lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Ciekawie toczyło się życie, spychając ich na nieobrane dotychczas ścieżki. Wytyczało nowe szlaki, zmuszało do nabrania dystansu i zaakceptowania stanu takim, jakim był.
Callum też powinien. Tak jak Max, powinien zacisnąć zęby i przyłożyć się do zadania, aby nie mieć z tego powodu żadnych kłopotów. Być może, gdyby nie znała sytuacji, w jakiej się znalazł, odpuściłaby mu. Patrzyłaby jak unosi tę swoją grabę i próbuje pokazać jej środkowy palec, następnie zaś obserwowałaby tylko tumany kurzu, kiedy odjeżdżał. Przeszłaby nad tym do porządku dziennego i zajęła się swoimi sprawami. Tu jednak chodziło o coś innego: o naprawienie szkód wyrządzonych w przeszłości, a także i zadbanie o kogoś, kto sam sobie nie radził. Pearce idealnie wpasował się w kanon.
Kiedy więc odjechał, wyciągnęła telefon i zadzwoniła do jego przełożonych, a Ci zapewne przedzwonili do psychologa, który skontaktował się bezpośrednio z Hammond. Ta w kilkudziesięciu zdaniach wytłuściła mu problem i przeprosiła za to, że przyczyniła się do kolejnych, trudnych sesji z pacjentem.
Nie pozostało już nic innego, jak oczekiwanie na wieści – te nadeszły w wiadomości i sprawiły, że sama postanowiła ukłuć mężczyznę palcem prosto w żebra.
- Cześć Cal. – powitała go następnego dnia przy miejscu, gdzie stały dwa wierzchowce. Max zarzuciła na siebie strój typowy do jazdy konnej. Włosy związała w warkocz i zarzuciła go na plecy. U jej boku stał kary koń z białą latarnią, która przecinała jego pysk, a za nim znajdował się mniejszy ogierek o siwej barwie. Oba wciskały swoje łby w paśniki wypełnione sianem.
- Dzisiaj pojedziemy w teren. – przeszła niemalże natychmiast do rzeczy, ignorując wszelkie nieprzyjemne odzywki z jego strony.
- Jeździłeś już konno? Albo widziałeś, jak ktoś jeździł? Czy cokolwiek wiesz o jeździectwie? – zapytała jeszcze, wyjmując z niewielkich pojemników szczotki do czyszczenia stworzeń. Wyciągnęła jedną w jego kierunku, zachęcając do tego, aby przystąpił do przygotowania wierzchowca do jazdy.

Callum Pearce
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
You don't need me, I don't need you
Życie Calluma od pewnego czasu upływało dość podobnie. Każdy kolejny dzień przypominał ten poprzedni i ta rutyna bardzo mu odpowiadała. Pomagała zachować spokój ducha, przynajmniej do momentu, w którym nie przypominała sobie o nim jego rodzina lub nie zbliżał się termin zajęć w stadninie konii Hammondów. Tak, nadal na nie uczęszczał i tak, nie z własnej woli. Właściwie to był wynik szantażu ze strony jego terapeuty. Po rozmowie z Maxine dał Pearce'owi prosty wybór: albo weźmie udział w terapii albo omówi z nim osobiście w gabinecie traumę ze szkolnych lat. To chyba oczywiste, że Callum od uzewnętrzania się przed obcym kolesiem wolał zabawę w końskim gównie.
Cóż, był gotów jednak ponownie rozważyć swoją decyzję, gdy okazało się, że zamiast zajęć grupowych Maxine postanowiła pastwić się nad nim bez świadków. Terapia jeden na jednego. Wyglądało na to, że gównoburza, jaką rozpętał w biurze przyniosła efekty, choć na pewno nie takie jakich by sobie życzył. Kurwa mać.
- Co to ma niby być? Gdzie są wszyscy? - powitał brunetkę zarzutem, obserwując ją spod wiecznie ściągniętych brwi. Jego strój? Raczej.. pozostawiał wiele do życzenia. Ciemne, powycierane jeansy, buty na motor i flanelowa koszula narzucona na szary T-shirt. Przy kobiecie wyglądał bardziej na stajennego chłopca niż jeźdźca, ale przecież o koniach nie miał zielonego pojęcia. Na dwa czekające niedaleko ledwie zerknął.
