barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Są różne sytuacje w życiu, niektóre są tak nieprawdopodobne i niespodziewane, że... no nie da się ich przewidzieć. A nawet widząc znaki, które wskazują na to, że coś takiego ma mieć miejsce to nadal nie chce się w to uwierzyć. Luca przeżył właśnie jeden z takich momentów. W końcu jakie było prawdopodobieństwo, że dziewczyna, która kilka lat temu złamała mu serce w Paryżu nagle pojawi się w Lorne i zamieszka na tej samej farmie, co mieszkał Luca? Nie miała tutaj rodziny, w sumie to nawet nie wiedział czemu tutaj trafiła. Nie chciał jej zresztą słuchać - i tak wierzył, że pojawiła się tutaj przez niego. To przecież nie mógł być przypadek, pewnie chciała znowu go spotkać i mu w życiu namieszać. Nie miał zamiaru jej na to pozwolić, dlatego jeszcze tego samego dnia, mimo, że nie miał zmiany w Shadow to i tak stwierdził, że to było chyba jedyne sensowne miejsce, żeby być o tej godzinie. Przyszedł kilka godzin temu, na początku strzelił jakieś kilka szotów, na pewno coś potańczył - no, wieczór, podczas którego zdecydowanie nie chciał się kontrolować. Zresztą, tyle alkoholu ile w siebie dzisiaj wlewał była... niekoniecznie dobrym pomysłem, ale po prostu chciał uciec myślami od tego, że w jego obecnym domu pojawiła się kobieta. Żeby nie było, chodzi o tę jedną konkretną, która tak mu namieszała w życiu, w głowie... wszędzie. Jakby nie patrzeć to kim teraz był spowodowane było jej zachowaniem, porzuceniem go. Mimo, że nie chciał tego nigdy przyznać, to kompletnie złamała mu serce i nie pozwolił od tej pory nikomu się do niego zbliżyć.
Jedynymi bliskimi ludźmi byli dla niego członkowie jego rodziny, ale przede wszystkim siostra, która była dla niego najważniejsza i która w sumie była też powodem, dla którego wrócił wtedy z Europy. To było dla niej, ale przecież też i dzięki niej się całkowicie nie zatracił w tym wiecznym piciu i innych niekoniecznie legalnych używkach. No, ale to była już przeszłość.
Która wróciła.
Dobra, no ale nie było to zbyt ważne, teraz interesowało go tylko to, co zaraz pojawi się w jego szklance. Dlatego też podszedł do baru, za którym stała barmanka, którą znał. Postawił głośno szklankę na blacie tegoż kontuaru i podnosząc rękę, pokazując jej, że czeka na dolewkę.
— Luca, Tobie już serio wystarczy. — Powiedziała, patrząc na niego z politowaniem, nie zamierzając mu po prostu polewać kolejnej porcji alkoholu.
— Chuj Ci do tego, lej. — Odpalił bez zastanowienia, bo nie był tutaj po to, żeby ktoś mu mówił co może, a czego nie może. A to, że był chamski? No cóż... jednak trochę wypił - chociaż, żeby nie było, nie był kompletnie nawalony. Był po prostu nieziemsko wkurwiony na to co się działo, no i jednak trochę podpity. Poniekąd na nieszczęście tej sytuacji znalazł się jakiś bohater, który słysząc jego słowa postanowił przybyć na tym merytorycznym białym koniu. Dobrze, że nie wyciągnął miecza!
— A Ciebie to człowieku kultury w domu nie nauczyli? Jak zachlany to wypierdalaj i nie zawracaj pięknej pani głowy. — Usłyszał od nieznajomego, który położył mu rękę na ramieniu. Luca obrzucił go tylko pogardliwym spojrzeniem.
— Spierdalaj, nie Twój interes co wyniosłem z domu. — Wypalił bez zastanowienia, odpychając jego rękę ze swojego ramienia i tracąc nim kompletnie zainteresowanie. Cóż, szkoda tylko, że wjechał mu totalnie na dumę i ten go odepchnął - jakimś cudem tylko Luca się utrzymał na nogach, ale na hokerze już na pewno nie był.
— A Ty co, problem masz jakiś, rycerzyku? — Zapytał, z pogardliwym uśmiechem, no... zaraz tutaj zdecydowanie sytuacja eskaluje, już nawet kątem oka widział, że ochroniarz, którego oczywiście znał zobaczył zamieszanie przy barze, które zbierało coraz więcej gapiów i już zbierał się w ich kierunku.

Lola Kenzington
sumienny żółwik
mkj
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
outfit

To była dobra zmiana. Jakkolwiek dziwnie mogło to zabrzmieć, ale pasek przy skąpej bieliźnie miała pełen napiwków i już wiedziała, że wyda tej nocy wszystko na alkohol. Miała co świętować — dopiero co skończyła 21 lat, więc w zasadzie wszystko było w tym dobrego. Nawet jak się kiedyś wybierze do Stanów, będzie mogła legalnie pić.
Nie, żeby miała na to środki w tej chwili, ale kto, może całkiem niedługo?
Zeszła ze sceny, kierując się do garderoby. Tam miała kilka chwil dla siebie — faceci bywali natrętni, więc i jej i im przydawał się odpoczynek. Mogła napić się wody, w razie potrzeby wziąć prysznic i wskoczyć w coś znacznie mniej wyzywającego.
Mimo wszystko jeansy ciasno opięły jej pośladki, a założona na gołą skórę krótka bluzeczkę odsłaniała talię, a na dodatek zdradzała, że panna Kenzington nie była fanką staników. Gimnastyka klatki piersiowej była przecież równie ważna.
Dopiero wtedy sięgnęła po wodę i uszykowała się do wyjścia w stronę sali głównej. Od pracowników nie naliczało się marży dodatkowej, więc w zasadzie Lola mogła liczyć na dobrego drinka w fajnym i znajomym towarzystwie. Gdy nie miała na sobie koronek i mocnego makijażu istniała szansa, że klienci jej nie rozpoznają.
Zadowolona, idąc krokiem lekkim, zbliżyła się akurat na tyle, żeby zobaczyć, że jej ulubiony barman, którego miała w zasadzie ochotę pozaczepiać nieco w czasie pracy, ma właśnie zażartą dyskusję z jakimś facetem. W pierwszym momencie nie skojarzyła, że ten jest pijany. Myślała, że interweniuje, bo to klient zaczepiał którąś z dziewczyn. Momentalnie znalazła się przy nich. Podobno kobiety mają moc zaczynania wojen, ale również ich kończenia, dlatego z miejsca weszła między nich, przodem (celowo) do obcego mężczyzny. Ciasna bluzeczka mimo wszystko przyciągała wzrok i łagodziła obyczaje. A przynajmniej taką miała nadzieję.
- Ależ panowie… po co te nerwy? - Spytała, kładąc dłoń na ramieniu nieznajomego i odwracając się lekko boczkiem, tak by i kolegę mieć w zasięgu wzroku. Jej drobna dłoń, złapała jego ramię. A miała chwyt — ostatecznie musiała się cała utrzymać przy rurze podczas tańca. - Domyślam się, że zaszło nieporozumienie i rozejdziemy się pokojowo, bo nikt nie chce stąd wyjść z pomocą kolegów z ochrony, prawda? - Czuła, że atmosfera wciąż jest gęsta. Ochrona też to czuła, więc ktoś zbliżał się do nich, ale ku uldzie dziewczyny klient warknął coś jedynie o tym, że gówniarz jeszcze zobaczy, ale na razie raz jeszcze obciął wzrokiem dekolt blondynki, żeby po chwili odejść gdzieś w coraz mniejszy tłum. Niedługo zamkną, wiec obsługa zostanie sama.
Lola odczekała chwilę i zwróciła się do kolegi.
- Czyś ty zwariował? Ochorona by się nim zajęła i… - W migotliwym świetle klubu coś sprawiło, że musiała przyjrzeć mu się dokładniej. - Jesteś pijany? - Podeszła bezwstydnie bliżej — no kogo jak kogo, ale jej bliskość nie peszyła i zbliżyła się do jego ust. Wyraźnie czuła alkohol. Czyli nie pracował dzisiaj. Skąd więc ta awantura?- Co się dzieje? - Ściągnęła brwi, wskazując mu ponownie barowy stołek. Barmanka nie wyglądała na zachwyconą, gdy Lola zamówiła dwie wódki z colą i wodę. Zamierzała szybko wypić obie szklanki, bo chociaż lubiła Lucę, to nie wiedziała, czy zwierzeń powinna słuchać na trzeźwo. Zwłaszcza że czekał ją jeszcze powrót do domu, a po ostatnim ataku na nią, alkohol dodawał jej odwagi. Dzisiaj też miała nadzieję, że facet, który zaczepiał Lucę, nie będzie czekał na nich pod wejściem, czy coś podobnego.

Luca Hepburn
przyjazna koala
Bunny
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Co jak co, ale jako, że Shadow było jedynym miejscem w okolicy, w którym były TAKIE widoki, to nie ma się co dziwić, że na czym jak na czym, ale na zajęciu, które wykonywała Lucy, pseudonim Lola można było zebrać więcej napiwków, niż na kelnerce, czy nawet za tym barem, za którym zazwyczaj on stał. Dzisiaj jednak był po drugiej stronie tego baru i nie przyjmował, a wydawał pieniądze. Co prawda pewnie jechał i tak na jakiejś dzikiej zniżce, dlatego też korzystał i... no pił.
Luca od tych kilku już dobrych lat nie należał do ludzi unikających kłopotów. Może w jakimś stopniu się to zmieniło od chwili, kiedy tutaj wrócił, bo jednak patrzył też na to, żeby nie narobić kłopotów swojej siostrze przypadkiem, ale to i tak tylko czasem wchodziło mu w drogę.
Zresztą, tego dnia i tak z nią rozmawiał, więc w razie czego byłby się w stanie przed nią usprawiedliwić, przed.... czymkolwiek. Tak przynajmniej wierzył. A to, że dzisiaj bariera i wszystkie ściany, które Luca wokół siebie postawił runęły - a przynajmniej takie miał wrażenie - to w jakimś stopniu nawet chyba specjalnie szukał kłopotów i może chciał rozładować to napięcie, które dzisiaj w nim się nazbierało i buzowało. Dlatego też nie miał zamiaru odpuszczać, gdy ten typ się do niego zaczął spinać. Widocznie nie kojarzył, że ten był tutaj barmanem, bo też był po tej drugiej stronie baru jednak. A barmanowi to się nie chce raczej podpaść!
No, ale to akurat było w tej chwili mało ważne.
Po słowach Luci facet od razu się zebrał w sobie, żeby do niego doskoczyć, bo najwidoczniej bardzo chciał się wdać z nim w bójkę, cóż, Luca się parę razy w życiu bił i nie bał się takiej sprzeczki, mimo, że jakimś super wojownikiem nie był.
Jednak w tej chwili między nich wbiła trochę niższa osoba, którą w pierwszej chwili wziął za jakąś dziewczynę albo koleżankę tego typa, przez co na twarzy Luci pojawił się kpiący uśmiech. Już chciał powiedzieć, jaka to wielka pizda jest z tego typa, że kobieta musi go ratować. Nie zdążył jednak, bo jak się okazało - Lola -, oparła dłoń na ramieniu tamtego faceta, ale i również złapała Hepburna za jego ramię.
