udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
/ start

Dzisiejsza noc była chłodniejsza niż poprzednia, ale i tak dało się odczuć, że wielkimi krokami zbliżało się już kolejne gorące lato. Do tej pory nigdy nie interesowały jej zmieniające się pory roku. W dużej mierze wynikało to z tego, że w dużym mieście wszystko wyglądało tak samo. Dopiero tu, na prawdziwej prowincji (chociaż osobiście wolała określenie "zadupie"), mogła skupić się nieco innych bodźcach, niż te, z którymi miała do czynienia przez dwadzieścia kilka lat swojego życia. Do tej pory nigdy nie widziała tak rozgwieżdżonego nieba. Jedynymi nocnymi światłami, jakie widywała, były światła wielkiego miasta, latarni ulicznych oraz neonów zamontowanych na fasadach budynków. Nigdy wcześniej nie słyszała też tylu świerszczy i to... To było coś. Innego. Magicznego. Coś zupełnie innego, co do tej pory znała.
Dzisiejsza noc niewątpliwie była piękna, a jednak Diane miała wrażenie, że coś się wydarzy. Że coś się stanie. Nauczyła się wyczuwać takie rzeczy przez skórę i jeśli miała być czegokolwiek pewna, to tego, że ta noc nie przyniesie jej nic dobrego.
Klik. Zapalniczka, cichy odgłos odpalanego papierosa, głęboki wdech, cichy wydech. Zapach dymu tytoniowego.
Zakasłała.
Dawno tego nie robiła. Był taki moment, kiedy wydawało jej się, że porzuciła palenie razem z całą resztą swojego dawnego życia, ale nałóg okazał się silniejszy. A może chodziło już tylko o głupie przyzwyczajenie? O to, żeby mieć wymówkę, by raz na jakiś czas, gdy wszystko zaczynało powoli ją przytłaczać, wyjść z Shadow i raz jeszcze powtórzyć sobie w myślach wszystko to, co musiała wiedzieć o swojej nowej tożsamości? Cały czas uczyła się bycia Diane Mason. Musiała wypracować dla niej własne zachowania i charakterystyczne gesty. Jednym z nich z pewnością będzie wychodzenie na papierosa poza lokal. W środku tygodnia w klubie nie było wielkiego ruchu, więc nie musiała się spieszyć. Oparła się plecami o ścianę przy drzwiach prowadzących na zaplecze i spokojnie oddawała się przyjemności, gdy dostrzegła czyjąś sylwetkę. Nie musiała zgadywać, kim był. Doskonale to wiedziała.
- Nie powinieneś przychodzić tu, kiedy pracuję. W ogóle nie powinieneś tu przychodzić - odezwała się po chwili. Chociaż nosiła buty z dość wysokim obcasem, to i tak była od niego zdecydowanie niższa. Mimo to stanęła prosto, odklejając plecy od ściany, by sprawiać wrażenie bardziej pewnej siebie, doskonale wiedzącej, co teraz robi i co dokładnie robi tu, w tym klubie.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
  • jeden
Nie podobało mu się, że tu pracowała. Ani trochę. Nie miał pojęcia o co najmniej połowie rzeczy, które działy się w tym klubie, ale potrafił sobie niektóre z nich wyobrazić. Znał dobrze takie miejsca oraz podobnych do Hawthorne'a, charyzmatycznych i obrotnych właścicieli - zdążył więc wyrobić sobie w głowie odpowiedni obraz Shadow. Zdecydowanie nie był to klub dla niego - nie z takim doświadczeniem, jakie posiadał. Nie powinien też to być klub dla Mason, ale w ogóle nie chciała go słuchać. Głucha na wszelkie jego argumenty - z jej bezpieczeństwem na czele - i tak zrobiła po swojemu. Może to i prawda, że pod latarnią bywało najciemniej, ale również najbliżej do wpakowania się w zupełnie nowe problemy. Chciała móc w końcu na nowo w pełni decydować o swoim życiu - potrafił to zrozumieć. Wolałby jednak, gdyby nie odbywało się to przy udziale zwiększonego ryzyka. I to dla nich obojga.
Nocny spacer był dobrym pretekstem do tego, by zorientować się, czy wszystko było w porządku. Chodził na nie co najmniej raz w tygodniu, na długo przed pojawieniem się Diane i krążył wtedy po różnych zakamarkach Lorne, po cywilnemu poniekąd patrolując okolice - szczególnie te na terenach Sapphire River. Nikogo więc nie powinien zdziwić moment, gdy bez pośpiechu skręcił w stronę zaplecza klubu. Nikogo też nie powinien zaskoczyć fakt, że pozostał tam sam przez dobre kilka minut, jakby na coś lub kogoś czekał. A tym bardziej, gdy tą osobą okazała się w końcu Mason. Jego stara przyjaciółka Mason.
