koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
#5

Zawsze kiedy zatrzymywała się pod tym budynkiem, przez chwile czuła mieszankę strachu i stresu. Bardzo podobną, jaka towarzyszyła jej przed powrotem do domu, kiedy Greg akurat nie był w trasie i czekał w środku. Ale po chwili zawsze to uczucie mijało, zduszała je w sobie, przywodziła na usta uśmiech, zapinała rower lub po prostu go odstawiała, po czym wchodziła do środka. W obu przypadkach. To znaczy się no, tu zawsze zapinała, bo jednak nigdy nie wiadomo czy ktoś nie ukradnie, ale wiadomo że w domu nie musiała się o to martwić. Nie mogła zostawiać tylko roweru zbyt blisko samochodu Grega, bo cokolwiek stało blisko, mogło zginąć marnie. I jeszcze jej by się za to oberwało, że tak głupio postąpiła, zostawiając go tam. To samo by było gdyby w kosiarka, konewka czy cokolwiek innego znalazło się w zasięgu wzroku. Alice czasami myślała, że gdyby ona stanęła za jego samochodem, to ją spotkałby podobny los, co przedmioty martwe. Ale szybko odganiała od siebie te myśli. Była w to całkiem niezła, w przekonywanie swojej własnej głowy, że jest inaczej niż myśli. Lepiej. Robiła to od dzieciństwa, miała dużą wprawę.
Weszła do środka i rozejrzała się trochę niepewnie. Przez chwile patrzyła na maszyny, a później przy barze zauważyła znajomą twarz. W sumie Luke był głównym powodem, przez który czuła się tu na tyle bezpiecznie, żeby tu przychodzić i pić alkohol. Podeszła do baru i usiadła na stołku - hej - rzuciła wesoło i uśmiechnęła się do niego ładnie. - Myślisz, że to dzisiaj jest ten dzień, kiedy uda mi się zostać milionerką na maszynach? - zapytała i przechyliła lekko głowę w bok, ciekawa czy Luke Winfield ją teraz ostrzeże, że maszyny są oszukane i nikt nigdy na nich nie wygrywał. - Zrobisz mi jakiegoś smacznego drinka? - zapytała, ciekawa czy zaproponuje jej coś kolorowego i babskiego.
sumienny żółwik
-
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
#7

Stanie za barem i polewanie drinków miało dla Luke'a jedną zasadniczą zaletę - stały kontakt z ludźmi. Nieważne którą godzinę wskazywał zegar, w godzinach otwarcia Shadow zawsze ktoś się tu kręcił. Podczas imprez wiadomo, klub pękał w szwach, ale nawet o tak wczesnej jednak jak na klub nocny porze klienci - nieliczni, ale jednak - byli już obecni. Dla Winfielda była to na ten moment praca idealna, bo chociaż nocki mocno rozregulowywały jego życie, to szczęśliwie nie miał podczas nich warunków do zostawania sam na sam ze swoimi myślami.
- Cześć, hej - odwzajemnił uśmiech Ally, która właśnie usiadła przed nim przy barze - Myślę, że prędzej zostaniesz milionerką znajdując w czipsach tazosa z kuponem na milion, niż na tych maszynach. Ale śmiało, próbuj - odparł wskazując głową na automaty do grania. Jednocześnie zacisnął usta i pokiwał przecząco głową na znak, żeby tego nie robiła, ale wolał nie mówiąc tego tak głośno, bo jeszcze okaże się ze Connie zainstalowała im tam podsłuch i zjebie go, że zniechęca klientów do bezsensownego zostawiania w barze pieniędzy. W sumie nie wiedział do końca, jak to działało i czy ktoś miał realną szansę na wygraną, ale obstawiał, że ni chuja - A 18 lat skończone? Nieletnich nie obsługujemy - oparł się nonszalancko o bar, po czym parsknął śmiechem - Uwierzysz, że zbieram na ten suchar najwięcej napiwków? Jestem jebanym geniuszem - rozłożył ręce jakby chciał pokazać, że nic na to nie poradzi! Co by nie było, miewał w sobie duże pokłady uroku osobistego, więc i zawiane dziewczyny stawały się hojniejsze po takim nawet totalnie suchym komplemencie, po którym musisz robić peeling pięt frezarką do betonu - Smacznego drinka mówisz... Ale takiego, który Cię sponiewiera, czy wolisz wrócić do domu o własnych siłach? - zerknął na nią pytająco, jednocześnie nakładając już do szklanki lód - W razie czego jestem tu dziś autem, tak tylko mówię. Możesz śmiało odpinać wrotki - dodał z miną niewiniątka.

alice underwood
koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
Alice mogła potwierdzić, że te kontakty z ludźmi wychodziły mu naprawdę dobrze! Pasowało to do niego. I był jednym z niewielu powodów, przez które tutaj przychodziła. Podejrzewała też, że gdyby Greg o tym wiedział, to by się bardzo wkurzył, że przebywa w przybytku o takim.. em… no takiej renomie. Ale ona się tym starała nie przejmować, I nie myśleć. Zdecydowanie zbyt wiele myślała o takich sprawach, za bardzo analizowała… a nie powinna. To nie było zdrowe. Złe humory Grega się pojawiają i mijają. W końcu zawsze mijają…
- Ojej czy to sekret firmy, który właśnie mi zdradzasz, czy masz jakieś przecieki o nadchodzącej złotej erze tazosów? - zapytała unosząc brwi - to w końcu modele kolekcjonerskie… - dodała z lekkim rozbawieniem, bo wiadomo że modele kolekcjonerskie zawsze i wszędzie opłacało się zbierać! Tyle że… no musiały mieć dla kogoś wartość, a czy tazosy miały? Może jakiś szalony 30 latek zamarzy o pełnej kolekcji i że akurat będzie milionerem, to odpowiednio za nie sypnie! Kto wie. Może Luke Winfield wie? I oczywiście Ally dobrze odczytała jego gest, ale chciała się podroczyć w sprawie tazosów! Rozmowa o pokemonach zawsze była na propsie! Bo chyba tam pokemony na nich były…
- Oh nie, ale co jak mam w tym tygodniu? Będzie bardzo duża impreza, zaproszę cię jak mu polejesz - rzuciła i zamrugała nawet oczami jak nastolatki na starych filmach - będzie duży różowy tort i dmuchany jednorożec w basenie… - dodała, żeby go zachęcić. - Prawdziwe 0princess tea birthday party! Tylko że tea będzie z alkoholem, a princess będzie już pełnoletnia - dodała, budując dalej wizję super różowej imprezy, gdzie każdy na pewno dostałby swój diadem. I w sumie czemu nie, czy jest lepsze pożegnanie dzieciństwa, niż właśnie imprezka dla księżniczek?
