30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.

[akapit]

Tym razem go zapierdolę.

[akapit]

Gniew z pewnością był tą emocją, która mocno wpływała na Kayleigh i kierowała jej czynami, ale też odbierała jej resztki zdrowego rozsądku czy — już na co dzień szczątkowych — zahamowań. A tym razem nie była nawet zła. Była wkurwiona. Rozwścieczona. Wszystkie jej wnętrzności wrzały na samą myśl o tym jego uśmieszku, który z pewnością jej pośle, kiedy wreszcie go dorwie. Że niby jego opanowanie i ta pozorna pewność siebie czyni go poważniejszym? Kayleigh miała ochotę zawyć donośnym śmiechem na samą myśl. A może doroślejszym? W chwilach takich jak ta, Bazyl był w jej oczach wciąż tylko dzieciakiem.

[akapit]

Nie był nim co prawda, kiedy pojawiał się w jej dzikich fantazjach, ale to zdawało się teraz zupełnie inną sprawą. Zupełnie nieistotną.

[akapit]

Zwłaszcza kiedy przeciskała się przez żywy twór, jaki naturalnie tworzył tłum ludzi stłoczonych na niewielkiej przestrzeni klubu Shadow; pulsujący w rytm niemal hipnotyzującej muzyki; tonący w światłocieniach tak, że nie sposób było rozróżnić poszczególnych postaci i sczepionych w namiętnych pocałunkach ciał.

[akapit]

Kiedy szła wzdłuż baru, ktoś wylał jej na nogi drinka, zalewając przy tym buty, za które zapłaciła stanowczo za dużo jak na braki w finansowaniu przez rodzinę zza oceanu i utrzymywanie się na własną rękę. Mimo że warknęła kilka przekleństw, posłała winnemu spojrzenie mogące zabijać i kazała mu iść do diabła, to tylko pogłębiło jej frustrację. Ale jej nie zatrzymało.

[akapit]

Tak, zamierzała wreszcie nakreślić temu idiocie wyraźną granicę, za którą jego stopa nie powinna nigdy więcej stanąć i zamierzała zrobić to porządnie... Ale na tą jej wściekłość szarpiącą trzewiami tej nocy bardziej niż każdą inną złożyło się też kilka dodatkowych czynników niezwiązanych z kolegą dealerem. Myśl, że Godlewski może wpierdalać się do jej interesów — przecież nawet nie miała pewnych dowodów na taki stan rzeczy, bo dziewczyny plotkujące przed północnym przedstawieniem to irracjonalnie zarazem najgorsze i najlepsze miejsce na zasłyszenie najnowszych klubowych plotek — była właściwie tylko dodatkiem. Ale on był pod ręką.

[akapit]

Dosłownie, w chwili, w której wreszcie znalazła go gdzieś przy barze, stanęła za jego plecami i położyła mu dłoń na ramieniu, żeby szarpnąć mężczyznę w swoją stronę. Przynajmniej na tyle mocno, na ile miała miejsca i siły; czyli głównie po to, żeby Godlewski zwrócił na nią uwagę i spojrzał jej w oczy.

[akapit]

Tam, na samym dnie źrenic kotłowała się jej cała wściekłość.

[akapit]

Ej! — szczeknęła jednocześnie, starając się przekrzyczeć gwar rozmów i muzykę, po czym natychmiast cofnęła dłoń. Z obawy przed złapaniem i wykręceniem czy raczej dlatego, że kontakt fizyczny z nim nie pomagał w skupieniu się na wściekłości wycelowanej wprost w mężczyznę – sama nie była do końca pewna. — Odpierdol się od moich interesów. I zrób to lepiej dopóki ci tylko, kurwa, dobrze radzę — wysyczała przez zaciśnięte szczęki, mrużąc wściekle oczy, kiedy wreszcie spojrzał w jej kierunku.

