studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
#2

Wiele osób, z Francisem Parkinsem na czele, złapałoby się za głowę, wiedząc, co w planach miała Maxine we własnej osobie. Dzisiejszego wieczoru postanowiła pójść na żywioł i wreszcie zrobić postęp w swoim małym-dużym śledztwie.
Jak powszechnie wiadomo, miejscowi policjanci mieli w głębokim poważaniu zaginięcie Sarah Parkins. O wiele bardziej interesowało ich pożeranie pączków i czajenie się na kolejną dolewkę kawy w miejscowym fast foodzie. Kto wie, może pani Parkins oblała ich przy pierwszym podejściu do testów psychologicznych i teraz mścili się na swój sposób, nie kwapiąc zbytnio z szukaniem poszlak.
Całe szczęście, do miasta wróciła córka marnotrawna, nie przebierająca w środkach.
Według jej własnego, prywatnego szkicu, opcji mogło być kilka. Przede wszystkim – Sarah żyła, albo też nie. Jeśli żyła, musiała mieć naprawdę dobry powód do ucieczki po angielsku, bez choćby słowa pożegnania. Opcja druga w tej odnodze drzewka śledczego, prowadziła ku poważnej chorobie. Alzheimer? Tyle, że gdyby matka rzeczywiście cierpiała na to problematyczne schorzenie, raczej nie trudno byłoby ją odnaleźć?
O wiele więcej wysiłku musiałaby włożyć w tropienie osoby zmarłej. Nie chciała patrzeć na matkę z obiektywnego punktu widzenia, niczym kazus studencki, jednak ten sposób ratował ją przed emocjonalnymi traumami. Wystarczyło, że ojciec i brat przeżywali swoje, zamieniając się w zdołowane jednostki, kompletnie wyprane z racjonalności.
Nie sądziła też, aby matka targnęła się na własne życie, dlatego też postanowiła rozejrzeć się po przybytku, gdzie rozmowy o trupach i potencjalnych nieboszczykach, raczej obijały się o uszy. Wchodziła do istnej jaskini lwa i za cholerę nie wiedziała, jak się ubrać. Może powinna przypominać jakąś wyuzdaną ćpunkę? Nikt wtedy nie zamieniłby z nią sensownego słowa, biorąc za lalkę do towarzystwa. Być może, przyniosłoby to pewne rezultaty, jednak tego wieczoru musiała zachować trzeźwe spojrzenie na sytuację.
Postawiła na poważną klasykę, w barwach szarości i czerni, przez co wypadnie albo na córkę mafioza, albo aspirującą kierowniczkę korpo. Cokolwiek. Ważne, aby w razie potrzeby, była w stanie sięgnąć po dyskretny gaz pieprzowy, schowany w marynarce (kij w kto, że tego typu środków zdecydowanie nie powinno się rozpylać w pomieszczeniach).
Ciemne okulary dawały poczucie anonimowości i głównie przez to postanowiła zatrzymać je na nosie, po minięciu bramkarzy. Była tutaj świeżą twarzą, a to wystarczało, aby przykuć wzrok stałych bywalców… którego póki co się nie obawiała.
Jak gdyby nigdy nic, lekkim krokiem podeszła do baru, zajmując jedno z wysokich krzesełek. Z dwojga złego, lepiej pokazać się w takim klubie samemu, niż z obstawą (nawet taką, niewinnie wyglądającą). Cóż najgorszego mogłoby się stać? Te myśli lepiej pozostawić w swojej głowie, skoro miała skupić się na rozeznaniu.
- Podwójne martini - przekazała z francuską naleciałością barmance, gdy już zyskała jej uwagę. Wódka z colą brzmiała zbyt banalnie i infantylnie a czysta whisky prędzej wypaliłaby jej gardło. Wystarczy na nią spojrzeć: nawet w tym outficie szefowej nie wyglądała na kogoś, kto piłby szkocką, albo nawet rum.
Czuła się trochę, jak dzieciak z deskorolką, wśród gangu motocyklistów, przez co potrzebowała procentów, aby się odpalić i mentalnie poklepać po plecach. Powoli i spokojnie; byle tylko nie wpakowała się na minę.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
68. + Outfit

Gdyby Sameen potrafiła czytać w myślach i poznałaby myśli Maxine na temat policji „angażującej” się w porwania, to przysiadłaby się do dziewczyny właściwie od razu. Nie tylko zbiłaby z nią pionę, ale też z przyjemnością podzieliłaby się swoim doświadczeniem. Sameen była dzieckiem, które zostało porwane i które nigdy nie wróciło do domu. Po poznaniu swojej przeszłości zrobiła głęboki research i dowiedziała się, że wiele zaniedbań wyniknęło właśnie ze strony policji, która po prostu uznała, że nie ma sensu się angażować, bo szanse na znalezienie dziecka były naprawdę minimalne. Nie miałaby pretensji do policji, gdyby nie to, że przez cały czas wmawiano jej, że jej rodzice po prostu jej nie chcieli i jak już została porwana, to było im to tak bardzo na rękę, że postanowili jej nie szukać. Prawda jednak była inna. Kiedy państwo Barlowe zrozumieli, że policja im nie pomoże, to zaczęli szukać pomocy gdzie indziej. Szukali jej właściwie wszędzie. Próbowali odnaleźć córkę tak intensywnie, że ostatecznie doprowadziło to do upadku rodziny. Pan Barlowe zachorował, a rodzinna farma została zadłużona tak bardzo, że prawie została im zabrana. Prawie, bo Sameen, z pomocą znajomej, anonimowo spłaciła długi, żeby rodzina mogła zostać na swoim. Nigdy jednak nie przyznała się państwu Barlowe, że jest ich córką i że wróciła i że żyje. Nie widziała sensu w ponownym rozpierdalaniu im życia. Już i tak przeszli za dużo z jej powodu. Spłaciła ich długi, a teraz wycofywała się z ich otoczenia.
To nie tak, że jej własna historia zainspirowała ją do tego, żeby pomagać innym zaginionym. Po prostu była przewrażliwiona na punkcie plakatów, które gdzieś przewijały się na mieście. Interesowała się każdą sprawą, ale nie w każdą się angażowała. Nie mogła zbawić czy uratować całego świata. Nie była bohaterką. Nie miała też pragnienia odkupienia swoich win. Za każdą odnalezioną zaginioną osobę, bogowie wybaczą jej morderstwa, których dokonała. To tak nie działało.
