fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Obrazek
003.
I don’t know what you’ve been told
but time is running out so spend it like its gold
{outfit}
Przyzwyczaiła się do bycia tutaj. Jakby inne miejsce na ziemi nie miało dla niej żadnego znaczenia. I chyba tak się w końcu stało. Żałowała swojej kariery fotograficznej, bo czasami myślała, że jej droga w tamtej sferze jest już zamknięta, ale to nie była prawda. Mogła zajmować się wieloma rzeczami, a teraz, kiedy została z tym wszystkim sama, mogła się przecież spełniać, prawda? Tyle, że teraz nie potrafiła. Jakby rozstanie z Charlesem pozbawiło ją jakiejś inspiracji, weny twórczej. I choć myślała, że zdjęcia zrobione Aaronowi na tamten konkurs będą świetne, wcale takie nie były. To nie była kwestia modela, to była kwestia tego, że zwyczajnie sobie nie radziła. Bardzo rzadko mówiła o tym na głos, ale dziś miała dzień, kiedy potrzebowała wykrzyczeć całą swoją złość, cały swój żal i cały swój smutek. Myślała, że takie momenty bywały coraz rzadziej, ale bardzo się łudziła. Mama była zajęta chorym ojcem, a Melis nie miała serca zawracać jej głowy swoimi sprawami, a stan taty nie pozwalał na to, by zamęczać go opowieściami o złamanym sercu.
Postanowiła pójść do stadniny – miejsca, które kochała, choć na początku wydawało jej się, że nienawidziła. W końcu przyznała przed samą sobą, że oszalałaby, gdyby stadnina dostała się w cudze ręce. Nie mogła pozwolić temu miejscu zginąć. Sprzątnęła kilka boksów, choć okazało się, że to bardzo wyczerpujące zajęcie. Jeszcze nie doszła do siebie w stu procentach po wypadku. Podeszła do Turyna. On też tęsknił, widziała to w jego oczach. Dotknęła delikatnie jego grzywy, pomagając mu uspokoić się w ten sposób. – Też tęsknisz? – spytała cicho, by go nie spłoszyć. – Przyjdzie, obiecuję, że go tu sprowadzę – powiedziała, a kiedy odwróciła się, by pójść po telefon i w końcu stawić czoła Charlesowi (kiedyś musieli porozmawiać), zobaczyła go. Była pewna, że to jakieś omamy, ale Harmon naprawdę tam stał. – Co tu robisz? – zapytała. Chciała go jakoś przywitać, milej, ale była tak zdziwiona jego widokiem. Znów poczuła, że są bratnimi duszami, że łączy ich jakaś telepatia, jakaś siła, skoro dwadzieścia sekund temu chciała z nim porozmawiać.
neurochirurg — cairns hospital
36 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Neurochirurg, który ostatnio stracił nienarodzone dziecko i nie potrafi się po tym pozbierać.
Walczy z demonami przeszłości.
[2]
Dość długo odwlekał pojawienie się w stadninie.. tamten dzień w którym dowiedział się o tym, że Melis spadła z konia i straciła ciążę był jednym z najgorszych w jego życiu. Przez dłuższy czas nie chciał mieć z tym miejscem nic wspólnego. Rozstanie się z ukochaną także spowodowało, że unikał tego miejsca bo doskonale wiedział, że ona tam dość często przebywa mimo tego całego przeżycia. Nadal mial kontakt z jej rodziną, nawet gdy nie byli już od pewnego czasu razem.
