28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Zatrzymuje czas na zdjęciach, z całego życia robi pamiątki
za pomocą aparatu i pędzli,
Żyjąc tym co teraz - nie tym co było i co będzie
#1
Bastian Hendrix


Dzięki Bogu, że ktoś mądry wpadł na inteligentny pomysł i wymyślił płaskie obuwie. Po całym dniu spędzonym na lataniu od stolika, do stolika bolały ją nogi. Dzisiejszego dnia musiała spędzić w Shadow prawie całą noc. Mieli imprezę zamkniętą, która skończyła się tuż nad ranem. Swojego szefa widziała tylko przelotnie - zresztą odkąd wróciła tutaj z Sydney, nie miała tej wielkiej przyjemności na spotkanie przełożonego. Jedyny ich kontakt odbył się przez asystenta, który podpisywał z nią niedawno umowę. Stała się częścią Shadow, stała się elementem wyposażenia. Kiedy nie musiała donosić do stolika wolny czas spędzała za barem. Od kilku tygodni jedna z barmanek uczyła ją robienia drinków, tych nieskomplikowanych - aby nikogo nie otruć, czy zabić. Po wyjściu ostatniego gościa zostało tylko sprzątanie i szykowanie do kolejnego otwarcia. Z samego klubu wyszla wraz z nadejściem godziny dwunastej. Dobrze, że międzyczasie przespała się na jednej ze skrzynek - w innym przypadku wyglądałaby teraz jak zombie. Narzuciła na ramiona żakiet, rozpuściła upięte do tej pory włosy, tak że kaskada loków opadła jej na ramiona. Przymknęła na moment oczy wciągając głęboko powietrze w swoje płuca. Zapach świeżego powietrza działał niemal narkotycznie, odurzająco. W końcu kilkanaście godzin w jednym pomieszczeniu z alkoholem, zapachem pocących się ciał i ogólnej duchocie mogło człowieka skrępować, stukanić. Łykała powietrze tak jak narkotyk podczas głodu. Jakby tego jej było trzeba. Za swoimi plecami usłyszała tylko chichot barmanki, która wychodziła zaraz za nią. Uniosła jedna powiekę i pokazała kobiecie język. Było jej blisko do trzydziestki, a czasem zachowywała się jak nastolatka. Pomachała kobiecie i ruszyła przed siebie. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, gdzie naładuje baterię zasypiając wtulona w poduszkę, gdzieś pomiędzy tym wszystkim - zaraz po wyjęciu za róg Shadow przez jej głowę przeleciało jedno słowo, nasycone zapachem. KAWA. Pamiętała, że nieopodal znajdowała się mała knajpla - z której często zamawiali nośniki kofeiny, dlatego też właśnie tam skierowała swoje kroki. A przynajmniej próbowała, dopóki dosłownie na kogoś nie wpadła, odbijając się mocno.od twardego ciała przechodnia, próbując odzyskać równowagę.
- Kurwa... Znaczy... Przepraszam... - próbowała wydusić z siebie,.unosząc swoje niewinne oczęta na gościa, którego zaatakowała.... I dosłownie zbaraniała. Teraz ta kawa w nią nie wejdzie na pewno.
- To ty...
Obrazek
powitalny kokos
M.
CLUB OWNER/ RICH MAN — THE WOOLSHED
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
28 letni właściciel klubu, bogaty hrabia co zadziera nosa ale ma i swoje problemy. aktualny to znalezienie pseudo "żonki"


Chodzenie po okolicy nie było jego planem, w końcu to tutaj mieścił się konkurencyjny dla niego klub Shadow, co więc mógłby tu robić? A no niestety lub stety, krążył wokół, czasami też i zaglądał tam, po to aby się rozeznać w konkurencji. W teorii zachowywał się tak aby jak najmniej osób wiedziało, że prowadzi inny klub w okolicy, konkurencje. To mogłoby przynieść nie potrzebne afery i spięcia, a słyszałaś co nieco o szemranej stronie właśnie klubu który mijał. Nie był święcie przekonany o co tam chodzi, nawet chyba sam nie chciał wiedzieć, bardziej mu zależało na ludziach i tym, aby do niego więcej osób wpadało. W końcu po coś kupił THE WOOLSHED, nie będzie tylko widniał na papierku jako właściciel tej nieruchomości i ogólnie wiemy o co chodzi. Starał się Bastian nieco wydorośleć, zając czymś konkretnym na wypadek gdyby serio rodzica, a w szczególności ojciec - puścił go kantem. Do tej pory miał pewien problem, którego rozwiązania poszukiwał, nieco chaotycznie i dziwnie się do tego zabierając. Fake narzeczona? Też mu plan, ciekawe było jak daleko na tym picu zajedzie, ciekawe bardzo. Pomijając jednak to, postanowił sobie pieszą wycieczkę urządzić i teoretycznie liczył na spokój i ciszę gdy tak przemierzał chodnik, az do momentu aż się wyłonił zza winkla tak zwanego. Nie spodziewanie poczuł uderzenie w bark, a ktoś się trochę odbił od niego jak od ściany, dosłownie. Nie było to miłe, a wina pewnie leżała po obu stronach, stąd też pewnie miał zamiar przeprosić i sam, ale ten głos... Nie dało mu to spokoju, zawiesił się na moment i dopiero powoli podnosząc wzrok, zdał sobie sprawę z tego, kto stoi przednim.. Kiepski żart? Rządzenie losu? W końcu już od dawna nie myślał o niej, ani nie pamiętał już praktycznie nic - albo tak sobie to wmawiał w rzeczywistości. Przez moment się nie odzywał, ani nawet nie patrzył na nią, skupiając się na rozmasowywaniu ramienia czy barku, ciul wie - przecież i tak wiemy, że wcale go tak nie bolało to raz a dwa, czy to było istotne? Spotkanie po latach, mógłby wzdychnąć i sobie ją uściskać ale nie po tym wszystkim, nie po grze jaką mu zafundowała i to w jaki sposób z tego wyszła, znikając po prostu.