Do Shadow nienawidziła chodzić. Uważała, że to jedna z gorszych spelun w jakich miała okazję przebywać. Było to siedlisko żmij, narkotyków i jedyne co można było dostać za darmo to wpierdol, albo chorobę weneryczną. Mimo wszystko, było to też miejsce, w którym bez większego wysiłku mogła zdobyć informacje. Takie, których potrzebowała oraz takie których nie wiedziała, że potrzebuje. Siedziała sobie w oddalonym od większego zgiełku stoliku i obserwowała wejście główne. Dzisiaj nie szukała niczego konkretnego. No może inspirację, albo coś co kopnie ją do jakiegoś działania. Kilka razy zdążyła przepędzić ludzi, którzy koniecznie chcieli się do niej dosiąść. Wyjęła z kieszeni papierośnicę z wygrawerowaną mitologiczną meduzą, miała wyjść zapalić kiedy zawiesiła wzrok na dziewczynie, która właśnie weszła do lokalu. Galanis uśmiechnęła się sama do siebie i schowała papierośnicę z powrotem do kieszeni. Właśnie na taki znak czekała. Kilka dni wcześniej widziała jak kobieta rozwiesza plakaty w okolicach mieszkania Galanis. Zignorowała to, bo równie dobrze mogła to być osoba zatrudniona do tego. Teraz jednak miała potwierdzenie, że tak nie było. Wstała chwytając swoje piwo i podeszła do baru opierając się o niego biodrem, tuż obok kobiety. –Nikt nie rzuca się w oczy tak bardzo jak ktoś kto próbuje pozostać niezauważonym. – Powiedziała stawiając swoje piwo na blacie i zwróciła uwagę barmanki zamawiając świeże. –Absolutnie nie pasujesz do tego miejsca i kwestią kilku minut jest to, że w końcu ktoś to zauważy. – Spojrzała gdzieś ponad ramieniem dziewczyny. Już zwróciła na siebie uwagę. Sameen zacisnęła szczęki i na razie postanowiła jej nie straszyć. –Domyślam się czego możesz szukać, ale to nie jest dobre miejsce. – Dodała ściszając głos, bo barmanka akurat podawała im zamówienie. –Chodzi o kobietę z ogłoszeń, które rozwieszasz? – Zapytała bez ogródek i napiła się piwa.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Sącząc swoją podwójną porcję martini, wciąż rozważała ryzykowny plan pozyskania informacji w tym akurat miejscu. Możliwe, że zwyczajnie porwała się z motyką na słońce. Gdy jeszcze jako dzieciak, mieszkała w Lorne Bay, nigdy nie słyszała o przybytku, zwanym Shadow. Zapewne wywodziła się z zupełnie innej warstwy społecznej, aby w ogóle zawracać sobie głowę takimi miejscówkami. Do czasu…
Nie musiała długo czekać, gdy tuż obok pojawiła się kobieta, której nigdy wcześniej nie widziała na oczy. Ciężko, aby osobiście kojarzyła kogokolwiek, związanego ze światem przestępczym (niechybnie reprezentowanym w tym lokalu). Studiowała, co studiowała, ale bezpośrednie zetknięcie z szemranym towarzystwem, a raczej podanie się, jak na tacy, uskuteczniała pierwszy raz. Starała się z całej siły trzymać nerwy na wodzy i zapanować nawet nad najmniejszym drżeniem dłoni, zdradzającym strach, albo wątpliwości. Po prostu przez to przejdzie. Musiała odnaleźć matkę.
- Aż tak po mnie widać? - starała się zażartować, co wyszło nieco drętwo. Wypiła zbyt mało alkoholu, aby brzmieć jak stały, barowy bywalec. Doświadczenie w kręceniu się w fancy knajpkach w Paryżu to nic, w porównaniu z gniazdem węży. Wiedziała, na co się porywa, mimo to, nie zadbała nawet o backup, w razie potrzeby. Różne rzeczy mogły tutaj na nią czyhać.
Ściągnęła delikatnie brwi, słysząc, jakoby nieznajoma wiedziała, czego Maxine we własnej osobie tutaj szukała. Rozwinięcie tematu, wbiło niewidzialną szpilę w środek klatki piersiowej. A więc była obserwowana. Być może za bardzo uwierzyła w swoją anonimowość, przynajmniej z perspektywy osób, przesiadujących w takim Shadow. Kto, jeśli nie córka nadzianego architekta, stanowił łatwy cel do zastraszania i ewentualnego porwania, dla okupu? Ale teraz nie o tym. Musiała skupić się na tym, co właśnie usłyszała i umiejętnie nawiązać do Sarah.
Najważniejsze informacje, odnalezione w kalendarzu, znała na pamięć, a część zapisała w telefonie; ciężko przy tym mówić o wielce przydatnych tropach. Typowo psychologiczny żargon, powiązany z krótkimi notatkami o wizytach poszczególnych pacjentów.
- Jesteś jakimś detektywem pod przykrywką? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, obracając się na krześle przodem do kobiety. Wyglądała na starszą od niej samej, ale ten fakt ani trochę jej nie peszył. Wstrzymała się również z wrzuceniem nieznajomej do jednego, z wielu worków. Obserwowała ją, ale na podstawie kilku gestów, nie była w stanie nakreślić obrazu całej jej osoby.
- Nie musiałabym nawet odpowiadać na twoje pytanie, bo już wiesz swoje - westchnęła cicho, znów sięgając po dwa większe łyki martini. - Naprawdę, nie zamierzam się wpakować w żadne tarapaty.
Mówiąc krótko, nie szukała w tym klubie wrażeń, nawet takich, mogących zaprowadzić ją do istotnych informacji. Przede wszystkim musiała zadbać o swoje bezpieczeństwo. Bo kto, jeśli nie ona, doprowadzi tę sprawę do końca? Jeśli zabrnie za głęboko, to będzie tragiczne w skutkach.
- Po prostu, próbuję sobie ułożyć to wszystko w głowie. Jak do tego doszło, czemu nikt nie znalazł żadnych, istotnych poszlak… zupełnie, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Ojciec coś tam wiedział, ale szczegóły przekazał policji, która wciąż błądziła w ciemnościach. Brat nie widział matki przez dwa dni, przed dniem jej zaginięcia. Telefon i inne, najprzydatniejsze rzeczy, umożliwiające kontakt, zniknęły razem z nią.
I bądź tu człowieku studentką kryminologii, gdy twoja własna matka ginie w tajemniczych okolicznościach. Chichot losu zaiste był srogi.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen upiła łyka swojego piwa nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Lubiła się przyglądać ludziom i czasami robiła to w zbyt dosłowny sposób. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że może to być nieco niezręczne, ale też zawstydzające. Przynajmniej miała świadomość tego, że rzeczywiście uratowała zagubioną duszyczkę, która absolutnie źle trafiła. Sameen będzie sobie wmawiać, że zrobiła dobry uczynek.
-Wiesz… może gdybyś zrzuciła ciemne okulary w ciemnym klubie to jeszcze byś przeszła niezauważona. – Odparła posyłając jej lekki uśmiech. Miała jej pomóc, a nie ją dodatkowo stresować. Postanowiła nie komentować tego, że warto zobaczyć, że tutaj nie pasuje, bo razem z Sameen, były chyba jedynymi osobami, które brały prysznic w przeciągu ostatnich paru godzin. Reszta towarzystwa rzeczywiście zostawiała wiele do życzenia. Dlatego Sameen tak bardzo nie lubiła przychodzić do tego klubu. Uważała, że Shadow ma swoje lata świetności za sobą. Fajnie jakby miasto, czy chociaż właściciel postanowili coś z tym zrobić. Inaczej jakby Lorne było dużym miastem, gdzie taki klub może zniknąć w tłumie. W przypadku małego miasteczka, niekoniecznie tak było. –Oczywiście traktuj to jako komplement. Nie chciałabyś pasować do tego miejsca. – Dodała jak zdała sobie sprawę z tego, że dziewczyna może to źle zrozumieć. Sameen nie chciała jej urazić. A bogowie wiedzą, że Sameen była ostatnią osobą, która pilnowała tego czy kogoś uraziła czy nie.