- Sprawdzam, jak sobie radzi w nowym miejscu moja bardzo dobra znajoma - odparł na jej słowa, zupełnie wychodząc z cienia. Wzruszył przy tym lekko ramionami i lekko się uśmiechnął. Jego obecność tutaj i ich rozmowa nie powinna wzbudzać niczyich podejrzeń. Poniekąd jednak miała rację - nie powinien tu przychodzić. Ani zostawać tu zbyt długo. Za mocno przypominało mu to liczne sytuacje sprzed wielu lat. Inne miasto, inny klub, inna dziewczyna i trochę inna sytuacja, ale... W tym słabym oświetleniu Diane była trochę podobna do Philly. Choć właściwie nie zgadzało się nic - kolor włosów, oczu, wzrost, czy nawet ogólna budowa sylwetki - to jednak przez króciutki moment Rufus miał wrażenie, że wrócił do przeszłości. To, jak trzymała papierosa w opuszczonej ręce. Jak wyprostowała się, by wydać się wyższą (lub pewniejszą?). Sposób, w jaki na niego patrzyła (choć to ostatnie mogło być już dziełem jego wyobraźni). Mógłby też przysiąc, że na czole kobiety, dokładnie między jej oczami, ziała okrągła dziura po kuli, przez którą widział kawałek ściany budynku klubu.
Wszystko to jednak zniknęło przy kolejnym mrugnięciu. Odetchnął głęboko. Nie powiniem był się zgadzać na całą tę akcję.
- Wciąż nie wierzę, że ze wszystkich możliwości wybrałaś właśnie ten klub - odezwał się, nie pierwszy raz odnosząc się do swojego niezadowolenia wybraną przez nią pracą i nie próbując nawet ukrywać go w tonie swojego głosu. Brzmiał przy tym jednak bardziej, jak zawiedziony przyjaciel, niż nieustępliwy policjant. Może o to chodziło? Może przez te ostatnie sześć lat w tym miejscu stał się za miękki? Może powinien potraktować ją ostrzej? Twardo postawić warunki i nie dać jej miejsca na taką wolną amerykankę? Tylko, że to nie był on. Już nie. Musiał więc się jakoś mierzyć z tym... kłopotem. Choć nie znaczyło to, że dawał za wygraną. - Po drodze widziałem, że w pralni właśnie zwolnił się etat. Może jednak to przemyślisz? - dorzucił więc. Towarzystwo pralek i suszarek, a także wszechobecny zapach środków piorących może nie brzmiał najbardziej zachęcająco, ale właściwie powoli kończyły mu się opcje na proponowanie jej różnych alternatyw. Łapał się więc czegokolwiek.

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
O tak. Chęć odzyskania kontroli nad swoim życiem zdecydowanie była głównym bodźcem pchającym ją w objęcia Shadow. Były też inne powody, o nich będzie nieco później, ale ten szczególnie się dla niej liczył. Owszem, mogła zatrudnić się w każdym innym miejscu, mogła przystać na każdą propozycję, jaką miałaby dla niej miejscowa policja, tylko nie o to w tym wszystkim chodziło. Nie chciała być zdana na nich do końca swoich dni. Gdyby wiedziała, że tak to będzie wyglądać, że będzie zależna od służb w tak dużym stopniu, że tak naprawdę nie zacznie prawdziwie nowego życia, tylko wciąż będzie drżała o to, by nikt nigdy nie dowiedział się, kim była, że jeden z nich wciąż będzie patrzył jej na ręce i kwestionował (niemal) każdą podjętą przez nią decyzję... Z taką wiedzą, prawdopodobnie zaryzykowałaby znacznie więcej i nigdy nie zgodziłaby się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, nawet jeśli ten dawał jej szansę rozpoczęcia wszystkiego na nowo.
- Nie musisz robić tego tak często. To prowincja. Głęboka prawincja. Co złego może mi się tu stać?
Dłonią, w której trzymała papierosa, omiotła swoje najbliższe otoczenie. Częściowo miała rację. Noc była tak spokojna, że spokojniej chyba być nie może. Przynajmniej tu, na zapleczu klubu i tego danego dnia tygodnia, bo rzeczywiście, działo się mało, nikt nie szalał, więc i ona bez problemu mogła wyjść zapalić. Przynajmniej w tym momencie.
- A co innego miałam wybrać? - spytała, ale doszła do wniosku, że powinna jednak rozwinąć nieco swoją ostatnią myśl. - Klub jak klub. Jestem tu kelnerką. TYLKO kelnerką - wolała to podkreślić, żeby nie było żadnych niedomówień. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej poprzednie życie nie było idealne, że popełniała błędy (w ilości znacznej), że robiła rzeczy, których robić nie powinna (a już na pewno nie za tak żenującą stawkę), ale to się zmieniło. Nie zajmowała się już tym, czym zajmował się dawnej. Nie tańczyła. Nie rozbierała się. Nie... Póki co, nie szła o krok dalej.
- Praca w klubie to jedyna rzecz, na jakiej się znam. To jedyne, co potrafię - to akurat było prawdą. - Wiesz, kim jestem. Znasz moją historię. Próbuję z tym wszystkim skończyć, ale nie umiem robić nic innego, okej? Diane poszła na studia i okej, nie skończyła ich, ale ja nie skończyłam nawet liceum. Jak myślisz, jak wiele czasu upłynie, zanim ktoś zorientuje się, że nie umiem nic, poza zrzucaniem z siebie ciuchów?
