(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Oplatał go marazm. Zaciskał swe ostre pazury na jego gardle, sardonicznym głosem podszeptując mu słowa, których słyszeć nie chciał. Wychodząc o świcie z domu powtarzał sobie przykazania z kółka AA, na które uczęszczał co wtorek; twoja słabość, twoje przekleństwo. Był silny. Alkoholu w ustach nie miał już od niemalże dwóch tygodni, dokładnie dwunastu dni, kurwa, tak trzeźwy nie był od wielu lat. Duma rozjaśniała ciemne chmury gromadzące się w myślach; nie miał już praktycznie żadnego powodu, by pić. Ba, jego życie zdawało się w końcu normalne, skoro to jakimś cudem dał radę stawić pewnym faktom czoła. A mimo to, nie wiedząc jak do tego doszło, pijanym krokiem wtargnął do Shadow. Kiedy dochodziło do wyboru baru stawiał raczej na Moonlight czy Rudd’s Pub, bo po prostu łatwiej było tam dotrzeć. Kiedy jest się jednak wprawionym w fachu pijaczyną, ograniczenia nie istnieją — takim więc oto sposobem, mimo poplamionej koszuli i włosów w nieładzie, znalazł się Shadow. Wszyscy go już znali. Wszyscy pozwalali na to, by zapijał się na śmierć. Zawsze płacił, zawsze dodawał wysokie napiwki. Na coś zdawał się ten wielki rodzinny majątek, jaki odziedziczył w spadku. Zasalutował więc bramkarzowi z uśmiechem, po czym wtargnął do przepełnionego zaduchem budynku.
Wódka. Cała butelka, na początek — rzucił do barmana, którego twarz zdawała się mu znajoma, ale nie miało to przecież znaczenia — skoro znali go wszyscy, i on znał wszystkich. Nawet jeśli nie pamiętał, jeśli imiona plątały się ze sobą a twarze przybierały dziwne formy. Usiadł na hokerze i oparł głowę na dłoniach, usiłując przypomnieć sobie, jak się tu kurwa znalazł. Czemu zaczął pić w pracy? Co się takiego odjebało, że musiał powrócić do swego romansu z alkoholem? Wiedział, że powinien wrócić do domu, jeszcze teraz, kiedy w miarę nad sobą panował, ale nie miał w sobie dość siły. — Jeśli schleję się tak, że zasnę na tym pieprzonym blacie, to zadzwonisz pod jeden numer, dobra? Ale tylko jeśli będzie kurewsko źle — zwrócił się do swego nieznajomego przyjaciela barmana, poszukując w kieszeniach telefonu, by podać mu odpowiedni numer.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#9

W życiu nie pomyślałby, że jeszcze kiedyś spotka na swojej drodze tego człowieka. A już na pewno nie w tych okolicznościach.
To miała być typowa zmiana - śmieszki z klientami przeplatane wysłuchaniem paru podchmielonych jegomości. Sam tryskał humorem, bo wreszcie, po paru latach spędzonych na ignorowaniu faktu, że jego życie zmierza donikąd, dzięki przypadkowi, znowu zajarał się muzyką i grą na gitarze. Jego życie dalej w zasadzie toczyło się wokół Shadow, dymów ze współlokatorką i jednorazówek z tindera, ale ten dodatkowy element sprawiał mu czystą frajdę, taką jakiej nie odczuwał już od bardzo dawna.
Akurat flirtował w najlepsze z jedną z klientek, kiedy do lokalu praktycznie wtoczył się jakiś facet. Początkowo Luke nie zwrócił na niego uwagi, ot kolejny pijak, który zapewnie imprezę skończy gdzieś pod stołem. Nic wymagającego szczególnej uwagi. Jednak kiedy przechodząc obok Winfielda facet rzucił w jego kierunku zamówienie, Luke machinalnie spojrzał na niego i zamarł. Poczuł wzbierającą falę mdłości. Był niemal pewien, że znał ten twarz i z miejsca, instynktownie, powiązał ją z najgorszym okresem w swoim życiu. Nie miał zbyt wielu wyraźnych wspomnień z tego okresu, jako że sam miał wtedy vibe kupy gówna. Po chwili się ruszył i postawił przed klientem upragnioną butelkę wódki.