Wypuścił głośno powietrze nosem i wzruszył ramionami, sięgając ręką po drinka, którego nalała mu dzisiaj urzędująca barmanka i wypił duży łyk, tracąc co prawda zainteresowanie facetem, z którym się przed chwilą kłócił, ale też nie ruszając się z miejsca, w którym stał, przytrzymany przez Lucy.
— papa. — Powiedział tylko do odchodzącego typa, który chyba nawet tego nie dosłyszał - albo zignorował.
Kiedy Lola odwróciła się do niego i zaczęła mówić, to... no co mu po tej ochronie, wywaliliby ich na zewnątrz i tam by się bili w razie czegoś pewnie. Chociaż Luca by miał może przez to trochę większe problemy, bo jednak troche przypał pobić się w swoim miejscu pracy - nawet poza jej godzinami. Chciał wzruszyć ramionami, ale zanim zdążył jakkolwiek zareagować, to kobieta zbliżyła się do niego, jakby chcąc upewnić się, że faktycznie nie jest trzeźwy.
Teraz już jednak wzruszył ramionami.
— Nye, jestem trzeźwy. — Powiedział, oczywiście nie była to idealna dykcja, ale cały czas mówił raczej wyraźnie, chociaż było słychać po głosie, że... no trzeźwy nie był. Ukrył kłamstwo pod maską sarkazmu, bo przecież oczywiście, że trzeźwy właśnie nie był i tego nie miał zamiaru ukrywać.
Usiadł na wskazanym stołku i obdarzył swoim spojrzeniem dzisiejszą partnerkę, którą była szklanka w połowie pusta, biorąc pod uwagę jego dzisiejszy humor.
— A co ma się dziać? Wszystko jest kurewsko w porządku, piję bo lubię. — Powiedział, trochę wściekłym tonem, po czym podniósł szklankę do ust i opróżnił ją na raz.
— Jeszcze. — Powiedział, stawiając ze stukiem szklankę na blacie.
— Kurwa, Luca, wystarczy Ci, naprawdę. Lola, weź go ogarnij, mnie nigdy nie posłucha. — Powiedziała i faktycznie mu tej szklanki nie uzupełniła. Hepburn prychnął głośno i włożył dłonie do kieszeni, a jego twarz wyrażała jedno - FOCH.

Lola Kenzington
sumienny żółwik
mkj
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
Dla Loli była to praca jak praca. Wiadomo, wiązała się z nieco większym ryzykiem, nieco większe były też zarobki niż na stanowisku zwykłej kelnerki. Wszystko miało swoje wady i zalety. Zboczeni faceci nie zawsze byli w stanie utrzymać ręce przy sobie, ale ochrona działała tu szybko i sprawnie, więc w zasadzie nie było obaw. W razie potrzeby wiedziała też, że mogła liczyć na pomoc barmanów ot Luci na ten przykład. No właśnie… zazwyczaj. Dzisiaj najpewniej nie byłby w stanie jej za bardzo pomóc. Jego stan wskazywał na to, że prędzej przysporzyłby problemów, niż je rozwiązał i nie była to bynajmniej myśl pocieszająca. Nie, żeby wymagała stałej opieki, jednak fajnie by było mieć wsparcie w znajomych.
Fakt, że odważyła się interweniować, zaskoczył w pewnym sensie nawet ją — zwykle nie mieszała się do kłótni, bo u niej każdy siniak w widocznym miejscu, czy nie daj boże kontuzja, mogły skutkować przerwą w pracy. Ostatecznie miała robić wrażenie wizualne, prawda?
Ale Luca nie był byle kim. Może dlatego właśnie znalazła się między nimi? Może to dlatego właśnie przytrzymała go mocno, zanim panowie zdążyli skoczyć sobie do gardeł?
Miała szczerą nadzieję, że tamten zostanie odprowadzony na zewnętrz, a kolejna wizyta nie nastąpi zbyt szybko.
Luca nie był trzeźwy. Sposób jego mówienia to jak się zachowywał, zdecydowanie nie przemawiały na jego korzyść. Skrzyżowała wiec ramiona na piersiach, lekko je jedynie uwydatniając — po prostu o wiele bardziej się już nie dało.
- Czyś ty na głowę upadł? - Spytała, gdy machnęła dłonią na barmankę, że naprawdę się tym zajmie. Pochwyciła szota i szybko przechyliła, żeby mężczyzna nie miał szansy złapać kolejnego. - Po pierwsze, od kiedy reagujesz na takich dupków? Widziałam jak dealujesz z większymi bufonami. A po drugie, serio? Upijać się w miejscu pracy? Mogłeś zaczekać i byśmy pojechali do mnie. Tam byś się napił. - Nie, żeby sama w tym momencie była lepsza, ale co innego być tancerką i z miejsca mieć nieco nadszarpniętą reputację, a co innego być barmanem. Niemalże powiernikiem wszystkich stałych bywalców.
- Nie mów, że postanowiłeś w taki sposób pożegnać się z pracą… - Zrobiła groźną minę, zanim wykrzywił ją kolejny szot, a ona uniosła dwa kolejne palce. - Dlatego albo mówisz mi, co się stało, albo zaraz zorganizuje ci powrót do domu. - Starał się zabrzmieć groźnie. - A potem dwa dni wolnego. A jutro impreza firmowa jakiejś tam firmy dla facetów. Takie tipy ci przejdą koło nosa. - Blefowała, bo przecież na decyzje Nathaniela nie miała najmniejszego wpływu, ale może Luca nie ogarnie? Podeszła jedynie o krok bliżej, stojąc przy jego wysokim krześle. Nie lubiła pić na siedząco, a tak przy okazji blokowała mu nieco drogę ucieczki.

Luca Hepburn
przyjazna koala
Bunny
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Luca nigdy striptizerem nie był, może poza krótkimi epizodami, kiedy się rozbierał na jakimś pokazie - albo raczej krótkim występie... jego okres w Paryżu wiązał się z wieloma przygodami i jakieś rozbieranie się na wieczorze panieńskim również się pojawiło. No, ale nie robił tego, w sposób zawodowy, to były raczej wypadki przy pracy, które wychodziły raczej w sposób nieoczekiwany i z pewnością niezaplanowany.
W każdym razie wydawać by się mogło, że żeby dobrze się czuć z tym co się robiło trzeba to było właśnie traktować jako pracę i oddzielać to od życia prywatnego. Tak mogła sugerować logika, a jak to wyglądało ze strony rzeczywistej striptizerki, którą była Lola? No to był temat do rozmowy, ale raczej na wieczór kiedy nie będzie w tak opłakanym stanie jak dzisiaj.
Dzisiaj i tak nie powinno być go tutaj w ogóle, zresztą. Jeszcze kilka godzin nawet nie podejrzewał, że tutaj trafi. Jego plan na dzisiejszy wieczór był bardzo prosty - wychillować, nic nie robić, odpocząć. Po prostu poleniuchować, jeden wieczór taki całkowicie po to, żeby naładować baterię, bez przejmowania się czymkolwiek. Taki był plan. Szkoda, ze ten legł w gruzach i nie ma już niestety zbyt wiele z tym co się wydarzy. Albo raczej nawet już wydarzyło.
Lola zawsze mogła znaleźć oparcie w nim, albo też w innych osobach, które tutaj były bo była ich małą gwiazdą, o którą mieli dbać. Nie wiedział, że aż tak się to wszystko potoczy i, że akurat w taki sposób narzuci mu się jakiś typ, gdzie zaznaczmy - to nie Luca do niego podbił jako pierwszy!
Popatrzył na nią krzywo, no co za utrudnianie życia. On tutaj się chciał tylko kulturalnie upić, to już taki problem? Barmanka też na znak dziewczyny oddaliła się, nie uzupełniając szklanki Luci, co średnio mu odpowiadało. Westchnął ciężko.
— Przecież to on się przypierdolił, nie ja, ja kulturalnie piłem, nic więcej. Sam szukał problemu. — Wzruszył ramionami i teraz to on skrzyżował ramiona na swojej klatce piersiowej, lekko pewnie się też przy tym chwiejąc na swoim krześle/hokerze.
— Zaczekać, pff... Dopiero teraz bym miał zacząć? — Pokręcił głową. To co on by robił tyle czasu, jak dopiero miałby zacząć pić, patrzyć się w gwiazdy i rozmyślać? Niee... właśnie od tego ostatniego chciał uciec.
— A czemu mam się żegnać? Nie odchodzę, Jezu, uspokój się Lola. —Westchnął ciężko po tych słowach, bo już zaczynała gadać o czymś, co tutaj nawet nie miało miejsca i nawet go to irytowało - ale to raczej była kwestia alkoholu i tego, że nie mógł
— Kuźwa Lola, chcę być wszędzie byle nie tam. — Pokręcił głową - co raczej nie było dobrym pomysłem, bo poskutkowało lekkim zakręceniem się w głowie. Podparł się ręką o blat kontuaru i obrzucił dziewczynę spojrzeniem.
— No przecież i tak ja się im rozbierać nie będę, nie? — Chociaż oczywiście zależnie od tego ile hajsu by tutaj gentlemenowie zostawili, to zawsze może by coś się dla niego uszczknęło!
Kiedy wstała i stanęła tak blisko, to tylko obserwował ją przez chwile.
— Jak myślisz, jaka jest szansa, żeby moja była z Europy teraz wynajęła pokój u mnie na farmie? Zero procent? — Zapytał, bo był ciekaw jak według niej to mogło wyglądać. Dla niego ta szansa jeszcze kilka godzin temu wynosiła 0,000005%, jego siostra miała podobne zdanie na ten temat. A jednak się to stało.

Lola Kenzington
sumienny żółwik
mkj
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
Każdy mówi, że nie jest striptizerem, do momentu, gdy nie wypiją odpowiednio dużo i nie dostanie odpowiedniej zachęty, żeby wskoczyć na rurę. Lola różniła się od nich tylko tym, że jej za to płacili i to całkiem dobre pieniądze.
Może powinna zareagować szybciej, ale w tym momencie jedyne, na co miała ochotę, to naprawdę to wyluzować, a jeśli będzie trzeba to doprowadzić Lucę do domu. Co prawda nieco psuło to jej plany na wieczór, ale on z pewnością by to dla niej zrobił, jeśli by zaszła taka potrzeba.
- Luca… Mam ci powiedzieć jak w szkole? Nie obchodzi mnie, kto zaczął. Weź się kurde ogarnij, a nie… Przecież to jest twoje miejsce pracy… - Popukała go w czoło, jakby sprawdzając, czy jest coś w środku, czy niesie się tam jedynie echo. - Co jeśli Nathaniel się o tym dowie? Chcesz wylecieć? - Pokręciła głową, a blond włosy rozsypały się jej na dekolt.
- Mówią, że na dobre to i warto poczekać. A powiedz mi, że nie jestem dobra, to ci normalnie nie wiem, co zrobię. - Powiedziała, udając groźną minę. A tak w rzeczywistości to chciała rozładować sytuację, bo nie chciała go oglądać w takim stanie. Lubiła go, więc nic dziwnego, że chciała mu poprawić humor. No i może dlatego właśnie trochę się bała, że ostawia takie akcje, bo do cholery widziała w nie jednym filmie, co i dlaczego się tak dzieje. Że ludzie żegnają się ze światem, nie patrząc na dalsze konsekwencje swoich czynów.