Czy tęsknił? Cholernie. Tęsknił zarówno za swoim koniem jak i za Melis, nadal żywił do niej uczucia i wiedział, że prędzej czy później będzie musiał z nią stanąć twarzą w twarz i wyjaśnić sobie parę spraw które pozostały nietknięte. Mogła nie usłyszeć warkotu silnika jego samochodu i dlatego nie wiedziała, że przyjechał. Mogła nie usłyszeć kroków i nawet nie wiedziała, że ten zamarł w drzwiach od stadniny w momencie kiedy ta zbliżyła się do jego konia. Jej widok spowodował, że zaschło mu nagle w gardle, zwłaszcza w momencie kiedy ta go ujrzała i skierowała spojrzenie prosto na niego. Tak jakby nagle zapomniał języka w gębie. Przez krótki moment po prostu stał wpatrując się w nią jak w obrazek.. nawet nie wiedziala ile pytań cisnęło się na jego usta w tym momencie.
- Przyszedłem go odwiedzić - wyrzekł, robiąc w jej stronę parę kroków, robił to jednak spokojnie, z udawanym spokojem wymalowanym na jego spiętej twarzy. Odwrócił na moment spojrzenie od niej kiedy Turyn usłyszał jego głos i wyciągnął łeb w jego stronę. Leniwie pogłaskał go po chrapach a potem po łbie. Czy tylko jemu się wydawało, że w tym momencie można by powietrze pomiędzy nimi ciąć nożem?
- Dawno nie rozmawialiśmy. Jak się masz?
To pytanie tak po prostu wyrwało się z jego ust, jakby było czymś normalnym. Tak naprawdę chciał zapytać o coś innego.. czy kogoś znalazła, czy ten ktoś jest dla niej dobry, czy jest w nim zakochana i przede wszystkim, czy ten ktoś jest lepszy od niego?
To bolało.

melis huntington
powitalny kokos
--
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Choć nie minęło dużo czasu, Melis wydawało się, że upłynęła cała wieczność, zanim Charles zrobił kilka kroków do przodu. Czuła, że powietrze, które nieświadomie wstrzymywała w płucach, zaczyna uchodzić. Miała wrażenie, że zaraz się udusi. Tak bardzo się bała. Sama nie wiedziała, czego. Może kłótni, może obwiniania się nawzajem? Może usłyszenia słów, których wcale nie chciała usłyszeć? Bała się na niego patrzeć, bała się cokolwiek powiedzieć, prócz tych trzech słów na początku. Bała się też milczeć, bo jeśli nie powie niczego, to Charles zaraz sobie pójdzie, a Melis nie chciała, żeby wyszedł. Nie sądziła, że to będzie aż tak trudne. Nigdy nie zakładała również, że będzie proste, ale kiedyś rozmowy przychodziły im z łatwością, Melis nie zamykała się buzia, kiedy historie, które przeżyła były bardzo ekscytujące. Ba, potrafiła opowiadać o nudnym dniu, jakby to była najciekawsza sprawa na ziemi. A teraz po prostu patrzyła. Może dlatego, że jego słowa odrobinę ją zabolały. Przyszedł odwiedzić swojego konia. A ona? Czy wraz z tamtym dniem przestała być dla niego istotna? Wzruszyła ramionami. - W porządku - odpowiedziała. To wyrażenie stało się najczęściej powtarzanym w jej ustach. Nawet, jeśli nie było w porządku, a przecież w tym momencie nie było. - A u ciebie? - zapytała. Nie wiedziała, czy chce wiedzieć. Nie chciała słyszeć, że ten czas, który bez niej spędził był… w porządku. Egoistycznie nie chciała usłyszeć, że jest dobrze, nieźle lub okej. Westchnęła głośno. - Pójdziemy do domu? Mam lemoniadę i ciastka, i wtedy porozmawiamy. Szczerze - zaproponowała. Nie chciała dłużej paplać i kłamać. Charles nie był osobą, którą chciała oszukiwać. Nigdy tego nie zrobiła i nie zamierzała tego robić.
neurochirurg — cairns hospital
36 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Neurochirurg, który ostatnio stracił nienarodzone dziecko i nie potrafi się po tym pozbierać.
Walczy z demonami przeszłości.