To nie tak, że miała pretensje do niego. Był tylko elementem systemu. Systemu, któremu dobrowolnie się poddała i z którym nie mogła wygrać. Była nikim. Była dziewczyną bez wykształcenia, którą ojciec wykopał z domu, więc zaczęła robić to, co robiła, żeby w jakikolwiek sposób móc się utrzymać.
- Pogodziłam się z tym, że nie zostanę już chirurgiem ani astrofizykiem, ale pralnia... Pralnia to nie do końca to, czego szukam - odparła wypuszczając z płuc nieco większą, niż chwilę temu wiązkę dymu. - Zaufaj mi, okej? Wiem, co robię.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Być może, gdyby Diane trafił się jakikolwiek inny policjant, nie czułaby się aż tak osaczona. Być może ten dawałby jej więcej swobody, być może argument o prowincji wystarczająco by do niego przemówił. Rufus jednak, posiadając takie a nie inne doświadczenia, trochę nieświadomie czuł się za nią zbyt mocno odpowiedzialny, by potrafić choć odrobinę odpuścić. Już i tak miał wrażenie, że dawał jej za dużą dowolność - chociażby w doborze pracy właśnie. I kto wie, może by go nawet zrozumiała - choć może niekoniecznie zmieniłaby wtedy zawód - gdyby o wszystkim jej opowiedział, ale oczywiście nie zamierzał tego robić. Ani jej, ani nikomu innemu.
- Muszę - skwitował krótko jej pierwsze słowa. - I jeśli sądzisz, że "zło" dzieje się tylko w dużych miastach, to się grubo mylisz. Poza tym do Cairns wcale nie jest tak daleko - odpowiedział trochę enigmatycznie. Mimo wszystko nie planował jej straszyć tym co mogło czy nie mogło jej się stać. Po to był, by żadna z tych złych rzeczy jej nie spotkała. No, tak przynajmniej podchodził do tego wszystkiego.
Cokolwiek innego, chciał odpowiedzieć, ale sobie darował. Pokręcił tylko głową, ręce chowając do kieszeni i robiąc jeszcze jeden krok w jej stronę. Chciał być na tyle blisko, by mogli obniżyć głosy, a jednocześnie nie naruszyć jej sfery komfortu. I swojej własnej zresztą też. Westchnął ciężko. Najgorsze, że ją w pewnym stopniu rozumiał. Dla niej była to praca w barze, dla niego - w policji. Po przeprowadzce także mógł wybrać cokolwiek, poza zmianą otoczenia, mógł też zupełnie zmienić zajęcie. Tym bardziej, że zdawał sobie sprawę, że w policji tym mocniej musiał się pilnować, by przypadkiem nie zejść znów na nieodpowiednią drogę, wrócić do dawnych, niezdrowych przyzwyczajeń. Mało tego - na komisariacie stale musiał studzić własne ambicje, chęć nie tylko pnięcia się w górę, ale również brania na siebie kolejnych obowiązków, coraz cięższych spraw i zwiększającej się odpowiedzialności. A jednak… Pomimo tych wszystkich faktów nie miał najmniejszych wątpliwości, czym będzie się zajmował w nowym miejscu. I wciąż nie wyobrażał sobie siebie nigdzie indziej. U niego też spore znaczenie miało to, że właściwie nie znał się na niczym innym... Choć on akurat przy okazji też tę swoją robotę szczerze kochał. - Jesteś za młoda, żeby myśleć w ten sposób. To, że nie potrafisz nic innego, nie oznacza, że nie mogłabyś się nauczyć - podkreślił. Mogła w końcu znaleźć coś, w czym ani ona, ani Diane nie miała żadnego doświadczenia i jej początkowa niewiedza nie wzbudzałaby niczyich podejrzeń. Powrót do nauki w tych czasach też nie stanowił problemu, o ile chciałaby coś z tą nieukończoną szkołą zrobić - istniały w końcu chociażby kursy online. - Moglibyśmy to jeszcze przegadać, tylko może nie w czasie twojej przerwy - dodał jeszcze łagodnie. Już nie chodziło tylko o sam klub i stanowisko pracy, które nie do końca mu leżało, ale o jej podejście właśnie. Nie po to zaczynała to nowe życie, by zamykać się w ramach, które znała z tego poprzedniego...
- Po prostu... Bądź ostrożna, okej? - chciał to zdanie zakończyć zupełnie inaczej, ale w końcu się poddał. Chwilowo. Bo tak naprawdę wcale nie przekonała go do swoich racji i nie sprawiła, że rzeczywiście zaczął ufać jej decyzjom. Miał jednak wrażenie, że teraz trochę lepiej ją rozumie. I że mógł teraz trochę lepiej zarządzać swoimi dalszymi propozycjami. Nic dziwnego, że ta pralnia jej nie przekonała.