Parsknęła śmiechem kiedy została porównana do stróżów prawa. Nienawidziła ich tak bardzo. Tak bardzo gardziła tymi, którzy mieli chronić niewinnych obywateli. Znała ten świat od drugiej strony. Widziała korupcję, niesprawiedliwość, lenistwo. Powinna się obrazić. –Absolutnie nie. – Rzuciła nadal rozbawiona tym porównaniem. –Jestem bardziej… hmmm. – Zastanowiła się na chwilę co powinna powiedzieć, żeby zdobyć zaufanie kobiety, ale też nie zdradzić swojej prawdziwej natury. –Kimś w rodzaju łowcy nagród. Specjalizuje się w odnajdywaniu ludzi. Tych, którzy nie chcą zostać znalezieni i tych którzy potrzebują pomocy. – Powiedziała w końcu. Nie było to do końca kłamstwem. Ominęła tylko to, że szukała tych ludzi, żeby ostatecznie ich zamordować. Nie szukała nikogo, bo miała dobre serce i chciała komuś pomóc. No może w tym przypadku było inaczej. Dlatego, że widziała Maxine rozwieszającą plakaty i dlatego, że wiedziała, że jej rodzice przechodzili dokładnie przez to samo. Nie życzyła więc nikomu innemu takich przeżyć.
-Właściwie to wiem tylko to co zamieściłaś na plakatach. O ile ty je zamieściłaś. – Wzruszyła ramionami. –Widziałam cię kiedyś jak rozwieszałaś je w dzielnicy gdzie mieszkam. – Wyjaśniła jeszcze. Nigdy nie wnikała w to konkretne zaginięcie. Po prostu widziała plakaty. Tak jak było wspomniane wcześniej. Nie była dobrą osobą, która używała swoich źródeł do pomagania innym. Pracowała za pieniądze. Miała psa do wykarmienia. No i poza tym miała też spore wymagania finansowe. Przyzwyczaiła się do wygodnego życia. –Uwierz mi, w tym miejscu dostaniesz tylko kłopoty i choroby weneryczne. Nic poza tym. – Shadow nie było odpowiednim miejscem. A przynajmniej nie do informacji, których szukała Maxine. Sameen była tego pewna, bo niestety musiała tu spędzać sporo czasu. Na szczęście o wenerykach nie wiedziała nic poza tym, że można je tu dostać. Na szczęście.
-Mogę ci pomóc. – Zaoferowała się wzdychając lekko. Jakby tego nie zrobiła to Maxine zostałaby tutaj i szukała niczego w dziurze zapomnianej przez boga. Nie mogłaby stąd wyjść wiedząc, że zostawia ją tutaj samą. –Jeśli chodzi o to miejsce to jestem twoją najlepszą ofertą. – Była najlepszą ofertą w całym mieście, a nawet i Queensland. Dobra, jebać to. Była najlepszą ofertą jeśli chodzi o Australię, a nawet i skalę międzynarodową. W dupie ze skromnością.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
- Tylko ciemne okulary wyglądają dziwnie w tym miejscu? - zapytała, bardziej retorycznie, o czym mógł świadczyć rozbawiony uśmiech. Cóż, najwyraźniej Max poczuła się na tyle swobodnie w tym momencie, aby zarzucić małym, niegroźnym żartem.
Z pewnością istniały rzeczy, które miejscowi odbierali jako podejrzane czy też świadczące o poziomie wtajemniczenia. Parkins wtajemniczona była nijak i chociaż starała się to ukrywać, dala ciała. Przynajmniej trafiła na kobietę, a nie jakiegoś zdegenerowanego pijusa, naprzykrzającego się swoim towarzystwem.
- Chyba masz rację - wymamrotała przy krawędzi swojej szklanki z alkoholem, dostrzegając kątem oka kłócących się brodaczy. Sarah zapewne również nie pasowała do podobnych klimatów. Od zawsze uchodziła za uporządkowaną, łagodną kobietę, trzymającą się z dala od szemranych miejsc. A jednak ta ostrożność nie uchroniła jej przed zaginięciem.
Sądząc po reakcji blondynki na przyrównanie do mundurowych, raczej za nimi nie przepadała. I nie ma się co dziwić. Do takich pipidów trafiali albo mało wybitni policjanci, albo tacy, co woleli wraz z przerostem ego poszeryfować w rodzinnych stronach. Oczywiście, trafiali się starsi funkcjonariusze, wyczerpani pracą w metropoliach, ale zbyt wielu takich nie było.
- Dla mnie to nadal brzmi jak detektyw… ale taki niepolicyjny. Bardziej detektyw w stylu „robię zdjęcia twojej żonie jak zdradza cię z listonoszem” - brzmiało zabawniej, niż „łowca głów”, przywodzący na myśl najemników ze Star Warsów. Tak to jest, jak ma się do czynienia z nerdem. Nie chciała również urazić nieznajomej swoim porównaniem. Chyba po prostu chciała ją nieco urealnić, bo taki wynajęty typ, trzaskajacy zdjęcia z ukrycia raczej poważnie traktował swoja robotę.
- Całkowicie mi to pasuje.
Detektyw prywatny/łowca głów, jak zwał, tak zwał. Być może papa Francis już ogarnął jakiegoś swojego pana w płaszczu, szukającego poszlak, nie mniej, Max również nie zamierzała pozostać w tym wszystkim bierna.
Zaginiona: Sarah Parkins, lat 46, wzrost 160, szary kolor oczu. W dniu zaginięcia miała na sobie kremowy płaszcz i czerwoną sukienkę. Jeśli posiadasz informacje, mogące pomóc w odnalezieniu zaginionej, zadzwoń pod numer…
- Tak, to ja - sama zaprojektowała plakat i dodała do niego najistotniejsze informacje, których i tak było mało. Nikt nie wiedział, gdzie ostatnio widziano kobietę; nie obracała się w podejrzanym towarzystwie i nie cierpiała oficjalnie na chorobę, powodującą problemy z pamięcią.
Cała ta sytuacja przypominała zły sen, z którego Max wolałaby się jak najszybciej obudzić.
A jednak, natrafiła nieoficjalnie na informacje, które mogły, ale nie musiały, zaprowadzić ją do nowych odkryć w sprawie. Musiała tylko wybadać, na ile może zaufać kobiecie. Sam fakt, że spotkały się w Shadow, mógł prowadzić do dwóch wniosków: albo nieznajoma była częścią tego półświatka, albo drążyła w nim, stanowiąc przeciwwagę.
- A jednak, spotkałam też tutaj ciebie - uniosła brew w wymownym wyrazie, bo oto pośród chorób wenerycznych i kłopotów, pojawiła się ona - łowczyni głów, pomagająca ludziom. To już brzmiało jak ciekawy background dla potencjalnego superbohatera, jakich ostatnio pełno w popkulturze.
Najlepszą ofertą?
- Oh… - mruknęła mało elokwentnie, czując już spożyte procenty. Nie zamierzała się jednak upijać w trzy dupy Nie teraz, kiedy wciąż leczyła opuchniętą kostkę, będącą pamiątką po dzikich trikach w skateparku. Już nie kulała, ale napięcie w ścięgnach było odczuwalne.
- Ale podejrzewam, że oczekujesz czegoś w zamian?