To chyba było oczywiste, że nie przyszedł tutaj tylko i wyłącznie dla konia, tak naprawdę to przyszedł tutaj bo wiedział, że tak czy siak ją tutaj spotka. Powinni już dawno się spotkać i porozmawiać o tym co się wydarzyło i co spowodowało, że przestali być razem. Wypadek wpłynął na ich oboje i Charles doskonale wiedział, że to nie będzie łatwa przeprawa. Nawet teraz w tym momencie kiedy mówił o koniu, nie patrzył tak naprawdę na niego, patrzył na Melis i powstrzymywał się całą swoją siłą woli przed tym, żeby tak po prostu wziąć ją w ramiona. Miał na to cholerną ochotę, tu i teraz przytulić ją do siebie i powiedzieć, że tak naprawdę wszystko będzie dobrze i że mogą spróbować jeszcze raz.
Nie skreślił jej. Była miłością jego życia i nadal mimo tego wszystkiego ją kochał. Harmon należał akurat do tych nielicznych mężczyzn, którzy kochali na całe życie, nie ważne co by się działo, czy świat miałby się zawalić. Jego serce należało tylko i wyłącznie do brunetki stojącej przed nim. Tylko dlaczego jej widok, tak bardzo go bolał? Wsadził ręce do kieszeni kiedy przestał głaskać Turyna i na jej zapewnienie, że w porządku skinął tylko delikatnie głową.
- Nie najgorzej, mam ostatnio mnóstwo pracy, tak jakby nagle wszyscy postanowili zachorować - wyrzekł tylko po chwili. Niekoniecznie lubiła kiedy mówił o swojej pracy, ale w tym momencie dla niego wydawał się to być jak najbardziej odpowiednie. Wiedział, że to nie raz przyprawiało ją o nerwy ale tak czy siak w to brnął. Nie było u niego ani trochę dobrze, żył z dnia na dzień mając nadzieję, że wszystko się ułoży, ale bez Melis jego życie nie miało żadnego sensu i dopiero teraz zdawał sobie z tego sprawę.
Powinien odmówić.. powiedzieć, że przecież idzie na noc do pracy i że musi się jeszcze wyspać przed tą zmianą, ale jakiś inny głos w jego głowie usilnie próbował go przekonać, że musi z nią porozmawiać.
Albo teraz, albo nigdy.
- Chętnie - lemoniady i ciastek nigdy nie odmawiał, zresztą to był ich taki osobisty rytuał i oboje uwielbiali spędzać czas na werandzie rozmawiając o tym jak minął ich dzień, chociaż głównie to ona mówiła, a on jej słuchał. Poklepał jeszcze raz konia po szyi wolną ręką i odwrócił się w stronę Melis czekając na nią.

melis huntington
powitalny kokos
--
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Kobieta, która cholernie tęskni za mężczyzną, nie chce usłyszeć, że przyszedł odwiedzić konia. Kobieta, która tęskni za mężczyzną chce usłyszeć, że przyszedł ją zobaczyć. A Melis, która była beznadziejną romantyczką, chciała usłyszeć, że Charles ją kocha i spróbuje jej wybaczyć. Bo nadal czuła się winna. Wiedziała, że gdyby nie wsiadła na konia, nic by się nie stało, gdyby trochę bardziej o siebie dbała, gdyby była bardziej odpowiedzialna, gdyby zdawała sobie z istotności całej sprawy. Dziecko było dla niej ważne, owszem. Wzruszyła się, gdy usłyszała bicie serduszka, ale nigdy nie chciała tracić swojego życia z cudzego powodu i może te egoistyczne myśli sprawiły, że jej dzieciątko zniknęło, a ona swoje życie straciła. Bo z dzieckiem odszedł Charles, a z Charlesem fotografia. Miała wrażenie, że wszystko, co kochała znikało dzień po dniu, a Melis nie umiała tego powstrzymać. Mogła powiedzieć coś, co może w jakiś sposób mogłoby go zatrzymać, ale nie miała zielonego pojęcia, co. Nie chciała go ponownie krzywdzić, obiecywać, że już nie będzie tak głupia, bo nie miała pojęcia, co przyniesie los. Bała się powiedzieć mu, że chce go odzyskać, bo bała się również o swoje serce. Wystarczająco długo było złamane, a teraz, kiedy rana powoli zaczynała się zasklepiać, bo Melis zaczynała przyzwyczajać się do samotności (co wcale nie znaczyło, że to akceptowała), miało pęknąć od nowa? - Zawsze to lubiłeś. W końcu nie bez przyczyny zdecydowałeś się na pracę w szpitalu - powiedziała. Melis nie cierpiała jego pracy z jednego powodu - bo spędzał w niej bardzo dużo czasu, czasami pochłaniała go bez reszty i choć Melis rozumiała to, że ratował ludzkie życie, to jednak czasami bardzo go potrzebowała, a Charlesa akurat nie było. Kiedy jej tata miał wylew, nie potrafiła sobie z tym poradzić i gdyby mogła, spędzałaby ze swoim partnerem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ale nie mogła. Zawsze na drodze stał szpital. Chyba w tamtym momencie zaczęło ją to irytować najbardziej. Czuła wsparcie Harmona i kochała go za to, że dawał jej tyle, ile mógł, ale Melis zawsze wydawało się, że to za mało.
Skierowali się do domu. Huntington zostawiła byłego partnera na werandzie, a sama poszła do kuchni, by przynieść lemoniadę i ciasteczka. Postawiła je na stoliku i usiadła na huśtawce. - Jesteś szczęśliwy? - zapytała, bo nie wiedziała od czego zacząć. Mieli porozmawiać szczerze, a to było pytanie, na które chciała uzyskać odpowiedź.
neurochirurg — cairns hospital
36 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Neurochirurg, który ostatnio stracił nienarodzone dziecko i nie potrafi się po tym pozbierać.
Walczy z demonami przeszłości.
Tego także nie chciał powiedzieć, ale przez ten czas kiedy się rozstali zatarła się pewna granica jego pojmowania i obchodzenia się z kobietami. Zatracał się w swojej popapranej samotności, w pracy która dawała mu nieoczekiwaną radość. Jednak za tą radością był także ukryty smutek, samotność, która mu dokuczała momentami była nawet nie do zniesienia. Czy był w stanie znowu się zakochać? Nie sądził. Jego serce nadal należało do jednej kobiety i mówiąc te dwa ważne słowa innej na pewno czułby się tak jakby oszukiwał. Oszukiwać nie lubił, gierek nie lubił. Doskonale przecież o tym wiedziała.
- Czasami lubiłem, aż za bardzo - rzucił po chwili w jej stronę, marszcząc delikatnie czoło. Wiedział, że jego praca była zdecydowanie problemem, zwłaszcza jeśli chodzi o związek, bo nie potrafił tak naprawdę skupić się na swoim życiu, na byciu w związku bo nawet jeśli obiecał być przy niej w najgroszych momentach jej życia. To jednak wybierał pracę, zawsze wybierał pracę nawet gdy nie powinien tego robić. Nie potrafił oprzeć się przeczuciu, że tylko w tym jest dobry. Był słabym partnerem i doskonale o tym wiedział, ale starał się.. starał się bo mu zależało. Obarczał się także o ten wypadek, bo w końcu to była jego wina, że tamtego dnia nie bylo go przy niej kiedy go potrzebowała, nadal nie mógł przeżyć tego faktu, że w jeden dzień jego marzenia o posiadaniu rodziny tak po prostu prysnęły niczym bańka mydlana.
Poczekał posłusznie na werandzie zajmując jedno ze swoich ulubionych miejsc na krześle i wbił spojrzenie w oddaloną o paręnaście metrów stadninę. Obrócił głowę w momencie kiedy Melis znowu pojawiła się na werandzie i próbował się do niej uśmiechnąć. Uśmiech ten jednak zrzędł kiedy usłyszał jej pytanie.
