doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
21.

Dlaczego biedronka jest mała?
Czy może być morze bez dna?
Czy każda królewna ma pałac?
I czy on jest ze szkła?
Dlaczego raz jestem nieśmiały?
A potem to brykam aż wstyd!
Co powie tata?
Co powie tata?
Co tata mi powie, co na to odpowie mi dziś?


- Wujo Deek jest fajny - stwierdził z przekonaniem Joey, sadowiąc się wygodnie na kuchennym stołku. - Biegał dziś ze mną w ogródku tak szybkoooo! - usiłował jednocześnie rozpiąć bluzę i pokazać, jak szybko biegali.
Archer uznał, że czas wkroczyć do akcji, zanim Młody zleci ze swojego siedziska i wybije sobie te nieliczne mleczaki, jakie mu jeszcze pozostały.
- A babcia? - zapytał ostrożnie, zdejmując mu z łepetyny czapkę, wciśniętą niemal na oczy, daszkiem do tyłu.
- Babcia...? - Młody zmarszczył czoło i w skupieniu podrapał się po nosie. - Yyy... Babcia też jest fajna - oznajmił w końcu dyplomatycznie. - Tylko nie daje mi wyjadać czekolady ze słoika, bo to niezdrowo. I krzyczała na wuja Deeka, że był wiatr, a my tak długo biegaliśmy. Normalnie, wujek, mówię ci... Wyzywała go i wyzywała. Że będziemy obaj chorzy.
- Mhmmm - Archie popalił gaz pod ich dzisiejszym obiadem i dopiero wtedy złapał się na tym, że uśmiechnął się mimowolnie. Pewnie dlatego, że dla jego bratanka, przynajmniej na pierwszy rzut oka, niektóre sprawy ciągle pozostawały bardzo proste. Pstryk i już. Czarne albo białe. Ludzie - w tym również pozostali wujkowie - dzielili się na fajnych i niefajnych. Fajni to ci, którzy pozwalali na wszystko. Nawet na to, by wchodzić im bezkarnie na głowę. Niefajni z kolei mieli to do siebie, że czasem zdarzało im się czegoś delikwentowi zabronić.
Sam Arch wpadał niekiedy do tej drugiej grupy. Bywał niefajny, musiał przyznać. Trudno, ale nie chciał, żeby Młodemu cokolwiek się stało, inaczej przekichałby sobie u jego rodziców po całości.
Adam, najstarszy z Brooksów, od dłuższego czasu nie był w związku z jego matką chłopca, a ich relacja była co najmniej skomplikowana. Oczywiście Archer nie wpieprzał się w jego sprawy, za to chętnie zostawał z bratankiem, kiedy Adam zbyt długo pracował. Zresztą pozostali członkowie również mocno angażowali się w wychowanie Młodego, o czym świadczyło choćby zaangażowanie wujka Deacona, który chętnie zostawał z Młodym, gdy nikt inny nie mógł.
Joey przechylił swój talerz i wysiorbał z niego resztki zupy, cały czas bacznie obserwowany przez Archiego.
- Nie siorb, co? - zaproponował uprzejmie, tłumiąc irytację.
Kiwnął głową i odłożył łyżkę.
- Najadłem się - oznajmił światu i zaczął uważnie przyglądać się swoim dłoniom. Można było się szybko domyśleć, co właśnie planował zrobić.
- Ej, gdzie z tymi łapskami? - upomniał go dokładnie w momencie, kiedy przymierzał się do wytarcia rąk o spodnie. - Umyć mi je, ale już - po tych słowach Joey przewrócił oczami, a potem posłusznie zlazł ze stołka i poszedł do łazienki. Po chwili dobiegł stamtąd donośny chlupot. Po chwili dobiegł stamtąd donośny chlupot. Jak Archer znał życie, będzie tak pluskał w umywalce przez parę ładnych minut, żeby zrobić dobre wrażenie, po czym wróci do kuchni mniej więcej tak samo brudny, jak z niej wyszedł.
- Wujek - rozległo się gdzieś w okolicach jego lewego łokcia. - Umyłem się.
Chwycił Małego dwoma palcami pod brodę i obrócił go lekko w stronę okna, by móc mu się lepiej przyjrzeć. Było dokładnie tak, jak przewidywał - cały dziób ma upaćkany.
- Ale buzi to już nie umyłeś.
- Nie kazałeś - dziwi się szczerze nie jego dziecię. - Gdzie jest tata?
- Przecież wiesz - Archie złapał go za ramię i ponownie zaciągnął do łazienki, gdzie Joey bez prostetów poddał się zabiegom toaletowym. - Ej, zamknij buzię, bo nałykasz się wody - udało mu się wtrącić.
- A kiedy wróci? Za dwie godziny?
- Może za dwie godziny - pokiwał głową, a kiedy znaleźli się w salonie, założył mu czystą, ciemnozieloną bluzę.
- A za ile minut? - drążył uparcie. - Sto trzy?
- Sto trzy - odpowiedziało mu kiwnięcie głową. - Albo troszkę dłużej - usadowił się wygodnie obok bratanka i włączył na platformie filmowej jakąś animowaną wersję Spider-Mana. Dzieciak sprzedany.