Bo jak to tak, pomoc za darmo? Wolała upewnić się już teraz, zanim kobieta wystawi jej paragon grozy za całą usługę, po którym się nie podniesie. Chociaż nie. Rodzina Parkins nigdy nie miała problemów z kasą i gdyby tylko dobrze zagadała z ojcem, byłaby w stanie spłacić panią łowczynię głów.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokręciła głową z rozbawieniem. –Nie. Ale zdecydowanie wyglądają najdziwniej. – No bo kto to widział, żeby do tak ciemnego miejsca jak Shadow wchodzić w okularach przeciwsłonecznych? Jedynymi osobami, które miały tutaj okulary, byli niektórzy ochroniarze czego Sameen absolutnie nie rozumiała, bo mieli się rozglądać po klubie, a takie okulary zapewne nieco im to uniemożliwiały? No chyba, że chodziło o przymykanie oczu na niektóre rzeczy. To wtedy wychodziło im to idealnie. –Jesteś ogólnie za ładnie ubrała. – Wskazała na jej strój, a później wskazała na towarzystwo, które gromadziło się na parkiecie. Od razu było widać różnice między nimi, a Maxine. Nadal udało jej się powstrzymać przed rzuceniem komentarza na temat tego, że jest umyta. Nadal brzmiało to naprawdę dziwnie.
-Mam rację na pewno. – Znowu ta jej zgubna pewność siebie. –Zapewne nabawisz się też aft. – Wskazała na szklankę. Sama rzadko kiedy w barach czy klubach pijała bezpośrednio ze szkła. Była świadoma tego, że przy takim przemiale zamówień, nie każdy barman miał czas na to, żeby wyparzyć szkoło przed ponownym użyciem. Tutaj zapewne używali mycia ręcznego. Szybkiego i niespecjalnie dokładnego.
-Jeżeli brzmi to dla ciebie wygodniej czy wiarygodniej to nie mam nic przeciwko. – Najważniejsze, że nie była porównana do żadnego policjanta czy detektywa pracującego na komisariacie. Detektyw prywatny był zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem. Poza tym ludzie mieli bardzo mylne rozumowanie odnośnie tego czym zajmuje się łowca nagród. Nie był to jednak czas i miejsce na to, żeby tłumaczyć i wyprowadzać Maxine z błędu.
-Sameen. – Przedstawiła się i wyciągnęła dłoń. Powinna właściwie od tego zacząć. Tak zdobyłaby zaufanie, albo jego cień od samego początku. Teraz mogła wychodzić na nieco skrytą. Ale kto tam wiedział. Może Maxine była na tyle zdesperowana żeby otrzymać pomoc, że nie interesowało ją to od kogo ją dostanie? W sumie o tym mogła świadczyć wizyta w Shadow.
Zaśmiała się cicho pod nosem. –Pracuję. – Wyjaśniła upijając piwa. Zaraz jednak zdała sobie sprawę z tego jak to mogło zabrzmieć. –Oczywiście nie tutaj. Pracuję nad jedną sprawą i sprawdzam czy uda mi się tutaj dowiedzieć czegoś co mnie nakieruje… właściwie na cokolwiek. – Sama nie wiedziała czy przy obecnej jej sprawie, która tak naprawdę została zamknięta dwadzieścia lat temu, Shadow był odpowiednim miejscem do poszukiwań. –Z tego powodu jestem w stanie zaobserwować jak bardzo tu nie pasujesz. – Sameen na dobrą sprawę też tu nie pasowała. Siadała sama, zawsze zwrócona tyłem do parkietu, ale przodem do drzwi wejściowych. Zachowaniem czy strojem nigdy nie przyciągała. Jasne, zdarzali się ochotnicy, ale tych często nie zaszczycała nawet spojrzeniem, albo od razu odprawiała z kwitkiem.
-Hmmm. – Zastanowiła się na chwilę. Absolutnie niczego nie potrzebowała. Za zabójstwa miała tyle pieniędzy, że do końca życia mogłaby swobodnie nie pracować i cieszyć się luksusowym życiem. Wątpiła też, żeby Maxine przydała jej się w jakiejkolwiek innej sprawie. –Na razie nie. – Powiedziała po chwili. –Załóżmy, że na razie „wynajmiesz” mnie na okres próbny. Jeżeli nie uda mi się nic zdziałać, to nie będziesz mi nic winna. Jeżeli uznasz moje usługi za satysfakcjonujące to możemy pomówić o stawce. – Naprawdę nie miała parcie na te pieniądze, ale Maxine wyglądała jej na kogoś kto nie odpuści zapłacenia za jakąkolwiek pomoc. Sameen więc wymyśli sobie najniższe stawki, żeby dziewczyna mogła spać spokojnie. Jeżeli oczywiście Sameen dowie się czegokolwiek.
-Idę teraz na papierosa. Będę stać przed wejściem. Jeżeli będziesz chciała mi opowiedzieć więcej to niedaleko mam zaparkowane auto. – Klub niekoniecznie był odpowiednim miejscem na takie pogawędki. Może Maxine nie była w błędzie i rzeczywiście mogłaby się czegoś tutaj dowiedzieć. Rozmawianie więc o tym nie do końca było bezpiecznym rozwiązaniem.
Wyjęła z kieszeni plik banknotów, rzuciła na bar informując, że płaci też za drinka nowej znajomej i tak jak mówiła, wyszła z klubu. Stanęła kilka metrów od wejścia, ponownie wyjęła papierośnicę, a z niej papierosa. Odpaliła go zaciągając się i cieszą się przyjemnym wiaterkiem. Mogłoby zacząć jebać oborą, a i tak byłby to przyjemniejszy zapach od tego co czuć było w klubie.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Skrzywiła się wyraźnie, gdy kobieta przestrzegła ją przed złapaniem syfów przez samo picie drinka.
Czy te szklanki wycierano szmatą do podłogi? A może pluto do nich, jak w westernach? W sumie nikomu na ręce nie patrzyła; nie wiedziała czy w tym przybytku ktokolwiek przestrzegał przepisów BHP, szczególnie w obrębie baru. Toalety to wiadomo - zawsze były jednym wielkim chaosem, zarówno w spelunach, jak i nocnych klubach, przy piątkowych libacjach.
Najwyraźniej źle oceniła ten przybytek, skoro ubrała się nieodpowiednio do okoliczności i na dodatek piła tutejszy alkohol z brudnych szklanek. Czego się nie robi dla zdobycia informacji o matce?
- Max - przestawiła się skrócona formą swojego imienia, delikatnie ściskając wysuniętą dłoń. Blondynka nie zrobiła na niej negatywnego wrażenia, a to sobie ceniła; szczególnie w miejscach tego typu. Może rzeczywiście była w stanie jej pomóc w odnalezieniu matki, albo przynajmniej uporządkowaniu pewnych poszlak?
I jak się właśnie dowiedziała, Sameen też szukała pewnych informacji w Shadow. A może po prostu rozchodziło się o konkretną osobę, aniżeli same słowa czy wskazówki? Nie zamierzała dociekać. Teraz rozmawiały w kontekście poszukiwań Sarah.
A więc wynajęcie na okres próbny? Bardziej spodziewałaby się konkretnej sumy, podzielonej na dwie części, aczkolwiek nie zamierzała się o to spierać.
- Ok, ale jeśli przekażesz mi pierwszą, istotną informację, pokrywającą się z całością, będę czuła się zobowiązana - do zapłacenia określonej kwoty oczywiście. Wolała mieć przed sobą przejrzyste warunki. Doskonale zdawała sobie sprawę, że sięgała po środki, działające trochę jak miecz obusieczny. Jeśli zacznie drążyć za bardzo, a komuś się to nie spodoba, znajdzie się na celowniku. No i kto wie czy Sameen nie miała na ogonie jakiegoś ciekawskiego, pilnującego pewnych spraw.
Kiwnęła głową.
- Przyjdę.
Nie ma to, jak pakować się prawie obcej kobiecie do samochodu. Gdyby miała do czynienia z jakimś potężnym jegomościem płci przeciwnej, pewnie dwa razy by się zastanowiła. A tak… wierzyła w swoje przeczucia, które nie raz wyciągnęły ją z tarapatów. Musiała wreszcie zacząć działać. I tak miała sobie za złe spędzanie dni w mieszkaniu na burzy mózgów, prowadzącej do tych samych wniosków, rozrysowanych na odwrocie plakatu, przyczepionego do ściany. Samym snuciem teorii i hipotez, do niczego nie dojdzie. Byłoby miło, gdyby zdołała rozwiązać sprawę zaginięcia Sarah, jeszcze przed policją. Skutecznie utarłaby im nosa, miałaby się czym pochwalić na studiach, ale przede wszystkim, dowiedziałaby się prawdy, związanej z matką. Chciałaby, aby Sarah znalazła się w jednym kawałku, ale wielce nieprofesjonalne byłoby kurczowe trzymanie się tej myśli. Musiała być gotowa na wszystko. Tak, aby nic jej nie złamało.
Pozwoliła również, aby banknot pozostawiony przez kobietę, pokrył jej zamówienie. Skoro tak rzucała kasą, to nie ma sprawy.
Pomimo przestrogi przed korzystaniem z tutejszej zastawy, zdecydowała się wyzerować zawartość szklanki. Alkohol zawsze dodawał jej nieco więcej animuszu, z czego korzystała rozważnie. Nie to co wielkiej pijusy, bełkoczące co ślina na język przyniesie. Miała za sobą i takie akcje ale to tylko zabawa w gronie znajomych, a nie spotkanie z tajemniczą kobietą, poznaną w spelunie.
To już brzmiało jak wątek wyrwany prosto z kryminału.
Przeciskając się obok osób, wchodzące do lokalu, wyszła na zewnątrz, wypatrując Sameen. Akurat gasiła papierosa, kilka kroków dalej.
Zdejmując przeciwsłoneczne okulary, ruszyła w jej stronę.
- Możemy przejść do rzeczy – co zabrzmiało trochę dwuznacznie, dlatego postanowiła się poprawiać. - Znaczy do przekazywania szczegółów. Gdzie to auto?
Także ten…

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zajadów i aft można było się nabawić nawet w dobrych kawiarniach czy klubach. Wystarczy, żeby obsługa baru była leniwa, albo żeby mieli niedostateczną ilość szkła, albo po prostu za mało czasu. Nikomu nie chciało się czekać na wyparzarkę, która też nie pomieści bóg wie jakich ilości szkła. Po prostu w Shadow złapanie czegoś takiego, w opinii Sameen było bardziej prawdopodobne niż w normalnej kawiarni. Wolała jednak przestrzec dziewczynę. Tym bardziej, że absolutnie tutaj nie pasowała.
Zastanawiała się chwilę nad propozycją dziewczyny. A właściwie to bardziej udawała, że się nad tym zastanawia. –Okej. Pasuje mi. – Przyjęła jej warunki. Widziała po Max, że była osobą, która nie przyjęłaby pomocy za darmo. Z drugiej strony, Sameen się ceniła. Nie ponosiła porażek. W odnajdywaniu ludzi była mistrzynią. Znajdowała ich. Niestety od sytuacji zależało czy odszukiwała ich żywych czy martwych. Tego jednak postanowiła Maxine nie mówić. Przynajmniej nie teraz.
Skinęła głową i opuściła bar. Teraz stała sobie w bezpiecznej odległości i paliła papierosa. Stanęła tak, żeby Maxine od razu ją zauważyła, ale też żeby nie rzucała się specjalnie w oczy. Nie, żeby bała się tego, że ktoś ją może zobaczyć. Bardziej bała się tego, że ktoś ją zobaczy po to, żeby do niej podejść i zagadać w najbardziej żałosny sposób tego świata. Nie zdzierżyłaby żenady jaką z pewnością są nieudolne próby bycia podrywaną przez ludzi odwiedzających ten klub. Nadal nie przestała pracować nad swoją sprawą. Nie zauważyła niczego w środku więc wykorzystywała ten czas, żeby analizować ludzi stojących przed klubem i wchodzących do środka. W głowie robiła notatki w razie gdyby ktoś się wydawał podejrzany, albo warty jej uwagi. Nie wyciągała jednak z kieszeni notatnika i nie robiła żadnych fizycznych notatek, bo byłoby to niesamowicie podejrzane i nieodpowiedzialne z jej strony.
Gasiła papierosa uznając, że dziewczyna się jednak nie pojawi. Nie miała zamiaru do niej wracać i na siłę ją przekonywać do nie wiadomo czego. Sameen próbowała, ale już dawno jej powiedziano, że nie jest bohaterką i każdego nie ocali. Jeżeli dziewczyna była gotowa na siedzenie w Shadow, Sameen miała zamiar jej na to pozwolić. Miło się zaskoczyła kiedy jednak zobaczyła dziewczynę. –Już myślałam, że się rozmyśliłaś. – Skomentowała i kiwnęła na nią głową i ruszyła w stronę auta, które otworzyła i zaprosiła Max na miejsce pasażera. Wróciła do jeżdżenia ekskluzywnymi autami i pierwsze o czym pomyślała to o kupnie Jaguara. Tym bardziej, że swojego ostatniego Jaguara oddała w ramach prezentu.
-Po pierwsze… jeśli mogę, pozwolę sobie obdarować cię darmową radą. – Zaczęła wyginając się i wyciągając z tylnych kieszeni różne pierdoły typu papierośnica, notatnik, ołówek i parę gum do żucia. –Umówmy się, że jest to ostatni raz kiedy wsiadasz z nieznajomą osobą do auta. Jeszcze z kimś kogo poznałaś w Shadow. – Przewróciła oczami i teraz nachyliła się w stronę schowka. Wrzuciła tam wszystko co wyjęła z kieszeni i wyjęła inny notatnik i pióro. –Powiedz mi najpierw, zanim zaczniemy, jakiego oczekujesz rozwiązania. Czego powinnam się spodziewać? – Spojrzała na dziewczynę. –Przepraszam za bezpośredniość, ale czy oczekujesz, że ta kobieta będzie martwa czy żywa? Jest szansa, że po prostu uciekła czy raczej jesteś pewna, że to zaginięcie? Jeżeli będzie żywa i mi powie, że uciekła i nie chce cię widzieć i mam tobie o niej nie mówić to czy mimo wszystko mam trzymać się tego co ona mówi czy mam ci powiedzieć prawdę? – Wolała to ustalić teraz niż później utknąć i mieć własną rozkminę i zdawać się na swoją moralność, która no cóż… była naprawdę tragiczna. W międzyczasie Sameen otworzyła notatnik, znalazła pustą stronę i była gotowa do tego, żeby zacząć notować.
