about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.
#4
outfit[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Bazyl Godlewski
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
Bazyl miał kiedyś psa. Sukę taką, bez rodowodu, bez żadnych rodziców i dokumentów. Taką, którą znajduje się na obrzeżach domu – głodną, wycieńczoną i pełną pcheł. Na początku gryzie jak opętana, a potem już tylko warczy, gdy się chce podejść. Tak naprawdę była zraniona i pełnych złych wspomnień, więc wolał trzymać ją na dystans.
Potrzebowała tego czasu, by stwierdzić, że nie zamierza jej skrzywdzić. Nie miała w sobie zaufania do istot ludzkich i wcale się temu nie dziwił, ale był cierpliwy na tyle, by mu w końcu zaufała. Paradoksalnie, tym sposobem niemalże nie zdobyła jego serca, bo przecież każdy mu ufa tak z automatu – bardzo ładny chłopak z bardzo ładnym oporządzeniem (Gucci, Prada, prześlizgiwał się po markach ciuchach z jawnym obrzydzeniem, bo chuj mu z tego jak one takie niepraktyczne) – a ta suka zachowywała się królowa na włościach, przypominając mu, że jest tylko śmieciem.
Może i modnie ubranym, może z doktoratem w ręku (obecnie bez, ale myślał przyszłościowo) i na progu wielkiej kariery na miarę Escobara, ale nadal dla tej pieprzonej suki był dzieciakiem z Polski, któremu się poszczęściło.
I który zamiast podpalać kosze na Pradze, siedział rozciągnięty przy barze w Shadow. Miejsce złą sławą owiane, tak bardzo, że aż kultowe. Śledził oczami towarzystwo wzajemnej adoracji, gdzieś mignął mu szef (z którym wiązał własne plany), gdzieś ten cały popierdoleniec, który podobno próbował wypatroszyć prawdziwego psa, a do pulsującej muzyki z konsoli tańczyła Yara i pewnie, gdyby nie był tak boleśnie skomplikowany seksualnie to wpatrywałby się w nią jak opętany.
Zamiast tego obserwuje.
Jeśli czegoś nauczył się w Hamburgu to tego, że nie można pochopnie robić niczego, nawet jeśli czasami testosteron pompuje ekstazę, podsuwa najprostsze rozwiązanie, każe rozciąć węzeł gordyjski finką, którą zawsze ma w kieszeni. Należy się wstrzymać, sączyć drinka, badać, to prawie jak doktorat, z tym, że Godlewski tym razem nie zamierza przedstawiać wyników nikomu.
Nawet dziewczynie, której dotyk odczuwa na jej ramieniu.
Bazyl miał psa, a Kayleigh mu tego psa przypomina. Sukę, która dopomina się uwagi, szczekając na całego i gryząc jego nogawkę. Mówi wiele niezrozumiałych słów (jest głośno i duszno) i jeszcze wskazuje na niego palcem.
Oj, bardzo się boi, patrz jak się trzęsie.
Wraca wzrokiem do barmana i zupełnie jakby na złość podrzuca woreczek, który zaraz znajdzie się u klienta. Shadow już miało jednego dobrego dostawcę, nie potrzebowało krzykaczki, która poza zwracaniem na siebie uwagi (rudy u dealera? co za idiotka!) i byciem jego mokrym snem erotycznym niewiele potrafiła.
A morał historii z psem?
W końcu go zabił łopatą, bo go tak wkurwiał.
Kayleigh Donovan
Potrzebowała tego czasu, by stwierdzić, że nie zamierza jej skrzywdzić. Nie miała w sobie zaufania do istot ludzkich i wcale się temu nie dziwił, ale był cierpliwy na tyle, by mu w końcu zaufała. Paradoksalnie, tym sposobem niemalże nie zdobyła jego serca, bo przecież każdy mu ufa tak z automatu – bardzo ładny chłopak z bardzo ładnym oporządzeniem (Gucci, Prada, prześlizgiwał się po markach ciuchach z jawnym obrzydzeniem, bo chuj mu z tego jak one takie niepraktyczne) – a ta suka zachowywała się królowa na włościach, przypominając mu, że jest tylko śmieciem.
Może i modnie ubranym, może z doktoratem w ręku (obecnie bez, ale myślał przyszłościowo) i na progu wielkiej kariery na miarę Escobara, ale nadal dla tej pieprzonej suki był dzieciakiem z Polski, któremu się poszczęściło.
I który zamiast podpalać kosze na Pradze, siedział rozciągnięty przy barze w Shadow. Miejsce złą sławą owiane, tak bardzo, że aż kultowe. Śledził oczami towarzystwo wzajemnej adoracji, gdzieś mignął mu szef (z którym wiązał własne plany), gdzieś ten cały popierdoleniec, który podobno próbował wypatroszyć prawdziwego psa, a do pulsującej muzyki z konsoli tańczyła Yara i pewnie, gdyby nie był tak boleśnie skomplikowany seksualnie to wpatrywałby się w nią jak opętany.
Zamiast tego obserwuje.
Jeśli czegoś nauczył się w Hamburgu to tego, że nie można pochopnie robić niczego, nawet jeśli czasami testosteron pompuje ekstazę, podsuwa najprostsze rozwiązanie, każe rozciąć węzeł gordyjski finką, którą zawsze ma w kieszeni. Należy się wstrzymać, sączyć drinka, badać, to prawie jak doktorat, z tym, że Godlewski tym razem nie zamierza przedstawiać wyników nikomu.
Nawet dziewczynie, której dotyk odczuwa na jej ramieniu.
Bazyl miał psa, a Kayleigh mu tego psa przypomina. Sukę, która dopomina się uwagi, szczekając na całego i gryząc jego nogawkę. Mówi wiele niezrozumiałych słów (jest głośno i duszno) i jeszcze wskazuje na niego palcem.
Oj, bardzo się boi, patrz jak się trzęsie.
Wraca wzrokiem do barmana i zupełnie jakby na złość podrzuca woreczek, który zaraz znajdzie się u klienta. Shadow już miało jednego dobrego dostawcę, nie potrzebowało krzykaczki, która poza zwracaniem na siebie uwagi (rudy u dealera? co za idiotka!) i byciem jego mokrym snem erotycznym niewiele potrafiła.
A morał historii z psem?
W końcu go zabił łopatą, bo go tak wkurwiał.
Kayleigh Donovan
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Bazyl Godlewski
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
O słodka naiwności, Bazyl nie potrzebował ani wpływów ani władzy ani nawet pieniędzy. Po prostu bawił się doskonale, jątrząc i spiskując, bo zdawał sobie sprawę z ułomności Kay. Jeśli byłaby mniej wyszczekana i bardziej skupiona na celach długodystansowych to nie chodziłaby od człowieka do człowieka, robiąc sobie wszędzie wrogów. Julian zapewne stwierdziłby, że zachowuje się histerycznie jak każda kobieta i wzruszyłby ramionami, ale jego mąż był bardziej temperamentny.
A może zwyczajnie nie miał Aspergera, więc czasami ruszało go zachowanie nastolatek ubranych w kostium ostrych kobiet.
Śmieszne, ale im bardziej ona się nakręcała, tym bardziej on uspokajał. Z prostej przyczyny – dobrze wiedział, że nic innego nie sprawi, że się zagotuje. Uwielbiał obserwować ją w tym stanie, wówczas wyłuskiwał z niej najgorsze i prezentował światu jak bardzo jest niestabilna i jak zagraża reputacji klubu. Wierzył, że Hawthrone jest na tyle inteligentnym człowiekiem, że szybko pozbędzie się tego balastu.
W sprawach dealerskich był nawet szowinistą – to było zajęcie dla prawdziwych mężczyzn, a nie dla kobietek, które… brudzą mu ubranie.
Kurwa jego mać.
Spogląda na nią wreszcie, gdy już poderwie się mocno z krzesła. Może i ona ubierała się jak niskiej klasy dama do towarzystwa (i zapewne druta ciągnęła zawodowo), ale on miał na sobie Pradę. Zapewne jej nawet na pasek nie było stać, więc co wyprawiała?! Chce mu odkupywać?!
Zanim jednak zdążył rozpętać wojnę stulecia (tak, był po trochę pedałem i ciuchy go ruszały, zwłaszcza jeśli pomyślał, że musi kupować nowe), złapał ją mocno za nadgarstek – niech doceni, mógł za te rude kudły – i zaciągnął w stronę łazienki.
- Czy ciebie do reszty pogrzało?! Robisz z siebie klauna, ze mnie niechluja, myślisz, że wychodzisz na pracownika miesiąca? – drwi, gdy drzwi za nimi się zamkną, a on puści ją na umywalki, nie patrząc gdzie wyląduje i czy w jednym kawałku.
Sam idzie do pierwszej lepszej i stara się wytrzeć choćby plamę ze spodni, bo wygląda jakby miał piętnaście lat i ataki polucji.
Kayleigh Donovan
A może zwyczajnie nie miał Aspergera, więc czasami ruszało go zachowanie nastolatek ubranych w kostium ostrych kobiet.
