asystentka i pacjentka — w kancelarii i w szpitalu
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Panna z wygwizdowa z centralnej części kraju. Asystentka w kancelarii prawnej, a przy tym pełnoetatowa pacjentka szpitala z uwagi na poważną wadę serca, chociaż z tego akurat wolałaby zrezygnować.
Ktoś kiedyś powiedział, że otoczenie nie może nas zdefiniować, tylko my sami… w zasadzie to nie wiem, czy takie słowa faktycznie padły z cudzych ust, czy może użyłam ich na potrzeby wylania moich własnych frustracji. W każdym razie urodziłam się w małym miasteczku, chociaż nazwanie tej wsi miastem bawi mnie niezmiernie od wielu lat. Dziura taka, że gdyby każdy mieszkaniec obserwował mnie na instagramie, to w dalszym ciągu nawet najbardziej podrzędna firma produkująca maseczki do twarzy, nie chciałaby nawiązać ze mną współpracy… Dobrze więc, że nigdy nie miałam aspiracji, aby zostać gwiazdą z internetu, ale to marne pocieszenie. Sęk w tym, że gdy urodzisz się w miejscu takim, jak Adavale, możesz zapomnieć o marzeniach, własnych planach, jakichkolwiek pomysłach na siebie, chyba, że te nie wykraczają poza granicę farmy Warrenów, takich naszych lokalnych celebrytów szczycących się największą ilością bydła. Mojej rodzinie było do nich daleko, nie mieliśmy nawet małego pola, jedynie kilka kurczaków i szklarnię, którymi głównie zajmowała się mama i babcia. Ojciec był budowlańcem, ale od czasu wypadku podczas którego paleta pustaków upadła na jego nogę, głównie zajmował się pobieraniem renty i narzekaniem na politykę, której chyba nie do końca rozumiał. W tym wszystkim byłam też ja… jedynaczka, która nigdy nie pasowała do tego miejsca. Jako dziecko próbowano jeszcze to u mnie zwalczać i ja sama też próbowałam się podporządkować, ale z czasem… chyba polubiłam tą swoją osobliwość. To, jak koleżanki babci krzywiły się, gdy z naszego lokalnego second handu wybierałam ubrania, które dość koślawo imitowały stylizację z okładek światowych pism. Cóż… wtedy nie wiedziałam, że nie każda sesja zdjęciowa, to dobre źródło inspiracji do mody codziennej. Nie lubiłam natomiast tego, jak spoglądano na mnie z politowaniem, gdy mówiłam, że pewnego dnia wyjadę z Adavale i zrobię karierę w wielkim mieście. Pytano wówczas prześmiewczo z jakiej dziedziny będzie ta kariera i cóż, poniekąd to rozumiem… nigdy nie byłam prymusem. Nie dlatego, że nie chciałam, po prostu lokalna szkoła była raczej kiepska, a jedyni dobrzy uczniowie pochodzili z rodzin, które było stać na dodatkowe korepetycje, bądź w których rodzice byli na tyle mądrzy, by pomagać w nauce swoim dzieciom. U mnie nie było mowy ani o jednym, ani o drugim, bo chociaż rodziców mam cudownych, to są oni jednocześnie niezwykle prostymi ludźmi.
Mając lat szesnaście strzeliłam sobie sama w kolano. Wtedy go poznałam… popularnego chłopaka, chociaż wciąż poruszamy się w popularności wyrażanej tym, ile hektarów ma twoja rodzina. Był jednak lubiany, w naszej wiosce jego nazwisko całkiem się liczyło, a ja wpadłam mu w oko tylko ze względu na całkiem ładną buźkę. Czy on sam mi się podobał? Wtedy się nad tym nie zastanawiałam. Byłam młoda, głupia, chciałam spróbować tej słynnej miłości, nie wiedząc, że wdepnę w bagno, z którego już nie wyjdę. Był moim pierwszym chłopakiem, trochę jak pętla dookoła szyi, bo nagle, nie wiedzieć kiedy całe Adavale już przepowiadało datę naszego ślubu i liczbę dzieci. Chodziliśmy razem na niedzielne msze, w piątki jadał u mnie obiad, w soboty ja u niego… podążałem za nim przez lata, bo presja otoczenia była za duża by się z tego wyrwać. Na próżno mówić tu jednak o większych uczuciach, czy chociaż jakiejkolwiek satysfakcji. Nie czułam motylków podczas pocałunku, ani innych około związkowych atrakcji, z którymi podobno mieliśmy czekać do ślubu. Wmawiałam sobie jednak, że takie jest życie i wielkie namiętności, jak i uniesienia dotyczą jedynie produkcji firmowych. Poza tym powtarzano mi, że mam nie kręcić nosem, bo po wiosce krążą plotki o moim kiepskim zdrowiu i jeszcze zostanę rzucona dla jakiejś bardziej krzepkiej panny. Człowiek jest tak głupim stworzeniem, że nawet tkwiąc w przykrym związku, przeraża go wizja bycia porzuconą, a przynajmniej ja tak miałam.
