uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.


Ostatnie tygodnie były… inne. Spędzanie więcej czasu z Damienem niż z koleżankami nadal było dla Emily swoistą nowością, chociaż stawało się coraz bardziej naturalne. To nie tak, że nie mogli bez siebie żyć i byli nierozłączni, ale dosyć często zdarzało im się razem wyskoczyć po szkole na Maka do Cairns albo jakiś spacer przed snem. Co prawda, zdarzało się, że szli jakąś większą grupą, ale nierzadko zostawali również sam na sam i chyba było to dla nich coraz mniej krępujące. Czasami przesiadywali też w domach, co zazwyczaj kończyło się w dość oczywisty sposób i w jakimś sensie cementowało ich relację.
Wszystko, co działo się między nimi, pozostawało niezdefiniowane, ale najwyraźniej żadna ze stron tego nie potrzebowała, żeby dobrze się bawić. Hawkins cieszyła się, że nie ma już większych oporów przed zagadaniem Damiena na szkolnym korytarzu czy zaproponowaniem spotkania, gdy akurat nudziła się w sobotnie popołudnie. Przyzwyczaiła się nawet do spontanicznych buziaków, choć decydowała się na nie wyłącznie wtedy, kiedy byli sami.
Poniedziałek, zwłaszcza tak upalny jak dzisiejszy, nie sprzyjał nauce. Em wytrwała jednak te kilka godzin w szkolnych murach, a później spędziła popołudnie na nauce w domu. Gdy jednak nadszedł wieczór i zrobiło się nieco chłodniej, uznała, że musi zresetować przed snem umysł. Przyjemnym rozwiązaniem wydawał się być spacer, ale zaraz miało zmierzchać i nie chciała iść sama. Na szczęście nie musiała długo namawiać Damiena, żeby poszedł z nią. Myślała, że pospacerują po prostu po okolicy, ale szło im się tak dobrze, że zawędrowali aż do lasu deszczowego. Oczywiście żadne z nich nie wpadło na to, że zaraz zrobi się zupełnie ciemno, a w lesie nie ma latarni i po prostu tam wleźli.
To chyba nie był dobry pomysł — zauważyła, gdy skręcili w kolejną alejkę (straciła już rachubę w którą i jak wrócić ku wyjściu). Podświetlała drogę latarką z telefonu, choć baterię miała już na wyczerpaniu i była niemal pewna, że cokolwiek mówił Damien, to jednak on też nie wiedział, gdzie właściwie się znajdują. Nie napawało to optymizmem, nawet, jeśli zazwyczaj czuła się przy nim dosyć bezpiecznie. Po dzisiejszym wieczorze może się to diametralnie zmienić, bo powoli wpadała w lekką panikę i zaczynały jej się przypominać wszystkie najstraszniejsze horrory, jakie miała okazję oglądać w życiu.
Oglądałam kiedyś taki film o grupie nastolatków. Zgubili się w lesie, trafili do jakiegoś domu i była jakaś czarownica, która wykańczała wszystkich po kolei. CO CIEKAWE, to było nagrywane amatorsko, a kamerę znalazła później policja. Coś ci to przypomina? — zagaiła. Nie chciała, żeby panikował razem z nią, przeciwnie, ale była nakręcona strachem, więc gadała dużo i bez sensu. Na dodatek nie wzięła żadnej bluzy, bo spacer miał być krótki, a jednak nawet w Australii nocą mogło być chłodnawo. Chcąc poczuć się bezpieczniej, złapała Damiena za rękę, jakby bała się, że nagle rozpłynie się w tajemniczej mgle, a ona zostanie w upiornym lesie zupełnie sama (nie licząc czarownic, duchów i Slendermana).

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
#jezu nie wiem naprawdę

Sam nie wiedział dlaczego spędzanie czasu z Emily ostatnimi czasu stało się dla niego regułą, dobra, może i wiedział, albo przynajmniej jakoś podświadomie pod setną barierą, którą sobie postawił, to może jednak zdawał sobie sprawę, ale... no to nie było takie łatwe jednak. To nieswoje uczucie, które towarzyszyło mu na początku, kiedy czasem się spotykali bez nikogo więcej już powoli przeminęło i teraz już było to czymś naturalnym, już nie dziwił się, że czeka na następne wyjście, już nie dziwiło go to, że kiedy chciał z kimś pojechać chociażby na takiego Maka, to właśnie ją zapraszał jako pierwszą. A często potem nawet nikogo.
Czuł się z tym nieswojo bardzo długo. Teraz jednak chyba dojrzał do decyzji o zrozumieniu tego, że po prostu lubi spędzać z nią czas i, że woli to robić z nią, niż z kimś innym. Nie czuł się skrępowany w jej towarzystwie, bo jednak kilka razy uprawiali już seks i poniekąd tego wstydu po prostu się pozbyli, no, a przynajmniej on. Nie, żeby miał go jakoś wcześniej dużo, ale teraz to już nie miał go niemalże wcale.
Te wszystkie gesty, zachowania, które pojawiały się w jego kierunku ze strony Emily działały na niego, wzbudzając pewne wątpliwości, ale zanim te zdążyłyby się rozgościć w jego głowie, by nawet pozwolić mu się nad nimi zastanowić, to on już po prostu je odganiał. To były tylko gest, podobały mu się, ona je lubiła i tyle. Nie chciał dorabiać na tym jakiegoś dodatkowego tła.
Nie zdziwił się, gdy zaprosiła go na spacer, często tak przecież właśnie robili, też po to, żeby móc pobyć chwilę sam na sam, bez niczyjego towarzystwa. Dzisiaj rozmawiało się im nawet na tyle dobrze, że przeszli sporo i znaleźli się w tym lesie deszczowym.
Ciężko powiedzieć co było powodem tego, że nie przemyśleli wejścia tam, ale to na pewno nie było spowodowane tym, że byli po prostu skupieni na sobie i nic innego nie było wystarczająco interesującego, no i w każdym razie byli w tym lesie, kiedy zaczęło zmierzchać i zrobiło się też w końcu całkiem ciemno.
