Nie, no to się nie dzieje naprawdę...
: 14 paź 2021, 23:05
#1
Ten dzień naprawdę nie należał do najszczęśliwszych w życiu Sky. Już od samego rana, dziewczyna miała totalnie pod górkę. Najpierw, zabrakło jej cukru, by mogła zaparzyć sobie ulubioną herbatę. Później, złamała obcas w ulubionych szpilkach, kiedy biegła do swojego garbusa. Nie chciała się w końcu spóźnić do pracy. A potem, będąc już w bibliotece, jakieś nieostrożne dzieciaki przewróciły dwa regały. Biedne książki! Sky połowę zmiany spędziła na układaniu ich ponownie na półki i pomstowaniu jakie to życie jest niesprawiedliwe.
Zaraz po pracy, panienka Burke stwierdziła, że dobrze by było, jakoś naprawić ten fatalny dzień, więc postanowiła wybrać się na małe zakupy. Nic przecież tak nie koiło skołatanych kobiecych nerwów jak kupienie sobie czegoś ładnego. W tym celu brunetka wybrała się oczywiście do księgarni. Już dawno nie miała w rękach nowej książki, a jakaś powieść na dzisiejszy wieczór i obowiązkowa tabliczka czekolady będzie idealnym zwieńczeniem tego paskudnego poniedziałku.
Po jakiejś godzinie, obładowana zakupami ruszyła na parking, by w końcu moc pojechać do domu i się zrelaksować. Prowadzenie pojazdów nie było jej mocną stroną, więc nic dziwnego, że nawet dobrze nie zdążyła wyjechać ze swojego miejsca parkingowego, bo najzwyczajniej w świecie, zagapiła się i przytarła bok auta stojącego obok.
- Kurwa! - To jedno bardzo brzydkie słowo, zasłyszane najprawdopodobniej od ojca lub brata, wyrwało się zza karminowych warg brunetki, kiedy tylko usłyszała cichy trzask i poczuła, jak jej solidny garbusek uderza w bok zaparkowanego obok auta. – No nie wierzę... - wyjęczała bliska płaczu i wyskoczyła ze swojego samochodu, by obejrzeć, jak bardzo uszkodziła ten, stojący obok. Przez chwilę, przeszło jej nawet przez myśl, żeby zwiać z miejsca zdarzenia, ale miała zbyt dużo poczucia przyzwoitości, by to zrobić. Zamiast tego, przestępując z nogi na nogę, zaczęła się rozglądać za właścicielem auta, na którego boku pojawiła się przepiękna rysa. Sky, modliła się tylko o to, żeby dało się z nim dogadać, i że nie trafi na jakiegoś buca.
Niestety, jej modły nie zostały wysłuchane, ale lekkie przerażenie odmalowało się na jej twarzy, kiedy dostrzegła w oddali mężczyznę, który był właścicielem nieszczęsnego samochodu. Skąd wiedziała, że to on? Wiedziała, kiedy tylko zobaczyła jego twarz. Hendrix. On zawsze zwiastował kłopoty.
- No to po miłym zakończeniu dnia. - Zdążyła jeszcze mruknąć do siebie, nim Bastian do niej dotarł, jednocześnie modląc się w duchu, by tylko jej nie rozpoznał. Zresztą, skąd miałby ją pamiętać? W końcu minęło już tyle lat.
Bastian Hendrix
Ten dzień naprawdę nie należał do najszczęśliwszych w życiu Sky. Już od samego rana, dziewczyna miała totalnie pod górkę. Najpierw, zabrakło jej cukru, by mogła zaparzyć sobie ulubioną herbatę. Później, złamała obcas w ulubionych szpilkach, kiedy biegła do swojego garbusa. Nie chciała się w końcu spóźnić do pracy. A potem, będąc już w bibliotece, jakieś nieostrożne dzieciaki przewróciły dwa regały. Biedne książki! Sky połowę zmiany spędziła na układaniu ich ponownie na półki i pomstowaniu jakie to życie jest niesprawiedliwe.
Zaraz po pracy, panienka Burke stwierdziła, że dobrze by było, jakoś naprawić ten fatalny dzień, więc postanowiła wybrać się na małe zakupy. Nic przecież tak nie koiło skołatanych kobiecych nerwów jak kupienie sobie czegoś ładnego. W tym celu brunetka wybrała się oczywiście do księgarni. Już dawno nie miała w rękach nowej książki, a jakaś powieść na dzisiejszy wieczór i obowiązkowa tabliczka czekolady będzie idealnym zwieńczeniem tego paskudnego poniedziałku.
Po jakiejś godzinie, obładowana zakupami ruszyła na parking, by w końcu moc pojechać do domu i się zrelaksować. Prowadzenie pojazdów nie było jej mocną stroną, więc nic dziwnego, że nawet dobrze nie zdążyła wyjechać ze swojego miejsca parkingowego, bo najzwyczajniej w świecie, zagapiła się i przytarła bok auta stojącego obok.
- Kurwa! - To jedno bardzo brzydkie słowo, zasłyszane najprawdopodobniej od ojca lub brata, wyrwało się zza karminowych warg brunetki, kiedy tylko usłyszała cichy trzask i poczuła, jak jej solidny garbusek uderza w bok zaparkowanego obok auta. – No nie wierzę... - wyjęczała bliska płaczu i wyskoczyła ze swojego samochodu, by obejrzeć, jak bardzo uszkodziła ten, stojący obok. Przez chwilę, przeszło jej nawet przez myśl, żeby zwiać z miejsca zdarzenia, ale miała zbyt dużo poczucia przyzwoitości, by to zrobić. Zamiast tego, przestępując z nogi na nogę, zaczęła się rozglądać za właścicielem auta, na którego boku pojawiła się przepiękna rysa. Sky, modliła się tylko o to, żeby dało się z nim dogadać, i że nie trafi na jakiegoś buca.
Niestety, jej modły nie zostały wysłuchane, ale lekkie przerażenie odmalowało się na jej twarzy, kiedy dostrzegła w oddali mężczyznę, który był właścicielem nieszczęsnego samochodu. Skąd wiedziała, że to on? Wiedziała, kiedy tylko zobaczyła jego twarz. Hendrix. On zawsze zwiastował kłopoty.
- No to po miłym zakończeniu dnia. - Zdążyła jeszcze mruknąć do siebie, nim Bastian do niej dotarł, jednocześnie modląc się w duchu, by tylko jej nie rozpoznał. Zresztą, skąd miałby ją pamiętać? W końcu minęło już tyle lat.
Bastian Hendrix