Adam Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
#8

Adam uwielbiał być ojcem. Przed narodzinami Joeya nigdy by nie przypuszczał, że ojcostwo może dawać tyle frajdy. Oczywiście obok tego wszystkiego istniało mnóstwo obowiązków oraz nieustanny lęk o tego małego człowieczka. Najstarszemu Brooksowi niemal pękało serce, kiedy uświadamiał sobie ze Młody otrzymuje rykoszetem za nieudane małżeństwo swoich rodziców. No bo jak wytłumaczyć parolatkowi, że mama i tata przestali się kochać i w zasadzie nawet lubić i od teraz chłopiec będzie musiał żyć na dwa domy? Nie było dobrego sposobu. Gdyby chociaż Adam i Grace jakoś się dogadywali, to może wyrzuty sumienia nie byłyby takie mocne.
Grunt, że Adam mógł liczyć na braci, jeśli chodziło o opiekę nad Joeyem w takie dni jak ten. Praca w policji była o mało prorodzinna, kiedy w ostatniej chwili okazywało się że jakieś szambo wyjebało. Adam trochę żałował, że Joey nie doczekał się rodzeństwa, bo sam mając tylu braci doceniał jednak to że nie musiał dorastać jako jedynak.
W każdym razie, w końcu udało mu się wyrwać z pracy i przybyć do Archiego. Miał nadzieję, że młodszy brat nie czekał na Adama zniecierpliwiony, aby ten jak najszybciej zabrał Młodego bo Archie był gdzieś umówiony. Fajnie byłoby spędzić jednak ze sobą trochę czasu, zwłaszcza że - jak widać na załączonym obrazku - Adam tego czasu w życiu zbyt wiele nie miał.
- Tata! - krzyknął sześciolatek na widok Adama, który wkroczył do salonu. Brooks od razu podniósł Młodego, który pchał się ojcu na ręce.
- Arch, serio powinieneś zamykać drzwi wejściowe nawet kiedy jesteś w środku - oznajmił bratu, a następnie skierował się do Joeya. - Jak spytam wujka Archiego czy byłeś grzeczny, to odpowie mi że tak? - spytał zerkając na dzieciaka nieco podejrzliwie. Zaraz się okaże, jakiej samooceny dokona Młody.
- Byłem grzeczny. Ale wujo nie był grzeczny, bo kazał mi się myć dwa razy - odparł mały rezolutny skarżypyta.
Adam zerknął z pretensją na młodszego brata.
- No, wujku, bardzo nieładnie z Twojej strony - skarcił go ledwo powstrzymując się od śmiechu, a następnie zwrócił się do Młodego. - No chyba, że się ubrudziłeś. Wtedy trzeba myć ręce, żeby pozbyć się ze skóry wszystkich zarazków. A wiesz co takie zarazki robią? O to - i zaczął gilgotać bombla, który z kolei zareagował śmiechem przeplatanym z piskiem.
- Co oglądacie? - rzucił, siadając razem z małą przylepą na kanapie obok wuja Archiego.

Archer Brooks
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Archer miał kilka denerwujących zwyczajów. Na przykład zwyczaj wymijających odpowiedzi, bo jeśli czegoś nie wiedział, wolał unikać tematu. I tak właśnie dwie godziny szybko przemieniły się w powrót Adama, więc nie trzeba było głowić się dalej, za ile minut wróci do domu ojciec Młodego.
- Grzeczny to on jest jak śpi i jeść nie wołał - podsumował Archie, choć wcale nie mówił poważnie. W zasadzie musiał przyznać, że Joey był naprawdę grzecznym chłopcem i potrafił zająć się sobą, rzadko kiedy korzystając z atencji dorosłych. Oczywiście zdarzało się, że marudził i chciał, żeby ktoś się z nim pobawił, ale z reguły wystarczyło włączyć mu bajkę albo wysypać z pojemnika klocki i wtedy miał praktycznie całodniowe zajęcie.
- To Spider-Man Uniwersum - Młody nawet nie pozwolił dojść Archerowi do słowa. - Tutaj jest wielu człowieków pająków!
- Ludzi - poprawił go przykładny wujek
- No - burknęło dziecię, wtulając się mocniej w ramię Adam.
- Co się stało? - zapytał Archie, zerkając na sześciolatka z ukosa.
- Bo... - jeszcze mocniej przywarł do ojca. - Bo tata ciągle nie ma czasu i nie ma czasu - pożalił się ze smutną miną. - I wciąż tylko cię nie ma, bo musisz iść do tej pracy - tym razem swoje słowa kierował bezpośrednio do swojego taty. - I ja się później muszę bawić sam - dokończył, jak na chodzący wyrzut sumienia przystało. - Albo z wujkami - dodaje uczciwie, po głębszym namyśle.
Jasny gwint. Przecież... przecież nikt nie chce, żeby tak się czuł. Nawet Archer nie chciał, żeby Młody myślał, że ojciec przedkłada robotę nad jego potrzeby. Po prostu był jeszcze za mały, żeby mu tłumaczyć, że nie można mieć w życiu wszystkiego. Że czasem trzeba wychodzić, chociaż chciałoby się zostać.
- Hej, no właśnie! - wujek Archer postanowił szybko wkroczyć do akcji. - Masz wujków, którzy lubią się z tobą bawić. Kto ogląda z tobą wszystkie części Avengersów, hę? - zmierzwił dzieciakowi czuprynę.
Joey westchnął ciężko i przewrócił oczami. Czasami bywały takie dni, że domagał się ich uwagi uwagi piętnaście razy bardziej niż zazwyczaj i szalenie mocno pragnie, żeby ktoś zorganizował mu czas. Dzisiaj, na ich nieszczęście, był właśnie jeden z takich dni.
Młody zerwał się z kanapy i podskoczył do jednego regału, wlokąc ze sobą rodzinny album. Ostatnio coraz częściej prosił, żeby opowiadać mu, co się dzieje na zdjęciach i z upodobaniem wskazywał znajome twarze.
Wdrapał się na miejsce obok Adama i położył mu album na kolanach.
- Tata, obejrzymy zdjęcia - to nie była prośba, tylko stwierdzenie faktu. Chyba nie dadzą rady się wykręcić. Archer przysunął się bliżej, czekając aż brat otworzy opasłe tomisko.