— Nie dramatyzuj, nic nam nie będzie, patrz pod nogi i ogarniemy jak stąd wyjść zaraz. — Powiedział, nawet nie myśląc o tym, że poniekąd przyznał, że się trochę zgubili i, że mogłaby się przez to przestraszyć bardziej. No, ale jeszcze inną kwestią jest to, że ciężko było nie zauważyć, że się zgubili.
— No ale nie ma takich czarownic, to tylko film. — Zauważył, nie był fanem horrorów, ale nie ze względu na strach czy dreszczyk emocji, wydawały mu się po prostu w większości głupie.
— Jak usłyszymy krzyk albo jakieś dziwne rzeczy to po prostu nie będziemy szli w jego kierunku, jak debile z horrorów. — Powiedział, starając się trochę rozluźnić atmosferę, bo co jak co ale w horrorach miał wrażenie, że bohaterowie często sami na siebie przynoszą problemy przez swoje głupie i bezsensowne zachowanie. Oni tacy przecież nie są.
Kiedy złapała go za rękę to bez namysłu poprawił chwyt i delikatnie ją ścisnął, starając się jej przekonać, że przecież jest obok i nic im nie będzie, że ma się nie bać. Rozejrzał się, próbując ogarnąć, w którym kierunku powinni iść, cały czas podświecając też latarką ze swojego telefonu, który miał trochę więcej procent od tego należącego do Hawkins, ale zdając sobie sprawę z tego, że i tak nie wytrzyma jakoś bardzo długo.
— Takie filmy to ściema przecież. — Dodał po chwili, bo to było na sto procent wyreżyserowane, czarownic NIE MA i tyle.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
W pewnym sensie minął jej już etap nieustannej analizy każdego spotkania z Damienem i jego zachowań. Jasne, wciąż pojawiało się mnóstwo pytań i nie do końca wiedziała, w jaki sposób powinna interpretować różne rzeczy, jednak wreszcie postanowiła pozwolić tej historii toczyć się własnym torem. Tak było łatwiej i mogła czerpać więcej przyjemności z tej relacji, nie przejmując się niczym. No, prawie niczym, bo jednak wątpliwości pojawiały się dość regularnie, ale zduszała je w zalążku. Starała się nie martwić tym, na co w zasadzie nie miała wpływu, bo nie chciała zdecydować się na szczerą rozmowę, co zalecały jej przyjaciółki. Nie wiedziała, co konkretnie ją powstrzymuje, ale chyba bała się, że nagle zrobi się zbyt poważnie i oboje poczują się niepewnie.
Czuła się przy nim ostatnio na tyle swobodnie, że nie miała zbyt wiele czasu na negatywne myślenie. Gdyby ktoś poobserwował ich z boku, pewnie pomyślałby, że są parą zakochanych nastolatków. Oczywiście nie miało to przełożenia na prawdziwe życie, bo nie definiowali swojej relacji w żaden — a już na pewno nie w taki — sposób, ale nie dało się ukryć, że tak trochę to wyglądało. Damien stał się na tyle częstym gościem u Hawkinsów, że nawet mama Emily podpytywała ją o tę relację, lekko zaskoczona, bo pamiętała, że Blanc nigdy nie należał do grona ulubionych kolegów jej córki.
Gdyby dzisiejszy wieczór również spędzali w domu, Emily nie musiałaby się stresować, że już nigdy nie wyjdą z lasu, a za jakiś czas ktoś odnajdzie ich ciała. Niestety, pomysł spaceru wyszedł od niej, a to, że zawędrowali akurat do lasu, stało się w sumie samoistnie. Oczywiście mocno wyolbrzymiała i pewnie lada moment znajdą wyjście, ale na razie była poważnie przestraszona i Damien musiał to czuć, bo naprawdę mocno ściskała jego dłoń.
Aha, nie ma czarownic i dlatego tak uparcie powtarzasz, że to ściema? Przekonujesz siebie czy mnie? — uniosła lekko brwi. Nawet, gdyby Damien rzeczywiście się bał, to na pewno by się przed nią nie przyznał, wiadomo. Ona też nie do końca wierzyła w straszydła z lasu, ale w momencie takim, jak ten, przypominało jej się w sumie wszystko, co kiedykolwiek w życiu ją wystraszyło. Film niestety zaliczał się do tej grupy, ja też się go bałam, gdy byłam mała.
Chociaż uścisk jego dłoni dodawał jej ODROBINĘ pewności siebie, to jednak nadal czuła niesłabnący strach. Nie miała najlepszej orientacji w terenie, a na dodatek cały czas byli pochłonięci rozmową, więc naprawdę nie była w stanie powiedzieć, którędy powinni wydostać się z lasu. Gdyby było jasno, może zadanie byłoby chociaż odrobinę łatwiejsze, a na pewno o wiele mniej straszne.
Powinniśmy chyba skręcić tu w lewo — powiedziała, bo tak jej się WYDAWAŁO, ale pewna wcale nie była. Blanc nie sprawiał jednak wrażenia, jakby wiedział lepiej od niej, jak powinni iść i to ją trochę przerażało. Jedno wiedziała na pewno: nigdy więcej nie pójdzie do lasu nocą, nawet w towarzystwie Damiena. I zawsze będzie nosiła przy sobie powerbanka!
Jak stąd wyjdziemy cali, zdrowi i ŻYWI, to obiecuję, że już zawsze będę dla ciebie miła — zadecydowała, chociaż próbowała po prostu dodać sobie w ten sposób otuchy. No i ostatnio jakaś mocno niemiła nie była, nie?