- Taaa.. To ja. - odpowiedział po chwili czy dwóch, spoglądając na nią już bardziej łaskawym okiem, ale czy na pewno? Na bank biła z niego taka jakaś nieprzyjazna aura i niechęć, ale czy było warto się dalej denerwować? W sumie jak usłyszy coś od niej, to pewnie wybuchnie jak zapalnik w granacie.
- Jesteś w mieście, huh? Od dawna? - zapytał zaciekawiony tym, bo pewnie mógłby na nią trafić wcześniej czy później to raz, a dwa chyba chciał po prostu wiedzieć, czy w ogóle miała zamiar do niego wpaść, pogadać, czy po prostu się chowała byle tylko nie doszło do konfrontacji.

Middie Haddaway
przyjazna koala
nick
brak multikont
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Zatrzymuje czas na zdjęciach, z całego życia robi pamiątki
za pomocą aparatu i pędzli,
Żyjąc tym co teraz - nie tym co było i co będzie
Gdyby Middie wiedziała, że los prędzej przetnie im drogi pewnie przygotowałaby się do tego spotkania o wiele wcześniej. Teraz widząc Bastiana przed sobą... Nie wiedziała co zrobić. Czy wybuchnąć? To możliwe, gdyby skupiła się na wspomnieniach ich ostatniej rozmowy, a raczej awantury, gdzie słowa xiely powietrze jak sztylety. Miała stać cicho, modląc się by sobie poszedł? A może powinna kiwnąć tylko głową, wyminąć go i pójść po prostu do siebie? I zamknąć się w swoim małym domku? Milczeli oboje rozpatrując różne wyjścia z sytuacji. I już Middie była skłonna odejść, minąć go i zniknąć tak jak wtedy po prostu wyjechała do Sydney, gdy Bastian przerwał ciszę. Odruchowo spojrzała na ramię, które masował. Przecież nie mogła nic mu zrobić, już raczej to ona mogła sobie uszkodzić coś o jego twarde, umięśnione ciało. Po chwili przestała się tym interesować, nie mogła i nie powinna. Musiała przypomnieć sobie do czego służy język i usta. Przybrała więc na buźkę delikatny, nerwowy ale i leniwy uśmieszek. Założyła kosmyk za ucho i wyprostowała się, jakby nic się nie stało lata temu. Co było trudne, wyczuwała przecież jego nastawienie - chociaz maska na twarzy mówiła co innego. Przecież zdążyła go poznać, a nawet jeśli się starał to starego charakteru w całości nie zmienił. Osobowość można było uśpić, ale nie zmienić.
- Niebawem minie miesiąc... - oczywiście była tutaj dłużej, ale nie musiał o tym wiedzieć. Właśnie tego się obawiała. Łatki, że unikała go. Zresztą docierały do niej wiadomości i plotki. Lorne Bay tryskało ciekawymi nowinkami o niektórych ludziach, więc o tym i owym wiedziała o Bastianie, w szczególności o tych zaręczynach. I chociaż nie potwierdziła tego u źródła - bo w sumie co jej to tego - to jednak jakoś tak ciężko jej było. Chyba poczuła się tak, jak wtedy gdy Bastian dowiedział się o jej mężu, który nie chciał dać jej rozwodu. Tylko czy można porównywać to że sobą?
- Pracuje niedaleko stąd... - skinęła głową za siebie w kierunku Shadow, ale wiadomo Bastian nie od razu musiał tam ja zakwalifikować. W końcu wokół klubu było dużo lokali. Mogła mu powiedzieć ,gdzie dokładnie, ale po co? Była w końcu kelnerką, miała być fotografem. Przynajmniej od tej strony wowczas mógł ją znać. Wtedy też robiła zdjęcia.
- Przepraszam, że na Ciebie wpadłam. Dalej nie patrzę pod nogi - stwierdziła ponownie wzruszając ramionami. Czy był sens dalej się tłumaczyć i pogrążać? Wsunęła ręce w kieszenie swojego żakietu. Dlaczego go nie minęła i nie poszła, dlaczego stała jak wryta?
- Dopiero się przyzwyczajam do ponownego życia w miasteczku... - w końcu Lorne nie było wielkim i głośnym Sydney, w którym spędziła ostatni czas. Ale wiadomo, nie zrobił się z niej żaden mieszczuch. Podrapała się tylko karku, zawsze tak robiła, gdy czuła się niewygodnie, niezręcznie. Po co w ogóle gadała takie głupoty?

Bastian Hendrix
Obrazek
powitalny kokos
M.
CLUB OWNER/ RICH MAN — THE WOOLSHED
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
28 letni właściciel klubu, bogaty hrabia co zadziera nosa ale ma i swoje problemy. aktualny to znalezienie pseudo "żonki"
Co by nie patrząc, jakąś historię wspólną mieli a od tamtej pory u Bastiana nic poważnego się nie działo. Można by rzec to była jej wina, bo zakręciła mu w głowie, obiecała góry i doliny a wyszło jak wyszło i oboje zostali z po części zranionymi sercami. Nie żeby miał jej to wypominać całe życie, ale ostatecznie żadnej odpowiedzi konkretnej od niej dostał, nawet mu nie powiedziała czy coś czuła faktycznie do niego, czy to tylko był jej kryzys w dotychczasowym związku i chęć szybkiego romansu na bok. No bo z tego co on zrozumiał, nadal wtedy jeszcze była mężatką. Albo to on już coś pomylił i tak wyszło? Już się w tym zagubił sam więc ni dziwnego, że jego nastawienie było takie a nie inne, nawet jeśli ciężki był z tym udawaniem i kiepskim aktorem bywał też, to i tak nie mógl się powstrzymać przed kontynuowaniem rozmowy. Był jak wąż czasami i lubił ukąsić znienacka, boleśnie i to bardzo - bo czy chciał czy nie bywał takim skurwielem. Mogła się sama o tym przekonać, gdy na odchodne wyraził swoje zdanie kilkoma epitetami, a jak będzie teraz? Na bank nie puści ją tak szybko w siną dal, jak ostatnio - przez to masował ramię i stanął w taki sposób aby jej jak najbardziej utrudnić wyminięcie jego i pójście sobie w swoją drogę.
- Ahh tak, to już kawałek czasu. - pewnie, żeby się podirytował jakby powiedziała, że więcej ale może i to wyjdzie na jaw prędzej czy później. O dziwo nic mu siostra nie wspominała, żeby ją spotkała ale też nie była w mieście od dawna, pewnie tyle samo co i ona albo ciut więcej. Jakiś znajomych też nie podpytywał o nią, bo i po co miał to robić. Może i tak się dalej nią interesował i ciekawił co robi, ale potem nadeszły jego problemy, musiał szukać kandydatki na narzeczoną i nawet poszło info w świat, że kogoś niby ma. No i przez to jeszcze mocniej zawężał pole i szukał takiej pani co się zgodzi tą rolę zagrać.
- Tak? Co to za miejsce? Kelnerujesz, robisz foty, a może sprzedajesz eklerki? - zapytał bo na jej szczęście albo i nie, nie zauważył skąd wyszła, bo wiadomo Shadow jest w okolicy ale nie spodziewał się po niej aby poszła właśnie tam pracować, nie kiedy wiedziała że on ma klub i z nim na swój sposób konkuruje. Trochę by mu wbiła tym sztylet w plecy, bo i on aktualnie poszukiwał ludzi do siebie od jakiegoś czasu i chętnie by ją przyjął - ale rzecz jasna czy dali by radę zachowywać się profesjonalnie, bez patrzenia na przeszłość? To już inna para kaloszy, czy tak by się w ogóle dało.
- Z jednej strony dobrze, że tak wyszło. Bo być może nadal nie miałbym pojęcia, że się znowu tu pojawiłaś. A tak, już wiem. No i tak, pewnie ciężko porównać Lorne Bay a Sydney, co? Tu jest mniejszy ruch, mniej ludzi i tak jak teraz - w miarę spokojny wieczór. - starał się brzmieć naturalnie bez wyrzutu, ale i tak pewne słowa prędzej czy później miały wypuścić jego gardło. No bo nie będzie udawać, że jest normalnie i wszystko gra, nadal nie miał pojęcia co ona odczuwa, jak to wszystko rozwiązała ostatecznie, czy ma tego męża czy już nie - ciekawski był to logiczne.


Middie Haddaway
przyjazna koala
nick
brak multikont
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Zatrzymuje czas na zdjęciach, z całego życia robi pamiątki
za pomocą aparatu i pędzli,
Żyjąc tym co teraz - nie tym co było i co będzie
Maddie po prostu zbierała siły. I całe to zbieranie się do kupy w jednej chwili po prostu się rozpadło ma kawałki. Pamiętała dokładnie ich ostatnie spotkanie. To jak zamiast się bronić, pozwoliła by wyrzucał z siebie coraz gorsze określenia, coraz gorsze słownictwo. Każde oskarżenie odbierało jej zdanie. A wystarczyło po prostu powiedzieć, starczyło nawet pokazać papieru rozwodowe, które sama złożyła. Pokazać pisemną odmowę jej małżonka. Ale nie Maddie mimo, że pokiereszowano ją słowami po prostu pozwoliła, by Bastian myślał o niej, jak o najgorszej - gorzej niż o szmacie. Po prostu wyjechała, zostawiając za sobą wątpliwości, gniew i przedewszystkim burzę. Nie wyjaśniła nic przez co Bastian mógł sądzić co chciał. Nawet to, że po prostu się nim zabawiła. Może to byłoby lepsze? Tylko, czy w tym momencie było, gdy stali naprzeciwko siebie, a mentalnie Mod czuła się jak tamtego wieczora, mimo że rozmawiali w miarę normalnie.
