24 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Ona nie wie, że ma do czynienia z bestią
I jeśli będzie miała dalej, diabeł to jej dziecko
Kto zapłaci jak za studia, jak za ciuchy
Wiesz o co chodzi, dwa tysiące za buty
Chodzę tak jakbym miał skrzydła na sobie
Rozumiem wasz ból, bo też byłem na dole
I to co zrozumiałem, trzeba pracować ciągle
Bo sukces w żaden sposób nigdy nie istniał w szkole"
Lorne było zadupiem. Mało atrakcji i mało miejsc, gdzie można było wyłowić nowy obiekt wypaczeń. Prawda była taka, że jeszcze nie skończył z Antonią i to mąciło jego harmonię. Nie chciała go. Ośmieszyła. Zmusiła, do porzucenia spokojnego i poukładanego życia w stolicy. Za każdym razem to miało być miejsce ostateczne, ale po czasie wszystko się kończyło, wypalało i bańka mydlana idealnego życia rozpryskiwała się, a mydliny dostawały się do oczu i kończyła się radość na rzecz dyskomfortu zmuszając do sprzątnięcia tego bałaganu. Musiał to dobrze przemyśleć.

Wypisała się z Sydney. Może tak było lepiej. Jeszcze miał nadzieję, że wszystko może się ułożyć, ale ciężko stwierdzić, czy w to wierzył. Jeszcze.
Musiał się nad tym wszystkim zastanowić. Dać jej jeszcze szansę, wyeliminować czy przymusić do pracy nad tym związkiem. Możliwości było wiele. Przychylał się do jednej. Do odegrania się. Czekało go sporo pracy i nowy research.

Skończył pracę. Lokal zamknięto. Noc dobiegała końca, on szedł przed siebie. Nie chciało mu się spać ani wracać do domu. Wątły papieros tlił się zawieszony między jego ustami. Zaczynało świtać. Mdłe światło poranka leniwie przedzierało się przez drzewa. Usiadłby przy jednym z nich, oparł o niego plecy i oddał się tym przemyśleniom, które forsowały jego czaszkę. Zrobiłby tak, gdyby nie czuł podskórnie tego niepokoju. Nie był tu sam. On nie szukał tu wyciszenia. Raczej szedł z przyzwyczajenia. Szukał tego, co tu zagubił. Tymczasem niemal potknął się o chłopaka. Już miał stawiać nogę i przejść po nim, czy tylko po jakichś rzeczach, gdy w ostatniej chwili się zatrzymał i go zauważył.

- Albo się zgubiłeś albo robisz coś nielegalnego. - pozwolił sobie na żart, tylko zapomniał popracować mięśniami twarzy, więc brakowało temu wyrazowi prawdziwego uśmiechu.

Mógłby się zachować w różny sposób. Tymczasem rozpoznał w nim tego celebrytę, który twierdził, ze gada z umarlakami. Zastanawiał się jak bardzo była to ściema. Phillip wydał mu się interesujący i godzien uwagi. Z całą pewnością wart przetestowania. Nie chciało mu się wierzyć, że ktoś potrafi się porozumieć z duchami. Ale interesowało go jak wielkie zagrożenie stanowi dla niego ten celebryta. Był jak element, który nie pasował do reszty. To wymagało lepszego rozegrania, a on lubił rozgrywać ludzi. Zwłaszcza tych trudnych do rozgrywania. Karmiło to jego bezczelność, która rozrastała się w nim do potężnych rozmiarów.