Bazyl Godlewski
ambitny krab
Kayleigh
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
Bazyl miał kiedyś psa. Sukę taką, bez rodowodu, bez żadnych rodziców i dokumentów. Taką, którą znajduje się na obrzeżach domu – głodną, wycieńczoną i pełną pcheł. Na początku gryzie jak opętana, a potem już tylko warczy, gdy się chce podejść. Tak naprawdę była zraniona i pełnych złych wspomnień, więc wolał trzymać ją na dystans.
Potrzebowała tego czasu, by stwierdzić, że nie zamierza jej skrzywdzić. Nie miała w sobie zaufania do istot ludzkich i wcale się temu nie dziwił, ale był cierpliwy na tyle, by mu w końcu zaufała. Paradoksalnie, tym sposobem niemalże nie zdobyła jego serca, bo przecież każdy mu ufa tak z automatu – bardzo ładny chłopak z bardzo ładnym oporządzeniem (Gucci, Prada, prześlizgiwał się po markach ciuchach z jawnym obrzydzeniem, bo chuj mu z tego jak one takie niepraktyczne) – a ta suka zachowywała się królowa na włościach, przypominając mu, że jest tylko śmieciem.
Może i modnie ubranym, może z doktoratem w ręku (obecnie bez, ale myślał przyszłościowo) i na progu wielkiej kariery na miarę Escobara, ale nadal dla tej pieprzonej suki był dzieciakiem z Polski, któremu się poszczęściło.
I który zamiast podpalać kosze na Pradze, siedział rozciągnięty przy barze w Shadow. Miejsce złą sławą owiane, tak bardzo, że aż kultowe. Śledził oczami towarzystwo wzajemnej adoracji, gdzieś mignął mu szef (z którym wiązał własne plany), gdzieś ten cały popierdoleniec, który podobno próbował wypatroszyć prawdziwego psa, a do pulsującej muzyki z konsoli tańczyła Yara i pewnie, gdyby nie był tak boleśnie skomplikowany seksualnie to wpatrywałby się w nią jak opętany.
Zamiast tego obserwuje.
Jeśli czegoś nauczył się w Hamburgu to tego, że nie można pochopnie robić niczego, nawet jeśli czasami testosteron pompuje ekstazę, podsuwa najprostsze rozwiązanie, każe rozciąć węzeł gordyjski finką, którą zawsze ma w kieszeni. Należy się wstrzymać, sączyć drinka, badać, to prawie jak doktorat, z tym, że Godlewski tym razem nie zamierza przedstawiać wyników nikomu.
Nawet dziewczynie, której dotyk odczuwa na jej ramieniu.
Bazyl miał psa, a Kayleigh mu tego psa przypomina. Sukę, która dopomina się uwagi, szczekając na całego i gryząc jego nogawkę. Mówi wiele niezrozumiałych słów (jest głośno i duszno) i jeszcze wskazuje na niego palcem.
Oj, bardzo się boi, patrz jak się trzęsie.
Wraca wzrokiem do barmana i zupełnie jakby na złość podrzuca woreczek, który zaraz znajdzie się u klienta. Shadow już miało jednego dobrego dostawcę, nie potrzebowało krzykaczki, która poza zwracaniem na siebie uwagi (rudy u dealera? co za idiotka!) i byciem jego mokrym snem erotycznym niewiele potrafiła.
A morał historii z psem?
W końcu go zabił łopatą, bo go tak wkurwiał.

Kayleigh Donovan
powitalny kokos
enchante #8234
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.

[akapit]

Dla Kayleigh cała ta śmieszna sprawa przedstawiała się nad wyraz prosto — skurwiel nie radził sobie w uczciwej rywalizacji na ich pożal się Boże wspólnym terenie, łaził więc do przełożonych i im kablował w nadziei, że jeśli wyskomle wystarczająco dużo, z pańskiego stołu wreszcie spadną mu jakieś ochłapy. Ktoś zwróci na niego uwagę, w ten sposób wkupi się w łaski i zabłyśnie, złakniony władzy jak każdy nastolatek. Albo zwyczajnie się nudził.

[akapit]

W każdym razie takie zachowanie burzyło jej Irlandzką krew przyzwyczajoną do lojalności, gotowało wściekłość, gdy tylko musiała na niego spojrzeć. To było żałosne już w podstawówce, a on — mimo wszystko — wyglądał jakby dwadzieścia lat już jakiś czas temu skończył. A może nie? Ta piękna, gładka buzia jak z okładki i po przeróbce w Photoshopie, te pretensjonalne, drogie ubrania którymi zdawał się krzyczeć zamiast skąpych w jego wydaniu słów: „patrzcie na mnie, jaki jestem zajebisty”. To wszystko wydawało się jej tworzyć obraz chłopca, który jeszcze nie dorósł do poważnego traktowania, ale usilnie robił wszystko, żeby mu takie okazać.

[akapit]

A teraz, kiedy Kayleigh wreszcie do niego mówiła, zdawał się jej nie dostrzegać.

[akapit]

Być może w innych okolicznościach — przede wszystkim gdyby się chociaż odezwał, bo ignorowanie jej działało w obecnym stanie jak płachta na rozjuszonego byka, o czym on prawdopodobnie dobrze wiedział — machnęłaby ręką, wyminęła go i poszła zająć się swoimi sprawami. Ale była zbyt uparta, zbyt wściekła i zbyt przekonana, że jeśli raz gówniarzowi odpuści, to już nigdy nie pozbędzie się jego i jego irytującego nawyku wpierdalania się w interesy innym ludziom.

[akapit]

Bez chwili namysłu i bez marnowania śliny na kolejne słowa, które miały się odbić od niego jak od ściany Kayleigh przepchnęła się do baru i zamówiła najsłodszego, najbardziej lepkiego drinka, którego sprzedawali w Shadow. Nie poświęcając Godlewskiemu ani jednego spojrzenia więcej, wreszcie odebrała zamówienie od barmana i łapczywie wypiła z niego kilka długich, okrutnie słodkich łyków. Alkohol przyjemnie zapiekł w gardło i rozlał się ciepłem w żołądku.

[akapit]

Reszta rozlała się zupełnym przypadkiem przy odstawianiu szkła na blacie baru w ten sposób, że zalała też sporą część spodni i koszulki dealera siedzącego obok.

Bazyl Godlewski
ambitny krab
Kayleigh
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
O słodka naiwności, Bazyl nie potrzebował ani wpływów ani władzy ani nawet pieniędzy. Po prostu bawił się doskonale, jątrząc i spiskując, bo zdawał sobie sprawę z ułomności Kay. Jeśli byłaby mniej wyszczekana i bardziej skupiona na celach długodystansowych to nie chodziłaby od człowieka do człowieka, robiąc sobie wszędzie wrogów. Julian zapewne stwierdziłby, że zachowuje się histerycznie jak każda kobieta i wzruszyłby ramionami, ale jego mąż był bardziej temperamentny.
A może zwyczajnie nie miał Aspergera, więc czasami ruszało go zachowanie nastolatek ubranych w kostium ostrych kobiet.
Śmieszne, ale im bardziej ona się nakręcała, tym bardziej on uspokajał. Z prostej przyczyny – dobrze wiedział, że nic innego nie sprawi, że się zagotuje. Uwielbiał obserwować ją w tym stanie, wówczas wyłuskiwał z niej najgorsze i prezentował światu jak bardzo jest niestabilna i jak zagraża reputacji klubu. Wierzył, że Hawthrone jest na tyle inteligentnym człowiekiem, że szybko pozbędzie się tego balastu.
W sprawach dealerskich był nawet szowinistą – to było zajęcie dla prawdziwych mężczyzn, a nie dla kobietek, które… brudzą mu ubranie.
Kurwa jego mać.
Spogląda na nią wreszcie, gdy już poderwie się mocno z krzesła. Może i ona ubierała się jak niskiej klasy dama do towarzystwa (i zapewne druta ciągnęła zawodowo), ale on miał na sobie Pradę. Zapewne jej nawet na pasek nie było stać, więc co wyprawiała?! Chce mu odkupywać?!
Zanim jednak zdążył rozpętać wojnę stulecia (tak, był po trochę pedałem i ciuchy go ruszały, zwłaszcza jeśli pomyślał, że musi kupować nowe), złapał ją mocno za nadgarstek – niech doceni, mógł za te rude kudły – i zaciągnął w stronę łazienki.
- Czy ciebie do reszty pogrzało?! Robisz z siebie klauna, ze mnie niechluja, myślisz, że wychodzisz na pracownika miesiąca? – drwi, gdy drzwi za nimi się zamkną, a on puści ją na umywalki, nie patrząc gdzie wyląduje i czy w jednym kawałku.
Sam idzie do pierwszej lepszej i stara się wytrzeć choćby plamę ze spodni, bo wygląda jakby miał piętnaście lat i ataki polucji.