Klęknął przede mną gdy miałam dwadzieścia dwa lata, a pierścionek po jego matce byłby luźny nawet, gdybym założyła go na duży palec u stopy. Całe moje ciało zdawało się krzyczeć głośne NIE, gdy z moich ust wyszło niepewne tak. Cała rodzina patrzyła na nas z oddali, poczułam się zdradzona, zapędzona w kozi róg, a jeśli wcześniej nasz związek był niesatysfakcjonujący, to po zaręczynach miało być tylko gorzej. Przeciągałam przygotowania do ślubu tak długo, jak tylko się dało, tłumacząc to kursem na który się zapisałam, bo na studia nie miałam pieniędzy. Pewnego dnia jednak coś we mnie pękło… chyba wtedy, gdy patrzyłam na niego kręcącego się w obrzydliwych, luźnych bokserkach w paskudną kratę i zrozumiałam, że tak będzie już zawsze.
Owszem… długo się do tego zbierałam, ale oddałam mu pierścionek, tłumacząc, że go nie kocham. Wyzwał mnie, wyśmiał, krzyczał, że wrócę z podkulonym ogonem i faktycznie wówczas tego bałam się najbardziej. Nachodził moją rodzinę i w całym Adavale nie było nikogo, kto nie patrzył na mnie spod byka. Nie mogłam tam zostać. Rodzice z początku nie byli zadowoleni, ale w którymś momencie chyba dotarło do nich, że nie tylko oni stracili potencjalnego zięcia. Plan by wyjechać do Cairns był szalony, a jednocześnie gdy tylko narodził się w mojej głowie, z miejsca wymazał wszystkie nieprzyjemności związane z zerwanymi zaręczynami. Nie było nas jednak stać na to, bym pojechała tam tak po prostu, ale na szczęście rodzina od strony mamy mieszkała w tamtych okolicach, dokładniej mówiąc moja starsza kuzynka. Trochę postawiłam ją pod ścianą, chociaż lubię wierzyć, że wcale tak nie było. W każdym razie nie miałam wielkiego planu, ale za to niepohamowany zapał. Obiecałam wysyłać rodzicom co miesiąc pieniądze, bo będąc w Adavale od czasu wypadku ojca zawsze ich wspierałam finansowo - innego wyboru nie miałam, z powodu leczenia, którego koszt był ogromny, byliśmy cholernie zadłużeni. Kuzynka pozwoliła mi zatrzymać się u siebie, pomagała znaleźć pracę, a jeśli chodzi o mnie, to cóż… zakochałam się w miejskim życiu od pierwszej sekundy, w której zdezelowany autokar przekroczył granicę, gdzie stała dumnie tablica z obiecującym napisem “Witamy Cairns”.
W prawdzie nie mogłam zamieszkać w wielkim mieście, ale samo Lorne Bay przy tym, z którego pochodziłam, to już niezwykle barwne miejsce. Przede wszystkim morze to coś, czego wcześniej niedane było mi oglądać. Moja kuzynka posiadała mały domek, który mi użyczyła, bym miała gdzie mieszkać, ona też pomogła mi znaleźć pracę, chociaż sama zajęta była własnym rozwodem. Próbowałam ją wspierać, ale nie potrafiłam też powiedzieć złego słowa o jej mężu, którego szczerze uwielbiałam. Dzięki ich dwójce tak naprawdę zadomowiłam się w Lorne Bay, odnajdując tu swoje miejsce i nie tylko miejsce... poznałam Jonathana, kardiochirurga, który dosłownie podbił moje serce. Szkoda tylko, że jednocześnie jest odpowiedzialny za diagnozę, zgodnie z którą marne są szanse na to, że długo pożyję. Całe życie wierzyłam, że te moje kiepskie zdrowie, to tylko "kwestia urody"... kompletnie nie przejmowałam się zasłabnięciami, a lekarzy, co tu dużo mówić - miałam za parszywych zdzierców, których lepiej unikać. Samego Jonathana też długo nienawidziłam z tego względu. Mimo to, ze względu na niego zdecydowałam się podjąć leczenie, chociaż przy tym... na próżno mówić o wielkim zaangażowaniu z mojej strony. Chyba po prostu wolę udawać, że wszystko jest w porządku.