A potem zaśmiała się cicho, kiedy ujawnił czemu ją zapytał! I wiem że czasowo się nie styka, ale napisałam już tyle ładnych rzeczy, że szkoda usuwać. - A wiesz, że wierzę? Jak dożyję do 80 lat to będę bezwstydnie podrywać każdego kasjera napiwkami - uniosła brwi. - Będę kręcić nowym biodrem aż trzeba będzie drugie wymienić - dodała, bo wiadomo że starość to różne poprawki mechaniczne, wymiany bioder i tak dalej. I dużo leków. Chociaż ona pewnie będzie taką hippie babcią, w kolorowych sukienkach, z tatuażami, dredami w różowym kolorze i w trampkach. I z jointem za uchem. Będzie go palić i robić na drutach w kolejce.
- O proszę cię, nawet mały może mnie sponiewierać - rzuciła z rozbawieniem, bo jej głowa była bardzo słaba! - Tak żebym wróciła do domu tanecznym krokiem, ale nie po pierwszym drinku i nie odwiedzając okoliczne krzaczki - zdecydowała, żeby zabrzmiało tak ładnie, jak Luke jej to powiedział. A potem uniosła brwi. - I teraz przez Ciebie żałuję że nie mam wrotek! Powinnam sobie kupić - dodała, po chwili zastanowienia - a ty masz? - zapytała, zaciekawiona.
sumienny żółwik
-
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke pewnie nie wiedział o sytuacji rodzinnej Ally. Znaczy wiedział, że ma męża, że ten wyjeżdża, ale wiadomka, takie rzeczy jak przemoc domowa raczej mają to do siebie że lubią pozostawać za zamkniętymi drzwiami. Zresztą w oczach Winfielda Alice zawsze była pogodną i roześmianą osóbką, która nigdy na nic się nie skarżyła, to i nie miał żadnego znaku który by dawał choćby cień podejrzenia, że Greg to damski bokser.
- Och, proszę Cię, tazosy skończyły się na Kill 'Em All. Oczywiście, że zdradzam Ci tajny sekret firmy, dzięki któremu staniesz się milionerką, a mnie Connie powiesi za jaja przed Shadow, ku przestrodze dla innych - odparł próbując zachować śmiertelne poważną minę. Był w stanie sobie wyobrazić, że managerka klubu byłaby do tego zdolna! W sumie, to on mógł być takim 30latkiem zbierającym pokemony, miał w końcu trochę dziwactw na koncie typu układanie płatków śniadaniowych alfabetycznie albo układanie butów niemal od linijki, taaakie tam normalne sprawy!
- Ten jednorożec mnie przekonuje, mogę zostać barmanem na tym densingu - stwierdził wysłuchawszy z uwagą planów imprezowych Ally - Będę polewał drinki Twoim koleżankom, aż wreszcie spytają Cię skąd wytrzasnęłaś tego starego zgreda. I tyle, kurwa, z księżniczkowania - wzruszył ramionami. Nie, żeby miał ciągoty do takich małolat! On sam w wieku osiemnastu lat myślał, że trzydziestolatkowie to już trochę na krańcu życia są. Wciąż jest zaskoczony, że sam ma prawie 30 lat na karku i końca nie widać...
- O, stara, nie chciałbym być Twoim mężem. Nigdy bym Cię nie dogonił z tym sztucznym biodrem. Pewnie jakimś bionicznym, jak Terminator - ożywił się co najmniej tak jak na rozmowę o pokemonach, hehe - I dokładnie dlatego nigdy się nie ożeniłem - dodał wzruszając ramionami. Bo to przecież nie tak, że sabotował swój absolutnie każdy związek. Weeeź, jeszcze się na starość użerać z taką ruchawą czikitą, jak tu człowiek już miejsce na cmentarzu ma wykupione!
Luke zastanowił się chwilę nad koncertem życzeń Ally, aż w końcu postanowił zrobić jej supcio drina z rumem, campari i wermutem, polecajka max, ostatnio sama się takim raczyłam. Nawet doszłam sama do łóżka, co z tego że z pokoju obok hehe. Dodał do tego dużą ilość toniku i lodu, co by jednak nie odleciała za mocno, zgodnie z życzeniem.
- Nie mam, moja matka stwierdziła, że na bank się zabiję na tych wrotach. W sumie miała trochę racji, kiedyś władowałem się rowerem pod auto listonoszowi. Dobrze, że miał dobry refleks, bo byśmy tu dzisiaj nie gadali - co zrobić, mama i papa Winfield niełatwo mieli z takim żywym bombelkiem. Thomas zawsze mu wtedy mówił, że jest wersją demo i jak bedzie niegrzeczny to rodzice nie kupią wersji pełnej i go oddadzą. Mówił mu też, że przed nim był taki jeden niegrzeczny chłopiec, z którego rodzice zrezygnowali, a ten głupol w to wierzył mniej więcej do dziesiątego roku życia - Dzieciństwo, piękne czasy swoją drogą. Człowiek jeszcze sam potrafił produkować serotoninę i nie musiał wspomagać się antydepresantami albo LSD - westchnął z nostalgią, jakby wspominał zakup pierwszej hulajnogi, a nie narkotykowe ekscesy.

alice underwood
koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
Tak, to prawda, nie wiedział. Alice o tym nie opowiadała, bo w swojej głowie miała na to sto wymówek, czemu na nią podnosi głos, czemu mocniej zaciska rękę na jej ramieniu. Poza tym jakieś szarpnięcie, popchnięcie… mocniejszy ucisk właśnie… przecież to było normalne, jak ktoś był pod wpływem emocji, albo zmęczony. Jej ojciec też bywał porywczy. A póki co Alice (jeszcze) nie musiała ukrywać rozległych siniaków na twarzy, nie obrywała ciosów bezpośrednio w twarz, więc sama w swojej głowie nawet nie wpadła na to, że jakaś przemoc w rodzinie właściwie ma miejsce… Więc tak, Alice i jej radosne usposobienie skutecznie przykrywały wszystkie problemy w jej życiu. Luke Winfield nie powinien się za to źle oceniać, nikt by nie zauważył.
- Ojej, ale za nie to chyba będzie mało praktyczne… - przyznała, bo kompletnie sobie tego nie wyobrażała! - Może tylko przywiążą cię do drzewa bez gaci, tak jak kiedyś przed chłostą - zapewniła go, bo co najwyżej jakaś koala go ugryzie wtedy w tyłek! Chociaż to jednak była Australia, strach zasypiać na łące, bo coś cię może zabić…
- Tak myślałam, każdy skrycie marzy o jednorożcu, nie ma wyjątków - zauważyła i zaśmiała się wesoło. - No wiesz ty co, oczywiście że przywdziejemy ci koronę, obsypiemy cię brokatem, a każdy wie, że brokat na twarzy odejmuje 20 lat po pierwszym pryśnięciu - rzuciła, chociaż nie wiedziała, czy brokatem się w ogóle pryska, czy jest inne słowo! No ale zależy jakim pewnie, są różne rodzaje brokatu w końcu… I przypał, bo jednak Alice jest od niego starsza, więc ja nie wiem czy on serio tam wyjdzie na zgreda, czy jednak nie, heh!
- Ale to wtedy musiałbyś być mężem numer osiem, a to bardzo szlachetna rola. Wtedy człowiek każdego ranka musi zdecydować, czy to Twoja sztuczna szczęka, czy jednak nie, jest walka o najbliższy balkonik i można kraść w sklepie smakołyki razem i udawać że człowiek jest zagubiony przez starość, jak cię przyłapią - wytłuściła mu same plusy małżeństwa z nią, ale oczywiście dopiero koło tej 80! - Poza tym na takie wymiany biodra chodzi się razem, a potem człowiek się licytuje które tabletki są Twoje, a które żony - dodała, snując dalej swoją szaloną opowieść o romansach osiemdziesięciolatków! Oczywiście już miała męża, więc nie mogła mu zbyt wiele proponować, ale.. no to był jej drugi mąż, więc możliwości że dobije do tej magicznej 8 nie mogła wykluczać. - A ty co planujesz robić na starość, zostać starą panną ze stadem kotów? - zapytała zaciekawiona, szybko uciekając od swoich myśli, bo przecież… no była chora, nie miała pewności, że dożyje nawet tej 40, a co dopiero 80. A jej rodzinna klątwa… no już jej pokazała, że nie ma co się przyzwyczajać do szczęścia i dobrych czasów.
Obserwowała jego działania, jak tworzył drinka, który na pewno miał jakąś super nazwę, którą można prześledzić! I cóż, grunt to dotrzeć do łóżka, jakiegokolwiek, to połowa sukcesu przecież. Lepsze łóżko niż rów, wiadomo.
- Ojej, no listonosz musi mieć świetny refleks, żeby umykać przed wszystkimi psami w okolicy - uniosła z rozbawieniem brwi. - Ale cieszę się, że cię nie potrącił. Próbował cię namówić do swojego zawodu? - zapytała zaciekawiona, bo w sumie czemu nie, lubiła słuchać różnych historii, a ta miała dodatkowy twist!
- Nigdy nie próbowałam takich rzeczy. Czy LSD naprawdę jest… no wiesz, kwasem? - zapytała, jakoś uznając, że Luke będzie miał lepszą wiedzę od niej, a nigdy nie miała kogo zapytać. Nie chciała też googlować, bo kto wie kto obczaja jej listę wyszukiwania, może trafi na rządową listę podejrzanych jednostek? W końcu widziała jak szybko fejs jej polecał nowe buty, ledwo skończyła o butach z kimś rozmawiać!
sumienny żółwik
-
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Umówmy się, Luke też nie był dobrym materiałem na faceta, bo często kłamał, prowokował kłótnie, za które obwiniał potem laski, w nerwach czasami zdarzało mu się warknąć, ale mimo to ręki nigdy by na kobietę nie podniósł. No chyba, że w pewnych szczególnych okolicznościach, if you know what I mean. W każdym razie, Winfield gardził damskimi bokserami, więc chętnie by odbił ryj Gregowi... ale no właśnie, ciężko pomóc ofierze przemocy domowej, kiedy ta dźwiga na barkach syndrom sztokholmski i jeszcze broni oprawcy.
- Myślisz? Co trzeba zrobić, żebyś została moją szefową? - spytał mrużąc oczy, bo metody Ally były jednak bardziej humanitarne niż te, jakich mógł spodziewać się po Connie. Chociaż miśki koala podobno też potrafią być groźne!
- Ej, ale chyba nie chcesz, żebym podrywał dziesięciolatki? - skrzywił się, bo to prosta matematyka była! 29 minus 20 to prawie 10. No dobra, z matmy nigdy za dobry nie był, więc i z wiekiem Alice trochę mogło mu się machnąć. Z innych przedmiotów też zresztą był kiepski, np. z chemii, ale o tym za chwilę.
- Dopiero ósmy? To musisz przyspieszyć z pozostałą siódemką, żebyśmy się wyrobili. Faceci zazwyczaj żyją krócej niż kobiety. A no i po drodze nie zapominaj wyhuśtać z kasy tych poprzednich, żebyśmy na starość pławili się w dostatku i kradli tylko dla rozrywki, a nie z desperackiej woli przeżycia - przytaknął na swoje słowa, bo zaczynała mu się podobać ta perspektywa. Co prawda wolałby być bajecznie bogaty bez nadmiernego wysiłku już teraz, a nie dopiero wtedy kiedy będzie potrzebował pieluch. No ale darowanemu koniowi... No i starość z Ally malowała się jak przyszłość pełna przygód, może do tego czasu wynajdą tabletki opóźniające starość i wieku 80 lat będą mieli wigor chociaż tych 60 - latków - Nie, nie lubię kotów. Bardziej myślałem o tym, żeby zaoferować się jako zapasowe koło dla dziewczyn, które do czterdziestki nie znajdą męża i będą chciały wziąć ślub z kimkolwiek, byleby tylko zaspokoić oczekiwania rodziny - odparł niemal jednym tchem, tak jakby ten plan powstawał w jego głowie przez lata, a nie w ciągu ostatnich paru sekund. Słyszał o takich akcjach, że znajomi czy przyjaciele umawiali się, że jeśli się do pewnego wieku nie ustatkują, to się ze sobą hajtną - Oczywiście miałbym swoją cenę, bo mamy mnie uwielbiają. A jak powszechnie wiadomo, akcept matki jest dodatkowo premiowany w grze "Widmo staropanieństwa" - dodał, true story! No ale Ally już się, że tak powiem, nie kwalifikowała skoro staropanieństwo jej nie groziło. Co najwyżej bycie rozwódką albo, ekhm, wdową.
- Nie, nie proponował. Coś tam krzyknął parę razy do mojej matki, coś w stylu "bierz tego gówniarza w pizdu głupia pindo" - powiedział powoli, próbując przypomnieć sobie dokładnie ten cytat - To nie brzmiało jak propozycja - a on był za mały, żeby stanąć w obronie mamy, więc pewnie po prostu się rozpłakał na środku ulicy, że pan na nią nakrzyczał.
Zamyślił się na chwilę nad pytaniem Ally o LSD. W sumie, to nie był pewien, bo - i tu wracamy z tematem przedmiotów szkolnych - z chemii też raczej kiepsko mu szło. Teraz doczytałam, że LSD to faktycznie kwas, ale Luke nie miał tyle czasu żeby googlować, bo jego usta często wypowiadały słowa zanim otrzymały impuls z mózgu.
- Chyba ta. Wkładasz pod język i jedziesz. Widzisz, o takich rzeczach nie uczą w szkole. I jak ma człowiek przygotować się do dorosłego życia?  - pokręcił z przekąsem głową, bo do uczenia wzorów skróconego mnożenia to każda szkoła jest pierwsza, a takich podstaw z chemii człowiek musi uczyć się empirycznie. W międzyczasie Luke oparł się o bar czekając aż Ally podzieli się wrażeniami na temat drinaska.

alice underwood
koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
Alice nie z tych, którzy oceniają jak się kto na co nadaje. Ona była z tych osób, które zawsze innych usprawiedliwiały, oferowały drugą, ósmą, a nawet i dziesiątą szansę i zawsze kredyt zaufania. Nawet jeśli wiele razy się na tym sparzyła. Pewnie by jej dobrze w życiu wyszło odcięcie się od ojca, który był postacią niesamowicie toksyczną. Do tego stopnia, że w sumie był jak czarna dziura w jej życiu, która wciągała w siebie jej energię i zbliżała do niej inne, toksyczne jednostki. Na przykład jej aktualnego męża. Ale to była wiedza, której Luke nie posiadał. Tak samo jak i ona nie posiadała wiedzy na temat jego związków i zwyczajów w nich. Był tu żeby zrobić jej dobrego drinka, a ona żeby umilić mu ten czas swoim towarzystwem!
- Musiałbyś lubić pracować wśród zwłok, bo pracuję i rozstawiam po kątach tylko ludzi w domu pogrzebowym - przyznała, unosząc brwi. Oczywiście nie była tam taką totalną szefową, ale jako koordynatorka organizowała, przestawiała z miejsca na miejsce innych i mówiła im co mają robić, więc trochę szefowania miała.
- Ale Tobie też by odjęło te 20 lat, więc sam też byś był na tym poziomie… więc chyba wszystko pasuje - zapewniła go! I pewnie nie byłyby mu wtedy podrywy w głowie, ale cóż, Alice się nie czepiała takich detali, bo niestety takiej imprezy nie urządzała. Chociaż może powinna?
- No tak, masz rację, więc trzeba ci załatwić jakieś witaminy, dobre i zdrowe jedzenie.. na jakiś przegląd cię wysłać, no wiesz, prawie taki jak samochodowy - zauważyła, oceniając go niby krytycznym okiem, chociaż na pewno w jej spojrzeniu dostrzegł ogrom rozbawienia tą sytuacją. - Ale wiesz, jest jakiś urok w takim mieszkaniu na starość w małej chatce, robieniu na drutach pod kocem na rozpadającej się werandzie, pod kocami i w rękawiczkach… i koniecznie na fotelu bujanym - rozmarzyła się z tą wizją, chociaż oczywiście tu też żartowała. Starość na pewno jest przyjemniejsza, kiedy stać się na wszystkie leki, na dobry podjazd i fizjoterapeutę. Niemniej Alice nigdy nie chciała być super bogolem, bo i po co? Nie wiązała szczęścia z hajsem w swojej głowie.
- O nie, jak możesz nie lubić kotów? Są takie urocze, puchate, śmieszne i tak słodko mruczą - zapewniła go, oczywiście stając w obronie kotów! Mogła stawać w obronie każdego zwierzaka, wszystkie lubiła.
- Ale to mało szczęśliwa wizja, nie wolałbyś kogoś, kogo byś wybrał z nich wszystkich sam i to wcześniej? - zapytała, bo chociaż miłość po 60 odkryta brzmiała super romantico, to jednak… no sama myślała, że lepiej jest mieć z kim wspominać te ostatnie 50 lat. I miała nadzieję, że razem z Gregiem będą wspominać kiedyś ten czas, kiedy… no kiedy on zdecydował odejść od złej strony swojej natury i się zmienić. Bo ludzie się zmieniają… prawda?
- A w jakiej formie byłby to bonus? - zapytała, zdezorientowana - sportowego auta? - dopytała, bo hej, kryzys wieku średniego wymagał młodej laski na boku i sportowego auta, a w małżeństwie z rozsądku na pewno by taka panna nie przeszkadzała!
- Bardzo nieuprzejmy - pokręciła głową z dezaprobatą. - I biedna Twoja mama - dodała szczerze, bo pewnie sama prawie na zawał ze strachu o dziecko zeszła, a tu jeszcze jakiś typ ją obraża! Na dodatek taki, który przynosi ci pocztę, więc nie ma jak przed nim w życiu uciec.
- Myślę że szkoła powinna się ograniczać do mówienia, że narkotyki są złe - przyznała i zaśmiała się cicho - A próbowałeś? - zapytała, bo ciekawość brała górę! A potem spróbowała drinka, po czym pokiwała głową z aprobatą i uniosła oba kciuki w górę.
sumienny żółwik
-
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
- Zwłoki, brzmi fajnie. A macie owocowe wtorki? A jak atmosfera? Pewnie trochę sztywniutka, co? - uniósł z rozbawieniem brew. Ciekawe, nie zawsze miał okazję pogadać z kimś o pracy z martwymi ludźmi. Taki klient to złoto, bo nie marudzi a i zazwyczaj wszystko z góry opłacone. Chociaż Luke pewnie by się średnio odnalazł, bo lubił gadać, ale też lubił otrzymywać odpowiedź zwrotną, a w domu pogrzebowym mogłoby być ciężko.
Pokiwał głową, bo fakt, on też by odmłodniał. Ale w wieku 10 lat jeszcze nie interesował się dziewczynami, bo w tym wieku gardzi się płcią przeciwną. W szkole i po szkole zajmował się głównie bójkami z kolegami, ewentualnie wymyślaniem akcji typu podtapianie głowy w kiblu klasowemu kujonowi. Echh, był naprawdę okropnym dzieciakiem.
- Na przegląd podwozia musisz mnie zapisać do jakiejś ładniutkej pani doktor, bo na bank będę jednym z tych rubasznych starszych dziadków, którzy jeszcze chcą, ale już nie mogą. Będziesz mnie musiała mocno pilnować - zapowiedział już teraz, żeby Ally nie była potem rozczarowana - Nooo, fajna perspektywa, fajna. O ile wiesz, że umrzesz w przeciągu tygodnia - stwierdził, bo on w takiej chatce to pewnie wytrzymałby właśnie taki krótki okres czasu zanim zacząłby myśleć o poddaniu się eutanazji. Luke potrzebował w życiu dużo wrażeń i emocjonalnego rollercoastera, więc takie spokojne życie wykończyłoby go szybciej niż miażdżyca. Skrzywił się słysząc rozprawę o kotkach.
- No błagam, przecież to urodzeni mordercy. Jeden kiedyś o mało nie rozerwałby mi tętnicy - nachylił się żeby zaprezentować niewielką bliznę na szyi. Był to ślad po niewielkim draśnięciu kociska, które powstało u Winfielda w wieku dziecięcym i zagoiłoby się raz dwa gdyby po prostu sam nie rozdrapał ranki.
Luke zastanowił się chwilę nad pytaniem Ally, czy on nie chciałby sam jednak wybrać sobie panny młodej i o dziwo szykował się do poważnej odpowiedzi.
- Może. Nie wykluczam tego. Ale jeszcze nie byłem z taką petardą, przed którą chciałbym klęknąć na jedno kolano - odparł zgodnie z prawdą. Bądź co bądź był wychowywany w dość tradycyjnej rodzinie. On był co prawda trochę wypaczony, ale przecież jego bracia mają żony, więc jakieś tam wzorce były. Okej, ich związki małżeńskie były chujowe, ale kto nie ma kryzysu w tych czasach right? To nie było tak że w ogóle uważał instytucje małżeństwa za chłam, ale kiedy coś zaczynało klikać, coś więcej niż tylko fizyczność, to Luke z automatu zaczynał zazwyczaj zachowywać się jak kutas. On tego jeszcze nie wiedział, ale dobry psycholog powiedziałby mu, że to głęboko zakorzeniony strach przed zaangażowaniem, a następnie odrzuceniem - Sportowe auto brzmi uczciwie - zgodził się z nią. O jeny, chyba naprawdę zacznie na poważnie rozważać ten pomysł. Co prawda nie potrafił zbyt dobrze jeździć, więc rozbiłby je w mgnieniu oka.
