WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
[5]

Jedda raczej stroniła od alkoholu. Nie zawsze, ale od niedawna na pewno była ostrożniejsza z używkami. Miała zbyt dużo sekretów, które mogły wyjść na światło dzienne, gdyby wypiła ciut za dużo. A głowę miała raczej średnią i dość łatwo było ją upić jeśli wiedziało się na co nie jest aż tak odporna. Ale tym razem miała naprawdę dobrą okazję, by wyjść i napić się z przyjaciółkami, bowiem świętowały panieński jednej z jej koleżanek. W chwilach takich jak ta, Jedda zawsze zastanawiała się czy gdyby Johann nie zaginął, to i ona wyszłaby tak młodo za mąż. I dlatego z początku złapała lekki dołek, ale w momencie, gdy zaczął lać się alkohol, a jej koleżanki coraz śmielej podchodziły do karaoke, Jed myślami coraz bardziej oddalała się ood Johanna. Bawiła się świetniej, a humor z niewiadomych przyczyn poprawił się jej jeszcze bardziej, gdy nagle na kogoś wpadła. Zagadywała właśnie beztrosko barmana, kiedy nagle stwierdziła, że obejrzy się przez ramię, by zobaczyć jak sobie radzą jej przyjaciółki na tym karaoke. I zrobiła to trochę zbyt gwałtownie, bo łokciem uderzyła w czyjś tors. Już chciała nawet przeprosić, gdy nagle dostrzegła kogo niechcący potraktowała z łokcia.
O sześć… Cześć – wymamrotała i zaraz zresztą poprawiła się i wypowiedziała przywitanie znacznie wyraźniej. Uśmiechnęła się promiennie do Cole’a. Lubiła Demosa – z tym całym jego niewinnym i uroczym wyglądem, za którym przecież krył się w jej przekonaniu łamacz serc, stojący w dodatku po tej dobrej stronie, bo przecież na ścieżce sprawiedliwości i prawa. Lubiła go, choć do tej pory bardziej doceniała to, jakie korzyści czerpała z ich znajomości, aniżeli faktycznie chciała z nim spędzać czas z czystej sympatii. Ale nigdy nie odmawiała mu uroku ani atrakcyjności. Nagle dostrzegła jego spojrzenie, które mogło zupełnie nic nie znaczyć ani nawet nie być wymowne, ale ona w tym stanie musiała zinterpretować je po swojemu. Jej wzrok podążył w dół, rzucając okiem na swój własny strój. – Wyglądam dziwkarsko, prawda? Wiem, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że zmusili mnie, bym się w to ubrała. Ja chciałam przyjść w dresach, ale moje kumpele stwierdziły, że nie mogę tak się pokazać w Shadow. – Prychnęła nagle mocno tym wspomnieniem rozbawiona. Po alkoholu robiła się jeszcze bardziej gadatliwa niż zwykle. – Jakby komuś robiło to różnice. – Przewróciła oczyma i podeszła do niego jeszcze bliżej, nagle coś sobie uświadamiając. Dosłownie zabłysnęły jej kurwiki radości w oczach. – Moje koleżanki padną z zazdrości jak im powiem, że jesteś moim przystojnym policjantem… Nie, wróć. – Zmarszczyła czoło i przetrawiła raz jeszcze w głowie te słowa. – Moim kolegą i przystojnym policjantem – poprawiła się ze zwycięskim uśmiechem, dźgając go przy tym lekko w tors. Wcale to lepiej nie brzmiało, ale w jej głowie miało to sens i miała nadzieję, że Cole zrozumie o co jej chodziło. W sumie jak jej się w głowie styki prawidłowo połączą to może nawet zaproponuje mu, żeby zrobił striptiz na tym panieńskim, na którym byli. Nie oceniam, ale Jane i Michael chyba poznali się podobnie w Jane the Virgin.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
13. + Ale bez kurtki, naturalnie

Jeszcze raz przepraszam! <3
Cole nie był pewien czy w ogóle powinien przychodzić do Shadow. Nie od dziś było wiadomo, że Shadow to takie trochę szemrane miejsce. A Demos jednak nikomu nie chciał się narażać. A już na pewno nie chciał mieć w pracy przejebane z powodu tego, że bywa w takich miejscach. Chociaż już dawno rozkminił, że większa część policji jest umoczona, więc bez różnicy chyba kto gdzie chodził. Tak czy siak przyszedł tutaj czysto dla przyjemności. Umówił się z kilkoma kumplami i uznali, że dzisiaj przepiją połowę wypłaty. Ot, taki mieli kaprys. Poza tym dawno się nie widzieli, bo załóżmy, że to jego kumple, których poznał kiedy jeszcze tułał się po rodzinach zastępczych. Te znajomości cenił najbardziej, bo byli to ludzie, którzy jednak przeszli dokładnie przez to samo co on, wiedzieli jak to jest być niechcianym dzieckiem i ofiarą strasznie pojebanego systemu, który w ogóle nie troszczy się o dobro tych dzieci. Tak czy siak bawił się naprawdę zajebiście, aż w pewnym momencie, po dwóch piwach, uznał, że nadszedł czas na papieroska. Wstał od stolika i szedł sobie gapiąc się na bawiące się dziewczyny, bo nadal był tylko facetem. W dodatku singlem. No, ale szedł tak sobie, aż w pewnym momencie oberwał łokciem w klatkę piersiową. Złapał się za zranione miejsce i przez myśl mu przyszło, że może dostanie od kogoś wpierdol, bo spojrzał na czyjąś laskę, nawet się przestraszył. Zaraz jednak spojrzał na napastnika i rozpoznał Jeddę.
-Siedem. – Przywitał się z szerokim uśmiechem, bo kamień spadł mu też z serca, że jednak nikt mu nie obije dziś buzi. Nie chciałby chodzić spuchnięty i obity. Musiałby iść na zwolnienie lekarskie, a wiadomo, że to nikogo nie cieszy. Oczywiście, że sobie obczaił Jeddę od góry do dołu. Zawsze mu się podobała i żałował, że nigdy się na niego nie skusiła. –Absolutnie bym tego nie określił dziwkarskim! – Nawet mu to nie przeszło przez myśl, ale wiedział, że dziewczyny nigdy nie powinno się tak brzydko nazywać. –Skąpo, ale nadal seksownie i z wyczuciem. – Wszystko było pasujące do siebie. Nie miałby się do niczego przyczepić. –No tak, Shadow wymaga raczej czegoś mniej wygodnego niż dresy. – Uśmiechnął się i już przeniósł wzrok na twarz Jeddy, chociaż wszystko poniżej kusiło bardziej.
-Przesadzasz. – Zaśmiał się nerwowo, bo podeszła tak blisko, a w dodatku go nazwała przystojnym. Niby sobie zdawał sprawę ze swoich walorów, ale jednocześnie faceci tak rzadko byli komplementowani przez kobiety, że nie zawsze wiedzieli jak ten komplement przyjąć. –To co to za impreza? Babski wypad? – Zapytał i też go kusiło, żeby ją gdzieś miznąć palcem, ale czuł, że to mogłaby być zła decyzja. Postanowił poczekać na rozwój akcji.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
No problemo, girl <3

Pewnie świadomość tego dotrze do niej znacznie później, ale chyba powinno dać jej do myślenia, że policjant w tym klubie powinien jednak nieco odstawać. Natomiast Cole w tym swoim wyjściowym stroju doskonale wtapiał się w tłum. Tak dobrze, że wcześniej go nie zauważyła.
Spojrzała na niego szczenięcym spojrzeniem, gdy powiedział siedem, bo kurczę chyba jeszcze nie spotkała typa, który zareagowałby tak beztrosko na jej upojenie alkoholowe i przejęzyczenie, i zwyczajnie jej nie wyśmiał czy chociażby nie prychnął. Dlatego też odpowiedziała tym promiennym uśmiechem, wdzięczna, że to akurat jego obdarzyła kuksańcem w tors a nie jakiegoś randomowego typa, który pewnie tylko by się do niej przykleił. – Jesteś taki słodki – powiedziała szczerze i z rozczulaniem, robiąc minkę i obdarzając go pstryczkiem w nos. W ogóle się nie zarumieniła, bo w tym momencie chyba zbytnio odczuwała pewność siebie i przeczucie, że czuje się dobrze w swojej skórze i w tym ubraniu – nawet pomimo jego skąpości – by chociażby się poczuć choć trochę onieśmielona. Zresztą, Jedda raczej nie miała w zwyczaju się zawstydzać z powodu pochlebnego komentarza – w przeciwieństwie do Demosa chyba.
Wcale nie przesadzam – oznajmiła kategorycznie i bardzo powoli, bo jednak chciała panować nad swoim głosem i wymową słów (to przede wszystkim, bo nie chciała, żeby jej się kolejne sześć wkradło w wypowiedź). Przekrzywiła nawet głowę, uśmiechając się do niego uroczo. Zaraz jednak straciła zainteresowanie komplementowaniem siebie nawzajem, bo przecież zagadnął ją o powód jej przyjścia tutaj. – Tak, wieczór panieński – uściśliła z westchnieniem i przewróceniem oczyma. Chwyciła go za ramiona i odwróciła w stronę sceny; wysokie szpilki i dodatkowe podniesienie się na czubkach palców, pozwoliło jej na stanie nieco na wysokości jego ramieniem, tak, że bez problemu mogła podeprzeć na moment brodę na jego ramieniu. – Słyszysz to wycie i widzisz te laski na scenie? – Dwójka jej przyjaciółek właśnie bardzo radośnie katowała Teenage Dream. Chociaż w głosie Jed było słychać pewne rozczulenie i przekorę. – To właśnie moje przyjaciółki a przed samą sceną jest cały nasz stolik – oznajmiła, wskazując mu odpowiednie miejsca, gdzie było około pięciu kobiet. Po czym jakby nigdy nic, Jedda odsunęła się od niego i zlustrowała go wzrokiem. – Lubisz tequilę sunrise? Napijesz się ze mną? Ja stawiam – zaproponowała szybko i szturchnęła go lekko chyba nawet trochę kokieteryjnie. Po chwili pochyliła się konspiracyjnie w jego stronę. – Open bar. Pan młody, a raczej jego rodzina stawia – wyjaśniła ze wzruszeniem ramion i zaraz wyprostowała się z wdziękiem, rzucając mu chyba trochę wyzywające spojrzenie i całkiem niewinny uśmieszek. Właściwie… nawet przez myśl jej nie przeszło, że mógłby jej odmówić, bo nawet nie brała pod uwagę, że Cole mógłby znajdować się w klubie z zupełnie innego powodu niż dobra zabawa. A jeśli chodzi o ten open bar… cóż, nie do końca rozumiała dlaczego akurat przyszły pan młody sponsorował im tą imprezę, przez co one nie musiały się składać, ale nieszczególnie chciało jej się w to teraz wnikać.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zachichotał cicho i podrapał się po karku zawstydzony tym komplementem. Tak rzadko ktoś mówił mu takie miłe rzeczy, że biedak nawet nie wiedział jak na nie reagować. –Jestem? – Dopytał, bo w sumie poważnie nie wiedział czy był. Nigdy tak o sobie nie myślał. W sumie to żaden facet chyba nie chciał być słodki. Faceci chcieli być twardzielami i macho. Chociaż Cole jak usłyszał, że mógłby być słodki to o dziwo, absolutnie nie miał nic przeciwko temu. Mógłby być słodki. Tak, zdecydowanie.
Nadal był pewien tego, że Jedda przesadza, ale nie zamierzał się z nią wykłócać. Nie potrafił kłócić się z kobietami. Ostatecznie zawsze kończyło się na tym, że przyznawał im rację. Głównie dlatego, że nie chciał się dalej kłócić, ale pewnie przez to wychodził na jakiegoś pantoflarza. A takim nie chciał być. Ukradkiem rozejrzał się po okolicy, bo musiał ocenić czy przypadkiem nie staje się tematem jakiegoś żartu, który Jedda organizuje. W końcu nigdy raczej nie zachowywała się w stosunku do niego w ten sposób. Tak, on flirtował z nią, ale zazwyczaj dawała mu kosza, więc ostatecznie przestał uznając, że po prostu nie jest nim zainteresowana, a on nie lubił robić nic na siłę. –Ooo. To mam tylko nadzieję, że to nie twój wieczór panieński. Byłbym niesamowicie przybity. – Nie kłamał. Gdzieś po części miałby złamane serce gdyby musiał żyć ze świadomością, że komuś innemu udało się wyrwać Jeddę. –Taaaak. – Zagapił się na chwilę na te laski jak już go tam obróciła. Nie wiedział jakim cudem wcześniej nie dostrzegł tabunu pięknych i pijanych dziewcząt. Czyżby spotkanie z kumplami tak bardzo go zaaferowało. –Wyglądacie jakbyście się dobrze bawiły. – Skomentował jeszcze kobiety i nawet chciał rzucić jakiś tekst o tym, że wyglądają też jakby były spragnione męskiego towarzystwa, a on ma właśnie kolegów na zbyciu. Nie zdążył jednak rzucić propozycją, bo Jedda go wyprzedziła. –Słodkie, alkoholowe drinki, które nie mają posmaku alkoholu i wchodzą jak woda? – Prychnął. –Oczywiście, że uwielbiam. – Kto nie kochał alkoholu, który tak łątwo wchodził. –Takiej propozycji to tym bardziej nie odmówię. – Nachylił się w jej stronę i również zaopatrzył się w konspiracyjny szept. Nie chciał przecież, żeby ktoś ich przyłapał na takim knuciu.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Popatrzyła na niego pretensjonalnie, jakby zadał jej najgłupsze pytanie na świecie. Przytaknęła tylko ruchem głowy, bo lekko wstawiona była jeszcze bardziej szczera niż w rzeczywistości. O ile było to możliwe. Na pewno była śmielsza i nie miała wszelkich oporów, by powiedzieć mu coś miłego. Aczkolwiek, byłaby chyba obrażona, gdyby jej na głos zasugerował, że być może jest jej obiektem żartu. To na pewno nie było w stylu Jeddy. Co prawda, jeszcze do niedawna nie sądziła, że jest w stanie zniżyć się do poziomu, by z kimś filtrować tylko po to, by coś zyskać, ale tak jakoś samo wyszło. Tylko, że teraz nie oczekiwała od niego zupełnie niczego, a po prostu chciała się z nim napić. Można powiedzieć, że taki miała kaprys w tym momencie, ale prawda była taka, że ona autentycznie lubiła Demosa. Bo jak można go było nie lubić w zasadzie? Gdyby przyszło jej wdzięczyć się, w celu uzyskania własnych korzyści w postaci akt sprawy, do jakiegoś obleśnego (albo i nawet przystojnego niech będzie) policjanta, któremu wydaje się, że ma władzę ze względu na swoje stanowisko i byłbym niczym innym, a aroganckim dupkiem, to przecież Jed zrobiłaby wszystko by go później unikać. A Cole przecież do takich nie należał. Był autentycznie dla niej miły.
