26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Mieszka w Lorne Bay od urodzenia, jest kelnerką w Moonlight Bar i prawdziwym magnesem na kłopoty.
#2

Ostatnimi czasy Laura nie była sobą i do takich wniosków prędko dochodziła niemal każda osoba, która znała Hemmings dłużej niż umowny miesiąc. Wskazywało na to całe mnóstwo niepokojących czynników - szeroki, promienny uśmiech dziewczyny został zastąpiony przez spięty, zaniepokojony wyraz twarzy; kiedy Laura przebywała w większej grupie ludzi można było odnieść wrażenie, że znajduje się tam jedynie ciałem, a duch poszybował dalece od miejsca docelowego. Jednym słowem mówiąc, nie tylko wydawała się być co była zdecydowanie przygaszoną istotą przez co została pozbawiona swoich klasycznych zachowań w postaci wyciągania kolejnych błyskotliwych, przepełnionych humorem wypowiedzi jak tego symbolicznego asa z rękawa.
Wszystkiemu winien był ten jeden niefortunny wieczór sprzed kilku dni...

Zbliżała się północ i do oficjalnego zamknięcia "Moonlight Bar" pozostało zaledwie kilka minut. O ile większość dzisiejszych gości zdołała już oddalić się z miejscowej knajpy, tak Ci zajmujący doskonale znany jej stolik tuż przy oknie nieustannie pochłonięci byli rozmową jak gdyby zupełnie nie zdawali sobie sprawy z tego, że lada moment Laura będzie zmuszona poprosić ich o opuszczenie lokalu.
Sytuacja ta nie ulegała jakiejkolwiek zmianie tak więc scenariusz, z którego zaistnienia dziewczyna nie była szczególnie zadowolona, musiał się ziścić. Hemmings podeszła do grupy mężczyzn i zatrzymując się przy nich na dłuższy moment wygłosiła wyuczony komunikat jakoby "(...)do zamknięcia pozostały jeszcze trzy minuty, ale jeśli mają ochotę wziąć cokolwiek na wynos to nie istnieje żaden problem."
Jednak wydawać by się mogło, że nie zrobiło to na nich większego (ani nawet najmniejszego) wrażenia. Niepodważalnym dowodem było to, że nie ujęli w dłonie swoich rzeczy osobistych, nie powstali z dotychczasowych miejsc, nie wspominając już nawet o udaniu się w kierunku wyjścia. Wręcz przeciwnie, sprawiali wrażenie osób, które zamierzają spędzić tutaj kolejną godzinę. Młoda kelnerką obdarzyła ich zadziwionym spojrzeniem.

To wystarczyło by jej ulubionym zajęciem w pracy przestało być wesołe gawędzenie z klientami podczas kolekcjonowania zamówień. To wystarczyło by tym aktualnie ulubionym stało się mimowolne, automatyczne wpatrywanie w drzwi wejściowe by sprawdzać czy osobami przekraczającymi próg Moonlight nie są przypadkiem Ci mężczyźni....

- Usiądź z nami. - jeden z nieznajomych obdarzył ją przeciągłym spojrzeniem, które wyjątkowo trudno było jej przyporządkować do jakiegokolwiek stanu emocjonalnego. Wydawał się uśmiechać choć to budziło w dwudziestosześciolatce zdecydowanie więcej niepokoju aniżeli chęci podzielenia jego entuzjazmu.
- Nalegamy... Laura. - ten sam, najwyraźniej wykazujący cechy przowódcze w tym "zgromadzeniu" przemówił po raz kolejny. Najwidoczniej zachęcił go do tego brak jakiejkolwiek czytelnej reakcji po stronie Hemmings. Po raz kolejny, mimo że z pozoru był wobec niej łagodny, sprawił, że poczuła się w pewnien sposób zagrożona.
A przecież najlepszą obroną jest atak.
- Musi mi Pan wybaczyć, ale niestety nie płacą mi za dosiadanie się do klientów. - kąciki jej ust wygięły się w nieco zbyt jak na obecne okoliczności, złośliwym grymasie. Wszystko to za sprawą Wielkiego Nieobecnego, którego słowa właśnie miała okazję zacytować. Oczami wyobraźni już potrafiła dostrzec jego reakcję gdyby siedział tu wraz z nimi i gdyby mógł to usłyszeć.
- Czy w związku z tym mogę w czymś jeszcze pomóc? - dodała, w duchu wyjątkowo niezadowolona, że na sam koniec zmiany będzie musiała zmierzyć się z owianymi alkoholowymi oparami, miłośnikami mocnych trunków.
- Owszem, możesz. Jeszcze nie wiesz jak bardzo.

A dziś była tutaj, w Shadow i choć miejsce to miało wiele wspólnego z jej codziennością tym razem nie stała za barową ladą, a wyjatkowo została jednym z wielu gości. Jenny, przyjaciółka Laury, którą znała od niepamiętnych czasów, obchodziła dziś swoje kolejne urodziny i bardzo nalegała by jako miejsce celebracji wybrać właśnie ten klub. Jak łatwo można się domyślić, Laura odpowiednio wcześnie otrzymała stosowne zaproszenie, przyjęła je z wielką radością i niemal natychmiast zapewniła Jenny o swoim udziale w wydarzeniu natomiast dziś miała nieodpartą chęć wykonać równie stosowny telefon do koleżanki z informacją, że zaledwie godzinę temu zachorowała na koszmarnie zaraźliwego, egzotycznego wirusa i niestety nie może stawić się na miejscu.
Cóż, niestety jej gołębie serce, nieskazitelna dusza i równie czyste sumienie nie pozwalały dziewczynie na wykonanie tak bezwzględnego uniku choć nastrój Laury nie miał nic wspólnego z mrugajacymi światłami, głośną skoczną muzyką i wszechobecnymi wybuchami śmiechu.
Mimo że robiła wszystko co w jej mocy by nie zwracać na siebie spojrzeń ciekawskich oczu, by nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak jak być powinno... Po trzech godzinach najwidoczniej baterie zasilające umiejętności udawania zostały wyczerpane i Laura doszła do wniosku, że nie ma ani sił, ani ochoty by dłużej to kontynuować.
Jakby na to nie spojrzeć, nieszczególnie mądrze postanowiła opuścić lokal nic nikomu o tym nie mówiąc. Współtowarzyszki brunetki właśnie teraz aspirowały do samozwańczego tytułu "Królowej parkietu" co pozwoliło jej dostrzec, że te bawią się wyśmienicie i nie miała zamiaru tego przerywać. Sprawdziwszy czy o niczym nie zapomniała, wyszła na zewnątrz.
Przed Shadow stała spora grupa osób - jedni zajęci byli paleniem papierosa, drudzy rozmową, a jeszcze inni próbą utrzymania swojego ciała w pionie - którą brunetka prędko wyminęła. Resztki zdrowego rozsądku podpowiadały jej by wezwać taksówkę, a ta miała bezpiecznie odstawić ją pod niemal same drzwi wejściowe domu, ale prawdopodobnie jak nigdy wcześniej potrzebowała długiego spaceru i pozostanie sam na sam ze swoimi rozszalałymi myślami.
Ten impuls wystarczył by taką decyzję podjęła.
Obrazek
She is sunshine mixed with hurricane.
Just like a rainbow after the rain.
powitalny kokos
-