pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
Stał przed lustrem i oglądał się w nim, myśląc o tym, jak kiedyś przyjaciel powiedział mu, że ma dad bod. Może nie był jakoś wybitnie umięśniony i nie posiadał wyeksponowanego sześciopaka, jak jego inny przyjaciel Hyde, ale chyba nie było jeszcze aż tak źle? Zakrył brzuch, klepnął się w niego, jakby chciał dodać sobie otuchy i wyruszył do klubu nocnego. Ostatnio bardzo rzadko gdzieś wychodził i to w dodatku sam, więc wyglądało na to, że stanie się coś niecodziennego. Robert był w zasadzie bardzo otwarty na innych ludzi, więc po tak długim czasie zaszycia się w domu, miał ochotę odrobinę zaszaleć. Do Shadow było stosunkowo niedaleko, więc pojechał tam rowerem. Wyglądał zwyczajnie - jeansy, czarna koszulka z nadrukiem, sportowe obuwie i brązowa, skórzana kurtka. Czarne loczki układała się w malutkie gniazdka na jego głowie, a lekki uśmiech nie schodził mu z twarzy. Swój pojazd przypiął do stanowiska dla rowerów w bocznej uliczce, po czym wszedł do lokalu i od razu skierował się do baru, aby na wstępie coś sobie zamówić. Piwo było całkiem bezpiecznym wyborem, szczególnie że całkowicie wyleciało mu z głowy co to jest brzuch piwny i że po płynnym złocie trzeba dosyć często korzystać z toalety. Kto myśli o takich rzeczach przed wypiciem? Chyba nikt, a na pewno nie on.
Oparł się plecami o bar i przytknął butelkę do ust, by wziąć kilka łyków trunku. Jednocześnie obserwował chwilę salę, orientując się w tym, kto akurat jest w środku. Było stosunkowo wcześnie, więc po wnętrzu nie kręciło się zbyt wielu ludzi. Większość pojawi się pewnie za godzinę do dwóch. DJ chyba dopiero się rozgrzewał, z resztą podobnie jak Robert.
Może nic się specjalnie nie działo, ale ani trochę mu to nie przeszkadzało. Sama świadomość, że jest w tym miejscu i robi coś, zamiast siedzieć w domu, sprawiała że czuł się wystarczająco dobrze. Poza tym miał na uwadze to, że wszystko się może zdarzyć, co jeszcze bardziej go porywało. Upił kolejny łyk piwa, po czym uznał, że chyba czas przenieść się do jednego z mniejszych stolików. Odbił się więc od lady, dosyć nagle, i zamiast dostać się na druga stronę sali, to wpadł z impetem na faceta, który chyba właśnie wyszedł z toalety, bo Robert mógłby przysiąc, że przed ułamkiem sekundy go tutaj na pewno nie było. Ponadto nieznajomy niósł szklankę z piwem, której zawartość podczas uderzenie wylała się częściowo na samego Roberta i częściowo na podłogę. Szklanka wymsknęła mu się z dłoni i z hukiem uderzyła o ziemię, by finalnie się rozbić.
Patrz jak łazisz, pokrako — warknął nieznajomy, wielki chłop, owłosiony, z łapskami jak bochny chleba i twarzą buldoga. Uniósł dłoń, wskazał na zbitą szklankę, a potem na barmana — Chyba musisz mi postawić piwo, co? A może wszystkim nam postawisz, w końcu moi koledzy musieli patrzeć na to wszystko. A może i to posprzątasz, co? — mówił niskim głosem, trochę niewyraźnie. Okazało się, że za nim stało jeszcze dwóch innych mężczyzn, trochę mniejszych, ale widać było że tworzą stado wściekłych wilków, a przemawiał właśnie alfa.
Ja? Przepraszam. Znaczy, nie chciałem. To wypadek — mówił Robert, nie bardzo wiedząc jak się zachować.

Inej Marlowe
niesamowity odkrywca
Lama
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#29