Roześmiałaby się pewnie, gdyby nie myślała o czymś podobnym przed momentem. A tak, lekko ją to ukuło, ale nie dała po sobie niczego poznać. Przewróciła tylko oczyma. – Oczywiście, że nie mój. Jestem za młoda na takie rzeczy – oznajmiła z teatralnym przejęciem, potrząsając głową i spoglądając na niego spod zmrużonych powiek. – A co? Naprawdę byłbyś zawiedziony? – spytała z rozbawieniem, bo to oczywiście był tylko żart. Ale fakt, że w głębi serduszka tak trochę się z nim droczyła.
Początkowo myślała, że się z niej nabija, ale Cole bardzo zręcznie odwrócił swój komentarz na temat drinka zaproponowanego przez Jeddę, więc tylko parsknęła śmiechem. A już po chwili uśmiechała się do niego najładniej i najszczerzej jak tylko potrafiła, a oczy jej radośnie zabłyszczały, bo naprawdę bardzo jej to odpowiadało, że Cole przystał na propozycję. – Nie wiem czy wiesz, ale bardzo cię luubię. Właśnie za tego typu zachowanie – oznajmiła znów w przypływie szczerości i nawet wskazała palcem na niego, jakby to właśnie miało mu wyjaśnić, jakiego typu zachowanie ma na myśli. A chodziło jej oczywiście o ten luz u Demosa, który tak prezentował. Za każdym razem chyba psuł jej nieco taki stereotypowy obrazek policjanta. Posłała mu lekki uśmiech, przystawiając fancy kieliszek z drinkiem do ust, ale nagle go odsunęła. – Tak właściwie... co tutaj robisz, Cole? – Nadal takie długie zdania wymawiała bardzo powoli, nie chcąc się przed nim zbłaźnić.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cole właściwie to zawsze był świadom tego, że ma zajebiste ciało, bo w końcu ciężko nad nim pracował, wiedział też, że jego twarz jest typem twarzy, która wielu ludziom może się podobać. No i często to wykorzystywał. Ostatnio jednak życie nieco go pokarało i zrobił się troszkę skromniejszym człowiekiem. Już nie bazował na swoim wyglądzie. Wziął się za siebie, zaczął się przykładać do swojej pracy i zaczął stawiać na przyjaźnie zamiast wiecznie brylować między jednonocnymi przygodami. Chciał być lepszym człowiekiem, więc zachowywanie się jakby pozjadał wszystkie rozumy, absolutnie nie wchodziło w grę. Już nie.
-Ufff… to dobrze. – Nawet złapał się za pierś i głęboko odetchnął z ulgą. Nawet nie robił tego w żadnym stopniu teatralnie. Naprawdę lubił Jeddę, zawsze mu się podobała. Także informacja o jej wieczorze panieńskim byłaby ciosem w serce. Tym bardziej, że ostatnimi czasy spędzali ze sobą trochę czasu i nawet nie wiedział, że była zaręczona, albo w związku. To też byłoby ciosem. –Jasne, że tak. – Uśmiechnął się. –Pewnie bym zakładał, że kogokolwiek wybrałaś sobie na męża, nie jest ciebie wart. – Oczywiście to nie tak, że Cole był ideałem mężczyzny. Po prostu teraz, kiedy próbował być lepszą wersją samego siebie, wiedział, że walczyłby i starałaby się o dziewczynę tak jak nigdy przedtem. Nie żeby w sumie kiedykolwiek z Jeddą łączyło go coś romantycznego. Próbował, nie udawało mu się, więc, żeby nie być zbyt nachalnym, po prostu sobie odpuścił.
-Za to, że lubię kolorowe drinki? – Zapytał rozbawiony. –A ja sobie robiłem nadzieję, że lubisz mnie za poczucie humoru, za to jakim jestem świetnym przyjacielem i trochę też ze względu na to, że jestem jednak przyjemny dla oka. – Postanowił kontynuować żarcik i takie heheszkowanie sobie między sobą. Kto mu zabroni? Oboje byli nieco już podpici, więc głupie żarty wchodziły zdecydowanie łatwiej.