Ciekawostki:
- Urodziła się w maleńkim miasteczku i spędziła tam praktycznie całe swoje życie, jednak od zawsze marzyła o wyjechaniu do wielkiego miasta,
- W rodzinnym Adavale miała narzeczonego, z którym była od 16 roku życia. Nie było tam miłości, raczej przykry brak lepszych perspektyw i presja otoczenia,
- W Lorne Bay pomieszkuje w domku należącym do jej kuzynki, dzięki niej zaczęła też pracę w kancelarii w Cairn, ale jej sytuacja finansowa nie jest najlepsza, bo musi wysyłać dużą część wypłaty rodzinie,
- Bardzo chciałaby znać się na modzie, bo ta ją fascynuje, ale niestety różnie z tym u niej bywa. Raz uda jej się trafić w trendy, a innym razem... no poleci za bardzo,
- Jest zafascynowana Cairns i tamtejszym stylem życia, ale trochę za dużo informacji czerpie z obejrzanych przez siebie filmów, przez co czasem popełnia gafy,
- Przez swój długotrwały i pozbawiony jakichkolwiek głębszych emocji związek, jest trochę spragniona romantycznych uniesień, ale udaje, że jest inaczej,
- Śmieciowe żarcie to jej styl. Uwielbia te wszystkie hamburgery, pizze, frytki, precle, chińszczyznę na wynos i inne tego typu cuda, których w Adavale brakowało,
- Jej kondycja fizyczna praktycznie nie istnieje. Życie fit nie jest dla niej, o wiele lepiej odnajduje się w roli śpiocha nie lubiącego wcześnie wstawać,
- Bardzo pozytywna z niej osoba, może nawet nazbyt lekceważąco i beztrosko podchodzi do ważnych kwestii, ale zwykle stara się szukać pozytywów,
- W Adavale wszelkie choroby były leczone domowymi sposobami, więc Mari nieszczególnie ufa i też chyba zwyczajnie nie przepada za lekarzami,
-Jest dobrym majsterkowiczem, potrafi wiele sama naprawić i chyba przez to zdecydowanie woli potrudzić się w pojedynkę, niż poprosić o pomoc,
- Ma prawo jazdy, ale jest fatalnym kierowcą, zbyt brawurowym, bo nie przywykła do prowadzenia po mieście. Planuje zakupić sobie jakiś używany samochód,
- Od dziecka była słabego zdrowia, bardzo często robiło jej się słabo i dostawała krwotoków z nosa, bądź silnych migren. W Adavale mówili po prostu, że taka jej uroda.
- Tak naprawdę ma wrodzoną wadę serca, niebezpieczną i wymagającą leczenia, ale... trochę późno zgodziła się na badania i teraz rokowania nie są najlepsze.
- Ma wadę wzroku, przez co na codzień nosi okulary, a jako, że od lat nie zmienia oprawek, te nie należą do najładniejszych.

Marianne "Mari" Chambers
16.02.1995
Adavale, Queensland
Asystentka Benjamina Hargrove
WINSTON & STRAWN
Sapphire River
Panna, heteroseksualna
Środek transportu
Tylko komunikacja miejska i na nogach, bo na taksówki szkoda pieniędzy.

Związek ze społecznością Aborygenów
Podobno w jej rodzinie są jakieś powiązania, ale z tutejszymi raczej się nie zna.

Najczęściej spotkasz mnie w:
W pracy, we wszystkich miejscach, gdzie podają jedzenie, najlepiej niezdrowe, no, ale ostatnio głównie w szpitalu, z powodu na chorobę.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Któregoś z Wainwrightów lub Benjamina Hargrove

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak. Tylko bez zabijania i trwałego uszkadzania.
Marianne Chambers
Zoey Deutch
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany