stajenna — stadnina
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma chińskie korzenie ze strony ojca, który tak w ogóle się do niej nie przyznaje. Pracuje w stadninie jako stajenna. Jest miłą, uczynną dziewczyną, która nie wierzy w bajki i szczęśliwe zakończenia.
Ayleen uwielbiała pracę w stadninie. Może nie w takim charakterze jak teraz, ale przede wszystkim cieszyła się z tego, że może zajmować się końmi. Była przyzwyczajona do tych zwierząt i kochała je całym sercem. Była szczęśliwa pośród nich, tak samo jak wtedy, gdy spędzała czas ze swoimi szalonymi przyjaciółmi.
Tego dnia umówiła się z przyjaciółką, którą zaprosiła do stadniny. Została tam dłużej i czekała na nią, siedząc na ogrodzeniu padoku. Patrzyła jak jeden z trenerów zajmuje się koniem. Safir był potężnym wierzchowcem, jednym z bardziej niepokornych i nie polecanych dla tych, którzy dopiero zaczynali przygodę z końmi. Ayleen zdecydowanie lubiła popatrzeć na tego wspaniałego ogiera, ale sama nie miałaby odwagi na niego wsiąść. Chociaż jeździła od dziecka i nie bała się żadnego z wierzchowców, Safir miał być tym, który przypadał tylko najlepszym jeźdźcom. Ten koń był stworzony do zawodów i skoków przez przeszkody. Czyli nic, do czego Leen byłaby nauczona.
Obróciła się, słysząc stukot kopyt i zobaczyła, że jedna z osób prowadzi ze stajni Star, klacz którą wyjątkowo bardzo lubiła. Była łagodna i nadawała się na przejażdżki po okolicy, bo należała do naprawdę wytrwałych stworzeń.
Uśmiechnęła się, widząc zwierzę, a potem znów wróciła do obserwacji treningu Safira.
Kiedy usłyszała dźwięk wiadomości, wyciągnęła z kieszeni telefon i odczytała SMS, w którym dowiedziała się, że Nya dotarła na miejsce. Ayleen odpisała jej gdzie jest i czekała na przyjście swojej towarzyszki. Miała nadzieję, że spodoba jej się w stadninie. Leen miała jej zamiar pokazać poszczególne konie i zaprowadzić do źrebaka, którego mieli tu od niedawna. Było gdzie pochodzić i czym się zająć. Mogły karmić konie, czy odwiedzić lecznicę. No i skusić się na jazdę, jeśli naprawdę zechce. Ayleen rozmawiała z instruktorką, która miała czas, więc w razie czego można skorzystać. Sama nie mogła się podjąć nauki, nie miała ku temu uprawnień, nawet jeśli doskonale czuła się w siodle.
Kiedy Nya pojawiła się na horyzoncie, Ayleen zeskoczyła z ogrodzenia i przywitała się ciepło.
- Cześć, cieszę się, że dotarłaś – powiedziała wesoło. - Witaj w moim królestwie!

Nya Sheehy
ambitny krab
Kiren#7898
yo — cm
about
  • #7
Na pierwszy rzut oka, Nya wcale nie wyglądała na kogoś kto lubi... "akcje przygodowe". Bardziej kojarzyła się z typem domowym, który woli unikać ludzi choć było to tylko połowicznie prawdziwe. Faktycznie znajomych dobierała sobie ostrożnie. Nie żeby to był jej wybór bo już od dzieciaka postrzegano ją przeróżnie i niestety bardziej negatywnie. Co prawda wtedy bywało, że sama sobie winna była, ale potem z tego wyrosła - łatka jednak nie. Mimo to zawsze znalazł się ktoś kto nie słuchał plotek i sam sprawdzał takie rzeczy. Dzięki temu jeśli z kimś się przyjaźniła to przynajmniej wiedziała, że warto. Nie była też stu procentową nudziarą - nawet jeśli odnosiło się wrażenie, że może miewać chłodne podejście. Nie pokazywała często po prostu swych ekscytacji, radości czy większych emocji acz starała się nad tym pracować. Była jednak jedna rzecz, która pokazywała jej dziecięca, ciekawską i tą właśnie przygodową naturę - legendy miejskie! Najgorsze, że była tak zajęta, iż dalej wszystkich nie sprawdziła. No, ale jak dostała propozycję od Ayleen aby spędzić dzień w stadninie to pomyślała sobie, że w sumie czemu nie? Poza miło spędzonym czasem to mogłaby się czegoś nauczyć. Kto bowiem wie kiedy jazda konna się przyda? No właśnie! A Sheehy nie miała w tym wielkiego doświadczenia. Co było aż dziwne bo powinna o tym pomyśleć już dawno. Może to jednak ten czas w roku na większe nauki? Wszak nawet od niedawna uczyła się na motocyklu jeździć, więc jazda konna też się przyda.