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Pytania nie zniknęły, na część z nich pojawiły się odpowiedzi, na część z nich nie, część pytań wyblakła jakby tracąc na znaczeniu, a inne pytania natomiast wręcz przeciwnie, nabrały na wyrazistości czy też ostrości, jakby sugerując, że powinna na nie zostać udzielona odpowiedź. Jakby wymagały od nich, żeby jednak wreszcie się nad tym wszystkim zastanowili. Żeby wreszcie o tym porozmawiali, niwelując liczbę tego, czego po prostu nie byli pewni, a może też po prostu dzięki temu mieliby zyskać pewniejszy grunt pod nogami? W końcu ile można żyć w niewiedzy, niepewności i strachu przed prawdą, bo można ten stan w jakimś stopniu tak opisać. Obawiali się w końcu oboje, że nagle mogłoby się pojawić przed nimi coś niepewnego, przecież do tej pory ciągle udawali, że to nic poważnego, że to zabawa, że po prostu jest fajnie spędzać ze sobą czas. I nic ponadto.
Swoboda, która między nimi się pojawiła powodowała pytające spojrzenia, chociaż te już powoli odchodziły do lamusa uciekając przyzwyczajeniu do nowej relacji między Damienem i Emily. Oczywiście nadal czasem potrafili dyskutować trochę ostrzej, ale już te słynne wymiany zdań, w których po sobie jechali niemal całkowicie zniknęły, zostawiając kłótnie, które zazwyczaj kończyli rozbawieni, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Już przyzwyczaił się do wizyt u niej w domu i mimo wszystko badawczych spojrzeń Mamy Hawkins, która była trochę zdezorientowana nowym i częstym bywalcem w ich domu, z czego zdawał sobie sprawę, bo i on sam był czasem niemal równie zdezorientowany. Kiedy Emily bywała natomiast u niego, to w większości przypadków byli sami, czasem co prawda była Pani Basia, która natomiast jeżeli czuła coś w powietrzu, to podpytywała Damiena zdecydowanie mniej bezpośrednio, po prostu starając się podpytać jak tam w szkole, czy coś się zmieniło i tak dalej, próbując wyciągnąć z niego jakieś większe oświadczenie, ale raczej bezskutecznie.
— Ciebie, przecież nie mnie, skoro wiem, że to nieprawda, a Ty wierzysz w takie banialuki. — Odparł trochę poirytowany, pozwalając sytuacji go trochę przytłoczyć, bo jednak nie czuł się na tyle pewnie co zazwyczaj. Chwilkę w końcu już tutaj błądzili. Cóż, Emily prędzej była w stanie uwierzyć, że coś takiego mogłoby się im wydarzyć, on raczej nie. Z tego wszystkiego to pojawienie się mordercy jakiegoś było jedynym wydarzeniem z dozą prawdopodobieństwa, ale i to było dla niego raczej niemożliwe, bo morderca? W Lorne? Meh.
Może i delikatnie jemu samemu ten uścisk dłoni teraz pomagał się chociaż trochę uspokoić, ale raczej po sobie tego nie pokazywał, bo wiedział, że jeżeliby zaczął panikować, to Emily pewnie też by się poczuła o wiele mniej pewnie, a tego po prostu nie chciał. Chociaż podejrzewał, że w kryzysowej sytuacji stanęłaby na wysokości zadania, tak jak na opuszczonej farmie, ale no co tu dużo mówić, wolał się nie przekonywać. Odegnał więc od siebie te niewygodne myśli i obrzucił ją spojrzeniem, kiedy powiedziała, że powinni skręcić tu w lewo.
— A my tędy wcześniej nie szliśmy? — Odparł, próbując się ogarnąć. Stanęli w miejscu, a on sam zaczął się rozglądać za czymś charakterystycznym na co mógłby zwrócić uwagę. Bez sensu też było chodzić tak na ślepo.
— Wyjdziemy. — Odpowiedział krótko na jej obietnicę, upewniając ją, ale też trochę i siebie samego. — Czemu w takich miejscach nie ma jakichś znaków, powinny być jakieś nie wiem drogowskazy jakby takie, albo cokolwiek, przecież tu się idzie zgubić. — Bo oni się przecież wcale nie zgubili… tak to mogło zabrzmieć. Westchnął ciężko.
— Chodźmy w to lewo. — Rzucił.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Pytania rzeczywiście pojawiały się dość często, ale rzadko były wypowiadane na głos. Szkoda, bo może gdyby po prostu się przed sobą otworzyli, cała ich relacja okazałaby się prostsza. Obie strony miały jakieś wątpliwości, było między nimi wiele niewypowiedzianych i niedopowiedzianych słów, a to z kolei toruje prostą ścieżkę do nieporozumień i puchnących konfliktów. A przecież całkiem łatwo można ich uniknąć, tylko trzeba trochę zebrać się na odwagę. Na razie jednak mieli na głowie ważniejsze sprawy, jak chociażby wydostanie się z lasu i bezpieczny powrót do domu, w który Emily z chwili na chwilę wierzyła coraz mniej.
O ile w ostatnim czasie czuła się przy nim rzeczywiście całkiem swobodnie, tak teraz stres nie odpuszczał. Oczywiście nie była to kwestia obecności Damiena, a strachu, ale i tak to coś, od czego zdążyła się już odzwyczaić. Tak samo, jak od kłótni między nimi, bo sprzeczali się głównie żartobliwie i to podobało jej się o wiele bardziej — może i Blanc nie chciał w to wierzyć, ale Emily naprawdę była osobą, która wolała unikać konfliktów. Nawet z nim! Teraz w sumie nie kłóciła się już tak przewlekle z nikim, nie licząc sprzeczek z mamą, raz na jakiś czas.
No właśnie, a propos mamy. Pani Hawkins wiele czasu spędzała w pracy, ale nie mogła nie zauważyć, że jak już była w domu, to bardzo często pojawiał się tam Damien albo córka informowała ją, że wybiera się do niego. Na pewno była zaskoczona, ale nie rozpatrywała tego jako coś złego, chociaż zdecydowanie wolała mieć ich na oku. No i w sumie miała rację, chociaż Em absolutnie nie potwierdzała wersji, że między nią a Damienem jest coś więcej i nieustannie zapewniała rodzicielkę, że wyłącznie się kumplują.
