lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
Mimo iż gotowanie nigdy nie było jego mocną stroną, wychowywany pod kloszem Thadeus przywykł do stołowania się w miejscach, które przeciętny zjadacz chleba mógłby uznać za te nieco bardziej ekskluzywne. Wordsworthowie od zawsze stawiali na jakość i nie przebierali w środkach, chcąc uraczyć swoje kubki smakowe wysokiej klasy produktami. Tak, więc nic w tym dziwnego, że rzucony na głęboką wodę Tadek taco bell po raz pierwszy odwiedził w czasach studenckich, jak z resztą i całą resztę nisko budżetowych fast foodów.
Mimo iż nowe doświadczenia nieco poszerzyły mu horyzonty, w kwestiach kulinarnych wciąż w znacznej mierze pozostawał synem swego ojca. Właśnie dlatego świeżych, w pełni ekologicznych warzyw i mięs postanowił poszukać na jednej z farm. Farmcraft Lorne, znajdujące się na zdecydowanym uboczu miasteczka, zostało mu polecone przez kumpla z biurowego molocha, który jeszcze przed rokiem obłudnie określał mianem pracy marzeń. Nie tracąc jednak czasu na nic niewnoszące w jego i tak marny żywot wspominki, brunet z samego rana zapakował się w swą przepastną i wyjątkowo niepodchodzącą rdzą terenówkę, chcąc w ten jakże przebiegły sposób, przebić się za miasto przed porannymi korkami.
Gdy tylko zaparkował nieopodal Farmy, jego nozdrza wypełnił iście swojski aromat. W tym momencie nie miał już cienia wątpliwości czy aby na pewno nawigacja nie spłatała mu figla. Dzierżąc na ramieniu płócienną torbę, ruszył przed siebie w poszukiwaniu jakiejkolwiek usłużnej żywej duszy, która pomogłaby mu czym prędzej uporać się ze sprawunkami. Tułaczka, mimo iż bezskuteczna szła mu całkiem sprawnie. Gdy jego uszu dobiegł w końcu dość niski, męski głos, pojawił się pewien problem. Pewien jakże istotny problem. Grunt, po którym stąpał Woodsworth momentalnie stał się nieco bardziej grząski i niezaprzeczalnie ciepły. Cholera.

Steven Langley
ambitny krab
e.
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
rolnik sam w dolinie, samotny ojciec czwórki dzieci, który dopiero otrząsa się z żałoby po zmarłej żonie, prowadzi sklep rolniczy i stara się z uśmiechem iść przez życie
#4

W gruncie rzeczy Steven był człowiekiem niezwykle zajętym. Dzielił swój czas między zajmowaniem się dziećmi, farmę oraz prowadzenie sklepu. Oczywiście mógł liczyć na pomoc ze strony rodziców, ale nie ma co ukrywać, ci nie robili się młodsi i Steve nie miał serca wyręczać się ojcem we wszystkim. Dzisiaj kiedy odstawił dzieciaki już do szkoły zabrał najmłodszego Eliotta ze sobą na zewnątrz i razem kręcili się na terenie sklepu rolniczego, bo zawsze coś było tam do zrobienia. Trzeba przyznać, że od kiedy odwiesił mundur strażacki to był z niego rolnik pełną gębą. Jeździł traktorem, przerzucał gnój, organizował żniwa, a do tego jeszcze prowadził aktywną sprzedaż wszystkiego, czego nie mieli okazji zużyć samodzielnie.
Dzisiaj nie było inaczej. Popylał w swoich znoszonych już kaloszach, najczęściej z małym na ręku, albo gdzieś kręcącym się pod nogami. Właśnie był zajęty, kiedy Eliott podleciał do niego i zaczął go ciągnąć za koszulkę. Początkowo Steven nie wiedział o co mu chodzi. Młody mimo pięciu lat nie umiał zbyt dobrze mówić i tak naprawdę do dzisiaj nie umiał wyartykułować swoich myśli. Chwilę próbował go namówić do tego, aby powiedział co się dzieje, ale ostatecznie odłożył narzędzia, którymi pewnie naprawiał swój kurnik i ruszył przed wejście. A tam? Jakiś pajac ugrzązł w gnoju. - Halo, kolego - zawołał Steve, nieco przyśpieszonym krokiem zmierzając w stronę - jak wnioskował po sytuacji, której był świadkiem - mieszczucha, któremu patrzenie pod nogi było obce. Podszedł do niego bliżej i wyciągnął w jego stronę rękę. A trzeba przyznać, że Steve był człowiekiem o sporej sile. - No już, uważaj na buty - powiedział, bo szkoda byłoby jeszcze bardziej przemoczyć skarpetki. - Kąpieli błotnych się zachciało, co? - zażartował sobie, bo taki właśnie z niego już był, śmieszek heheszek.

Thadeus Woodsworth
ambitny krab
nikt
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
Potrzeba zaspokojenia głodu wysokopułkowymi produktami, właśnie w tym momencie wychodziła Thadeusowi bokiem. Czując pod stopami ciepłą maź, zaklął głośno, zupełnie nie kwapiąc się, by zważać na słowa, w miejscu, w którym zasadniczo mogły być dzieci. Najgorsze miało jednak nadejść, bowiem wraz z każdym kolejnym, nieporadnym ruchem bruneta, jego nozdrza coraz dosadnie wypełniał zapach gnojówki. Zapach, od którego Woodsworth najpewniej nie uwolni się jeszcze dłuższy czas, mniej lub bardziej skutecznie wstrzymując odruch wymiotny, za każdym razem, gdy przyjdzie mu wracać wspomnieniami do błotnej kąpieli.
-Halo! Pomocy?! To chyba mnie wciąga.-zawtórował, zawodząc cienkim głosem, nie będąc w tamtym momencie świadomym, że na spotkanie zmierza mu właściciel farmy jak również kolega po fachu. Nie Tadek, obornik nigdzie cię nie wciągnie. No, chyba, że do lokalnego kabaretu. Być może w takim wypadku postarałby się o wyjście z tego impasu z jakąkolwiek klasą. Tak czy inaczej, na widok Stevena rozchmurzył się nieco, do tego stopnia, że trudno powiedzieć czy jego przeszklone tęczówki to objaw rozczulenia, czy może odoru gnojówki. Zdecydujcie sami.
-Chciałem tylko kupić trochę warzyw. Nie planowałem, deptać pana...gnoju.- zaczął ostrożnie, tak by nie urazić domniemanego gospodarza tego przybytku. Chwilę później energicznie uwiesił się na Stevenie, podciągając się na wyciągniętej przez niego dłoni. Syknął ze złością, gdy początkowe starania nie przynosiły rezultatów. Wiercił się w tym gnoju jeszcze dobry kwadrans, coraz to mocniej uwieszając się cielskiem na nieszczęsnym Stevenie. Gdy w końcu udało mu się uwolnić z gnojowego koszmaru, spostrzegł, że lewy but pozostał w tym całym szambie.
-Cholera, to nie tak miało wyglądać.- syknął, ale mimika jego twarzy daleka była od złości. W zasadzie przypominał smutnego szczeniaka połączonego z małym chłopcem, którego lód spadł właśnie na chodnik, czekoladową gałką do dołu.
Steven Langley
ambitny krab
e.
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
rolnik sam w dolinie, samotny ojciec czwórki dzieci, który dopiero otrząsa się z żałoby po zmarłej żonie, prowadzi sklep rolniczy i stara się z uśmiechem iść przez życie
W sumie to wychodziła mu butami, jak niektórym słoma. Sam Steven miał niezły ubaw, bo pewnie się Thadeus odstrzelił tak, żeby pasować do scenerii, a teraz ugrzązł w gnojówce. Chociaż może nie tyle co ugrzązł, bo jakby się postarał to sam by wylazł, ale już ładne buciki mogłyby ucierpieć. Przynajmniej zapewnił rozrywkę najmłodszemu z czwórki dzieciaków, bo buźka pięcioletniego Eliotta śmiała się bardzo szczerze. Steve powstrzymał parsknięcie śmiechem, bo w przeciwieństwie do pięciolatka umiał zapanować nad sobą i wiedział, że to może być niedobrze odebrane przez gościa. Nawet jeżeli Thadeus był nie do końca wyczekiwanym gościem.
- Spokojnie, spokojnie. To nie ruchome piaski - odparł w odpowiedzi i chociaż zdusił parsknięcie śmiechem to nie mógł powstrzymać rozbawienia, jakie towarzyszyło mu, oglądając zmagania Woodswortha z boku. No nawet sam Tadek musiał przyznać, że gdyby był na miejscu Stefana to zanosiłby się i pewnie jeszcze turlałby się po ziemi.
- Pan się nie przejmuje, bardziej brudny już nie będzie - pozwolił sobie zażartować, bo każdy wiedział, że Langley to jest mistrz nieśmiesznych żarcików. Pan Sucharek to jego drugie imię. Czuł, że Tadek stawia trochę opór, co pewnie było normalne, skoro chciał zachować swojego buta, ale z tego co wnioskował Steven, brunet już jakiś czas musiał wierzgać w gnojówce i but przykleił się na dobre. W sumie nie spodziewał się, że Tadek może tyle ważyć, ale na swoje usprawiedliwienie miał tyle, że minęło sporo czasu od kiedy wynosił skądkolwiek dorosłego chłopa.
- Ja mogę tego buta panu wyciągnąć, ale zapaszku gnojówki to się raczej tak szybko pan nie pozbędzie - stwierdził pewnie cały czas, podtrzymując Tadka, który pewnie przypominał teraz trochę bociana. - Eliott, przynieś taty adidasy z szafy - polecił, a zanim chłopiec zdążył pobiec do domu to zerknął jeszcze krytycznie na stopy Thadeusa. - i jeszcze parę skarpetek z szuflady, jak nie wiesz gdzie to niech Maddie ci da - dodał jeszcze, a chłopiec kiwnął jedynie głową i pobiegł w stronę wejścia. - Steven Langley, miło poznać - przedstawił się, bo skoro już są tak blisko, to wypadałoby chociaż swoje imiona znać, prawda? - To warzywa pan chciał kupić, tak?