- Nie śmiej się, ok? Bo ja nie chce potem pluć sobie w brodę, że czegoś nie powiedziałam, czy nie zrobiłam, jasne? - Widziała, że zwykle szeroko uśmiechnięty Luca ma teraz jakiś problem, a ona nie umie nic na to poradzić, zwłaszcza gdy w taki, a nie inny sposób zareagował na to, że miałby wrócić do domu.
- Ej… a teraz tak zupełnie bez kitu. Co się dzieje? Czemu nie chcesz do domu? - Nie zamierzała znieść sprzeciwu, czy wymijającej odpowiedzi. Patrzyła, jak jego głowa się chwieje, jak mętny jest jego wzrok.
- Może i tańczyć nie będziesz, ale ktoś im musi polewać, żeby mój taniec im się bardziej podobał. Chyba nie zostawisz mnie w potrzebie, co? - Próbowała pobudzić jego głowę do jakiegokolwiek myślenia, żeby oprzytomniał nieco. Ale chyba coś jej lekko zaświtało w głowie, gdy zaczął mówić. Kobieta. Musiało chodzić o kobietę. Faceci nie piją bez powodu.
- Marna szansa, ale po tonie twoich słów mogę się domyślać, że nawet pomimo tego, że niewielka, to jednak się przydarzyła. Kto to? - Nie miała zbyt mocnej głowy, ale też wiedziała, kiedy przestać więc nic jej pozornie nie groziło.
Przez chwilę wydawało jej się, że typek, z którym Luca wcześniej wdał się w dyskusję, znów krąży całkiem niedaleko nich, ale zaraz straciła sylwetkę z oczu. A może tylko jej się tak wydawało, że to był on?

Luca Hepburn
przyjazna koala
Bunny
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Znam typa, któremu zawsze na domówkach po odpowiedniej ilości alkoholu uruchamia się tryb striptizu i tańczenia bez koszulki. Niekoniecznie miły widok, ale beka wspaniała. Więc pewnie w przypadku niektórych osób powiedzenie, że ktoś zamienia się w striptizera po odpowiedniej ilości alkoholu jest prawdziwe. Luce natomiast też się zdarzyło, ale to było dawno i nieprawda. Teraz rozbierał się tylko na prywatnych pokazach, po których raczej liczył, że druga osoba też nie skończy ubrana. Taka różnica.
— Dobra, dobra. Wiem. — Westchnął ciężko i machnął dłonią przed swoją twarzą, w momencie, gdy Lola już cofnęła swoją dłoń. Chociaż jego pierwotnym planem było odtrącenie tego jej palca stukającego go w czoło, ale no nie udało się.
— Nie, nie… — Powiedział trochę ciszej niż planował, gdy przytoczyła imię Nathaniela. Miał wrażenie, że mu czymś ostatnio podpadł, bo dość mocno przyglądał się temu co robi, więc chyba trochę się spodziewał tego, że mógł zrobić coś nie tak i z tego nieznanego mu powodu być na cenzurowanym. Co prawda wiedział, że dzisiejsze wydarzenia do niego dotrą, ale… no nie chciałby jednak mu zbytnio podpaść. I to nie tylko z powodu takiego, że tu pracuje. Nie tylko.
— Jesteś najlepsza. — Odparł, obdarzając ją uśmiechem, który miał zburzyć mur, budowany przez jej groźną minę. Chociaż w tym uśmiechu raczej próżno było szukać zbyt wielu pozytywnych emocji, był jakiś taki… pusty? Beznamiętny?
— Przecież się nie śmieję. — Wzruszył ramionami i obdarzył ją zamglonym spojrzeniem. — Jasne, jasne, zapamiętam. — Dodał po chwili i podparł się jedną ręką na ladzie, obracając się też w kierunku Loli.
— No mówię Ci… — Kolejny raz westchnął i pokręcił głową, co znowu nie było dobrym pomysłem. Faktycznie, mógł tyle nie pić.
— E tam. Czy jak czyj, ale Twój taniec to nawet abstynentowi by się spodobał. Zresztą, nie musisz tańczyć, i tak pół klubu się będzie za Tobą oglądać. Drugie pół jest zbyt pijane by skojarzyć co widzą. — Powiedział. A taka długa wypowiedź zdecydowanie należała do wyjątkowych w takim stanie. Zwłaszcza, że powiedział to bez większych problemów z wymową!
— No. — Przytaknął po jej słowach.
— Przydarzyło. — Mruknął i podsumował po chwili kolejnym westchnięciem. Ależ mu było ciężko na duszy, no i może trochę na żołądku.
— Amelia, pieprzona St. Evans. — Powiedział po chwili pauzy. —Byłem z nią w Paryżu, w sensie… mieszkaliśmy razem i w ogóle, wiesz… love story, wciąganie spaghetti i tak dalej. — Wyjaśnił, dając ogólny obraz tego jak ta jego relacja kiedyś wyglądała. Nie było to zbyt wielką tajemnicą i możliwe, że nawet kiedyś o tym Loli opowiadał.
— No i wystawiła mnie do wiatru, nie? Bez słowa wyjechała chuj wie gdzie, i tyle o niej słyszałem. — Wzruszył ramionami i przybrał wyraz twarzy, który zdecydowanie wyrażał zniesmaczenie faktem, że — Wprowadziła mi się na farmę, niby przypadek. No ale jak mogła tu trafić, na tę samą farmę? Przyjechała mnie dręczyć, mówię Ci. I jak tu nie pić. — Powiedział, odpowiadając na wszelakie pytania, jakie się jej w głowie teraz mogły pojawić. A przynajmniej na ich część.

Lola Kenzington
sumienny żółwik
mkj
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
Niby mówił, że wiedział, a zachowywał się, jakby jednak nie. I co ona miała z nim poczynić? Przecież nie mogła go tu tak zostawić? Jeszcze coś głupiego przyszłoby mu do głowy.
Ważne jednak było to, że wspomnienie szefa zdołało go jakoś sprowadzić na ziemię. Może uda się teraz nieco bardziej do niego dotrzeć, a samego Nathaniela uda się zdecydowanie łatwiej będzie przekonać, jeśli Luca nie zrobi awantury na środku baru.
- Wiem, że jestem. - Powiedziała, udając, że złość jej przechodzi, bo przecież tak naprawdę to się na niego nie gniewała, a o wiele bardziej martwiła. Ale co mogła poradzić w tym momencie oprócz tego, że zrzucić jeszcze prackowe emocje i starać się dostroić do tego, że nie przyjdzie jej się dzisiaj bawić, a raczej być dobrą przyjaciółką. I w sumie nie miała mu tego za złe, bo to był jej świadomy wybór. Chciała mu pomóc, musiała jedynie wiedzieć, od czego powinna zacząć. Zwłaszcza że naprawdę potrafiła dostrzec zmianę w jego zachowaniu i nie była to korzystna zmiana.
- I teraz nie praw mi tu komplementów gagatku, bo ja wiem, że chcesz odwrócić od siebie uwagę. A ja cię nie puszczę nigdzie, dopóki nie dowiem się, co oprócz alkoholu leży ci na wątrobie. - Powiedziała poważnie, ale i tak się uśmiechnęła, żeby wiedział, że docenia komplement.
Ale zaraz mina jej zrzedła, bo wspomniał swoją miłość. Rzeczywiście kiedyś mieli już poważną rozmowę na ten temat, czy raczej ogólnie na temat minionych miłości i imię Amelii rzeczywiście przewinęło się wtedy. Nie sądziła jednak, żeby kiedykolwiek powróciło jako teraźniejszy problem.
- Czekaj… czekaj… - Powiedziała momentalnie, jakby próbując ułożyć sobie w głowie, co takiego właśnie usłyszała. - Chcesz mi powiedzieć, że ona jest teraz tu w mieście? Tfu, w mieście.. Na tej twojej farmie? Tak po prostu się zjawiła? - Spytała, jakby nie mogąc uwierzyć, że to prawda i potrzebowała dodatkowego zapewnienia. - Ale, że tak przypadkiem… - Nie, nie mógł to być przypadek, bo coś takiego w tym wypadku nie miało prawa bytu. Rzeczywiście Luca miał sporo powodów, żeby pić. - Słuchaj, zabieram cię do siebie. Wszystko mi wtedy opowiesz. Lula i tak ma nocną zmianę w radio, więc sobie pogadamy na spokojnie. - Stwierdziła stanowczo.
I chciała chyba o coś jeszcze zapytać, gdy nagle, nie wiedziała skąd, pojawił się za ich plecami mężczyzna, który wcześniej zaatakował Lucę. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, napastnik zamachnął się i z całej siły uderzył Lucę pięścią w okolicę żeber, a potem spróbował wymierzyć w twarz.
Lola krzyknęła i tym sposobem zwróciła uwagę ochroniarzy, ale też zostało kilka długich chwil, zanim tamci dobiegną do awanturujących się.- Kurwa przestań! - Krzyknęła, próbując zareagować jakoś, ale tamtej tylko machnął dłonią, mniej lub bardziej przypadkowo trafiając ją w nos. Widać jednak było, że to na Luce chce wyżyć całą swoją złość.

Luca Hepburn
przyjazna koala
Bunny
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Czy było to aż taką rzadkością? I nie chodzi tutaj nawet o samego Lucę, tylko generalnie o ludzi, którzy często mówią jedno, a robią drugie. Nie, myślę, że nie jest to aż taką rzadkością. Chociaż faktycznie, zawsze to dziwi równie bardzo, zwłaszcza, kiedy takie zachowanie jest zwyczajnie nie logiczne, albo nie miało dobrego powodu. Cóż, tutaj sytuacja była trochę bardziej skomplikowana i sam Luca tutaj zdecydowanie powód jednak posiadał. Czy dobry? Uważał, że wręcz świetny. Zresztą, Lola zaraz miała poznać powód, dla którego zachowywał się w taki, a nie inny sposób.
Cóż, skromna też była, ale… Luca i tak ją bardzo lubił i naprawdę uważał Lolę, za fajną osobę. Lubił ją, darzył zwyczajnie sympatią i był w stanie z nią rozmawiać, a działało to chyba w obie strony, bo i tutaj sama Lola z nim dyskutowała teraz. Sytuacja była może w jakimś stopniu wymuszona, ale rozmawiali.
Doceniał fakt, że chciała mu pomóc i nie miał zamiaru z tym walczyć, bo... i tak nie miał nic lepszego do roboty. Znaczy, picie samemu było słabe, Lola zawsze mogła do niego dołączyć. Co prawda pewnie ledwo by się napiła a on by się sprawnie zalał w trupa, bo jednak sporo już wypił, ale jeszcze w miarę kontaktował i tego mu odjąć nie można było!
— Ej, może i chcę odwrócić uwagę, ale to sama prawda i tak. — Odparł od razu, bo jednak gadane to zawsze miał i dość łatwo przychodziło mu prawienie takich komplementów, które wychodziły naturalnie i niewymuszenie.
— To w sumie śmieszne określenie, bo wątroba ogarnia alkohol, nie? — Stwierdził, śmiejąc się z tego, bo faktycznie go to rozśmieszyło, chociaż… no wybitnie śmiesznie ten fakt to jednak wcale nie był.
Wiedział, że z nią o tym rozmawiał, bo mimo, że nie był to jego ulubiony temat rozmów, to jednak czasem się pojawiał, bo był to ważny punkt jego historii i pobytu we Francji. Zresztą, nie wstydził się tego, bo uważał zawsze, że on nic złego w tej historii nie zrobił i niczemu tam winien nie był.