Można powiedzieć, że Inej Marlowe należała do tego typu ludzi, którzy nie koniecznie chcieli wyciągać pomocną dłoń do drugiej osoby. W sumie to częściej ona komuś te dłonie ucinała. W profesji, którą trudniła się blondynka, nie było miejsca na empatie. Musiała być jak maszyna, wykonywać polecenia i nie zastanawiać się nad tym co czuje jej ofiara. Całe szczęście Inej nie działała tak jak większość ludzi, a jej wachlarz uczuć był naprawdę bardzo mały. Nie wiedziała jak szczerze okazać komuś współczucie, nie potrafiła tego zrobić. Umiała udawać, wiedziała jak robią to ludzie, obserwowała ich i wyciągała wnioski z ich zachować, które później starała się odzwierciedlić w swoim funkcjonowaniu. Nie było to jednak nigdy szczere. Nawet duża część jej uśmiechu czy miłych słów, byłą po prostu podbicie tego co widziała w codziennym zachowaniu innych osób, które spotykała na ulicy. Co prawda w niektórych przypadkach starała się wykrzesać z siebie jakieś pozytywne, prawdziwe emocje. Czasem się to udawało, ale zazwyczaj ponosiła na tym polu klęskę. O wiele łatwiej przychodziło jej po prostu interesowanie się jakąś osobą, która była bardzo nietypowa. Niektóre osobniki ją po prostu fascynowały i chciała się do nich zbliżyć żeby poznać ich historię i być może wynieść coś z tej relacji.
Dzisiaj jednak nie trafiła na nikogo takiego, przynajmniej tak jej się wydawało do momentu, aż usłyszała jakieś krzyki. Nigdy nie bawiła się w rycerza na białym koniu, bo takie sprawy jej nie interesowały. Nie chciała marnować swoich sił na jakiś randomowych ludzi. Teraz jednak coś ją tknęło i poszła z ciekawości zobaczyć co tam się dzieje. Przyglądała się przez chwilę całej scence przy męskiej toalecie i lekko pokręciła głową. – Panowie – wtrąciła się w końcu – nie wiem czy w barze pomieścimy aż tak wysoki poziom testosteronu – zaczęła wpakowując się w sam środek akcji. Najwyżej komuś przyjebie. – Może będzie lepiej jak wszyscy się rozejdziemy w swoje strony? – Zapytała nawet dość grzecznie, żeby niepotrzebnie nie eskalować konfliktu, który chyba był jednak nie unikniony, bo facet, do którego się odezwała prychnął na nią i wypowiedział kilka słów, które nie wypada powiedzieć dżentelmenowi do damy. – Szkoda, naprawdę... szkoda – westchnęła i wywróciła oczamy, a później złapała typa za nadgasrek i wykręciła mu rękę mocno naciskając jego przedramie, dzięki czemu dało się usłyszeć odgłos łamanej kości i głośne przeklęcie mężczyzny. Po chwili Inej go puściła i spojrzała na resztę jego kolegów, którzy postanowili zabrać ziomeczka z baru. – Powinnam zostać nauczycielką, bo chyba całkiem nieźle idzie mi nauczanie ludzi kultury, nie sądzisz? – Zapytała tym razem odwracając się w stronę mężczyzny, który uniknął oberwania. – W porządku? – Może był wrażliwy, czy coś!

Robert Brown
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
Robert był za to otwarty, pomocny i uczynny. Naprawdę interesowały go uczucia innych, tym bardziej ciężko mu było w sytuacjach nieprzyjemnych, kiedy ktoś wyraźnie miał z nim jakiś problem, jak teraz. Przecież nie zrobił tego specjalnie i nawet przeprosił. jak widać nic to nie dało. Prawdopodobnie te typki po prostu szukały zaczepki, a on akurat frajersko znalazł się im na drodze w nieodpowiednim czasie.
Jak widać nie pisane mu było jednak zarobić dziś w zęby, co prawdopodobnie ostatecznie by się wydarzyło. Ktoś postanowił mu pomóc i to nie byle kto. Nie chodziło tylko o samą postać, która wtrąciła się w sprzeczkę, a kobieta była bardzo ładna i zgrabna. Chodziło raczej o to, w jakim stylu to zrobiła.
Robert patrzył wręcz zafascynowany na to, jak ta niepozorna blondyna ot tak łamie kilka razy większemu od siebie facetowi rękę. Oczy mu błyszczały z podziwu i chociaż wzdrygnął się lekko na odgłos łamanej kości, bo nie było to wcale najprzyjemniejsze, to dalej był zachwycony tym pokazem. Typki wyprowadziły swojego przywódcę, piszczącego jak mała dziewczynka, z klubu i pewnie minie trochę czasu, zanim w ogóle postanowią się tu pokazać.
Patrzył na nią, jak zaczarowany, nawet zapominając że całą kurtkę ma w piwie. Po jej słowach pokiwał głową, po czym nią pokręcił i powiedział: — Tak.
W zasadzie nie do końca było wiadomo o co mu w sumie chodzi i na które pytanie odpowiada. z resztą można było to puścić mimo uszu, bo zaraz zmienił temat:
To było niesamowite. Wow. Jak się tego nauczyłaś? — spytał z zapałem ciekawskiego dziecka. Sięgnął po serwetki i zaczął wycierać piwo, które już i tak wsiąknęła w materiał jego kurtki, nie spuszczając jednak wzrok z Inej. Kiwnął barmanowi niedbale, gdy ten zapytał czy chce jeszcze piwa. — Może też się czegoś napijesz? Ja stawiam — dodał, co oczywiście miało być podziękowaniem. Ktoś z personelu przeprosił ich na moment, aby posprzątać rozbitą szklankę i rozlane po podłodze piwo.
Nie pamiętał czy był kiedykolwiek świadkiem takiej sceny. Jasne, bywał przy bójkach, sam czasami oberwał, ale nigdy jeszcze nie widział tego, co miało tu przed chwilą miejsce, no chyba że w filmach.

Inej Marlowe
niesamowity odkrywca
Lama
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Jestem drobną blondynką w świecie rządzonym przez mężczyzn, muszę umieć o siebie zadbać - powiedziała uśmiechając się do mężczyzny, bo trochę połechtał jej ego tym, że docenił jej talent do bójki. Mało kto tak robił! Normalnie, aż by się zarumieniła! - Chodziłam na kurs samoobrony. Chociaż nie pomyślałabym, że Tobie też się przyda - bo jednak z facetami to było jakoś tak... inaczej. Nie spotkała jeszcze mężczyzny, który chciałby się przyznać do tego, że nie potrafiłby się sam obronić. Najwyraźniej obracała się w złym towarzystwie. Czy kogoś mogło to zdziwić? Absolutnie nie. - Mogę Cię kiedyś nauczyć jakiś przydatnych ruchów - zwróciła się do niego z uśmiechem, bo to nic wielkiego! Lubiła się bić, więc na luzie mogła mu co nieco pokazać. Przy okazji zrobiłaby dobry uczynek, a nie ma się co oszukiwać, za wiele ich na swojej liście nie miała. Do nieba z tym nie pójdzie, bo aż wstyd.
- W sumie, skoro stawiasz to dlaczego nie - darmowe picie? No głupio byłoby nie skorzystać, chociaż akurat Marlowe hajsem nie musiała się martwić. Miała wystarczająco dużo, żeby wykupić cały ten bar, ale nie będzie się tym chwalić. Nie było sensu. - Masz na pieńku z tymi facetami? Czy przyczepili się do Ciebie dla zasady? - Zapytała, gdy stanęli przed barem i blondynka zaczęła się zastanawiać nad tym czego, by się napiła, aż w końcu postawiła na zwykłe, ciemne piwo. - Jestem Inej, jeżeli chcesz poznać imię swojego wybawcy - a jak nie chciał to już po ptakach. Mówi się trudno! Blondynka tak czy inaczej wyciągnęła rękę w jego stronę, bo może i była pojebaną zabójczynią, ale miała trochę dobrych manier.

Robert Brown
towarzyska meduza
catlady#7921
pisarz horrorów, pan loczek — sieje zamęt i chaos
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Artystyczna dusza, fan sportów ekstremalnych i dobrego jedzenia. Przyjazny, otwarty na innych i uczynny. Próbuje poskładać złamane serce.
Świat rządzony przez mężczyzn - musiał przyznać jej rację, chociaż niechętnie, przynajmniej kiedy patrzył na takich facetów, którzy go przed chwilą zaczepili. Ci agresywni, nabuzowani i szukający zaczepki byli najgorsi, a było takich stosunkowo sporo. Brown należał chyba do mniejszości, przynajmniej w takich miejscach. Podobni do niego faceci raczej spędzali wolne wieczory w zaciszu domowym lub na spotkaniach przeróżnych kółek zainteresowań. On jednak był ciekawy wszystkiego po trochu. Szukał wręcz sytuacji ekstremalnych, takich które dałyby mu natchnienie na zapełnianie kolejnych pustych stronnic, z których być może kiedyś powstanie świetna powieść. Ostatnie książki wydał właśnie w podobny sposób i cieszyły się nawet niezłym uznaniem… Przynajmniej wśród ludzi, którzy w ogóle jeszcze czytali książki - tamtych umięśnionych panów raczej to nie dotyczyło.
Zaśmiał się trochę niezręcznie i pokiwał głową - należało mu się. — Tak, chyba masz rację. Nie jestem najlepszy w to bijatyckie coś — mruknął, mrużąc lekko oczy. No żeby on się nie potrafił porządnie wypowiedzieć, to musiało być coś. — Naprawdę? Chciałabyś? Ja, no wiesz… Chętnie — wzruszył ramionami, jakby to jednak nie była taka wielka rzecz. Tak naprawdę ucieszył się jak dziecko, ale postanowił nie zacząć skakać w miejscu jak małe dziecko, bo to byłby dopiero obciach. A już najadł się dziś dosyć wstydu. Nie miał zielonego pojęcia z kim tak naprawdę ma do czynienia i pewnie gdyby Inej powiedziała mu to wprost, to i tak by nie uwierzył. Być może coś by go tknęło, gdyby udowodniłaby mu to, pokazując na co ją wstać tuż przed jego oczami. A może i wtedy doszukiwałby się ukrytej kamery i sztucznej krwi? Kto wie.
Uśmiechnął się, gdy zgodziła się z nim napić. Mógł to spokojnie podpiąć pod listę swoich sukcesów. — Z nimi? Nie, pierwszy raz na oczy ich widzę. Chyba tak już mają — odparł dosyć lekko, jakby prawie zapomniał, że kilku napakowanych typków właśnie chciało go zmieść z powierzchni ziemi.
Piwo zostało zamówione, a para usiadła przy barze. — Robert albo Robby… Ten w opałach.
Uścisnął dłoń kobiety, zastanawiając się skąd ta cała para w tych delikatnych dłoniach. — Często można cię tu spotkać? — spytał po chwili z wyraźnym zaciekawieniem.

Inej Marlowe
niesamowity odkrywca
Lama
ODPOWIEDZ