- Możliwe, chociaż nadal czuję się jakbym przyjechała dosłownie wczoraj.... - wzruszyła ramionami. W W szczególności teraz czuła się tak, jakby w ogóle nie wyjeżdżała.
Doskonale wiedziała, że miał klub. Nie wiedziała jednak, że miejsce jej pracy było, aż tak wielka konkurencja. Middie nawet nie wiedziała, jakie interesy są prowadzone w klubie. Nic nie wiedziała, ale coś nie pozwalało jej narazie powiedzieć gdzie pracowała. Zdawała sobie sprawę, że mogła zapukać do niego. Tylko, czy nie wyszłaby na ostatnią ofiarę losu, żebrzącą o pracę u byłego? Prędzej czy później przeszłość dałaby im popalić. A tego nie chciała.
- Zdjęcia nadal robię w wolnej chwili. A tak ... Latam z rączkami i drinkami w klubie... - modliła się w duchu,by nie drążył tego tematu. Tematu, gdzie pracowała. Chociaż... Czy powinna się tym przejmować? Nie byli ze sobą, tamtego dnia wylano na nią kubeł zimnej wody, więc mogła robić co tylko chciała. Mimo, że jej obolałe serducho czasami dawała o sobie przypomnieć. Jak kilka słów i uniknięcie kłamstwa mogło wiele zdziałać. W końcu po co było ukrywać pewne anegdoty z życia? Chyba Middie po prostu bała się przyznać do porażki, a jej małżeństwo takie było. Dlatego cichcem czekała na rozwód, który wszystko co zaczęła budować rozpieprzyło. Może,gdyby było inaczej do tej pory tworzyłaby coś z Bastianem? Mozna gdybać.... Middie nigdy nie umiała mówić o emocjach. Zawsze nerwowo dłubała wargę. Tylko oczu ją zdradzały, z nich można było czytać jak z książki.
- Jedyny plus z mojego wiecznego pecha... - nawet krótko się uśmiechnęła, krótko bo uzmysłowiła sobie jak to mogło zabrzmieć. Tak jakby samo ich spotkanie, spowodowane wpadnięciem na Bastiana Mid było efektem jej pecha.
- Ruch to hałas, właśnie to przeszkadzało mi w Sydney. Dlatego stamtąd uciekłam, kiedy tylko miałam okazję... - i kiedy rozwiązała swoich problemów, ale o tym nie powiedziała głośno.

Bastian Hendrix
Obrazek
powitalny kokos
M.
CLUB OWNER/ RICH MAN — THE WOOLSHED
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
28 letni właściciel klubu, bogaty hrabia co zadziera nosa ale ma i swoje problemy. aktualny to znalezienie pseudo "żonki"
Sama pozwoliła na taki tor tej znajomości, z lekka namiętnej i prawdziwej ale dalej okrytej kłamstwem i taką dziwną aurą. Czy był jej zabawką i chwilą słabości? Trudno powiedzieć bo sama tak to rozegrała, że inne myśli mu do głowy nie mogły dojść jak właśnie takie. Teraz mooże i miał wywalone ale i tak chętnie by poznał taką genezę tego wszystkiego, a przede wszystkim jej zdanie i odczucia, po co to było wszystko i czy serio Bastian w tym robił za pachołka, co jest pretekstem do zakończenia małżeństwa. No trudno było od niej cokolwiek się dowiedzieć, więc łatwo przewidzieć że to spowodowało nerwy u Hendrixa i poleciał na grubo z różnymi epitetami pod jej kątem, a ona uciekła z podkulonym ogonem i tyle ją widzieli. Został bez wyjaśnień i bez Middie.
- Ohh tak? Mi sie wydaje, że to raczej takie bez zmian miasteczko, czas leci tak jak zawsze, może na pewno mniej problemowe niż duże miasto. - odparł, ze wzruszeniem ramion bo czasami sam miał wywalone na to Lorne Bay i myślał wyrwać się do innego miasta, ewentualnie wyruszyć w stronę Ameryki bo zawsze się czuł takim American Boy, ale z drugiej strony czy na miejscu mu tu coś brakowało? Miał ten wspomniany klub, który zaczynał jakoś funkcjonować, chociaż dalej szukał nowego kadry pracowniczej. A tak po za tym to właśnie mogła do niego przyjść, ale z drugiej strony to chyba było dla niej za dziwne i wolała nie wpadać na Bastiana i obrać drugi kraniec miasteczka, byle nie narazić sie na spotkanie.