Thadeus Woodsworth
ambitny krab
nikt
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Szukając własnej drogi, nieoczekiwanie porzucił karierę ekonomisty, by gasić pożary w Lorne Bay.
O, tak! Thadeus odstawił się na to farmerskie wydarzenie niczym szczur na otwarcie kanału, a tu taka niespodzianka. Skórzane buty za kilka stówek zdecydowanie nie były tym, czym powinno się brodzić w gnojówce. Sądząc po zapachu, do chodzenia już się nie nadawały, a przynajmniej w mniemaniu Tadka, którego oczy wypełniały się łzami od samej woni tego okropieństwa.
-Jak mam być spokojny!- krzyknął, nie pozostając najmniejszym stopniu przekonanym do zasadniczo dość logicznej argumentacji Stevena. Owszem zdecydowanie nie były to ruchome pisaki, ale czy ten fakt sprawiał, że Woodsworth czuł się, choć odrobinę bardziej komfortowo? Zdecydowanie nie. -Świetnie, od razu mi lepiej.- westchnął nie mając nawet siły na jakiekolwiek wyzłośliwianie się. Czuł się zażenowany swoim stanem oraz tym, że nieznajomy musiał praktycznie wynieść go z fury gnoju.
-Dziękuję panu bardzo za pomoc. A buty już raczej mi raczej nie posłużą.- stwierdził, spoglądając ostatni raz na furę gnoju. Nie chciał fatygować swojego wybawiciela na próżno, będąc w pełni przekonanym, że ów but nadaje się tylko i wyłącznie do utylizacji. Z resztą nawet gdyby jakimś cudem udało się go odratować i wybawić ten okropnie drażniący odór gnoju, to posępny trzewik bez dwóch zdań przypomniałby Thadeusowi o tym upokorzeniu. A tego to on zdecydowanie nie chciał.
-Thadeus Woodsworth, i jeszcze raz dziękuję za...wszystko.-dodał zawstydzony, gdy brunet posłał syna po zastępcze obuwie dla gapowatego mieszczucha. Czy poziom żenady w tym momencie wywaliło ponad skalę? Owszem! A pomyśleć, że Tadek chciał tylko w duchu eko szaleństwa, wypełnić swoją spiżarkę zdrową żywnością. Jak, więc widać na załączonym obrazku, niechęć do burgerów i frytek z głębokiego oleju nie zawsze popłaca.
-Tak, potrzebuję pomidorów, kalarepy, bakłażana i...w zasadzie co pan ma. Staram się unikać tych pryskanych marketowych cudaków.-wyjaśnił, gdy Steven przypomniał mu cel jego podróży, który jeszcze kwadrans temu wykrzykiwał w panice, miotając się w błotnistej mazi.

Steven Langley
ambitny krab
e.
ODPOWIEDZ