Oby nie ignorowały jego poleceń tak jak olewała go Max. Nagle jakby wstąpił w nią jakiś profesjonalizm. Albo to, albo było jej go żal po tym jak dowiedziała się całej prawdy. Litował się nad nim jego własny wróg. Aż mu się podniosło.
- Wiem, że konie śmierdzą i srają pod siebie. To mi wystarczy - odburknął, krzyżując ręce na piersi w obronnym geście. Uważał tylko, żeby nie zgnieść paczki fajek, która tkwiła w kieszeni koszuli. Jedynie nikotyna mogła uratować go przed wybuchami niekontrolowanego gniewu.
- Nie będę ich czesać, nie bądź śmieszna. To wasza robota - dodał jeszcze, gdy Max próbowała podać mu szczotkę.


Maxine Hammond
Obrazek
I feel the pressure building until I can't breathe
And it takes everything
And it all spills out
ambitny krab
Stasz
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Rzeczywiście, to mogło wyglądać jak osobista terapia z problemami z przeszłości - z problemem w jej osobie.
Po ustaleniach z psychologiem mężczyzny, Hammond postanowiła wziąć sprawy we własne ręce i zmierzyć się z bezsensownym kształtem, jaki kreował Pearce we własnej głowie. Dla niej także było to trudne. W końcu napotkała na swojej drodze kogoś, kto jej nienawidził i okazywał to na każdym możliwym kroku. Patrząc na wykrzywioną buzię w grymasie gniewu, brunetka czuła niepokój. Kiedy zaciskał dłonie, miała wrażenie, że zaraz walnie ją pięścią między oczy. Kiedy więc zaczął swoją pieśń, na moment straciła rezon. Wystraszyła się tego, że nie tylko zrobi jej krzywdę, ale i sobie pójdzie, pomimo zapewnień psychologa, że tego nie zrobi.
Trwało to jedynie ułamki sekund, a zaraz potem pojawiła się ta sama odwaga, którą krzesała z siebie lata temu - gdy sama była pierw ofiarą, a później oprawcą.
Max zgrzytnęła swoimi zębami. Jej twarz przybrała wygląd świadczący o tym, że skończyła się uprzejmość. Przypominała pewnie tę samą, którą Call widywał przez kilka lat szkoły.
- Nie zachowuj się jak dzieciak. Nie jesteś już w podstawówce. - syknęła, wciskając mu w dłonie zgrzebło do czyszczenia zwierząt.
- Masz wokół siebie ludzi, którzy chcą ci pomóc wyjść z dołka, którzy się o ciebie martwią, a Ty tylko się mażesz. Ile masz lat, pięć? Taki stary pryk, a zachowuje się jak gówniarz. Wstydziłbyś się, Callum. - prychnęła, odwracając się do niego plecami, aby zacząć szykować dla siebie konia. Powoli, delikatnie zaczęła szczotkować szorstki włos.
- Wróciłeś z frontu żywy, w jednym kawałku, Pearce. Ale jesteś martwy. Nie robisz absolutnie nic, aby żyć. Nie dbasz o siebie. Wyglądasz jak menel i jesteś wulgarny do ludzi, którzy nic ci nie zrobili. Ja? W dupie to mam jak się do mnie odzywasz. Ale pani Hauser w poczekalni? Obrzydliwe. A teraz weź się do roboty, bo nikt za Ciebie zwierzęcia nie przygotuje. To jest oswajanie go z Tobą. Nie odwrotnie. - wyburczała, przenosząc ciemne oczy na Calluma. Już nieco łagodniej.
- Podstawą tutaj jest wytworzenie więzi z koniem. Szykując go do pracy z Tobą, uczysz go dotyku, zapachu, ruchów. Twoja klacz ma na imię Karina. Jak będziesz czyścił jej kopyta, może Cię podszczypywać w tyłek. Ale jest bardzo łagodna. Raczej ciekawska. - dawała mu szansę na to, aby wszystko poszło w niepamięć, a on sam wziął się wreszcie w garść i pozbierał do kupy.