- Szkoły? Próbowałem, ale nie polecam. Przeżuje Cię, wykrzewi z Ciebie resztki kreatywności, a na koniec dnia i tak nie umiesz w dorosłość - odparł z rozbawieniem, udając że nie wie o co Ally tak naprawdę pytała. Ale w końcu westchnął i odpowiedział na właściwe pytanie - Próbowałem, tego i owego... Nie wiem, interesuje Cię jakiś wybrany eksponat? - przyśmieszkował wcielając się w profesjonalnego przewodnika po Narodowym Muzeum Dragów i Tabsów.
koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
Uniosła brwi, a potem zaśmiała się cicho. - Wiesz, czasami praca z nimi jest o wiele łatwiejsza, niż praca z ludźmi żywymi - pokiwała głową - Nie skarżą się, współpracują, marzy im się tylko święty spokój… - dodała, kiwając głową z lekkim smutkiem. Bo to było zabawne, ale jednocześnie także smutne! - A owocowe dni mamy wtedy, kiedy sobie je zorganizujemy. Wyznajemy pełną wolność konsumowania tego, na co ktoś ma ochotę - przyznała. W końcu sama była dość mocną weganką, no chyba że liczyć jajka od zaprzyjaźnionych kurek sąsiadki, czy ser od wesołej kozy od innego sąsiada. Ale tylko takie rzeczy jadła.
A dokonaniami z przeszłości lepiej niech się nie chwali, bo wtedy na pewno Alice by go przestała aż tak bardzo lubić!
- O nie nie, to przecież ich praca, nie wolno molestować pracowników. Ani lekarzy, ani fizjoterapeutów, ani masażystów - pokręciła głową, bo to nie był przecież temat do żartów, a poważny problem w tych zawodach!
- No nie mów, nie ma żadnej dziewczyny lub chłopaka, z którym się widzisz w takim scenariuszu? - zapytała i nawet zmrużyła podejrzliwie oczy, bo przeczuwała, że z odpowiednią osobą takie chwile mogą być najwspanialsze. A potem napiła się drinka szybko, bo kompletnie nie wiedziała w takiej wizji przyszłości siebie i Grega…
- Koty nie są w stanie nikomu rozerwać tętnicy - pokręciła głową - no chyba że za mocno go ściskałeś i nie chciałeś puścić - dodała, rzucając mu groźne spojrzenie, bo nie można miażdżyć kotków, które są takie słodkie, puchate, mięciutkie i kochane! Trzeba je kochać i obchodzić się z nimi bardzo delikatnie! I nie naklejać im na futro taśmy, żeby zobaczyć jak się śmiesznie przewracają, ani nie smarować masłem, żeby sprawdzić, czy spadną na ziemię masłem do dołu, czy jednak kocimi czterema łapami.
- To nic, tego nie można poganiać. Czasami warto poczekać na tą szczególną osobę, bo jak będziesz w związku z kimś innym, to możesz wtedy przegapić swoją szansę i ją odstraszyć - zauważyła, jak to Ally miała w zwyczaju, zawsze szukając optymistycznych akcentów i romantyzacja absolutnie wszystko. Bo życie niestety bywało różne…
- I tupecik na łysinkę - dodała, bo to też było przecież ważnym akcentem! - I jakieś śmieszne męskie buty - uzupełniła jeszcze, chociaż w sumie większość męskich butów wyglądała raczej śmiesznie. Zwłaszcza te eleganckie, z długimi noskami.
- Bo to taki test właśnie, żeby sobie poradzić z różnymi narzędziami - pokiwała głową z rozbawieniem. A potem spoważniała - ale właściwie to ciężko by było opracować system, który by jakoś nagradzał zaangażowanie i wszystkich równo traktował - dodała, bo ona na pewno by się tego nie podjęła. To było spore wyzwanie, bo każdy dzieciak był inny, a jakiś uśredniony system edukacji trzeba mieć, żeby…. no był w tym jakiś sens i porządek.
- Nawet za bardzo nie wiem jakie są eksponaty. Znam tylko kilka z telewizji, a z własnego doświadczenia tylko trawkę. I to w brownie - dodała, unosząc brwi. Tak, Ally była aniołkiem!
sumienny żółwik
-
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke przytaknął jej na słowa o molestowaniu, trochę skarcony! Oczywiście żartował, a jak się zapędził w swoich śmieszkach to zdarzało mu się odlatywać do krainy nieprzyzwoitości i nieskończonego chamstwa. Za to na kolejne pytanie aż sam zmrużył oczy, bo jakby wszyscy jego znajomi ostatnio się zgadali i go o to wypytywali!
- No... nie - przyznał szczerze i trochę nawet poczuł się głupio. Jakby znowu był szczylem i jakaś ciotka na rodzinnej uroczystości wypytywała go, czy ma tam on jakąś koleżankę, a on dopiero niedawno zaczął ogarniać, że dziewczyny wcale nie są takie fuj, a ciągnięcie ich za warkocze to krypto podryw - Myślisz... że powinienem mieć? Albo chociaż zacząć się rozglądać? - spytał nieco konspiracyjnie. Ally na pewno będzie znała temat, bo była taka mądra i taka życiowa. I na pewno wiedziała, co dla Luke'a najlepsze!
Wzdrygnął się na słowa o kotach. Zdecydowanie był #teampsy, a śmierć Winfieldowskiego czworonoga kilkanaście lat temu była jednym z najgorszych wspomnień w jego życiu. Odejście psiaka to tak jak odejście członka rodziny, a z tą był mega związany odkąd ogarnął, że od teraz to jego nowa rodzina i że generalnie dostał w gratisie nowe życie.