Adam Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
- Nie lubię spać i jeść - stwierdził maluch układając usta w podkówkę, a Adam posłał Archiemu porozumiewawcze spojrzenie. Negocjacje z najmłodszym przedstawicielem Brooksów przed posiłkiem i przed snem potrafiły trwać naprawdę długie godziny. Zazwyczaj wtedy, kiedy chłopiec był przebodźcowany po całym dniu zabaw i chciał najpierw wygadać się ojcu z absolutnie każdego szczegółu, łącznie z kolorem klocków którymi się bawił i tym, co jadła na kolację babcia jego kolegi z przedszkola.
Adam mocno przytulił chłopca, kiedy ten poskarżył się na rzadkie przebywanie ojca w domu. Serce mu się krajało za każdym razem, kiedy syn podejmował ten temat.
- Dorośli muszą chodzić do pracy. To taki ich obowiązek. Tak samo jak twoim obowiązkiem jest... mycie zębów - musiał się zastanowić, o którym ciężkim obowiązku sześciolatka wspomnieć. - W pracy zarabia się pieniądze na jedzenie, na dom, na rachunki - dodał wyjaśnił, chociaż miał pełną świadomość że chłopcu wcale nie chodziło o zwykłe chodzenie do pracy, a o pracoholizm ojca. Na szczęście do akcji wkroczył Archer, niczym jeden z Avengersów, o których wspomniał.
- No właśnie. Masz super wujków, którzy zawsze chętnie się z Tobą pobawią - wyjaśnił Młodemu, a następnie rzucił bezdźwięczne "dziękuję" bratu. - Hej, uważaj kawalerze - powiedział marszcząc brwi, kiedy Joey tachał w ich stronę opasły album ze zdjęciami. Kiedy znalazł się bliżej, Adam przechwycił księgi i ułożył je bezpiecznie na swoich kolanach, po czym zaczął przeglądać kolejne strony.
- A kto to jest? - chłopiec od razu zainteresował się pierwszym zdjęciem, na którym było paru chłopców w różnym wieku. Adam dokładnie przyjrzał się zdjęciu, bo po tylu latach sam musiał często zastanowić się który Brooks to który. A było przecież w czym przebierać.
- To jestem ja - Adam wskazał palcem na pierwszą postać. - To jest wujek Colton, to wujek Ezra, a to wujek Archer. Wujek Archer miał wtedy tyle lat ile Ty masz teraz, wiesz? - spojrzał na chłopca, który zaczął przerzucać wzrok z fotografii na Archiego, jakby chciał porównać co się zmieniło.
- Wujek Archie był kiedyś taki malutki? - spytał rozentuzjazmowany, chyba myśląc że tata i wujek trochę go jednak wkręcają.
- Wszyscy byliśmy. Ale wujek Archie jest najmłodszym z naszych braci - wyjaśnił cierpliwie Adam. Joey często wpadał w pętlę niekończących się pytań, a rolą Adama jako ojca było cierpliwie tłumaczenie mu wszystkich meandrów tego świata. Zresztą, to był miód na jego ojcowskie serce - świadomość, że ma dzieciaka ciekawego świata i żądnego nowych informacji.