- Jasne - odparł krótko czekając, aż ów gość wygrzebie poszukiwany numer. Coś czuł, że dzisiaj pozna nowy poziom kurewsko złego stanu. Ale jeśli miał robić za coś w rodzaju przyzwoitki dla tego gorącego romansu jegomościa i butelki wódki, spoko. Dopóki klient robił kolejne zamówienia i istniało przypuszczenie, że jest wypłacalny, to mieli mieć w dupie w jakim skończy stanie. Taka polityka firmy. Cały czas bacznie przyglądał się jego twarzy, aż w końcu zagadał, bo inaczej chyba nie byłby sobą - Sporo tych złych wyborów zdarzyło się po drodze, co? Doktorze? - dodał po chwili, żeby obadać reakcję znajomego-nieznajomego. Może to jednak jemu się pojebało? Czasami ciężko było odróżnić jednego stałego (czytaj: stale zalanego) klienta od drugiego.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Prawda skryła się w czeluściach świadomości i pod żadnym pozorem nie chciała się mu objawić. Jakby ktoś na kilka godzin go wyłączył, może przypadkiem, uruchamiając nieodpowiednią dźwignię — rano przecież jeszcze rozbrzmiewało w nim szczęście i spokój, a teraz proszę tylko na siebie spojrzeć, Otthelo, ty obrzydliwy pijaku. Jak zwykle jednak, co zdążył na przestrzeni lat wyćwiczyć nieomal z gracją, odsuwał od siebie wszelką pogardę dla własnych poczynań. Skoro już był wstawiony, nic na to poradzić nie mógł, trudno, koniec tematu. A jednak z jakiegoś powodu w trzewiach zaplatały się same supły, a nieznośny rytm skamieniałego serca groźnie oznajmiał mu, że coś się dziś zjebało. Nieodwracalnie. Wyciągając z portfela pogięty banknot o nazbyt dużym nominale, jak na tego rodzaju wódkę, powtarzał sobie jednak, że skoro nie pamięta, to nawet lepiej. Gdyby bowiem uderzyło w niego źródło tejże rozpaczy, na pewno alkohol by go dziś zabił.
Kurwa, ja pierdole — zamruczał gniewnie, gdy tylko dotarł do niego sens zesłanej pod jego adresem uwagi. Wbił w barmana zaciekawione spojrzenie, usiłując przypomnieć sobie, skąd się znają. W myślach nic jednak, pustka, a więc pozostawało mu tylko westchnąć tragicznie i przesunąć w czasie rozmowę, której odbywać nie chciał. Sunąc palcem po ekranie telefonu odnalazł w końcu interesujący go numer, podał więc urządzenie barmanowi i oczekując, aż ten zapisze gdzieś odpowiedni ciąg cyferek, wlał w siebie pierwszą dawkę najcudowniejszego istniejącego leku. — Ile ci muszę zapłacić, żebyś nie donosił na mnie dyrekcji? — spytał, gdy tylko telefon powrócił w jego dłonie, a on już bez jakiegokolwiek skrępowania musiał szczerze rozmówić się ze swoim pacjentem, którego, mimo wszystko, nie rozpoznawał jeszcze. Znów więc łyk wódki, dzięki której nieco złagodniał, skupiając się na tym, że tak naprawdę nic go nie obchodzi. — Chociaż nie przypominam sobie, żebym miał pacjenta barmana — podzielił się z nim najnowszą obserwacją, którą z trudem podesłał mu pijany umysł. Była to jednak całkiem mądra konkluzja — gdyby któryś z jego obecnych podopiecznych pracował w barze lub klubie, do którego zwykł chodzić, musiałby z pijaństwa zrezygnować. A więc nie, tajemniczy barman nie należał do grona tych, którzy w minionym czasie infekowali jego duszę własnymi smutkami.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke cierpliwie czekał, aż facet wskaże mu odpowiedni numer, w międzyczasie uważnie mu się przyglądając. Sama ta prośba o telefon do przyjaciela wskazywała na fakt, że nie raz już zdarzały mu się takie akcje i typ dobrze wiedział co robi. Winfield pomyślał, że gdyby facet był jakieś 20 lat młodszy, to pewnie przybiłby mu piątkę i życzył dobrej zabawy. Jednak widok starszych nawalonych typów wzbudzał natomiast pewną żałość, bo z jego obserwacji z dobrą zabawą ten stan nie miał wtedy wiele wspólnego. Tak to już się utarło w społeczeństwie, że młodszym alkusom więcej się wybacza, bo przecież są młodzi i chcą się tylko wyszumieć, nawet jeśli alkohol to dla nich nieodłączny element każdego dnia, bez którego nie potrafią normalnie funkcjonować.