-Możesz też zacząć opowiadać. Kim była, kiedy zaginęła, kim jest dla ciebie, wszystko co wiesz od policji i wszystko czego dowiedziałaś się na własną rękę. – Zachęciła dziewczynę uśmiechem.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Przebywając w Lorne Bay, starała się brać pod uwagę wiele sposobów na pozyskanie informacji. Jeśli mogła przy tym zachować godność i nie zostać przy okazji porwaną - czemu w to nie pójść? Doświadczenie praktyczne miała niestety zerowe. Gdyby nie fakt, że rozchodziło się o członka rodziny, ważną dla niej osobę, dwa razy zastanowiłaby się nad wpakowaniem w wir poszukiwań. Weszła wręcz w skórę dorywczego detektywa, bo zwyczajni ludzie z wiosek co najwyżej zgadzali się na poszukiwania w grupach, koordynowanych przez szeryfa, albo miejscowe władze. Takie łażenie po lasach czy okolicach byłoby według Maxine, bez sensu. To przestarzałe metody, które w dzisiejszych czasach nie zdawały testu. Tutaj potrzeba było specjalisty z prawdziwego zdarzenia, albo cholernie dobrego planu, bez większych luk.
Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to marka samochodu, do którego poszła wraz z Sameen. Byle kto nie jeździł Jaguarem. Szczególnie takim, wyglądającym na model retro, utrzymany w niezłym stanie. To nasuwało pewne wnioski. Sameen była bogata, albo miała bardzo hojnego sponsora. Spore zasoby pieniężne wiązały się zaś z dwiema kategoriami - zdobyte w sposób legalny i ten drugi, nie do końca etyczny. Gdyby nie sprawa zaginięcia, zaprzątająca jej głowę, być może dokonałaby wnikliwszej analizy kobiety poznanej w Shadow. Jednego była pewna - ludzie, ceniący sobie spokojne życie, bez większych atrakcji, raczej unikali przebywania w takich przybytkach.
Co najwyżej, za swoją brawurę zapłaci wpakowaniem do czarnego worka z suwakiem. Przygodo, przybywaj.
Siedząc w samochodzie, uniosła brwi, na wzmiankę o radzie. Oh, doskonale widziała, w co się pakuje. Nie siedziała w Shadow zbyt długo, ale zdążyła się rozeznać w tamtejszym klimacie.
- Cóż, jeśli uda ci się wpaść na właściwy trop i nasza współpraca przyniesie odpowiednie rezultaty, chyba nie będę musiała pakować się do auta nikomu innemu.
Proste i logiczne, czyż nie? Podkreśliła swoje słowa znaczącym spojrzeniem, posłanym Sameen. Oby rzeczywiście nie musiała szukać innych specjalistów od zaginięć.
Zacisnęła wargi w lekkim zamyśleniu, kiedy pojawiły się pytania.
- Chodzi o moją mamę i… - wzięła krótki wdech, kierując wzrok za okno samochodu. - Jestem w dziewięćdziesięciu procentach pewna, że to zaginięcie.
Istniało dziesięć procent, że matka rzeczywiście wybrała się na spontaniczny trip, tam gdzie jej nie znajdą.
- Na ogłoszeniach zawarłam część najważniejszych informacji - jak to, że kobieta zaginęła trzy tygodnie temu i nie wróciła na noc do domu. - W Lorne Bay pracowała jako psycholog, a klientów przyjmowała w gabinecie, w domu. Raczej nie utrzymywała kontaktów z podejrzanymi ludźmi. Znalazłam w jej pokoju kalendarz spotkań z poszczególnymi pacjentami. Byli i tacy, co zjawiali się regularnie, ale do nich pewnie policja zdążyła już dotrzeć i ich przesłuchać. Ciężko powiedzieć, jak dużo wiedzą na ten moment. Poszłabym na komisariat, ale mam wrażenie, że prędzej obrzuciłabym im lokal papierem toaletowym, niż doczekała pozytywnych wieści o śledztwie.
Skończywszy swój wywód, zastanowiła się nad wcześniej zadanym przez Sameen, pytaniem.
- Chodzi mi przede wszystkim o to, aby się znalazła. Ona, albo… jej ciało - z trudem przełknęła wyraz, nawiązujący do zwłok, ale musiała na tę sprawę patrzeć trzeźwym okiem. Bez okłamywania się i robienia złudnych nadziei.
- Nie chorowała na nic, a przynajmniej nie oficjalnie. Czasami zdarzało jej się wrócić do domu dopiero na drugi dzień, ale zawsze informowała o tym mojego tatę. I jeśli uciekła… chciałabym tylko wiedzieć, czy jest bezpieczna.
Być może matka miała swoje powody, dla których postanowiła zawinąć się z Lorne Bay i zostawić rodzinę. Nie podejrzewałaby o to Sarah, w końcu była kobietą bardzo rodzinną i kochającą swoje dzieci. Taki obrót sprawy byłby dla wielu osób bardzo niepokojący.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zachichotała słysząc komentarz kobiety. Spodobało jej się to. Nawet pokiwała głową z uznaniem. –Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. – Dodała jeszcze i przez chwilę przyglądała się młodej dziewczynie. Sameen chciałaby, żeby współpraca okazała się pozytywna. Nie dla samych pieniędzy, ale widziała, że dziewczyna jest zdecydowanie nastawiona na to, żeby odnaleźć zaginioną. Jeżeli nie uda się z Sameen to zapewne wróci do Shadow i tutaj będzie szukała rozwiązania. Jak nie znajdzie go tutaj to będzie szukała dalej. A po Shadow to już były tylko gorsze speluny, które bardzo chętnie wykorzystałyby niczego nie spodziewającą się dziewczynę. Albo po prostu wprowadziliby ją w błąd dla samej zabawy. Pojebów na tym świecie nie brakuje.
Jeszcze przez chwilę się uśmiechała, szybko jednak spoważniała kiedy usłyszała, że chodziło o mamę dziewczyny. Mogła się spodziewać, że chodziło o rodzinę, ale jakoś nie powiązała faktów kiedy sama odrzucała myśl o przywiązywaniu się do kogokolwiek. Przestała pisać i zamknęła notatnik. Przez chwilę wpatrywała się w jakiś martwy punkt nad swoim kolanem. –Przykro mi… z powodu twojej mamy. – Zaczęła cicho zdając sobie sprawę, że takie słowa nie przyniosą jej ani ukojenia, ani żadnego rozwiązania. –Wiem… – Chciała kontynuować, ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Nie chciała kłamać. Nie wiedziała przez co Max przechodziła. Mogła się tylko domyślać. Ona wiedziała tylko jak to jest być porwaną i przetrzymywaną, torturowaną, z regularnym praniem mózgu. Nie było tam nic przyjemnego. Nie życzyłaby tego nikomu. –Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ją znaleźć. – Żywą lub martwą. Żeby Max miała zamknięcie, którego wiele rodzin nie miało. Żeby chociaż ona nie spierdoliła sobie całego życia wierząc w to, że po kilku latach osoba zaginiona wróci do domu jakby nigdy nic.
Pokiwała głową. –Mam gdzieś w domu ogłoszenie. Pozwoliłam sobie je zerwać. – Wzruszyła lekko ramionami. Nie miała jednak okazji do tego, żeby przysiąść do sprawy i popatrzeć coś po swojej stronie. Miała na głowie inne zobowiązania. Ostatnio jednak zwolniło jej się miejsce i mogła przyjąć nowe zlecenie. A, że nie lubiła bezczynnie siedzieć to brała na siebie tak dużo jak to możliwe. Ponownie otworzyła notatnik i zaczęła notować skrótami to co przekazywała jej dziewczyna. –Czy ten kalendarz spotkań jest obecnie w rękach policji? – Zapytała. Jeżeli mieli jedyną kopie to były naprawdę znikome szanse, że Sameen uda się w niego zerknąć. Mogłaby użyć swoich kontaktów, ale zawsze istniało jakieś ryzyko. A ona ostatnimi czasy nie chciała za bardzo ryzykować. Dopiero co ledwo uszła z życiem. Nie chciała się wychylać i zwracać na siebie uwagę. Jeszcze nie teraz. –Jest szansa, że policja już przestała priorytetowo traktować zaginięcie twojej mamy. – Wolała być szczera niż robić Max jakieś głupie nadzieje. –Jest osobą dorosłą, od zaginięcia minęło trzy tygodnie. – Inaczej by traktowano sprawę jakby zaginioną osobą było dziecko. Chociaż nawet i wtedy po jakimś czasie policja zaczęłaby wszystko olewać. Tak już w zwyczaju mieli. Obywatele często więcej byli w stanie zdziałać. –Co z mieszkaniem i gabinetem twojej mamy? Miałą gabinet w mieszkaniu? Były jakieś ślady włamania czy raczej wszystko wyglądało… normalnie? – Była pewna, że policja z pewnością te miejsca przeszukała. Chyba rzeczywiście będzie musiała skorzystać ze znajomości w policji, żeby przejrzeć ich akta i raporty.
-Okej. – Pokiwała głową. –Jakie macie relacje? Gdzie byłaś w trakcie porwania? Jak wygląda jej relacja z twoim ojcem i gdzie był on w trakcie porwania? Jest jakieś ostatnie znane miejsce pobytu? Co z jej telefonem? Karty kredytowe? Gotówka? Samochód? Miała bliskich przyjaciół, z którymi spędzała czas? – Zapytała o wszystko co przyszło jej na myśl, a co jej dałoby kilka tropów do sprawdzenia. Potrzebowała jak najwięcej informacji, z którymi mogłaby pracować, żeby później co chwilę nie zawracać głowy Max.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Z pewnością nie porzuciłaby sprawy, gdyby koniec końców Sam nie odnalazła jakichkolwiek, przydatnych informacji odnośnie Sarah. Zawiesiła studia w tym jednym, konkretnym celu. Musiała doprowadzić to do końca, choćby wyszła z tego wszystkiego, jako wrak swojej dawnej osoby. Potrzebowała tego, aby ruszyć dalej z życiem. Nie dałaby rady funkcjonować w inny sposób.
Doceniała słowa Sameen, tym bardziej, że nie brzmiała, jak reszta znajomych rodziców i jej przyjaciół. Zupełnie, jakby na swój sposób wiedziała, przez co przechodziła. Darowała sobie jednak ciągnięcie kobiety za język. Spojrzała na nią, gdy tamta odrobinę się zawiesiła, ale nie drążyła. Nie musiały się dzielić między sobą prywatnymi sprawami. Max czyniła to ze swojej strony, głównie z powodu matki. Jakkolwiek by nie patrzeć na zaginięcie - była to dla Parkins sprawa osobista. Gdyby nie rozchodziło się o członka rodziny, nie byłoby jej tutaj, w Lorne.
Pokiwała krótko głową, przy zapewnieniach kobiety. Brzmiała jak najbardziej szczerze i Max również pokładała w tę współpracę nadzieję. Cóż innego jej pozostało? Sama wizyta w Shadow ukazywała, jak desperacko pragnęła dojść do prawdy.
- Nie, mam go w mieszkaniu - rozwinęła, w sprawie notatnika. - Nie chciałam go przekazywać policjantom. Zabraliby go i wsadzili do jakiejś zapomnianej szafki, albo pudła…
Parsknęła gorzko, bo wiedziała, jak to wyglądało w praktyce. Część detektywów miała w poważaniu takie materiały dochodzeniowe. Zwykle trzymali się własnych, bardziej sprawdzonych sposobów, przy czym odnajdywanie dorosłych osób, co nie chorowały na Alzhaimera, było trudnym przedsięwzięciem. Jeśli już, najczęściej znajdowano tylko ciało. Nic dziwnego, że Max nie chciała przekazywać w ręce niebieskich czegoś, co być może ją samą nakieruje na sensowne wnioski.
- Zdaję sobie z tego sprawę - jej matka nie była nikim wielce wpływowym w mieście. Priorytetowo zawsze traktowano dzieci, które przy odrobinie szczęścia dało radę odnaleźć. O ile w to wszystko nie byli zamieszani handlarze ludźmi. Te skurwysyny działały tak prężnie, że niemożliwym wręcz było odnalezienie zaginionych, w jednym kawałku. Nagle ludzkie dramaty zostały powiązane w pewien sposób z Parkinsami, czego Max nigdy nie brałaby pod uwagę. Jasne, takie rzeczy się działy, ale czemu musiały dotknąć akurat ich? Jeszcze nie raz przyjdzie jej o tym myśleć, w trakcie bezsennej nocy.
- Żadnych śladów włamania - pokręciła głową, w miarę wygodniej rozsiadając się na fotelu pasażera. - Po prostu, nie wróciła do domu. Ojciec widział ją rano. Czasami zdarzało jej się wracać późnym wieczorem do domu, więc nie niepokoił się od razu. Miała gabinet w domu, ale bywała zapracowana, czasami dojeżdżała do pacjentów, jeśli tego potrzebowali. W okolice Lorne Bay i Cairns. Następnego dnia wieczorem nadal jej nie było i to sprawiło, że ojciec zaczął się niepokoić. Próbował do niej dzwonić, bez skutku. Wypytywał znajomych, nikt jej ostatnio nie widział, ani nie nocował. Nie wiem, może ktoś postanowił skłamać dla jej dobra?
Wzruszyła niepewnie ramionami, zerkając na Sameen.
- Kiedy zaginęła byłam w Paryżu. Studiuję tam. Kryminalistykę - spojrzała na kobietę z cieniem uśmiechu. Ironia, jak w mordę strzelił. - Byłyśmy blisko. Dzwoniła do mnie przynajmniej raz w tygodniu, aby się upewnić, że wszystko w porządku. Jak to mama.
Zawsze mogła z nią porozmawiać, jeśli miała problemy. Nawet takie, z pozoru głupie, do których nie przyznałaby się ojcu. Sarah zawsze była gotowa ją wysłuchać i wesprzeć, czego ostatnio jej brakowało. Nie mogła jednak pozwolić sobie na pogrążanie w smutku. Jeszcze nie był na to czas.
- Kartę kredytową musiała zabrać ze sobą… podobnie, jak telefon. Jej samochód został w domu. Miała kilka przyjaciółek, z tego co mi wiadomo, ale nie próbowałam jeszcze ich wypytywać.