Archer Brooks
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Doskonale rozumiał zainteresowanie Młodego, sam lubił wracać do rodzinnych fotografii. Większość stron była przepełniona zdjęciami małego Archiego i starszych Brooksów, którzy w dużej mierze też byli wtedy mali, bo różnica wieku wcale nie była między nimi tak diametralna. Szczególnie pomiędzy pierwszą trójką. Wyjątek stanowili dwaj najstarsi bracia, bo Adam był od niego starszy o jedenaście lat. Z czasem te granice zatarły się, ale kiedyś stanowiło to niezłą przepaść. Kiedyś, czyli wtedy, gdy najstarszy Brooks był już pełnoletni, a siedmioletni wówczas Archer łaził za nim niczym cień.
Joey kichnął głośno, po mistrzowsku osmarkując zdjęcie wujka Coltona. więc szybko trzeba było poratować go chusteczką.
- Dmuchaj - po tych zatrąbił posłusznie. - Jeszcze - Archie nie dawał za wygraną, bo widział przecież jak mu te gile wyciekały z nosa.
- Już wydmuchałem... - zaprotestowało dziecię, próbując odsunąć głowę, ale po kolejnej komendzie smarknął donośnie.
- Fuj, zarazki - mruknął w odpowiedzi Arch, po czym odłożył mokrą chusteczkę na stolik. - To na pewno ja? Myślałem, że to Ezra - wskazał palcem na zdjęcie, o którym opowiadał właśnie starszy brat. W wieku dziecięcym rzeczywiście wszyscy byli do siebie podobni, do czego przyczyniały się te jasne czupryny. Później niektórym włosy ściemniały, inni eksperymentowali z farbami, a i rysy twarzy każdy miał nieco inne. Dalej byli podobni, ale nie aż tak, jak za dzieciaka.
- A to? - Joey przycisnął palucha do kolejnego fotki i Archie musiał dokładniej przyjrzeć się o kogo mu chodziło.
- To tata... - głos zawisł mu gdzieś w przestrzeni. - To znaczy twój dziadek. Opowiadaliśmy ci o nim, pamiętasz? Nigdy go nie poznałeś, bo zmarł długo przed twoimi narodzinami - wyjaśnił skrupulatnie, choć sam nie pamiętał dobrze ojca. Miał zaledwie siedem lat, kiedy ojciec zginął na służbie i chyba Adam był jedną z nielicznych osób, które nosiły w sobie żywy obraz ojca. Pozostałymi była oczywiście mama, starsi bracia, wujek Deacon i dziadek Lind. A Archer? Jedyne, co pamiętał to fakt, że tata dużo pracował i prawie nigdy nie było go w domu. A jak już się zjawiał po służbie, to było zbyt późno na wspólne spędzanie czasu.
- Zmarł? - Młody zmarszczył te swoje małe brewki. - To znaczy, że umarł? Tak jak moja rybka? - odpowiedziało mu skinienie głowy, na co Joey zacisnął usta w wąską linię. - A jak umarł? - tym razem popatrzył na Adama, który zawsze wszystko wiedział. I dobrze, że akurat rola opowieści o śmierci przypadła właśnie jemu, w końcu to on powinien wyjaśniać synowi te wszystkie różnice między życiem, a umieraniem, choć niewątpliwie powinien oszczędzić dzieciakowi szczegółów tego, w jaki sposób dziadek zmarł. A właściwie zginął na służbie w strzelaninie, podziurawiony przez sprawcę niczym durszlak, czego sam Archer wolałby nie wiedzieć.

Adam Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Adam z uśmiechem na ustach obserwował, jak Joey nieporadnie dmucha w chusteczkę podłożoną przez Archiego. Przez chwilę miał ochotę nawet wytknąć młodszemu bratu, że ma właśnie flashbacki z przeszłości, bo sam nie tak znowu dawno wycierał nos Archerowi. Dobrze, że mama Brooks okazała chociaż tyle dobroci i nie kazała mu nigdy wycierać młodszym braciom tyłków. Plusem bycia najstarszym z rodzeństwa niewątpliwie było to, że Adam mógłby w takim wypadku bez problemu przekazać to zadanie komuś młodszemu, powołując się na zasadę starszeństwa - czyli w skrócie "masz się mnie słuchać, bo jestem starszy i mam więcej praw i przywilejów niż Ty, szczylu".
- Na bank. Ezra nie miał aż takich kędziorków co Ty - odparł bez wahania. Akurat jeśli chodziło o podobieństwo, to przez kolor włosów i ich skręt to akurat Adam i Archie za dzieciaka byli do siebie najbardziej podobni. Oczywiście nie w tym samym czasie, bo jednak różnica wieku robiła swoje. Ale taki 5-letni Archer był niemal jak wynik operacji "kopiuj - wklej" 5-letniego Adama. Wspaniała klamra kompozycyjna się udała ich rodzicom.
Kiedy Joey zaczął temat swojego dziadka, Adam uświadomił sobie, że Archer był niewiele starszy od bratanka, kiedy stracił ojca. Dopiero z perspektywy bycia ojcem dochodziło do niego, jak w młodym wieku Archiemu została odebrana tak ważna osoba w życiu. Żaden ze starszych braci ani nawet wujek Deacon nigdy nie byli w stanie wypełnić tej luki w życiu młodego człowieka. I faktem było, że dla Adama ojciec kimś więcej niż człowiekiem, którego pamiętałby jak przez mgłę. Profesja ojca zaważyła przecież na całym życiu Adama - również na to, że Joey ma matkę policjantkę.
- Dziadek też był policjantem. Tak jak ja teraz. Dlatego wybrałem ten zawód, wiesz? - odparł, choć czuł że wchodzi właśnie na bardzo grząski grunt. Jak opowiedzieć tę historię, żeby Młody nie drżał teraz każdego dnia o życie ojca? - I widzisz... Czasami w pracy - na służbie - spotyka się ludzi dużo gorszych przestępców. Dziadek niestety miał tego pecha. Tamten przestępca był bardzo, ale to bardzo zły i niestety... Spotkał dziadka na swojej drodze - urwał, nie chcąc zbyt dosadnie opisywać sposobu, w jaki zmarł ojciec. Ale też nie będzie przecież kłamał w żywe oczy swojemu synowi. Widząc łzy napływające do oczu syna, dodał natychmiast. - Ale nie bój się. Teraz mamy dużo lepsze metody wykrywania takich złych przestępców. Mi na pewno nic się nie stanie. Ani mamie - odparł, starając się brzmieć pewnie, choć jednocześnie wiedział że składa właśnie dziecku obietnice bez pokrycia.

