23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówiły jej, że powinna zrezygnować z jazdy konnej. Frankie była jednak zbyt uparta, by słuchać ich lub lekarzy, straszących ją jakimiś tam komplikacjami i straceniem całkowicie władzy w nogach. Konie były jej życiem, a bez nich miała wrażenie, że straciłaby trzy czwarte swojej osobowości... To też oddawanie tego wszystkie nie wchodziło w grę. Zresztą - ona im wszystkim jeszcze pokaże, za dwa lata biorąc udział w olimpiadzie.
Dzisiaj nie było inaczej - wsiadła na Demona pewna siebie i wolna. Nie była też sama, bo i wyciągnęła ze sobą Kennę. Ot, krótka, przyjemna przejażdżka po terenie stadniny i może trochę dalej. Nic, czego by w małym palcu nie miała, czego by nie robiła tysiące razy przed wypadkiem.
A jednak.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, gdy dziewczyny wracały niespiesznie w stronę stadniny. Frankie co i rusz wierciła się w siodle. Nie mówiła tego na głos, ale jasnym było, że coś ją irytowało. Ot, kręgosłup dawał jej się we znaki, ale ta milczała jak grób. Zawsze tak z nią było, rzadko kiedy mówiła, że coś ją boli, fizycznie, czy emocjonalnie. Tak, jakby kłopotanie innych swoimi problemami było nieodpowiednie. Może i w jej rozumowaniu takie było. Albo nie lubiła okazywać słabości... Zwłaszcza tę, która niszczyła jej marzenia.
- Co powiesz na piknik? - zapytała nagle, przerywając ciszę, która niedawno między nimi zapadła, oczywiście nie niezręczna, a spokojna, przyjemna po wycieczce na koniach. - Zaraz, na polu? - dodała dla pewności, posyłając Kennie szeroki wyszczerz ząbków. Frankie miała ochotę pooglądać zachód słońca, a z kim to robić, jak nie z jej ulubioną dziewczyną na świecie?

Kenna Hargrove
powitalny kokos
Franca
23 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
But if the world was ending you'd come over, right? You'd come over and you'd stay the night. Would you love me for the hell of it? All our fears would be irrelevant.
  • #1
Za mało się starała. Powinna być bardziej uparta! A może to dlatego, że ostatnio była bardziej uparta niż zazwyczaj? Tyle lat przyjaźniły się z Frankie, że ciężko było jej odmówić. W zasadzie ani myślała odmawiać. Po prostu to ją powinna zniechęcić do jazdy konnej. Tyle, że ilekroć próbowała - albo chociaż o tym myślała - to sama odczuwała wyrzuty sumienia. Z jednej strony doskonale zdawała sobie sprawę jak Harwood kocha jazdę konną. Nie dziwiła się jej. Sama czuła się przy tym niezwykle wolna, ale nigdy nie pałała do tego taką miłością jak Frances. Zawsze się uśmiechała widząc, gdy sama jazda sprawiała jej tyle frajdy. Do czasu oczywiście... Teraz za każdym razem obawiała się coraz bardziej. Tutaj właśnie pojawia się to całe "ale". Jak zmusić kogoś do porzucenia marzeń, które szlifował większość życia? Zamiast się zgadzać na przejażdżkę to powinna ją do drzewa przywiązać... Nie mogła jednak zaprzeczyć, że miło się patrzyło na Frankie w siodle... do czasu aż ewidentnie coś było nie tak. Tak jakby baczna obserwatorka jaką była Kenna mogła coś takiego przegapić! Na pewno nie od pewnego czasu... ale teraz musiała głową potrząsnąć bo jej zagmatwane uczucia nie były ważne w tej chwili.
Zagryzła wargę, już szukając dobrych słów, dzięki którym Frankie nie chciałaby po niej przegalopować kiedy to Harwood przerwała spokojną ciszę. A to też dało Kennie pewną okazję.
- Świetny pomysł. Dobry na zakończenie dnia - odpowiedziała z uśmiechem, acz o dziwo już zeszła z konia, dalej mając zamiar prowadzić go za lejce. - Ale tylko jak przejdziemy się ten kawałek. Nie myśl, że nie zauważyłam jak ostatnio przybyło tutaj komuś ciałka - zacmokała z niby to dezaprobatą. Naturalnie - nieco złośliwie - sobie żartowała jednakże uważała to za lepszy pomysł niż powiedzieć wprost by Frances natychmiast z konia zeszła i dała kręgosłupowi odpocząć. Spacerek dobrze im zrobi. A sama Hargrove będzie spokojniejsza troszkę. I tak doceniała fakt, iż mogą tak często razem przebywać, a ona mieć przyjaciółkę na oku. Ze strachu umierała kiedy musiała być np. na uczelni i myślała sobie o tym, że Frankie, gdzieś galopuje na koniu i z niego spada, a wokół nie ma nikogo... Ech, chyba stała się jeszcze większą przylepą od czasu wypadku. Ale na to nie mogła nic poradzić. Naprawdę się martwiła... Choć teraz zewnętrznie pokazywała się ze strony złośliwej choć oddanej przyjaciółki.

Frankie Harwood
niesamowity odkrywca
Kenna
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Powiedzmy to sobie szczerze, Kenna miała po prostu mięciutkie serduszko, jeśli chodziło o Frankie! Co wcale nie znaczyło, że nie działało to też w drugą stronę - Frances często ulegała przyjaciółce, gdy ta o coś ją prosiła. Ba, Frenkie nie potrafiła mówić Kennie 'nie', a przynajmniej w kwestiach innych, niż jazda konna. A to o czymś świadczyło, tym bardziej, że nawet własnej rodzinie nie pozwalała na tak wiele. Inteligentny człowiek uznałby to za zauroczenie, ale Frankie na coś takiego jest raczej za ślepia i głucha. Pewno nie zorientowałaby się, że to miłość, gdy ta uderzyłaby ją cholernym wieżowcem!
Frankie rozdziawiła buzię i wpatrywała się w Kennę z niedowierzaniem. W totalnym szoku położyła dłoń na piersi, potrząsnęła głową i zeskoczyła z Demona. Po tym spojrzała na przyjaciółkę z pode łba.
- Czy Ty właśnie nazwałaś mnie grubą? - zapytała, wolno wypowiadając słowa, co aż brzmiało groźnie. Pokręciła ponownie głową i westchnęła, uśmiechając się nagle złowieszczo.
- Ta zniewaga krwi wymaga! - zawyła, jak pięciolatek i rzuciła się na Kennę, łaskocząc ją wszędzie, gdzie się tylko dało, śmiejąc się przy tym, niczym szalony naukowiec. Gdy w końcu jednak postanowiła dać dziewczynie odetchnąć, nie puściła jej - objęła ją w pasie i przytuliła, chowając twarz w zgięciu jej szyi.
- Wiem, co kombinujesz... - mruknęła cicho, niemalże do jej ucha i podnosząc łeb, ucałowała lekko jej policzek, po czym odsunęła się w końcu, z nieco czerwonymi polikami. Z zawstydzenia, czy wysiłku, to trudno było stwierdzić.
- Chyba za rzadko widzisz mój sześciopak, żeby tak mówić - oznajmiła, odsłaniając gładki brzuch, który coś tam odrobinę, może w milimetrach licząc, miał te mięśnie nakreślone i poklepała się po nim. Szczerzyła się przy tym, jak kot z Cheshire i opuściwszy rąbek koszulki, sięgnęła po lejce Demona, który spokojnie czekał, jak jego właścicielka znormalnieje. Good luck, buddy.
- Chciałam przynieść pizzę, ale hańbą byłoby ją zgnieść w torbie, więc są kanapki. - stwierdziła, zmieniając temat.