W końcu zapisał podany numer na swoim telefonie, tak żeby mieć do niego szybki dostęp, ale i usunąć zaraz po tym jak okaże się już zbędny. Trochę obruszył się słysząc pytanie psychiatry zakładające z góry, że byłby w stanie na kogoś donosić. Jasne, Winfield lubił łatwy hajs za który nie trzeba się narobić, więc w zasadzie mógł rzucić sobie dowolną kwotę i elo. Ale z drugiej strony taki szantaż wydał mu się jednak wyjątkowo niski, nawet jak na jego i tak już wątpliwe standardy moralne.
- Po prostu zapłać za tę wódę i co tam dalej zamówisz, zostaw napiwek, a ja zapomnę o tym, że tu byłeś, zaraz po tym jak wyjdziesz. Albo Cię wyniosą - dodał po chwili, bo ten wieczór różnie mógł się skończyć. Cały czas czuł na sobie wzrok rozmówcy i w jego oczach niemal widział zachodzące w jego głowie procesy myślowe. Postanowił więc podpowiedzieć lekarzowi  - Nie byłem wtedy barmanem. Właściwie to nawet ciężko mnie nazwać Twoim pacjentem. Widzieliśmy się raz, moje rodzeństwo przyprowadziło Cię do mnie na wizytę domową. To było jakieś 4-5 lat temu - zerknął na niego próbując odgadnąć, czy psychiatra zaczyna kojarzyć tę sytuację, chociaż miał świadomość że miało to miejsce parę lat temu - Kazałem Ci wypierdalać jakieś 50 razy podczas godzinnej rozmowy - dodał licząc, że to ostatecznie naprowadzi lekarza na tego krnąbrnego i opornego na pomoc dzieciaka sprzed paru lat.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Rozsądek nakazywał mu zachować czujność, spisać swego rodzaju umowę na barowej serwetce, wręczyć barmanowi wszelkie banknoty, które przy sobie posiadał i co ważniejsze, po prostu wyjść. Wrócić na skąpane nocnym upałem ulice, doczołgać się do innego baru i tam, upewniwszy się, że nikt go nie rozpoznaje, kontynuować swą libację. Tyle że Othello był w gruncie rzeczy człowiekiem leniwym, jak i nieczułym na jakiekolwiek kryzysy. Niby swoją pracę lubił, ale umówmy się, wcale by za nią nie tęsknił. — Dobra, powiedzmy, że ci ufam — odparł obojętnie, choć wciąż jednak uważnie śledząc go wzrokiem. Wręczył mu też ostatecznie odpowiedni banknot, idealny na porządny początek, a potem skupił się już wyłącznie na swojej najlepszej przyjaciółce, wódce. — Musisz mi dać trochę czasu, jestem chyba zbyt pijany na takie wspominki. Co się działo na świecie pięć lat temu? — jeśli miał sobie przypomnieć tamtą konkretną terapię, musiał się jakoś w tamtych czasach nagle odnaleźć. Zamroczony umysł niestety tak wszystko ze sobą mieszał, że Theo nie był nawet pewien, czy omleta ze szparagami jadł tydzień temu na śniadanie, czy jednak dziesięć lat temu, ale hej, odkrycie prawdy (na temat barmana, nie śniadania) zdawało się mu wielce pasjonującym zadaniem! Upił łyk alkoholu i zmarszczył czoło, gdy usiłował sobie odpowiednio wkomponować jego twarz w swoją przeszłość. — Nie bierz tego do siebie, pewnie nawet podczas naszego spotkania byłem pijany — rzekł uprzejmie, bo jednak w tego typu sytuacjach robiło się bardzo niekomfortowo i żenująco, skoro to jedna tylko strona pamiętała dobrze minione zdarzenia. Może gdyby Lounsbury nie był tak bardzo pochłonięty własnym smutkiem lepiej wspominałby swoich pacjentów, ale za późno już dla niego było na jakiekolwiek zmiany. Przynajmniej szczerze tego wszystkiego żałował. — Wkurwiłem ci czymś, co powiedziałem, czy po prostu nie chciałeś tej rozmowy od samego początku? — spytał zaintrygowany, a w oczach jego zapłonęła nieprzyzwoita radość. Spodziewał się przykrego wieczoru wspartego o samotność, a tymczasem zyskał szansę na pasjonującą, wielce ważną dyskusję. — Pomogłem ci chociaż jakoś? — spytał z nadzieją w głosie, bo jednak byłoby to jakimś promieniem światła w tymże jego przykrym, ciemnym świecie. Naturalnie wiedział już, jaka będzie odpowiedź, ale krążący w krwi alkohol decydował za niego w kwestii tego, co wypada powiedzieć. A umówmy się, pijani ludzie żadnych oporów przed niczym raczej nie mają.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke wywrócił oczami słysząc deklarację zaufania. Stan faceta wskazywał na to, że za chwilę ponownie spyta go kim jest i ile musi mu posmarować. Nie byłaby to taka znowu zła opcja, bo barman pewnie znowu wyjechałby tekstem o rzuceniu banknotem, który następnie dyskretnie schowałby do kieszeni. Tak samo zresztą jak zrobił to z tym, który właśnie otrzymał od Lounsbury'ego.