Callum Pearce
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
You don't need me, I don't need you
Pearce'a nie obchodziło za bardzo jakie Hammond ma o sobie zdanie. On znał prawdę. Wiedział do czego jest zdolna i miał na to dowody w postaci swoich wspomnień. Czy mogła się zmienić przez te wszystkie lata? Zapewne. Czy to oznaczało, że powinien o wszystkim zapomnieć i jej wybaczyć? Dobre sobie. Szczególnie, że nadal podkładała mu kłody pod nogi. Mogła odpuścić temat, przepisać go na inne zajęcia i zadowolone, każde poszłoby w swoją stronę. A co zrobiła urocza Maxie? Wciągneła w cała sprawę przełożonych Calluma oraz jego psychologa, objaśniając im dokładnie co zgotowała mu w szkole podstawowej, a potem średniej. Dokładnie tego chciał, wyjść na ofiarę 12-letniej dziewczynki w oczach swojego szefostwa. Brunetka nie miała dla niego żadnej litości, ani wtedy ani teraz.
I tak, reagował na nią oschle, czasem agresywnie, bo jedyne czego się ze strony Hammond spodziewał, to kolejny atak. Co najmniej jakaś niewybredna docinka. Miała teraz w końcu zdecydowanie więcej powodów by się z niego nabijać. Wybrakowane palce, aparat słuchowy. A może przekroczył magiczną barierę kalectwa na tyle, że już jej nie wypadało? Ciężko stwierdzić. Na szczęście ranić Maxine nadal potrafiła jeszcze słowami, czego dała mu sporą próbkę.
Na końcu został ze szczotką w ręce i zaciśniętymi w cienką linię wargami. Przy okazji dowiedzial się też, że jest niewdzięcznym gówniarzem z nieprzyjemnym wyglądem menela. Ta dziewczyna zawsze wiedziała jak podbudować jego ego.. albo całkowicie je zdeptać przy pomocy paru słów. Z końmi szło jej zdecydowanie lepiej niż z ludźmi.
- To ktoś Ciebie powinien oswoić.. do pracy z klientami - zabrzmiała riposta blondyna, najlepsza na jaką udało mu się zdobyć po tej dawce gorzkiej prawdy. Mimo wszystko nadal uważał, że akurat Hammond nie ma prawda go oceniać. Nie byli przyjaciółmi, nie byli nawet blisko. Pearce ledwie tolerował jej towarzystwo, za każdym razem ciskając błękitnymi oczami pioruny w kierunku wygadanej dziewczyny. Tu jednak tylko podrapał się po zarośniętym policzku, zerkając na siwego konia, z którym to podobno miał się oswajać.
- Ugryź mnie w tyłek, a już nigdy nie zobaczysz żadnej marchewki - zagroził klaczy, celując w nią palcem. Widać było, że nie czuje się zbyt pewnie w towarzystwie zwierzęcia. Zmniejszenie między nimi dystansu przychodziło mu z trudem i cofał się jak tylko Karina postanawiała machnąć ogonem czy parsknąć.


Maxine Hammond
Obrazek
I feel the pressure building until I can't breathe
And it takes everything
And it all spills out
ambitny krab
Stasz
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Max Hammond nie była dumna z przeszłości i tego, jakim potrafiła być człowiekiem. Zawsze głośna. Zawsze pewna siebie i kłótliwa. Nie bojąca się przywalić większemu od siebie, o otartych kostkach nie tylko z powodu gry w monetę. Ładna i uparta niczym zwierzę z powieści o małym niedźwiadku i jego przyjaciołach.
Callum był potwierdzeniem tego, że rzeczywiście każdy miał dwie twarze, a śliczna buzia mogła zgotować ludziom piekło. Widziała to w jego oczach: czystą złość, która otaczała ją z każdej strony i kajdanami czepiała się rąk i nóg; paraliżowała umysł i ciało. Sprawiała, że nie widziała w sobie dobrej pani weterynarz o czystym sercu, a rozwydrzoną smarkulę, która potrafiła tylko krzywdzić. Było jej żal Pearce’a i tego, co z nim zrobiła. Pamiętała bowiem o efekcie motyla, który lekkim trzepotem skrzydeł na jednym kontynencie, potrafił zbudzić huragan na drugim.
- Moi klienci nie narzekają. - ton głosu złagodniał. Wściekłość skryła się pomiędzy drobnymi barkami, pozostawiając na wierzchu zwykłą życzliwość. Max pogładziła skórę konia, nie dodając oczywistego faktu: jej klienci nie potrafili mówić. Uśmiechnęła się do własnych myśli i tego, że Call nie znał jej ani trochę. Wykreował sobie we własnej głowie obraz nastolatki, która ciągnęła go za włosy, wsypywała piach do plecaka i zabierała mu frytki z tacy na stołówce. Trzymał się tego tak twardo, jak leniwiec gałęzi. Nie odpuszczał i kiedy tylko mógł, przypominał o przeszłości nie tylko swym widokiem, ale także i słowem.