Archer Brooks
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Niewątpliwie bycie najmłodszym spośród braci miało zarówno swoje plusy, jak i minusy. Plusem było to, że był ulubieńcem dziadka i wujka, którzy w dzieciństwie rozpieszczali go bardziej niż pozostałą szóstkę. A największym minusem był niepodważalny fakt, że pozwalano mu na mniej. No bo wiadomo, na tle braci był po prostu mały, z czym nigdy absolutnie się nie zgadzał. Zwłaszcza, że między nim, a drugim najmłodszym były niecałe dwa lata różnicy! I gdzie tutaj jakaś sprawiedliwość?
Po dłuższym zastanowieniu, Archie pokiwał głową. Faktycznie to było jego zdjęcie, nie Ezry. Ale trzeba przyznać, że w dzieciństwie Brooksowie byli do siebie bardzo podobni. Nawet ci, którym z czasem ściemniały włosy i nie mieli już jasnych loczków.
- I ten bandyta go zastrzelił? - dopytywał Młody, a gdy Adam skinął głową, chłopiec rozdziawił w zdumieniu usta. - Ale... Dlaczego? - statystycznie sześciolatki zadają dziennie prawie pięćset pytań i Archer był przekonany, że chłopiec dwie godziny temu wyczerpał swój limit.
- Bo był bardzo, ale to bardzo złym człowiekiem - cholera, ciężko było rozmawiać z dzieckiem o zabójcach. W jego wieku sam niewiele z tego rozumiał i chwilę zajęło mu, żeby przyswoić, że ojciec już nie wróci. Pewnego wieczoru dziadek Lind rozłożył planszę do Monopoly na stole, rozstawił na polu startu wszystkie pionki i zapytał go, którym pionkiem najchętniej poruszał się tata. Siedmioletni Archie wskazał na tego w postaci buta. On sam najczęściej grał psem, Ezra cylindrem, Taffy pingwinem, a Adam samochodem, którym lubił też grać Colton. Dziadek pokiwał głową i spojrzał na Archera ze łzami w oczach oznajmiając, że tata już nie wróci, bo go już nie ma. Zapytał go też, czy wie co to oznacza. I wtedy mały Arch bezpowrotnie zabrał pionek buta z planszy. Od tamtej pory nikt nigdy nim nie grał i nawet jeśli pionków brakowało, zastępowano go czymkolwiek innym, choćby kapslem od butelki.
- Ciebie też zastrzelą? - Joey popatrzył z przerażeniem na swojego ojca. - I mamę? - aktualnie jego umysł zakodował, że praca w policji jest niebezpieczna i każdy policjant ginął na służbie. - Nie chcę, żebyście umarli - wydął usta w podkówkę, więc wujek Archer postanowił szybko zareagować, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Nikt nie umrze, Joey - zapewnił go, chociaż sam nie mógł tego wiedzieć. - Tata właśnie powiedział ci, że teraz są o wiele dokładniejsze sposoby na wykrywanie przestępców - no tak, obaj mogli sobie gadać, a sześciolatek i tak wiedział swoje. Nic dziwnego, że spod jego powiek zaczęły powoli wyłaniać się ogromne łzy. - O, popatrz! - dalsza próba odwrócenia uwagi. - A tutaj twój tata dostał swój pierwszy rower, który przechodził później na każdego z nas. Jak dotarł do mnie, to nie miał już jednego pedała i przedniego hamulca - na zdjęciu widniał nowiutki, czerwony rower górski. Wujek Deacon sprawił go Adamowi za dobre wyniki w sporcie, a później jeździł na nim praktycznie każdy z braci.