Mhm. Tak się zaczynają wszystkie horrory: gadaniem, że nie wierzy się w rzeczy, a one się później dzieją — zauważyła. Horrory miały zazwyczaj dość podobne schematy, więc w sumie miała rację. Możliwe, że sama trochę się nakręcała, ale aura naprawdę nie była sprzyjająca pozytywnemu myśleniu. Nie działało nawet wmawianie sobie, że na jakimś poziomie ta sytuacja mogłaby być romantyczna, bo nic romantycznego jej po głowie nie chodziło, gdy znajdowała się nocą w ciemnym lesie. Brakowało jeszcze tych wielkich robali, jakie można spotkać w Australii. Oczywiście seryjnego mordercę również uważała za zagrożenie; nawet, jeśli znajdowali się w małym miasteczku, to nie oznacza, że byli wolni od psychopatów. Przeciwnie.
Ja już nie wiem, którędy szliśmy — jęknęła zrezygnowana, bo miała dość i rzeczywiście wydawało jej się, że nieustannie chodzą w kółko. Niestety, jej słaba orientacja w terenie nie była potwierdzeniem, że miała rację. Spojrzała przed siebie, ale niewiele było widać nawet w promieniach światła z latarki. Przeniosła wzrok na Damiena i skinęła głową, gdy zaproponował, by poszli w to lewo. Lepszego pomysłu i tak nie miała. Ruszyli więc w kierunku wybranym przez Blanca, wciąż trzymając się za ręce, a Emily z całych sił starała się nie zwracać uwagi na złowróżbnie szumiące liście drzew.
Po takich atrakcjach to nie będę spała przez całą noc. Nigdy więcej nocnych spacerów — mruknęła pod nosem, zła na samą siebie, że w ogóle zaproponowała coś takiego, zamiast iść spać jak normalny człowiek o tej godzinie. A jak tak bardzo chciała spotkać się z Damienem (wcale nie!), to mogla po prostu zaprosić go do siebie.
Po chwili wędrówki w ciszy nagle mocniej ścisnęła jego dłoń i przystanęła, nasłuchując.
Wydaje mi się, czy słyszę gdzieś przejeżdzające samochody?

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Może i okazałaby się prostsza, a może wręcz przeciwnie, skomplikowałaby się tylko i to co było między nimi teraz z perspektywy okazałoby się sytuacją, do której chcieliby wrócić, ale mieliby świadomość, że nie jest to już wykonalne? To pewnie też w pewnym stopniu sam fakt, że nie chcieli tego zepsuć był powodem tego, że nie podejmowali tej poważnej rozmowy, ale też uciekali od szczerości przed własną osobą, bo przecież bali się tego, że między nimi pojawią się jakieś uczucia, które uświadomiłyby im, że okłamują siebie samych. No a tego raczej nikt nie lubił.
Dobra, ta sytuacja była zdecydowanie inna i czynnik strachu był naprawdę mocno odczuwalny i zmieniał percepcję na cała tę sytuację, więc nie powinni też oceniać tego przez pryzmat tego wieczoru. Chociaż… trochę to w takich właśnie kryzysowych sytuacjach z człowieka wychodziła sama prawda na temat tego jacy są, jak się zachowują i co czują. Więc… może właśnie powinni pozwolić tej sytuacji spowodować większą szczerość wobec siebie nawzajem?
No zrozumiałe, że pani Hawkins patrzyła na chłopaka ostrożnym i badawczym spojrzeniem, że wolała mieć ich na oku, żeby przypadkiem chłopak nie skrzywdził jej mimo wszystko jedynej córki, rodzic przecież zawsze patrzy (a przynajmniej powinien) na dobro swojego dziecka i jednak Emily miała tylko i aż siedemnaście lat, więc nadal była dla pani Hawkins dzieckiem, własnym i pewnie jeszcze pamiętała jak była małym bachorkiem, więc… no miała prawo oceniać i dopytywać się o Blanca.
— Dobra tam, ale to horrory, fikcja, te oparte na faktach to przecież też takie głupoty, oparte na faktach opowiadanych przez świrów. — Stwierdził, cały czas sceptycznie podchodząc do wszelakich tematów związanych z wiarą w duchy czy cały ten horrorowi stuff, bo jednak nie wierzył w takie pierdoły i nawet wieczór na opuszczonej farmie tego nie zmienił. Po jakichś ziółkach, grzybkach czy innych proszkach to różne rzeczy się widzi i pewnie takie rzeczy widzieli ludzie, na których „wspomnieniach” były bazowane scenariuszy: tak to widział właśnie Damien.
W sumie to cud, że takich robali nie spotkali, że nie wleźli w żadną pajęczynę, na której byłby ogromny pająk, albo, że nie przeleciał im przed nosem jakiś nietoperz, no opcji było wiele i mogli być naprawdę wdzięczni przypadkowi, który pozwolił im mieć dość „spokojny” wieczór. Bo mogłoby być o wiele gorzej!
— Mhm. — Mruknął tylko, rozglądając się i po chwili w końcu też podejmując decyzję o tym jak powinni pójść dalej.
— To co Ty chcesz robić całą noc? Mam Cię pilnować, czy co? — Zapytał, uśmiechając się lekko i starając się rozluźnić trochę napięcie. No ale tak, z pewnością prędzej teraz pomyślą o spotkaniu w samym miasteczku, czy po prostu w domu, niźli w jakimś lesie. Teraz będą mieli taką mini-traumę, to na pewno. Jak się tak zatrzymała, ściskając mocniej jego dłoń to się zatrzymał obok i spojrzał na nią pytająco, marszcząc brwi i oczekując jakiegoś wyjaśnienia, ale kiedy zapytała o dźwięk przejeżdżających samochodów, to zamknął oczy i chwilkę nasłuchiwał razem z nią.
— Chyba… — Było ciemno, więc też te samochody nie jeździły tak często, ani ciągle, ale jak tak chwilkę poczekali to z pewnością mogli usłyszeć dźwięk jadących samochodów, pojedynczo, czy też jeden za drugim, ale to było nieistotne: było słychać cywilizację.