- A na pewno nie narzekali. Zawsze musi być ten pierwszy raz. - wychyliła się do niego, słysząc pogróżkę do zwierzęcia i uniosła kąciki swych ust. Karina stała, dzielnie znosząc przytyki. Uniosła nawet jedną nogę i czubkiem kopyta oparła się o bruk, wywołując w nim nagły atak paniki i odsunięcie się. Gwałtowność tego sprawiła, że biała klacz przechyliła głowę w stronę sprawcy, tracąc zainteresowanie siankiem.
Hammond zostawiła swojego wierzchowca i przeszła do weterana.
- Nie bój się. - powiedziała, wyciągając dłoń do Kariny, która czując dotyk na pysku, próbowała wybadać, czy znajdują się na niej jakieś łakocie.
- Jest naprawdę niegroźna. To nasz weteran wśród koni. Jeżdżą na niej małe dzieci. Wskakujesz i praktycznie nic nie robisz, bo ona sama Cię prowadzi. - nie zamierzała z niego drwić, ani się naśmiewać. Powodem na pewno nie były jego ułomności, a to, że ludzie po prostu się zmieniali. Nie musiał jej wierzyć. Ani być dla niej miły, bo nie zachowywała się tak, aby zmienił o niej zdanie.
- Daj mi rękę. No przestań się foszyć. Nie gryzę. - kiedy już udało jej się go przekonać, stanęła za nim i chwyciła go za nadgarstek.
- A teraz powoli. O takimi ruchami. Tutaj też. Nie rób omijaków, bo zobacz jak je widać… - instruowała go bez względu na wszystkie uszczypliwości, którymi ją darzył. Zaciskała zęby, kiedy wyzywał ją od głupich i nienormalnych, powtarzając się i prosząc, aby założył Karinie siodło.
To było długie pół godziny, lecz po wszystkim, konie były osiodłane i gotowe do drogi. W przeciwieństwie do Pearce’a, który chyba nie miał zamiaru na nią wsiadać.
- Jeśli się boisz, to mogę trzymać konia i iść, zamiast jechać. - zaproponowała, klepiąc staruszkę po szyi.

Callum Pearce
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
You don't need me, I don't need you
Cóż, no to jednak coś ich łączyło. Pearce do swoich młodzieńczych lat też nie lubił wracać. Do tych spędzonych na froncie tym bardziej, więc w życiu przeżył właściwie niewiele szczęśliwych chwil. Gdyby się postarał, pewnie byłby w stanie zliczyć je na palcach. Dorastanie pod okiem wojskowego oznaczało nieustanny trening i przesuwanie swoich granic. Nikt nigdy nie pytał Calluma o zdanie, jedyne co musiał robić to spełniać stale rosnące oczekiwania. Właśnie dlatego szkoła miała być jego bezpiecznym miejscem, wolnym od terroru. Niestety za sprawą Maxine Hammond nigdy tak nie było.
A mimo wszystko ona nadal nic nie rozumiała. Dziwiła ją wrogość Pearce'a, nadal żywa nawet po tych wszystkich latach. To była jej spuścizna, największe szkolne dokonanie. Powinna czuć dumę, że odcisnęła aż taki ślad na kruchej psychice weterana. Pani weterynarz o czystym sercu, dobre sobie.
- Chętnie pierwszy złożę zażalenie - Trener Hammond ingeruje w życie prywatne swoich podopiecznych - wyrecytował blondyn, niezbyt dokładnie przykładając się do szczotkowania konia. Przeszkadzał mu jego smród oraz tłoczące się dookoła muchy, a to był dopiero początek listy. Mimo wszystko nie chciał znowu nasłuchać się od brunetki, więc jako tako spełniał jej polecenia. Jeśli zaś chodzi o jej wizerunek w głowie mężczyzny, po pierwsze, miał swoje odbicie w faktach, po drugie - tylko od tej strony dała mu się poznać. Tej najgorszej, chciałoby się rzecz. Poza tym zrobiła to na tyle umiejętnie, że Callum absolutnie nie wykazywał zainteresowania by poznać jakieś jej inne 'twarze'. Mitologiczny Cerber oraz hydra też w końcu mieli po trzy głowy i tak, porównał ją właśnie do tych potworów.
- Nie bądź śmieszna, nie przestraszy mnie byle szkapa - zapierał się blondyn, choć jeszcze chwilę temu odskoczył w popłochu spłoszony gestem zwierzęcia. Całkowicie nie rozumiał jak Maxie mogła im aż tak ufać. Futrzaki praktycznie wciskały łby pod jej dłoń. A co niepokoiło Pearce'a bardziej: Karina czy Hammond? Trudno stwierdzić. Ramiona miał tak samo sztywne, gdy podeszła do niego brunetka, ale wyrozumiale zgodził się by poprowadziła jego dłoń. Przynajmniej pachniała lepiej od konia. Reszty zajęć też nie utrudniał aż tak bardzo, bo raczej oboje chcieli mieć to jak najszybciej za sobą.
- Trzymaj lepiej swojego, ten ogier sobie poradzi - być może nawet zażartował Pearce. Kto wie, może towarzystwo pchlarzy faktycznie go nieco odprężyło? I Hammond mogła go mieć za tą samą niezdarę co w szkole, ale zapominała, że przeszedł wieloletnie szkolenie w armii. Gdy tylko chłopak upewnił się, iż koń stoi dość stabilnie, bez problemu wskoczył na jego grzbiet - Woah, woah.. spokój, spokój.


Maxine Hammond
Obrazek
I feel the pressure building until I can't breathe
And it takes everything
And it all spills out
ambitny krab
Stasz
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
- No pewnie, że nie – Maxine odparła, przekrzywiając przy tym swoją głowę na lewe ramię i pozwalając tym samym swoim włosom na nie opaść. Callum był rozbrajający, w tej swojej całej upartości i pewności siebie. Zachowywał się tak, jakby wiek zatrzymał się na czasach nastoletnich, a jego doświadczenie nie było bogatsze o wojnę i traumę, którą nabył jako wojskowy. Widziała to wielokrotnie, nie tylko w nim samym, ale również i w braciach.
Pamiętała, jak Orion nadymał policzki i przypominał Jigglypuffa, kiedy któraś z jego sióstr zarzucała mu niemęskie zachowanie – a przecież strach stanowczo nim nie był. Robił tak też mały Timothy, który stał naprzeciwko kucyka o barwnym imieniu Węgielek na kilka sekund przed tym, nim wspiął się na jego grzbiet.
Jej Timmy przeklinał, miał długie włosy i śmierdział papierosami. Jego koń był dużo większy i na pewno bardziej leniwy od Węgielka, a do swojej trenerki żywił jakąś bezsensowną urazę. Wolała małego Tima, niż dużego Calluma, bo tego pierwszego mogła strofować, a drugi zaraz by jej przywalił, gdyby tylko spróbowała za bardzo podskakiwać.
- Zatem wskakuj i jedziemy z tym koksem – zażartowała, wyprowadzając swojego ogiera tuż obok białej klaczy. Kiedy upewniła się, że Callum wskoczył, a popręg jest odpowiednio dociśnięty, Hammond wspięła się na swojego konia. Poprawiając strzemiona, dokładnie tak, jak przed chwilą instruowała wojskowego, łypnęła na niego spod byka.
- Nie siedź tak sztywno, rozluźnij się. A dłonie ułóż w ten sposób. Kciuki na zewnątrz. – nakazała, przechylając się do niego i opierając dłoń na jego udzie, poprawiła chwyt. Nie obawiała się, że runie na ziemię, że spłoszą się konie, czy stanie się coś, czego nawet nie była w stanie sobie wyobrazić. Zwierzęta stały w miejscu, czekając na ruch.
- Okej, to teraz kilka podstaw. Jeśli chcesz zatrzymać konia odchylasz się nieco do tyłu, a w bokach ściskasz go łydkami. Wykonujesz też delikatny ruch, ciągnąc za wędzidło. Pamiętaj jednak, że ma je w pysku i szarpiąc za mocno, można zrobić mu krzywdę. – zaczęła tłumaczyć to, jak zatrzymać konia, aby przypadkiem nie ruszył i nie spanikował.
- Aby ruszyć wypychasz biodra do przodu. Spójrz na mnie i powtórz. – Hammond rytmicznie poruszyła się w siodle, a koń pod nią się poruszył, powoli kierując się w stronę łąk.
Jeśli Callum miał problem, mógł zauważyć, że jego klacz ruszyła za ogierem, instynktownie nie chcąc pozostać sama.