Kenna Hargrove
powitalny kokos
Franca
23 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
But if the world was ending you'd come over, right? You'd come over and you'd stay the night. Would you love me for the hell of it? All our fears would be irrelevant.
Ha, plan zadziałał! Ukryła swoją ulgę kiedy Frankie postawiła stopy na ziemi i przejęła się słowami Kenny. Nic tak nie stawia na nogi jak złośliwość lub próba "niewinnego" rozzłoszczenia strony przeciwnej. Była to też całkiem niezła zasłona na swoje prawdziwe myśli i uczucia, ale najważniejsze, że efekt był i nie zostanie znienawidzona.
- No wiesz co. Aż tak wprost bym nie powiedziała. Nie mówię, że nie, ale żeby tak wprost? Delikatniejsza jestem - pokręciła głową na znak, że nie byłaby tak okrutna! Mimo, że wcale temu nie zaprzeczyła, no ale nie z jej ust wyszły te słowa, prawda? Nie przewidziała tylko, że jej super plan skończy się jeszcze gorszą chęcią zemsty! No bo czy ktoś widział gorszą karę od łaskotek kiedy się faktycznie łaskotki ma? Nic dziwnego, że się wystraszyła! Zostało to okryte przez śmiech bo atak z zaskoczenia swoje zrobił przez to co obrona w ogóle nie była skuteczna. Cios poniżej pasa! Zabawny i bez rozlewu krwi, ale jakże okrutny! W dodatku w próbie poddania się nie mogła rzucić, że już tak nie będzie - bo mogło to prawdą nie być - więc między śmiechem dało się jedynie wychwycić strzępki prób ułaskawienia typu "nie fair!" czy "poddaję się!"
Odetchnęła cicho kiedy męczarnia się skończyła... a przynajmniej na moment bo mimo, że uwielbiała tą bliskość, którą dzieliła z przyjaciółką to już od jakiegoś czasu czuła się przy tym tak jak teoretycznie nie powinna. Z jednej strony nie widziała w tym nic złego. Z drugiej zawsze obawiała się, że to jest jednostronne. Dlatego doceniała każde przytulenie, całus w policzek czy inne przyjacielskie bliskości, które były niezwykle miłe - i na pewno lepsze od łaskotkowego więzienia.
- Nie wiem o czym mówisz - odrzekła wręcz odruchowo choć łagodnie i niezgodnie z prawdą. Widać jednak było, że był to i tak lepszy sposób na odciągnięcie Harwood od siodła niż szczera rozmowa. Choć kto wie? I tak musiało i będzie musieć do nich dochodzić. Dzisiaj skończyło się na spokojnej przejażdżce, ale sama Kenna nie zawsze też może być tak dzielnie cierpliwa. Zwłaszcza, że chodziło o stan takiego uparciucha jakim była Frankie. Przywiązanie do drzewa wciąż było aktualną opcją. I przy okazji pomagało uspokoić serducho.
- W takim razie powinnaś częściej na plaży bywać. Tam byś się mogła chwalić częściej, a może i ja bym nie zapomniała niczego - plaża to też lepszy wybór niż narażanie się. Z drugiej strony szybko pożałowała swoich słów bo ogarnęła, że wtedy za dużo osób by się Frankie przyglądało. Ale kręgosłup by odpoczął, ech...
- Dobrze zrobiłaś. Jeszcze wpadłabym w jakiś dół widząc jak można tak pizzę bezcześcić. Kanapki zawsze są dobrym wyborem. Zwłaszcza Twoje. Ja nawet kanapki potrafię zepsuć - no bo skąd miała wiedzieć co do czego pasuje? Nie wiedziała jak ludzie w ogóle to robią. Dlatego jej popisowy numer to kanapki z masłem orzechowym - bo to tylko chleb i krem, więc dawała radę.

Frankie Harwood
niesamowity odkrywca
Kenna
ODPOWIEDZ