Adam Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Ta rozmowa niemal przyprawiała Adama o ciarki na plecach. Nie dlatego, że przerażały go trudne pytania ze strony syna - w końcu kto powinien przeprowadzać z nim takie rozmowy jeśli nie ojciec? Był przerażony wizją tego, że chłopiec na tyle mocno skojarzy profesję Adama z niebezpieczeństwem a nawet i śmiercią, że teraz będzie przeżywał każde wyjścia ojca do pracy. Tylko jak tu zapewnić młodego człowieka o tym, że jego tacie ani mamie na pewno nic się nie stanie, skoro żadne z nich tak naprawdę nigdy nie mogłoby dać mu takiej gwarancji? Musieliby po prostu usiąść za biurkiem i zrezygnować z pracy w terenie, co w przypadku Adama było wykluczone.
Przytaknął Archerowi, kiedy ten wyręczył go w odpowiedzi. Swoją drogą, jako ojciec Adam czuł się jak najmądrzejszy człowiek świata - ilość pytać "dlaczego?", "po co?", "ale jak?" zmuszała go do częstego zaglądania w Google i dociekania do wiedzy, którą normalnie uznałby za zbędną w swoim życiu.
- Jest dokładnie tak, jak mówi wujek Archie - dla wzmocienia przekazu przytaknął parokrotnie głową. - Ani ja, ani mama nie umrzemy w pracy. Takie wypadki na służbie zdarzają się naprawdę rzadko. Dlatego nazywamy je "wypadkami" - bo nie wydarzają się codziennie, ani nawet raz na miesiąc czy rok - wytłumaczył, choć ktoś zajmujący się statystykami rocznej liczby zgonów policjantów na służbie miałby pewnie na ten temat inne zdanie. Adam wolał jednak sprzedać synowi tę nieco lżejszą wersję, jednocześnie starając się po prostu nie kłamać.
Adam sam potwornie przeżył śmierć ojca. Był dla niego wzorem i - nie zaniżając poczucia straty innych braci - udało mu się spędzić z papą Brooksem najwięcej lat. Śmierć ojca była dla niego porównywalna z wydarciem mu kawałka serca. Teraz, po latach, potrafił już o tym normalnie rozmawiać, jak choćby teraz z synem. Jednak przez wiele lat Adam traktował ten temat jak tabu, bojąc się że każda wspominka na temat ojca na nowo roztrzaska mu serce na kawałki.
Chłopiec jeszcze parokrotnie zaszlochał, otarł łezkę sunącą mu po policzki i spojrzał z zaciekawieniem na fotografię. W międzyczasie Adam wziął chusteczkę i usunął dziecku gluta wydobywającego się właśnie z jego małego noska.
- Tata go zepsuł? - spytał i zaczął dotykać zdjęcia paluszkami, jakby chciał obadać czy był to dobry sprzęt. Nie to, że się na tym znał.
- Nie, nie. Ja jeździłem na nim jako pierwszy, ale z czasem kiedy kolejni wujkowie go po mnie dostawali, kiedy ja już z niego wyrosłem, rower zaczynał się psuć. Widzisz Joey, dużo przedmiotów ma swój termin ważności. To znaczy, że jeśli czegoś bardzo często używasz, to rzecz może zacząć się psuć. Tak wiesz, sama z siebie, nie dlatego że ktoś ją zepsuł specjalnie - objaśnił synowi.
- Mhm. Czyli mój chomik Roger się zepsuł w zeszłym roku, bo za dużo się z nim bawiłem? - spojrzał spoglądając to na Archiego, to na Adama. Masz ci los... I weź tu staraj się nie gadać z dzieckiem o śmierci i przemijaniu.

Archer Brooks
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Takie rozmowy nie należały do najłatwiejszych i szczerze mówiąc, Archie wcale nie chciał być ich częścią. Uświadamianie i obeznanie Młodego w sprawach śmierci i niebezpieczeństwa pozostawało w kwestii rodziców, więc to Adam i matka chłopca powinni podjąć odpowiednie kroki w tym temacie. Usiąść z nim i wytłumaczyć, że nic złego się nie wydarzy, mimo że sami nie mieli tej pewności. Adam nie mógł wiedzieć czy pewnego razu na służbie nie stanie się coś, co mogłoby zagrozić jego życiu lub zdrowiu. A Archer? Archer był tylko wujkiem, który sam otarł się o śmierć, czego Joey mógł nawet nie pamiętać, bo był jeszcze zbyt mały, choć pewnie odwiedzał go w szpitalu w towarzystwie rodziców.
- Ale na pewno? - Młody zerkał raz po raz to na ojca, to na wujaszka.
- Na pewno - umocnił swoje słowa skinieniem głowy Archie, choć pewności żadnej nie miał. Gdyby bratanek był starszy, powiedziałby mu, że w życiu pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Ale na ten moment miał tylko sześć lat i potrzebował tych zapewnień, nawet jeśli były zwykłym kłamstwem.
To, że najmłodszy Brooks otrzymywał wszystko po starszych braciach nie było dla nikogo niespodzianką, ale co Joey mógł o tym widzieć, skoro nie miał rodzeństwa? Oj, Adam powinien bardziej się postarać, wychowywanie się w pojedynkę nie było niczym fajnym. Wprawdzie Młody nigdy nie był sam, ale chodziło tutaj bardziej o towarzystwo rówieśników niż zdziadziałych wujków.
- To taka złośliwość rzeczy martwych - poparł Adama, kiedy ten wyjaśniał synowi znaczenie ważności i przydatności przedmiotów. - Rower był często używany, dlatego w końcu zaczął się psuć. Ale przed tym posłużył twojemu tacie, innym wujkom, a na końcu mi. Ten rower naprawdę miał wiele przygód i każdemu dostarczył mnóstwo wspomnieć - uśmiechnął się, ale bardziej do siebie niż do któregoś z nich. A to wszystko za sprawką wszechobecnej nostalgii, do której przyczyniły się stare fotografie. Tylko potem Joey wspomniał o chomiku i wspominki szlag trafił. - Chomiki to zwierzę, nie popsuł się dlatego, że się nim bawiłeś. Po prostu chomiki nie żyją długo, dwa, może trzy lata. Po prostu twój w zeszył roku zmarł, bo był już staruszkiem - okej, tylko jak teraz wyjaśnić Młodemu, że trzy lata wśród niektórych zwierzaków to już starość? Popatrzył na brata wzorkiem, który zdawał się mówić no sam mu to wytłumacz.

Adam Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Adam spojrzał z wdzięcznością na młodszego brata. Całe szczęście, że Archie szedł z nim w tę lekką ściemę i zapewnianie, że ani Adamowi, ani mamie chłopca żadna krzywda na służbie nie grozi. Im później Joey zrozumie, że tata i wujek trochę mijali się z prawdą, tym lepiej. Miał tylko 6 lat i jego jedynym powodem do zamartwiania się powinno pozostać jeszcze to, czy tata zorientuje się że niedokładnie wyszorował zęby.
Adam może i pomyślałby o młodszym rodzeństwie dla syna, ale… no, na pewno nie z jeszcze oficjalną partnerką. I tak miał już wystarczające wyrzuty sumienia, że razem z Grace zafundowali dziecku rozbity dom, a co dopiero dokoptować do tego wszystkiego jeszcze kolejne. No ale zdaje się – chociaż ani Adam, ani Archie o tym jeszcze nie wiedzieli – kolejny mały Brooks był w drodze. Nawet sprawca zamieszania, Raymond, o tym nie wiedział heh. Wtedy Joey może odrobinę odczuje, że nie jest w rodzinie jedynym dzieciakiem, chociaż mały płaczący noworodek mógłby zrobić na nim nienajlepsze wrażenie.
– Wujek, a co to znaczy, że rzeczy są złośliwe? – dzieciak nie ustępował w gradobiciu pytań. – Tata, a mi też kupisz nowy rower jak mój będzie często używany i się rozpadnie? – spytał zerkając na ojca.
– Jeśli nie będzie już się nadawał do jazdy, to kupimy Ci nowy rower. Albo jak z niego wyrośniesz i rower będzie już dla Ciebie za mały. Wtedy oddamy go babci na przechowanie w garażu i może kolejny chłopiec w rodzinie będzie na nim jeszcze jeździł – odparł, mając nadzieję że Joey nie zrozumie ich opacznie i sam nie przyczyni się do zepsucia obecnego rowerka.
Zgodnie z przewidywaniami Archiego Joey’a bardzo zainteresował temat trzyletniego staruszka chomika, który się zepsuł. Znaczy zmarł. Spadł z rowerka, skoro już w tych klimatach się poruszamy.
– Każde zwierzę starzeje się w innym czasie. Ludzie też starzeją się w innym czasie. Ty masz 6 lat i jesteś jeszcze małym szkrabem, który nie chodzi jeszcze do szkoły. A chomicze lata oblicza się inaczej. Psie na przykład też. Czyli jak pies ma na przykład 2 lata, to w przeliczeniu na ludzkie ma około 14, czyli jest nastolatkiem – Młody chyba musiał sobie to porządnie przetrawić, bo zrobił minę jakby wąchał tu jakiś spisek.
– Wujek, a dlaczego Ty nie zostałeś policjantem jak tata i dziadek? – Joey stracił nagle zainteresowanie starymi chomikami, psami (całe szczęście, bo przez moment Adam bał się, że syn wróci do tematu zakupu albo adopcji szczeniaka) i przerzucił wzrok na Archiego.

Archer Brooks
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Nie potrafiłby powiedzieć bratankowi, że tak naprawdę jego rodzice tkwili w ciągłym niebezpieczeństwie. On w wieku Młodego również nie miał takiej świadomości. Ale po śmierci ojca, kiedy Archie był niewiele starszy niż Joey teraz, przez wiele długich nocy cierpiał sen z powiek ściągły mu koszmary senne, od których notorycznie miewał ataki paniki. Nie tylko śnił o strzelaninie, w której zginął tata, ale wyobrażał sobie również niespodziewaną śmierć mamy, braci i wujka. Nic z tego nie pamiętał, słyszał o swoich dolegliwościach wyłącznie z opowieści, choć podobno te stany trwały prawie dwa lata. Najwyraźniej na przełomie tych wszystkich lat skutecznie wymazał przykre wspomnienia z głowy. Mimo to za wszelką cenę chciał zaoszczędzić sześciolatkowi zmartwień i stresu, bo po co dzieciak miał myśleć, że jego tata może wyjść z domu i już nigdy nie wrócić?
- Rzeczy są złośliwe, bo psują się w najmniej oczekiwanym momencie i zwykle wtedy, kiedy ich potrzebujesz - wyjaśnił skrupulatnie, choć nie miał pojęcia czy Joey cokolwiek z tego zrozumie.
- I robią nam to specjalnie? Tak po złości? - dociekało dziecię, a Archer skinął głową, co wiązało się oburzeniem ze strony Młodego, który chyba nie mógł uwierzyć, że rzeczy potrafią być takie okropne.
Kolejne pytanie nieco zaskoczyło Archiego. W zasadzie nigdy nie zastanawiał się nad podążał śladami swojego ojca, choć niektórzy bracia podjęli taką ścieżkę kariery. Adam i Ezra zaciągnęli się do policji, a Weston, jako ratownik medyczny, często miał styczność z różnymi służbami, w tym z wujem, który pracował w straży pożarnej. Z kolei druga część Brooksów wybrała spokojniejsze, w dużej mierze nie zagrażające życiu zawody, choć w każdej pracy istniało ryzyko, że może wydarzyć się coś niedobrego. Na przykład taki Archer - niby pracował w banku, a przecież tyle słyszało się o różnych napadach i to wcale nie takich rodem z La casa de papel. W każdej chwili ktoś mógł wtargnąć do banku, przystawić mu spluwę do skroni i zażądać szyfru do sejfu. A gdyby zapierał się i odmawiał to BANG BANG BANG! I tyle by z Archa zostało.
- Bo chciałem robić inne rzeczy. Nie wszyscy muszą mieć takie same zainteresowania. Jedni lubią fotografię, więc dążą do otwarcia własnego studia fotograficznego, a inni kochają psy, więc postanawiają o otworzyć schronisko i pomagać zwierzętom - zaczął swoje wywody, ale Młody przerwał mu, obracając się gwałtownie w stronę swojego ojca, jednocześnie przypadkowo wbijając Archiemu łokieć w żebra, co wiązało się ze zduszonym stęknięciem.
- Tata, a weźmiemy psa ze schroniska?! - Joey spojrzał na Adama i aż oczy zaświeciły mu się z tej ekscytacji. - Proszę! Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę! - raz po raz przyciskał policzek do ramienia ojca, jakby ten sposób zwykle okazywał się najskuteczniejszy.
- Sorry, stary - Archie rzucił bratu przepraszające spojrzenie, bo nie wiedział, że ten temat będzie niósł za sobą aż takie konsekwencje. - Hej, Joey, a ty kim chciałbyś zostać jak już dorośniesz? - próbował zagadać sześciolatka, jednak bezskutecznie, bo ten miał w głowie tylko i wyłącznie kudłatego szczeniaka.