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
- I tak nie spotkam mnie tu nic gorszego, niż to, co przerabiałam już w swoim życiu.
Kłamała. Mogło być znacznie gorzej, to oczywiste, ale musiała skomentować jakoś jego słowa, żeby mieć ostatnie zdanie. I to nie tak, że robiła mu na złość, bo musiała przyznać, że Rufus i tak radził sobie z nią całkiem nieźle. Serio. Pomijając nawet to, że był gliną. Od jakiegoś czasu jej naturalną reakcją na widok policji była ucieczka, ale Winthrop... Nie powie tego głośno, co to, to nie, ale chyba mu ufała. Tak troszkę. Na tyle, na ile ktoś taki jak ona może zaufać policjantowi, a musiała przyznać, że akurat ten był w porządku. Nie chciałaby chyba żadnego innego anioła stróża i na swój sposób naprawdę cieszyło ją to, że ktoś w końcu interesuje się jej życiem, ma ją na oku, dba o nią, a przede wszystkim - czuje się za nią odpowiedzialny. Jej bunt wynikał chyba z tego, że nie była do tego przyzwyczajona. Nigdy wcześniej nie była dla nikogo ważna, nawet jeśli chodziło tylko o kwestie zawodowe. Zawsze była zdana tylko na siebie. Nigdy nie mogła na nikogo liczyć i chyba jeszcze nie do końca potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć.
- Na wiele rzeczy jestem zbyt młoda - odparła. Zgasiła swojego papierosa, wyrzuciła niedopałek na ziemię i zgniotła go podeszwą swojej szpilki. Spojrzała na Rufusa i chyba nawet delikatnie się do niego uśmiechnęła. Miał rację. Wiedziała to. Mogła zacząć wszystko od nowa, miała ku temu niepowtarzalną okazję, a tymczasem… - To wszystko nie jest fair, wiesz? To wszystko... - zaczęła. - Mam dwadzieścia cztery lata i przeniosłam się na drugi koniec kraju, żeby udawać, że moje życie jest normalne. Masz pojęcie, ilu normalnych rzeczy nigdy nie robiłam? Nigdy nie miałam normalnego dzieciństwa, nigdy nie byłam na prawdziwej randce, nigdy... Nie wiem, nigdy nie jadłam waty cukrowej w wesołym miasteczku i nigdy już tego nie zrobię, bo do końca życia będę musiała oglądać się za siebie.
Głośno westchnęła. Akurat do niego nie mogła mieć żadnych pretensji, bo przecież nie miał nic wspólnego z jej wcześniejszym życiem i wcześniejszymi wyborami. Po prostu... Chyba musiała się wygadać. Chyba. Tylko dlaczego akurat jemu? Dlaczego gliniarzowi, który miał pilnować jej bezpieczeństwa?
Może dlatego, że tylko on wiedział, kim kiedyś była? Może dlatego, że wiedział o niej znacznie więcej, niż wszyscy mieszkańcy Lorne Bay?
- Okej. Wiesz, gdzie mieszkam - odparła w końcu. Nie chciała zmieniać pracy, bo napiwki w klubie naprawdę pozwalały jej mocno podreperować budżet, ale kilka innych spraw mogli chyba omówić. Nie tu. Nie teraz. Nie dziś. Wolała zrobić to u siebie. - Staram się - odparła, ale zaraz potem delikatnie się uśmiechnęła. No, przynajmniej się nie skrzywiła. - Jestem ostrożna.
Tym razem była już bardziej pewna siebie. Uważała. Nie mówiła nikomu o swoim poprzednim życiu. Ha! Nikomu nie wspominała nawet o tym, że takowe posiadała! Tylko on o tym wiedział. Tylko on jej pilnował. Tylko na niego mogła liczyć i... Chyba jej to pasowało.
- Mogę cię o coś spytać? - zaczęła. Nie kontynuowała od razu, wolała wcześniej wyczuć, jak daleko może si e posunąć.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Nie zgadzał się z nią absolutnie, ale nie drążył tematu możliwych niebezpieczeństw, pozwalając jej mieć w tej sprawie ostatnie zdanie. Przynajmniej pozornie. I przynajmniej na ten moment.
- To prawda, ale... - zaczął i urwał szybko, pozwalając jej się wygadać. I samemu zebrać się w sobie. Przez krótki moment miał ochotę nią wstrząsnąć, wykrzyczeć jej, że przecież jeszcze nic straconego, wciąż żyje, wciąż ma czas, a ten luksus nie dosięgał przecież każdego. Przymknął na chwilę oczy i odetchnął głębiej. To byłoby nie fair - zrzucać na nią frustracje związaną z jego przeszłością, z Philly. Musiał do tego podejść inaczej. - Słuchaj, to prawda, że nie zrobisz wszystkiego. Niektórych doświadczeń już nie poznasz, ale... wciąż możesz mieć normalne życie. Przynajmniej częściowo normalne - zakończył może już mniej pocieszająco, ale z drugiej strony nie zamierzał jej przecież mydlić oczu. Mogła w końcu skończyć szkołę, zacząć nową karierę, odnaleźć nowe pasje, jednak jakiekolwiek związki chociażby zawsze stałyby pod wielkim znakiem zapytania. Bo przecież na kłamstwie ciężko cokolwiek zbudować. Sam wiedział to najlepiej, nie bez powodu przecież wciąż był kawalerem, mimo że swoje nowe życie w Lorne Bay rozpoczął już sześć lat temu.