Śmieszne, ale im bardziej ona się nakręcała, tym bardziej on uspokajał. Z prostej przyczyny – dobrze wiedział, że nic innego nie sprawi, że się zagotuje. Uwielbiał obserwować ją w tym stanie, wówczas wyłuskiwał z niej najgorsze i prezentował światu jak bardzo jest niestabilna i jak zagraża reputacji klubu. Wierzył, że Hawthrone jest na tyle inteligentnym człowiekiem, że szybko pozbędzie się tego balastu.
W sprawach dealerskich był nawet szowinistą – to było zajęcie dla prawdziwych mężczyzn, a nie dla kobietek, które… brudzą mu ubranie.
Kurwa jego mać.
Spogląda na nią wreszcie, gdy już poderwie się mocno z krzesła. Może i ona ubierała się jak niskiej klasy dama do towarzystwa (i zapewne druta ciągnęła zawodowo), ale on miał na sobie Pradę. Zapewne jej nawet na pasek nie było stać, więc co wyprawiała?! Chce mu odkupywać?!
Zanim jednak zdążył rozpętać wojnę stulecia (tak, był po trochę pedałem i ciuchy go ruszały, zwłaszcza jeśli pomyślał, że musi kupować nowe), złapał ją mocno za nadgarstek – niech doceni, mógł za te rude kudły – i zaciągnął w stronę łazienki.
- Czy ciebie do reszty pogrzało?! Robisz z siebie klauna, ze mnie niechluja, myślisz, że wychodzisz na pracownika miesiąca? – drwi, gdy drzwi za nimi się zamkną, a on puści ją na umywalki, nie patrząc gdzie wyląduje i czy w jednym kawałku.
Sam idzie do pierwszej lepszej i stara się wytrzeć choćby plamę ze spodni, bo wygląda jakby miał piętnaście lat i ataki polucji.
Kayleigh Donovan
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Bazyl Godlewski
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
Na Pradze takie panienki załatwiało się od razu. Albo kopniakiem sprowadzało do gruntu albo wysyłało swojego lekko niepełnosprawnego kumpla, żeby się zakochał i żeby młoda dupa się skupiała na tym na czym powinny baby. Na robieniu facetom loda, a nie na byciu jakimiś domorosłymi dealerkami. Nie miał nic przeciwko silnym i zdecydowanym kobietom, ale taki typ reprezentowała raczej Eudoksja w swoich eleganckich garsonkach i za sterami jego firmy (też ruda, zresztą), a nie to burzliwe zjawisko, którego nie dało się w żaden sposób okiełznać ani się zaprzyjaźnić.
Zupełnie jak dzikie zwierzątko, które prosiło się o śmierć i gryzło nawet tego, co pragnie mu pomóc.
A Bazyl już wysyłał jakieś smsy na powodzian albo do Afryki (właściwie wszystko jedno) i dlatego nie zamierzał wspierać tego czegoś, zwłaszcza że musiała ciągle zachowywać się jak rażące pośmiewisko. Bez klasy i pomyślunku, dobrze że on przynajmniej we Frankfurcie nabrał trochę ogłady, bo w innym wypadku zapewne zanim by się zorientowała, a już witałaby się czołem z kranem.
Lubił widok krwi na białych płytkach, to było zdecydowanie coś, co go uspokajało. A już kokaina wymieszana ze szkarłatną cieczą była wręcz spektakularnym widokiem, aż się biedny rozmarzył za czasami, gdy takie zabawy nie kojarzyły mu się z poprzednim życiem.
Teraz pozornie wiódł żywot człowieka cnotliwego i takiego, co nie wdaje się w szalone pyskówki w zapyziałych kiblach – mekki wszystkich ćpunów i ruchających się nastolatków.
Mimo wszystko jednak cudownie było obserwować swoją starszą koleżankę, która zahacza kością o armaturę łazienki i podnosi głowę jak te wszystkie gwiazdy muzyki grunge albo jak postać z horroru.
Kusząca, musiał przyznać. Miał chyba jakieś pokręcone gusta, jeśli chodzi o kobiety.
Imponowały mu piękne, mądre i dystyngowane, ale ruchał jakieś australijskie odmiany praskiej Baśki z dziurą na papierosa.
A może i irlandzkie, kto wie, skąd to przywiało tego rudego diabła, który sprawił, że wyglądał bardzo niekorzystnie.
- Nie rozmawiam z byle kim – odpowiada jej piękną angielszczyzną, ile to trwało zanim pozbył się tego paskudnego akcentu.