Callum Pearce
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
You don't need me, I don't need you
Musiał być przy niej stanowczy. W szkole podstawowej nie był i skończył jako jej zabawka do pomiatania. Cóż, dwa razy tych samych błędów popełniać nie zamierzał. Czy był przy tym dziecinny? Może trochę. Przez Maxine często czuł się, jakby wrócił do dawnych lat, a już udało nam się ustalić, że nie przepadał za tamtymi czasami. Mimo wszystko musiał przyznać, iż nie miał teraz do czynienia z dziewczynką, a dorosłą kobietą. Pod tym kątem Hammond zmieniła się z pewnością, aczkolwiek Callum nie planował sie na tym skupiać. Co mu po jej urodzie, skoro charakter nadal miała zepsuty? Swoje zdanie o jego osobie też już wyraziła i Pearce nadal nie rozumiał, dlaczego zwyczajnie nie przeniosła go do innej grupy zajęciowej.
Zamiast pochwały, dostał kolejne krytyczne wytyczne. Źle siedział, źle trzymał, źle układał palce. Dobrze, że oddychał jeszcze prawidłowo. A gest Maxine zaskoczył go na tyle, że w pierwszej chwili próbował ją złapać przekonany, iż właśnie spada z konia. Tak się jednak nie stało, a ona tylko oparła się o jego udo, ciemnymi włosami łaskocząc twarz mężczyzny. W dotyku były zaskakująco miękkie. Kiedy wszystko leżało już tak jak należy, nadszedł czas na dalszą część lekcji. Callum nawet swojej trenerki wysłuchał, przyglądając się krótkim demonstracjom. Korciło go aby dorzucić coś o ujeżdżaniu koni jako damskim sporcie, ale ostatecznie odpuścił. Skoro Hammond zachowywała się profesjonalnie, może on też powinien.
- Ha! Udało mi się, idzie do przodu - czy koń ruszył z własnej woli czy na jego życzenie, trudno stwierdzić. Tak czy siak krok za krokiem śledzili Max i jej ogiera, Po drodze Pearce podziwiał zmieniający się krajobraz. Był przy tym zaskakująco spokojny, wręcz milczący, ale pani Trener na pewno też preferowała tą jego wersję.
Niestety sielanka nie mogła trwać wiecznie. Dopiero co minęli leśny parking, kiedy stojący na nim gruchot odpalił z trudem, strzelając głośno z rury wydechowej. Ten huk wystarczył by zaalarmować blondyna, który bez zastanowienia runął na ziemię zakrywając wrażliwe uszy. Czekał na atak, który jednak nigdy nie nastąpił. Tymczasem niewzruszona niczym Karina udała się do najbliższej kępki trawy na posiłek.



Maxine Hammond
Obrazek
I feel the pressure building until I can't breathe
And it takes everything
And it all spills out
ambitny krab
Stasz
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
- Brawo, Call! – pochwaliła go, odchylając się na chwilę do tyłu. Dłoń oparła na puślisku siodła jeździeckiego i posłała mu uśmiech. Spodobało jej się to, że pomimo początkowych trudności, Pearce nawet cieszył się z powodów tak błahych, jak ruszenie zwierzęciem i kierowanie nim.
Maxine co jakiś czas pokazywała mu podstawy: to jak trzeba było ustawić nogi przy skręcaniu, czy też potrenować zatrzymywanie się i ruszanie. Zauważyła, że z każdym kolejnym krokiem Kariny, mężczyzna czuł się pewniej w siodle. Jego ruchy powoli przyzwyczajały się do tych niezbędnych w siodle, a i jego ciało przestawało być tak sztywne, jak na początku.
Szła w całkowitym milczeniu, uważając za zbędne ciągłe trajkotanie. Wystarczało jej to, że natura mówiła za nich – trel ptasząt nad ich głowami, czy skrzypienie skóry ocierającej się o siodło, a także i ciche parskanie koni, był dla niej satysfakcjonujący.
To pewnie za to pokochała ten świat, który niedostępny był dla oczu innych. Teraz i on go poznawał, a przynajmniej tak było, dopóki nie spadł z konia.
Max odwróciła głowę w bok, kiedy do jej uszu dotarł trzask z samochodu. Nie był on przerażający, głośny, ani nawet interesujący. Konie przeszły na nim do porządku dziennego, jedyną niespodziankę stanowiła reakcja Calluma. Nie od razu zorientowała się, że upadł z konia – chwilę zajęło jej zrozumienie, że krzyk dobiegający zza pleców tyczył się jego osoby. Kiedy już więc do niej to dotarło, Hammond sama wypadła z siodła. Rąbnąwszy nogami o ziemię, pędem puściła się w jego stronę.
- Callum? – upadła tuż obok niego, ryjąc swoimi nogami o kamienistą nawierzchnię. Patrzyła spanikowana, nie wiedząc co się stało. Czy był ranny? Coś go bolało?
- Call, Call – ułożyła dłoń na jego nadgarstku, zaciskając ją na nim. Próbowała go odciągnąć od twarzy, lecz na próżno. Silna ręka mężczyzny odepchnęła ją, a niespodziewanie się ciosu sprawiło, że się przewróciła.
Zaklęła siarczyście, lecz ani na chwilę nie pomyślała, aby odpuścić.
- Pearce, wszystko dobrze! Jest w porządku, słyszysz? To tylko głupi samochód! – Max tym razem podeszła do niego nieco ostrożniej. Kucnęła i ułożyła palce na jego kolanie. Chciała, aby się uspokoił i poczuł bezpieczniej. Nie był tutaj sam, nawet jeśli obok znajdowała się znienawidzona przez niego Hammond.
- Jestem tutaj i wszystko jest okej – mruknęła, nie wiedząc co robić.

Callum Pearce
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
You don't need me, I don't need you
Wprawdzie mógł dalej pozostać zgorzkniałym, nienawidzącym świata gnojkiem, ale co by mu z tego przyszło? Raczej niewiele. Poza tym, może w głowie nadal miał wcześniejsze słowa brunetki o tym, jak to nikomu nie pozwala sobie pomóc. Może nawet częściowo się z nimi zgadzał. Jakby nie patrzeć jedyne co robił od dłuższego czasu to uprzykrzał życie innym. Cóż, na usprawiedliwienie miał tylko tyle, że od początku uważał, iż lepiej gdyby zginął na froncie z innymi. Wtedy na pewno przyniósłby ojcu dumę, a tak wrócił jako bezużyteczny kaleka.
No, ale to coś czego z pewnością nie zamierzał omawiać z Maxine Hammond, ani tak naprawdę z nikim innym. Cierpienie w pojedynkę było zabawniejsze, a on zwyczajnie lubił się nad sobą użalać. Po prostu nie będzie tego robił w towarzystwie brunetki i sprawa załatwiona. Na razie skupiony był na nauce czegoś nowego. W sumie to tylko prowadził durnego konia, a już czuł się bardziej użyteczny dla świata. Świeże powietrze, szeleszcząca zieleń i nikłe promienie słońca na twarzy również nie były takie najgorsze. Cała ta natura przynosiła mu poczucie spokoju i na szczęście Hammond postanowiła mu go nie burzyć swoim biadoleniem.
Wyręczyło ją w tym stare auto. Kto wie, może ono tez pamiętało jeszcze czasy wojny? Podpułkownik na wystrzał zareagował bardzo odruchowo, padając na ziemię. Unikał w ten sposób kul, granatów i innych pocisków. Krzyk? Tak, to chyba on wrzasnął - Padnij! - szykując się na najgorsze. Znajome uczucie przerażenia jakby sparaliżowało go w miejscu, ale i tak zdołał odepchnąć od siebie wroga, który szarpał go za nadgarstek krzycząc coś o .. aucie? Dopiero to sprowadziło weterana na ziemię, wyrywając z dziwnego transu. W jednej chwili przeniósł się z Sudanu z powrotem do Lorne Bay, gdzie szorował brzuchem po leśnym trakcie z mocno zaniepokojoną Hammond nad sobą. Jasne tęczówki mężczyzny wyglądały na równie zaskoczone co te piwne należące do Max.
- Koń? - wydusił z siebie, rozglądając się za widokiem znajomej, szarej sierści. Miał nadzieję, że przypadkiem nie skrzywdził klaczy swoim epizodem.