-Przyszedłem z kumplami. – Wskazał w kierunku stolika znajdującego się w głębi klubu, gdzie zasiadał z przyjaciółmi. –Wychowaliśmy się razem i co jakiś czas spotykamy się żeby sprawdzić między sobą czy wszystko jest okej. – Nigdy nie ukrywał tego, że wychował się w zastępczych rodzinach. Nie miał zamiaru kłamać uśmiercając swoich rodziców czy w ogóle całą rodzinę. Nie widział w tym sensu.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Ta zmiana podejścia przez Demosa chyba nieco utrudni zadanie Jeddy, która choć go lubiła, to jednak też trochę wykorzystywała i pewnie jeszcze niejednokrotnie przyjdzie jej zwrócić się do niego o pomoc, której tylko on – dzięki swoim „zasięgom” i stanowisku – mógł jej udzielić. Do tej pory nie czuła aż tak wyrzutów sumienia związanych z tym, że się do niego słodko uśmiecha i tylko troszkę subtelnie daje mu kosza, pokazując, że nie jest zainteresowana, ale może trochę jest. Zmiana podejścia burzyła jej wizję, ale o tym podejrzewam, że dopiero się jeszcze przekona. Parsknęła śmiechem. – Jasne – powiedziała tylko ironicznie i wywróciła oczyma, ale wciąż z uśmiechem. Jakoś mu w to nie wierzyła, ale też nie chciała ciągnąć dłużej tego tematu. Poza tym w tym momencie całkowicie zapominała o tej jednej istotnej rzeczy, a mianowicie, że Cole tak naprawdę nie wiedział, że chłopak, który zaginął, i którego Jed starała się znaleźć nie był tylko przyjacielem Jeddy, ale też jej chłopakiem.
Nope. Tylko za to, że podzielasz moją miłość do kolorowych drinków – oznajmiła ze szczerym rozbawieniem i wyszczerzyła się do niego. Posłała mu nieco zadziorne spojrzenie i przygryzła słomkę tegóż kolorowego drinka, którego już dostała w swoje łapki. Oczywiście, że tylko się droczyła, bo tak naprawdę lubiła go za ten luz, za poczucie humoru i za to jak świetnym był mężczyzną. To, że był przystojny jakoś udało jej się ignorować. – Ale może polubię cię bardziej jeśli powygłupiasz się ze mną na karaoke – dodała po chwili ze zmarszczeniem czoła, bo nagle taki oto genialny pomysł jej wpadł do głowy. Bo niby czemu nie? – Nawet mam już idealną piosenkę – dodała z większym zapałem.
Fajni są? Mogę ich poznać? – spytała bardzo wymownie na wzmiankę o kumplach wciąż żartobliwym tonem i ewidentnie sugerującym w jakim celu. Ale to tylko żarty, bo przecież podrywy obcych facetów totalnie jej były nie w głowie. Nawet jeśli teraz brzmiała na szczerą, to jednak nie chciałaby tak naprawdę poderwać żadnego z jego kolegów. Mimowolnie jednak podążyła wzrokiem w stronę stolika, który wskazał. Skinęła po chwili głową i nagle na moment spoważniała. – To super, że tak się o sobie troszczycie – powiedziała szczerze i spojrzała na niego uważnie, lekko się uśmiechając.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Po jej słowach chwycił się za serce, zrobił jakąś zranioną minę pełną bólu, skrzywił się w pół i udawał, że bardzo cierpi. –A więc to tak boli cios prosto w serce zadany przez piękną kobietę. – Wydał z siebie jakiś dźwięk, który miał świadczyć o tym, że cios był śmiertelny i Demos w tym momencie wyzionął właśnie ducha. Zaraz jednak się wyprostował i szeroko uśmiechnął. Dobrze, że wypił sobie te parę piwek, bo przynajmniej teraz był rozluźniony i mógł odwalać właśnie takie rzeczy. Wygłupiać się, ale nie być przy tym tragicznie beznadziejnym i sztucznym.
Wziął swojego drinka i wypił łyka smakując się nim i nawet klepiąc po brzuchu. –Smakuje jak tort na jedynych urodzinach na jakich kiedykolwiek byłem. Mojego kolegi ze szkoły Tommy’ego. Mieliśmy wtedy po dziewięć lat. – Żartował, bo oczywiście na żadne urodziny nigdy nie uczęszczał, bo nie dostawał zaproszeń. Był biednym dzieciakiem, którego nie było nawet stać na prezenty dla znajomych. Nie żeby w sumie tych znajomych też miał, bo pewnie był typowym outsiderem i dlatego po okresie dojrzewania, jak wyprzystojniał, to zaczął sobie odbijać swoje kijowe dzieciństwo. –Oczywiście, że powygłupiam się z tobą na karaoke. – Parsknął, bo jakby mógł odmówić czemuś takiemu? Upił jeszcze dwa łyki drinka. –Ale miej świadomość tego, że będzie to mnie bardzo dużo kosztowało, bo podchodzę do karaoke bardzo poważnie. Nie ma tam żadnych wygłupów. – Nachylił się w jej stronę, żeby zdradzić swój sekret. –Ale specjalnie dla ciebie się powygłupiam. – Wyszeptał, bo przecież nikt w klubie nie mógł wiedzieć, że jego wygłupy będą tylko grą aktorską. Chociaż kto go tam wiedział. Pewnie będzie w stu procentach sobą. –Zdradzisz mi tytuł czy zaskoczysz mnie jak już będziemy na scenie? – Zapytał z uśmiechem.