Musiała nieco zebrać się w sobie i przygotować na potencjalne wybuchy smutku oraz żalu. To wcale nie przychodziło tak łatwo, dla zwyczajnych ludzi, liczących się z uczuciami.
- Ostatni raz była w domu, rano. Ojciec… był w mieście, ale musiał wyjechać do siedziby firmy. Przynajmniej tak mi mówił i tak brzmi oficjalna wersja. Wrócił dopiero wieczorem, tego samego dnia.
Nie sądziła, aby Francis kłamał. Od zawsze bardzo kochał swoją żonę i równie mocno przeżywał jej zaginięcie. Znając jego, zapewne próbował wyciszyć smutek przez alkohol.
- Jest jeszcze mój młodszy brat - dodała po chwili przerwy. - Po zaginięciu mamy, bardzo zamknął się w sobie. Próbowałam z nim rozmawiać, ale jest w takim stanie, że… chyba potrzebuje specjalisty w pierwszej kolejności.
Oczywiście sam przed sobą nie chciał tego przyznać. Ogólnie niewiele mówił, co jak na niego było rzeczą raczej niespotykaną.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową będąc pod wrażeniem tego, że Max postanowiła nie przekazać czegoś tak istotnego policji. Ludzie zazwyczaj oddawali wszystko licząc na to, że im więcej przekażą informacji policji tym szybciej sprawa zostanie rozwiązana. Niestety tak nie było. A przynajmniej nie w przypadku kiedy zaginioną osobą była osoba dorosła. –To było bardzo mądre posunięcie. Jestem pod wrażeniem. – Nie mogła ukrywać swojego zachwytu. Już wiedziała, że współpraca z Max będzie przyjemną współpracą. Miała głowę na karku. No chyba, że w notatniku było coś co Parkins chciała ukryć przed policją. –Będę potrzebowała zerknąć w ten notatnik. – Powiedziała i przeniosła wzrok na dziewczynę. –Nie musisz mi go dawać, mogę go obejrzeć w twojej obecności i porobić sobie notatki. – Może był też inny powód, dla którego Max nie chciała się rozstawać z notatnikiem. Sameen go nie potrzebowała fizycznie. Jej praca nie będzie nigdzie udokumentowana, nie musiała działać według żadnych procedur. Mimo wszystko potrzebowała dowiedzieć się o zaginionej jak najwięcej. –Musisz być też ze mną kompletnie szczera. – Powiedziała i zaczęła od niechcenia machać piórem. –Nie pracuję dla policji, więc cokolwiek mogłabyś przed nimi ukrywać… nie obchodzi mnie to. Jeżeli masz informacje, których nie przekazałabyś policji, ale mogłabyś przekazać mi, to chętnie je przygarnę. – Zastanawiała się jeszcze przez chwilę co mogłaby powiedzieć. –Moim jedynym celem jest znalezienie twojej mamy. Nie będę przesłuchiwać ani ciebie, ani jej. Jeżeli w międzyczasie wyjdą jakieś brudy, które nie będą miały związku z odnalezieniem jej – nie obchodzi mnie to. – Plusem zatrudniania Sameen było to, że wiele rzeczy mogła ignorować i żyła sobie dalej. –Oczywiście jeżeli byłoby to coś, co mogłoby zagrać tobie, to wtedy się angażuje. – Wzruszyła ramionami. Maxine ją zatrudniała, więc dla Galanis naturalne było to, że akurat dobro Max stawało się też jej priorytetem.
Wróciła do notatnika i notowała wszystko co według niej mogło być przydatne, a co przekazywała jej Maxine. Na chwilę obecną bardzo dużo rzeczy wskazywało na to, że Sarah po prostu uciekła, albo wybrała się na wycieczkę, o której nikomu nie powiedziała. Sameen jednak miała doświadczenie w pracy z ludźmi, którzy wiedzieli jak porywać, żeby nie wyglądało to na porwanie. Wiedziała jak posprzątać miejsce zbrodni, żeby nie było miejscem zbrodni. Chowanie sladów, poszlak, wskazówek nie było jej obce. –Będę chciała obejrzeć jej gabinet i wasz dom. – Oznajmiła. To pozwoli jej na zbudowanie obrazu zaginionej kobiety. –Przychodzi ci na myśl ktoś kto mógłby ją kryć? – Sameen swego czasu, kiedy jeszcze pracowała w zespole, specjalizowała się w wydobywaniu informacji. Głównie były to misje szpiegowskiej, ale było też sporo przypadków, kiedy torturowała ludzi w celu otrzymania tego po co przyszła. Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby odświeżyć się w tym fachu. Ostatnimi czasy nosiła w sobie sporo gniewu, mogłaby sobie ulżyć.
-O. – Kurwa. Gdyby wiedziała, że Max studiuje kryminalistkę to z pewnością nie podeszłaby do niej tak na luzie. W przyszłości ewidentnie miała pracować dla policji. A Sameen z wiadomych powodów policji unikała jak ognia. Uznała jednak, że na razie odwzajemni tylko uśmiech. Rzeczywiście. Ironia. –I rozumiem, że podczas ostatniej rozmowy nic nie wskazywało na coś co mogłoby sugerować jakieś problemy? Kiedy rozmawiałyście ostatnio? – Może w życiu Sarah już coś się gromadziło i jej zniknięcie było planowaną ucieczką. –Nie była przy ostatniej rozmowie zbyt wylewna jeśli chodzi o wyznawanie uczuć? – Mógł uderzyć instynkt macierzyński, Sarah mogła mieć wyrzuty, że opuszcza córkę, więc chciała jej przypomnieć jak bardzo ją kocha. –Samochód też chcę obejrzeć. – Dodała samochód na listę rzeczy, w które będzie musiała zerknąć zanim zabierze się za badanie sprawy.
-Jest jakaś szansa, że twoja mama miała kogoś na boku? – To nigdy nie był wesoły temat do poruszenia, ale wiadomo, że wszyscy kochali się puszczać. A ostatnimi czasy Sameen zauważyła, że kobiety robią to częściej niż mężczyźni. Nawet teraz jak patrzyła na wiszące kontrakty to kobiety chciały zabijać mężów, żeby swobodnie być z kochankiem. Tragedia.
Westchnęła ciężko słysząc o bracie. –Przykro mi z powodu brata. – Zastanawiała się czy jej siostry też tak przeżywały kiedy w rodzinie Barlowe wydarzyła się tragedia jaką było uprowadzenie małej Gai. –Twój brat jest pełnoletni? – Nie miało to dla niej znaczenia. Z nim też chciałaby w sumie pogadać. Nie wiedziała jednak na ile będzie to teraz możliwe. –Mieszka z rodzicami? – Dopytała. –Czy twój tata jest w stanie się wami zająć? Macie gdzie się zatrzymać? – Była pewna, że policja nie była na tyle wspaniałomyślna, żeby zapytać o samopoczucie Max i jej brata. –Jeśli chcesz to mogę wam załatwić jakieś miejsce. – Zaoferowała się. Jeszcze kilka miesięcy temu olałaby samopoczucie Maxine i jej brata. Teraz jednak była trochę inną osobą. Może trochę lepszą. Chociaż nie. Na pewno nie była lepsza. Po prostu wyhodowała sobie więcej uczuć.

Maxine Parkins
ODPOWIEDZ