- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
long story


Koncentrujesz swój wzrok na bladej dłoni, uprzejmie wskazującej jasnooliwkowy szezlong, którego barwa przypomina tak dobrze znaną ci salę szpitalną, do niedawna nieopuszczaną ani na moment. Nie ruszasz się jednak ani o centymetr, wciąż wpatrując się tylko w tę jedną, wystawioną rękę, która w końcu opada bezwiednie, zaraz po słowach przesiąkniętych wyuczoną ogładą: Proszę, usiądź.
Nie siadasz. Zamiast tego twoje nerwowe spojrzenie ucieka w kierunku zegarka, odmierzającego minuty pozostałe do zakończenia irracjonalnego spotkania, w jakim ani przez moment nie chciałaś brać udziału. To twoi bliscy cię zmusili; twoja siostra bliźniaczka i twój własny mąż, który powinien stać tu teraz zamiast ciebie. Ty poradzisz sobie przecież sama, nie potrzebujesz niczyjej pomocy, zawsze tak było. Mężczyzna w błękitnym, stonowanym golfie znów wyrywa cię z rozmyślań - mówi, że masz dać sobie tyle czasu, ile potrzebujesz. Obiecuje, że poczeka.
I tak mija to pierwsze spotkanie, w zupełnej ciszy, za jaką nigdy jeszcze nie płaciłaś tak wiele. Następna wizyta, do której również zostałaś zmuszona, przebiega w sposób niemal identyczny, a potem kolejna i kolejna... Aż w końcu następuje pewnego rodzaju przełom - nikt cię już nie zmusza, a jednak przychodzisz tu od nowa. By stać w tym samym miejscu, by zamiennie kontemplować sufit i podłogę, a przede wszystkim, by milczeć.
Czasem zgadzasz się na to, by nalał ci kawy - są to dni, podczas których rozmawiacie najwięcej. Naturalnie, wasze konwersacje krążą wyłącznie wokół tego jednego tematu; ziaren kawowca. Zdradzasz mu, że nie przepadasz za tym napojem, a on za punkt honoru obejmuje sobie podzielenie się z tobą najróżniejszymi odmianami smolistego tworu, byś w końcu zapalała do niego sympatią. Twierdzi, że to nie kwestia upodobań, a czasu; że jeszcze nie odnalazłaś tego jedynego smaku, a ty niezbyt grzecznie przewracasz oczyma, bo nienawidzisz podobnych metafor, prawie w tym samym stopniu, co tej paskudnej kawy.
Pół roku mija w zawrotnym tempie, dla ciebie jednak wciąż za wolno. Większość dni i nocy spędzasz w nowej pracy, jako jedyna przykładając się do niej maksymalnie, jako jedyna dając z siebie naprawdę wszystko. Swojego męża prawie już nie widujesz, często zapominasz o jedzeniu i ciężko wygospodarować ci czas choćby na umycie się, ale wciąż odwiedzasz psychologa, który używa tematu kawy jako wyświechtanych metafor. Raz, chyba w drugim tygodniu katorżniczej harówki, nie wytrzymałaś, odłożyłaś z gniewem kubek ze smołą i powiedziałaś: Nienawidzę go. Nie byłaś jednak pewna, czy na myśli miałaś życie, swojego męża, dawnego przyjaciela, który powraca do ciebie jak zmora od kilku lat, czy może po prostu smak tej okropnej, ciemnej jak smoła kawy. Nie ma to znaczenia; psycholog uznał twój wybuch gniewu za poważny postęp. Na kolejny musiał jednak poczekać - dopiero ostatniego dnia waszej znajomości, cztery miesiące temu, zaczęłaś dziwnie kaszleć, marszczyć czoło i zaciskać oczy, tłumacząc potem, że chciałaś w końcu się rozpłakać. Odkąd umarł, z moich oczu ani razu z nie wydostała się łza, dopowiadasz. Częściej płakałaś, kiedy żył, był zdrowy i szczęśliwy, czy to nie absurdalne? W tamtym czasie wylewałaś łzy bo dopiero w dniu porodu zrozumiałaś, że nigdy nie chciałaś mieć dziecka i że nigdy go nie pokochasz. Czułaś, że ukradł część ciebie. Że rozwijając się, karmił się tobą, zabierał wszystko jak najokrutniejszy złodziej. Dostał to, co najlepsze - ty natomiast poszłaś w odstawkę, twój czas już minął, musiałaś zadowolić się oparami. Teraz to niewielkie ciałko miało podbić świat, doświadczać szczęśliwych chwil, to wyłącznie ono się teraz liczyło. Nie ty.
Zaległa cisza. Twój psycholog nie użył już kawy jako metafory, nie zaoferował ci smolistego napoju. Patrzył na ciebie jakby z odrazą, a uroczysty ton i wesołość zniknęły w ułamku sekundy. A tak przynajmniej przedstawiła ci to wyobraźnia - czasem tak bywa, kiedy mocno czegoś pragniesz. Chciałaś, by w momencie podzielenia się tymi słowami ze światem, ten cię znienawidził, ukarał za niegodziwe myśli, skazał na wieczne potępienie i wygnanie. A jednak tak się nie stało - psycholog przyglądał ci się z troską, położył ci dłoń na ramieniu i wypowiedział najgorsze zdanie z wszystkich możliwych: Nie jesteś złym człowiekiem.
I tak oto po dwóch latach, w końcu zaczęliście naprawdę rozmawiać. Powiedziałaś mu o wszystkim - o tym, że nie dogadujesz się już z mężem, że po raz pierwszy od dziewięciu lat waszej znajomości wydaje ci się tak okrutnie obcy. O tym, że kiedy na niego patrzysz, szukając w swoim ciele ostatnich zapasów miłości, dostrzegasz w nim wyłącznie utracone dziecko; ich nos podczas uśmiechu marszczy się w dokładnie ten sam sposób. Że kiedy składasz na jego policzku pocałunek, czujesz zapach żelu do mycia, jakim kąpałaś swojego syna, choć to przecież nie ma sensu. Pozbyłaś się wszystkich śladów po jego istnieniu, zadbałaś o to, by nic w tym domu nie było nasiąknięte nutą szafranu, a jednak czujesz ją nieustannie. Wyjaśniłaś, że po jego długiej, męczącej chorobie, nie potrafiłaś już praktykować medycyny, której niegdyś obiecałaś oddać swą przyszłość. I że najbardziej w tym wszystkim przeraża cię fakt, że kiedy żył, dostrzegał to, jaka nieszczęśliwa z jego powodu byłaś. Nigdy się przy nim nie śmiałaś, a on za wszelką cenę próbował cię rozweselić. W twojej pamięci najbardziej utarły się słowa: Wszystkie gwiazdy świecą właśnie dla ciebie, choć był jeszcze zbyt mały, by zrozumieć sens tej gwarancji. Jak bumerang wracają do ciebie myśli, które wtedy nawiedzały cię w nocy - chciałaś zostawić go i Francisa, pisałaś listy, których nigdy nie wysłałaś, do swojej pierwszej miłości, tej, która brutalnie porzuciła cię przed laty, a której nigdy nie przestałaś darzyć ciepłymi uczuciami. Zapewniłaś, że kochasz swojego męża - teraz, po śmierci Tony'ego nawet bardziej, choć to dość idiotyczne, skoro już nie potraficie przebywać w jednym pomieszczeniu. Wiesz jednak, że jesteście swoim drugim wyborem, że gdyby nie zwodniczy los, nie dzielilibyście teraz ze sobą życia. Ale teraz jest już za późno, by to skończyć, stwierdzasz ponuro i bierzesz ostatni łyk smolistej kawy, która nagle zaczęła ci smakować. Informujesz, że jutro przeprowadzasz się z powrotem do Lorne Bay, że to ostatni raz, kiedy siedzisz w tym biurze. A potem wychodzisz.