- Okej, ale skąd w ogóle wiadomo, że to TO? Że to ta szczególna osoba? Jak było z Tobą i Twoim mężem, jak się poznaliście i kiedy jebnęło między Wami? - spytał po chwili i dla niepoznaki przetarł bar, żeby nie było że w godzinach pracy tylko rozmawia i się obija, mimo że dokładnie tak było. Ally swój staż małżeński miała, a że był jaki był... Z zewnątrz Underwoodowie prezentowali się jako wspaniale dobrana para, Luke widział ich pewnie parę razy na mieście, może nawet podał rękę Gregowi? Oby potem Ally nie musiała się tłumaczyć, co to za ziomek ją na mieście zaczepia - W sumie to do dupy tak starzeć się w samotności - stwierdził po chwili. Absolutnie nie chciał umierać sam, w ogóle kwestia samotności go przerażała i może faktycznie dobrze byłoby mieć jakąś kompankę starczej niedoli? - Ja nie wiem, gdzie w ogóle szukać? Skończyły mi się pomysły - tak naprawdę nigdy nie robił tego jakoś aktywnie, chyba liczył że samo wpadnie... A jak wpadało, to zdecydowanie nie było to słynne TO.
- Jesteś zdecydowanie bardziej kreatywna niż ja. Powinnaś organizować takie konkursy z nagrodami - przytaknął z podziwem głową mając nadzieję, że w razie czego da mu jakieś fory! Nawet tupecik chętnie przygarnie skoro już ma umierać jako stary dziad w samotności. Przynajmniej łysina nie będzie mu straszna.
- To by wymagało mega indywidualnego podejścia, a spójrz jakie są braki kadrowe wśród nauczycieli. Mało kto chce za psie pieniądze dostawać zjebki od rodziców, którzy uważają, że ich gówniaki są rozdartymi nieukami, bo nauczycielka na nich krzywo spojrzała - stwierdził filozoficznie, bo przecież nikt nie znał się na wychowywaniu dzieci tak jak on. Luke i Ally dorastali jednak w tych czasach, kiedy nauczyciel miał jednak jakiś autorytet. Co prawda Luke nie zawsze potrafił go uszanować i lądował w kozie częściej niż rówieśnicy, ale przynajmniej jego rodzice nie zwalali winy na Bogu ducha winnych belfrów.
- Wiesz, tak naprawdę to nie ma się czym chwalić ani o czym opowiadać. Dobrze dla Ciebie, że nie próbowałaś - machnął ręką, bo nie chciał wyjść przed Ally na jakiegoś zwyrola - Umiesz robić takie brownie? Mi nigdy nie wychodziło - posmutniał, bo mimo że gotował całkiem nieźle, tak nieźle że jego żarcie regularnie znikało, to w cukiernictwo jednak nie za bardzo potrafił.
koordynatorka — The Last Goodbye
30 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Nieszczęśliwa małżonka, organizująca pogrzeby i udająca, że wszystko gra przy steku z tofu.
No no, niech on się lepiej tutaj zachowuje! Bo się na niego Alice pogniewa, a jak taka wcielona rusałka się na kogoś gniewa, to w okolicy umierają drzewa. Trochę tak jak z wróżkami, jak przestajesz w nie wierzyć, więc Ally na wszelki wypadek woli otaczać je wianuszkiem swojej pełnej wiary. Nie no, dobra, nie była naiwna, wiedziała że nie istnieją. Po prostu czasem jakoś tak… weselej sobie wyobrażać świat, w którym jednak jakieś wróżki istnieją, zwłaszcza wtedy, kiedy we własnym życiu człowieka nagle łapie jakaś... melancholia i wątpliwości takie i owakie.
- Nie, myślę że nie powinieneś - zapewniła go oczywiście od razu - tego nie można wymusić, to po prostu się czuje. A jak nie czujesz, to bez sensu szukać na siłę - dodała, uśmiechając się ładnie, bo Alice w przeciwieństwie do takich ciotek, nie uważała że bycie singlem jest porażką życiową. I chyba miało to coś wspólnego z tym, że sama uciekła od samotności w coś, na co nie była ani gotowa, ani… no nieważne w sumie, skoro była już żoną tej osoby.
- Ojej… byłam na studiach i.. i szukałam pracy, zatrudniłam się w formie cateringowej, a potem upuściłam całą tacę przystawek, jak zobaczyłam Michaela. Zobaczyłam go i aż się pode mną nogi ugięły, cała się trzęsłam od samego jego spojrzenia - przyznała zawstydzona bardzo, jakoś odruchowo mówiąc o swoim pierwszym mężu, a nie… Gregu… - A potem umarł i jakaś część mnie umarła razem z nim - dokończyła, nawet nie zauważając, że wciąż nie mówi o Gregu. Ale jak pytał o szczególną osobę to… no nie mogła wspomnieć o nikim innym. Od razu oczywiście posmutniała, bo wciąż nie przebolała tego, jak strasznie za nim tęskniła.
A Grega tak, pewnie poznał, a Alice od razu wyjawiła kto jest kim. I pewnie widywał czasem Grega tu jak przychodził się nachlać z kumplami, a potem rzucać dolary striptizerkom… no nie ma się co oszukiwać, nie miała idealnego męża. A na pewno nie tego drugiego.
- Tak, coś w tym jest… - pokiwała głową. Prawdę mówiąc z jej chorobą nie wiedziała nawet, czy dożyje starości, ale co jak co, ale o tym nie zamierzała mu mówić. Jej małżeństwo było tematem jawnym, zaś choroba… no to była sprawa ściśle tajna.
