27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Jeszcze kilka chwil temu zajęty był pracą - niekoniecznie bardzo ciężką i męczącą, ale mimo wszystko pracą wymagającą przynajmniej odrobiny uwagi. Teraz już nawet nie siedział w cieniu oparty o pień, tylko bezczelnie leżał wyciągnięty w trawie pod jednym z drzew, jakby był na wakacjach i wylegiwał się na plaży próbując złapać odrobinę więcej jakże modnej opalenizny. Część nieba zasłaniały mu gałęzie, tu i ówdzie prześwitywały promienie coraz mniej porannego słońca, a kiedy zerkał leniwie w kierunku pastwiska, mógł podziwiać najwymyślniejsze kształty pojedynczych chmur. Dla niektórych najprawdziwsze wakacje, dla niego zwykły wtorek. A może piątek albo sobota, bo w gruncie rzeczy ostatnio zgubił rachubę. Każdy dzień wyglądał podobnie, nie wyczekiwał żadnej specjalnej daty wystarczająco blisko, żeby odliczać dni tygodnia, po prostu robił co do niego należało i cieszył się spokojem tych paru minionych dni.

Leżał, spracowane dłonie układając w wygodną poduszkę dla odrobinę zmęczonej głowy. Niczym najprawdziwszy farmer z kreskówki, albo też głodna mućka, żuł akurat końcówkę jakiejś trawy udowadniając tym samym wszelkie teorie o tym, że człowiek upodabnia się do istot, z którymi przestaje, niezależnie od ich gatunku i charakteru. Tak naprawdę w tej chwili brakowało mu tylko chłodnego piwka, bo może i leżał wygodnicko w cieniu, ale letnia temperatura dawała o sobie znać z każdą chwilą. Podejrzewał, że jak tylko znudzi mu się to całe wylegiwanie i myślenie o wszystkim i niczym, to zbierze swoje manatki i wybędzie na plażę. Dzień na popływanie i posurfowanie dobry jak każdy inny słoneczny i z delikatnym wiaterkiem, który na plaży zdecydowanie będzie mocniejszy.

Maxine Hammond
powitalny kokos
smort#1141
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Jeśli ktokolwiek i kiedykolwiek pomyśli sobie, że praca farmera była tą, która brudziła ręce, ten nigdy nie zadawał się z Hammond. Odpoczynek młodego mężczyzny z pewnością nie mógł trwać długo, bo kiedy to leżał sobie w cieniu, jego najlepsza przyjaciółka uknuła pewien plan. Nie wyobrażała sobie przecież dnia bez wygłupów, a na pewno nie przy nim. Kochał go całym sercem i miłość tę przedstawiała w dwojaki sposób. Kiedy mieli osiem i dziewięć lat, przykleiła mu gumę do żucia do włosów, skleiła dłoń super glue parę lat później i podziurawiła praktycznie każdą parę skarpetek, jaką znalazła w szufladzie jego pokoju. Byli przecież najlepszymi przyjaciółmi, a oznaczało to to, że mogli robić wszystko i nigdy nie będą żywić do siebie urazy dłużej, niż pół godziny.
Kryzys mieli lata temu, kiedy ogolił jej tył głowy golarką do strzyżenia owiec. Obraziła się na dwa dni i do tej pory tłumaczy się, że przyszła do jego domu tylko po kalosze dla ojca. Nie inaczej.
Jej palce nabrały breję tuż przy kałuży i uformowały z niej kulę do złudzenia przypominającą tę na Alasce. Patrząc na nią, miała ochotę się roześmiać, gdyż nasuwało jej się zdanie „jaki kraj, taki śnieg”. Następnie powoli zaczęła się skradać do nic nie spodziewającego się druga.
Kiedy była już dostatecznie blisko, z ust Max wydobył się charakterystyczny gwizd – ten sam, który wykorzystywała do przywoływania koni z pastwisk i psa pasterskiego państwa Moonroe.
Nim Jules zdążył otworzyć chociażby jedno oko, na jego klatce piersiowej rozlała się zimna plama błotnistej brei.
- Bitwa na śnieżki! – wykrzyczała, przytykając dłoń do swych ust i wydała coś przypominającego Indiański okrzyk.

Jules Clutterbuck
sumienny żółwik
13#9694
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Cisza i spokój to oczywiście pojęcia względne, jednak dośc trudnym zadaniem byłoby znaleźć człowieka, który pod tym pojęciem rozumiałby dość aktywne przepychanki w błocie. A do tych niechybnie musiało dojść, ledwo Jules poczuł rozlewającą się po jego klatce piersiowej chłodną maź i usłyszał znajomy okrzyk wojenny. Tego nie szło pomylić z niczym innym na świecie, a wobec odkopanego właśnie topora wojennego, o ile kiedykolwiek w ogóle bywał zakopany, nie pozostało mu nic innego, jak tylko rzucić się do walki o honor i godność wylegującego się na trawie człowieka, tak bezczelnie podeptanych przez uosobienie chochliczego charakteru.

Nigdy nie czytałaś, że żółtego i brązowego śniegu lepiej nie tykać? — ryknął ze śmiechem, zrywając się na równe nogi i rzucając w kilku długich susach w kierunku Max. Sęk w tym, że nie wykazywał najmniejszej ochoty na przerzucanie się garściami błota, w głowie formułując sobie o wiele bardziej diabelski plan. Ledwo znalazł się wystarczająco blisko, rozłożył ramiona w geście, który trudno by było uznac za poddańczy. Towarzyszący temu wyczekujący, może troszeczkę tylko bezczelny uśmieszek, uwydatniał z całą mocą część charakteru Julesa, którą najwyraźniej i on sam odziedziczył po jakichś chochlikach.

Przytuliłabyś się na powitanie, a nie — zarzucił jej, wciąż uśmiechnięty, zanim zamknął ją w swoim firmowym wręcz, niedźwiedzim uścisku.

Maxine Hammond
powitalny kokos
smort#1141
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Nie uciekała. Nie dałaby przecież sobie rady. Wystarczyła szybka wędrówka, a już łapała zadyszkę i potrzebowała inhalatora. Jej przyjaciel ewidentnie wykorzystywał taki obieg sytuacji.
- Nie. Nie! - uniosła palec wskazujący i zaczęła się powolutku cofać.
- Ani mi się waż! - parsknęła głośno, nie patrząc na to, że z kształtnych paznokci, o barwie granatu, ścieka spora ilość błota.
- Nie podchodź, Jules, bo… bo! - zaśmiała się, a kiedy już znalazł się w jej pobliżu, Maxine wydała z siebie pisk. Automatycznie przygarbiła się, próbując zasłonić swoje ciało.
- FUJKA - rzeczywiście, lepkość i chłód błota był okropny. Kojarzyło jej się to z galaretą ze świńskich nóżek, którą ojciec uwielbiał i próbował przelewać ową miłość na swoje dzieci. Wzdrygnęła się, a potem utuliła swojego przyjaciela, nie zważając już na to, że będzie brudna. Zastygła na moment bez ruchu, a zaraz potem uniosła dłoń i wymazała mu policzki. Nie zamierzała poddać się tak łatwo, a na pewno nie bez walki!

Jules Clutterbuck
sumienny żółwik
13#9694
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Uniósł tylko brwi w pytającym rozbawieniu, jakby nie dowierzał, że wybrała właśnie tę metodę na zakończenie wojny, którą sama przecież zaczęła. Zresztą on nie posuwał się do niczego wybitnie nowatorskiego, po prostu odpowiadał ogniem na ogień, by tak rzec - a w tym konkretnym wypadku błotem na błoto. I to jeszcze w iście dżentelmeński sposób, delikatnie, z uczuciem, a nie jak kobieta, którą właśnie wziął w objęcia.

Fujka? — przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie, wyraźnie urażony taką oceną tego wspaniałego, przyjacielskiego uścisku.

Puścił ją w końcu, co niemal natychmiast przypłacił warstwą błota na twarzy, niefortunnie spływającego mu w kąciki ust. Parsknął, chuchnął i dmuchnął, o mało nie opluwając sobie brody w rozpaczliwej próbie wyeliminowania ziemi ze swojej diety. Ocierając wierzchem dłoni usta, schylił się, by drugą ręką nabrać błota. W połowie jednak zmienił zdanie, ostatecznie łapiąc Max za nogę, ciągnąc ją w dół i do siebie. Poślizgnąwszy się, sam też wylądował cielskiem w błocie, ale przecież na tym etapie przypominało to grożenie zachlapaniem komuś, kto dopiero co wyszedł z oceanu. Po tym jak został bezczelnie zepchnięty z pomostu, oczywiście, niemniej przemoczony do suchej nitki i całkowicie odporny na pryskanie jakąkolwiek wodą, nawet w obronie własnej, przez swoich zamachowców. Julesowi ani woda, ani błoto, ani nawet garści trawy nie przeszkadzały już na tym etapie. Jedyne, od czego mimo wszystko wolał się trzymać wciąż z daleka to cuchnące krowie placki. Do tych na całe szczęście mieli dość daleko, bo w przeciwnym razie, w ferworze walki o przetrwanie, Bóg jeden raczył wiedzieć do jakiej katastrofy jeszcze by mogło dojść. Na chwilę obecną odwdzięczał się przyjaciółce pięknym za nadobne.

Clutterbuck Farm Spa & Wellnes, tylko na ogórki sezon już się niestety skończył.

Maxine Hammond
powitalny kokos
smort#1141
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Maxine miała przecież plan, dzięki któremu jeszcze nie przegrała: z triumfem na twarzy patrzyła, jak jej najlepszy przyjaciel robi wszystko, aby nie najeść się błota. Uniosła swe dłonie, a za nimi całe ramiona i zaczęła prężyć muskuły, ciesząc ze zwycięstwa. Oczywiście nie spodziewała się tego, co zrobił Jules i chwilę później rozciągała chude nogi na zabłoconej ziemi.
- O nieee – jęknęła, opierając głowę o błotko i wybuchła głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Zgubiliśmy gdzieś trzecią świnkę – na całe szczęście w ich bajce brakowało złego wilka, który mógłby chcieć zniszczyć ich niewielką idyllę. Zerknęła na niego i ułożyła dłonie na brzuchu.
- Tata mnie zabije, jeśli tak wrócę – zmarszczyła swój nos w lekkim niezadowoleniu. Właściwie, to lepiej byłoby jej wytłumaczyć powrót do domu nago, niż takie wygłupy. Jej ojciec miewał dosyć szalonych pomysłów z synem Clutterbucków. Ich strzelanie do szklanych butelek, zrobienie procy i skakanie z dachu, mając prowizorycznie stworzone skrzydła, kiedy mieli po osiem lat. I choć błotko niewątpliwie było najmniejszym z przewinień, tak na pewno wzbudziłoby w nim olbrzymią dozę złości i rozczarowania.
- Może pójdziemy nad rzekę? – zapytała, ani na milimetr nie ruszając się ze swojego miejsca.

Jules Clutterbuck
sumienny żółwik
13#9694
ODPOWIEDZ