Czy był szczęśliwy?
Przez krótki moment nie wiedział co odpowiedzieć, spojrzał na nią tak jakby nagle urwała się z choinki. Jak mógł być szczęśliwy?
- A jak myślisz? Mógłbym być szczęśliwy w tym momencie? Albo raczej co według Ciebie jest szczęściem? - musiał w tym momencie odbić piłeczkę, pocierając kciukiem delikatnie swój nieogolony policzek. - Nie jestem szczęśliwy od momentu, kiedy nie ma Cię w moim życiu. Żałuję tego cholernie co się stało i tego, że nie było mnie gdy mnie potrzebowałaś. Nie mogę być szczęśliwy z myślą że.. że nie byłem w stanie Ci dać to co najlepsze - chciał w tym momencie mówić szczerze, musiał to zrobić. Miał tylko nadzieję, że ktoś inny będzie w stanie dać jej to szczęście.

melis huntington
powitalny kokos
--
fotograf — podróżuje po świecie
28 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
fotografuje wszystko, co uznaje za warte zapamiętania
Naprawdę w swoich myślach próbowała nie być egoistką, ale nie wyobrażała go sobie z nikim innym. Może łączyła ich różnica wieku, ale to Melis do niego pasowała, na półce nadal stały ich wspólne zdjęcia z czasów, kiedy wszystko było prostsze. Melis nie potrafiła ich wyrzucić. Może dlatego tak trudno było jej pogodzić się z rozstaniem, bo patrzenie na nich, kiedy jeszcze byli szczęśliwi cholernie bolało. Samotność jej nie doskwierała, próbowała otaczać się bliskimi jej osobami, by nie zatracić się w tym wszystkim. Miała masę obowiązków, a wiedziała, że zaprzepaściłaby całą swoją pracę, gdyby utonęła w smutku doszczętnie. Na początku właśnie tak było. Wyjście z łóżka stawało się dla niej wyzwaniem, opuszczenie pokoju jakąś granicą.
- Nikt nie ma prawa ci tego odbierać – odpowiedziała. Właśnie w takich momentach zastanawiała się nad tym, czy przypadkiem dobrze się nie stało. Melis nie chciała być dla niego ciężarem, nie chciała go ograniczać. Była jeszcze młoda i czasami nie wykazywała się mądrością, tylko egoizmem, czasami zrzucała na niego za dużo, a sama gnała gdzieś przed siebie, w dłoni trzymając tylko aparat. Sama przecież również była pochłonięta swoimi sprawami. Zanim tata miał wylew, sporo wyjeżdżała, kiedy była zatrudniona w magazynie podróżniczym. Charles nie stawał na drodze do jej szczęścia, czy marzeń, a Melis czuła, że właśnie to czasami robiła. Była murem na ścieżce jego kariery i musiał robić wszystko, żeby ten mur rozbić, ale jednocześnie jej nie zranić. – Minął już jakiś czas, może ułożyłeś już sobie to wszystko – powiedziała, kiedy odpowiedział. Nie chciała go urazić, spłycać jego uczuć. Ona chciała, żeby był szczęśliwy i nie miałaby do niego o to żalu. – Przestań – powiedziała. Nie chciała, by teraz obwiniał siebie. To absolutnie nie była jego wina. Nie zrobił niczego złego, to Melis ciągle robiła wyłącznie to na co miała ochotę, nie myśląc o konsekwencjach. W ogóle nie powinna dosiadać Tear, nie powinna nigdzie jechać. Powinna na siebie uważać. Powinna uważać na ich dziecko i na Charlesa też. – To ja cię przepraszam. Byłam taka głupia i nieodpowiedzialna – westchnęła, kręcąc głową. – Zawsze dawałeś mi wszystko, co najlepsze – szepnęła. Zresztą, wydawało jej się, że oprócz niego i fotografii nie potrzebowała zbyt wiele do szczęścia. Miała wszystko.
ODPOWIEDZ