Philip More
I nawet kiedy Ciebie nie chcę
I nawet kiedy już nie mogę
Obrazek
To zawsze idę w Twoją stronę
Uzależniłem się, to chore
Wiem to chore
powitalny kokos
Costa
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Lorne Bay rzeczywiście było zadupiem, ale właśnie z tego względu zdecydował się tutaj zamieszkać. Po przygodach w Sydney i Melbourne pragnął odpoczynku i chwili wytchnienia dla siebie. Miał dość życia w blasku fleszy. Dawno uznał, że reality-show z jego udziałem był błędem, jednak nie mógł się z tego wyrwać, gdyż trzymał go twardy kontrakt i dość przekonujący rodzice. Nigdy nie pomyślałby, że jego ucieczką okażą się narkotyki i alkohol, które doprowadzą do rozwiązania reality-show. Oczywiście niosły one ze sobą inne problemy. Oczywiście Philip nie myślał o tych problemach, ani o tym, że pakuje się w nałóg i ogromne problemy, kiedy zaczął brać. Nie miał pojęcia, jak bardzo się to na nim odbije, bo pewnie naiwnie wierzył, że zdoła to wszystko opanować. W porę się jednak opamiętał, poszedł na odwyk i później do odpowiednich specjalistów. Cały czas siedzi na terapii i chodzi na spotkania AA. Wyjazd do Lorne Bay miał być powrotem do korzeni i okazją na to, by nabrać nowego wiatru w żagle. Odciął się również od rodziców, z którymi nie miał ochoty rozmawiać ani nawet się widywać. Wymieniali ze sobą krótkie wiadomości, ale na nic więcej sobie nie pozwalał. Bał się, że gdy znów wpuści ich do swojego życia, zaczną oni mieszać mu na nowo w głowie.
   To że gadał z duchami było dla niego tak prawdziwe, jak oddychanie. Niemniej jednak zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie mu nie wierzą w to. Spotkał się już z wieloma osobami i równie wieloma reakcjami. Wiele z nich było pozytywnych, nawet jeśli z początku opatrzone były dozą nieufności. Philip potrafił jednak powiedzieć takie szczegóły, o których osoba z którą rozmawiał dawno już zapomniała. Niestety, wśród tych przyjemnych interakcji były też takie, których nie chciał na nowo przezywać. Nie raz i nie dwa spotkał się bowiem z ludźmi, którzy zarzucali mu szpiegowanie. Jakby czyjeś życie miało go tak interesować, że chciałby wyszukiwać dziwnych informacji na czyjś temat. Zawsze tłumaczył, że jeśli miałby pod sobą grupę wyszkolonych ludzi, którzy zdołaliby wyciągnąć najróżniejsze informacje o kimś, to z całą pewnością nie wykorzystywałby ich do mówienia komuś, że lubi pocierać sobie kasztany o tyłek, bo myśli że to przynosi mu szczęście. Ludzie i tak myśleli swoje i zdecydowanie łatwiej było im uwierzyć w ustawki i szpiegowanie, niż to że chłopak faktycznie miał dar, którego wielu nie mogło zrozumieć. On sam już nawet przestał przekonywać ludzi.
   Zawsze lepiej mu się myślało, gdy przychodził do parku. Siedział sobie spokojnie rozmyślając o tym, co powinien zrobić. Myślenie jednak przychodziło mu z trudnością, zwłaszcza że ktoś postanowił mu to przerwać.
   – Tylko odpoczywam – odpowiedział spokojnie. Przyjrzał się mężczyźnie. Nie miał pojęcia, z kim miał do czynienia, bo chociaż nieznajomy wyglądał dość przyjemnie, to jednak pozory bardzo często myliły. Poza tym sam Philip nie był obecnie wielkim fanem spotykania się z jakimikolwiek ludźmi, biorąc pod uwagę jago poprzednie przeżycia.
Emmanuel Costa
ambitny krab
Philip
24 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Ona nie wie, że ma do czynienia z bestią
I jeśli będzie miała dalej, diabeł to jej dziecko
Kto zapłaci jak za studia, jak za ciuchy
Wiesz o co chodzi, dwa tysiące za buty
Chodzę tak jakbym miał skrzydła na sobie
Rozumiem wasz ból, bo też byłem na dole
I to co zrozumiałem, trzeba pracować ciągle
Bo sukces w żaden sposób nigdy nie istniał w szkole"
Cały fun prysnął, gdy chłopak sprowadził jego zaczepkę do zwyczajnej odpowiedzi. Ok. Facetów podrywało się inaczej. Zdołał już o tym zapomnieć. Widocznie za bardzo był zafiksowany na swoim ostatnim celu. Ukierunkowany na Antonię. Stawała się jego niezdrową obsesją. Niezdrową, bo Costa nie radził sobie z odmową. Źle to znosił i zaczynał świrować, gdy coś nie szło zgodnie z jego planem. Wtedy zwracał się po pomoc do przyjaciół, a jego przyjaciele lubili duże stawki, nie pytali o motywy i rozwiązywali problemy od ręki. Musiał rozwiązać ten problem. Paradoksalnie spotkanie z łowcą duchów nasunęło mu na myśl znacznie mniej drastyczne w środkach rozwiązanie. Chłopak go zainspirował i przez to zwrócił na siebie uwagę Costy jeszcze bardziej.
- Odpoczynek od bladego świtu? – podrapał się po brodzie przyglądając chłopakowi wnikliwie i badawczo, jakby mógł go w jakiś sposób prześwietlić. Powiedzieć coś więcej na podstawie wnikliwego przyjrzenia się jego osobie. Być może nazbyt nachalnie się przyglądał. Nie zważał na to. Nie rozmyślał o tym. Jego myśli podobne były otoczeniu. Przelewały się przez niego jak fale, które łagodnie obmywały brzeg. W spokojnym, wyważonym rytmie. Niczym wiatr szeleszczący wśród gałęzi, który poruszał listki. Tak samo jego wzrok ślizgał się po Philipie. Strukturze jego ukształtowanych niczym dłutem, włosów. Odznaczających się ostrymi liniami kości, układających się w całkiem pociągającą twarz.