— Pojebane, nie? Tak. Z dupy się pojawiła i udaje, że nie wiedziała, że tu jestem. No ale kurwa, prędzej bym uwierzył, gdyby była po prostu w Lorne, ale też ciężko, ale na tę samą farmę? Przecież to jest niemożliwe… — I raczej prędko nie był w stanie uwierzyć w prawdopodobieństwo tej sytuacji i to, że był to przypadek.
— Spoko, możemy pójść do Ciebie, do siebie na razie nie chcę wracać. — Powiedział, powtarzając w sumie to co wcześniej powiedział, tylko trochę to parafrazując. Wolał pojechać do niej, niż wracać na farmę, na której zrobiło się… dziwnie, domyślał się, że miałby problem z w ogóle powrotem tam i niekoniecznie po prostu chciał tam jechać.
Nie obserwował uważnie otoczenia i raczej nie spodziewał się nagłego uderzenia, więc w ogóle wiedział, że coś się wydarzyło, kiedy zgiął się w pół, łapiąc się za bok, w który został znienacka uderzony. Może kwestia tego, że się tak od razu zgiął, że kolejne uderzenie, które miało uderzyć w jego buźkę nie trafiło idealnie, albo po prostu przeciwnik był też na tyle nietrzeźwy, że zwyczajnie nie trafił, ale jego uderzenie bardziej musnęło twarz Luci, niźli faktycznie w nią trafiło, chociaż i tak poczuł pieczenie. Nie zmieniało to jednak faktu, że Luca wylądował na podłodze, widział, że ochroniarze już ruszyli w ich kierunku i był pewien, że się to dobrze nie skończy, ale… od razu rzucił się na agresora, również wymierzając mu uderzenie, widząc zresztą, że oberwało się od niego też biednej Loli. A w tej sytuacji nie mógł po prostu tego odpuścić, bo ta mu właśnie oferowała pomóc. Dlatego tym razem to pięść Luci wylądowała na twarzy nieznajomego w sumie faceta. Musiało zaboleć, ale nie było to wystarczająco, by go powalić, bo chyba jednak w tym stanie brakło mu siły i w następnej chwili to on oberwał. Chociaż w sumie to już nie wiedział, czy to uderzenie przyszło od ochroniarza, czy też samego przeciwnika, bo po chwili, która, miał wrażenie, trwała ułamek sekundy wylądował na bruku przed klubem, wyrzucony przez ochroniarza. Nie wiedział, czy drugi typ został wyrzucony innym wyjściem czy co, bo nie było go obok, Podniósł się do pozycji siedzącej i oparł plecy o zimną ścianę koło wejścia. Czuł pulsujący ból pod okiem – będzie śliwa jak nic – ale na razie chciał chyba po prostu złapać oddech. W sumie… co z Lolą?

Lola Kenzington
sumienny żółwik
mkj
Striptizerka — Shadow
21 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
I wanna be your slave
I wanna be your master
I wanna make your heart beat
Run like rollercoasters
Lola nie mogła uwierzyć, że kobieta ot tak postanowiła pojawić się w życiu swojego byłego. Mogła przynajmniej wymyślić, ku temu jakąś wiarygodną wymówkę, a nie sprawiać, że biedny barman zachodził w głowę, co do cholery się właściwie stało. To było mocno nie fair. Wyjaśnienie to najmniej co mogła, a co powinna zrobić. W sumie pogadałaby sobie z tamtą, tak jak dziewczyna z dziewczyną, żeby mogła dojść do tego, co właściwie nią kierowało wtedy i co kierują nią teraz, żeby go, tak krzywdzić. Ale jej nie znała, wiec wątpiła, żeby tamta w jakikolwiek sposób poczuwała się do tego, żeby zdradzać sekrety swojej przeszłości.
- Nie rozumiem… Ludzie są… - Pokręciła głową. Ok, faktycznie, nigdy nie była zakochana, ani nikt jej na poważnie nie złamał serca, więc nie do końca umiała wyobrazić sobie, jak on się czuje, ale jako osoba empatyczna po prostu nie mogła przejść obok jego uczuć obojętnie, musiała coś zrobić. Nawet jeśli było to zabranie go do siebie i uraczenie alkoholem. Lula z pewnością nie będzie miała nic przeciwko, a może ci dwoje ogólnie znaleźliby wspólny język. Lola miała jakieś wrażenie pod skórą, że Luca i Lula pasowaliby do siebie. Nic na razie co prawda jeszcze nie mówiła, bo musiała sprawdzić, jak ta dwójka będzie się dogadywać, ale sama wiedziała, jaka jest jej przyjaciółka, a Luca chyba też potrzebował odskoczni od codzienności. Dlaczego więc nie połączyć przyjemnego z pożytecznym?
- Dobra, to zaraz weźmiemy ubera i pojedziemy. - Powiedziała, zanim sprawy potoczyły się błyskawicznie, a ona sama znalazła się w ogniu wymiany ciosów. Zupełnie niepotrzebnie się w to wmieszła, bo mężczyźnie zdawali się mieć potrzebę rozładowania napięcia. Nawet jeśli przed chwilą wszystko zdawało się wracać do normy, to teraz eksplodowali furią, której nie sposób było powstrzymać.
Wtedy oberwała. Nic poważnego, ale nigdy w życiu nie była uderzona przez mężczyznę i chwilę trwało, zanim dotarli do nich ochroniarze. Widziała, jak ten który dopadł się do Luci, jest prowadzony do innego wyjścia niż sam Luca. Lola potrzebowała chwili, żeby móc ochłonąć, poprosiła nawet o lód w woreczku, zanim ostatecznie ruszyła w stronę wyjścia. Nie miała pojęcia, czy Luca wciąż tam jest, ale ulżyło jej, gdy zobaczyła go na chodniku, tuż pod ścianą klubu.