- Myślę że nie ma reguły, że zamiast chodzić do miejsc, w których podobno można kogoś poznać, lepiej chodzić do miejsc, gdzie ludzi jest dużo. I być.. no po prostu obecnym tu i teraz, a nie z nosem w telefonie i słuchawkami na uszach, bo wtedy ani nikogo nie zobaczysz, ani nie usłyszysz - posuwała z lekkim rozbawieniem. Nie nie, nie było złotego środka, kogoś wyjątkowego można było poznać wszędzie. Ale człowiek nie mógł się zamykać na taką możliwość.
- No tak, ale wiesz, w mojej pracy nie do końca wypada. Raczej nikt by się nie zapisał na rozdanie… nie wiem, trumny albo promocję, że dwie wiązanki w cenie jednej - wywróciła oczami, chociaż no, generalnie to lubiła swoją pracę i czuła, że jest w niej dobra. Miała podejście do ludzi.
- No tak, ale kadry to nie wszystko, system to także tok nauczania, program i zaplanowane lektury - dodała, bo to była cholernie skomplikowana sprawa jednak, co nie. Nie tak łatwo było to rozpracować. A jak ministrom się nie chciało to już w ogóle placek i dupa. Bo jednak nauczyciel niewiele zrobi, skoro podstawa programowa jest taka a taka, z takim sylabusem i kluczem.
- Kręcę się wśród wegan, a wielu z nich to także hipisi, coś tam wiem o trawie - zaśmiała się cicho. - Ale może po prostu miałeś kiepski przepis. Mogę Ci kiedyś podrzucić lepszy - zaproponowała, bo była uczynna. A potem przechyliła lekko głowę w bok - ale żałujesz, że próbowałeś? - zapytała, bo no była ciekawa. Nawet jeśli sama nie chciała tego spróbować, nawet z czystej ciekawości. Może koło 50, jeśli dożyje, spróbuje kwasu czy coś tam. Z niej też trochę była hipiska.
sumienny żółwik
-
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
No i pyk, Ally migiem rozwiała wszelkie jego wątpliwości. Dokładnie o tym mówił - Underwood w jego oczach była super ogarnęta i życiowa, a mądrego to przecież zawsze dobrze posłuchać. Więc kiedy Alice mówiła, że bez sensu jest szukać kogoś na siłę, to na pewno miała rację. Zresztą, on też tak uważał, ale czasem jak się człowiek nasłucha różnych głupot, to potem aż musi zweryfikować czy to z nim czy jednak z resztą świata jest coś nie tak.
- Czekaj, czekaj. Michaela? Myślałem, że Twój mąż ma na imię Greg - spytał zaciekawiony, bo historia zacna i romantyczna... dopóki Ally nie wypowiedziała kolejnego zdania. Wtedy oczywistym stało się, że nie mówi o obecnym mężu - O Jezu, przepraszam Ally, nie chciałem wyciągać z Ciebie takich rzeczy - dodał pospiesznie, bo on co prawda nie miał oporów, aby na takie tematy rozprawiać o każdej porze dnia i nocy. Ale przecież Ally przyszła tu się zrelaksować i napić dobrego drinka, a jego rolą - jako dobrego barmana - było podtrzymywanie wesołej i lekkiej atmosfery.
- Wiesz, teraz łatwiej się schować za telefonem, niż normalnie pogadać. Jeszcze my jak my, ale czasami widzę tutaj ziomków, którzy umawiają się na drinka i każdy scrolluje fejsa zamiast ze sobą gadać - odparł krzywiąc się, bo on tam średnio w sociale, dla niego były stratą czasu. Pewnie miał jakiegoś facebooka, ale zdecydowanie był typem wolącym spotkania face to face niż klikanie na klawiaturze.
- Oj, to chyba nie wiesz, co ludzie potrafią zrobić w imię oszczędności. Założę się, że znalazłabyś amatorów loterii z wiązanką pogrzebową jako nagrodą główną - true story, bo w takich konkursach częśto nie liczyła się sama nagroda, a sam fakt, że dostanie się coś za darmo. I nie ważne, czy to była praktyczna i potrzeba rzecz. Darmowe to najlepsze i zawsze potrzebne.
- No dokładnie, dzieciaki mają przeładowany program, a kończąc szkołę i zaczynając pracę nawet nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak system podatkowy - tak jest, Luke uwielbiał rozprawiać o sprawach, które go obecnie nie dotyczyły. Zawsze lepsze to niż mówienie o swoich problemach, o tych lepiej zapomnieć i nie rozgrzebywać! A z Ally to i o szkole, i o pieczeniu można pogadać.
- Deal. Czekam na Twój przepis w takim razie - uścisnął jej dłoń na znak dojścia do porozumienia. Chwilę zastanowił się nad jej kolejnym pytaniem. Był hipokrytą, ale też nie aż takim, żeby teraz głosić że narkotyki to zło - Wiesz, generalnie staram się nie żałować niczego w swoim życiu. Owszem, narobiłem głupot, miały one różne konsekwencje, ale ostatecznie wszystko czego doświadczasz kształtuje Cię jako człowieka - odpalił mu się tryb filozofa, zdecydowanie jeden z jego ulubionych - I może nie jestem jakiś super człowiekiem, ale przynajmniej potrafię nie biczować się za jakieś rzeczy z przeszłości, a uwierz mi że z 80% ludzi, których teraz widzisz przy barze, rozkminia teraz właśnie jakieś błędy młodości - bardzo dyskretnie wskazał głową paru klientów, którzy w samotności sączyli różnorakie trunki. Jego matematyczne wyliczenia miały sens, bo zdążył już poznać życiorysy połowy z tych ludzi - A Ty? Żałujesz czegoś w swoim życiu? - odbił piłeczkę.
ODPOWIEDZ