Spojrzał w stronę swoich kumpli kiedy o nich zapytała. –Są fajni, ale dwie najlepsze partie są już po ślubie, kolejnej dwójki nie polecam do związku. – Wyszczerzył się, bo trochę żartował, ale trochę też nie. Pewnie nie powinien tak mówić o swoich kumplach, ale uznał, że małe śmieszki heheszki nikomu nie zaszkodziły. Tym bardziej, że nie kłamał o dwóch kumplach po ślubie. –No nie mamy tak naprawdę nikogo poza sobą. – Wzruszył ramionami. Nawet ci którzy mieli już żony, mieli świadomość tego, że nikt nigdy ich nie zrozumie jak ci, z którymi się wychowali. –To karaoke? – Zapytał, bo nie chciał psuć ich rozmowy kontynuując jakieś dołujące tematy.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Musiała zagryźć mocniej wargę, by się nie roześmiać z jego gry aktorskiej. Już dawno nikt jej tak szczerze nie rozbawił jak Demos swoimi teatralnymi sztuczkami. Potrzasnęła głową i przewrócił tylko oczyma na określenie piękna kobieta. Ona też czuła się całkiem wyluzowana po tym całym alkoholu, który wypiła – a śmiała twierdzić, że wypiła go znacznie więcej niż Cole. Choć w istocie w większości były to tylko kolorowe drinki wymieszane z tackami słodkich szotów.
Lekko go pacnęła w ramię z otwartej dłoni. – Jesteś zbyt surowy wobec tych drinków. Przysięgam! – powiedziała z rozbawieniem i roześmiała się. Zaraz dotarł do niej jednak sens wypowiadanych przez niego słów. Zamilkła, trawiąc wypowiedziane przez niego zdanie w głowie i energicznie mieszając słomką w drinku. Jakoś tak to „jedynych urodzinach” zadźwięczało jej podwójnie w głowie. A ona przez ten alkohol miała trochę huśtawkę nastrojów. – Mam wrażenie jakbyśmy… – zawahała się przez chwilę, ostrożnie dobierając słowa i wreszcie podnosząc na niego wzrok. – …oboje byli nieczęsto zapraszani na urodziny kolegów i koleżanek w dzieciństwie – dokończyła wreszcie i nawet uśmiechnęła się lekko, niemal ze zrozumieniem. Ona głównie trzymała się swojego brata i w istocie nigdy nie miała zbyt wielu koleżanek. Ludzie raczej jej unikali, bo tak nakazywali im rodzice.
Mimowolnie jednak po tym alkoholu, dość łatwo jej było przeskakiwać z tematu na temat. Poza tym też raczej nie chciała pozostawać przy smutnych tematach, więc karaoke wydawało jej się tym bezpiecznym rejonem. – Och… więc jesteś równie przepisowy jeśli chodzi o karaoke – stwierdziła ironicznie i zmarszczyła brwi. To miał być błyskotliwy dowcip, ale jednak wskaźnik jej trochę nawalał, więc sama nie wiedziała czy jej wyszło. Na pewno w jej głowie brzmiało to nieco lepiej. – Czuję się wyróżniona – szepnęła, nadal pozostając blisko. Trochę jej dreszcz przeszedł na myśl o tym jak to musi wyglądać z boku, gdy tak pochylali się w swoją stronę. Już teraz wiedziała, że dziewczyny nieźle ją przepytają, gdy do nich wróci. – Shake it off Taylor my queen – odparła z szelmowskim uśmiechem. Poniekąd rzuciła mu też wyzywające spojrzenie. Szczerze się też zaśmiała, bo w głowie miała obecnie tylko ten filmik, gdzie Dwayne Jonhson całkowicie rozwala piosenkę Taylor Swift. Co prawda Demos nie był aż tak pokaźnych rozmiarów, ale przez chwilę tak właśnie wyobrażała sobie ten występ (link for entertainment).
Wyciągnęła wolną dłoń i uginała kolejno palce, gdy wymieniała: – A więc dwóch zajętych, dwóch… powiedzmy, że nieosiągalnych… No i ty…niedostępny? – Zgięła ostatniego palca u ręki i uśmiechnęła się. – Ciekawe kombo ¬– dodała z błyskiem w oku. Wypiła do końca swojego drinka i skinęła ponownie głową ze zrozumieniem. Nie powiedziała mu na głos, że trochę podobnie czuła się w stosunku do swojego brata – niby posiadała pełną rodzinę, ale do niedawna czuła się trochę tak jakby miała tylko jego. Dlatego trochę nie mogła przeboleć, iż to on mógł stać za zniknięciem Johanna. – Może po następnej kolejce? – zaproponowała i znów spojrzała wymownie na barmana i uśmiechnęła się do niego uroczo, by ściągnąć go wzrokiem.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Z pewnością wypiła więcej. A nawet gdyby nie wypiła więcej to jednak piła mocniejszy alkohol niż ten, który on spożywał. W końcu takie piwka absolutnie nie mogą konkurować z kolorowymi drinkami. Nigdy w życiu.