short story

- Urodziła się w Lorne Bay kilka minut po swojej siostrze bliźniaczce, bez której już od najmłodszych lat nie wyobrażała sobie życia.
- Jej dzieciństwo usłane było różami i poza częstą nieobecnością rodziców nie miała na co narzekać.
- W nastoletnich latach spadł na nią rozwód matki i ojca, zmuszając ją do opowiedzenia się po którejś ze stron. Bez zastanowienia wskazała tę drugą, nieświadomie ciągnąć ze sobą swoją siostrę.
- Marzenie o zostaniu lekarzem towarzyszyło jej już od wczesnego dzieciństwa, więc to właśnie na taką ścieżkę kariery zdecydowała się, gdy nadszedł już czas wyboru uczelni.
- Na studia wyjechała do Nowego Jorku, po drodze poznając mężczyznę, z którym prędko zapragnęła związać swą przyszłość - już po kilku latach wzięli ślub i powiększyli swoją rodzinę o synka, któremu niedane było nacieszyć się życiem zbyt długo. Ten przegrał walkę z poważną chorobą, jednocześnie odsuwając od siebie swych rodziców. Sprawił także, że Jane zwątpiła w medycynę i porzuciła ją zaraz po pogrzebie syna, wkraczając w szeregi policji.
- Wylewając z siebie siódme poty zapracowała na wyższą pozycję w policyjnej hierarchii i zdecydowała się wrócić do Lorne Bay dla swojego męża, który objął tu posadę burmistrza.
Janelle Hemingway-Winfield
4 lipca 1992
Lorne Bay, Australia
Detektyw
Lorne Bay Police Station
Pearl Lagune
Zamężna, heteroseksualna
Środek transportu
Ma swój prywatny samochód, z mężem posiadają także jacht.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Większość dni spędza w pracy, nawet gdy nie musi, a więc spotkać można ją przede wszystkim na posterunku policji w Opal Moonlane. Nie lubi przebywać w swoim domu, dlatego ze znajomymi umawia się raczej na mieście.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Francis Winfield, Laurissa Hemingway

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Janelle Hemingway-Winfield
Priscilla Quintana
ambitny krab
-
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany