walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
You want it darker
We kill the flame

[akapit]

Im więcej czasu mijało, tym bardziej Lorenzo był sfrustrowany. Tą chorą sytuacją. Całym ich związkiem.

[akapit]

Wiadomości wymienione z Maxine podjudzały tą frustrację, ale — ku zaskoczeniu Lorenzo — poza złością na tak natarczywe wtrącanie się w ich życie wzbudziły w nim też zupełnie inne uczucie. Dotychczas nieznane komuś takiemu jak on; komuś walczącemu w klatce do ostatniej kropli krwi i skrawka świadomości, którego mógł się chwycić, komuś nieustępliwemu, upartemu aż do granic absurdu.

[akapit]

Jakiś rodzaj przyznania się do porażki, a potem do pogodzenia się z nią.

[akapit]

Przemożna chęć, żeby przestać cierpieć. Odpuścić.

[akapit]

Odejść.

[akapit]

Nie mógł nie wracać w tych dniach do wiadomości otrzymanej od Julii, która już wtedy spowodowała lodowaty dreszcz spływający wzdłuż kręgosłupa. Czy istniał ktoś, kto mógł wiedzieć więcej niż ona o skomplikowanych relacjach? Lorenzo wątpił. I może właśnie dlatego pojawił się w Shadow. Choć byłby niesprawiedliwy, gdyby nie przyznał, że miał też nadzieję na przypadkowy seks z bezimienną — a co za tym idzie bezproblemową — kobietą. Dziki, trywialny, prymitywny. Z oczywistych względów nie mogła to być Odette, choć na wyświetlaczu telefonu tego wieczora włączył historię wiadomości z nią jakieś trzysta razy. Nie napisał ani jednej, wciąż tylko z kciukiem zawieszonym gdzieś ponad powierzchnią ekranu i niemożliwością znalezienia choć jednego sensownego zdania.

[akapit]

Klub pulsował muzyką, hipnotyzował półnagimi dziewczynami, plątaniną ciał, zapachów i wszelkich odcieniów półmroku, w których ginęły twarze. Zauważył Julię za konsolą. Miał jednak świadomość, że w odróżnieniu od tłumu gości akurat ona pracuje i najprawdopodobniej nie może sobie pozwolić na przerwę, żeby z nim coś wypić — toteż wypił sam pierwsze kilka kolejek. Przy barze, skąd mógł z obojętnością wymalowaną nie tylko na twarzy ale też w całej sylwetce przyglądać się wszelkim kuszącym efektom jej pracy. Aż w którymś momencie zrozumiał, że patrzy na kogoś bardziej niż znajomego.

[akapit]

Jasny przekaz Maxine wyblakł gdzieś w głębi jego świadomości, poczucie winy — jeśli w ogóle jakieś wcześniej istniało — zgasło gwałtownie niczym ognisko, na które ktoś niespodziewanie wylał kubeł zimnej wody.

[akapit]

Lorenzo szukał złości, ale po jego ciele rozlewała się tylko ponura satysfakcja, którą natychmiast znienawidził. „Racja, racja, racja! Miałeś pierdoloną rację!” Poczuł gorzki smak żółci na języku i miał ochotę się wyrzygać. A jednak stał tak bez ruchu i patrzył z oddali na smukłą kobiecą sylwetkę w wąskich prześwitach pomiędzy tańczącymi dookoła zupełnie anonimowymi mężczyznami.

[akapit]

W jego czaszce wciąż odbijał się przeraźliwy wrzask kobiety; że traktuje ją jak dziwkę. Prawdopodobnie Delilah nie zasługiwała na nic więcej niż to.

[akapit]

Moc jego pogardy zdziwiła samego Lorenzo, kiedy już się z nią zderzył.

Delilah Hammond
przyjazna koala
Falcone
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Delilah popłynęła i to ostro w ostatnich dniach. Zapewniając sobie alibi z wyjazdem poza Lorne, wstawiając nawet jakieś stare zdjęcie z podróży służbowych zniknęła na kilka dni. Kazdy z nich spędziła w jednym z domów, o ktorego istnieniu wiedziały tylko dwie zainteresowane osoby. Do tej pory Delilah miała mętlik s głosie. Lorenzo wyprowadził ją z równowagi, zburzył wszelkie możliwe fasady jej odporności. Z początku wyjazd do Benedicta miał być tylko tymczasowym rozwiązaniem. Ta tymczasowość trwała właśnie tych kilka dni. Dopóki Max nie zaczęła wiercić jej dziury w brzuchu i przedewszystkim nie dała jej znać, że Thompson się odezwał. Nie do niej, a do jej siostry. Przyjęła to kwaśno, przyjęła to chłodno. Chociaz zawsze to ona pierwsza przełamywała ciszę, która wisiała między nimi - w tym momencie czekała na jego ruch. Nie doczekała się. Może nawet nie miała na to siły. Uwięziona w emocjonalnym wulkanie musiała się rozluźnić. Nie pojechała do siostry, wiedząc jak to spotkanie się mogło zakończyć. Nie pojechała też do Bena, od którego niedawno wróciłam. Musiała dać im przerwę, aby ochłonęli. Aby Delilah wróciła do dawnego życia, aby zapomniała o tych wszystkich upojnych chwilach. Co było nie tak? Przecież u boku Lorenzo miała to, miała tego dużo. Namiętność i pożądanie niejednokrotnie wychodził z ich lędźwi przy każdym spotkaniu. Zazdrość, chorobliwa zazdrość i obwinianie się nawzajem spowodowała, że zaczęła się dusić.
Umówiła się z znajomymi z uczelni. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miała wolne, tylko dla siebie. Nie musiała się pilnować, nie musiała uważać na to co robi, by nie wzbudzić niczyjego gniewu. Po prostu była sobą. Niestety wizyty w takich miejscach budziły w człowieku to co źle. W szczególności dla kogoś pod wpływem silnych emocji, jak Delilah. Pierwsze grzeczne kieliszki zostały zamienione w kolejne, rozluźniające. Z kolejnymi wchodzącymi jak woda w Delilah było gorzej. Delilah oddaliła się od grupy studentów, która i tak już się przerzedziła. Znalazła sobie inne towarzystwo. Tańczyła z jedną z kelnerek, która kojarzyła z wizyt w ratuszu. Z czasem wokół ich duetu zaczął zacieśniać się pierścień męskich ciał. Skupiając się na lecącej muzyce, pod wpływem dużej ilości alkoholu Delilah nie orientowała się w tym, co się dzieje. Świat i tak wokół niej wirował. Migające neony działały uzależniające. Właśnie w tym momencie przez jej ciało przeszedł impuls. Może to ocierające się o jej tańczące ciało tak wpłynęło, a może coś innego. Delilah opierając ręce na jednej z nieznajomych klat pokręciła biodrami na boki, co z daleko mogło wyglądać inaczej - i korzystając z rozproszenia tancerza i powstałej luki, chwiejnym krokiem ruszyła w stronę baru. Z zamiarem... Właśnie jakim? Czy chciała pić ledwo trzymała się na nogach? A może chciała odpocząć i w drodze do wyjścia jej nogi zostały przyciągnięte przez bar? Wachlowała się kapeluszem, dziękując samej sobie za taką mądrą decyzję. Z poczatku nie dostrzegła morderczego niemal spojrzenia Lorenzo. Skupiła się na ignorującym ją barmanie, który zaczął myśleć za Hammond przestając dopełniać jej szklanki.
- Ostatnia tequilę na dziś... - zawołała ponad harmidrem, uśmiechając się szeroko. Właśnie wtedy kątem oka go dostrzegł. Siedzącego niczym posąg jakiegoś tytana. Czuła na sobie jego wzrok, od którego przeszył ją lód. Tak jakby ktoś przesunął dosłownie kostkami lodu po jej skórze. Spięła się cała. Zeszlego wieczora zastanawiała się nad tym, jak przebiegnie ich spotkanie. Wywołała wilka z lasu.
- Tak... - momentalnie wyprostowała się jak struna, jakby chciała zakamuflować to, w jakim stanie upojenia alkoholowego była. Już dawno takiej Delilah nie było. Zazwyczaj powściągliwa, uważająca na to co robi. Wiadomo czasami ją brało, ale nigdy do takiego stopnia jak teraz, gdy praktycznie nie panowała nad sobą. Sama sprowadzała na siebie kłopoty. Czuła na swoich plecach spojrzenia mężczyzn, których porzuciła w tańcu. W tej chwili chciało jej się wymiotować. Mimo to zachowała kamienną twarz. Złapała się barowej lady i przeszła wzdłuż niej do miejsca w którym zastygł Lorenzo. Nie widziala jego twarzy wyraźnie, wszystko jej się rozmazywało - może to i lepiej? Nie dostrzegła tej złości, irytacji, może nawet i obrzydzenia.
- Co ty tu robisz, do cholery? - W miarę wyraźnie wypowiedziała te słowa, zatrzymując się w bezpiecznej odległości od Thompsona, w tyle głowy nadal miała wspomnienie tego, jak skończyło się ich spotkanie. Spojrzała w kierunku barmana. Pod wpływem nagłego wkurwienia z powodu pojawienia się Lorenzo, w miejscu w którym do tej pory czuła się wygodnie, wydarła się na barmana.
- Gdzie jest moja pieprzona teqila!? - aby podkreślić swoją złość chciała uderzyć w ladę z pięści. Niestety gwałtowność ruchu spowodowała, że zachwiała się na swoich wysokich obcasach.



Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
M.
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Smakował tą pogardę na języku. Długo, dosadnie, trawiąc każdy najdrobniejszy jej element i z uporem masochisty wciąż przyglądając się obcym dłoniom błądzącym po ciele, które pragnął dotkać jako jedyny. Po ciele tracącym w jego oczach wartość z każdym kolejnym mocnym basem dudniącej muzyki, każdym krokiem i każdym ruchem kobiecych bioder, które dawniej niejednokrotnie to jego doprowadzały pożądaniem do szaleństwa. Teraz, kiedy alkohol ledwie zaczął mu szumieć w głowie, myślenie o seksie z nią wydało się nie na miejscu; wydało się obrzydliwe. Odarte ze wszystkiego, co było w nim najpiękniejsze. Sprowadzone tylko do ciała i żałosnego popędu.

[akapit]

Od czasu do czasu mógł dostrzec twarz Delilah migającą pomiędzy innymi w półmroku rozświetlanym dyskotekowymi światłami o wszystkich kolorach tęczy; i widział w niej coś nieobecnego, odległego, nieświadomego. Ta twarz — bo spojrzenia nie zdołał wyłapać — zdawała się być w innej rzeczywistości. Patrzył wciąż, kiedy zbliżała się wprost w stronę baru. Patrzył, ale ona go nie widziała, zastygłego w bezruchu w natłoku ruchliwych ciał wszędzie dookoła niczym samotna wyspa na oceanie.

[akapit]

Oczywiście, że nie; jak mogłaby tak nawalona dostrzec kogokolwiek?

[akapit]

Zdał sobie sprawę, że nawet jego sposób myślenia się zmienił. Nie czuł się kimś wyjątkowym w jej oczach; z resztą jak mógłby, skoro patrzył na swoją kobietę ocierającą się o kilku obcych mężczyzn naraz w ruchu nie pozostawiającym wiele popisu dla wyobraźni?

[akapit]

Myśl, że powinien się wycofać, odejść i udać, że nigdy jej tutaj nie widział zakiełkowała mu z tyłu głowy, ale wtedy zdał sobie sprawę, że nie może się ruszyć. Nie może tak tego zostawić i, do cholery, nie chodziło już nawet o dumę — ta roztrzaskała się o parkiet w chwili, w której zobaczył kobietę na nim tańczącą. Siedział więc wciąż na barowym hokerze, ze spojrzeniem wbitym w zbliżającą się chwiejnym krokiem Delilah tak, jakby poza nimi w całym Shadow nie było nikogo. Przyglądał się, kiedy próbowała zamówić kolejnego drinka. Patrzył wciąż, kiedy wreszcie go zauważyła.

[akapit]

Co on tu robił?

[akapit]

Zapominał, że kochał dziewczynę imieniem Delilah.

[akapit]

Wydaje mi się, że to miejsce publiczne. Każdy może tu przyjść — odpowiedział zamiast tego, głosem spokojnym i zimnym, jednocześnie pogłębiając dzielącą ich czarną, ziejącą pustką przepaść.

[akapit]

Wcześniej, po tamtej feralnej kolacji, to furia rozerwała ich na strzępy i wydawało mu się, że nic nie może być gorsze od tej wściekłości, która niczym nieokiełznany płomień pożerający wszystko na swojej drodze doszczętnie wypalała logikę i miłość. A miłość przecież gdzieś tam była, kiedy pożoga ustępowała. Dopiero teraz Lorenzo zrozumiał wagę swojej pomyłki przy takim założeniu.

[akapit]

To obojętność rozlewająca się po klatce piersiowej i rozchodząca wraz z krwią do każdej komórki ciała tworzyła dystans, jakiego nie dało się pokonać.