— Tak, na pewno. W tamtym kierunku! — Powiedział i wskazał kierunek z którego było słychać te samochody, cały czas trzymając ją za rękę pociągnął ją w stronę, z której dochodziły ich te głosy cywilizacji, starając się iść jakkolwiek wydeptaną ścieżką, albo też mniej zagęszczonym obszarem. Było faktycznie słychać te samochody coraz wyraźniej, ale nadal to nie było to.
Może to była kwestia tego, że tak się podjarali tym, że mieli wyjść, czy też po prostu za mało skupienia na drodze przed nimi, że Damien jakoś źle sobie stanął, czy też zahaczył o coś nogą i runął na ziemię, wydając z siebie stłumiony okrzyk.
— Kurwa… Au... Cała jesteś? — Zapytał, bo przecież trzymali się za ręce cały czas, to jak on runął, to ona pewnie z nim, czuł dość mocny ból w okolicy kostki, ale teraz jakoś bardziej przejął się dziewczyną.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Gdyby sytuacja między nimi się zmieniła, stała się poważniejsza, wszystko mogłoby potoczyć się w naprawdę różnych kierunkach. Sęk w tym, że żadne z nich nie miało pewności co do intencji drugiej strony, co stanowiło swoistą barierę. Nie chcieli ryzykować zbłaźnienia się w oczach drugiej osoby i wychodzić przed szereg; w sumie nic dziwnego, bo jednak dostanie kosza było bolesne w każdym wieku, a u nastolatków dodatkowo podburzało pewność siebie, która nierzadko i tak była już nadwątlona. Było dobrze tak, jak było i na razie nie było sensu oczekiwać zmian. Z czasem sprawy na pewno się skomplikują, ale póki co — mogli korzystać i dobrze się bawić.
Mimo sytuacji stresowej, jak na razie Damien zdawał egzamin i stawał na wysokości zadania. Może i nadal bała się filmowych wiedźm i tego, że już nigdy nie opuści lasu, ale obecność Blanca i dotyk jego dłoni dawały jej pewną otuchę, dzięki czemu nie spanikowała do reszty i nie zaczęła na przykład płakać. A wcale nie była od tego daleka, gdy zorientowała się, że żadne z nich nie wie, w którą stronę się udać, by wyjść z lasu!
Krzywda krzywdą, ale pani Hawkins chyba przede wszystkim bała się tego, co oni robią za zamkniętymi drzwiami. Chociaż Emily usilnie próbowała przekonywać ją, że Damien to tylko kumpel, mama nieustannie dawała jej aluzje, że nie chce jeszcze zostawać babcią. Cóż, mało brakowało, a mogłoby się tak stać, ale zakładam, że nauczyli się już trochę uważać.
Dobra, ja wiem swoje. Wiesz, kto pierwszy umiera w horrorach? Ci, co nie wierzą, więc ogarnij się, bo wolałabym nie zostawać tu sama — przewróciła oczami. Sama nie do końca wierzyła we wszystkie te historie, ale jednak budziły one w niej pewien niepokój, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Gdyby pojawiły się jeszcze robaki, to miałaby już chyba całe bingo przerażających ją rzeczy. Na szczęście aż tak fatalnie jeszcze nie było.
Tak, masz mnie pilnować. Jak będziesz grzeczny, to mogę cię przemycić na noc do swojego pokoju, bo jak wychodziłam, to mama szła spać. Powiedziałam, że mnie odprowadzisz, więc się nie martwiła — wyjaśniła. Damien jeszcze nigdy nie nocował u niej pod obecność mamy, ale nagle taka opcja wydała jej się całkiem interesująca. Poza tym, naprawdę była przestraszona i potrzebowała się do kogoś przytulić przed snem! Nie jej wina, że pod ręką miała akurat Damiena (i że ta opcja wydawała jej się i tak jedyną słuszną, a wręcz naturalną).
Poczuła lekką ulgę, gdy okazało się, że nie miała omamów słuchowych. Teraz mogło być już tylko lepiej — gdy wyjdą z lasu, odnajdą drogę do domu, w końcu Lorne Bay nie było jakąś metropolią. Przyspieszyli kroku, w międzyczasie telefon Emily padł, więc nie mogła im już świecić, co również mogło mieć wpływ… Ona miała dość miękkie lądowanie, bo upadła w większości na Damiena, ale w jego przypadku tak kolorowo nie było. Przestraszyła się i szybko usiadła obok, bo jego okrzyk nie zwiastował niczego dobrego.
Nic mi nie jest, a tobie? Możesz wstać? — odgarnęła włosy i podała mu rękę, żeby na razie podniósł się do pozycji siedzącej. — Telefon mi się rozładował, stąd nagła ciemność. Coś cię boli? Dasz radę iść?

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Stres to stres, kto jak kto, ale Damien nie był typem osoby, który takim „głupim” rzeczom łatwo się poddawał, raczej wychodził z założenia, że przeciwności losu trzeba zwalczać i zwyczajnie przechodzić nad nimi dalej. W końcu po co się przejmować i skupiać na takich głupotach, skoro można zrobić krok do przodu? Dobra, brzmi to fajnie, brzmi to pięknie, ale takie łatwe to nie jest i niezależnie od podejścia, to trochę tego stresu zawsze zostawało i mógł wpływać na podejmowane decyzje, czy nawet na to, że skończy się w takim lesie na przykład ze skręconą kostką!
Tak to z tymi rodzicami przecież bywa, obawiają się co ich dzieci mogą robić za zamkniętymi drzwiami, na imprezach ze znajomymi, a przecież nie są ich w stanie całkowicie przed tym uchronić. Ba, często nawet niemalże wcale nie są w stanie tego zrobić, no bo przecież w jaki sposób? Musieliby za nimi chodzić na te imprezy, sprawdzać każde pomieszczenie zanim do niego wejdą i tak dalej. Czegoś takiego to już nawet nie można by było nazwać paranoją! Nie wiem, czy znajdzie się jakieś mocniejsze i bardziej trafne określenie na takie zachowanie, ale jeżeli jest, to na pewno idealnie to opisuje!
A sam fakt, że przecież i Emily i Damien za tymi zamkniętymi drzwiami faktycznie robią rzeczy, których pewnie jej mama nie chciała wiedzieć? No to to jest już poniekąd ich sprawa, ich decyzja i nie była w stanie nic z tym zrobić. No, ale trzeba przecież próbować i zwracać na to uwagę, żeby mieć czyste sumienie. Z jej, matczynej perspektywy oczywiście.
—Aha, to myślisz, że jestem pierwszy do odstrzału? — Popatrzył na nią trochę krzywo. — No, najpierw zostałabyś tu sama, ale potem co? Kto by Cię odprowadził i z kim byś spędzała czas? Przyznaj się, po prostu byś T Ę S K N I Ł A. — Powiedział, te ostatnio słowo wypowiadając bardzo powoli, niemalże wypowiadając ją literka po literce, podkreślając w pewnym sensie to, jaką satysfakcję mu ten sprawiał.
— Jak będę grzeczny? Chyba na odwrót. Jak Ty będziesz grzeczna, to może wspaniałomyślnie się zgodzę. — Odparł. — I powiedziałaś jej, że mnie odprowadzisz, a nie, że przenocujesz. Co, będę miał się rano wymykać oknem? — Uśmiechnął się lekko, co było niezłym osiągnięciem patrząc na ogół sytuacji, w której się znajdowali. Nie było łatwo takiego uśmiechu w końcu wykrzesać.
Ona cieszyła się, że nie oszalała, on cieszył się, że znaleźli wyjście, co lepsze?
To, że było ciemniej bo padł jej telefon z pewnością odegrał tutaj swoją rolę, może nawet największą ze wszystkich tych czynników? Kto wie? Niestety niezależnie od tego jakie te czynniki były, czy też nie były to on na tej ziemi wylądował. No a Emily zaraz na nim. Gdyby nie to, że czuł ból w kostce, to może nawet by pozwolił sobie na jakiś żart z tego powodu, ale uciekł mu humor do śmiechu.
Podniósł się z jej pomocą do pozycji siedzącej z wyraźnym skrzywieniem na twarzy. Spróbował poruszyć stopą, ale to spowodowało tylko większy ból i syknięcie z bólu.
— Spróbuję, ale wątpię. — Powiedział szczerze i pogrzebał dookoła ręką, by zlokalizować telefon, który mu wypadł. Włączył w nim latarkę, bo on jeszcze parę procent tam miał i wręczył telefon dziewczynie.
— Mój jeszcze chwilę potrzyma. — Wyjaśnił, chociaż to było raczej dość oczywiste.
— Nie wiem, chyba skręciłem kostkę. — Powiedział – o dziwo spokojnie. To była pewnie kwestia adrenaliny i sytuacji. — Później się tym będziemy przejmować, teraz wyjdźmy z tego lasu. Jakoś. Już powinien być jakiś sygnał. — Powiedział z grymasem bólu na twarzy, bo jednak ta noga mu teraz dość wyraźnie dolegała. A chodziło mu oczywiście o sygnał w telefonie, bo wcześniej pewnie w lesie mieli z tym problem.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Skręcona kostka w lesie, nocą, zdecydowanie była przeciwnością losu, którą trudno zwalczyć. Niestety przy wyjściu z lasu nie czekał na nich samochód, którym mogłaby go odstawić do domu. Oczywiście i tak była zdeterminowana, żeby jakoś to ogarnąć, ale wiedziała, że łatwo nie będzie. Gdyby sytuacja była odwrotna, to Damien bez wątpienia miałby łatwiejsze zadanie. To była jedna z tych chwil, w których zdecydowanie żałowała, że nie jest wyższa, no i może trochę masywniejsza, a przynajmniej lepiej umięśniona. No ale to nie była pora na jakiś meltdown!
Tęskniła? Za tobą? No nie wiem, ty tęskniłbyś bardziej — przewróciła oczami, chociaż pewnie byłoby jakoś na równi. Oczywiście, że by za nim tęskniła, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale wiadomo, że nie powie mu o tym wprost! Niech się lepiej nie przyzwyczaja do takiej miłej wersji Emily, bo nie wiadomo, kiedy zaczną mieć siebie nawzajem dość. Zdaje się, że mimo wszystko to raczej nieunikniony scenariusz.
Nie wiem o co ci chodzi, ja zawsze jestem grzeczna. A wymykanie się oknem brzmi całkiem roma… Fajnie. Jak w filmach — zauważyła i speszyła się lekko, bo absolutnie nie chciała narzucać tu jakiejś romantycznej narracji. Niemniej, wymykanie się oknem właśnie do takiej należało i pewnie odkąd obejrzała Zmierzch, to chciała, żeby jakiś chłopak się tak do niej zakradał, ale nie oszukujmy się — nawet Damien i Emily to still better love story than Twilight.
Naprawdę się zmartwiła, a na dodatek było jej przykro ze świadomością, że coś go boli. Wiadomo, że mężczyzna odczuwa każdy ból jakieś pięć razy mocniej! Pogłaskała go po ramieniu, gdy usiadł. Nie miała przy sobie zupełnie nic, co mogłoby chociaż uśmierzyć jego ból, więc nie było na co czekać; musieli ruszać w drogę, która teraz potrwa jeszcze dłużej. Ponieważ właśnie się zorientowałam, że las jest w tej samej dzielnicy, co dom Damiena, to Emily wpadła na genialny pomysł:
Do ciebie jest bliżej, więc odprowadzę cię i pójdę do domu. Z wymykaniem się oknem musisz zaczekać, aż dojdziesz do siebie — cmoknęła go w policzek, zupełnie odruchowo. Wzięła telefon i włączyła mapy, które całkiem szybko wskazały jej, że rzeczywiście znajdują się jakieś kilkadziesiąt metrów od wyjścia. Zamieniła apkę z mapami na latarkę i wstała, pomagając zaraz podnieść się Damienowi i zarzucając sobie jego rękę tak, żeby mógł się o nią podeprzeć. Trochę ugięły się pod nią kolana i to tym razem niestety wcale nie z podniecenia, ale jakoś zaczęła go prowadzić, powoli, oświetlając drogę jego telefonem.