- Ułaaa, bawisz się w kelnerkę. Mogę spytać gdzie, ciekawi mnie to. - niestety odkąd sam wszedł w ten temat to interesował się rynkiem jak nigdy. Już gdy się poznali starał się połowę czasu spędzać w swoim klubie byle tylko naprostować sytuacje i spróbować dorównać Shadow. To się stało po części jego obsesją, także pewnie i by mu podniosła ciśnienie, gdyby powiedziała gdzie pracuje. No bo to byłoby już w ogóle całkiem nie normalne, że nie tylko kobietę stracił, ale też sławę bo wszystko zabierał konkurencyjny klub. Ale czy warto się było tym zajmować, kiedy miał teraz swoje życie? Szukał a raczej już znalazł kandydatkę na narzeczoną, co prawda udawaną ale nikt nie wiedział o tym, oprócz jego siostry i kumpla, którego wtajemniczył w ten dziwny deal. - Wieczny pech, wieczna ucieczka. Bardzo to pasuje do Ciebie, ciekawego dlaczego.. - rzucił, może za bardzo kąśliwie ale sorry, to był cały on ostatnio, nawet jeśli taki z niego spokojny i normalny człowiek, w sensie taka strona jego z której go poznała. Ale to też inna sprawa, bo jednak teraz miał wonty do niej o wszystkie stare sprawy, bo wciąż został bez odpowiedzi na wszystko. Nie liczył że i teraz jakieś dostanie, bo to przecież Haddaway. Po co więc zaczynał jakąś utarczkę słowną teraz? Przecież równie dobrze może odejść i unikać jej, skoro udało się przez miesiąc, udać by się mogło jeszcze przez więcej, ale z drugiej strony. Chyba chciał ją jeszcze zaopatrzyć trochę dłużej niż chwilę, sprawdzić co i jak czy chociaż ciut skruchy w sobie ma względem jego, bo jeśli nie to rzeczywiście najlepiej odwrócić się na pięcie i iść w swoją stronę raz na zawsze.

Middie Haddaway
przyjazna koala
nick
brak multikont
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Zatrzymuje czas na zdjęciach, z całego życia robi pamiątki
za pomocą aparatu i pędzli,
Żyjąc tym co teraz - nie tym co było i co będzie
- Wierz mi, niewiele mi do szcześcia potrzeba. A już na pewno nie wielkiej metropolii. Już wolę spotykanie z pająkami i kangurami, niż z awanturującymi się wielkomiejskimi bucami - parsknęła śmiechem przez chwile uśmiechając się tak jak dawniej, z tymi swoimi dołeczkami w policzkach. Ale, kiedy przypomniała sobie z kim na do czynienia momentalnie się uspokoiła. To ona teraz była ta zła. Pewnego dnia zresztą dotarło do niej - chociaż było już za późno, że powinna inaczej to rozegrać. Na pewno nie tak, nie tak jak zrobił to jej mąż, owijając ją wokół palca kłamcy. Sama uciekała od tego, a wpadła w identyczne sidła, krzywdząc relacje z której naprawdę mogło coś być. Może przyjeżdzając tutaj myślała, że Bastian sam pojechał w świat? Jak bardzo się myliła.
- Musisz tak bardzo wiercić mi dziurę w brzuchu? - Skrzywiła się. Doskonale wiedziała jaką burzę za chwilę wywoła. Chociaz, czy powinno ją to obchodzić. Tak samo jak Bastiana? Od ich związku minęło sporo czasu, każde z nich mogło poukładać sobie życie. Chociaż wiadomo jakieś tam odłamki wciąż się tliły. Middie nadal czuła się w jego obecności tak samo, jakby przeżywała drugi raz tamtą cześć życia. Niestety jak się okazuje teraz nadchodziła powtórka z tej najgorszej części.
- Dobra, pracuje w Shadow. Wyrzuciłam to z siebie - rozłożyła szeroko ręce. I szczerze miała ochotę uciec, nawet cofnąć się do tyłu i z powrotem wbiec do budynku tylnymi drzwiami. Czuła jak napięcie wychodzi z niej każdą możliwą kończyną. Chociaż sama przyznała się do bycia pechową, to jednak ze słów Bastiana zabrzmiało to mocniej,mocniej i boleśniej. Ale przemilczała to z kamienną twarzą, nie odpowiadając na jego zaczepkę nic. Spojrzała na zegarek na ręce, gdyby poszła w inną stronę leżałaby od kilkunastu minut w swoim łózku.
- Dobrze, miło było spotkać Cię znowu w Lorne, ale jak na wieczną uciekinierkę przystało pozwól, że się ulotnie, nie będę zajmowała Ci czasu... - mówiąc to ruszyła po prostu przed siebie, próbując go jakoś obejść, skoro blokował jej przejście. W końcu miał tą narzeczoną, o której dowiedziała się z ploteczek.
- Przepuścisz mnie? -Chociaż próbowała być bardzo poważna i starała się tak brzmieć - to wcale głos taki pewny siebie nie był. Pękała i na pewno nie chciała całkowicie pęknąć tutaj na ulicy, pośrodku ludzi. Nie naprzeciwko Bastiana. Wtedy już całkowicie by przegrała, a może już dawno to zrobiła. A teraz przyszedł odwet za to, że zniknęła jakiś czas temu? Nie wiedziała. Miała tylko nadzieje, że uda jej się ulotnić.