- Mam Ci przedstawić całą oś czasu wydarzeń z 2017 roku? - uniósł pytająco brew. W międzyczasie, kiedy Othello usilnie próbował sobie przypomnieć ich spotkanie, obsłużył dwóch kolejnych klientów, po czym wrócił do ulubionego rozmówcy tego wieczora. Nie lubił rozgrzebywać swojej przeszłości, bardzo rzadko wracał myślami do tamtych chwil. Postawił między przeszłością a teraźniejszością bardzo szczelny mur, co bardzo dobrze sprawdzało się jako obrona przed niewygodnymi faktami z tamtych czasów. Mimo wszystko stan psychiatry i ilość oparów unszących się w powietrzu sprawiał, że Luke miał wrażenie że następnego dnia sam nie będzie już pamiętał tej rozmowy. Dlatego z zaciekawieniem oparł się dłońmi o bar i postanowił zagrać w tę grę - Okej, podpowiem Ci trochę. Pięć lat temu byłeś u gościa, który po tym jak jego laska udławiła się własnymi rzygami po przedawkowaniu, sam zrobił sobie przymusowy odwyk i tak mu się spodobało siedzenie na chacie, że nie wychodził z niej przez kolejnych parę miesięcy - o tak podsumował swoje życie w tamtym czasie. Z perspektywy czasu łatwo było mu opowiadać o tym w ten nieco szyderczy sposób. Machnął ręką kiedy psychiatra stwierdził, że podczas ich spotkania pewnie był pijany - Nie pamiętam, bo sam miałem taki zjazd, że nawet jeśli byłeś napierdolony w trzy dupy, to tego nie odnotowałem - w zasadzie jedyne, co Luke dokładniej zapamiętał z tamtego spotkania, to swoją złość na rodzinę, która przyprowadziła do niego specjalistę i wyrzucane co chwilę wariacje słowa "wypierdalaj" - Nie chciałem tej rozmowy. Po prostu od zawsze nienawidzę psychiatrów i wszystkich tych waszych pochodnych zawodów, nic osobistego. Powiedz mi, jak to jest, że jak już dogrzebiecie się do jakiegoś shitu w życiu, to potem wszystko na to zrzucanie? Wiesz, coś w sylu "Nie umiesz doprawiać jajecznicy? Uuuu, to przez to, że matka na ciebie warknęła w drugiej klasie podstawówki" - spytał, używając najbardziej przejaskrawionego przykładu, jaki przyszedł mu do głowy. Zawsze go to intrygowało, a nigdy nie miał okazji by o to spytać - Wiesz, w końcu wyszedłem z chaty i to całkiem żywy, więc jeśli poczujesz się z tym lepiej, to możemy uznać, że tak, pomogłeś - wzruszył ramionami, choć sam tak naprawdę nie wiedział do końca co stało się tym impulsem do powrotu do świata żywych - Poczułeś się lepiej? - spytał po chwili, chociaż tym razem to on czuł, że to pytanie retoryczne, bo psychiatra i tak najprawdopodobniej miał to w dupie. Przynajmniej dzisiaj, w tym stanie.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Pamięć jego uparcie gnała do wspomnianego roku, usiłując uczepić się choćby jednego ważnego wspomnienia. W myślach pozostawała jednak pustka, niezwykle bolesna i gęsta niczym wieczorna mgła; być może tych pięć lat temu go po prostu nie było. — No, nie działo się wtedy przypadkiem coś ważnego? Zamachy? Wojny? Katastrofy? — czymże był ten przeklęty rok? I czemu Othello nic a nic na jego temat nie wiedział? Zanurzył więc umysł w wódce, mylnie obstawiając, że to ona odświeży mu pamięć. Dopiero jednak litość barmana sprawiła, że w Othello odezwało się echo przegranych dni. — O, o! Ten, Skywalker, ten, jak to było, Luke! — dumnie wykrzyczał, choć nie do końca był pewien, czy prawidłowo połączył ze sobą wszystkie kropki. Miał jednak nadzieję, że jego cel jest trafny, bo przecież biednemu barmanowi mogłoby się w obliczu podłej pomyłki zrobić bardzo przykro. — Pamiętam — powiedział nieco nazbyt radośnie (ale to wszystko wina alkoholu, należało mu ten nietakt