Według mapy powinniśmy dojść do wyjścia lada moment, ale może nam iść wolniej. Jak będziesz potrzebował odpocząć, to mów, dobra? Nie chcę, żeby ci się pogorszyło — powiedziała. W domu, zanim wróci do siebie, pewnie naszykuje mu jakieś okłady czy coś w tym rodzaju, ale na razie zupełnie nie miała co zrobić. Przy sobie miała jedynie rozładowany telefon i klucze, więc raczej słabo. No ale nie spodziewała się, że tak potoczy się ten wieczór; w sumie bardziej podejrzewała, że Blanc podjedzie po nią samochodem i wylądują na jego tylnym siedzeniu, ale cóż!

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Skręcona kostka była ogólnie może nie tyle co przeciwnością, a po prostu przeszkodą i to taką, której zwalczyć się nie da: można co najwyżej przeczekać i wyleczyć. Ale nie zwalczyć, bo przecież byłoby co innego, nie da się tego cofnąć, można co najwyżej zminimalizować szkody, ale i to wcale nie było łatwe, zwłaszcza, że przecież w takim miejscu jak to, w którym się znajdowali, czyli las, to na przykład apteczki nie znajdą. No ale nie ma co dmuchać na zimne, przecież jeszcze kostki nie skręcił!
— Właśnie się przyznałaś, że byś tęskniła. — Odbił piłeczkę, bo tak właśnie było! Bo nie powiedziała, że nie tęskniłaby, tylko, że on tęskniłby bardziej, nie zaprzeczyła!!! Czyli sukces. Oczywiście, że też by tęsknił, był tego pewien i nawet już przed sobą samym tego nie ukrywał, nie powiedziałby tego jednak na głos bo nadal mieli jakiś opór przed mówieniem sobie wprost aż tak miłych rzeczy. Rzeczy, które wprost dawały do zrozumienia, że im na sobie zależy, bo nawet jeżeli już przed sobą tego nie negowali, tak nie potrafili tego potwierdzić sobie nawzajem. Ech, te nastolatki... A mogliby nawet przecież zaraz umrzeć, gdyby tutaj strachy Emily by przybrały materialną postać!
— Roma? Ntycznie? — Uśmiechnął się lekko, a ten uśmiech zdecydowanie należał do tych złośliwych. — No proszę, kto by pomyślał Hawkins, zakochałaś się, czy co? Już mamy zacząć chodzić na randki? — Powiedział złośliwie, ale... dlaczego nie potrafił powiedzieć sobie wprost, że w życiu nie poszedłby z nią na randkę, przeszła mu nawet przez głowę myśl, że mogliby na taką pójść... Oh. My. God! I to takie, jak ta świruska z Friendsów! Pewnie nawet w głowie miał teraz jakąkolwiek scenę z jej udziałem, w której wypowiadała te słowa.
No i raczej, ej, Damien i Emily to najlepsze love story i proszę z tym nie handlować.
Dobra, już nie róbmy z tych facetów takich wrażliwców, sam Blanc też świetnie sobie dawał radę, nie panikował i nawet normalnie się zachowywał i starał się jakoś bardzo po sobie nie pokazywać, że go boli. A bolało. Jak cholera!
— Dojdę do siebie? Niby jak? Odkręcę sobie kostkę? — Zapytał z przekąsem, ignorując trochę to cmoknięcie w policzek i nie zwracając uwagi, że jej zachowanie było całkiem urocze.
— To dobrze, potem nie wiem... wezwij jakąś taksę z mojego telefonu, obojętne. — Wzruszył ramionami, ale posłusznie, z odrobiną jej pomocy wstał i powoli ruszyli, gdzie Damien starał się cały czas nie stawać na uszkodzonej nodze tak, żeby jej nie obciążać i nie powodować bólu, ale... w zasadzie każdy ruch go powodował, a nie był w stanie przecież tej stopy jakoś usztywnić teraz.
Powoli szli, czy wręcz przedzierali się, aż w końcu między drzewami zaczęli widzieć światła przejeżdżających samochodów, słyszeć je wyraźniej. Nie mogli mieć już wątpliwości, że docierali z powrotem do cywilizacji, która zaraz... też się już pojawiła, bo po kilku minutach w sumie dotarli do ulicy. Popatrzył na Emily.
—Widzisz? Przeżyliśmy. — Chociaż z ofiarami, w postaci jego stopy, ale... lepsze to niż nie przeżyć!

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Skrzywiła się lekko, bo nie do końca podobało jej się to, że czytał z niej jak z otwartej księgi. Chociaż poziom zaufania do Damiena zanotował w ostatnim czasie spory progres, nadal miała pewne obawy, że przyjdzie moment, w którym tego typu wyznania obrócą się przeciwko niej. Miała problem z ufaniem ludziom i z otwieraniem się przed nimi, więc mimo oczywistych zalet ich relacji, była to w pewnym sensie nieustanna walka, żeby nie stchórzyć i nie wycofać się — bo wiedziała, że szybko i długo by takiej decyzji żałowała.
Może trochę. Przyzwyczaiłam się, że ma mnie kto wozić do Cairns, gdy mama nie chce mi pożyczyć samochodu — powiedziała, obracając sytuację w żart. Co prawda, cała rozmowa miała chyba być w zamyśle żartobliwa, ale to dało jej swoiste poczucie bezpieczeństwa. Przynajmniej na chwilę, bo kolejne słowa Damiena ponownie wprowadziły ją w konsternację i to jeszcze większą. Pewnie nie pytał poważnie o to, czy się w nim zakochała, ale jednak jej speszenie było jak najbardziej realne.
Aż tak ci się spieszy do zapraszania mnie na randki? Nieźle — odparła wymijająco, nie zamierzając odpowiadać na trudne pytanie. Na upartego niektóre ich spotkania już dawno można było nazywać randkami, bo przecież randka to nie tylko romantyczna kolacja przy świecach, wyjście do kina czy spacer w świetle księżyca.