Będąc na miejscu dotarło do niej, że stadnina mała nie jest. Dlatego wyciągnęła telefon i napisała wiadomość do Ayleen. Kiedy dostała wytyczne, ruszyła w kierunku... jakim pokazała mapa przy wejściu. Akurat mapy potrafiła czytać i wolała je od GPSów - który tutaj raczej by nie pomógł. Czasem żałowała, że więcej osób z map nie korzysta. Acz jak tak się zastanowić to ona była tak wychowana i już. No i mieszkała w lesie, gdzie nie ma internetu, a zasięg też słaby, więc musiała uczyć się wytyczać drogę innymi sposobami. Całe szczęście, że ogarniała technologię jako tako - amen za internet w komórce i darmowe wi-fi w mieście...
- Nie było łatwo - udała przejęcie, ale uśmiechnęła się na przywitanie kiedy dotarła do celu. - Całkiem niezłe. Spore. Ale nie przyniosła prezentu dla królowej - westchnęła, pokazując puste ręce. Odruchowo się nawet rozglądnęła po "królestwie" bo fakt faktem było tu naprawdę ładnie i chciała zobaczyć resztę.

Ayleen Brent
stajenna — stadnina
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma chińskie korzenie ze strony ojca, który tak w ogóle się do niej nie przyznaje. Pracuje w stadninie jako stajenna. Jest miłą, uczynną dziewczyną, która nie wierzy w bajki i szczęśliwe zakończenia.
- Tak, jest co oglądać i gdzie chodzić. Cieszę się, że jesteś, naprawdę – Ayleen uwielbiała pokazywać przyjaciołom swoje ulubione miejsca, chociaż nie często mogła. Nie każdy lubił stadninę. Ona jednak uważała, że konie są cudowne, była w nich zakochana. Jak bardzo nie szło jej w sferze uczuciowej, tak bardzo wychodziło w miłości do tych zwierząt. Były niesamowite. Praca stajennej nie była spełnieniem marzeń, ale przynajmniej mogła być obok swoich ulubieńców, to było pocieszające.
- Powiedz mi, co byś chciała zobaczyć najpierw? - zapytała. - Masz jakiś plan, czy zdajesz się na mnie? Ostrzegam, że jestem gotowa pokazać ci wszystkich swoich ulubieńców – zaśmiała się, po czym zatarła ręce, jakby knuła coś niedobrego.
- Obiecuję, żadnych szaleństw, będzie bezpiecznie – niektórzy nic sobie nie robili z zasad bezpieczeństwa, ale Ayleen dobrze wiedziała jak się zachować. Pracowała już kilka lat, konie ją znały, więc obustronne zaufanie było tu najważniejsze.
- No i mamy źrebaka, jest przecudowny– klasnęła w dłonie. Widać było, że jest szczęśliwa. Z Nyą znała się prawie od zawsze, należała do tych osób, które trzymały się z nią, ale nie tylko ona odstawała od reszty. Ayleen zawsze miała ją za dobrą przyjaciółkę i wartościową osobę. Lubiła jej dziwactwa i akceptowała taką, jaką była. O to przecież chodziło, nie tak?
W każdym razie zamierzała urządzić tu kiedyś imprezę, zaprosiłaby na nią swoich przyjaciół i pokazała im jak wspaniałe jest to miejsce.
- I zamykam się na jakiś czas, bo chcę cię dopuścić do głosu – Leen była rozgadana, gdy znajdowała się w ulubionym towarzystwie. Ot już taka była, gdy czuła się komfortowo.
Ruszyły ku zabudowaniom, gdzie znajdowały się poszczególne części stadniny – od ich wspólnego pomieszczenia, gdzie siadywali i omawiali poszczególne grafiki, po lecznicę i co najważniejsze – boksy dla koni.

Nya Sheehy
ambitny krab
Kiren#7898
yo — cm
about
Uwielbiała zwierzęta, więc nie miała nic przeciw stadninie. Jakoś się po prostu nie zdarzyło aby tutaj bywała. Za dużo musiała mieć styczności z ludźmi w pracy, więc potem wolała wszystkiego unikać i sobą się zajmować. No, ale zaproszenie źle nie brzmiało i lubiła Ayleen, więc miała nadzieję dobrze czas spędzić dzisiaj.
- Zdam się na Ciebie. Czujesz się tu jak w domu, więc będziesz lepiej wiedzieć, gdzie iść i kim się chwalić - przyznała z pewnością i delikatnym uśmiechem by pokazać jako tako, że mówi serio. Nie była pewna, gdzie co jest. Koni nie znała w ogóle. Tak, więc najlepiej było się zdać na eksperta, który stał przed nią - i który kipiał energią oraz entuzjazmem. Dzięki temu tym lepiej widać było, że stadnina to serio drugi dom Brent. W tej kwestii miała do dziewczyny pełne zaufanie.
- Uff... myślałam, że będziesz chciała urządzać wyścigi i skoki przez przeszkody - udała swą ulgę, ale i tak doceniała takie podejście. Nya kwalifikowała się jako początkująca - albo całkowity amator - więc jakby ją rzucić na głęboką wodę to mogłaby zrobić przypadkiem krzywdę koniu, sobie albo osobom postronnym. A jednak wolała nikogo nie krzywdzić. Swoją drogą by się załamała jakby koniu coś się stało... Mimo wszystko cierpienia zwierząt były dla niej czymś najgorszym. Oby dzisiaj tego nie widziała.
- Rozumiem, że źrebak jest na liście do zobaczenia. Czy lepiej aby nie miewał na razie gości? - serio nie wiedziała jak to tutaj przebiega. Może lepiej aby spokój miał i bez gapiów? Notabene zazdrościła przyjaciółce tego entuzjazmu i rozgadania. Czasem się zastanawiała jakim cudem Ayleen potrafi wytrzymywać w... zasadzie ze swoim przeciwieństwem jakim była Nya - która wolała słuchać niż mówić. Swoją drogą przydawało się to Sheehy w pracy, gdzie barman słucha i w razie czego doradza - też od wielu czynników to zależało, ale mniejsza.
- Nie musisz. Lubię tego słuchać. Poza tym pewnie jest podobnie kiedy zaczynam nawijać o legendach. Tylko wtedy trudniej do głosy dojść - przyznała bo tak jak na co dzień aż tak wiele nie mówiła, tak jak szło o legendy to nawijała jak katarynka. I ciężko było to zwalczyć! Mogło to też być dodatkowym tłumaczeniem tego, dlaczego tak bardzo nie przeszkadza jej rozgadanie przyjaciółki. Przy tym, po drodze Nya starała się jak najlepiej zapamiętać rozmieszczenie wszystkiego - taki nawyk jakby się miała zgubić kiedyś. Tak ją uczono!

Ayleen Brent
stajenna — stadnina
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma chińskie korzenie ze strony ojca, który tak w ogóle się do niej nie przyznaje. Pracuje w stadninie jako stajenna. Jest miłą, uczynną dziewczyną, która nie wierzy w bajki i szczęśliwe zakończenia.
- W porządku, niech będzie – powiedziała wesoło i wskazała kierunek i mogły sobie z wolna iść do celu. Ayleen mogła opowiadać o stadninie i koniach godzinami, bo tu się wychowała i pracowała. To był jej drugi dom, po prostu.
Zaśmiała się, słysząc ulgę w głosie dziewczyny.
- Nie, aż tak to nie – przyznała. - Nie każdy miał szczęście tu przychodzić jako dziecko i poznać wszystko od podstaw. Nigdy bym nie naraziła nikogo na niebezpieczeństwo – mogły dokarmiać konie smakołykami, czy po prostu się przejechać na nich, o ile Nya będzie chciała wsiąść na koński grzbiet.
- Spokojnie, nie wpuszczamy do niego gości, tylko VIP-ów – zapewniła. - Ja mam wstęp wszędzie, jako że zajmuję się zwierzętami i mogę ci pokazać malucha. Zadziwiające jak zwierzęta są ogarnięte od małego. Nie to co ludzie. Tyle potrzebują opieki, no i miesięcy, by do czegoś dojść. A zwierzęta? Nie minie wiele czasu i stoją na nogach, to jest cudowne – Leen uwielbiała zwierzęta, łatwiej było jej nawiązać więź z nimi, niż z ludźmi, ale miała kilku wspaniałych przyjaciół i bardzo się z tego cieszyła.