-Ależ ja nie jestem wcale surowy! – Zaśmiał się i udawał, że jej pacnięcie bardzo go zabolało. Teraz jednak nie przesadzał ze swoją grą aktorską. Wiadomo, że co za dużo to niezdrowo. –Naprawdę przypomniało mi się dzieciństwo. – Chociaż jego dzieciństwo to bardziej mu się przypominało jakby pił resztki rozcieńczonego piwa. To miałoby więcej sensu i bardziej pasowało do narracji tego co się działo w jego rodzinnym domu.
Uśmiechnął się smutno na to jej stwierdzenie. –Nie byłem popularnym dzieciakiem. – Wzruszył ramionami. Nie mógł nic poradzić na swoją przeszłość. Było jak było. Jasne, miał pretensje do swojej matki, że wolała wszystko przepijać niż zadbać o to, żeby Cole miał chociaż zapewnione podstawowe rzeczy do życia. Może gdyby zadbała chociaż o to, to opieka społeczna nigdy by go od niej nie zabrała. Bo jednak mimo wszystko, wolałby chujowe życie ze swoją matką niż tułanie się po domach i rodzinach zastępczych gdzie nikt tak naprawdę go nie chciał. –Ich strata, nie? – Szturchnął ją lekko w ramię. –Seksowni i zajebiści. – Uśmiechnął się szeroko. Pewnie teraz inaczej by na nich patrzyli. Cole dostawał teraz pełno zaproszeń na imprezy.
Parsknął śmiechem, bo jeszcze niedawno to on nie był przepisowy nawet jeśli chodziło o bycie policjantem, a co dopiero jak mówili o karaoke. –Bardziej chodzi mi o to, że po prostu przy karaoke dążę to perfekcji i poza osiągnięciem maksymalnie dobrej zabawy, chce też, żeby moje wykonania były zajebiste. Mimo, że absolutnie nie mam głosu do śpiewania. – Pewnie skrzeczał jak ubijane pterodaktyle, ale czy to w jakikolwiek sposób powstrzymywało go przed wejściem na scenę? Absolutnie nie. Liczyła się dobra zabawa. W końcu po to chyba było karaoke. A jak nie to naprawdę nie wiedział po co było. –Pffff. – Machnął ręką jak zdradziła tytuł piosenki. –Klasyk. – Pewnie nigdy nie miał okazji go wykonać przed publicznością na karaoke, ale pod prysznicem wykonywał to nie raz. Nikt nie ubierał emocji tak dobrze w słowa piosenek jak Taylor Swift.
Zmarszczył brwi trochę skonfundowany jej wyliczeniami. –Czekaj, czekaj. Coś ci się pomyliło. – Uśmiechnął się. –No chyba, że ja o czymś nie wiem. – Dodał, bo jak już pokazała jego przeszłość, absolutnie nie miał pojęcia kiedy jest w związku a kiedy nie. –Dlaczego jestem niedostępny? – Zapytał i nawet nie krył swojego zdziwienia.
-Potrzebujesz płynnej odwagi? – Zapytał rozbawiony, bo on to mógłby wskakiwać do karaoke sekundę po przebudzeniu. Nie pogardziłby jednak kolejnym drinkiem, więc zaczął tego popijać nieco szybciej, bo wdział jak Jedda przywołuje już barmana.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jed właściwie nie wiedziała niczego o jego dzieciństwie. Chyba nawet nie miała pojęcia co robił wcześniej, nie wiedziała też zapewne nawet o jego wyprawie po Europie. Zawsze znała go jako policjanta, bo nawet jeśli kojarzyła go z wcześniejszych etapów swojego życia, to jednak wówczas ta różnica wieku była pewną przepaścią, na tyle sporą, by oboje nie zwracali na siebie uwagi – jak się domyślam. Choć teraz zapewne już ta różnica wieku się powoli zacierała. – Z powodu tego tortu? – spytała na fali wcześniejszego rozbawienia. Mimo lekkiego tonu, spojrzała na niego z czymś na kształt powagi, wciąż trzymając słomkę między zębami i przygryzając ją lekko. Na ten moment chyba nie widziała logicznego wytłumaczenia, dlaczego kolorowe drinki miałyby kojarzyć mu się z dzieciństwem.
Ja też nie – przyznała szczerze i nagle posłała mu przeciągłe spojrzenie. – Czyli… nie zawsze byłeś taki… – zastanowiła się na moment nad doborem odpowiednich słów i na chwilę zmrużyła oczy, intensywnie myśląc – czarujący i wygadany? ¬– rzuciła zwycięsko w ramach rozluźnienia. Nie był to może najlepszy pokaz droczenia się, ale i tak na ten moment Jedda była z siebie chwilowo zadowolona. Jednocześnie… chyba trochę szczerego zainteresowania było w tym pytaniu – bo Jed nie wyobrażała sobie innej wersji Demosa, niż tą, którą znała.