[akapit]

W każdym razie nie śledzę cię, jeśli o to chodzi — dodał po krótkiej pauzie, uśmiechając się przy tym krzywo, jednoznacznie w wyrazie ironii; ale ten uśmiech ograniczył się tylko do ust i nigdy nie sięgnął lodowato zimnych, nieruchomych oczu ani spojrzenia wbitego w twarz kobiety. W przeciwieństwie do niego, Delilah była ruchliwa, rozchwiana, była tornadem emocji. Choć nie potrafił stwierdzić co bardziej wprawiało ją w ten stan: jego widok czy alkohol, którego musiała w siebie wlać hektolitry. — Chociaż może ja też powinienem o to zapytać. Dobrze się bawisz z kolegami? — zapytał cierpko, jednocześnie wskazując krótkim ruchem głowy na facetów, którzy chwilę temu lepili się do Delilah. — Jesteśmy jeszcze w związku czy w międzyczasie przestaliśmy być? — Uśmiech był wypaczony, ponury, obcy, aż w końcu z jego twarzy zniknął nawet i ten krzywy grymas.

[akapit]

Kiedy Delilah się zachwiała, coś przeskoczyło w mózgu Lorenzo, zupełnie jakby przeszedł na autopilota. Przepchnął przypadkiem jakiegoś faceta starającego się dostać do baru pomiędzy nimi po to, żeby doskoczyć do kobiety i objąć ją ramieniem, żeby pomóc jej utrzymać równowagę. Jakby wciąż cokolwiek było takie jak dawniej, kiedy między nimi się układało. To był odruch. Poza analizą, poza wszystkim co stanęło między nimi, poza obojętnością, która go paraliżowała.

[akapit]

Co my robimy? — westchnął, sam nie będąc pewnym czy to w ogóle było pytanie i czy naprawdę wypowiedział je na głos. Delilah była w takim stanie, że pewnie i tak go nie usłyszała w hałaśliwej muzyce sączącej się z potężnych głośników. Klub to nie było dobre miejsce na takie rozmowy; choć może po prostu nie istniało żadne dobre miejsce. Lorenzo cofnął rękę i skrzywił się nieznacznie. — Z resztą, co za różnica — prychnął, wciskając dłonie do kieszeni spodni. — Słuchaj... Zadzwonię do ciebie jutro. Jak wytrzeźwiejesz — wyjaśnił, wolno cedząc sylaby. Nie zamierzał kazać jej wracać do domu. Nie zamierzał bronić wlewać w siebie kolejnego drinka w takim stanie ani wrócić do faceta, o którego się ocierała, nawet jeśli ból rozlewał się po jego klatce piersiowej.

[akapit]

Ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie znajdował się w żadnej pozycji pozwalającej na wpływanie na jej życie. Sam się tej mocy pozbawił tamtego wieczora w swoim mieszkaniu.

Delilah Hammond
przyjazna koala
Falcone
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Delilah popadająca w pijackie zatracenie, nie była tą samą dziewczyną. Jej nowe oblicze przypominało to sprzed kilku lat, kiedy miała problem z narkotykami. Wtedy dragi o mało jej nie zniszczyły. Walka z uzależnieniem utworzyła kobietę niemal ze skały. Ze skały, która ostatnio zaczęła pękać. Zamiast stanąć z podniesioną głową i rozprawić się z problemem, uciekła w coś o wiele łatwiejszego. Próbowała chyba wypłukać ostatni czas z głowy: noce spędzone na farmie, dnie spędzone na kanapie z kolejnymi butelkami do towarzystwa. Rodzina sadzila, że wyjechała. Gdyby ktoś zaczął dłubać pewnie dowiedziałby się, że żadnego wyjazdu służbowego nie było. Chciała oderwać się od rzeczywistości pełnej bólu oraz rozpaczy. Spity organizm nie reagował na macające ją ręce. Pod przymkniętymi oczami wczuwała się w grającą z głośników melodie. Do czasu.
Zbliżała się do baru, tak jakby była metalem przyciąganym do magnesu. Im bardziej oddalała się od parkietu, tym coraz więcej niepotrzebnych myśli pojawiało się w jej glowie. Za wszelką cenę chciała to zblokować. Właśnie dlatego chciała się napić. Napić, wyjść na zewnątrz i zniknąć bardziej lub mniej.
Dopóki nie spostrzegła Lorenzo. Nie wiedziała dlaczego było jej tak gorąco - czy to jego widok po takiej przerwie na nią dzialal, a może wyraz twarzy, której ledwo wyraźnie widziała? A może nagle wkurwienie? Wkurwienie, które wylądowała na Boga winnym barmanie.
Prychnęła tylko na jego słowa, machając przy tym ręką - tak jakby chciała olać każde jego zdanie. A wcale tak nie było. Żeby nie dać się ponieść emocjom musiała się napić, musiała się zapić. Nie ważne czy na jego oczach czy nie.
- No tak w Lorne nie ma innego klubu - naprawdę żałowała, że nie została dłużej w Sydney. W tym momencie odechciało jej się zabawy. Odechciało jej się całego tego pieprzonego miasteczka. Dobrze, że nie dostrzegła tego ironicznego uśmiechu, nie wiadomo jak zareagowała.
- A co nawet bawić mi się już nie wolno? - Spytała, unosząc brew, każde słowo przeciągała. Wszystkim przez stan, który coraz bardziej obezwładniał ją.. Zerknęła w kierunku parkietu, gdzie jeszcze przed chwilą tak wiele się działo, gdzie w plątaninie ciał ginęła wraz ze swoim człowieczeństwem i prawdziwa Delilah. Wraz z tym na widok czego chciało jej się wymiotować teraz.
- Sam sobie odpowiedź... Wyraźnie podkresliłeś to ostatnio, wyzywając mnie od... - tutaj pochyliła się jego kierunku, z kamienną twarzą. Nie wypowiedziała tego słowa głośno. Aby poruszała ustami w kształt litery, które spokojnie można było odczytać. Słowo dziwka jeszcze przez chwilę rozchodziło się w powietrzu. Tylko, czy nie było w tym prawdy? Przynajmniej ziarenka? Właśnie wtedy poczuła wsparcie,nagle wsparcie czyjegoś ciała. Znała ten zapach. Od niego zakręciło jej się w głowie, przez co dosłownie na moment uczepiła się jego ramienia. Po chwili od razu go puszczając. Nie usłyszała tych słów. W uszach od emocji huczało jej, głowa dosłownie eksplodowała. Ponad tym wszystkim, gdzieś na tle muzyki słychać było nawoływania z parkietu.
- Delilah, nie pozwól na siebie czekać...
Spojrzała kątem oka w kierunku parkietu, potem tez na Lorenzo i na barmana. I tak kilka razy. Jeżeli wcześniej wyglądała na pewną siebie, podchmieloną ale pewną - to teraz z pewnością tak nie było. Musiała stąd wyjść, z dala od coraz cięższej atmosfery. Mimo ciemności czuła jak momentalnie zrobiło jej się zimno. Nie czekała na kolejne słowa Lorenzo, nie słyszała ich. Nie czekała na drinka, który dla świętego spokoju został przygotowywany. Ruszyła przed siebie, odpychając Lorenzo. Poruszała się ślepo, przepychając i odpychając kolejnych ludzi, aby tylko dotrzeć do głównego wyjścia. Świeże powietrze, właśnie tego jej było trzeba. Ktoś ją zaczepił, ktoś złapał za ramię, a Del tylko przyspieszyła, niemal wypadając na zewnatrz. Słyszała komentarze ochroniarzy, że kolejna panna przesadziła. Słyszała komentarze bardziej lub przyjemne. Miała to, gdzieś. Przysiadła na krawężniku, z nogami opartymi na ulicy i schowała głowę w kolanach.
- Pojebane... - powtarzała w kółko. W tym momencie miała ochotę zapaść się pod ziemię. Pod stopami czuła drżenie jezdni od przejeżdżających samochodów. Powinna wyjść telefon, zadzwonić do kogoś i wrócić do domu. Czy chciała by Lorenzo zadzwonił? Nie wiedziała. A raczej nie mogła się zdecydować. Chciała, ale jednocześnie też bała się tego cholernie. Właśnie od tego jeszcze bardziej zaczęło jej się kręcić w głowie.
- Jeżeli chcesz możemy zmienić lokalizację - Usłyszała za swoimi plecami głęboki głos nieznajomego z parkietu, na którego dźwięk spięła się cała. Wystrzeliła w powietrze środkowy palec, ponosząc po raz pierwszy głowę, odkąd wyszła na zewnątrz.
- Mam nadzieję, że zrozumiałeś moją klarowną odpowiedź dupku...