- Legendy też są super, chociaż jestem skończonym tchórzem, by podążać ich śladami. Bo wiesz, ja w wiele naprawdę wierzę i boję się, że sprowadzę na siebie jakąś klątwę czy koszmary – serio, coś w tych wierzeniach i historiach było niepokojącego. Wolała się trzymać z daleka tych miejsc, które ich dotyczyły.
- Zawsze się zastanawiałam ile w tym wszystkim jest prawdy, a ile wyobraźni twórcy, ale wiem, że we wszystkim jest ziarno prawdy, dlatego wolę nie zapuszczać się tu i tam.

Nya Sheehy
ambitny krab
Kiren#7898
yo — cm
about
Co prawda Nya miała o wiele mniejszą wiedzą o koniach oraz samej stadninie niż Ayleen, ale wiedziała jak to jest mówić o czymś co się tak uwielbia. Sama miała to samo tyle, że z legendami, więc pod tym względem ogarniała nakręcenie przyjaciółki - i lubiła tego słuchać.
- To może kiedyś. Jak już będę bardziej doświadczona - nie widziała siebie na wyścigach żadnych, ale mogła zażartować. Przynajmniej chciała zaznaczyć, iż chętnie nauczy się jeździć bo niedoświadczeni nie powinni szarżować na koniach.
- Jak dla mnie to, że tu pracujesz i to z taką pasją świadczy tylko o tym, że też jesteś swego rodzaju VIPem - bo i tak postrzegała dziewczynę skoro miała dostęp do tego co inni nie mieli. Szczegół, że tu pracowała. Byle kim na pewno nie była, a stadnina posiadała dzięki temu bardzo dobrego pracownika. - W sumie coś w tym jest - przyznała na wypowiedź Ayleen o tym ile czasu trzeba poświęcać ludziom, a ile zwierzętom. Faktycznie zwierzaki szybciej się uczyły. Z drugiej strony taka Sheehy i tak wolałaby czas spędzać ze zwierzętami niż z ludźmi.
- Rozumiem doskonale - uśmiechnęła się przy tym bo wszak o legendy chodziło! - Ja odwiedzam te miejsca i badam co jakiś czas, ale przyznam Ci się, że jest jedno specyficzne, w którym jeszcze w ogóle nie byłam bo się boję - przyznała, a mało komu o tym mówiła. Nawet się wzdrygnęła na samą myśl. - Ściślej mówiąc to o syrenią wyspę chodzi. Wiesz... tej, z której nikt nie wraca jeśli tam zostanie na noc - i z jednej strony strasznie chciała wyspę sprawdzić, a z drugiej istniały obawy, że nie wróci. Jak widać w jakimś stopniu również wierzyła w legendy. Może nawet w większym stopniu? Wszak nie chciała ich obalać. Ba, chciała aby niektóre były prawdziwe. - Też uważam, że w większości mitów sporo prawdy się kryć może. Wiara w takie rzeczy... zwłaszcza te niebezpieczne, nie jest czymś złym - dodała bo bądź co bądź lepiej się nie narażać. Ciekawość Nyi mówiła co innego, ale i tak miała to jedno nieodkryte jeszcze przez siebie miejsce.

Ayleen Brent
stajenna — stadnina
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma chińskie korzenie ze strony ojca, który tak w ogóle się do niej nie przyznaje. Pracuje w stadninie jako stajenna. Jest miłą, uczynną dziewczyną, która nie wierzy w bajki i szczęśliwe zakończenia.
- Lubię tu być – powiedziała z namysłem. - No wiesz, nie dość, że jest tu cudownie i wokół masz same osoby, które kochają zwierzęta, to jeszcze można tu odpocząć. Niby mam co robić, ale to naprawdę coś fajnego, sprawia mi to frajdę. Nie jest to spełnieniem marzeń, ale wiesz, jeśli się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma – Ayleen chciała być weterynarzem jak mama, ale nie było jej to dane. Nieważne, była zadowolona z tego, co już posiadała, bo przecież mogło być gorzej. A tak, przynajmniej ciągle przebywała w towarzystwie zwierząt, które były tak cudowne.