Parsknęła śmiechem, bo jakoś tak bardzo ją rozbawiły te słowa, ale niemniej musiała przyznać, że chyba go rozumiała. Ona sama nie miała osobistej misji, by roznieść każde karaoke, ale chyba jej pochodzenie trochę zobowiązywało. – Dobrze wiedzieć – skwitowała jego słowa i naprawdę już nie mogła się doczekać, co Cole pokaże na scenie i czy faktycznie będzie wymiatał przy tym klasyku Taylor Swift – jak sam śmiał ten utwór określać. – Myślałam, że cię zagnę, ale wydajesz się niesamowicie pewny siebie. Tylko nie mów, że śpiewasz to codziennie pod prysznicem, bo jeśli tak, to chyba dałam ci niezłe fory – powiedziała z rozbawieniem.
Spojrzała na niego zaskoczona jego nagłym wtrąceniem. Po czym skrzywiła się lekko. – Jak to? – zapytała, nie rozumiejąc, skąd jego zdziwienie. – No nie wiem… myślałam, że po prostu nie jesteś zainteresowany związkami? – powiedziała po chwili zastanowienia, spoglądając na niego z zapytaniem. Wzruszyła bezradnie ramionami. W sumie ciekawa była jego reakcji w tym momencie, zwłaszcza, że to jego zaskoczenie sugerowało, że może nie mieć racji w swoim osądzie.
Trochę – przyznała ze śmiechem i posłała mu przelotny uśmieszek. Jeszcze zanim podszedł barman, Jedda sięgnęła po kartę i podsunęła mu menu. – Który teraz? – Skoro ona wybrała poprzedniego drinka, uznała, że będzie fair jeśli teraz Cole wybierze kolejnego kolorowego, słodkiego drinka.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiałam się na głos, bo ja zapomniałam o tym, że Cole rzeczywiście miał okres w życiu, że podróżował po Europie ze swoją dziewczyną i że tam mieszkał. Masakra. –Tak. – Pokiwał głową w odpowiedzi. –Wychowywałem się w rodzinach zastępczych, więc możesz sobie tylko wyobrazić, że nigdy nie jadłem tortu. Tak całkiem poważnie, mój pierwszy tort zjadłem na moje dziewiętnaste urodziny. Oczywiście sam musiałem sobie ten tort kupić. – Parsknął śmiechem, bo było to dla niego nieco żenujące, ale jednocześnie smutne. No, ale dopiero wtedy mógł sobie rzeczywiście pozwolić na świętowanie swoich urodzin. A przynajmniej na kupienie tortu, bo ciężko nazwać to świętowaniem. Nie lubił świętować urodzin, nie rozumiał celu tego. Może gdyby miał inne dzieciństwo i inne podejście to byłoby całkiem inaczej. Na razie było jak było.
-Wygadany byłem! Tego nie mogę sobie odmówić. Ale to też w dużej mierze zależało od towarzystwa, w którym się znajdowałem. – Na lekcjach zapewne siedział cicho i skupiał się na tym, żeby słuchać nauczycieli i jednocześnie czytać cichaczem nadprogramowe książki. Na zajęciach pozalekcyjnych pewnie się rozkręcał, bo siedział w towarzystwie ludzi, z którymi łączyły go wspólne pasje. No i później wracał do „domu” i wracał do bycia zamkniętym w sobie bubkiem. –A do bycia czarującym potrzebna jest pewność siebie. A tego nie miałem. – Dopiero stał się czarujący jak dopadło go dojrzewanie i przerodził się z brzydkiego kaczątka w przystojnego mężczyznę.
-Jedda, Jedda, Jedda. – Pokręcił głową patrząc na nią. –To nie karaoke dopóki nie udajesz, że grasz w musicalu i właśnie wykonujesz kulminacyjny numer całego przedstawienia. – Dobra, trochę ją teraz bajerował, bo na bank nie zachowywał się jakby grał w musicalu podczas występu karaoke. Wolał jednak dać sobie podkładkę w razie gdyby piwo zmieszało się z kolorowym drinkiem i gdyby rzeczywiście zaczął odpierdalać. –Niestety nie. Gdybym śpiewał pod prysznicem to pewnie nigdy bym się nie mył, bo spędzałbym czas na wybranie idealnej piosenki. – Aczkolwiek jestem pewna, że za każdym razem jak szedł się myć to sobie włączał coś na Spotify i koncertował. Nie była to zawsze Taylor Swift, ale na pewno się trafiała.
-Oh. – Skomentował, bo nie wiedział co innego mógłby w sumie powiedzieć. Nie była w błędzie. Dotychczas sprawiał wrażenie takiego. On nawet był w związku, ale nie wiedział, że w tym związku jest. Więc wyszło, że był parą z Raine, ale nie wiedział o tym, więc regularnie ją zdradzał nie będąc tego świadomym. I teraz nie ma ani związku, ani Raine. –W sumie to no… nie byłem. Prawda. – No nie będzie ściemniał i udawał, że Jedda go nie zna. –Po prostu ostatnio trochę się u mnie pozmieniało. – Wyjaśnił z uśmiechem.
-Hmmmm. – Spojrzał na kartę drinków. –Barbie Girl. Zdecydowanie. Koniecznie. Muszę to spróbować. Brzmi jak drink, który muszę dzisiaj wypić. – Popukał palcem w menu.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