lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
3
Jako że bardzo często kręci się po mieście, zachodząc albo do jakiegoś baru, albo do jedynego klubu w tej niewielkiej mieścinie, nie raz już wplątał się w jakieś kłopoty — zwykle w bójki, które kończyły się niewielkimi obrażeniami. Zapewne byłoby gorzej, gdyby nie to, że jest byłym zawodowym bokserem i zazwyczaj nie ma trudności z pokonaniem przeciwnika, choć alkohol płynący zwykle w jego krwi często działa na jego niekorzyść. Parę razy więc już wylądował w szpitalu z rozciętym łukiem brwiowym czy złamanym nosem, ale nie jest to coś, czego wcześniej by nie doświadczył, więc poniekąd jest już do tego przyzwyczajony. Oczywiście niektórzy mogliby pomyśleć, że skoro już się nie bije na ringu, takowe rany będą u niego rzadkością, ale gorąca krew niestety często pakuje go w sytuacje, w których reaguje siłą. Tak, jak na przykład dwa tygodnie temu, gdy postanowił wkroczyć między jedną z tancerek w klubie Shadow a dwoma podpitymi i nachalnymi klientami. Rzecz jasna początkowo próbował polubownie i na spokojnie z nimi porozmawiać, ale kiedy do panów nie docierało, użycie siły pozostało jedynym rozwiązaniem. I choć nie żałuje tego, w jaki sposób tę sprawę rozwiązał, oczekiwał od uratowanej kobiety zdecydowanie więcej wdzięczności, niż suche dzięki, a potem… Nic. Żadnego spojrzenia, żadnego uśmiechu, czegokolwiek, co naprawdę by mu pokazało, że jest wdzięczna. Oczywiście nie zrobił tego po to, aby mógł poczuć się lepiej, aby uratowana kobieta rzuciła mu się na szyję, bo zdecydowanie nie o to mu chodziło, ale niezmiernie irytują go niewdzięczne osoby, które nie potrafią się zdobyć na szczere dziękuję.
Zazwyczaj zostawiłby tę sprawę za sobą, zapomniał o tej sytuacji i kobiecie, której najwidoczniej rodzice nie wychowali zbyt dobrze, by wrócić do swoich spraw i swojego życia. Niestety, ta konkretna sprawa zaczęła go męczyć na tyle, że w końcu postanowił coś z nią zrobić. Dlatego, gdy dzisiejszego wieczora pojawia się w klubie, od razu zaczyna szukać wzrokiem znajomej twarzy. Dobrze, że przynajmniej pamięta, jak wygląda, bo z tego wszystkiego nawet nie zdążył zapytać jej o imię — choć i tak zapewne by tego nie zrobił, bo ta informacja w końcu do niczego nie była mu potrzebna. Wszakże gdyby nie to, jak go potraktowała, najpewniej w ogóle by jej teraz nie szukał. Tymczasem jej zachowanie wytrąciło go z równowagi na tyle, że kiedy wreszcie ją zauważa i orientuje się, że zmierza do wyjścia — prawdopodobnie, aby zapalić fajkę, podobnie jak tamtego feralnego wieczora — postanawia pójść za nią.
Wiesz, sądziłem, że będziesz trochę bardziej wdzięczna — rzuca na dobry wieczór, gdy w końcu odnajduje ją za rogiem budynku. Podchodzi nieco bliżej, ale wciąż na tyle daleko, aby nie naruszyć jej strefy komfortu. Nie chce się przecież zachować jak dupek; jak tamtych dwóch facetów, od których uwolnił ją dwa tygodnie temu. Opiera się więc ramieniem o ścianę klubu, samemu wyjmując mocno pomiętą paczkę papierosów ze swojej kieszeni. Prawda jest taka, że nie pali zbyt często, ale czasem mu się zdarza — lubi mieć więc swoje własne papierosy, aby nie żebrać o nie przypadkowych ludzi.

Yara Vanderberg
ambitny krab
nonsens#5543
Tancerka — Shadow
26 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej tańczyła balet, dziś tańczy w Shadow, uznaje tylko płynną dietę wysokoalkoholową i bije wszelkie rekordy w podejmowaniu złych decyzji!
fourteen
hate to break it to you, but I don't care


Chodzący — w dziesięciocentymetrowych szpilkach — magnes na kłopoty. To jeden ze sposobów, w jaki można ją opisać, choć zapytana, odparłaby, i to bez zająknięcia, że wcale szczególnie nie stara się ich przyciągać… To sprawka siły wyższej. I jej niewyparzonego języka. On w połączeniu z pozornym znużeniem wymalowanym na jej twarzy i papierosem między muśniętymi ciemną szminką wargami dla wielu oznaczało jedno — wyzwanie. Jak mówiłam, wcale się nie stara. To bez wątpienia wina tego miejsca, jego reputacji, dziesiątek historii, które przewinęło się przez setki ust, jedne wyssane z palca, drugie tak prawdziwe, że mało kto ma odwagę opowiadać je głośno, Yara jej nie ma, nie, ani odrobiny, takie jedynie starała się sprawiać wrażenie. Jeszcze rok temu nie obejrzałaby się drzwi, nie mówiąc o tym, by wejść do środka, a teraz? Wiedziała co robić, czego nie robić, co mówić, a kiedy trzymać język za zębami, przeważnie to robiła… Zachowywała się, jakby była u siebie, lecz nigdy się tak nie czuła. Mimo to, rok później wciąż tkwiła w skąpanym w sztucznym świetle neonów Shadow, nie wiedząc po jaką cholerę w ogóle przekroczyła jego próg. O co chodziło? O dreszcz emocji? Z pewnością nie chodziło o pieniądze, nie chodziło o uwagę czy fałszywe komplementy… Mimo wszystko, musiała przyznać, lubiła to uczucie, gdy wszystkie oczy były skierowane na nią. Lubiła mieć tę… kontrolę. Nad tłumem. I sobą. Patrz, ale nie dotykaj. Doskonale wiedziała, że Klientela odwiedzająca Shadow to ludzie z kategorii tych, którzy rzadko słyszą nie. I właśnie tutaj pojawiał się dreszcz…
Tamtego wieczoru, dreszcz, który wstrząsnął jej ciałem niewiele miał wspólnego z ekscytacją. Była przerażona, jak nigdy, i głupio odważna, wiele razy wcześniej. Szybko pożałowała, że oddaliła się od głównego wejścia, celowo wychodząc poza zasięg kamer, lecz potrzebowała odetchnąć, i przez chwilę nie czuć na sobie czyjegoś spojrzenia. Tak, to głupie, ale w tamtej chwili naprawdę miało to dla niej sens!
Gdyby się nie zjawił, na niewiele pewnie zdałyby się podobne wyjaśnienia…
Dziękuję. To co zrobił z pewnością zasługiwało na więcej niż jedno, nie brzmiące wówczas szczerze słowo, ale nie była w stanie wydusić z siebie więcej, nie potrafiła nawet spojrzeć mu w oczy, jej wzrok co rusz wędrował w stronę rozcięcia na jego wardze. Nic wielkiego, prawda? Była pewna, że to właśnie by powiedział, ale ona, uważała inaczej i, o zgrozo, to jedyne o czym myślała. To i fakt, że chwilę wcześniej widziała go pod sceną, że pozwoliła sobie nie odwrócić wzroku, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, i że… Nie różni się wiele od mężczyzn, których dopiero co “pożegnał”.
Dziękuję. Papieros ląduje na ziemi, a ona odwraca się na pięcie i wraca do środka. Jak gdyby nic się nie stało... Zaklinała rzeczywistość. To dość oczywiste, życzyłaby sobie, by wszyscy do niej dołączyli, a zwłaszcza on.
Wiesz, sądziłem, że będziesz trochę bardziej wdzięczna. Słysząc te słowa, ledwo powstrzymała się od przewrócenia oczami, dzięki Bogu, bo skoro zdążył nazwać ją niewdzięczną, to co jeszcze dodałby do listy?
A więc… Jestem niewdzięczna czy nie wystarczająco wdzięczna? — zapytała, unosząc znacząco jedną brew, gdy podszedł bliżej. Odruchowo zrobiła pół kroku w tył, ale gdy tylko się na tym przyłapała, przestąpiła jeszcze jeden krok, naturalnie, wina wysokich obcasów, ot co! Mimowolnie zerknęła na wymiętą paczkę papierosów, którą wyjął z kieszeni, wystarczyło, by wyciągnęła w jego stronę własną, dopiero co napoczętą. — Nie mogą być dobre — mruknął, wyjaśniająco, spoglądając wymownie na wymęczoną paczkę. Niewdzięczna. I bezczelna, ale można przymknąć oko i uznać ten gest za nieporadne “dziękuję”.

Elias Rowbottom
ambitny krab
m.