Odwzajemnił uśmiech, wychwytując ten pewniejszy ton jej wypowiedzi. Przynajmniej na ten moment z jej zapewnieniem poczuł się nieco spokojniejszy. Póki co nie dała mu powodów do zmartwień ani myśli, że będą z nią jakieś większe problemy, więc może mógł - na chwilę chociaż - odpuścić jej z tą pracą w klubie? Przynajmniej dopóki nie znajdzie dla niej jakiejś porządnej alternatywy? Trochę dziwnie i niepewnie się z tym czuł, ale przecież w końcu musiał jej zaufać. Choć trochę.
- Wal - i właśnie z tą myślą pozwolił jej na zadanie dręczącego ją pytania, nie mając pojęcia, czego właściwie mogłoby dotyczyć.

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
To, że chociaż przez moment mogła poczuć się jak pani swojego własnego życia, szalenie jej odpowiadało. To nic, że być może za chwilę Rufus pokieruje nią po swojemu. Nie będzie raczej szczególnie upierała się przy swoim zdaniu. Kto wie, być może nawet tego nie zauważy, bo roztoczony nad nią parasol ochronny dawał jej tak wielkie poczucie bezpieczeństwa, że w obecności Winthropa mogła pozwalać sobie na chwilową utratę czujności. Zresztą, nie oszukujmy się, Mason nie była zatwardziałym przestępcą. Była zagubioną dziewczyną, wciąż rozdartą jeszcze między tym, kim była, a kim mogłaby być, między dzieciakiem a młodą kobietą. Doceniała to, że żyła, naprawdę, po prostu... To wszystko działo się szybko. Zbyt szybko. Jeszcze kilka tygodni temu mieszkała w stolicy, a teraz nosiła już zupełnie inne imię, miała nowy życiorys i... Wszystko było dla niej nowe.
- Myślisz, że to możliwe? Że może mi się udać? - spojrzała mu prosto w oczy. Wiedziała, jaka może być jego odpowiedź, ale jeśli tylko Rufus powie, że będzie dobrze, to Diane mu uwierzy. Tylko jego miała w tym mieście. Tylko jemu ufała. - Będę cię słuchać - obiecała po chwili. - Niekoniecznie we wszystkim i prawdopodobnie nie zawsze - uśmiechnęła się - ale postaram się nie sprawiać ci kłopotów. Już i tak pewnie je masz.
Zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie była teraz dla niego jednym wielkim utrapieniem i zawodowym wyzwaniem, którego z pewnością nikt normalny nie podjąłby się dobrowolnie. Ktoś kazał mu mieć ją na oku i Rufus nie miał pewnie jak się z tego wykręcić. Kiepska opcja. Diane nie była też kimś, kto specjalnie próbowałby działać mu na nerwy, prowokować go i drażnić, więc zdecydowanie nie będzie tego robiła. Nie chciała dodatkowo wszystkiego utrudniać. Jej życie i tak było już wystarczająco mocno skomplikowane.
- Co na to wszystko twoja rodzina? Wie o tym, że mnie niańczysz? Nie przeszkadza im to, że spędzasz noc pod klubem, a nie w domu? - delikatnie uniosła jeden z kącików ust. Tak, teraz zdecydowanie czuła się jak dzieciak. Dzieciak, którym chyba nie chciała już być.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
- Oczywiście - odparł praktycznie od razu, nie odwracając ani na chwilę spojrzenia z jej twarzy. Nie kłamał. Naprawdę wierzył, że jeśli Diane dobrze do wszystkiego podejdzie, to jeszcze ułoży to swoje nowe życie pod swoje dyktando. I sam zamierzał jej w tym pomóc. Wiadomo, że oboje mieli pewne ograniczenia i nie każde drzwi stały przed Mason otworem, ale Rufus nie zamierzał jej zamykać w przysłowiowej wieży i w ciasnych ramach określonego scenariusza, który ktoś dla niej wymyślił. I nie chciał, żeby sama to sobie robiła. Ważne było tylko, by podejść do wszystkiego z głową, z planem... I nie na hura.