Na szczęście — jeśli w obecnej sytuacji można było tak powiedzieć — nie musiała martwić się zbyt długo zakłopotaniem, bo zaraz pojawił się znacznie poważniejszy problem w postaci skręconej kostki. Może i nie okazywał wielkiego cierpienia, ale wiedziała, jaki ból towarzyszy tej kontuzji, więc mu współczuła. Zwłaszcza, że przed nimi jeszcze spory kawałek wędrówki.
Nie, nie odkręcisz jej sobie, ale przecież nie będziesz miał do końca życia skręconej kostki — zauważyła, ale postanowiła już nie dręczyć go gadaniem, żeby nie dramatyzował.
Odetchnęła z ulgą, gdy znaleźli się na ulicy. Wyłączyła latarkę i wsunęła jego telefon na razie do swojej kieszeni, bo tak było jej akurat wygodniej. Doczołgali się jakoś do jego ulicy i od domu Blanca dzieliło ich już naprawdę niewiele. Od jakiegoś czasu szli w milczeniu, jednak Emily postanowiła je przerwać, nie mogąc przestać martwić się jego kontuzją.
Wydaje mi się, że powinieneś jechać na pogotowie. Zawiozę cię, co? — zaproponowała. Nie była przekonana, czy chłopak pozwoli jej poprowadzić swoje auto, ale sam z tą nogą pewnie rozbiłby się na pierwszym drzewie, więc chyba warto, żeby jednak jej zaufał. Zamierzała namawiać go do skutku, bo lepiej, żeby kostkę obejrzał lekarz. Ona mogła co najwyżej zrobić mu okłady, ale to nie to samo, co opinia fachowca. Poza tym, wcale nie mieli pewności, czy to rzeczywiście skręcenie, czy może jednak coś poważniejszego.
Nie wiemy na pewno, co ci jest, więc lepiej skonsultować się z kimś, kto ma o tym pojęcie. No i może dostaniesz coś przeciwbólowego — zachęciła, gdy stanęli pod bramą jego domu. Miała nadzieję, że Damien szybko podejmie decyzję, bo naprawdę ledwo trzymała się na nogach, więc wolałaby wpakować go do samochodu. I mieć nadzieję, że nie spotkają w szpitalu żadnej z koleżanek jej mamy, która zaraz zadzwoni po panią Hawkins.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Czytanie innych jest po prostu przyjemne, zwłaszcza wtedy, kiedy po prostu wychodzi. Ludzie są różni i niektórych da się wprost czytać jak gazetkę w supermarkecie, wchodzisz i od razu widzisz wszystko na pierwszej stronie. Nie jest to przecież jednak żadnym standardem, bo jednak sporo ludzi nie pokazuje po sobie zbyt wielu emocji, co nie pozwala też tak łatwo ich odczytywać. W przypadku Emily to nawet nie było tak, że łatwo szło ją rozczytać, znali się już chwilę, ostatnimi czasy spędzali razem naprawdę sporo czasu, przez co Damien też po prostu trochę nauczył się jej zachowań. A inną kwestią było to, że on w tej chwili po prostu starał się być minimalnie złośliwy. A o ironio, to właśnie w takich sytuacjach najłatwiej przychodzi mu trafiać w uczucia innych.
— Okej, no to masz szlaban na podwózki. Następnym razem jak będziemy wracać z kina to śmigasz autobusem. Sorka. — Zażartował, bo oczywiście by jej do tego nie zmusił, ale podroczyć trochę się trzeba! Mogła mieć nawet pewność, że jeżeli będzie w najbliższym czasie taka sytuacja a on tego nie zapomni, to w pierwszej chwili by jej powiedział, że ma iść na autobus. Kto wie, może nawet by poczekał aż na niego dotrze i wtedy wspaniałomyślnie by podjechał i ją zgarnął z przystanku?
No spędzali razem sporo czasu. Żadne z nich pewnie nie powiedziałoby, że chodzą na randki, ale jakby ktoś spojrzał na to wszystko z boku, nie znając ich to taka osoba mogłaby spokojnie uznać ich za dwie osoby na randce – no może nie w tej konkretnej chwili – czy też nawet jako szczęśliwą parę, bo przecież w ich zachowanie wdarły się takie małe czułostki jak cmoknięcia w policzek, złapanie się za rękę i uśmiechanie się do siebie nawzajem. Z boku? Ewidentnie to wyglądało na coś więcej! Tylko oni nie patrzyli z boku, byli w sercu wydarzeń, a to różnica.
— No niby nie… — Wzruszył ramionami na tyle na ile mógł, bo ciągle się przecież poruszał z jej pomocą, więc zakres ruchów też miał stopniowo ograniczony.
—Pogotowie? — Popatrzył na nią krzywo. Dotarli do jego domu i teraz pewnie mógł usiąść przed drzwiami czy coś. — Dobra. Niech będzie. — Powiedział po chwili wahania i wyciągnął w jej kierunku klucze do domu, bo nie brał ze sobą kluczy od samochodu, żeby ich przypadkiem nie zgubić.
— Ja zaczekam, weź klucze od auta, powinny być w kuchni na stole. Weźmiesz też trochę lodu? — Zapytał, rzucając jej spojrzenie przez ramię, bo pewnie już walczyła z zamkiem do jego domu.
— Wiem, wiem, rozumiem. Boli jak cholera, lepiej, żeby ktoś kto się zna rzucił na to okiem… — Powiedział i równocześnie też sięgnął ręką do kostki, żeby ją lekko dotknąć, ale to już spowodowało nasilenie się bólu, więc z sykiem cofnął tę rękę. Zostało mu teraz czekać aż Emily wróci. Kiedy wróciła to razem z jej pomocą wstał, zapakował się do swojego samochodu, ale na miejsce pasażera i przyniesionym przez nią lodem obłożył sobie tę kostkę, a następnie ruszyli w kierunku szpitala, co by tam ktoś go obejrzał.

z/t x2 Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
ODPOWIEDZ