- I kompletnie nie rozumiem, jaki masz problem – posyła jej uśmiech modela z okładki, wygląda faktycznie bardzo młodzieńczo i zbyt czysto jak na standardy tego podrzędnego klubiku, ale jeśli nie umiała rozwiązać tej zagadki… to nie była taka cwana jak zawsze myślał.
- Chcesz zaznaczyć swój teren? – podchodzi całkiem blisko niej, za blisko, by go nie korciło, żeby rzucić nią o ścianę, ale na razie się wstrzymuje. – Będziesz sikać po całym Shadow? Chętnie zerknę – mruczy jej do ucha, umie mówić, niekoniecznie to co trzeba, ale mimo wszystko denerwowała go.
Jeszcze tylko nie wiedział, w jaki sposób.
Kayleigh Donovan
Zupełnie jak dzikie zwierzątko, które prosiło się o śmierć i gryzło nawet tego, co pragnie mu pomóc.
A Bazyl już wysyłał jakieś smsy na powodzian albo do Afryki (właściwie wszystko jedno) i dlatego nie zamierzał wspierać tego czegoś, zwłaszcza że musiała ciągle zachowywać się jak rażące pośmiewisko. Bez klasy i pomyślunku, dobrze że on przynajmniej we Frankfurcie nabrał trochę ogłady, bo w innym wypadku zapewne zanim by się zorientowała, a już witałaby się czołem z kranem.
Lubił widok krwi na białych płytkach, to było zdecydowanie coś, co go uspokajało. A już kokaina wymieszana ze szkarłatną cieczą była wręcz spektakularnym widokiem, aż się biedny rozmarzył za czasami, gdy takie zabawy nie kojarzyły mu się z poprzednim życiem.
Teraz pozornie wiódł żywot człowieka cnotliwego i takiego, co nie wdaje się w szalone pyskówki w zapyziałych kiblach – mekki wszystkich ćpunów i ruchających się nastolatków.
Mimo wszystko jednak cudownie było obserwować swoją starszą koleżankę, która zahacza kością o armaturę łazienki i podnosi głowę jak te wszystkie gwiazdy muzyki grunge albo jak postać z horroru.
Kusząca, musiał przyznać. Miał chyba jakieś pokręcone gusta, jeśli chodzi o kobiety.
Imponowały mu piękne, mądre i dystyngowane, ale ruchał jakieś australijskie odmiany praskiej Baśki z dziurą na papierosa.
A może i irlandzkie, kto wie, skąd to przywiało tego rudego diabła, który sprawił, że wyglądał bardzo niekorzystnie.
- Nie rozmawiam z byle kim – odpowiada jej piękną angielszczyzną, ile to trwało zanim pozbył się tego paskudnego akcentu.
- I kompletnie nie rozumiem, jaki masz problem – posyła jej uśmiech modela z okładki, wygląda faktycznie bardzo młodzieńczo i zbyt czysto jak na standardy tego podrzędnego klubiku, ale jeśli nie umiała rozwiązać tej zagadki… to nie była taka cwana jak zawsze myślał.
- Chcesz zaznaczyć swój teren? – podchodzi całkiem blisko niej, za blisko, by go nie korciło, żeby rzucić nią o ścianę, ale na razie się wstrzymuje. – Będziesz sikać po całym Shadow? Chętnie zerknę – mruczy jej do ucha, umie mówić, niekoniecznie to co trzeba, ale mimo wszystko denerwowała go.
Jeszcze tylko nie wiedział, w jaki sposób.
Kayleigh Donovan
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Bazyl Godlewski
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
Kręcenie dramy w zaplutej i zaspermionej łazience nie było szczytem możliwości Godlewskiego. Jego mąż powiedziałby z przekąsem, że stać go na więcej, a potem pewnie sugestywnie milczałby przez dwa miesiące, więc kątem oka spoglądał na siebie w lustrze z wyrazem największego rozczarowania. Jeśli ta zaparowana tafla jest odbiciem jego rzeczywistości, to przedstawiała się niemrawo. Rzucony na pożarcie w obcym kraju, w mieście, które go rozgrzewało od piątej rano, przy ludziach, których nawet dobrze nie znał i jeszcze z żyjątkami, które chciały go zabić, bo tak.
Nie wiedział co gorsze: te pieprzone torbacze, rekiny, anakondy (zwierzęta znał jedynie z Discovery) czy ta ruda panienka, która również próbowała się pozbyć.
Najwyraźniej nie byli z jednej planety, bo zupełnie nie rozumiał zamysłu jej działań. Koegzystencja nie brzmiała przecież jak wyrok, a ta laleczka od tupania nóżką zachowywała się jakby porozumienie było tym co ją najbardziej przeraża.