Mimowolnie poszerzył uśmiech, słysząc jej obietnicę. Nawet jeśli dodała lekkie "ale" po drodze, to jednak ją doceniał, naprawdę. Cała ta sytuacja już i tak przypominała mu za dużo rzeczy z przeszłości i odczuwał przez nią o wiele za dużą odpowiedzialność, niż powinien... Miło więc było słyszeć, że nie planowała umyślnie mu tego wszystkiego utrudniać. A prawda była taka, że trochę się tego obawiał. Że trafi mu się stu procentowa buntowniczka, która od początku będzie o wiele większym utrapieniem. Diane go miło zaskakiwała. Wciąż pozostawał jednak czujny - porządna frustracja beznadziejną sytuacją w końcu dopadała zawsze każdego. - Mi jak mi, ja sobie poradzę - machnął ręką. - To ciebie przede wszystkim postarajmy się trzymać z daleka od kłopotów, okej? - dodał zaraz po tym, posyłając jej porozumiewawcze spojrzenie. Akurat jego komfort był tu najmniej ważny.
Zaskoczyła go tymi pytaniami. W Lorne wszyscy wiedzieli, że był sam, ale... no tak, skąd ona miałaby to wiedzieć? Czy w ogóle wiedziała o nim cokolwiek więcej poza imieniem, nazwiskiem i zawodem? - Nie mam rodziny - odparł krótko z lekkim wzruszeniem ramion. Choć teoretycznie rzecz biorąc poniekąd właśnie ją okłamywał, miał wrażenie, że mówi zupełną prawdę. Z matką nie miał kontaktu od kiedy się tu przeprowadził, a nawet wcześniej, od kiedy trafił na odwyk jeszcze w Perth. Nie był nawet pewien, czy kobieta wciąż żyje. No i miał syna, którego nigdy nie dane mu było poznać. I którego - poniekąd również ze względu na Diane - już pewnie nigdy nie pozna. W praktyce więc rzeczywiście nie miał nikogo. - Pewnie dlatego mnie wybrali. Stary kawaler z dwoma psami - kto lepiej nadawałby się do tej roboty? - zażartował sam z siebie, parskając szczerym, krótkim śmiechem. Choć czasem rzeczywiście nachodziły go wątpliwości co do tego samotnego sposobu na życie, który sobie obrał, to trwał w przeświadczeniu, że tak będzie najlepiej. Że tak mu dobrze. - Skąd nagle te pytania? - zapytał jeszcze, nie wyrzucając jednak wcale, że je zadała. Po prostu był ciekaw, dlaczego właśnie teraz.

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
Cały problem polegał na tym, że ona właśnie chciała zrobić wszystko na hura, zupełnie tak, jakby faktycznie poczuła, że nowe życie jest dla niej szansą na dokonanie wielkich zmian. Szkoda tylko, że nie myślała jeszcze o konsekwencjach. Znaczy... Myślała. Bała się. Każdy normalny człowiek na jej miejscu obawiałby się tego, że pewnego dnia zostanie zdemaskowany i nagle wszystko to, co tak pieczołowicie budowało się na przestrzeni czasu, znów trzeba będzie zostawić. To dlatego nie chciała z niczym czekać. Chciała wszystkiego spróbować, chciała w końcu rozwinąć skrzydła, chciała... Żyć. Nie chciała jednak sprawiać przy tym problemów Rufusowi i nadal nie do końca wiedziała, jak powinna go traktować. Powinna ufać mu w stu procentach i mówić mu o wszystkim? Nadal mu ufać, ale pewne rzeczy zachowywać dla siebie, żeby niepotrzebnie go nie martwić? A może powinna ufać tylko i wyłącznie sobie?
Tyle tylko, że na tym daleko nie zajedzie. No i... Mimo wszystko, mimo całej swojej niechęci do funkcjonariuszy policji (która - w jej przypadku - była jednak mocno uzasadniona), musiała przyznać, że Rufus był całkiem fajny. Przede wszystkim, był w porządku i chyba naprawdę zależało mu na jej bezpieczeństwie.
- No to... Może powinniśmy porozmawiać na spokojnie i wyznaczyć jakąś linię? No wiesz, ty mi powiesz, co będzie dla mnie bezpieczne, ja ci powiem, czy dam radę się do tego zastosować... No i... Chciałbym też wiedzieć, jak daleko będziesz mógł... Musiał się posunąć, gdyby zrobiło się naprawdę gorąco.
Nie chciała jednak, żeby, dajmy na to, musiał zasłaniać ją własnym ciałem, ale to był chyba najgorszy ze wszystkich możliwych scenariuszy. Może nie będzie aż tak źle? Mimo wszystko już nawet myśl o tym, że coś może mu grozić przez jej ewentualne szaleństwa, mogłaby trochę ja utemperować.
- Masz psy? Myślisz, że mogłabym je kiedyś zobaczyć? - nieco się ożywiła. Lubiła zwierzaki. Sama żadnego nie posiadała, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie? - I nie jesteś stary. Spójrz na siebie.
Ona nie widziała w nim niczego starego. Dorosłego, dojrzałego - owszem, ale starego? W żadnym wypadku. Fakt, był starszy od niej, ale to akurat nie było szalenie trudne, bo przecież sama była młodziutka.