Bastian Hendrix
Obrazek
powitalny kokos
M.
CLUB OWNER/ RICH MAN — THE WOOLSHED
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
28 letni właściciel klubu, bogaty hrabia co zadziera nosa ale ma i swoje problemy. aktualny to znalezienie pseudo "żonki"
- Mi tam obojętne, czy duże miasto czy mała miejscówka, wszędzie się odnajdę bez problemu raczej. Co innego inny kraj czy coś, może być problem ale co tam. - wzruszył ramionami bo to było takie luźne rozmawianie, może jak na nich aż za bardzo. A przede wszystkim na niego, bo przecież cały czas udawał takiego obrażonego buca niby, a tu takie podśmiechuujki i całkiem w miarę rozmowa. Jakby to nie była ona to by to nie uznał za coś dziwnego, ale no jednak wciąż miał do niej urazi żal. Bo może serio traktował ją na poważnie, jako pierwszą od dawna kobietę, ale wszystko zaraz się zjebało jak prawda wyszła na jaw i tyle z tego dobrego.
- Muszę, bo jak Tego nie robiłem to patrz gdzie dotarliśmy. - kąsliwy chciał być, nie ukrywał tego, a ona powinna mieć tą świadomość po jego minie. No na pewno nie było miło usłyszeć coś co mógłby podejrzeć. Rozejrzał się przecież po okolicy i wiedział, że jednym z miejsc w okolicy jest Shadow. Dlatego jak tylko w końcu wyrzuciła z siebie miejsce, pokiwał głową. Bo doskonale wiedział, ze pewnie o nie chodzi i tylko mu to potwierdziła, no trochę się wkurzał bo teraz miał dodatkowy powód aby nie lubić tego klubu. Oprócz renomy i większej liczby chętnych, podkradli mu też i kobietę - co prawda nigdy tak na prawdę nie była jego, ale to tylko taki szczegół, można to tak ująć i tak.
- Brawo, ale mogłaś trafić lepiej tak szczerze. - nie byłby sobą jakby nie rzucił takiego czegoś w jej stronę. Sam mógłby jej zaproponować miejsce u siebie gdyby zostali w lepszej relacji, ale że tak wyszło między nimi to wszystko, to może i lepiej że nie widywali się regularnie a może raczej wcale. Na swój sposób znazła rozwiązanie tej dziwnej rozmowy i dziwnego spotkania. Aż się zaśmiał pod nosem, bo czego inne mógł się po niej spodziewać? Gdy jej się palił grunt i tyłek, wybierała opcję ucieczki i tyle było z tego.
- Uciekasz jak tchórz jak zwykle. Mogłabyś mieć tyle godności i się po prosty wypowiedzieć na ten temat. Na temat nas. Ale nie, tak jak wtedy tak teraz najlepiej się zawinąć do domu, zamknąć i spadaj? Standardowo, po co ja się w ogóle produkuje. - podpalił się nieco przez nią, ale to dlatego że miała takie dziwne podejście do niego, jakby nie mogła powiedzieć od razu, spadaj bo byłeś zabawką czy coś w tym stylu. On się łudził, że to prawdziwe uczucie i relacja, ale może ona go w konia robiła i było jej głupio o to, tylko o to bo o nic innego więcej. Ale tak jak zapytała, tak się odwrócił i zrobił jej przejścia bo nie będzie robił scen, nie teraz gdy szczerze miał to w dupie niby.

Middie Haddaway
przyjazna koala
nick
brak multikont
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Zatrzymuje czas na zdjęciach, z całego życia robi pamiątki
za pomocą aparatu i pędzli,
Żyjąc tym co teraz - nie tym co było i co będzie
Nie każdy był tak elastyczny, nie mniej Middie doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Bastian dałby sobie radę wszędzie. Czy było to male, rodzinne miasteczko. Czy większą metropolia. Pewnie, gdyby nie pewne wydarzenia w jej życiu Middie też nie zwracałaby uwagi na takie detale, ale teraz po całym problemie z rozwodem, po wypadku i śmierci męża wolała małe miasteczko. Ciszę, spokój. Tak było do tej chwili.. przygryzła wargę spoglądając gdzieś w bok. Chociaż nic bolesnego nie powiedział, to czuła się jakby była małym dzieckiem, które ktoś skarcił. Normalnie gorąco jej się zrobiło. Chociaż nie wiedziała jeszcze w stu procentach czym zajmują się ludzie w Shadow, wiedziała jak to może wyglądać - w oczach Bastiana, z którym jedyne co zakończone to to, że była w jego oczach uciekinierką i kłamcą.
- Możliwe. Złapałam pierwszy lepszy etat w pierwszym lepszym miejscu - tylko czy normalna dziewczyna w jej wieku, która mogłaby zrobić karierę fotografa siredziałabyw nocnym klubie,gdzie w każdej chwili ktoś mógł do niej wyciągać łapy? Patrząc na to z perspektywy minionego czasu mogła wybrać lepiej, tutaj musiała mu przyznać racje. Ale czy miałaby odwagę przyjść do niego, przywitać się i jakby nic poprosić o pracę? Wyszłaby na desperatkę i wariatkę, przynajmniej w swoich oczach. A potem wszystko znowu na nią runęło. Jedyna myśl jaka płatała się po jej głosie to właśnie ucieczka, przynajmniej do chwili,gdy Bastian się nie odezwał.
