nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Ten, like Trouble
outfit // Mavis Miller

Co pomaga kobiecie wyleczyć smutki? Stereotypowo - zakupy. Violet postanowiła sprawdzić to empirycznie. Umówiła się z Mavis, że po pracy wybiorą się do Cairns i choć trochę odbiją sobie życie. Bo życie Violet nie oszczędzało. Wiedziała już, że Miles żyje, ale tylko dlatego, że zobaczyła go przypadkiem wieczorem w oknie mieszkania naprzeciwko. Z Deanem nie chciała rozmawiać. Jej były mąż szybciej od niej postanowił zmienić swoje życie i wyjechać. Tylko ona wciąż tkwiła w tym nieswoim mieszkaniu, ze wszystkim w kawałkach, które nie chciały poskładać się w żadną całość. Swan postanowiła przynajmniej wykorzystać spory zastrzyk gotówki, żeby zainwestować w samochód i poradzić sobie z choć jedną traumą. Pierwsze chwile za kierownicą były niemal kolejną traumą, ale oglądane w karcie incognito filmiki na youtubie pomogły jej wziąć się w garść. Wykupiła kilka godzin powtórek w szkole jazdy, zanim zdecydowała się wyjechać na ulice w ciągu dnia, a nie tylko nocą, ale w końcu, po kilku dniach, czuła się pewniej. Po kilku tabletkach na uspokojenie zdarzyło jej się nawet pojechać samochodem do pracy. Dziś po raz pierwszy zmusiła się do większego dystansu, oświadczając Mavis, że to ona prowadzi. Musiała się wreszcie przełamać i wierzyła, że to pierwszy krok do lepszego życia. Nawet nie wiedziała, że zamiast tego nabawi się jeszcze jednej traumy.
Droga do Cairns jednak była spokojna, a zakupy udane, bo Violet zdecydowała się zaszaleć za nieswoje pieniądze i porządnie zaopatrzyć swoją szafę. Ostatecznie postanowiły jeszcze zjeść gdzieś kolację, a potem jeszcze iść do kina, i wreszcie zastała je noc. Na szczęście nocą Swan czuła się na drodze nawet lepiej i, korzystając z mniejszego ruchu, mogła się nieco odprężyć za kierownicą. Radio cicho grało i nic nie zwiastowało nieszczęścia.
- Ciekawa jestem, czy któryś z panów wrócił do mieszkania, czy znowu będę do rana miała wrażenie, że ktoś się włamuje - rzuciła nieco gorzko, bo przez cały wieczór zdążyła już zapoznać Mavis ze skomplikowanym obrazkiem tego, co dzieje się w mieszkaniu przy Opal Moonlane. Nieuchronnie zbliżały się w kierunku centrum Lorne Bay, mimo że musiały jechać totalnie naokoło, przez Carnelian Land, przez jakiś wypadek na obrzeżach. Violet stała się nie myśleć, że mogła być uczestnikiem tego wypadku.
Zresztą, i tak nie miała lekko, bo zaraz poczuła, że samochód robi się niestabilny, mimo że droga była prosta, bez żadnych dziur. Puściła na chwilę kierownicę i gdy tylko zrozumiała, co się wydarzyło, zjechała na pobocze, tuż przed starym domem, którym matka straszyła ją w dzieciństwie. Fantastyczne miejsce.
Violet, wyraźnie podirytowana, wysiadła z samochodu, zostawiając otwarte drzwi. Odeszła kawałek do tyłu i poczuła, jak stres, który udało jej się zgubić na zakupach, wraca.
- Mavis, mam kapcia - oświadczyła, a jej mina jasno mówiła, że nie ma opony na zmianę, a nawet gdyby miała, to przecież nie umie jej zmienić. W dodatku coś hałasowało w krzakach, a dookoła nie było widać nawet żywego ducha.
przyjazna koala
viol#9498
lorne bay — lorne bay
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I can’t be what you want me to be
008
Mężczyźni... Czemu wokół nich zawsze było tyle szumu? Dlaczego nie potrafili być normalni, zachowywać się po ludzku, a nie strzelać fochami i nie mówić wprost, o co im chodzi. Im bliżej poznawało się mężczyzn, tym trudniej było podważyć teorię, że kobiety są z Wenus, a faceci z Marsa. Nie licząc fizyczności, różnic było dużo — dużo za dużo, nawet można by rzec. Kobiety miały fochy, ale czasem nadążenie za facetem było trudniejsze. Jednego dnia było idealnie, powtarzał brednie o miłości i o zmianach, a następnego dnia przychodził pijany, albo unikał zbliżeń. Niełatwo było to wszystko zrozumieć, a ona, po prostu nie miała siły. To nie tak, że nie chciała rozumieć Atlasa, albo Hugo — ona po prostu była bezsilna. Na nic wylane łzy i szczere rozmowy, gdy codzienność była rutynowa, a jeden z lepszych dni trafiał się raz na tydzień i był niczym święto. Mogłaby sobie takie dni notować w kalendarzu, może to by jej jakoś pozwoliło zrozumieć działanie tych dwóch mężczyzn.
Po kolejnej dyskusji z Atlasem, miała po prostu dość.
Pomysł z zakupami był świetny, więc gdy tylko Violet coś o nich wspomniała — od razu się zgodziła. Skłamałaby mówiąc, że nie ma czasu, albo chęci. Ochotę miała ogromną, by wyrwać się z domu, odetchnąć od myśli i po prostu przestać myśleć o tym, na co nie miała wpływu. Spędziła więc dzień i wieczór w wyśmienitym towarzystwie, bez moralnych dylematów, które ostatnio ją napastowały.
Dodatkowo pierwszy raz od dawna jechała na miejscu pasażera, nie musiała więc pilnować drogi, choć mimowolnie i tak zerkała w jej kierunku.
Przeniosła ciemne oczy z drogi na blondynkę, gdy Violet wspomniała o Milesie i Deanie. No tak, już zdążyła pogodzić się z myślą, że nie istnieli, ale faktów niestety nie dało się zmienić.
— Daj spokój, dorośli faceci, którzy zachowują się jak dzieci. Naprawdę, nie mam pytań, Viol. W co Ty się cholera wpakowałaś, mogłabyś otworzyć przedszkole — Odparła z przekąsem, kręcąc głową. Jej znajomi wcale nie byli lepsi. To najwidoczniej była już taka naleciałość. Facetom po prostu trudniej przychodziło myślenie o ważnych rzeczach, ale jeśli chodzi o głupoty, seks albo bójki... Zawsze byli pierwsi.
Nie zwróciła na początku uwagi na niestabilność pojazdu. Gdyby siedziała po stronie kierowcy, odczułaby to. Dla niej ta cała niestabilność była odczuwalna jak jakieś... Dołki w które wjeżdżał samochód. Zorientowała się, że coś jest nie tak, gdy Violet zatrzymała pojazd na poboczu. Rozejrzała się dookoła, dostrzegając niezbyt sprzyjającą postojowi scenerię i poczuła, jak po karku przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
— Kapcia? — Powtórzyła z niedowierzaniem i sama wysiadła z samochodu. Stanęła obok Violet, zerkając na koła i... Faktycznie, jedna z opon ewidentnie była uszkodzona. Najgorsze było to, że nie miały nic na zmianę, a hałas w krzakach był mocno słyszalny, co tylko wznieciło panikę wewnątrz Mavis.
— Kurwa. Może zadzwonimy po kogoś ? Nie chcę nic mówić, ale ten dom mnie przeraża... — Wzdrygnęła się na myśl o domu stojącym nieopodal i ponownie poczuła nieprzyjemny deszcz, który przeszedł po karku brunetki.

Violet Swan
ambitny krab
-
nauczycielka angielskiego — Lorne Bay State School
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Rozwiodła się, straciła dziecko i zgrywa świetną nauczycielkę angielskiego. Po ucieczce do Sydney wraca z podkulonym ogonem pogrzebać byłego męża i chciałaby kogoś pokochać.
Wszyscy już chyba wiedzą, że tak naprawdę to faceci są gorsi, niż kobiety, dużo łatwiej strzelają fochy i są dużo bardziej nieracjonalni, i że tak naprawdę to kobiety powinny rządzić światem - wszyscy, poza samymi mężczyznami, którzy w większości wciąż uważają się za sprawczych, dumnych samców, którzy powinni wskazywać zbłąkanymi niewiastom właściwą drogę. Patriarchat to problem ludzkości, bez dwóch zdań. Nawet gdyby w ich mieszkaniu rządziła Violet, a nie Miles, to wszystko nagle miałoby pewnie ręce i nogi. Żadnych bójek, kulturalne używanie wycieraczki, monitorowanie decybeli w czasie męskich gier na konsoli, żadnych nagłych wyprowadzek, dodatkowe wygłuszenie ścian. I dużo roślin, bo zieleń uspokaja. A na lodówce wisiałby plan dyżurów w robieniu prania i wypakowywaniu zmywarki. I specjalna tabelka, w której Violet naklejałaby naklejki za dobre wykonanie zadania, jak na zajęciach z najmłodszymi dzieciakami. Czysta deska? Okejka. Umywalka wyczyszczona z pianki do golenia? Super! Kulturalne powiedzenie cześć? Uśmiechnięta buźka. I wszystko chodziłoby jak w zegarku.
Porzucając jednak tę utopijną wizję, należy powiedzieć, że ktoś powinien wreszcie stworzyć urządzenie do czytania w myślach. Oczywiście - niosłoby to ze sobą pewne niebezpieczeństwo, na przykład - sekrety więcej nie byłyby już sekretami, z drugiej strony jednak - nie tylko udałoby się zmniejszyć przestępczość, wyplenić ze swojego życia fałszywych przyjaciół i toksycznych ludzi i poznać drugą połówkę na wylot bez poświęcania temu lat nieudanego małżeństwa, to jeszcze wszystkie damsko-męskie (i nie tylko) konflikty i nieporozumienia wreszcie znalazłyby swoje zakończenie. A kolejne prawdopodobnie w ogóle by się nie zaczynały, bo od razu byłoby wiadomo, że te wszystkie obietnice miłości to tylko mrzonki, a foch ma gdzieś swoje źródło. Choć to chyba kolejna utopijna wizja.
- Nie wiem, ale chyba nie chcę już nigdy więcej mieszkać z żadnym mężczyzną. Każdy to kłopoty. Pozwalam ci wiązać się z kim chcesz, ale musicie mieć oddzielne mieszkania. Na wieki wieków - zażartowała, mimo że nie była ostatnio szczególnie skłonna do żartów, a to brzmiało w ogóle jak świetny plan. Mieć mieszkanie albo dom na przeciwko swojego partnera, prawie drzwi w drzwi. Nie trzeba daleko chodzić. Można spędzać ze sobą czas w dowolnej chwili i w dowolnej chwili rozejść się do siebie, i nie widzieć się choćby do końca życia. Nikt nie chrapie, nie tupie, nie zapomina wyłączyć budzika, nie zostawia kółek od gorącego kubka na blacie.
A dobrze byłoby mieć jednak kogoś, kto w takich sytuacjach, jak ta, pofatygowałby się na drugi koniec miasta i wymieniłby tę cholerną oponę. I w ogóle zainteresowałby się faktem, że do tej pory nie wróciła do domu.
Violet patrzyła na to koło z mieszanką niedowierzania, przerażenia i nadziei, że to zaraz samo się naprawi. Oczywiście - im dłużej patrzyła, tym bardziej opona nie wracała do stanu wyjściowego. Rozejrzała się dookoła, próbując trzeźwo ocenić sytuację. Było kiepsko. Skinęła więc głową i sięgnęła po telefon, dochodząc do wniosku, że dzwonienie po pomoc to jedyne zdroworozsądkowe rozwiązanie. No ale...
- Mav, nie ma zasięgu - ledwo przeszło jej to przez gardło, ale tak prezentowała się rzeczywistość. Podniesienie ręki do góry również nie sprawiło, żeby kreska choć mignęła. Violet przygryzła usta i spojrzała w stronę starego domu. - Ale ma wysoki dach. Chyba nie wierzysz w duchy, co? - mimo pozornie lekkiego tonu, Violet nie czuła się aż tak pewnie, ale chyba nie miały wyboru. Po miasteczku krążyły historie o tym, że farma jest nawiedzona, ale Swan uważała, że raczej trafią tu na jakichś przyćpanych kolesi albo śpiącego bezdomnego, co było nawet bardziej przerażające.

Mavis Miller
przyjazna koala
viol#9498
lorne bay — lorne bay
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I can’t be what you want me to be
O mężczyznach można by napisać książkę. Zwłaszcza o ich dziecinnym zachowaniu, umiejętnym pakowaniu w kłopoty i częstym szukaniu problemów. Może brzmiało to dość... Feministycznie i wywyższało kobiety, ale takie były fakty. Kobiety bez mężczyzn dałyby sobie radę, ale czy mężczyźni bez kobiet również byliby tacy samodzielni? Szczerze wątpiła, biorąc pod uwagę fakt, że niezbyt często używali myślenia, a wszelkie spory, zamiast rozmową, woleli rozwiązywać przemocą. Patrząc na to, co się dzieje na świecie, nikogo nie powinien dziwić fakt, że było mnóstwo wojen o których się nie mówiło — wszak światem rządzili głównie faceci, co było widać.
Zaśmiała się perliście na słowa o mieszkaniu z przyszłym facetem, przecząc ruchem głowy.
— No nie wiem, Violet. Mój obecny związek z pieniędzmi daje mi satysfakcje w życiu, a jeśli zabraknie mi faceta, cóż... Od czegoś jest pingwinek, prawda? — Odpowiedziała z szerokim uśmiechem na ustach. Zabawek erotycznych było mnóstwo, facet by się przydał, wiadomo, ale samej ze sobą (i pingwinkiem), też było naprawdę świetnie!
Nie wierzyła w duchy, choć dom obok którego stały nie wzbudzał zaufania. Nie lubiła włóczyć się po ciemku, bez towarzystwa które chociaż trochę mogło dodawać otuchy. Nie była sama, była razem z Violet, ale dwie kobiety w starciu z dobrze zbudowanym facetem nie miałyby zbyt wielkich szans — jedna mogłaby co najwyżej uciec i zadzwonić na policję. Inaczej patrzyło się na dwie samotnie szwendające się kobiety, a inaczej na kobietę, bądź kobiety w towarzystwie mężczyzn. Być może Mavis widziała czarne scenariusze, ale wolała być ostrożna — ostrożności nigdy za wiele, a czasem pomaga uniknąć kłopotów. Dookoła było ciemno, wilgotno, nieprzyjemnie, a wiatr również nie brzmiał zbyt przyjacielsko. Dodatkowo, były tutaj same, we dwie, a sceneria przypominała horror, albo thriller kryminalny.
Wytrzeszczyła oczy, automatycznie sięgając po telefon. Odblokowała go i spojrzała na ekran — faktycznie, wszystkie kreski zasięgu były przekreślone.
— U mnie też nie... — Odparła, chowając ponownie telefon do kieszeni i przełknęła ślinę, zerkając w stronę domu. Nienawidziła takich miejsc, opuszczone budynki zawsze ją przerażały, nigdy nie wiadomo, czego można się tam spodziewać.
— W duchy nie. Naczytałam się za dużo kryminałów i wiesz... Mam gęsią skórkę, bo przypomina mi się fabuła z jednego z nich — Odpowiedziała, śmiejąc się cicho, ale do śmiechu wcale jej nie było. Tam była opuszczona farma, a pod nią piwnica ciągnąca się na kilka metrów w której torturowano ludzi.
— Zasięg może być tylko na górze, a to oznacza, że musimy wejść na dach, albo na to... Owocowe? Drzewko, które rośnie obok domu — Powiedziała po krótkiej chwili, gdy już rozejrzała się na tyle, na ile pozwoliła jej ciemność. Odwróciła się w pewnym momencie, gdy jej wzrok napotkał dziwny kształt, przypominający stojącego człowieka. Pisnęła, zasłaniając usta dłonią i wyję telefon, by poświecić latarką.
— Kolejne drzewo, jasne — Przyznała, oddychając z ulgą i przyłożyła dłoń do piersi, starając się opanować panikę, która zaczynała brać górę nad zdrowym rozsądkiem.


Violet Swan
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