Obecność chłopaka na tym pustkowiu, które mogłoby być dobrym miejscem na ukrycie zwłok stanowiła swego rodzaju ukojenie. Nie dlatego, że Costa uwielbiał ukrywać zwłoki wśród asysty gapiów. Tak po prostu. Miłe rzeczy mu się splatały w jedno. Dobrze, że More potrafił rozmawiać z duchami, a nie czytać w myślach. To by mogło stanowić faktyczne zagrożenie z jego strony. - to całkiem świetny pomysł. Żałuję, że sam na to nie wpadłem. – pochwalił. Powinien pójść dalej. Zakończyć ten small talk, ale teraz, wymieniając z nim te kilka zdań miał już całkowitą pewność, że koleś był gwiazdą z telewizji. Nie tylko bardzo podobną kopią, ale oryginałem.
- Słuchaj, nie chcę się jakoś narzucać – chciał się narzucać. - ale muszę zapytać. – przebijała przez jego postawę swoista ekscytacja. Nie robił jednak żadnych gwałtownych ruchów, nie zbliżał się. Daleko mu było do psycho-fana. Stał spokojnie. Nie chciał pozwolić na to, żeby Phillip poczuł jakiś dyskomfort rozmawiając z nim. Widział go w TV i rozumiał, że zbytnia wylewność, by go spłoszyła. Był cierpliwy w oswajaniu ludzi. Nie znosił sprzeciwu i wtedy to świrował, ale tylko gdy proces oswajania się nie powiódł. Potrafił inwestować sporo czasu, ale niekiedy to nie miało szans na powodzenie. Myślał, że tym razem, ten projekt – może się udać. - Co Philip More robi w miejscu tak spokojnym jak to? - w domyśle, zamiast szaleć w stolicy.

Philip More
I nawet kiedy Ciebie nie chcę
I nawet kiedy już nie mogę
Obrazek
To zawsze idę w Twoją stronę
Uzależniłem się, to chore
Wiem to chore
powitalny kokos
Costa
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Nie był typem, który łatwo dawał się podrywać. W jego życiu działo się tak wiele, że dotychczas nie miał zbyt wiele czasu na to, by wchodzić w relację z kimkolwiek. Oczywiście po drodze zdarzały się jakieś niewielkie romanse, ale nigdy nic na poważnego, bo jednak ciężko mu było kogoś poznać i zatrzymać przy sobie. W końcu razem z nim jego potencjalny partner otrzymywał całą gamę dusz, które ciągnęły się za Philipem. Ciężko było znaleźć taka osobę, której ten fakt by nie przeszkadzał. Oczywiście początkowo wszyscy byli zaintrygowani, jednak na dłuższą metę zdolność ta okazywała się dość uciążliwa. A ludzie, którym się to podobało, More wolał unikać. Źle mu się oni kojarzyli. Rodzice chłopaka mieli tendencję do zachwycania się umiejętnościami Philipa i źle się to skończyło.
   – Noc to przyjemna pora, no i cicha – przyznał. Uwielbiał wieczory. Chociaż najczęściej spędzał je w swoim mieszkaniu, przy zgaszonych światłach. Lubił taki klimat, bo pozwalał mu na prywatność i intymność, której tak bardzo potrzebował po tych kilku latach występowania w reality-show. Od czasu do czasu lubił jednak wyjść z domu i pospacerować po opustoszałych uliczkach Lorne Bay, które nigdy nie były dla niego takie puste. Na szczęście nigdy nikt go nie nagabywał. No a przynajmniej jeśli chodziło o duchy. Na ludzi nie miał takiego wpływu.
   – Możesz podkraść mój pomysł – zaśmiał się słabo. Nie był nigdy jakoś przesadnie wylewny w swoich emocjach, więc i jego reakcje były dość powściągliwe. Ktoś mu kiedyś wspominał, że takie niewyrażanie emocji było oznaką socjopatycznych osobowości, ale Philip nigdy się za takiego kogoś nie uważał. Co prawda wolał niewielkie grono znajomych i nigdy nie czuł się dobrze w dużych tłumach, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. Takim właśnie myśleniem się pocieszał. Miał nadzieję, że te lata spędzone pod ramionami telewizyjnej korporacji i ciągłego napływu gotówki nie zepsuły go.
   – O masz – westchnął. Przez chwilę miał nadzieję, że nieznajomy go nie znał. Kiepsko było nie posiadać anonimowości. Wbrew pozorom było to wspaniałe. Philip był rozpoznawalny, nawet jeśli jego show znajdywał się w dość niszowych kategoriach. W końcu niewiele osób lubiło słuchać jak ktoś rozmawia z duchami. W jego programie dużo było ckliwych historii i momentów, które nie były zbyt rozrywkowe. No ale później zaczęły pojawiać się dramaty, co przyciągnęło większą publiczność. Do Lorne Bay przyjechał po to, by odpocząć od tego świata, ale oczywiście był przygotowany na to, że i tu zostanie w końcu rozpoznany.
   – Przyjechałem odpocząć, nie sądziłem, że ktoś mnie tu rozpozna tak szybko – odpowiedział, myśląc że faktycznie ktoś go skojarzy znacznie później. No ale może nieznajomy okaże się dobrym treningiem do tego, z czym przyjdzie się mu zmierzyć w przyszłości, bo zakładał, że nie był to odosobniony przypadek.
Emmanuel Costa
ambitny krab
Philip
ODPOWIEDZ