Maxine Hammond
Obrazek
I feel the pressure building until I can't breathe
And it takes everything
And it all spills out
ambitny krab
Stasz
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Hammond zaciskała wargi w wąskiej linii, obserwując swojego towarzysza. Zastanawiała się, czy wszystko było z nim w porządku i od razu dochodziła do wniosku, że nie. Patrzyła na to, jak jego oczy błądzą w poszukiwaniu pocisków nad ich głowami, jak pochyla się, kiedy to wrogowie zsyłali bomby i te uderzały o ziemię, rozbryzgując ją i ludzi na drobne kawałki. Widziała strach w tym, jak zaciskał palce na niewidzialnej broni, ale także i wolę przetrwania. Callum Pearce wcale nie chciał umrzeć, choć pewnie myślał inaczej.
- Na swoim miejscu. – odparła na jego pytanie i usiadła tuż obok. Dłoń zsunęła z jego kolana i pochwyciła pomiędzy palce źdźbło trawy, a następnie nim w niego rzuciła.
Dopiero teraz zorientowała się, że nie oddycha. Zaczerpnęła więc tchu i uśmiechnęła się ponuro.
- Flashbacki z… – urwała. Nie wiedziała przecież gdzie był, ani co tam zaszło. Teraz jednak nie miała wątpliwości, że był w piekle.
- Spójrz. – palcem wskazała na konia, który to stał w ich pobliżu i skubał trawę. Niczym się nie przejmowała. Najwyraźniej dla niej dźwięk samochodu był niczym pierdnięcie: czyli czymś, czym nie powinni w ogóle zawracać sobie głowy.
- Nic jej nie jest. Pewnie gdyby to ona się wystraszyła, to nie byłoby tak kolorowo. – kolejny raz zerwała kawałek trawy i wsadziła go sobie między wargi.
- Gotów do dalszej drogi? Mam fajną miejscówkę, gdzie można będzie trochę odpocząć. – podniosła się i podeszła do swojego wierzchowca, najwyraźniej udając, że ten mały wybryk nie miał miejsca. Bardzo zręcznie wskoczyła na ogiera i włożyła nogi w strzemiona, poprawiając się w siodle.
- Dawaj, Pearce, bo przed nami jeszcze sporo trasy! – wykrzyknęła, ściskając konia w bokach, aby ten ruszył w wyznaczonym przez nią kierunku.

Callum Pearce
sumienny żółwik
13#9694
lorne bay — lorne bay
28 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
You don't need me, I don't need you
Padanie na ziemię z powodu starego gaźnika nie było normalne. Normalny człowiek w tryb przetrwania przeszedłby po trzecim, może czwartym wystrzale. Większość pewnie dopiero na widok faktycznego napastnika, ale przyzwyczajenie Pearce'a było silniejsze. Nigdy do końca nie czuł się bezpiecznie. W Lorne zaczął nawet nerwowo reagować na osoby czarnoskóre lub te posługujące się językiem arabskim. Nocne koszmary też nie pomagały, jakby sińce pod jego oczami nie były wystarczająco wyraźne z natury. Nic dziwnego, że Hammond ciężko się na niego patrzyło, ale i tak została obok, zapewniając blondyna, że koniom nic się nie stało.
- .. Sudanu. Wybacz - rzucił zdawkowo mężczyzna, z ukrywanym zawstydzeniem podnosząc się z leśnej ścieżki. Stanął plecami do brunetki, otrzepując ciuchy oraz męską dumę. Świetnie. Akurat z niej nie planował robić świadka swojego epizodu. Kto wie, Hammond jeszcze będzie gotowa wykorzystać tę słabość przeciwko niemu. Poza tym yoga z końmi to miały być miłe, odprężające zajęcia. Durny szmelc z parkingu. Prawie przyprawił Pearce'a o zawał.
Callum obrócił się, chcąc zaoferować trenerce pomoc w stanięciu na nogi, ta jednak poradziła sobie bez niego i zanim się obejrzał siedziała znowu w siodle. Cóż, w tym wypadku nie pozostało mu nic innego jak dowlec się do siwej klaczy i zrobić to samo. Najpierw jednak pogłaskał ją uspokająco po pysku, tak aby nie zauważyła tego Hammond.
- Idę, już idę. Nie musisz się drzeć - bąknął jeszcze w stronę brunetki, a potem wskoczył na konia i na wzór pani Trener skierował go w odpowiednim kierunku.... jakby nigdy nic się nie stało. Pozostało już tylko mieć nadzieję, że Maxine nie zacznie tematu jego doświadczeń z frontu.


Maxine Hammond
Obrazek
I feel the pressure building until I can't breathe
And it takes everything
And it all spills out
ambitny krab
Stasz
ODPOWIEDZ