Kayleigh Donovan
powitalny kokos
enchante #8234
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.

[akapit]

Gorąco przeprosiła barmana i siedzących dookoła ludzi, pewnie dodała coś w stylu wyświechtanego „ale ze mnie straszna gapa” z nerwowym śmiechem, wspinając się przy tym na wyżyny aktorstwa.

[akapit]

To wszystko spowodowało, że nie odbiła się w jej oczach ani chora satysfakcja, ani też celowość tego niezgulstwa. Wolałaby co prawda zniszczyć jego towar, którym się tak popisywał chwilę temu zamiast spodni, ale nie mógł być na tyle głupi, żeby nie zabezpieczać go folią. Chwilę później przestała żałować takiej decyzji; tuż po tym, jak mężczyzna zerwał się z krzesła i przeniósł na nią wreszcie ciężar spojrzenia, na który niecierpliwie czekała od początku całej tej farsy.

[akapit]

Gdyby mogła się karmić samym spojrzeniem, samymi emocjami na dnie źrenic, to jedno należące do Godlewskiego zaspokoiłoby jej potrzeby na wiele, och, wiele tygodni. Niemal poczuła słodki smak satysfakcji na podniebieniu. Nie miała tylko zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie tego smaku; syknęła pod nosem, kiedy jego dłoń zamknęła się kurczowo dookoła nadgarstka i zagryzła zęby, kiedy ją szarpnął.

[akapit]

Po chuj ją za sobą ciągnął przez cały klub, robiąc z nich w ten sposób widowisko? Nie miała pojęcia, ale Kayleigh uśmiechała się głupio przez całą drogę, wyobrażając sobie jak muszą wyglądać dla postronnych obserwatorów; Godlewski nie wytrzymał na sam jej widok i teraz nie mógł się doczekać, żeby przelecieć ją w kiblu.

[akapit]

W łazience kręciło się jak zawsze kilka osób o szklistych oczach, nieobecnych spojrzeniach i podejrzanie szerokich uśmiechach, ale Kayleigh ledwie zwróciła na nich uwagę, tak była zaabsorbowana Godlewskim. Odepchnięta przez bądź co bądź silniejszego faceta, wpadła na umywalkę bokiem i boleśnie zderzyła się wprost kością biodrową z twardą porcelaną. Ale nawet nie pisnęła; wsparła się dłońmi o mokry i brudny chuj wie od czego — pewnie od rzygów i spermy — brzeg umywalki, po czym podniosła mordercze spojrzenie na lustro. Przez chwilę stała tak, oddychając ciężej niż zwykle i wwiercając wzrok we własne odbicie; karmiąc wściekłość trawiącą wnętrzności i utrudniającą skupienie.

[akapit]

Wreszcie zebrała się w sobie i odwróciła przodem w jego stronę, jednocześnie krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wkurwienie i cel w postaci jego sylwetki pomagały ignorować ból.

[akapit]

Sprawdzam tylko czy pamiętasz jeszcze jak się mówi — odparła dużo spokojniej niż wcześniej.

[akapit]

Jej starania przy wyjściu na pracownika miesiąca — gdyby ten tytuł w obchodził ją chociaż w najmniejszym stopniu — i tak ległyby w gruzach przez wzgląd na chore wymysły Godlewskiego przy utrudnianiu jej życia. Jeśli sądził, że jeden wylany drink w tym chlewie, który robią codziennie goście naprawdę coś zmieni, Kayleigh niemal poczuła żal.

[akapit]

Może idź się pożal o tym wylanym drinku, na pewno dużo osób będzie chciało posłuchać tak pasjonującej historii — prychnęła tylko, po czym zmrużyła oczy i dodała wolniej, jakby chciała się upewnić że doskonale zrozumie o czym mówiła,: — Akurat to jedno wychodzi ci zadziwiająco dobrze. — Może nie tylko, ale to teraz nie miało żadnego znaczenia.

[akapit]

Uśmiechnęła się ironicznie, przenosząc spojrzenie zdecydowanie niżej. Całkiem przyjemny widok malował się jej przed oczami, kiedy ten idiota próbował zetrzeć lepkiego drinka ze spodni.

Bazyl Godlewski
ambitny krab
Kayleigh
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
Na Pradze takie panienki załatwiało się od razu. Albo kopniakiem sprowadzało do gruntu albo wysyłało swojego lekko niepełnosprawnego kumpla, żeby się zakochał i żeby młoda dupa się skupiała na tym na czym powinny baby. Na robieniu facetom loda, a nie na byciu jakimiś domorosłymi dealerkami. Nie miał nic przeciwko silnym i zdecydowanym kobietom, ale taki typ reprezentowała raczej Eudoksja w swoich eleganckich garsonkach i za sterami jego firmy (też ruda, zresztą), a nie to burzliwe zjawisko, którego nie dało się w żaden sposób okiełznać ani się zaprzyjaźnić.
Zupełnie jak dzikie zwierzątko, które prosiło się o śmierć i gryzło nawet tego, co pragnie mu pomóc.
A Bazyl już wysyłał jakieś smsy na powodzian albo do Afryki (właściwie wszystko jedno) i dlatego nie zamierzał wspierać tego czegoś, zwłaszcza że musiała ciągle zachowywać się jak rażące pośmiewisko. Bez klasy i pomyślunku, dobrze że on przynajmniej we Frankfurcie nabrał trochę ogłady, bo w innym wypadku zapewne zanim by się zorientowała, a już witałaby się czołem z kranem.
Lubił widok krwi na białych płytkach, to było zdecydowanie coś, co go uspokajało. A już kokaina wymieszana ze szkarłatną cieczą była wręcz spektakularnym widokiem, aż się biedny rozmarzył za czasami, gdy takie zabawy nie kojarzyły mu się z poprzednim życiem.
Teraz pozornie wiódł żywot człowieka cnotliwego i takiego, co nie wdaje się w szalone pyskówki w zapyziałych kiblach – mekki wszystkich ćpunów i ruchających się nastolatków.
Mimo wszystko jednak cudownie było obserwować swoją starszą koleżankę, która zahacza kością o armaturę łazienki i podnosi głowę jak te wszystkie gwiazdy muzyki grunge albo jak postać z horroru.
Kusząca, musiał przyznać. Miał chyba jakieś pokręcone gusta, jeśli chodzi o kobiety.
Imponowały mu piękne, mądre i dystyngowane, ale ruchał jakieś australijskie odmiany praskiej Baśki z dziurą na papierosa.
A może i irlandzkie, kto wie, skąd to przywiało tego rudego diabła, który sprawił, że wyglądał bardzo niekorzystnie.
- Nie rozmawiam z byle kim – odpowiada jej piękną angielszczyzną, ile to trwało zanim pozbył się tego paskudnego akcentu.
- I kompletnie nie rozumiem, jaki masz problem – posyła jej uśmiech modela z okładki, wygląda faktycznie bardzo młodzieńczo i zbyt czysto jak na standardy tego podrzędnego klubiku, ale jeśli nie umiała rozwiązać tej zagadki… to nie była taka cwana jak zawsze myślał.
- Chcesz zaznaczyć swój teren? – podchodzi całkiem blisko niej, za blisko, by go nie korciło, żeby rzucić nią o ścianę, ale na razie się wstrzymuje. – Będziesz sikać po całym Shadow? Chętnie zerknę – mruczy jej do ucha, umie mówić, niekoniecznie to co trzeba, ale mimo wszystko denerwowała go.
Jeszcze tylko nie wiedział, w jaki sposób.

Kayleigh Donovan
powitalny kokos
enchante #8234
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.

[akapit]

Waliła ją opinia Bazyla na jej temat — w sumie waliła ją opinia większości ludzi na jej temat — ale w tym przypadku było tak trochę dlatego, że nie obchodził jej jako człowiek. Raczej jak przedmiot, który mógł służyć do spełnienia pewnych podstawowych, pierwotnych potrzeb; i zdecydowanie częściej jako przedmiot utrudniający normalne życie. Chociaż cokolwiek niezrównoważona, Kayleigh mimo wszystko była zdrowa na umyśle, więc nie przywykła do zastanawiania się nad uczuciami kanapy na której siadała ani szklanki z której się napiła; idąc tym tokiem rozumowania, nigdy nie brała pod uwagę uczuć ani opinii Godlewskiego.

[akapit]

Istniała jedna prosta prawda: Kayleigh leciała na mężczyzn wpływowych, z władzą, cechujących się bezwzględnością w dążeniu do celów — a nie na chłopców dobierających pasek pod kolor tuszu do rzęs i żałośnie popisujących się kasą. Akurat swojego gustu do mężczyzn była pewna, więc...

[akapit]

Dlaczego leciała na niego?

[akapit]

Dziwna myśl, która, kiedy już się pojawiła, nie chciała dać się stłamsić. I właśnie wtedy Bazyl skrócił dzielący ich dystans, powodując tym samym spięcie wszystkich mięśni karku i ramion Kayleigh. Nie życzyła sobie, żeby znajdował się tak blisko niej, bez żadnego ostrzeżenia i prawa do obrony przed odruchem, który pojawił się milisekundę później; gorącym pragnieniem, żeby znalazł się nawet bliżej. Może to właśnie to uczucie popchnęło ją do zrobienia tego, co wcześniej tylko kręciło się gdzieś w tyle świadomości.

[akapit]

Zawsze wolałam swój teren zaznaczać śliną — odpowiedziała cicho, zadziwiająco spokojnym głosem jak na mnogość rozdzierających ją od środka sprzecznych emocji, kompletnie ignorując wszystko, co mężczyzna powiedział wcześniej.

[akapit]

A następnie wystarczyło już tylko gwałtownie przechylić się do przodu, wykorzystując jego obezwładniającą bliskość, żeby językiem przesunąć od zarysowanej kości szczęki, przez policzek tuż przy linii włosów aż do skroni. Mocno, natarczywie, zostawiając po sobie ślad śliny na jego skórze i w ramach rewanżu jego smak rozlewający się po wszystkich kubkach smakowych na języku. W szpilkach była od niego niewiele niższa, nie stanowiło to więc żadnego problemu — tylko czemu przyniosło tak nieproporcjonalnie dużo satysfakcji?

[akapit]

Czemu w wyobraźni czuła na łopatkach zimną ścianę i ciężar jego ciała na swoim?

[akapit]

Stanowczo odsunęła od siebie tą myśl irytującą niczym brzęczenie komara w ciemności tuż przy uchu. Nie ruszając się ani o krok do tyłu, mocno go od siebie odepchnęła, po czym posłała mu wyjątkowo wyzywające spojrzenie. Miała nikłą, dość naiwną nadzieję, że coś sobie przy tym zrobi w ramach rewanżu za jej obitą kość, może nawet rozwali łeb i ładnym wzorem zafarbuje to nudne pomieszczenie; w końcu Kayleigh miała pokaźne doświadczenie z działaniem w afekcie. Ludzie kręcący się po łazience obok nich dawno przestali mieć znaczenie; przestali w ogóle istnieć.

Bazyl Godlewski
ambitny krab
Kayleigh
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
Kręcenie dramy w zaplutej i zaspermionej łazience nie było szczytem możliwości Godlewskiego. Jego mąż powiedziałby z przekąsem, że stać go na więcej, a potem pewnie sugestywnie milczałby przez dwa miesiące, więc kątem oka spoglądał na siebie w lustrze z wyrazem największego rozczarowania. Jeśli ta zaparowana tafla jest odbiciem jego rzeczywistości, to przedstawiała się niemrawo. Rzucony na pożarcie w obcym kraju, w mieście, które go rozgrzewało od piątej rano, przy ludziach, których nawet dobrze nie znał i jeszcze z żyjątkami, które chciały go zabić, bo tak.
Nie wiedział co gorsze: te pieprzone torbacze, rekiny, anakondy (zwierzęta znał jedynie z Discovery) czy ta ruda panienka, która również próbowała się pozbyć.
Najwyraźniej nie byli z jednej planety, bo zupełnie nie rozumiał zamysłu jej działań. Koegzystencja nie brzmiała przecież jak wyrok, a ta laleczka od tupania nóżką zachowywała się jakby porozumienie było tym co ją najbardziej przeraża.
Nie wtrącał się w to, każdy miał swoje własne podniety i każdy usiłował się bawić w takiego Grey’a, w jakiego chciał, więc do momentu, gdy nie złapał ją mocniej, nie pomyślał o niej w ten sposób.
Jasne, kręciła go, bo zazwyczaj jak kogoś nienawidził tak silnie to w międzyczasie chciał go tak przeruchać, żeby dać przykład, ale wciąż to była tylko śmieszna dziewczyna.
A potem poczuł jej język na swojej twarzy i już w nim się zagotowało. Zupełnie jakby miał przycisk i był w stanie włączać i wyłączać emocje, przestawiać się z trybu hejterskiego na coś innego.
- Ale z ciebie wariatka – wydusił jednak i poczuł, że to nieprawda, bo po tym jak go odepchnęła, on nadal pragnął jedynie ją rozerwać na strzępy.
Nic się nie zmieniło, nadal nie chciał się z nią przyjaźnić. Była irytująca, bezczelna i nim się obejrzał, już ją dopadł i złapał jej kłaki w swoje palce, szarpiąc jej głową o płytki. Miał jeden cel – wziąć tę łepetynę i roztrzaskać o tę białą taflę. Widzieć w lustrze twarz człowieka, który wreszcie zrobił coś pożytecznego dla społeczeństwa i pozbył się z tej kobiety z miasta.
Był pewien, że nawet Nathaniel mu pogratuluje… i wówczas gdy już zamachnął się całkiem konkretnie, bez żadnego wytłumaczenia (nawet przed samym sobą) musnął jej wargi swoimi, a potem gwałtownie i bez ostrzeżenia wdarł się językiem w jej usta, czując, że jego ręce zbyt szybko przechodzą z jej włosów prosto pod koszulkę.
Jak. On. Jej. Kurwa. Nienawidził.
Aż go bolała ta pieprzona erekcja.