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
M.
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Chociaż ją puścił, nie wrócił jeszcze na swoje miejsce przy barze i chwilę później już było ono zajęte przez kolejnego chętnego do wodopoju. Ale w tym momencie nie bardzo go to interesowało; wciąż jeszcze przyglądał się Delilah, a każdy detal jej słabej kondycji bez jego pozwolenia wyrysowywał mu się pod powiekami.

[akapit]

Fajna zabawa — prychnął w odpowiedzi, przewracając teatralnie oczami i odwracając się wreszcie ponownie przodem w kierunku baru. Żeby zamówić kolejną kolejkę. Żeby tylko już na nią nie patrzeć w takim stanie i nie odtwarzać od nowa tych obrazów, których przed chwilą był świadkiem. Żeby nie czuć tej pierdolonej frustracji, bezsilności i gorzkiego poczucia porażki.

[akapit]

Jak ona wszystko niemożliwie odwracała; przecież nigdy nie nazwał jej dziwką, choć w gruncie rzeczy był od tego niebezpiecznie niedaleko, tylko wypierał tą świadomość ze swojego umysłu. A jednak wciąż pamiętał tamto wrażenie, które do tej pory zalewało go falą zażenowania — że wystarczyłoby jeszcze tylko jedno słowo, jeden krok, a być może zrobiłby jej prawdziwą krzywdę. Myśl o tym, że mógłby uderzyć osobę, którą kochał, z całą pewnością jeszcze kochał w jakiś chory i pokręcony sposób, przyprawiała go o mdłości i powodowała, że przestawał sobie ufać.

[akapit]

Ale w stanie, w jakim znajdowała się Delilah kłócenie się o to, że to ona tamtego wieczora użyła słowa „dziwka” byłoby głupie i żałosne zważywszy również na fakt, jak okropnie ją wtedy potraktował i jak blisko krawędzi stanął tamtego wieczora. Lorenzo nie miał na to sił. Odpuścił więc sobie z przeświadczeniem, że następnego dnia Della nie będzie nawet pamiętać ich spotkania, a co dopiero szczegółów i meandrów ich rozmowy. Czy raczej kolejnej kłótni. A jednak nie potrafił odepchnąć od siebie myśli, że umiał odpowiedzieć na to pytanie. Właściwie odpowiedź pojawiła się w jego umyśle w tej samej sekundzie, w której zadał je na głos. Nieproszona, nachalna, wyjątkowo jednoznaczna.

[akapit]

Nie. Nie byli.

[akapit]

Słyszałaś? No dalej, Delilah! — krzyknął za jej oddalającymi się plecami raczej po to żeby zagłuszyć swoje myśli niż żeby faktycznie miała usłyszeć jad w jego głosie. Ale kiedy sekundę później krzyk całkowicie zniknął w klubowym zgiełku, w mieszaninie muzyki, rozmów i śmiechów, Lorenzo poczuł się nawet gorzej niż wcześniej.

[akapit]

Wypił kolejkę. Delilah zniknęła. A później jeszcze jedną. Jej śladem poszedł ten sam facet, który krzyczał do niej z parkietu.

[akapit]

Zanim zdążył przeanalizować — i wbić sobie do tego zakutego łba, że to naprawdę już nie jest jego sprawa, że pewnie ona też spotykała się z kim jej się podobało tak jak on spotykał się przerażająco regularnie z Odette — Lorenzo przeklął wyjątkowo paskudnie pod nosem, rzucił pieniądze w kierunku barmana i podniósł się z krzesła, żeby ruszyć w kierunku wyjścia. Czy za dwójką gołąbków, czy żeby wrócić do domu; sam nie był w tym momencie pewien. Zdecydował dopiero, kiedy zobaczył ich na skraju ulicy. Kiedy przyglądnął się krótkiej scenie, jaka się tam rozegrała.

[akapit]

Wypierdalaj, jeśli łaska — odezwał się głosem podniesionym tylko na tyle żeby dało się go bez problemu usłyszeć, jednocześnie stając w bezpiecznej odległości od typa sterczącego nad Delilah. Bezpiecznej dla faceta, bo nie ufał swoim pięściom i morderczym zapędom.

[akapit]

— Sam wypierdalaj, koleś. Byłem pierwszy — odpowiedział tamten, uśmiechając się krzywo i lustrując Lorenzo badawczym spojrzeniem od stóp do głów.

[akapit]

Wątpię — prychnął. — Bardzo wątpię, koleś.

[akapit]

Nie chciał się bić. Tak naprawdę wychodząc, nie planował mieszać się w żadne awantury. Ale gest Delilah wydawał mu się dość jednoznaczny — nawet jeśli on sam zasługiwał w tym momencie na identyczny z jej strony — a mężczyzna nie dawał za wygraną. Kiedy tamten się zamachnął, przyjemnie otulony alkoholem mózg Falcone’a po raz kolejny zdecydował pokierować ciałem bez konkretnych wytycznych ze strony zdrowego rozsądku. Szybki unik i krótka kontra. Ręka wykręcona pod kątem mocno zbliżającym się do niebezpiecznego. Zgrzytanie nienaturalnie wytężonego stawu było melodią rozkoszy dla jego uszu.

[akapit]

Puścił go dopiero, kiedy w sprawę zamierzała wmieszać się zaalarmowana zamieszaniem ochrona. Facet odpuścił i warknął, że nie zamierza się więcej narzucać. Odszedł, patrząc na niego spod byka złym wzrokiem i masując bark.

[akapit]

Faktycznie był pierwszy — mruknął Lorenzo, nie potrafiąc pohamować ironii, po czym wcisnął ręce w kieszenie spodni i przeniósł spojrzenie na Delilah. Odwróć się i odejdź. Odejdź. Dość już powiedzieliście. Ale czy mógłby zostawić ukochaną i pijaną kobietę na krawężniku pod klubem w środku nocy? — Odwieźć cię do domu? Albo, nie wiem, zamówię Ubera — dodał tylko pozornie nonszalancko, głębokim wdechem uspokajając przyspieszony puls.

Delilah Hammond
przyjazna koala
Falcone
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
w momencie, gdy na horyzoncie jej klubowej zabawy pojawił się Lorenzo już nie czuła się dobrze. Czuła się cholernie niewygodnie. Alkohol, który miał jej pomóc w rozluźnieniu się, w tej chwili palił jej żołądek. Naprawdę niewiele brakowało na go by zwymiotowała. A każde słowo, nie do końca zrozumiane przez nią jeszcze bardziej dawało jej po żołądku. Niezależnie od tego co Lorenzo powiedział, Del odbierała to jak atak. Na który w tej chwili nie była gotowa. Możliwe, że jej coś się poplątało. Słowa, które wtedy powiedział do Lorenzo w tym momencie podsuwane były przez jej podświadomość, jako te od Lorenzo. Pokręciła tylko głową. Czy miała siłę i ochotę na dalsze przepychanki słowne, za cholerę nie. Dlatego, kiedy Lorenzo stracił zainteresowanie jej osobą, Delilah wykorzystała okazję na ewakuację. Tylko tyle mogła w tym momencie zrobić. Lont w jej dynamice dodatkowo odpalił ton jego głosu, gdy usłyszała nawoływanie z parkietu. Brakowałoby z tej wściekłości zaraz się rozpłakała
To co się działo potem pamietała, jak przez mgłę. Chlodne, wieczorne powietrze z początku pomagało jej, ale tylko do czasu. Środkowy palec jeszcze wisiał w powietrzu, gdy usta Hammond ułożyły się w wypowiedzenie jednego soczystego słowa:
- Spierdalaj - potem do jej uszu dotarły tylko krzyki ludzi wokół, dźwięk jakiś zamachów, pojekiwania. Gdyby była trzeźwa pewnie rzuciłaby się, aby ich rozdzielić, w szczególności gdyby wiedziała, że niejako Lorenzo ją uratował. A może sama dowaliłaby gościowi? Nie wiedziała tego. Dopiero, gdy intruz oddalił się z przekleństwami szeptanymi pod nosem Del podniosła głowę, mając nadal przymknięte oczy. Jeśli przed chwilą pamiętała, że gdzieś zaraz za nią stoi Lorenzo próbujący opanować oddech, tak teraz na dźwięk jego głosu podskoczyła na zimnych płytkach.
Czy chciała by ją odwiózł? Chciała by odprowadził do drzwi? Na pewno chciała. Chciałaby cofnąć czas, usunąć wszystkie źle momentu. Wypłukać z nich toksynę. Niestety już raz mleko rozlano. Tylko ile by to ją kosztowało potem, dochodzenie do normalności, gdy Lorenzo odwróciłby się i wyszedł, zostawiając Cel z wyrzutami sumienia, z jego zapachem i wszystkimi wspomnieniami, dobrymi i złymi. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć, a raczej nie myślała nad sensowna odpowiedzią. W jej głowie nagle zapanowała pusta. Odwróciła głowę tak, że brodę oparła na swoim obojczyku, zerkając na Lorenzo z ukosa. Nic się nie zmienił, poza kilkoma siniakami i szybko unoszącą się klatką piersiową, świadczącą o niedawnym wysiłku. Domyśliła się wowczas, że te odgłosy bitki, ktore przed chwilą docierały do jej uszu, mimo panującego w głowie helikoptera miały coś wspólnego z Lorenzo. I szczerze? Żałowała, żałowała tego, że tak łatwo się to spierdoliło. Żałowała,że pojawiła się w Shadow. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wpadniecie pod nadjeżdżający samochód. Albo podziękowanie,czyste i szczere...
- Po co chcesz się wysilać, Thompson - westchnęła. Postanowiła wstać, oczywiście czynność ta o wiele łatwiej wyglądała w myślach, niż w realu. Mimo to odepchnęła się od chłodnika, bardzo powoli odwracając się w jego kierunku. Gdzieś te cząstki dawnej Del kazały jej porzucić swoje popieprzone emocje i to całe wkurwienie… i po prostu podbiec do niego. Splotła ręce na klatce piersiowej, niczym naburmuszone dziecko. Świat jeszcze wirował, ale nie tak jak w ciasnym klubie. Zastanawiała się co może mu powiedzieć? Podziękować za ratunek? Zrobić cokolwiek,co mogło przestać ich pogrążać? Stawiając małe kroczki, zbliżyła się na niebezpieczną odległość, mimo obcasów musiała zadzierać głowę do góry.
- Odstawisz mnie do domu i co potem? Jednorazowa charytatywna pomoc nawalonej chyba byłej? Miałeś na to dwa tygodnie, Lorenzo. Dwa tygodnie na jakikolwiek wysiłek... - wyrzuciła z siebie, chociaż przecież sama nie była święta. Nigdy Delilah mu nie wypominała tego, nie widząc w tym sensie. Nawet jeśli oboje próbowali w przeszłości się pogodzić, zazwyczaj to Hammond pękała pierwsza. Teraz było inaczej, nie chciała zabiegać. Uniosła dłoń na wysokość jego torsu i palcem wskazującym dziubała go na wysokości mostka. Znowu mówiła to co pojawiło się w jej sporym umyśle, bez jakiegokolwiek przemyślenia. W końcu myśli pijanego są ponoć prawdziwe.
- Zresztą po co ja się produkuje, skoro już zakwalifikowano mnie do najgorszego sortu - bardzo szybko zabrała dłoń z jego klaty, znowu splatając ręce, wycofując się. Gdyby ktoś zaczął im się dłużej przyglądać stwierdziłby, że Del albo było zimno ,albo tańczy małymi kroczkami w przód i w tył. Jeśli wcześniej potrafiła nawiązać z nim kontakt wzrokowy, to teraz było inaczej. Jej emocje i zachowania zmieniały się jak w kalejdoskopie. Jak z każdym obrotem wychodziła na wierzch inna część jej osobowości. Dopiero co była agresywna, a teraz czuła się jakby pękała. Spojrzała gdzieś w bok, w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Chyba czas, abyś wrócił do swojego nocnego życia, Lorenzo - wypowiadając te słowa uśmiechnęła się kwaśno, ale i za razem smutno, dając mu w tym momencie możliwość ucieczki. Ucieczki ku wolności. Bez Delilah i Lorenzo - tego czego na pewno nie chciała. A do czego niestety oboje podążali bez zatrzymania w ostatnim czasie, gubiąc się w tym wszystkim. Z jednej strony miała ochotę zapomnieć o wszystkim i się na niego rzucić - jak zwykle robiła w takich chwilach, ale z drugiej... Stała w miejscu, nadal blisko mężczyzny i ani drgnęła. Wewnętrzna walka o to wszystko, o te miesiące wzlotów i upadków w tym momencie zawisła na cienkiej nitce nad przepaścią, czekając na cud. Albo i nie...


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
M.
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Uderzyła go nonszalancja wybrzmiewająca w głosie Delilah, która w końcu ocknęła się na tyle, żeby spojrzeć w jego stronę i odpowiedzieć na pytanie. Przyglądał się jej z góry niczym posąg, kiedy wstawała chwiejnie na nogi i całą siłą woli powstrzymał się od pomocy; od poruszenia się w ogóle.

[akapit]

Nie mógł przestać myśleć o niej w towarzystwie innych mężczyzn, o rękach błądzących po cienkim materiale ubrań i po oliwkowej skórze, o swoim obrzydzeniu i pogardzie ani o własnej racji w tym temacie, do którego kobieta tak chętnie wracała. Ale stojąc na świeżym powietrzu przed klubem w środku nocy, pierwszy raz od tak długiego czasu ponownie twarzą w twarz Delilah i czując błogi wpływ alkoholu na pojmowanie świata, niemal namacalnie czuł jak traci kontrolę. Jak wymyka mu się ona spomiędzy palców, choć usilnie starał się ją zatrzymać w chwycie ściśniętych w pięści dłoni.

[akapit]

Nie myślał trzeźwo. Nigdy nie myślał trzeźwo, kiedy obok niego była Delilah Hammond.

[akapit]

Fakt, nie odezwałem się. Ty też tego nie zrobiłaś — zaczął na wydechu, nie skupiając się za bardzo na tym, kto kogo i dlaczego powinien przeprosić pierwszy. To nigdy nie miało dla niego większego znaczenia, w przeciwieństwie do niej. Więc zamiast szukać sensu w wyrzucanych na pozór bezładnie oskarżeniach, Lorenzo skupił się na kolejnych słowach kobiety. — Więc co? Kiedy ja ci mówię, że zazdrość o ciebie mnie niszczy, ty postanawiasz zrobić wszystko, żebym czuł ją jeszcze mocniej? W klubie, z przypadkowym facetem — prychnął, rozkładając ręce na boki, bo naprawdę nie miał już sił na tłumaczenie jej czegokolwiek. Ta rozmowa nie miała sensu ani znaczenia, kiedy była w takim stanie.

[akapit]

Wiedział o tym, a i tak dawał się w nią wciągnąć. Może po prostu powinien był już dawno nauczyć się odpuszczać. Może wtedy łatwiej byłoby mu pogodzić się z myślą, że są rzeczy, których nie da się uratować — i to niezależnie od tego, jak bardzo się je kocha. I że są osoby, które zasługują na wolność, jeśli miłość do nich jest szczera.

[akapit]

Nawet, jeśli miałaby to być kobieta jego życia.

[akapit]

Ale Lorenzo nigdy jeszcze nie doszedł do podobnych wniosków. Za to zmarszczył brwi na widok miotającej się przed nim Delilah. Proponował jej taksówkę, a ona zwyczajnie i obcesowo go zbywała, jednocześnie zbliżając się do niego na tak niewielką odległość, że wytęskniony i spragniony dotyku jej ciała odchodził od zmysłów, gubiąc po drodze zdrowy rozsądek — tym razem z innych powodów niż zaślepiająca złość. Naprawdę próbował zachować spokój, którego mu brakowało przy ich ostatniej tragicznej rozmowie, ale zaczynał odnosić przemożne wrażenie, że Delilah jednocześnie stara się go odepchnąć i zrobić wszystko, żeby nie odchodził. A on nigdy nie był zbyt dobry w te kobiece gierki; te podteksty, miliardy znaczeń kryjących się pod zwykłymi słowami i w doszukiwanie się ich sensu, którego nie da się wyczytać inaczej niż z typowego „domyśl się, bo nie zamierzam mówić wprost”.

[akapit]

Było za to coś, co całkiem dobrze mu wychodziło; robienie tego, na co miał największą ochotę. Dlatego — zanim zdążył się rozmyślić — podniósł dłoń i ujął w palce podbródek Delilah, zmuszając ją do ponownego odwrócenia głowy w jego stronę i spojrzenia mu w twarz. A następnie zsunął palce nieco niżej, miękko po szyi i na kark, wplótł je we włosy na potylicy, po czym wreszcie zacisnął je na delikatnych kosmykach tuż na linii włosów. Nie szarpnął, ale też nie poluzował chwytu, drażniąc w ten sposób skórę kobiety i wciąż nie pozwalając jej w łatwy sposób odwrócić głowy.

[akapit]

Moje nocne życie ma wartość tylko kiedy jestem z tobą — mruknął, a w jego oczach coś zabłysnęło i natychmiast zgasło.

[akapit]

Dopóki nie nadał tej myśli realnego kształtu był przekonany, że to najczystsza prawda i jedyna stała w jego życiu. Ale kiedy ów myśl zamieniała się w słowa, Lorenzo bezpowrotnie stracił tę pewność. Mimo to nie zawahał się, nie urwał w połowie zdania, nie odwrócił też wzroku. Coś poruszyło się niczym wąż spoczywający dotychczas nieruchomo na dnie żołądka i to nieprzyjemne uczucie było jedynym, co odwzorowało nutę fałszu w wypowiedzianym zdaniu.

[akapit]

Kiedyś tak myślał. Teraz... Teraz wszystko było bardziej skomplikowane.

[akapit]

Chciał powiedzieć, że nie umie bez niej żyć. I wtedy zdał sobie sprawę, że czas na wielkie słowa minął. Że nie chce karmić jej kłamstwami, nie będąc pewnym co naprawdę czuje. Dlatego, dodatkowo nachylając się w jej stronę, powiedział tylko:

[akapit]

Tak cholernie za tobą tęskniłem, Della. Jeśli chcesz się mnie pozbyć, odepchnij mnie teraz. Ale nie mów tak, jeżeli nie zamierzasz odejść naprawdę.

[akapit]

Niejako w zaprzeczeniu do własnych słów, wolną ręką objął ją w talii, pomagając utrzymać równowagę ale też przyciągając mocniej do siebie.

Delilah Hammond
przyjazna koala
Falcone
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Delilah pewnie jutro nie będzie pamiętała tego wieczoru. Może aby tylko jakieś przeblyski. Chociaż,czy na pewno? W końcu chłodne, wieczorne powietrze powinno działać cuda, powinno jej dojść do siebie. Mimo to Delilah stając twarzą w twarz z wszystkimi demonami emocjonalnymi i istnym Lucyferem kilka centymetrów dalej... Naprawdę nie wiedziała czego chciała. Z jednej strony chciała to skończyć. Uwolnić ich raz na zawsze, aby mogli żyć. Wiadomo rany będą bolały, ale z czasem przestałyby. Jedyną pamiątką byłyby blizny. Ale z drugiej przez ten czas rozłąki... Brakowało jej Lorenzo. Brakowało tego ognia w jego oczach, bliskości, brakowało nawet tej chorej zazdrości. Zazwyczaj godzili się i to bardzo szybko. Tym razem było inaczej. Oboje tak samo ślepi, oboje tak samo głusi na to co się dzieje. I oboje cholernie uprości. Delilah ostatkami sił próbowała zatrzymać tą upartość, tą samokontrolę. Chyba to, że postanowiła zbliżyć się do Thompsona było bledem, który lepiej od alkoholu odbierał jej wszystko. Prychnęła tylko na jego słowa, odrzucając głowę do tyłu. Dosłownie poczuła się tak, jakby na jego oczach go zdradzała. Wiadomo święta nie była, ale... Aż tak podłe z pewnością by się nie zachowała. Powoli przeniosła oczy na Lorenzo, dokładnie mu się przyglądając.
- Mówisz tak, jakbym conajmniej pieprzyła się z byle kim na twoich oczach - musiała mu przyznać racje, że z pewnością źle to wyglądało patrząc z boku, w szczególności, że dzisiejszego wieczoru raczej nie była ubrana od stóp do głów. Ale nie potrafiła się do tego przyznać. Do prowokowania, chyba nie... Tak ja i do tego, że przyciągał ją jak magnes, chociaż akurat to dokładnie widział. Wypuściła wstrzymywane powietrze, kiedy poczuła dotyk na swojej brodzie. Zrobilo jej się piekielnie gorąco, dosłownie języki ognia przechodzily przez jej ciało. Momentalnie dostała gęsiej skórki, kiedy ponownie patrzyła w jego twarz, znajdującą się tak blisko, a nadal tak daleko. Nienawidziła się. Nienawidziła za głupotę, za niewyparzony język, za słabość i to jak mimo złości i początkowego wkurwienia dalej na nią działał. Czy nie o to jej chodziło, by zniesmaczyć go na tyle by odszedł? Oczy mało nie wyszły jej z orbit, gdy poczuła jego dłoń na skórze szyji, a potem w chwili gdy do jej wstawionego łba docierały jego słowa, dosłownie jakby ktoś ją hipnotyzował. Rzucał na nią zaklęcie.
Przymknęła na chwilę oczy, czując jak serducho podchodzi jej do gardła. Po raz pierwszy je poczuła, dzisiejszego wieczora. Teraz o mało co nie łamało jej żeber. Posłusznie podniosła ręce i ułożyła je na umięśnionym torsie mężczyzny. W tym momencie dawał jej szansę, ostatnia szansę na ucieczkę znad przepaści, albo całkowity skok w nią, bez wiedzy co będzie dalej. Nie mówiła nic, nie musiała. Jej ciało było odpowiedzią. Przyspieszony oddech, żyły ktore wyszły jej na czole. To jak przygryzała wargę niemal do krwi. Walczyła z dwoma wewnętrznymi przeciwnikami.
Zacisnęła dłonie w pięści, zbierając w nie jego koszulkę. Może, gdyby Lorenzo nie asekurował ją ramieniem, może gdyby nie czuła tego gorąca bijącego od jego ciała. Nie czuła jego zapachu, gdyby nie zgłupiała od nadmiaru doznań, zrobiłaby to co powinna.
- Nie mogę... Nie mogę tego zrobić... - ledwo słyszalnie wyszeptała. Pękła, pierwsza pękła czując jak znowu wszystko wymyka jej się z rąk. Czuła się bezsilna, brudna. Jakąś inną. Właśnie przed to szarpnęła za koszulkę, przyciągając do siebie Lorenzo, chowając się w jego cieniu, kryjąc twarz w trzymanej nadal koszulce. Jak nalogowiec przez nos wciągała zapach,za którym tak cholernie tęskniła. Przez brak którego zrobiła tyle błędów, aby jakiś zaleczyć miejsce, którego coś jej uciekło. Pogubiona. Taka właśnie była.
Brakowało jeszcze tego, aby się poryczała. Dobrze, że alkohol miał jeszcze nad nią kontrolę. W pewnej chwili puściła jego zmaltretowaną koszulkę, ale nadal nie odsunęła się od Lorenzo.
- Co teraz? - Chyba tylko te dwa słowa pasowały do tej sytuacji. Jeszcze kilkanaście minut temu prawie pozabijaliby się w Shadow, a teraz... No właśnie, co teraz. Poza panującym tornado w jej głowie, nie wiedziała nic.

Lorenzo Thompson ]
sumienny żółwik
M.
walczy w klatce — zazwyczaj nielegalnie
36 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there

[akapit]

Czekał na odpowiedź i skłamałby sam przed sobą gdyby stwierdził, że czekał cierpliwie i bez jakiegoś rodzaju niepewności co do kierunku, który obierze Delilah. Że przez głowę nie przeszła mu myśl, że ona ostatni raz pozwala mu trzymać się we władczych objęciach. A jednak szeroki, pełen kurewsko przyjemnej satysfakcji uśmiech rozciągnął jego wargi w chwili, w której poczuł jak kobieta ustępuje; jak przykleja się do niego i wtula w jego tors w sposób doprowadzający go niemal na granicę ekscytacji. To był pewien rodzaj władzy; uzależniający niczym narkotyk dla ćpuna na głodzie. I Lorenzo nie miał nawet zamiaru próbować powstrzymywać tego uśmiechu. Niebezpiecznego. Triumfującego.

[akapit]

Nie musiała odpowiadać. Słowa były zbędne; widział to w jej spojrzeniu, widział w zagryzionej wardze i w sposobie w jakim jej ciało poddało się jego dłoniom. A może dostrzegał również wcześniej w nikłych przebłyskach pomiędzy całą tą złością i ostrymi słowami. W końcu jednak Delilah odpowiedziała, budząc w rozgrzanych wypitym wcześniej alkoholem trzewiach prawdziwy ogień. Uzależniała go i kradła rozsądek.

[akapit]

A on znowu to robił. Odchodził, szukał rozrywki w innych kobietach, przekonywał się boleśnie na własnej skórze, że ona również szukała jej w obcych facetach, a później i tak kończył z nią w ramionach i z tym obezwładniającym poczuciem, że w jego niepoukładanym świecie znów coś znalazło się na swoim miejscu.

[akapit]

Aż do kolejnej kłótni. Do kolejnego razu, kiedy zazdrość i obsesja na jej punkcie przeważą szalę oddania i potrzeby rzucenia jej do stóp całego pieprzonego świata.

[akapit]

Teraz odwiozę cię do domu — odpowiedział miękko, zupełnie jakby wydarzenia z ostatnich tygodni nie miały miejsca; ale tak też się czuł. Tamto nie miało znaczenia. Nie tego wieczora, nie kiedy Delilah była pijana, kiedy on też czuł alkohol we krwi. A przede wszystkim nie kiedy pierwszy raz od dwóch tygodni zamykał ją w ramionach i czuł jej pobudzające pożądanie ciepło, kiedy sunąc dłonią po krzywiźnie jej pleców z zaskoczeniem odkrywał, jak bardzo znajomy to kształt.

[akapit]

Rozluźnił na moment uścisk ręki obejmującej ją w talii, a dłoń zaciskającą się na włosach szarpnął nieco w dół, odchylając w ten sposób niezbyt delikatnie głowę kobiety w tył. Pochylił się mocniej. Jej usta odnalazł z zatrważającą łatwością i z taką samą łatwością skrócił dotychczas i tak niewielki dystans dzielący ich twarze. A następnie ją pocałował. Mocno, głęboko i władczo, oddając całą tą tęsknotę szarpiącą jego umysłem, całą wypaczoną miłość i całą potrzebę, żeby znów była z nim i dla niego. Wraz z tym pocałunkiem na dole brzucha wybuchł prawdziwy pożar z mocą, której Lorenzo nie spodziewał się poczuć. Zabrakło mu tchu, zrobiło mu się gorąco.

[akapit]

Zrozumiał, że do tej pory wcale nie zdawał sobie sprawy z ogromu tęsknoty.

[akapit]

A ten pocałunek wypłukał z niego resztki rozsądku, o ile do tej pory jakiekolwiek mu zostały.

[akapit]

Max go zabije. Ta myśl przebiegła mu przez myśl i niemal w tej samej sekundzie zniknęła w potężnym huraganie, jaki rozpętał się wewnątrz jego czaszki. Nikt i nic nie miało w tym momencie większego znaczenia.

[akapit]

Z niemałym wysiłkiem wreszcie odsunął się od Delilah i natychmiast poczuł na wargach nieprzyjemny chłód nocy w miejscu, w którym wcześniej znajdowały się jej miękkie, słodkie i smakujące tequilą usta. Wciąż nie opuścił obejmującego jej ramienia, kiedy rozglądnął się za jakąkolwiek wolną taksówką.

Delilah Hammond
przyjazna koala
Falcone
Sekretarka — Ratusz
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Got my heart up in this dance
What a beautiful man
That batchata as we rock on the set
Put his hand over my hips
Started looking at his lips
I'm the luckiest girl in the land
Może, gdyby nie działał na nią alkohol zrobiłaby inaczej. A może, właśnie gdyby nie wypiła za dużo sama szybciej doszłaby do wniosku, że nie warto się odsuwać. Nie warto odpychać, przynajmniej narazie? Niezależnie od tego co między nimi było i ile rzeczy ich dzieliło, nie potrafiła zrezygnowac z tego wszystkiego. Mimo metliku w głowie, który miała po spotkaniu z Benedictem. Mimo metliku zasianego przez siostry. I przedewszystkim tej niepewności, którą sami wzbudzili. Skakała na główkę, od razu nie czekając na jakąkolwiek reakcje, po prostu pozwoliła życiu toczyć się dalej. Najwyżej popełniła błąd. Błąd, który z czasem może ja srogo kosztować. W tym jednak momencie myślała tylko o tym, jak umięśnione ramiona otaczały jej ciało. Jak znajomy zapach drażnił jej nozdrza niczym najlepszy narkotyk
Jak bicie jego serducha doprowadzało ją do czerwoności.
- Co... - niedosłyszała, a raczej nie pozwolono jej. Gdy poczula wargi Lorenzo poczuła, że świat wiruje. Już raz tak miała, jakiś czas temu, gdy podkradła Rockowo prochy. Identyczny odlot, tylko po tamtym czuła się źle. Z początku zdziwiła ją intensywność tego wszystkiego, to jak zaczął ją namiętnie całować, jednoczenie pokazując tą władczość.nsd Hammond. Stęsknione usta i ciało w końcu zaczęły współpracować, Delilah niemal zapadała się w ciało Lorenzo, łaknąć bliskości, dotyku. Wszystkiego czego brakowało jej w ostatnim czasie. Jęknęła cicho prosto w usta mężczyzny, stojáv dosłownie na miękkich kolanach. Nawet, gdy Lorenzo odsunął się na bezpieczną odległość Delilah nadal zbliżona miała.usta złożone do pocałunku. Z daleka mogło.yo nawet wydawać się śmieszne. Przynajmniej dopóki nie wróciła do żywych. Jedynym potwierdzeniem tego, jak nagły wybuch pożądania na nią zdziałał, był przyspieszony oddech.
- Zwariowałam - powiedziała na głos, chociaż tak naprawdę powinna to powiedzieć tylko do siebie. Nie wrócili już do klubu. Pojechali do niej, Delilah spragniona dalszych pocałunków nawet podczas przejazdu taksówką nie odsuwała się od Lorenzo, coraz bardziej sobie pozwalając. Odzyskała jakąś część siebie. Nawet jeśli byli siebie spragnieni, Hammond poległa. Świeże wieczorne powietrze może pomogło jej się otrząsnąć, ale w chwili gdy przekroczyli jej prób znowu zaczęło jej się kręcić w głowie. Tak jakby alkohol uderzył w nią z potrójną siłą. Nie wiedziała nawet jak znalazła się w łóżku, nie wiedziała czy nadal koło niej był Lorenzo. Jedyna rzeczą, jaka utwierdzała ją w tym był dotyk drugiego ciała, zaraz obok - kiedy Delilah odpływała już całkowicie, odcinając się na chwilę od świata pełnego bólu, pasji, łez i pożądania. Zasypiając z myślą, że następnego dnia wstanie na kacu i niewiele będzie z tego wszystkiego pamiętać.


Z.T X2


Lorenzo Thompson
sumienny żółwik
M.
ODPOWIEDZ