ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
  • dziewięć
To było głupie (czy ostatnio robiła cokolwiek mądrego?) - wracać tu po ostatnich ostrzeżeniach Hawthorne'a, kiedy dobrze zdawała sobie sprawę z tego, jak łatwo mógłby je wprowadzić w życie. I że zrobiłby to, gdyby tylko doprowadziła go do ostateczności. Nie rozumiała do końca dlaczego, ale wiedziała, że naprawdę byłby w stanie zamknąć ją w jakimś ośrodku.
Mimo wszystko uparła się, by tu wrócić. Jak nie drzwiami frontowymi, przez które nie chcieli jej wpuścić ochroniarze, to tymi od zaplecza. I tak właśnie zrobiła - będącej właśnie na przerwie świeżo upieczonej barmance, przedstawiła się jako równie nowa tancerka i w ten właśnie sposób znalazła się na terenie klubu przeznaczonej dla pracowników. Nie miała planu, co dalej. Chciała zdenerwować Nathaniela? Dać mu prztyczka w nos? Udowodnić mu, że pomimo starań z jego strony, i tak była w stanie dostać się do Shadow? Znaleźć na niego jakiegoś haka? Sama nie wiedziała. Była lekko upalona, nieco podchmielona, a życie najwyraźniej przestało dla niej nieść jakąkolwiek wartość. Snuła się więc po zapleczu klubu, kryjąc się przed ochroniarzami i podsłuchując tancerki. Właśnie w ten sposób dowiedziała się o występie Diviny. Nikt nie wspomniał jej imienia, ale wystarczyło kilka słów kluczy, by Marlee wydziergała ją z kontekstu. Oczywiście, że tu była. Oczywiście, że Nate ją zatrudnił. Oczywiście, że traktował ją jak jakiś wyjątkowy okaz, tylko dla wybranych oczu, za zamkniętymi drzwiami... Nie powinno być jej przykro - w końcu nienawidziła właściciela Shadow i w żadnym stopniu nie zależało jej na tym, by traktował ją lepiej od innych. A jednak w jej żyłach złość mieszała się ze smutkiem. Zazdrość z poczuciem odrzucenia. I nim zdążyła cokolwiek przemyśleć, już wkradała się do jakiejś garderoby i przebierała w jeden ze strojów, by w jakimś stopniu zapewnić sobie wstęp na występ Norwood. Myślała o tym, żeby znaleźć się wśrodku, zobaczyć wszystko na własne oczy... Chęć zepsunia całego spektaklu przyszła do niej dopiero później, w środku.
W skąpych ciuszkach miała wyglądać jak typowa w tym miejscu tancerka, maska na oczach miała jej dać odrobinę anonimowości i - jak miała nadzieję - przepustkę przez ochroniarzy. Specjalnie wybrała jeden z bardziej teatralnych strojów - z koronek, piór i pereł, zamiast typowych erotycznych przebieranek. Pomimo wciąż lekkiego upalenia i buzujących w niej emocji, jej tok myślenia był całkiem logiczny... Jeśli pominąć samą chęć pchania się w sam środek paszczy lwa. I co najgorsze - jej plan zadziałał.
Już w środku, przy wejściu, niepewna co robić dalej, stała może tylko kilka sekund. Pomieszczenie wypełniała muzyka i głos Diviny, więc na pojawienie się Marlee zwróciło uwagę tylko kilka osób, znajdujących się najbliżej drzwi. Przynajmniej do czasu, aż w końcu ruszyła się z miejsca i tanecznymi, kuszącymi krokami nie zaczęła się przesuwać w kierunku sceny. Liczyła na to, że nikt jej przedwcześnie nie wyrzuci za drzwi. Nawet jeśli zostanie rozpoznana albo jeśli Nathaniel zorientuje się, że w występ wplątało się jakieś piąte koło u wozu, to nikt nie będzie chciał robić scen przy tych wszystkich ludziach. Nie była głupia. Wiedziała, że nie byli to zwyczajni, codzienni goście klubu. Miała więc nadzieję, że dopóki będzie odgrywała rolę osoby, która od początku miała mieć tu swoje miejsce... to nic się nie stanie.
I tak też robiła... początkowo przynajmniej. Zachęcająco kręciła biodrami, wchodząc na scenę, a w tańcu przybierała kuszące pozy. Jakby była częścią całego spektaklu. Prawdę mówiąc - podobało jej się to. Ta częściowa anonimowość, zaciekawione spojrzenia, zainteresowanie... Bardzo szybko jednak zorientowała się, że to wcale nie nią ci ludzie byli zainteresowani. Nie z jej powodu tu siedzieli. Nie dla niej była ta cała otoczka.
Obeszła fortepian w kilku tanecznych krokach, by w pewnym momencie nachylić się nad grającą Diviną i szepnąć jej mimochodem do ucha: - Komu dałaś dupy, żeby dostać tu pracę? - i kontynuować taniec już za plecami dziewczyny. Jakby zupełnie nic się nie stało...

Divina Norwood
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
18.

Nie zwracała uwagi na otoczenie, praca w Shadow nigdy nie była tym, czego pragnęła, ale jako, że musiała spłacić swój dług, nie mogła za bardzo kręcić nosem. W zasadzie była zaskoczona tym, jak to wszystko wyglądało. Nie spodziewała się, że cały ten występ odbędzie się za zamkniętymi drzwiami, bez striptizerek i innych gorszących ją dodatków. Może nadal nie mogła powiedzieć, aby czuła się rozluźniona, ale przynajmniej było lepiej, niż zakładała. Chociaż spięcie towarzyszyło jej cały czas i czuła, że lepiej byłoby jej we własnych ubraniach, niż w eleganckiej czerwonej sukni, którą kazał jej założyć Nathaniel. Rozumiała jednak, że najwyraźniej w tej części klubu przyjmuje gości z klasą, więc musiało mu zależeć na tym, by tą sobą reprezentowała Divina.
Trudno było jej ocenić ile czasu minęło, odkąd zaczęła swój występ, nawet utworów, które przez ten czas wyśpiewała, nie liczyła. Mogła siedzieć przed fortepianem dziesięć minut, a równie dobrze dwie godziny, odcięła się całkowicie od otoczenia i chociaż był to jej sposób na przetrwanie, okazał się błędny. O tym, że ktoś jest na scenie, zdała sobie sprawę w momencie, gdy Marlee zbliżyła się na tyle, by mignąć jej w polu widzenia. W pierwszej chwili oczywiście nie rozumiała, nie sądziła nawet, że zna kobietę i że jej wtargnięcie nie było zaplanowane przez Hawthorne'a... mimo, że czuła się niezręcznie, próbowała robić swoje, grać dalej, jak gdyby nigdy nic. Dopiero w chwili, w której blondynka zbliżyła się na tyle, aby wyszeptać coś do ucha Diviny, ta zrozumiała, że sytuacja nie może być wynikiem planowanych działań. Specjalnie dokończyła utwór, a potem przeszła do takiego, który nie wymagał słów. Naturalnie słowa Marlee ją zabolały, ale nie to było dla niej teraz najważniejsze.
- Co ty tu robisz? - wyszeptała na tyle, by jej głos nie poniósł się wraz z dźwiękami instrumentu i dotarł jedynie do uszu blondynki. - To nie jest bezpieczne miejsce - dodała, bo nie miała pojęcia co też się właśnie dzieje. Z jednej strony rozumiała tyle, że dziewczyna chce jej zaszkodzić, ale Norwood bardziej zajmowało to, że przy tym może szkodzić sama sobie. Dlatego też grała tak, jakby wyzywające ruchy młodej kobiety nie robiły na niej większego wrażenia. - Odejdź stąd, póki to możliwe - dodała jeszcze, a po kolejnych kilku taktach wróciła do śpiewania, bo przecież taka była jej rola. Nie mogła zniweczyć występu, wątpiła, aby kogoś interesowało to, że przerwała jej Marlee.

Marlee Doherty
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Marlee w tej chwili nie myślała już o konsekwencjach, jakie mogłyby ją dosięgnąć po całym tym przedstawieniu. Może to upalenie, może podekscytowanie tym tańcem pierwszy raz przed taką - jakąkolwiek właściwie - widownią, może ta kusząca perspektywa zepsucia Divinie występu i jej upokorzenia, a może i tak nie miała już nic do stracenia. Zapomniała o Nathanielu, którego przed chwilą jeszcze wypatrywała kątem oka wśród widowni. Zignorowała wspomnienie ich ostatniej rozmowy. W najciemniejszy kąt gdzieś z tyłu głowy wcisnęła jego ostrzeżenia. Poza kilkoma spojrzeniami, które na sobie czuła, liczyło się tylko to, co na scenie. Ona, muzyka, zmysłowe ruchy, strój i... ta nieszczęsna Norwood.
Prychnęła cicho pod nosem, słysząc jej szept. Mogłaby ją zapytać o to samo. Właściwie już to zrobiła. Bo to nie było miejsce dla takich osób, jak Divina. W przeciwieństwie do Marlee, ona tu nie pasowała. Mogła się wciskać w bardziej dopasowane i odsłonięte ciuszki, ale przecież nikogo nie byłaby w stanie oszukać. A jednak to nie Viny musiała się uciekać do podstępów by się tu znaleźć. Nie. Ją tu zaproszono, zatrudniono, eksponowano niczym niedościgniony talent. Jeśli jeszcze przed chwilą Doherty miała jakiekolwiek wątpliwości, teraz już wiedziała, że musi doprowadzić jej występ do ruiny...
- Uzupełniam twój występ - mruknęła z czarującym uśmiechem, gdy po sekwencji kolejnych ruchów znów znalazła się bliżej Diviny. - Niebezpieczne może dla ciebie. To nie ja tu nie pasuję - dodała nieco dobitniej, powoli zaczynając traktować fortepian, na którym Norwood grała, jako swego rodzaju rekwizyt również w swoim tańcu. Tu się o niego oparła, wyginając plecy i wypinając pośladki. Tam przebiegła po nim filuternie palcami. Tu znów przykucnęła przy jego nodze, by sugestywnie przesunąć po niej dłońmi i podnieść się powoli, upierzonym kuprem do góry. Nawet nie była pewna, w którym momencie straciła z twarzy maskę... A może sama w całym tym podekscytowaniu ją ściągnęła?
W końcu znów znalazła się tuż przy Divinie, przysiadając się na krawędzi stołka, który dziewczyna zajmowała i tam kontynuując swój taniec, ponownie się do niej zwróciła. - Pytałam serio, komu dałaś dupy, żeby się tu znaleźć? A może oszukujesz się jeszcze, że nie będą tego tu od ciebie oczekiwać? - powoli przeważał w niej gniew i zazdrość, więc z każdym słowem mówiła odrobinę głośniej i ostrzej, wcinając się w śpiew Norwood. Magia występu, tańca na scenie i skierowanych na nią spojrzeń już zupełnie prysła. Już nawet nie udawała, że dalej tańczy. - Nate? Albo któryś z tych ważniaków? - wyraźnym ruchem głowy wskazała widownię, kątem oka dostrzegając nieco niżej, na najbliższym stoliku wysoką szklankę prawie nieruszonego piwa, wyraźnie odznaczającą się wśród nieco bardziej wyszukanych trunków, którymi w większości raczyli się obecni na sali goście. Prawie automatycznie w jej głowie zrodził się bardzo głupi pomysł...

Divina Norwood
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Dla Diviny miejsce to było po prostu przerażające, a ludzie którzy tu przebywali jawili się w jej głowie jako osoby, które dalece zboczyły z odpowiedniej ścieżki. Skłamałaby mówiąc, że do Marlee pała jakąkolwiek sympatią, była dobrym człowiekiem, ale nie głupim. Nie życzyła jednak blondynce źle i też było jej żal, gdy widziała ją w sytuacjach, w których ta nie powinna była się znaleźć. Na przykład teraz, autentycznie bała się o dziewczynę, która w jej odczuciu nie była świadoma zagrożenia, jakie na siebie zsyłała tym pozornie niegroźnym wybrykiem.
- Ja nie żartuję, ci ludzie mogą zrobić nam krzywdę - serce waliło jej jak młotem, bo z każdą sekundą dotkliwiej zdawała sobie sprawę z tego, że Marlee nic sobie z jej ostrzeżeń nie robiła. Oczywiście, że Norwood tutaj nie pasowała, wiedziała o tym doskonale i z własnej woli nigdy nie przestąpiłaby progu tego klubu, niestety... nikt nie pytał jej o zdanie. Nie wiedziała co robi na niej większe wrażenie, to, jak Marlee się poruszała, czy obawy przed konsekwencjami jej występu. - Błagam cię, zejdź z tej sceny - próbowała nie przerywać gry, ale lęk o drugą osobę robił swoje. Miała wrażenie, że broda już jej drga, a pod powiekami pojawia się charakterystyczne pieczenie. Fantomowy ból rozszedł się nad kolanem w miejscu, w którym widniała blizna po pierwszym spotkaniu z Nathanielem. Jeśli wtedy tak potraktował Divinę za nic, to co był gotowy zrobić takiej Marlee w ramach nauczki? Nie chciała się dowiadywać, nie chciała na kolejną osobę zsyłać cierpienia.
Zatrząsła się cała, gdy blondynka znalazła się obok, ale gorsza od jej bliskości była wypowiedź, która obijała się o czaszkę Norwood przez dłuższą chwilę. Zrobiło jej się niedobrze, sama chciała wstać i uciec, ale przecież nie mogła. To musiał być jakiś koszmar, którego nie rozumiała i chyba nawet nie chciała rozumieć.
- Nie masz pojęcia o czym mówisz - już nie mogła śpiewać, ale dłonie nadal przemieszczały się płynnie po klawiszach, jakby nie dotyczyły całego tego zajścia, które powinno raz na zawsze przerwać występ. - Nie prosiłam się o to - nigdy się nie usprawiedliwiała, ale kiedy dotarło do niej o co Marlee ją posądza... czuła, że powinna zaznaczyć, że wcale nie jest tutaj z własnej woli, że to nie tak, że marzyła jej się ta scena i taka widownia. - To obrzydliwe kupczyć własnym ciałem - dodała jeszcze, chociaż normalnie pewnie zachowałaby taką uwagę dla siebie, ale teraz była wybita ze swojej typowej maski obojętności i nic nie mogła na to poradzić. Poza tym nawet w niej pojawiła się frustracja, bo chciała jej pomóc, chciała ją ocalić, ale Marlee jej na to nie pozwalała, tylko pogarszając tą i tak już niełatwą sytuację w której się aktualnie znajdowały.

Marlee Doherty
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
W przypadku Marlee, emocje zawsze brały górę nad rozsądkiem i wszelkimi ostrzeżeniami. Choćby je topiła w alkoholu i próbowała je z siebie wypalić trawką, te i tak przebijały się w jej mniej lub bardziej zrozumiałym zachowaniu. Mniej lub bardziej... głupim. Fakt, że Divina kontynuowała występ pomimo jej obecności na scenie, tylko jeszcze bardziej Doherty rozsierdzał. Fakt, że dziewczyna wciąż była w stanie grać na fortepianie i śpiewać, tylko pobudzał Lee frustrację i zazdrość. Bo JEJ by to się nigdy nie udało. Bo ONA sobie w takich sytuacjach nie radziła. Bo dla NIEJ już dawno nastąpiłby koniec występu i wyrzucenie za drzwi oraz z pracy. Nie pierwsze...
Prychnęła ostentacyjnie na kolejne ostrzeżenia Diviny, pozwalając by po głowie obijały jej się coraz absurdalniejsze myśli. Norwood chciała się jej pozbyć, bo wiedziała, że Marlee swoim tańcem kradnie jej show. Może tym razem miało wyjść jednak "na jej". Może w końcu miała wygrać. Może chociaż jedna rzecz miała się jej udać. Może jednak to ona miała dostać tę rolę. - Nic z tego - mruknęła więc, na moment podbudowana własnymi urojeniami i wciąż jeszcze upojona chwilą, muzyką, spojrzeniami i własnym tańcem. Ale i to nie trwało długo...
Kogo próbowała okłamać? Samą siebie? Przecież zawsze była tą przegraną i to jej kończące się powoli widowisko niczego nie miało zmienić. Szczególnie wtedy, gdy na drugiej szali znajdowała się Divina.
- Nie prosiłam się o to - powtórzyła za Norwood, koloryzując jej wypowiedź teatralnie-płaczliwym tonem. Gówno prawda. Viny mogła udawać świętoszkę do woli, jednak Marlee znała prawdę. Samo bycie w potrzebie nie sprawia nagle, że świat i ludzie wokół zaczynają się do ciebie uśmiechać. Proboszcz, śmierć ojca, Nate, ten występ i kto wie, co jeszcze - to wszystko nie przytrafia się komuś tak po prostu. Ale wciąż - nie to było najgorsze. Nie to, że Divina dostawała to wszystko na srebrnej tacy... a to, że nic z tego nie doceniała. Kompletnie nic! - Wiesz, co jest obrzydliwe? - zapytała gdzieś w przestrzeń, zrywając się nagle z miejsca i sięgając w stronę jednego ze stolików tuż pod sceną, na którym upatrzyła już chwilę wcześniej wysoką szklankę pełną piwa.
Ty.
Szklanka w jednej chwili znalazła się nad głową Diviny, do góry dnem. Cała scena trwała bardzo krótko, choć Marlee miała wrażenie, że czas nagle zwolnił, pozwalając jej obejrzeć każdy piwny strumyk spływający po włosach, twarzy i sukience Norwood. Chciałaby powiedzieć, że poczuła się lepiej - i może dlatego też zaczęła się w między czasie głośno śmiać - ale tak naprawdę w środku czuła pustkę. Nic się nie zmieniło. Wciąż to ona była przegraną. Wciąż to ona zadziałała impulsywnie, pod wpływem emocji, podczas gdy Viny swoje emocje (jeśli jakiekolwiek w ogóle miała) potrafiła utrzymać na wodzy. Wciąż to ona przedstawiała się jako zły charakter tej znienawidzonej przez nią historii, a Divina jako jej ofiara. Tym razem z Nathanielem jako bohaterem w lśniącej zbroi. Śmiała się dalej, gdy nagle pojawił się na scenie, coś krzyczał, kazał ją stąd zabrać. Śmiała się nawet wtedy, gdy ktoś złapał ją ostro z obu stron i pociągnął w jakieś boczne wejście. Śmiała się, widząc jak Nate próbuje Norwood pocieszać. Śmiała się, byle tylko się nie rozpłakać.

Divina Norwood
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Od dawna doskonale nad sobą panowała, nie dlatego, że taka się urodziła, ale życie ją tego nauczyło. Kiedyś pokazywała emocje, jakby jeszcze wierząc, że te mogą na kogoś wpłynąć, zmienić coś, sprawić, że jej los nagle ulegnie zmianie. Niestety każda porażka, każde rozczarowanie uświadamiało jej, jak bardzo się myliła. Takie doświadczenia dają ci parę wyborów, Divina wybrała zamknięcie się na świat. Ukryła w sobie wszystko, co tylko dało się ukryć, pozostawiła skorupę, nie człowieka, potrafiła odcinać się od otoczenia, jakby to jej nie dotyczyło i jednocześnie nadal być jego częścią. Właśnie tak teraz było, gdy grała dalej, mimo, że wewnętrznie rozpadała się na kawałki ze strachu o to, co spotka Marlee. Ona sama nie rozgniewała niczym Nathaniela, gdy ten kazał swoim ludziom ją porwać, a potem uwięzić w piwnicy. Nie pyskowała mu i nie psuła jego planów, gdy mężczyzna dla samej zabawy zgasił papierosa nad jej kolanem. Co więc zrobi blondynce, która specjalnie go prowokowała? Jak wiele gniewu znajdzie w sobie dla Marlee? Dosłownie czuła, jak pod powiekami zaczynają ją szczypać słone łzy, a w gardle rośnie jej gula, bo przecież tu była, a jednocześnie nie mogła nic zrobić.
- Proszę, błagam... nie rozumiesz tej sytuacji - jęknęła patrząc na nią błagalnie, modląc się, by jej posłuchała. Liczyła na jakiś cud, nawet jeśli te całe życie ją omijały i najwyraźniej tym razem nie miało być inaczej. Przez moment chciała odetchnąć, gdy Marlee zeszła ze sceny, ale tak szybko jak z niej zeskoczyła, tak szybko znalazła się na niej z powrotem i tyle, jeśli chodzi o nadzieje Diviny. Widząc piwo miała wrażenie, że wie już doskonale, jak to wszystko się skończy. Mogłaby uciec, uchronić się, ale miała grać, więc... więc mimo świadomości niebezpieczeństwa, nadal grała, posłusznie, bez cienia refleksji. Zimne piwo rozlało się po niej w jednej chwili, w której serce na moment przestało pompować krew. Dostrzegła tylko wściekłą twarz Nathaniela i przymknęła oczy, znów się modląc do Boga, który nigdy jej nie słuchał.
- Uciekaj stąd - jęknęła niemalże płaczliwie do blondynki, ale ta tylko się śmiała. Po chwili na podwyższeniu był już Nathaniel, krzyczał coś. - Proszę, nie róbcie jej nic, to tylko żarty! - zawołała jeszcze do ochroniarzy, którzy zaraz otoczyli Marlee. Chciała zrobić tak wiele, ale nie mogła. Wiedziała doskonale, co się teraz działo, dwóch osiłków prowadziło ją do piwnicy, w której kiedyś była też sama Divina. Serce waliło jej jak młotem, nie liczyło się to paskudne piwo, które z niej spływało.

Marlee Doherty
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Nie miała pojęcia, ile czasu minęło. Równie dobrze mogło to być dziesięć minut, jak i dobre parę godzin. Nosiło ją. Ze złości, podwyższonej adrenaliny i zupełnej niepewności, która docierała do niej tak naprawdę dopiero teraz. Wszystko, co Nathaniel widział na tamtej scenie, nie miało opowiadać się na jej korzyść i raczej nie sądziła, by chciał ją jeszcze wysłuchiwać, więc szykowała się na wszystko. I prawdę mówiąc to oczekiwanie nie wiadomo na co było gorsze, niż wszystkie możliwe scenariusze, które gdzieś tam jej przez głowę przebiegały. Cokolwiek dla niej szykował, wolałaby mieć to już dawno z głowy, niż siedzieć tu bezczynnie, czekając aż mężczyzna pocieszy tę nieszczęsną Divinę. Jakby to rzeczywiście ona była tu najbardziej poszkodowana...
Któryś z ochroniarzy, zamykając ją w jakimś ciemnym pomieszczeniu w piwnicy klubu, kazał jej siedzieć cicho, jeśli życie jej miłe, ale... metoda kija tak naprawdę nigdy na nią nie działała. Wciąż była też mocno pobudzona chwilę wcześniej rozegranymi wydarzeniami. No i plus - życie wcale jej miłe nie było. Bardzo szybko więc skończyła zakneblowana i przywiązana do krzesła, na dodatek na boku, na podłodze piwnicy, gdzie upadła razem z krzesłem przy którejś nieudanej próbie wyrwania się z więzów. Kiedy więc Nate w końcu pojawił się w pomieszczeniu, była poobijana, zmarznięta (bo przecież wciąż była w tamtym kusym stroju, nikt jej nie dał dodatkowego okrycia) i wycieńczona... ale spojrzenie, które w tamtej chwili mu posłała było ostre i nieustępliwe. Gdyby mogła, z pewnością znalazłaby w ustach - nawet pomimo zmęczenia - sporo dobitnych słów, którymi mogłaby opisać to, jak potraktował ją on i jego ochroniarze, ale tak pozostało jej tylko przeciągłe warknięcie przez knebel, przekazujące właściwie te same emocje. Głównie niezmierzoną frustrację. Niewiele więcej mogła chwilowo ze swojej pozycji zrobić.

Nathaniel Hawthorne
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Pieprzone sentymenty nie pozwalały Nathanielowi pozbyć się Marlee raz na zawsze. Łącząca go z nią relacja w zasadzie nawet nie była personalna, mógłby zajebać tę małą sukę i nie mierzyć się więcej z konsekwencjami jej istnienia, ale nie potrafił. Myśl o Nellie paraliżowała go całego. Nie byłby wstanie pozbawić życia kolejnej, niewinnej osoby, nawet jeśli Marlee tak naprawdę wcale taka bez grzechu nie była. Tylko, że jej wybryki miały więcej wspólnego z byciem upierdliwą wszą, a niżeli poważnym problemem. Nie mniej jednak tamtego wieczoru przesadziła i wkurwiła Hawthorne'a nie na żarty. Minęło sporo czasu odkąd wreszcie do niej zszedł. Jego ludzie poinformowali go o tym, że młoda stawiała opór i darła mordę, więc musieli ją uciszyć. Dlatego nie zaskoczył go widok jaki zastał po wejściu do pomieszczenia.
Prychnął kpiąco widząc tę groźną minę blondynki, po czym obojętnie przeszedł obok niej, aby podejść do drugiego krzesła. Obrócił je tyłem na przód i usiadł na nim okrakiem po czym odpalił papierosa.
- Wiesz, Marlee, zazdroszczę ci tego, że nie masz do siebie krzty szacunku. Inaczej nie byłabyś wstanie poradzić sobie z porażką jaką jest twoje życie - mruknął patrząc z góry na związaną i zakneblowaną dziewczynę. Popiół jego papierosa co jakiś czas opadał na jej ubrania i włosy. - Pytanie tylko, czy chcesz by twoje życie tak kurwesko wyglądało, czy to forma dialogu? Chcesz by świat, który ciebie tak wyruchał wreszcie zobaczył w tobie małą, biedną ofiarę, która sobie nie radzi i wrzeszczy wręcz o pomoc - prowadził dalej swój monolog przepełniony cynizmem, a w każdym słowie Nathaniela cało się wyczuć arogancję i obojętność. - Jeśli tak to w sumie zadziałało, bo właśnie tak ciebie widzę; jako gówniarę, która nieudolnie pragnie zwrócić na siebie uwagę... moją uwagę - rzucił mrużąc oczy gniewnie.
Dopalił papierosa i wreszcie wstał, aby jednym, silnym szarpnięciem podnieść krzesło do którego przywiązana była Marlee.
- Czego ty kurwa chcesz? - zapytał ponownie, po czym usunął knebel, aby blondynka mogła wreszcie mu odpowiedzieć. Kwestie Diviny pozostawił sobie na potem, zemstę za skrzywdzenie Norwood postanowił spełnić, gdy już rozmówi się z Marlee z tych bardziej osobistych spraw.

Marlee Doherty
ja tu tylko sprzątam — forum
626 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
ohana means family
Wzdrygnęła się mimowolnie, gdy obok niej przechodził. Choć na okrągło powtarzała sobie w głowie, że się nie boi - ani Nathaniela, ani śmierci - nie po raz pierwszy jej ciało zdradzało jej rzeczywiste, najgłębiej skrywane odczucia. Przeklęła w myślach, szarpiąc się nieco z więzami, by ukryć w ten sposób głupi, ludzki odruch. Ile by czasem dała, by się ich wyzbyć...
Patrzyła na niego twardo z dołu, nie próbując jednak wydawać kolejnych dźwięków przez knebel. Przez moment zdołała nawet ignorować ten popiół, który raz po raz strzepywał z papierosa wprost na nią, ale gdy jeden z jego strzępków znalazł się zbyt blisko jej twarzy, znów zadziałał instynkt i strąciła go nagłym szarpnięciem głowy. Jego słowa niespecjalnie zmieniały jej nastrój. Nie mówił niczego, czego już by wielokrotnie nie słyszała. Nie zawsze w taki cyniczny i obojętny sposób, ale tak. Jej życie było porażką. Światu zdarzało się widzieć w niej biedną ofiarę. A czasem nawet starać się jej pomóc. To ostatnie jak dotąd chyba nigdy nie kończyło się dobrze. Ale czy umyślnie próbowała zwrócić na siebie uwagę właśnie jego? Negatywnej odpowiedzi na to pytanie już wcale nie była pewna. Bo po co tu właściwie wróciła? Dlaczego ignorowała jego ostrzeżenia i starała się podskoczyć mu na tyle wysoko, by dać mu prztyczka w nos? Nie nadawała się do skomplikowanej i zaplanowanej zemsty za śmierć siostry. Ani do walki z szefem zorganizowanej grupy przestępczej. Nie mogło chodzić tylko o to, że życie było jej niemiłe. No ale... nigdy nie była dobra w autorefleksji i samoocenie. Nawet wtedy, gdy nie leżała związana i zakneblowana na zimnej podłodze.
Nie spodziewała się delikatności nawet w najmniejszym stopniu, ale i tak zaskoczył ją nagłością i brutalnością, z jaką w końcu podniósł ją razem z krzesłem z ziemi. Naprężone więzy wbiły się boleśnie w jej ciało i na krótki moment odebrały oddech. Nie odpowiedziała więc od razu. Zresztą... co miała powiedzieć? Czego chciała? Gdyby sama to tylko wiedziała... - Niezły pokaz dałam twoim gościom, nie? Wciąż nie chcesz mnie zatrudnić? - odezwała się w końcu mocno zachrypniętym głosem. Chyba jednak za dużo wrzeszczała na ludzi Nate'a - najpierw w przestrzeń, a potem prosto w knebel. - Przy tej Świętoszce zaraz by usnęli - dodała jeszcze pogardliwie, odnosząc się oczywiście do występu Diviny. Chyba zwariował, jeśli myślał, że Norwood w pojedynkę zapewni im odpowiednią rozrywkę!

Nathaniel Hawthorne
sumienny żółwik
ejmi
brak multikont
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Tylko jedna rzecz powstrzymywała go przed rozniesieniem Marlee na strzępy. Gdyby tylko jej oczy były inne już dawno pozbyłby się problemów z nią związanych. Niestety w gniewnym spojrzeniu blondynki odnajdywał ulotne wspomnienia chwil, które obecnie wydawały mi się tak odległe jakby przeżywał je w innym życiu. Chwil, których koniec doprowadził go do nowego początku, bez których nie byłby tym kim się stał.
Całe szczęście Nathaniel potrafił skrywać sentymenty głęboko w sobie i mimo słabości, która Marlee w nim wzbudzała, nie zamierzał okazywać tego dziewczynie. Był brutalny, bezwzględny i chamski, a każdy jego gest i spojrzenie miało na celu uzmysłowić dziewczynie, że jej osoba już nigdy nie powinna stanąć mu na drodze.
- Zrobiłaś z siebie pośmiewisko, gratuluję - odwarknąl nie do końca zgodnie z prawdą, ale za nic nie zamierzał dawać Marlee choćby odrobiny zrozumienia. - Aczkolwiek wkurwilas mnie nieziemsko, więc jeśli to było twoim celem to gratuluję, udało ci się, ale był to twój ostatni występ - dodał i złapał Marlee za włosy mocno odciągając jej głowę w tył. Sekundę później jego twarz znalazła się tuż przy twarzy blondynki, a rozżarzony papieros kilka centymetrów od jej powieki. - Więcej ostrzeżeń nie będzie, rozumiesz? - Warknąl groźnie, ale ostatecznie odsunął żar od ciała Marlee i puścił jej włosy, pozwalając na to, aby na kilka sekund dziewczyna odetchnęła. Niestety jej buńczuczna natura, a może raczej lekkomyślność i brak instynktu samozachowawczego sprawiły, że na nowo rozwścieczyła Hawthornea wspominając o kimś, o kim mówić nigdy nie powinna. - Odjeb się od Diviny - fuknał nim pomyślał, zresztą z jego perspektywy wyglądało to tak, że Marlee przyszła odegrać się na nim, a nie na Norwood. Nie miał zielonego pojęcia o tym, że się znały do czasu, aż Docina sama mu o tym nie wspomniała. Dopiero wtedy pojął fakt, że zarówno on jak i Docina było ofiarami chujowego poczucia humoru Doherty.

Marlee Doherty
ODPOWIEDZ