Kayleigh Donovan
powitalny kokos
enchante #8234
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Everyone that tried to fix me knows that I can't change a bit. I've got no shame, got no pride, only skeletons to hide. And if you try to talk to someone, well then someone has to die.

[akapit]

Wzięła głęboki wdech. Dużo słów cisnęło się jej na usta. Chciała warknąć, żeby jej tak nie słodził, bo nie tędy droga; że brzydziła się oczywistymi komplementami, które sugerowały przewidywalność wypowiadającej je osoby; że brzydziła się nim i jego metodami, jego pochodzeniem brzmiącym w obcym nazwisku nawet jeśli akcent go nie zdradzał. Żeby poszedł się pierdolić. Chciała wypluć mu to prosto w twarz wraz z całą pogardą, jaką czuła dla jego gatunku.

[akapit]

Ale nie zdążyła.

[akapit]

Być może odepchnięcie go miało sprowokować jakąś odpowiedź. Może odnalazła zbyt wiele okrutnej przyjemności w szarpnięciu za włosy, kiedy mężczyzna znalazł się tuż obok, doskakując do niej jak drapieżnik do swojej ofiary. I może, ale tylko może, wzięła zbyt głęboki wdech, podświadomie chcąc poczuć zapach jego perfum głęboko na dnie gardła. Szarpnięta, mimowolnie odchyliła głowę do tyłu, poddając się temu nie-spodziewanemu atakowi.

[akapit]

Wszystko to działo się tak szybko, że Kayleigh nawet nie miała czasu pomyśleć o ucieczce, zdążyła się tylko szarpnąć, ale wyjątkowo słabo — zupełnie jakby nie chciała się wyrwać z tego nie mającego nic wspólnego z czułością uścisku. W wyobraźni już czuła uderzenie i ból rozlewający się po kościach i każdym zakończeniu nerwowym w ciele. Mocno zacisnęła powieki w odruchu bezwarunkowym, przygotowując się w ten sposób na cios. Ale ten jeden nigdy nie nadszedł. Gdyby miała czas na zastanowienie się nad tym wszystkim, być może zrozumiałaby, że stało się coś nawet gorszego niż uderzenie potylicą o ścianę; ale kiedy poczuła jego usta na swoich, nie było w niej już miejsca na rozsądek czy logikę. Droga jego dłoni pozostawiała na skórze palące ślady żałośnie błagające o więcej, ale tym Kayleigh nie dała wypłynąć na powierzchnię. Stłumiła je razem z wyrywającym się wprost z klatki piersiowej westchnieniem gdzieś głęboko w sobie.

[akapit]

Nienawiść i agresja leżały tak blisko pożądania. Cienka granica, która dzieliła te uczucia została brutalnie złamana przez Godlewskiego, ale sama Kayleigh nie zrobiła niczego, żeby spróbować za nią wrócić. Nawet jeśli najpierw niczym obuchem uderzyła ją znajoma wściekłość za ten bezczelny, gwałtowny pocałunek i wydawało jej się, że zdobędzie się na przerwanie tego żałosnego przedstawienia. Ale postawiła już o krok za daleko na nowym terenie. A właściwie wiele bardzo długich kroków; smak jego skóry, smak jego warg, język natarczywie wdzierający się do ust, któremu z dziką satysfakcją pozwalała się w nich rządzić przez dłuższą chwilę. Sama zatarła tą granicę, być może zacierała ją od momentu odszukania Bazyla w klubie kilka minut temu.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

You're no good, you're no good
You could kill me and you should
I'm an idiot for thinking
This was anything but blood
Bazyl Godlewski
ambitny krab
Kayleigh
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
zbir i dealer w Shadow, z wykształcenia chemik, który przerwał doktorat z farmakologii po śmierci męża, właściciel dwóch psów, groźny jak nigdy dotąd
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
powitalny kokos
enchante #8234
ODPOWIEDZ