Leen wysłuchała słów przyjaciółki i pokiwała głową.
- A weź, sama bym się nie odważyła tam wybrać. Jest coś w tych miejscach, że aż mam ciary – wzdrygnęła się. - Mama się ze mnie śmieje, ale ja naprawdę wierzę, że żadna legenda nie powstała ot tak sobie. Coś jest w tym wszystkim jest i nie tylko działa na wyobraźnię. Po prostu coś się dzieje i trzeba to zaakceptować. Ja i tak podziwiam to, że masz odwagę. Ja jestem totalnym tchórzem i nie mogłabym chyba zbadać tych miejsc. Jest to interesujące i same opowieści sprawiają, że mam dość. Pewnych miejsc nie mogłabym odwiedzić, po prostu. Sama wiara w to, że tam się coś dzieje byłaby dla mnie zabójcza – Ayleen twierdziła, że mając na uwadze to, co się działo, albo co mogło się dziać, samo działało na to, co się robiło. Podświadomość mogła stwarzać iluzje, albo coś jeszcze i wpadało się w kłopoty.
- Czasami jak o tym myślę, nie potrafię spać. A jeśli się coś słyszy, że komuś się coś stało, albo zniknął bez śladu – wzdrygnęła się.
- Chyba nie znajdę w sobie odwagi, by się przemóc. A przygoda chyba by mi dobrze zrobiła.

Nya Sheehy
ambitny krab
Kiren#7898
yo — cm
about
- I zrezygnowałaś całkowicie z marzenia? - pamiętała o weterynarii i widziała, że Ayleen lubi tu pracować, ale teraz usłyszała głównie brak spełnionych marzeń. Dlatego chciała grunt wybadać by ewentualnie przyjaciółkę lepiej w tym wesprzeć. Sama również kochała zwierzęta, ale wiedziała, że nie ma smykałki do medycyny. Obawiała się, że mogłaby zrobić komuś krzywdę niechcący. No i to jednak bardzo wymagające zawody. Trzeba znać się na tym co się robi naprawdę bo życie jakiegoś stworzonka mogło od tego zależeć.
- Rozumiem. Ale jakby co to chętnie, gdzieś cię jednak wyciągnę. W takiej mniej straszne miejsce. Nie każda legenda ma postrach budzić. Co prawda większość tutaj takich się wydaje, ale są na pewno jakieś, które mają pozytywniej oddziaływać - uśmiechnęła się pokrzepiająco. Zawsze doceniała osoby, które też wierzą w legendy jak ona, a nie od razu wyśmiewają, że to jakieś bajki. Nie miała zamiaru jej wyciągać nigdzie na siłę bo ogarniała jak działa strach - wszak sama obawiała się wyspy syren i nie chciałaby tam być zaciągnięta wbrew woli - ale zawsze chętnie pokaże Ayleen jakieś ciekawe miejsca, których być może bać się nie trzeba.
- Myślę, że dobrze wybrać odpowiedni dzień i porę. Na przykład najgorsza pora na takie zwiedzanie kiedy się człowiek obawia to noc w Halloween - jak dla niej to zawsze podchodziło pod najstraszniejszą porę jeśli chciało się kogoś zdrowo wystraszyć. - Ale środek dnia, gdzie słońce świeci brzmi chyba o wiele spokojniej, nie sądzisz? - zauważyła z ciepłym uśmiechem. Straszne miejsca są mniej straszne kiedy świeci słońce. Nawet jeśli nie zawsze to chroni to jednak horrory udowodniły, że słońce to obrońca. - Mogę ogarnąć, która legenda wydaje się najspokojniejsza i może zbierzesz odwagę by choć z daleka się temu przyjrzeć. Zawsze to krok naprzód - ku przygodzie! Nie mniej faktycznie na siłę niczego nie zrobi. Mogła jedynie próbować zachęcać.

Ayleen Brent
stajenna — stadnina
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ma chińskie korzenie ze strony ojca, który tak w ogóle się do niej nie przyznaje. Pracuje w stadninie jako stajenna. Jest miłą, uczynną dziewczyną, która nie wierzy w bajki i szczęśliwe zakończenia.
