Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Neil odliczał godziny do wyjścia, nie zmieniał tego nawet fakt, że dopiero co przyszedł na swoją zmianę. Był niewyspany, a ostatnie dni nieźle dały mężczyźnie w kość. Powrót do miasta miał być znacznie łatwiejszy, kalkulował, że minie miesiąc nim zaadaptuje organizm do nowego życia. Przeliczył się i to znacznie. Dwie nieprzespane noce, ostatni tydzień to zaledwie dzień wolnego w Shadow, tryb nocny działał niezmiennie odkąd obiecał siostrze, jak i samemu sobie, że odnajdzie zabójcę Isabelle. Porzucenie tego co robił w Sydney stawało się trudniejsze, wręcz nazbyt problematyczne dla Neil'a. Kiedyś widział w tym cel, chciał być jak superbohater i chronić ludzi przed szemranymi typami, a teraz sam takowym się stał. Popełnianie błędów weszło mu w krew wraz z mlekiem matki. Ojciec walnął samobója, rodzicielka odeszła, najmłodsza siostra zginęła. W którym momencie Paxton zszedł ze ścieżki moralności? Nie miał pojęcia, ale wariował od tylu nagromadzonych niewiadomych.
Zakrył usta dłonią żeby stłumić ziewanie. Czytał kiedyś, gdy jeszcze był sens w zagłębianiu się w naukową tematykę, że ziewanie to obrona organizmu na zbyt mało dotleniony mózg. Wierzyłby w to gdyby go posiadał. Rozejrzał się po sali pilnując żeby nikt nie ucierpiał. Ironia, w której żył przyprawiała Neil'a o gęsią skórkę. Nisko upadł ze swoim moralnym kręgosłupem, więc w pracy stróżował żeby po niej samemu wymierzać sprawiedliwość. Zawsze miał drogę ucieczki, trochę odłożonej kasy i kilka fałszywych dokumentów. Pozytywy bycia w półświatku.
Podszedł do baru żeby znaleźć pretekst do tego, by chociaż na chwilę klapnąć tyłkiem na krześle. W pracy było mu wolno pić, Shadow nie posiadało żadnych reguł, a regulamin to ostatnie słowo w słowniku pracowników. Chciał przetrwać, wrócić do domu i odpocząć. Odpuści nocne zwierzanie miasta. Jedna noc. Pragnął jednej, spokojnej nocy, ale nic z tego..
- Co tam się dzieje? - Spytał samego siebie odwracając głowę w kierunku podniesionych głosów. Zobaczył tam trzy osoby. Tancerkę, znanego mu z widzenia klienta oraz kobietę, która była odwrócona do Paxtona plecami. Nikt nie interweniował, żaden przebywający w klubie nie miał ochoty się wtrącać w porachunki między nieznajomymi. Westchnął cicho wiedząc już, że, sam będzie musiał ich rozdzielić i w razie takich ewentualności wyrzucić. Podszedł wolnym krokiem do niegrzecznego trio stając w bezpiecznej odległości. Nauczył się, że lepiej nie drażnić byka bardziej niż to konieczne.
- Mamy jakiś problem? - Spojrzał na twarz tancerki, która była zaprawiona w bojach, a potem przerzucił wzrok na mężczyznę, by zatrzymać go na kobiecie, której oglądał plecy jeszcze kilka chwil temu. - Tahnee? - Ona? Tutaj? Neil spoglądał na kobietę ze zdziwieniem na twarzy. Zawsze odpowiedzialna, prawo stawiała wyżej od wszystkiego innego, wierna ideałom. Taką ją zapamiętał. Coś złego musiało się stać skoro wieczór spędza w tej spelunie.

Tahnee Walker
ambitny krab
Neil Paxton
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
#3

Ostatnie tygodnie nie należały do najłatwiejszych – najpierw tajemnicze zniknięcie Barta, który postanowił na tydzień wybyć i przez ten czas nie dawać znaku życia. Potem wieczór z Dickiem, który BARDZO DUŻO jej uświadomił – a gdy jej szanowny narzeczony postanowił wrócić i jak gdyby nigdy nic napisać do niej esemsa, czy do niego w weekend wpadnie, bez tłumaczenia się, gdzie był, co robił to miarka się przebrała. Miała dość, naprawdę. Wystarczająco długo na niego czekała, znosiła jego niepewności i wszystkie wybryki. Wzięła urlop na żądanie i do niego pojechała, chcąc wysłuchać, co ma na wytłumaczenie… Jednakże jak zwykle skończyło się na gadce „że przesadza”, „że wyolbrzymia”. Wybuchła między nimi kolejna, olbrzymia kłótnia, tylko tak naprawdę była gwoździem do trumny tego wszystkiego. Walker postanowiła oddać Bartowi pierścionek mówiąc, że „to koniec” i obiecując sobie, że tym razem już do niego nie wróci.
Nie zmieniało to jednak faktu, że było jej cholernie ciężko. Spędziła z tym człowiekiem praktycznie pół swojego życia – kochała go! – więc ją to bolało. Nie była w stanie skupić się na robocie i została wysłana na urlop, bo i tak miała tydzień nadgodzin do wybrania, więc postanowili się nad nią zlitować i dać możliwość ułożenia sobie wszystkiego w głowie i względnego ogarnięcia się. I jak alkohol to raczej nie był jej sposób na radzenie sobie z problemami, to tym razem poczuła, że potrzebowała się napić. Po prostu.
Postanowiła pójść do Shadow z jednego powodu – mniejsza szansa na to, że w takiej spelunie spotka kogoś znajomego, komu będzie musiała się tłumaczyć, a tego robić nie chciała. Pragnęła po prostu spędzić wieczór w samotności. Zamówiła więc jeagermeistra z colą i poszła do jakiegoś stolika w rogu lokalu, sącząc go powoli. Nie zamierzała się upijać do nieprzytomności – nic z tych rzeczy. Była odpowiedzialną osobą i wiedziała, że znajduje się w takim miejscu, że musi być w stanie w razie czego być w stanie się obronić.
Nie spodziewała się jednak, że będzie musiała jednak pomagać tancerce, która była napastowana przez jakiegoś oblecha. Na początku myślała, że ochrona to ogarnie – przecież od tego tutaj byli – jednakże najwidoczniej nikt nie zamierzał tego zrobić, więc z poczucia obowiązku podeszła do typa i go od tej biednej dziewczyny odciągnęła – może trochę nawet zbyt mocno. Gdy nadal się stawiał, po prostu zastosowała jeden z wielu policyjnych chwytów, kładąc typa na ziemię. Tahnee było daleko do drobnej, delikatnej dziewczyny. Trenowała sztuki walki, chodziła regularnie na siłownię. Pary w łapie trochę miała.
Nagle usłyszała znajomy głos – wciąż trzymając oblecha na ziemi – odwróciła się. I zobaczyła Neila. Starego znajomego z policji… cholera, nie widzieli się kupę czasu. Od śmierci siostry wiele w jego życiu się zmieniło i trochę się stoczył – a chociaż w oczach policyjnego środowiska, bo po części stał się tym, czym jeszcze do niedawna walczył.
Neil? – zapytała, nie kryjąc zdziwienia. – Myślę, że ten pan powinien być eskortowany za drzwi lokalu. Dziewczyna mu mówiła, żeby ją zostawił, ale nadal był natrętem, a że nikt z was nie ruszył tyłka, żeby jej pomóc, to stwierdziłam, że zrobię to sama. – Wbrew pozorom to było bardzo w jej stylu. Uważała bowiem, że policjantem się jest cały czas, niezależnie czy nosi się aktualnie mundur, czy jest się w cywilu; Natrętny facet cały czas coś tam gadał pod nosem i próbował się rzucać. – Zajmiesz się tym? – zapytała, przyciskając wciąż typa do ziemi. Ostatnią akcją jaką chciała teraz robić to dzwonić do swoich kolegów i sprowadzać jakiś patrol.

neil paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Neil pierwszy raz w swojej pracowniczej karierze w Shadow widział, aby jakikolwiek klient próbował ratować z opresji tancerkę. Gdyby tylko nie znał Tahnee oraz mężczyzny, który właśnie leżał na ziemi, przygnieciony butem, to mógłby nawet byłej koleżance zacząć klaskać. Rzeczywistość w tym miejscu jest jednak zupełnie inna niż nam się wydaje. Nie chciał wszczynać awantury, by doprowadzić do niepotrzebnych konfliktów, ale znając kobietę nie odpuści tak łatwo. Tyle, że Paxton przestał przejmować się innymi już dawno temu, w tym najwięcej pogardy, o ironio, miał wobec policjantów. Wchodzili do Shadow z tymi swoimi wypacykowanymi odznakami i straszyli aresztem każdego kto krzywo na nich spojrzał. Neil nimi gardził od ponad sześciu lat.
- Oczywiście, że się tym zajmę. - Odparł z uśmiechem, który kiedyś oznaczałby pokojowe nastawienie. Teraz miał on zupełnie inne znaczenie i mogło się nieco nie spodobać Tahnee. - Jeśli możesz.. - Zrobił przysiad żeby móc ściągnąć nogę kobiety z pleców mężczyzny. Wiedział, że zaraz wybuchnie wojna, ale o dziwo facet jedynie spojrzał z pogardą na kobietę, a potem przesunął wzrok na Paxtona pytając czy wie co ma robić. Wiedział.
- Przepraszam panie McTominy. - Skinął głową kłaniając się przed poszkodowanym. - Proszę zamówić sobie drinka na koszt baru. Jeśli będę potrzebny, wie gdzie może mnie pan znaleźć. - Jeszcze jedno skinięcie, a kiedy mężczyzna odszedł westchnął tylko cicho dając znak tancerce, że może wrócić do pracy. Kiedy został sam na sam z Tahnee pokręcił delikatnie głową z rezygnacją.
- Będę musiał Cię wyprowadzić. - Oznajmił łagodnie chcąc nadal załatwić wszystko polubownie. McTominy był ich najlepszym klientem, zostawiał wysokie napiwki, miał pozwolenie na wszystko z racji przyjaźni z właścicielem. Szkot, korzenie królewskie, był nietykalny. Każde dotknięcie jego ciała mogło spowodować lawinę negatywnych zdarzeń. - Tylko moja osoba sprawiła, że nie złożył na Ciebie skargi. Co Ty sobie wyobrażasz Tahnee? - Spytał, ale nawet chyba nie oczekiwał odpowiedzi, bo ją prawdopodobnie znał. Zawsze chciała robić wszystko zgodnie z prawem, Paxton miał kiedyś wrażenie, że wsadziłaby za kraty małolata, który ukradł cukierka. Tylko się przeliczyła. Bo w Shadow nie było żadnego prawa, a policja widniała na ostatnim miejscu w tabelce ludzi, którzy mogli czuć się tutaj bezpiecznie.
Dziewczyna, którą chciała ratować nie krzyczała, nie szarpała się, a jedynie może powiedziała o kilka słów za dużo. To tutaj tak działało. Kobiety chcące tańczyć lub takie, które oddawały swoje ciało do uciech cielesnych wiedziały jakie panują warunki w Shadow. Nikt nie interweniował, bo nikomu nic się nigdy nie stało. Przynajmniej na zmianie Neila. Nie chciał wyjść na tego najgorszego, ale pozbył się kręgosłupa moralnego dawno temu, a Tahnee można było nazwać jedynie koleżanką ze szkoły policyjnej.
- Co Ty tu w ogóle robisz? - Rozłożył ręce zrezygnowany, ale jednocześnie ciekawy. Ta kobieta, którą znał kiedyś unikała takich miejsc uważając je za spelune kryminalistów. Może jej priorytety również się zmieniły? Chociaż nigdy by w to nie uwierzył. Kiedy wyjeżdżał z Lorne Bay czuła się spełniona, a nawet była zaręczona. Cudowne życie pani komisarz.