- Ty już przykleiłeś mi łatkę - przypomniała. Miała ochotę wyrzucić z siebie to co miała mu wtedy powiedzieć. To, gdy zblokowała się słysząc te wszystkie domysły na swój temat. Wtedy po prostu zniknęła. Czy teraz dałaby radę poradzić sobie z tym wszystkim? Nie dziś. Mimo wyminięcia mężczyzny zatrzymała się w pół kroku. Wcześniejsze łagodne, nieco spanikowane spojrzenie momentalnie zrobiło się lodowate. Ciemne, tak jakby sama się odpalała. - Co bym zresztą nie powiedziała i tak byłoby to dla ciebie kłamstwem Bastian, więc.... - pokręciła tylko z niedowierzania głową. - ... ty otworzyłeś drzwi, ja je za sobą zamknęłam. Nie tak jak powinnam, ale nieważne.. Ale w dalszym ciągu nie masz prawa mnie oceniać, nie znasz całej historii, więc szczerze przestań być dziecinny. - Wypowiadając ostatnie słowo nawet nie wiedziała, że jej głos stał się wredny. Nie zauważyła kiedy w jego kierunku wysunęła palec wskazujący, niczym karcący dorosły. Jeżeli przypadkowo uruchomili bombę, musiała w końcu wybuchnąć.
- Skoro jeszcze tu jestem nie wiem.... Znowu wylej na mnie wiadro oskarżeń, przywal, zrób cokolwiek. Albo rusz przed siebie. Na pewno masz ciekawsze rzeczy do roboty, niż zajmowanie się... Jak go było...Gównem? - Specjalnie użyła jedno ze słów, które wtedy użył. Czując, że zaraz rozsadzi jej klatkę piersiową odsunęła się o dobru metr od mężczyzny, oddychając jakby miała dostać ataku. Policzki paliły ją żywym ogniem. Co miała zrobić? Iść do domu. Tylko w tym momencie nie miała, nie mogła się ruszyć z miejsca. To co za chwilę padnie z ich ust miało zadecydować o tym co dalej. Ale czy było jakieś dalej.
- Wracaj do narzeczonej Bastian...- chlapnęła, jednocześnie przyznając się do tego, że coś tam o nim siedziała.


Bastian Hendrix
Obrazek
powitalny kokos
M.
CLUB OWNER/ RICH MAN — THE WOOLSHED
28 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
28 letni właściciel klubu, bogaty hrabia co zadziera nosa ale ma i swoje problemy. aktualny to znalezienie pseudo "żonki"
Pewnie nie wiedział co tam się u niej wydarzyło i jak to tam wyglądało, przez co prościej mu było walić ostre teksty i oceniać ją na starcie. Ale sama też to powodowała, bo nie broniła się ani trochę, wolała odwrócić się na pięcie i odejść od pasma kolejnych problemów, co tylko go prowokowało. Bo właśnie w taki sposób udowadniała, że nic dla niej nie znaczy sam Bastian. Ale aktualnie czy to było istotne? Oczywiście, że nie bo próbował sobie ułożyć wszystko od nowa i jakoś do tej pory nie potrzebował ani jej ani wyjaśnień.
- No tak, czasami to konieczne. - podsumował, bo przecież sam to miał życie ułożone jak origami więc co on tam wiedział, kto jakie ma problemy. Jasne, że wiedział czym się sama Middie i że chodziło tutaj o fotografowanie. Logiczne, też ze myślał że po to uciekła po części w szerszy świat, aby się zająć w końcu karierą, ale jak widac i w tym była nie pewna. Po prostu należała chyba do grona najbardziej niezdecydowanych osób na świecie, bo strasznie tworzyła sobie bajzel w swoim życiu, który będzie jej potem ciężko ogarnąć. Co do tego miał Bastian? Pewnie nic, ale wbicie szpilki w tym momencie było jak najbardziej odpowiednie według niego, bo po raz kolejny pokazywała mu plecy brzydko.
- Przykleiłem bo nie odpowiedziałaś nic konkretnego. Wolałaś wtrącać chorę gadki, wziąć co chciałaś i zniknąć. - fala goryczy zaczęła się rozlewać na nich oboje chyba, każdy musiał swoje wyrzucić aby się może odblokować albo ogólnie domknąć pewny etap i ich jako całość. Niby nie było to konieczne ale skoro już na siebie wpadli, przecież nie będą sobie spijać z dzióbków.