- Żyjesz? - Spytała, wyciągając w jego stronę woreczek z lodem. Sama miała rozciętą wargę, ale trzymana przy niej chusteczka nieco hamowała krwawienie. Zresztą lód bardziej przydatny jest na siniaki niż na rozcięcia. - Wyprowadzili go ze środka drugim wyjściem, ale nie powinniśmy tu zostawać zbyt długo. Chodź… - Ponagliła go, bo nie chciała, żeby wpakowali się w jeszcze większe kłopoty, niż już teraz mieli. - Nie, żebym była jakaś mądra w tym zakresie, albo się znała, ale… Nie chcesz do lekarza? Ten cios w brzuch wyglądał groźnie. - Stwierdziła, przekładając wilgotną chusteczkę na drugą stronę. Zaraz krwawić przestanie i będzie ok, a na jutro do pracy położy więcej makijażu. Zerknęła na drzwi prowadzące do klubu. O ile jutro nadal będą mieli pracę.


Luca Hepburn
przyjazna koala
Bunny
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Wiara tutaj niestety wiele nie miała do rzeczy, bo gdyby ta wiara w to, że jej pojawienie się w Lorne miała się sprawdzić, to ta by się tutaj nie pojawiła. A jak się okazało i w danej chwili było, to Amelia w dokładnie tym samym momencie, najprawdopodobniej, była na farmie i się rozpakowywała. Co Luce bardzo, ale to naprawdę bardzo nie odpowiadało.
Mogła być wszędzie, byle nie tutaj.
No ale niestety los bywa przewrotny i faktycznie jednak trafiła tutaj, jak się miało okazać tylko po to, by jeszcze bardziej mu zawrócić w głowie, a to.. no z pewnością nie mogło być pomocne. Luca też chciałby porozmawiać z Amelią i dowiedzieć się co kierowało nią, gdy go zostawiła, bo tak zawsze się czuł. Jak ktoś, kogo zostawiono, jak ten, który został porzucony. Może też dlatego był teraz niezdolny do związania się z kimkolwiek i wielokrotnie też z tego powodu pewnie sam uciekał z cudzego mieszkania nad ranem. Czy to tutaj, czy już w samym Paryżu, zanim wrócił do Australii.
Wzruszył tylko ramionami w odpowiedzi na to, jacy są ludzie. Ten zwrot nie potrzebował dokończenia, bo każdy mógł sobie to zakończyć samodzielnie i chyba każde określenie przychodzące do głowy byłoby trafnym. Jest wiele sytuacji i wiele uczuć, czy emocji, każde bardziej lub mniej odpowiadające danej chwili, w tej sytuacji natomiast Luca chyba był bardziej wściekły na siebie, że nie potrafił od tego uciec. Że nadal go to tak bolało.
— Spoko. — Odparł tylko krótko, gdy zaproponowała wzięcie ubera i pojechanie stąd. Nie miałby nic przeciwko, gdyby… no właśnie, nagły i nieoczekiwany zwrot akcji, po którym Luca finalnie skończył przed lokalem, opierając się o tę zimną ścianę.
Promieniujący ból z boku, w który dostał, ale i również pulsujący ból z okolic łuku brwiowego nie sprzyjały rozmyślaniu, ani nawet powrotowi do domu, więc nie było wielkim zaskoczeniem, że gdy Lola wyszła z lokalu, to znalazła go zaraz na zewnątrz.
— Mhm… — mruknął tylko twierdząco, że żyje i przyjął od niej ten woreczek z lodem, chociaż nie do końca wiedział, gdzie miałby go przyłożyć. Na bok? Raczej nie. Po chwili zawahania przyłożył zimny okład lekko powyżej swojego oka, gdzie czuł ten pulsujący ból z łuku brwiowego.
— Zajebie go jak go jeszcze raz zobaczę. — Wycedził przez zęby, kiedy wspomniała o tym facecie, nie kojarzył w tej chwili dokładnie jego twarzy – ale na pewno sobie przypomni!
Z delikatną pomocą od samej Loli – którą pewnie uzyskał, kiedy wyciągnął w jej kierunku rękę, by pomogła mu wstać, wstał. Podczas tego podnoszenia się syknął z bólu, bo jednak ból w boku był dość mocny i uciążliwy.
—Dzięki Lola. — Powiedział cicho, kiedy ta fala bólu już mu przeszła.
— Żadnego szpitala, ani lekarza. Nie… nie. Po prostu nie. — Odparł, nie chciał iść do lekarza, bo to by się pewnie źle skończyło i… no po prostu nie chciał. Nie teraz. Po chwili wahania sięgnął jedną dłonią do dolnego końca swojej bluzy, którą miał pod kurtką, by podciągnąć ją do góry i odsłonić miejsce, w którym oberwał za pierwszym razem. W słabym świetle nie widział za dobrze, ale był pewien, że jednak było tam zaczerwienienie i obrzęk po uderzeniu. Miał tylko nadzieję, że nie miał żadnego złamanego żebra, ale… no właśnie tego być pewien już nie mógł.
Zauważył jej spojrzenie w kierunku drzwi, ale nie wiedział co przeszło jej przez głowę, więc na ten temat nic nie powiedział.
— Wezwę tego ubera. — Powiedział i jak uczynił, tak zrobił. Pewnie chwilę poczekali, w międzyczasie Luca cały czas sobie przykładał ten zimny okład, kiedy przyjechał Uber, to wsiedli do samochodu i pojechali do Loli, żeby tam kontynuować ten wieczór.

z/t x2 Lola Kenzington
sumienny żółwik
mkj
ODPOWIEDZ