wybaczyć) — pamiętam, bo pomyślałem wtedy, cholera, że sam muszę w końcu iść na odwyk — wyjawił, choć do tych słów wkradła się lekka rozpacz. Pięć lat. Pięć pieprzonych lat bez zmian. Upijając łyk wódki, jak zwykle, po raz kolejny obiecał sobie, że jeszcze tylko ta noc i potem przestanie, już nigdy więcej do tego nie wróci. — Faktycznie sporo wtedy krzyczałeś — stwierdził, gdy tamten dzień coraz silniej rozbudzał się w jego potarganej pamięci. — No bo to prawda, panie Skywalker, małe chwile z dzieciństwa zrujnują cię na zawsze — potwierdził z uśmiechem, kiwając przy tym głową. — Ale chyba tylko dlatego zostałem psychiatrą, chciałem się dowiedzieć co ze mną jest nie tak. I nadal nie wiem. Dlatego ufam już tylko wódce — wyznał szczerze, bo skoro nie był jego pacjentem, poznać mógł pełną prawdę. Poza tym Othello, jak wszyscy pozostali rasowi pijacy, pod wpływem alkoholu robił się niezwykle wylewny. Miał przy tym ostatnio tak wiele potwornych koszmarów na głowie, że musiał w końcu choć część z nich uwolnić. — Trochę żałuję, że widzieliśmy się tylko raz. Myślę, że mogłeś mi wtedy mocno pomóc — mruknął po chwili ciszy, wbrew oczekiwaniom Luke’a doceniając ten prosty i (być może) kłamliwy tekst. Nigdy nie pytał o to nikogo, a tak się przynajmniej mu zdawało. Wielu jego pacjentów wyszło z ciężkiej depresji, a niektórzy posyłali mu na święta kolorowe kartki, ale nikt nigdy nie przyznał otwarcie, że Othello dołożył się do realnych zmian. Może jednak chodziło o to, że sam w to wszystko nie wierzył. Że wciskał ludziom słowa pocieszenia, których nie potrafił przenieść na własne życie; słowa, przez które był obecnie najsmutniejszym człowiekiem na świecie.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke ściągnął brwi zastanawiając się przez moment nad wydarzeniami z felernego 2017 roku, jednak jego wspomnienia z tamtego okresu krążyły jedynie wokół czterech ścian swojego mieszkania i poczucia, że chce zdechnąć. Śmierć jego dziewczyny była dla niego takim wstrząsem, że od czasu kiedy Eve Paxton kazała mu - wracającemu prosto z imprezy - zajrzeć do czarnego wora z drobnym, sztywnym ciałem Erin, nie tknął żadnych dragów. Oczywiście wiązało się to z zespołem odstawienia i wielomiesięcznym delirium, w trakcie którego miał poczucie że umarł kilkanaście razy.
Z rozbawieniem zerknął na faceta, który przypomniał sobie jego imię.
- Dokładnie tak. Jestem pewien, że gdybym był laską, to zostałbym Leią. Moi biologiczni starzy podobno mieli ułańską fantazje - dodał kręcąc z niedowierzaniem głową, a następnie spojrzał na Othello. - Patrząc na Twój stan chyba nie dostałeś naklejki dzielnego kuracjusza z okazji miesięcznicy na tym odwyku - rzucił dość bezpośrednio, unosząc pytająco brew. Zgadywał, że psychiatra nigdy na ten odwyk nie trafił. Pomyślał o tym samym, co Lounsbury - 5 lat, a mężczyzna dalej był w tym samym miejscu. Nie, żeby Luke był obecnie w jakimś zajebistym, ale przynajmniej twardych narkotyków faktycznie nie tykał od tamtego czasu. - Skoro nadal nie wiesz, co z Tobą nie tak, to chyba mogę sobie przyznać punkt, co? Jeśli nie potraficie rozgryźć samych siebie, to jak niby chcecie pomagać innym? I mówić im, co jest w nich chujowego i co powinni zmienić? - uniósł pytająco brew. Miał niemałą satysfakcję z tego, że Othello poniekąd utwierdzał go w przekonaniu, że pomoc psychologiczna ssie. Luke miał bardzo stereotypowe podejście - uważał, że jeśli ktoś chciał pomagać innym, to sam powinien mieć ogarniętą dupę. A skoro nie miał, to jak pacjent miał mu zaufać?