- Hahaha, śmieszne. Sama narobiłaś tego gówna i teraz co? Masz do kogoś pretensje? Nie łaska było wytłumaczyć wszystko raz a porządnie, aby uniknąć jakiś niepotrzebnych konfrontacji? Ja chciałem tylko szczerą prawdę, a dostałem zachowanie godne dzieciaka, więc nie pierdol kto tu jest dziecinny, bo chyba na pewno nie ja. - odgryzł się bo go wkurzała, a przecież on tu był czysty, przynajmniej tak uważał. To nie on miał żonę i bagaż problemów na karku i nie on się umawiał z kimś na boku, po chamsku obiecując góry i doliny, aby na końcu zwiać. Co gorsza mógłby ją zwyzywać od najgorszych ale tego nie zrobił bo jednak miał jakiś pierwiastek człowieczeństwa w sobie i tyle dobroci aby już nie urządzać nie wiadomo jakich scen. Przecież mu nie zależało już bo dobrze się bawił w towarzystwie która miał lub poznawał, w tym właśnie narzeczoną, która jednak jeszcze nią nie była, bo dopiero myśleli na umową. Bo trzeba to odnotować - to była fake narzeczona dla niego, a dla tłumu "niby' prawdziwa.
Zaskoczyła go tym sformułowaniem, bo niby farma poszła w miasto i tak dalej, ale jeszcze nikt nie wiedział co i jak, bo tak jak mówię - był w fazie sporządzania umowy z domniemaną kandydatką. Ahh, to pewnie zasługa siostry albo jeszcze kogoś innego, że tak to się już zaczęło rozchodzić.
- Hmm? Jakiej narzeczonej? - zapytał udając głupka, bo chciał może i się od niej dowiedzieć co to za info ma i od kogo. Nie żeby coś ale pracowała w Shadow a nie w jego klubie, no chyba że miała gumowe ucho. Zresztą, po co to było kontynuować to niedorzeczne spotkanie, sam powinien ruszyć znów przed siebie niż się wdawać w rozmowy z tą panią. Bo przecież i tak pewnie nic mu nie powie, a jedynie go podkurwi jeszcze bardziej, także w sumie troch juz przedreptywał w miejscu i spoglądał na zegarek, jakby się niby spieszył ale prawda była inna. Po prostu nie widział sensu w kontynuowaniu tego jakże nieudanego spotkania po latach, przywołującym przykre skojarzenia jednak.

Middie Haddaway
przyjazna koala
nick
brak multikont
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Zatrzymuje czas na zdjęciach, z całego życia robi pamiątki
za pomocą aparatu i pędzli,
Żyjąc tym co teraz - nie tym co było i co będzie
Innego wyjścia nie miała i nie widziała w tamtym momencie. Wolala wystartować od zera, a potem wszystko naprawiać. Ale jak widać na rachunek sumienia musiała zdecydować się wcześniej. Niespodziewanie. Stawiając na jej drodze Bastiana zburzono porządek, który do tej pory zbudowała. Zdecydowanie na taką rozmowę nie była gotowa, chyba że mieli się wzajemnie obrzucać błotem. Przygryzała policzek od środka, aby opanować to by nie wykrzyczeć mu prosto w twarz. Tylko po co, wtedy nie chciał jej wysluchać, a kiedy przegadywał ją, Middie wycofywała się. Tamta Middie. Obecna na pewno nie zostawiłaby niedokończonych spraw, chociaż nadal w obecnosci Bastiana wychodziło jej to ciężko. Czuła się tak, jakby naprawdę to zrobiła. Jakby wykorzystała go, jakby zrobiła najcięższy grzech.
- Szczerej prawdy dowiedziałbyś się, gdybyś dał mi dojść do słowa. A nie obrzucał jak dam to stwierdziłeś gównem, - wcześniejsza Middie w tym momencie stałaby cała w łzach, nie dyskutowałaby. Haddaway, która teraz przed nim stała potrafiła chociaż na chwilę spojrzeć mu w oczy i przedewszystkim się postawić. Mimo, że pękała.
- Chyba wolę być dziecinna, niż określana mianem kłamcy Bastian. Oskarżanie o coś, bez poznania gruntu jest.... - urwała i machnęła ręką. Skoro za taką chciał ją mieć teraz, niech ma. Zresztą co ją to obchodziło, miał kogoś z kim miał układać sobie życie. Minęła go po prostu, robiąc to czego po niej oczekiwał. Tego, że w cale się nie zmieniał. Ruszyła przed siebie. Tym razem jednak będąc te kilka metrów od niego odwróciła się przez ramię.
- Życzę Ci prawdy w kolejnym związku - rzuciła w powietrze, nie mówiąc mu skąd wiedziała o tej wybranej kobiecie. Mogla usłyszeć plotę, że Bastian po prostu z kimś się umawia, a jak wiadomo plotki były jak głuchy telefon, jedno słowo mogło wszystko zmienić. Pozostawiła po sobie znowu niewiadomą, jedną wielką dziurę. Przynajmniej dla niej była to niewiadomą. Z każdym krokiem czuła się bezpiecznie, ale i pusto. Tak jakby gubiła elementy układanki. Gdy zniknęła za rogiem, wiedząc ze zniknęła z z pola widzenia Bastiana puściła się biegiem w kierunku mieszkania. W którym zaszyła się na najbliższych kilka dni. Rozpadała się..

Z.T x 2

Bastian Hendrix
Obrazek
powitalny kokos
M.
ODPOWIEDZ