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
Pakowanie się w kłopoty to najwyraźniej coś, co mają wspólnego. Szkopuł polega na tym, że doskonale zdaje sobie sprawę, że to zwyczajnie jego wina, a raczej jego gorącej krwii, która nie potrafi utrzymać go z dala od kłopotów, a wręcz go w nie pcha. Czasem mógłby po prostu odpuścić, stwierdzić, że nie warto strzępić sobie nerwów albo spróbować załatwić coś na spokojnie, bez krzyków i agresji. Problem w tym, że nie zawsze potrafi, choć odkąd zrezygnował z zawodowego boksu, naprawdę próbuje nieco się uspokoić. Szkoda tylko, że ludzie nie zawsze z nim współpracują i, jakby widząc, że nie chce kłopotów, specjalnie go popychają do tego, aby stracił nad sobą kontrolę. Tak, jak tamtego wieczora, gdy jeden z pijanych klientów, zamiast posłuchać jego rady i po prostu dać kobiecie spokój, zaczął mu podskakiwać. Naprawdę próbował załatwić to polubownie, bez zbędnych kłótni, ale najwidoczniej się nie dało. Uderzył więc raz, drugi, trzeci, samemu dostając raz czy dwa, czego dowodem była rozcięta warga i smak krwi w ustach. Nie było to jednak coś, czego wcześniej by nie doświadczył, więc nawet nie zrobiło to na nim wrażenia, szczególnie że jego przeciwnik oberwał dużo gorzej. Nie na tyle, by stracić przytomność, oczywiście, bo jednak celem było to, aby wreszcie odpuścił i poszedł w swoją stronę — co w końcu się wydarzyło.
Prawda jest taka, że niewiele pamięta z tamtego wieczora. Był już bowiem wtedy po czwartym albo piątym drinku i zapewne dlatego też nie udało mu się zablokować tych dwóch ciosów, z czego jeden z nich rozciął jego warg. Kojarzy tylko, że spytał ją, czy wszystko z nią w porządk, a potem jak mu dziękuje, choć miał wrażenie, że widzi w jej oczach dziwną rezerwę. Tak, jakby obawiała się, że zaraz to on zacznie się do niej przystawiać, choć trzymał się na odpowiednią odległość, a dłonie wcisnął do kieszeni swoich spodni. I może właśnie to — to, że poniekąd wzięła go za kolejnego podpitego i napalonego klienta i uciekła po wszystkim bez słowa, nie licząc podziękowań — sprawiło, że teraz nie potrafi tak po prostu odpuścić. Bo może i nie wygląda zbyt przyjaźnie, może bywa agresywny, ale nigdy w życiu nie skrzywdziłby kobiety. I wcale nie przychodzi do Shadow, aby gapić się na półnagie kobiety wijące się na scenie. Owszem, zdarzy się, że zerknie w tamtym kierunku, bo mimo wszystko jest mężczyzną, który lubi podziwiać wdzięki pań, ale zdecydowanie nie porównałby się do facetów siedzących tuż przy scenie i śliniących się na widok nagiej skóry.
Uśmiecha się lekko na jej pytanie, przyglądając się jej przez chwilę w milczeniu, jakby musiał się poważnie zastanowić nad odpowiedzią.
Nie wystarczająco wdzięczna to dobre określenie — odzywa się w końcu, kiwając głową. Unosi jednak zaraz jedną brew ku górze, odrobinę zaskoczony ofertą tancerki, ale nie zamierza jej odrzucać. Wyciąga więc z jej paczki nie pomiętego papierosa, po czym wsuwa go sobie między wargi i odpala znalezioną w kieszeni spodni zapalniczką. — Aczkolwiek powoli nadrabiasz — dodaje z nikłym uśmiechem, wypuszczając z ust kłąb białego dymu tytoniowego. Zaraz potem oferuje jej swoją zapalniczkę, znowu przyglądając jej się w milczeniu. Zastanawia się, co sobie myśli — o nim. Czy naprawdę zachowuje się tak, jak stado tych wszystkich napalonych facetów? Czy wygląda jak jeden z nich, że nie zaszczyciła go nawet krótką rozmową tylko od razu czmychnęła do środka?
To nie tak, że teraz musisz spłacać jakiś dług, wiesz — odzywa się w końcu, kolejny raz zaciągając się papierosem. — Mam jednak wrażenie, jakbyś mnie celowo z jakiegoś powodu unikała — stwierdza, kątem oka zerkając na moment na wejście do klubu, gdzie grupka jakichś młodo wyglądających dziewczyn zaczęła się kłócić z ochroniarzem. Da sobie rękę uciąć, że takie sytuacja, gdy ktoś niepełnoletni chce wejść do środka, zdarzają się tu notorycznie. Ciekaw jest, czy czasem faktycznie kogoś takiego wpuszczają.

Yara Vanderberg
ambitny krab
nonsens#5543
ODPOWIEDZ