- Bo ja naprawdę nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty. Ty i twoja rodzina - której nie miał, tego właśnie zdążyła się dowiedzieć. - Jesteś też jedyną osobą w mieście, która naprawdę mnie zna. Chciałabym też wiedzieć trochę więcej o tobie.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
No cóż, to zrozumiałe, choć do Rufusa docierało to powoli dopiero teraz. W pierwszej chwili patrzył na ten ich niecodzienny układ bardziej w samolubny sposób. Choć oczywiście sam się zgodził mieć nad Diane pieczę, to jednak faktem pozostawało, że ograniczała go ta sytuacja na niejednej płaszczyźnie. Przywodziła złe wspomnienia z dawnego życia, nieść miała dużą odpowiedzialność i stres, zamykała mu przynajmniej póki co drogę do nawiązania kontaktu z synem - a to i tak przecież dopiero początek. Mimo wszystko naprawdę chciał dziewczynie pomóc. Jak widać jednak własne odczucia rzutowały na to, jak to robił. Nie dał się jej poznać, nie próbował zrozumieć jej, a na domiar złego cały dialog rozpoczął od zakazu, którego oczywiście ona zdecydowała się nie trzymać.
Nie wiedział co było w tej dzisiejszej nocy, że zdawali się powoli odnajdywać wspólny język i stawiać solidne fundamenty pod dalszą współpracę. Może planety ułożyły się odpowiednio względem siebie, może burmistrz Winfield rozpylił coś w powietrzu w miasteczku, może coś było w tym jednym piwie, które wypił dziś w barze Moonlight... Albo - w co oczywiście sam skłonny był najszybciej uwierzyć - po prostu pozwolili w końcu nawzajem się wypowiedzieć i wysłuchać. I okazało się, że wcale nie mówią tak odmiennym językiem, jak Rufus w pierwszej chwili sądził.
- To dobry pomysł - przytaknął na jej słowa z uśmiechem. Określenie sfery, w której ona mogłaby swobodnie działać i w której jednocześnie mógłby mieć wciąż na nią oko, to naprawdę był dobry pomysł. Choć najłatwiej byłoby zamknąć ją w czterech ścianach albo puścić zupełnym luzem w świat, chyba już wiedzieli oboje, że na to pierwsze nie pozwoliłaby ona, a na drugie nie potrafiłby się zgodzić on. Musieli więc znaleźć jakiś złoty środek. Kompromis. - Nie powinnaś o tym myśleć - odparł, zaskoczony tematem, który poruszyła. Do czego musiałby się posunąć? Właściwie sam nie był tego pewien. Choć oczywiście zaznajomił się z aktami dotyczącymi powodu, dla którego znalazła się w takiej a nie innej sytuacji, wcale nie miał pewności, czy było w nich wszystko. I oczywiście nie mógł tam znaleźć odpowiedzi na to, czy istnieje szansa, że ktoś Diane będzie poszukiwał. Ani co zrobi, kiedy jakimś cudem (tfu, tfu) ją znajdzie. W gruncie rzeczy więc odpowiedź na poruszaną przez dziewczynę kwestię, była zagadką również dla niego samego. Choć chyba nie chciał, by to od niego wyczuła. - Wrócimy do tego tematu jeszcze, okej? - dodał więc, sugerując poniekąd, że nie jest to dobre miejsce na kontynuowanie tej rozmowy, ale jednocześnie nie ucinając tematu tak w stu procentach. Sam też chciał do niego wrócić nawet sam ze sobą, kiedy już nieco lepiej wszystkie swoje przemyślenia przetrawi.
- Oczywiście! - również na powrót się ożywił i nieco szerzej uśmiechnął. O zwierzętach - a szczególnie swoich dwóch psach - mógł rozmawiać w nieskończoność. - Delta i Fritz to policyjni emeryci, ale uwielbiają poznawać nowych ludzi - dodał jeszcze zgodnie z prawdą. Nie widział żadnych przeciwskazań, by Diane nie mogła ich poznać - czy na spacerze, czy nawet u niego czy u niej w domu. W końcu dla reszty miasteczka mieli odgrywać role przyjaciół sprzed lat, nie mogli więc spotykać się w takich zaułkach codziennie. - Stary-stary może nie - zgodził się z nią. - Ale za stary na bycie od tylu lat kawalerem już tak. I to nie moje słowa - zaśmiał się, przypominając sobie sytuacje, w których w ten sposób zostawał wywoływany do tablicy. Jakby musiał się tłumaczyć z tego, że wciąż był sam. Zabawne, że w ten sposób określały go zazwyczaj starsze od niego wdowy i rozwódki. "Starokawalerstwo ci nie służy." A może to wcale nie było aż takie zabawne?
Nie mógł jej zapewnić, że nic się nie stanie, bo oczywiście nie był w stanie wszystkiego przewidzieć (i już jedną osobę w swoim życiu w ten sposób o bezpieczeństwie zapewniał i nie skończyło się to dobrze). Nie mógł też powiedzieć, że w żaden sposób nie zakłóciła jakiegoś jego porządku życia i świata, bo byłoby to kłamstwo, ale też nie ona przecież wybrała akurat jego jako swojego opiekuna. - Zgodziłem się na to wszystko. Cokolwiek by się miało nie stać, to moja odpowiedzialność, nie twoja. Okej? - chciał, żeby to zrozumiała. Co prawda miła była myśl, że nie był dla niej tylko tarczą, za którą ewentualnie mogłaby się ukryć i w jakiś sposób przejmowała się tym, co z nim będzie, ale nie powinna brać na siebie jeszcze tego brzemienia. Nie chciał, żeby to robiła. - Słuchaj, zróbmy tak. Codziennie rano, koło szóstej, wychodzę z psami na plażę. To nie musi być jutro, bo pewnie będziesz odsypiać zmianę w pracy, ale dołącz do nas któregoś dnia w tym tygodniu. Pogadamy, poznamy się lepiej, a potem u mnie lub u ciebie dogadamy tę linię, o której mówiłaś wcześniej - zaproponował. Nie był pewien, czy to najlepszy pomysł - najpierw trochę lepiej się poznać, a dopiero potem ustalać jakieś granice - ale w tej chwili czuł, że to może im obojgu wyjść na dobre. Sama zresztą ta dzisiejsza ich rozmowa była tego dobrym przykładem.

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
Rzeczywiści, różniło ich wiele, począwszy od wieku, a na mnogości życiowych doświadczeń kończąc. Tylko czy to ostatnie było tak naprawdę rzeczą, która mogła ich poróżnić? Gdyby spojrzeć na to szerzej, to można dojść do wniosku, że mimo wszystko ich doświadczenia były w jakiś sposób podobne. Owszem, po jego stronie było ich więcej, ale podążali chyba w podobnym kierunku. Chyba, bo Diane wciąż jeszcze nie miała pewności, z kim dokładnie ma do czynienia. Wiedziała tylko, że Rufus był gliniarzem i miał ją niańczyć. To wystarczyło, żeby z miejsca przestała go lubić, zanim jeszcze zdążyła go poznać. Myślała, że jest taki sam, jak policjanci, których znała do tej pory, a ponieważ nie miała raczej zbyt przyjemnych wspomnień związanych z tym zawodem, jej reakcja mogła być tylko jedna. Bunt.
Mimo wszystko było jednak coś, co motywowało ją bardziej - chęć przeżycia. No bo co tak na dobrą sprawę mógłby dać jej ten wspomniany bunt? Innego opiekuna? Zmianę miejsca pobytu? Chyba już nic nie mogło poprawić jej położenia i zdaje się, że dziewczyna uświadomiła sobie to stosunkowo niedawno. Cokolwiek zrobi, bez względu na to, jak mocno będzie się opierała, na pewno nie da jej to takiej wolności, o jakiej marzyła. Mogła więc walczyć i za każdym razem wracać do punktu wyjścia lub odpuścić i próbować przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Wybrała tę drugą opcję.
- Ale i tak o tym myślę - odparła i jednocześnie przytaknęła. Rzeczywiście, mogli porozmawiać o tym innym razem. Tak będzie nawet lepiej. Do tego czasu Diane będzie już może wiedziała, co chodzi jej po głowie, co będzie chciała powiedzieć, a jakiej kwestii nie będzie chciała poruszyć. Na szczęście ich rozmowa zeszła na nieco inny temat. Bez urazy - znacznie przyjemniejszy.
- Ten, kto ci tak powiedział, nie ma racji - odparła od razu. - A ty nie powinieneś słuchać kogoś takiego. Byłbyś starym kawalerem, gdybyś miał jakieś... 50 lat, a tyle chyba nie masz - aż na niego zerknęła. Nie, zdecydowanie był młodszy, ale prawdopodobnie jej zdanie nie będzie tu w ogóle brane pod uwagę. Mimo wszystko lepiej było chyba zostawić ten temat na kolejną, luźniejszą rozmowę, bo miejsce faktycznie nie było zbyt ciekawe. O całej reszcie porozmawiają na plaży, bo...
- Koło szóstej? - dopytała, jednocześnie krzywiąc się przy tym tak, jakby kazano zjeść jej całą cytrynę. Obrzydliwe. - Okej. Przyjdę - mimo wszystko uśmiechnęła się, bo jednak perspektywa spędzenia poranka z Rufusem i jego psiakami wydawała jej się czymś naprawdę ciekawym.
I chętnie dodałaby coś więcej, ale usłyszała czyjeś kroki. Nie chciała, żeby widziano ich razem. Nie teraz. Nie na tym etapie. A przede wszystkim - nie w tym miejscu.
- Idź. Nie powinni widzieć nas razem. Plaża. Szósta rano. Będę.
Prawdopodobnie nie jutro, ale kto wie, może pojutrze, może dzień później. Przyjdzie. Obiecała, prawda? Uśmiechnęła się do niego i spojrzała na swój wyrzucony chwilę wcześniej niedopałek. Tak, to będzie doskonałe alibi, gdyby ktoś zaczął wypytywać ją, gdzie była.
Chwilę później była już w klubie i robiła to, co chyba całkiem nieźle jej wychodziło.
Podawała klientom drinki.

/ zt Rufus Winthrop
ODPOWIEDZ