- Czasami trzeba z czegoś zrezygnować – powiedziała z namysłem. - Ale to nic, nie mam złego życia, lubię to, co robię. Jak mówiłam, nie o tym marzyłam, ale to taki zamiennik, nie jest wcale zły. Tak czy inaczej pracuję ze zwierzętami – zauważyła.
- Chciałam być jak moja mama, kiedyś, ale nie wiem… może uda mi się to osiągnąć jeszcze kiedyś, pewnego dnia. Na naukę nie jest przecież zbyt późno, prawda? A marzenia można spełniać stopniowo. Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa, tak myślę – bardzo chciała, żeby to była prawda i tak to wszystko wyglądało. Ale czy tak będzie? Czas mijał, chęci nie odchodziły, więc nadzieja była. A jednak musiała pracować, by jakoś dać sobie radę w życiu. Wybrała coś, by odłożyć na bok coś innego. Zmusiło ją do tego życie, ale może kiedyś jeszcze się zdecyduje na spełnienie marzenia?
- Myślę, że się wybiorę w takie mniej straszne miejsce – zaśmiała się Ayleen. - W takim towarzystwie zawsze. Ty się znasz na tym, wiesz co jest ciekawe, co mniej lub bardziej bezpieczne, zdam się na ciebie całkowicie – to brzmiało jak dobry plan. Może ją to wciągnie i sama zmierzy się z czymś poważniejszym i jakoś ogarnie więcej miejsc i przeżyje więcej przygód? Zobaczymy.
- Racja – przyznała, kiedy była mowa o tych mniej i bardziej odpowiednich porach. - W nocy bym nigdy się nie odważyła na takie wypady. Ale za dnia, to co innego. Nie jestem może przesądna, ale wierzę, że noc oddziałuje mocniej na wyobraźnię – bała się nawet burzy, a co dopiero wyjścia w jakieś owiane legendą miejsce.
- Tak, to chyba dobre wyjście – zgodziła się. - Zdaję się na ciebie.

Nya Sheehy
ambitny krab
Kiren#7898
yo — cm
about
Nie mogła racji nie przyznać. Zwłaszcza, że obecne zajęcie Ayleen to wciąż coś co lubiła, więc na pewno było to na plus. Niektórzy tyle farta nie mieli, więc miło było słyszeć jak bardzo przyjaciółka docenia swoją obecną sytuację.
- Prawda. Studenci istnieją w każdym wieku, więc za późno nigdy nie będzie. A więcej czasu na naukę pozwoli ci stać się lepszą w swym fachu - przyznała z lekkim uśmiechem. Szczerze miała nadzieję, że dziewczynie uda się marzenia spełnić. Nie dla samych aspiracji, ale dlatego, że naprawdę tego chciała. Miała swoje powody, widać było chęci. Gorzej z czasem, ale dlatego tym bardziej trzymała za nią kciuki i na pewno pomoże w jakikolwiek sposób jeśli będzie mogła.
- Dziękuję za zaufanie. Postaram się nie sprawić ci zawodu i wybiorę jedno z tych mniej strasznych - aktualnie na myśl przychodziły tylko te gorsze legendy - miała wrażenie, że głównie takie istnieją - ale jednak wiedziała, że istnieją nie tylko bezpieczniejsze, ale i nawet takie miłe. Zdecydowanie znajdzie jakąś dla Ayleen i następna wyprawka będzie w to tajemnicze i "legendarne" miejsce, gdzie nikt nie zginął, o. Nie zawiedzie pokładanego w niej zaufania.
- Dobre podejście. Co prawda w niektórych częściach lasów są miejsca, gdzie nawet w środku dnia jest ciemno jak w nocy, ale zrobię co mogę byśmy przez taki nie przechodziły - dodała, obiecując zgodnie z prawdą. Już widać było, iż myśli o tym serio by następnym razem ich wyprawa nie przyprawiła Ayleen o zawał. Nie chciała wszak by dziewczynie się coś stało - nawet jeśli nie fizycznie. Poza tym to, że Nya nie bała się podobnych opowieści czy miejsc - z wyjątkiem jednego - nie znaczyło, iż nie rozumiała obaw innych. Dzięki temu - mniej więcej - ogarniała kiedy kogoś nie dręczyć podobnymi wypadami. To miała być przyjemność, a nie okropna konieczność. No i Ay była zbyt pozytywnie radosna co by ją gasić okropnościami.

Ayleen Brent
ODPOWIEDZ