Adam Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Detektyw w obyczajówce — Lorne Bay Police Station
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Najstarszy z Brooksów. Rozwodzi się z żoną, która uprzykrza mu życie na każdym kroku i z którą ma 6-letniego synka. Z Wydziału Zabójstw czasowo karnie trafił do obyczajówki. Po godzinach niańczy Diane i randkuje sobie z Mabel.
Każdy z braci Brooks na swój sposób przeżył śmierć ojca - taki Archie na przykład miał ataki paniki, Weston szukał zapomnienia w grubszych imprezach, a Adam z kolei jak najszybciej chciał wrócić do względnie normanego życia. Co prawda normalnym już nigdy miało ono nie być, ale Adam uznał że tylko tak będzie w stanie trzymać siebie w ryzach i tym samym być podporą dla innych. W każdym razie, Joey szczęśliwie przestał drążyć temat śmierci dziadka i płynnie mogli przejść do kolejnych wcale nie takich łatwych pytań. Całe szczęście wujo Archie czuwał i maluch już wiedział, że nie ma co za bardzo polegać na rzeczach materialnych, bo bywają one niezwykle zdradliwe.
I już Adam miał poprzeć brata w tych jego rozmyśleniach, bardzo mądrych i przstępnych dla sześciolatka swoją drogą, kiedy maluch wbił w niego swoje puppy eyes.
- Wiesz, Joey, pies to bardzo duża odpowiedzialność. Zwłaszcza taki ze schroniska, bo nigdy nie wiadomo co przeszedł w swoim życiu zanim tam trafił. I wiesz, pieski nie mówią, więc może być trudno go rozgyźć - odparł obejmując ramieniem synka, który jak mantrę wciąż powtarzał błagalne prośby. - Poza tym spójrz, Ty chodzisz do przedszkola, a po nim masz różne zajęcia. Ja i mama chodzimy do pracy, więc nie moglibyśmy się zajmować takim pieskiem tyle czasu, ile on tego wymaga - dodał, powtarzając tę samą śpiewkę już któryś rok z rzędu. Wyłapał przepraszające spojrzenie brata i pokręcił głową zaciskając wąsko usta. Grunt, to pilnować się, żeby nikomu nigdy nie wymsknęło się coś w stylu "może kiedyś", "wrócimy do tego tematu za jakiś czas", bo wtedy wszyscy będą straceni.
- Joey, wujek Cię o coś pyta - stwierdził Adam widząc, że próby Archera spełzły na niczym. Wymierzył przy tym chłopcu karcące spojrzenie. Przecież już wiele razy rozmawiali o tym, że nie wolno ignorować ludzi, kiedy o coś grzecznie pytają. A zwłaszcza dorosłych noszących nazwisko Brooks.
- Hmmm - Młody niechętnie, ale wydymając usteczka przed dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. - Śmieciarzem, bo niektóre dzieci wyrzucają bardzo fajne zabawki i mógłbym sobie jakieś powybierać i zabrać do domu - odparł rezolutny szcześciolatek. Plan był dobry, ale trochę nie sklejał się z tym, że Joey będzie miał już wtedy swoje lata i niekoniecznie byłby zainteresowany zabawą wydobywanymi ze śmietnika zabawkami.
- Wiesz, ale to jest bardzo ciężka praca. Musiałbyś bardzo wcześnie wstawać, wcześniej niż teraz do przedszkola - odparł Adam, obserwując jak młody amator śmieciarki zaczyna się krzywić słysząc tę informację.
I tak jeszcze odpowiadali na bombardujące ich pytania sześciolatka, do tego stopnia że Adam sam zaczął zastanawiać się kim jest i dokąd zmierza, o!

/zt
Archer Brooks
ODPOWIEDZ