- Jak widać w Lorne Bay nie ma próżni i w końcu musieliśmy się spotkać kolejny raz - stwierdził prostując się. - Czy Twoja obecność tutaj to jakaś forma wołania o pomoc? Jeśli jesteś jakimś zesłańcem, któremu powinienem pomóc żeby odkupić swoje winy, to musisz mi to powiedzieć wprost, bo zazwyczaj nie łapię takich pojebanych aluzji - uprzedził psychiatrę. Mimo, że jego praca polegała przecież na laniu ludziom wódy, za co Ci jeszcze mu przyklaskiwali i płacili, to w przypadku Lounsbury'ego Luke miał jakieś dziwne poczucie, że być może powinien zadzwonić pod zapisany numer wczesnej niż przed jego zgonem. Może to dlatego, że poniekąd widział w facecie odbicie samego siebie sprzed lat? Jego proces autodestrukcji był formą wołania o pomoc. Ale kiedy spalasz się przez tyle lat, prędzej czy później zostanie z Ciebie popiół i zdaje się, że psychiatra był niebezpiecznie blisko tej granicy.

othello lounsbury
(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Czasem zadziwiała go własna błyskotliwość, w przedziwny sposób odznaczająca się w takich właśnie momentach; jakże był w stanie odkryć i odpowiednio umiejscowić w swej przeszłości Luke’a nie wiedział, skoro jednocześnie miał problemy z przypomnieniem sobie dużo ważniejszych spraw. A jednak napawało go to dumą, skoro oznaczało, że nie jest z nim jeszcze aż tak źle. — To się ceni. Dużo bardziej, niż pójście w kompletną sztampę, bo mógłbyś zostać kolejnym Adamem, Noah albo Jackiem — stwierdziwszy uśmiechnął się lekko, odczuwając lekką pokusę zapytania o tychże rodziców biologicznych, którzy pozostawali dla Luke’a zagadką. Musiał się jednakże upomnieć, że ani nie odbywają teraz sesji, ani że nie jest, co najważniejsze, w odpowiedniej formie na praktykowanie podobnej zabawy. — Dostałem tylko ze sto pieczątek na potwierdzenie rozpoczęcia terapii, wiesz, żeby w pracy się nie czepiali — zaśmiał się z dumą, choć było to raczej przykre i niepokojące stwierdzenie. Cudem pozostawało to, że szpital nie dorobił się z jego winy kilkunastu pozwów. Upił następnie trzy łyki wódki, z wdzięcznością przyjmując rozchodzące się po ciele za jej sprawą dobrze znane już ciepło. — Nie słyszałeś o tym, że każdy terapeuta potrzebuje swojego terapeuty? — spytał w odpowiedzi, jedną brew posyłając ku górze. Nie zamierzał wcale wybielać swej profesji i toczyć z barmanem zażartej dyskusji o słuszność badania ludzkiej psychiki, ale kilka swych mądrości musiał w tężę pijacką rozmowę wcisnąć. — No więc moim jest wódka. Nikomu innemu nie ufam na tyle, by się z czegokolwiek zwierzać — prychnął, jednocześnie posyłając chłopakowi uśmiech przepełniony skruchą. Faktycznie był w tym wszystkim hipokrytą. — Ale tak naprawdę doskonale wiem, co mi dolega. I wiem, jak mógłbym to naprawić. Ale nie zasłużyłem sobie na to, by się wyleczyć — wyjawił przepełnionym bólem głosem, niemalże od razu zapijając ów wyznanie kolejną dawką alkoholu. Tak, by jutrzejszego dnia, kiedy obolały obudzi się — miejmy nadzieję, we własnym domu — nie pamiętać kompletnie niczego z tegoż spotkania. — Nie, nie, niech będę dla ciebie tylko przestrogą. Przed powrotem do niszczenia sobie życia i do omijania szpitala w Cairns. Jak widać, zatrudnia się tam samych klaunów — odparł dobrotliwie, wlepiając wzrok w połowie opróżnioną butelkę alkoholu. Szybko pójdzie. — Po prostu wykonaj potem ten telefon, dobra? — poprosił jeszcze, nim w całości zatracił się w alkoholowym upojeniu.

koniec <33

Luke Winfield
ODPOWIEDZ