Tahnee Walker
ambitny krab
Neil Paxton
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Z jednej strony Tahnee zdawała sobie sprawę z tego, że dziewczyny pracujące tutaj wiedziały, na co się zgadzały, jednakże z drugiej strony – istniały pewne granice i ta konkretna tancerka je postawiła, a natarczywy klient widocznie ich nie szanował, więc dla Walker zupełnie normalnym było, że postanowiła zareagować. To było bardzo w jej stylu, była na tym punkcie bardzo wyczulona, bo gdy była nastolatką o mało co nie padła ofiarą gwałtu. Jednocześnie ostatnie wydarzenia w jej życiu bardzo ją frustrowały i chodziła bardziej zdenerwowana niż zwykle. Może gdyby nie fakt zerwania zaręczyn z Bartem, to by po prostu podeszła do ochrony i im to zgłosiła? Cóż, teraz było już trochę za późno.
Dzięki – powiedziała, puszczając mężczyznę, myśląc że Neil ogarnie sprawę. Jednakże jego kolejne słowa kompletnie ją zbiły z pantałyku. Czy on właśnie go przepraszał? Nie wierzyła własnym uszom i oczom. Rozumiała, że to co się stało w jego życiu było okropnym doświadczeniem, zupełnie to rozumiała. Jednakże żeby jego moralność upadła TAK NISKO? – Żartujesz sobie? – zapytała, jednakże nie zamierzała się stawiać. – Sama wyjdę, wezmę tylko swoje rzeczy – odpowiedziała, podchodząc do swojego stolika i biorąc kurtkę, a także wypijając resztę swojego drinka naraz.
Uniosła brew, gdy Paxton powiedział, że „tylko jego osoba sprawiła, że nie złożył na nią skargi”. Nawet jeśli, to co? Miałaby zakaz wpadania do Shadow? Jakby chciała, to lokal zostałby przetrzepany od góry do dołu. Nie użyła w żaden sposób swojej pozycji, nie wyjęła odznaki. Po prostu zachowała się przyzwoicie.
Straszne, złożyłby na mnie skargę i nie mogłabym tu przychodzić. Dziękuję za ratunek – odpowiedziała nieco ironicznie. – Mogłabym Ci zadać te same pytanie – dodała zaraz na koniec. Na razie się powstrzymała od okrutnych słów, które jednak wręcz się cisnęły na język.
Co ona tu robiła – dobre pytanie. Neil był inteligentnym facetem, zapewne miał umiejętności postrzegania pewnych spraw. Gdy miał teraz okazję się przyjrzeć jej bliżej, mógł zobaczyć worki pod oczami Walker – zapewne nie spała od dawna, albo sen ten był paskudnej jakości. Prawa dłoń była zabandażowana. Na palcu nie miała też pierścionka, choć to mogło być spowodowane opatrunkiem samym w sobie.
Powiedzmy, że bary policyjne to ostatnie miejsce, które chciałabym teraz odwiedzać. – Nie czuła potrzeby zwierzać się mu ze swoich problemów. Nigdy nie byli blisko. Znali się ze szkoły policyjnej, gdy Neil wyjeżdżał z Lorne Bay… cóż, współczuła mu, ale co mogła więcej zrobić?

neil paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Neil przewrócił tylko oczami krzyżując ręce na klatce piersiowej. Tahnee najwidoczniej dalej miała o sobie większe mniemanie. Myślał, że jej przez te wszystkie lata przeszło, ale musiał się pomylić. Nie chciał z nią wchodzić w dyskusję, ale kiedy tak na niego spoglądała, kobieta nie dawała mu większego wyboru. Mogla myśleć o Paxtonie najgorsze rzeczy, ale on już dawno wyzbył się uczyć. Podobno nadal był człowiekiem, ale nie tym za którego uważali go przez lata znajomi i przyjaciele. Zmienił się i w oczach Tahnee, na pewno nie na lepsze. Widział w tym spojrzeniu obrzydzenie i coś na pograniczu gardzenia jego profesją. Przełknął tą gorzką pigułkę, bo odkąd pojawił się w Lorne Bay widywał takie zachowania dosyć często. Przyzwyczaił się do nich i z nimi żył. W zgodzie. A przynajmniej tak myślał.
- To nie Twoje miejsce. Gliny nie są tutaj mile widziane. - Powiedział całkowicie spokojnie chcąc uspokoić jednocześnie siebie jak i kobietę, która o mało co przed chwilą nie wdała się w bójkę z najbardziej dochodowym i niebezpiecznym klientem. On tylko wyglądał tak niewinnie, ale to miało pozostać tajemnicą.
- Z daleka widać, że nie jesteś w idealnej formie. Po części ratuje Ci tyłek. - I mam głęboko gdzieś czy zaraz nazwie go prześmiewczo samarytaninem czy antybohaterem jak z kreskówki. Jeśli tutaj była i pyskowała to nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia jakie na nią czyhało tuż po wyjściu z budynku, gdyby sytuacja rozwiązana była w zupełnie inny sposób. Nie mógł również przyznać, że robi to z jakiś swoich pobudek i dobrego serca. Obiecał grać przed ludźmi bezwzględnego i tego złego, który nie traktuje policji poważnie. Dużo czasu zajęło mu osiągnięcie szacunku wśród osób z którymi pracuje. Nie mógł tego zmarnować przez jedną, dawną przyjaźń ze szkoły policyjnej.
- Nie musisz pytać. Sam Ci odpowiem. Pracuje tutaj. - Nie musiała również wiedzieć dlaczego akurat w Shadow. Niegdyś było to ostatnie miejsce do którego by się udał żeby dostać etat i nie dziwił się spojrzeniom innych osób, które go tutaj spotykały.
- Czyżby konflikt z prawem pani komisarz? - Jego oczy jakby błysnęły. Nie chciał w ten sposób pokazać, że być może stała się taki jak on, ale to byłaby nawet miła perspektywa. Zważywszy na fakt, że w pojedynkę odnalezienie mordercy siostry mogłoby być kłopotliwe, a policjantka jako sojusznik to dosyć idealny partner. Skierował kroki w kierunku wyjścia. Skoro zaoferował się do tego, że ją odprowadzi do wyjścia to tak właśnie zrobi. Chociaż przez krótką chwilę Neil miał poczucie jakby wyrzucał za drzwi kogoś mu bliskiego, ale.. Przecież Tahnee straciła wiele okazji do poznania dobrej strony Paxtona. Nie wykorzystała tego.

Tahnee Walker
ambitny krab
Neil Paxton
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Tahnee nie miała zielonego pojęcia, w jaki sposób Paxton ją widział, jednakże jeżeli uważał ją za zadufaną w sobie, wywyższającą się nad innymi kobietę, to bardzo się mylił. Owszem, miała poczucie sprawiedliwości – widząc, że tej dziewczynie nie spodobało się zachowanie jednego z klientów, po prostu zareagowała. Dla niej było to normalne i zupełnie naturalne. Była nad tym temacie mocno wyczulona, a obecna sytuacja życiowa sprawia, że jedynie trochę łatwiej ją z równowagi było wyciągnąć. Może gdyby nie te zerwane zaręczyny z Bartem, to zamiast kłaść typa na ziemię niemal do razu, to grzecznie by z nim porozmawiała, zwracając uwagę. No ale stało się; Wbrew pozorom Walker nie uważała też Neila za jakiegoś degenerata. Współczuła mu osobistej tragedii, rozumiała, że ta miała ogromny wpływ na jego życie. Może nawet i próbowała mu pomóc – jednak przede wszystkim tej pomocy trzeba chcieć, a ona na siłę się w niczyje życie pakować nie będzie.
Ktoś już tu chyba zapomniał – odpowiedziała, nie mówiąc jednak wprost tego, że Neil również był gliną – skończyli jedną akademię. I to że teraz nie pracował w zawodzie nie sprawiało, że nagle wymaże swoją przeszłość. – Plus nie przyszłam tutaj służbowo – dodała. Nie miała nawet przy sobie broni, a odznaka była schowana głęboko w kieszeni kurtki, nie chciała jej nawet używać. I tego nie zrobiła.
Ratował jej tyłek? Dobre sobie. Może nie była w dobrej formie psychicznej, jednakże fizycznie wciąż miała sporo siły i powalenie chłopa nie stanowiło dla niej problemu. Nie zamierzała się z nim wykłócać, więc po prostu tematu nie skomentowała. Potrafiła o sobie doskonale zadbać.
Raczej miałam na myśli, co sobie wyobrażasz. Ciekawe czy byś zareagował gdyby chodziło o... – Tutaj ugryzła się w język. To było brutalne i zupełnie nie na miejscu. – Wybacz, nie powinnam była. – Jej wyraz twarzy jak i ton głosu zdecydowanie złagodniały, widać było po niej, że żałowała tego, co powiedziała. Po prostu aktualnie nie była do końca sobą.
Konflikt z prawem? Do takowego było jej daleko… Mimo że liść, którego sprawiła Bartowi był dosyć soczysty, to ciężko byłoby tu mówić o pobiciu, więc raczej pod tym względem była bezpieczna.
Nie – zaprzeczyła, zbierając się w stronę wyjścia. – Nie mam ochoty słuchać ciągłego biadolenia nade mną i że im przykro. – Nie chciała wdawać się w szczegóły o rozstaniu z Bartem. Wieść w sumie rozeszła się dosyć szybko, bo Lorne Bay nie było duże, na dodatek Bart pracował jako strażak. Hermetyczne środowisko. I szybko zaczęła dostawać od ludzi wiadomości, że jej współczują, że „jakoś się ułoży”. Nawet od osób, którym nic nie mówiła. Chciała więc pójść gdzieś, gdzie nikt jej nie zna, gdzie posiedzi w samotności… no ale nie wyszło.

neil paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Przez moment miał dosyć tej wymiany zdań. Czekała go długa noc i nic nie zapowiadało, że atmosfera się rozluźni. Ludzie wchodzili tłumami do lokalu, a wychodzić nie zamierzali. Bądź co bądź, Paxton był przyzwyczajony do nocnego życia i wracaniu do domu o poranku. Zdawał sobie również sprawę, że marnuje część najlepszych lat, ale ta praca sprawiała mu choć odrobinę satysfakcji. Ludzie go szanowali, słuchali i wyrażali chęć pomocy, na komendzie nie mógł tego odczuć. Tam była wieczna walka szczurów o jak najlepszą pozycję.
Wiele złych rzeczy słyszał przez ostatnie miesiące, ale to co właśnie powiedziała Tahnee było chyba najboleśniejszym odbiciem piłeczki. Neil miał do czynienia z kilkoma ciemnymi typami, którzy nie hamowali się przed niczym, jednak żaden z nich nigdy nie wspominał Isabelle. Rozumieli tą stratę, akceptowali rozgoryczenie. Wyraz twarzy Pattona zmienił się momentalnie. Nie spoglądał na kobietę z wyrazem troski i chęci pomocy, a ze złością i smutkiem. Mogła mieć swoje problemy i słaby układ nerwowy, ale to nie tłumaczyło tego, że uderzyła w najbardziej bolesny punkt pozbawiając się przy okazji kręgosłupa moralnego.
- No dokończ. Śmiało. - Powiedział z przekąsem próbując się uspokoić. Miał gdzieś to, że było jej przykro i że gdzieś w głębi duszy czuła wyrzuty sumienia. Są słowa i tematy, które były tabu, a poruszanie ich sprowadzało lawinę nieprzyjemnych zdarzeń. - Wolałbym żeby pracowała tutaj niż leżała na cmentarzu. - Dodał machając dłonią ze złości.
Przez wiele czasu obwiniał siebie za to co wydarzyło się prawie dwadzieścia lat temu. Rok po roku docierało do Neil'a, że nie był niczemu winny. Tak jak Isabelle, wierzył, że rodzice ich ochronią, że przy nich nic im nie może się stać. Ta wiara była naiwna. Paxtona, krok po kroku, opuszczał każdy. Siostra, matka, ojciec. Została mu tylko Eve, która tak samo jak i on straciła pół życia na szukanie kogoś kto być może dawno umarł.
W jego głowie spotkanie ze znajomymi po latach miało wyglądać zupełnie inaczej. Jednak kolejny raz zrozumiał, że nie warto niczego planować, bo ten na górze - o ile istnieje - jedynie się z tych planów śmieje. Westchnął cicho spoglądając już ze spokojem na Tahnee. Próbował uwierzyć w jej słowa i choć było to ciężkie to nawet delikatnie się uśmiechnął.
- Najwidoczniej mamy podobne problemy. Ech.. - Na chwilę zamknął usta myśląc nad czymś intensywnie. - Chodź do mojego kantorka. Postawię Ci drinka na zgodę. Co Ty na to? - Spytał z nadzieją w głosie, bo intencje miał dobre. Chciał załagodzić sytuację i dojść do względnego porozumienia. Słyszał do Eve, że w związku Tahnee niezbyt dobrze się działo, ale machał na to ręką, miał dosyć swoich problemów. Najwyraźniej sprawa była bardziej niż poważna, a on mimo wcześniejszych uprzedzeń chciałby pomóc dawnej znajomej.

Tahnee Walker
ambitny krab
Neil Paxton
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Prawdę powiedziawszy to Tahnee była teraz tykającą bombą, która próbowała się jakoś trzymać, chować te wszystkie emocje, które w niej siedziały. Jak nigdy nie przesadzała z alkoholem, to po raz pierwszy w życiu miała ochotę napić się tyle, by nic pamiętać. Nigdy wcześniej nie miała problemu z agresją, a jak była sama to wybuchała. To ile razy biedne drzewo w przyjęło jej uderzenia to wiedziała tylko Walker i jej zabandażowana dłoń, którą zdarła aż do krwi. Nie było jej łatwo… mimo że to ona postanowiła zakończyć wieloletni związek, więc w teorii powinna winić samą siebie, prawda?
Pomimo jednak tego, że naprawdę było Tahnee ciężko to wiedziała, że podjęła odpowiednią decyzję. Bart nie potrafił w końcu się określić, po tylu latach czego od niej w ogóle chce… tak więc nie zamierzała więcej marnować na niego swojego czasu. Zegar biologiczny tykał, nie stawała się coraz młodsza, wręcz przeciwnie… Zmarnowała praktycznie całe życie na Barta, teraz musiała się pośpieszyć. Chyba że chce skończyć jako stara panna z kotem, co powoli się działo. Była panną i kota również posiadała…
Przepraszam, Neil. Nie powinnam była i nie ma słów, które by mnie usprawiedliwiły, to był cios poniżej pasa. – Walker wiedziała, że zjebała i nie zamierzała się w żaden sposób tłumaczyć, tylko na klatę przyjąć fakt, że zachowała się cóż… jak skończona cipa i tego typu karty zagrywać nie powinna. Fakt że była bardzo wyczulona na temacie wykorzystywania seksualnego niczego nie zmieniał… Zwłaszcza, że to była ta część jej historii, o której nikt nie wiedział nie licząc rodziny. No chyba, że ktoś bardzo był ciekawy i szperał w policyjnych archiwum, to by dotarł do sprawy sprzed prawie dwudziestu lat, gdzie nastoletnia Tahnee została napadnięta, rozebrana i prawie doszłoby do gwałtu gdyby nie pewna pani oficer, która była w okolicy. To wtedy Walker postanowiła, że zostanie policjantką.
Spotkanie po latach Neila i Tahnee zdecydowanie nie należało do najbardziej sprzyjających, wręcz pozorom – było w tym masa napięcia. Kto by pomyślał, że jeszcze nie tak dawno się kumplowali i byli razem w Akademii? Teraz niemal skakali sobie do gardeł.
Zgoda – przystała na jego propozycję. W sumie przyszła się napić, więc czemu nie skorzystać? Może właśnie to Neil był odpowiednią osobą do spędzenia wieczoru, bo… nie będzie nad nią biadolić? Ona potrzebowała kopniaka w tyłek, czy nawet plaskacza w twarz, a nie klepania po główce jaka to jest biedna.

neil paxton
ODPOWIEDZ