Nie wtrącał się w to, każdy miał swoje własne podniety i każdy usiłował się bawić w takiego Grey’a, w jakiego chciał, więc do momentu, gdy nie złapał ją mocniej, nie pomyślał o niej w ten sposób.
Jasne, kręciła go, bo zazwyczaj jak kogoś nienawidził tak silnie to w międzyczasie chciał go tak przeruchać, żeby dać przykład, ale wciąż to była tylko śmieszna dziewczyna.
A potem poczuł jej język na swojej twarzy i już w nim się zagotowało. Zupełnie jakby miał przycisk i był w stanie włączać i wyłączać emocje, przestawiać się z trybu hejterskiego na coś innego.
- Ale z ciebie wariatka – wydusił jednak i poczuł, że to nieprawda, bo po tym jak go odepchnęła, on nadal pragnął jedynie ją rozerwać na strzępy.
Nic się nie zmieniło, nadal nie chciał się z nią przyjaźnić. Była irytująca, bezczelna i nim się obejrzał, już ją dopadł i złapał jej kłaki w swoje palce, szarpiąc jej głową o płytki. Miał jeden cel – wziąć tę łepetynę i roztrzaskać o tę białą taflę. Widzieć w lustrze twarz człowieka, który wreszcie zrobił coś pożytecznego dla społeczeństwa i pozbył się z tej kobiety z miasta.
Był pewien, że nawet Nathaniel mu pogratuluje… i wówczas gdy już zamachnął się całkiem konkretnie, bez żadnego wytłumaczenia (nawet przed samym sobą) musnął jej wargi swoimi, a potem gwałtownie i bez ostrzeżenia wdarł się językiem w jej usta, czując, że jego ręce zbyt szybko przechodzą z jej włosów prosto pod koszulkę.
Jak. On. Jej. Kurwa. Nienawidził.
Aż go bolała ta pieprzona erekcja.
Kayleigh Donovan
Nie wiedział co gorsze: te pieprzone torbacze, rekiny, anakondy (zwierzęta znał jedynie z Discovery) czy ta ruda panienka, która również próbowała się pozbyć.
Najwyraźniej nie byli z jednej planety, bo zupełnie nie rozumiał zamysłu jej działań. Koegzystencja nie brzmiała przecież jak wyrok, a ta laleczka od tupania nóżką zachowywała się jakby porozumienie było tym co ją najbardziej przeraża.
Nie wtrącał się w to, każdy miał swoje własne podniety i każdy usiłował się bawić w takiego Grey’a, w jakiego chciał, więc do momentu, gdy nie złapał ją mocniej, nie pomyślał o niej w ten sposób.
Jasne, kręciła go, bo zazwyczaj jak kogoś nienawidził tak silnie to w międzyczasie chciał go tak przeruchać, żeby dać przykład, ale wciąż to była tylko śmieszna dziewczyna.
A potem poczuł jej język na swojej twarzy i już w nim się zagotowało. Zupełnie jakby miał przycisk i był w stanie włączać i wyłączać emocje, przestawiać się z trybu hejterskiego na coś innego.
- Ale z ciebie wariatka – wydusił jednak i poczuł, że to nieprawda, bo po tym jak go odepchnęła, on nadal pragnął jedynie ją rozerwać na strzępy.
Nic się nie zmieniło, nadal nie chciał się z nią przyjaźnić. Była irytująca, bezczelna i nim się obejrzał, już ją dopadł i złapał jej kłaki w swoje palce, szarpiąc jej głową o płytki. Miał jeden cel – wziąć tę łepetynę i roztrzaskać o tę białą taflę. Widzieć w lustrze twarz człowieka, który wreszcie zrobił coś pożytecznego dla społeczeństwa i pozbył się z tej kobiety z miasta.
Był pewien, że nawet Nathaniel mu pogratuluje… i wówczas gdy już zamachnął się całkiem konkretnie, bez żadnego wytłumaczenia (nawet przed samym sobą) musnął jej wargi swoimi, a potem gwałtownie i bez ostrzeżenia wdarł się językiem w jej usta, czując, że jego ręce zbyt szybko przechodzą z jej włosów prosto pod koszulkę.
Jak. On. Jej. Kurwa. Nienawidził.
Aż go bolała ta pieprzona erekcja.
Kayleigh Donovan
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
- Ukryta treść
- Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
You're no good, you're no good
You could kill me and you should
I'm an idiot for thinking
This was anything but blood
Bazyl GodlewskiYou could kill me and you should
I'm an idiot for thinking
This was anything but blood
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd