35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
#7

Pierwszy, całkowicie wolny dzień od kilku tygodni... Musieli go siłą wysłać na wolne, bo jak już się rzucił w wir pracy, tak nie umiał przestać. Tak więc poranny telefon od przełożonych z nakazem zrobienia sobie w ko ńcu wolnego przyjął z mieszanymi uczuciami. Miał dużo do zrobienia, ale też ostatnimi czasy to wszystko go przytłoczyło, źle sypiał, o ile w ogóle, pił niezliczone ilości kawy i zaczął się już robić trochę nieznośny. To była zdecydowanie pora, żeby przystopować i odetchnąć. Ilekroć targały nim jakieś skrajne uczucia, zamiast się zastanowić co mógłby z tym zrobić - oczywiście musiał się czymś zająć, żeby tylko zapomnieć.
Tak więc zabrał Foxa ze sobą na wycieczkę poza miasto. Psiak mógł się wybiegać po łąkach za wszystkie czasy, a on spokojnie mógł wyłączyć telefon i leżeć sobie w trawie, w końcu odłączając się od całego świata. Wiadomo, porzucał Foxowi piłkę, trochę też patyk, który pies przyniósł do niego z wielką dumą.
Dzień powoli dobiegał końca, więc spakowali się z psiakiem z powrotem w samochód i ruszyli do domu. Nieopodal zobaczył czyjś samochód stojący na poboczu z włączonymi światłami awaryjnymi. Zwolnił więc, by przyjrzeć się, co tam się stało i szybko dostrzegł znajomą postać - Lizzie.
Wszystko w porządku? - zawołał, opuszczając szybę, kiedy zatrzymał się na wysokości jej samochodu. - Właściwie to czekaj, zjadę na pobocze. - dodał i zaraz zaparkował samochód kawałek przed nią i wysiadł z auta, gestem pokazując psu, by został w środku. Lizzie była naprawdę ostatnią osobą, jaką spodziewał się tutaj spotkać, ale w sumie ostatnio miał aż za dużo przypadkowych spotkań...
Co się dzieje? - zagadnął, wskazując gestem głowy na samochód, z którym ewidentnie miała problem. Może wykwalifikowanym mechanikiem nie był, ale swojego grata umiał naprawić, więc może i tu coś da radę. Najwyżej ją odholuje do mechanika, w najgorszym wypadku.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
#7

Ostatnie kilka dni były bardzo, ale to bardzo intensywne. Najpierw piątkowe imprezowanie z Corvo, później sobotnie imprezowanie z Darby, a na samym końcu niedzielne picie z Colem. Ciężkie życie młodych ludzi. Biedna Lizzie do tej pory tego wszystkiego nie odespała i była pewna, że gdy wstawała rano, to dalej miała kaca. Nie mogła sobie jednak pozwolić na dłuższe wylegiwanie się w łóżku, bo musiała załatwić kilka istotnych spraw związanych z remontem domu. Po pierwsze miała porozmawiać z ekipą remontową, która miała zająć się ogarnięciem łazienki, dostała od nich listę z rzeczami, które będą jej potrzebne i cóż, wybrała się na zakupy. Jak można się spodziewać Lizzie w sklepie budowlanym czuła się jak słoń w składzie porcelany, zupełnie się na tym nie znała... no może jeszcze z wyborem dobrego gipsu to, by sobie poradziła, ale reszta? Ciężka sprawa. Jedyne co było dla niej przyjemne to dobór kafelek, bo wtedy mogła włączyć swój artystyczny zmysł i wybrać coś co wpasuje się w gust jej mamy. Blackford trochę ubolewała nad tym, że jej siostra ma wszystko tak bardzo w dupie, że nawet jakoś wybitnie nie zainteresuje się tym, że dom matki wymaga remontu. Wszystko było na głowie blondynki, nie pierwszy raz zresztą.
Po spędzeniu naprawdę dłuższej chwili w sklepie budowlanym Lizzie musiała te wszystkie swoje sprawunki jakoś zapakować do auta, a że była silną i niezależną kobietą to sama taszczyła wielkie paczki do bagażnika swojego samochodu. Gdy już wszystko było na miejscu to zadowolona, chociaż mega zmęczona, ruszyła w drogę do domu. Początkowo wszystko zapowiadało się super, do czasu, gdy usłyszała jakieś bardzo dziwne i niepokojące odgłosy. Zjechała na pobocze myśląc, że może coś rozwaliło się w bagażniku i nawet wysiadła z auta, by to sprawdzić. Okazało się, że to nie tam tkwił problem. Sprawa zrobiła się bardzo zła, gdy po powrocie do samochodu spróbowała go odpalić, a ten odmawiał jej posłuszeństwa. Ile przekleństw skierowanych pod adresem biednego złomu zostało wyrzuconych z ust Lizzie, to pewnie nikt nie zliczy. Spróbowała zajrzeć pod maskę, chociaż kompletnie się na tym nie znała, ale pomyślała, że może wystarczy coś puknąć żeby zadziałało. Była tak wkurzona, że jedyne co mogła zrobić to załamać ręce i stać bezczynnie przed tą maską, miała ochotę normalnie kogoś zabić, najchętniej to samą siebie. Nawet sobie pomyślała, że może powinna się rzucić pod koła pierwszego lepszego samochodu, który będzie nadjeżdżać, ale całe szczęście, że tego nie zrobiła, bo jeszcze Viggo miałby przez nią problemy.
- Nie - odpowiedziała prosto z mostu, bo kłamać nie będzie, tym bardziej, że była bardzo zaskoczona tym, że znów na siebie wpadli i to w takich warunkach. - Wydawał z siebie jakieś dziwne dźwięki, myślałam, że coś się potłukło w bagażniku więc zjechałam na bok, a teraz stary dziad w ogóle nie chce zapalić - trochę to wszystko powiedziała ze złością którą musiała też jakoś wyładować więc kopnęła w oponę z całej siły. - Kurwa... - jęknęła, bo teraz ją jeszcze noga będzie boleć. Za dużo jak na jeden dzień. - Nie masz przypadkiem broni przy sobie żeby mnie tu teraz zastrzelić abym mogła mieć w końcu wszystko z głowy? - Zapytała trochę sobie żartując, bo zabić, by się nie chciała, ale jakieś krótkie wakacje od wszystkiego, by się jej przydały.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Ostatnio miał jakiegoś dziwnego farta, a może pecha, do takich przypadkowych spotkań. Zaczynając od ich pierwszego spotkania, przez kilka spotkań z Willie, a teraz znów Lizzie, w dodatku na środku pustkowia. Gdyby jeszcze to było w Lorne Bay, to okej, zdarza się, w końcu nie jest to jakieś ogromne miasto. No ale co miał zrobić w tej sytuacji? No przecież by jej tak nie zostawił, troche dick move, gdyby jednak sobie odjechał. Wiadomo, pewnie by sobie poradziła, zadzwoniła do jakiegoś mechanika i skończyła z wysokim rachunkiem za holowanie i naprawę, ale po co, kiedy może to wina jakiejś pierdoły? Sam naprawiał swojego grata młotkiem i srebrną taśmą, więc czemu miałoby to nie zadziałać u niej... Dobra, jest wiele powodów, dla których mogłoby to być słabym pomysłem, ale spróbować zawsze można.
Starał się nie zaśmiać, kiedy dziewczyna z pełnym impetem kopnęła w oponę. Uśmiechnął się tylko, udając że wcale tego nie widział.
Masz akurat bardzo pechowy dzień, bo nie jestem na służbie, więc broni nie mam. Ale możesz wpaść na komisariat w czwartek, coś zaradzimy. - zażartował, bo wiadomo, że wcale nie planował jej zabijać. Ot, prześmieszne żarty o umieraniu. Wsiadł na miejsce kierowcy i spróbował odpalić auto. Może ma magiczne ręce i tak naprawdę samochód cały czas działał, tylko się obraził na Lizzie. Nie. Wcale tak nie było, za to na kokpicie zapaliła się lampka, sygnalizująca przegrzewanie się silnika. To już jakiś trop, w końcu był raczej dobrym detektywem, więc czas rozwiązać tę sprawę!
Silnik ci się grzeje, dlatego nie odpala. Wymieniałaś olej jakoś ostatnio czy nie wiadomo? - zapytał, po czym otworzył swój bagażnik, co by znaleźć jakąś szmatę, w którą wytrze ręce jak już zacznie grzebać w tym samochodzie. No i też żeby się nie poparzyć, bo jednak silnik się musiał trochę ostudzić zanim się za to weźmie.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Lizzie to może powinna siebie naprawić młotkiem i taśmą izolacyjną, bo coś u niej w przewodach zdecydowanie nie styka, skoro była w stanie tak brzydko sie zachowywać i nie wyciągnąć żadnych, nawet najmniejszych wniosków po tym co wydarzyło się między nią, a Viggo. No, bo teraz powinna wiedzieć, że nie wolno nawet flirtować z mężczyznami, którzy są w jakimkolwiek związku. To po prostu nie powinno mieć miejsca. Szkoda tylko, że Lizzie ani te kilka lat temu, ani teraz, się tym co wypada, a co nie, zupełnie nie przejmowała. Może gdyby się walnęła takim młotkiem, to coś, by do niej dotarło.
- W czwartek? Dobra, masz to jak w banku - Blackford zazwyczaj była dość słowna więc nie powinien się zdziwić jak rzeczywiście w czwartek ją zobaczy na komisariacie. - Powinieneś mnie zabrać na strzelnicę, tam różne wypadki się zdarzają - tak przynajmniej słyszała, bo sama na żadnej jeszcze nie była. Za to dość popularne były historie o strzeleniu sobie w stopę i to brzmiało jak coś co blondynka zdecydowanie mogłaby zrobić.
- Co? - Okej, ona się kompletnie nie znała na autach. Odwoziła samochód do mechanika, który wszystko jej ogarniał i tyle, szczególnie, że mieszając w Sydney nie za bardzo korzystała z samochodu, a większość jednak jeździła transportem publicznym. Tu natomiast, cóż... nie było aż tak dobrej komunikacji więc przerzuciła się na auto. - Nie wiem... może, nie mam pojęcia - aż się zaśmiała z własnej głupoty kręcąc przy tym lekko głową. - Czyli wystarczy jak się ostudzi? - Zapytała, chociaż trochę czuła, że się pogrąża w tym momencie. No, ale trudno, w najgorszym wypadku okaże się typową, głupią blondynką z dowcipów. - Detektyw, mechanik... jakie jeszcze masz umiejętności? Pewnie wypiekasz... chleb bananowy - rzuciła przyglądając mu się z wyraźnym rozbawieniem. Może ją jeszcze czymś zaskoczy, a ona cóż, lubiła być zaskakiwana, o ile tą niespodzianką nie było rozwalone auto przepełnione kafelkami i gipsem.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Pewnie gdyby Viggo usłyszał, że dziewczyna znowu się pakuje w relację z kolejnym zajętym typem, to by jej chętnie przypomniał co się zadziało i jak bardzo było to nie warte całej dramy, jaka się prędzej czy później wydarzy z tego powodu. Ale cóż, trzeba było też przyznać, że zniechęcałby ją do tego głównie z własnych, samolubnych pobudek. Jakoś się nie umiał pogodzić z tą stratą.
Uniósł brew, myśląc sobie, że w takim razie w czwartek będzie siedział nad papierami, gdyby rzeczywiście miała przyjść. Toż to szalone dziewczę było i wcale by się nie zdziwił.
Z chęcią bym cię zabrał, tylko u mnie musiałabyś mieć swoją własną odznakę. - rzucił, po czym wpadł mu do głowy pewien pomysł. - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pójść na komercyjną strzelnicę. Tam tym bardziej wypadki chodzą po ludziach, bo większość nigdy broni w ręku nie trzymała. - puścił jej oko, bo hej! Mieli już plan jak by tu upozorować nieszczęśliwy wypadek. A i może Lizzie rzeczywiście będzie mieć ochotę sobie postrzelać.
Nie chcąc siedzieć tu bezczynnie przez parę godzin, czekając aż silnik się ostudzi, zabrał się do roboty i zaczął grzebać w kilku częściach, zwykle odpowiedzialnych za takie usterki, używając szmatki jako izolatora od rozgrzanego metalu.
Chciałbym, żeby życie było takie proste. - zaśmiał się, kiedy usłyszał jej pytanie. Wiadomo, nie oczekiwał, że będzie to wiedzieć. On wiedział, bo jeździł gratem i wolał się nauczyć z youtubem, niż płacić mechanikowi za drobne naprawy.
Niee... Chleba bananowego nie piekę, ale na pewno by się znalazło coś, czego jeszcze o mnie nie wiesz. - uśmiechnął się i spojrzał na dziewczynę. - Mechanik to tam ze mnie żaden swoją drogą, po prostu jeżdżę gratem i chyba bym zbankrutował, gdybym ze wszystkim jeździł do mechanika. - stwierdził, wzruszając ramionami, po czym rozmontował pokrywę filtra powietrza.
...I chyba mam winnego. - stwierdził, wyciągając filtr i przetarł go szmatą, pokazując go Lizzie. - Filtr powietrza masz zapchany, silnik nie ma jak oddawać gorącego powietrza, więc się grzeje i odcina zapłon. - wytłumaczył, szorując owy filtr, by się pozbyć zabrudzeń.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Pewnie powinien coś takiego zrobić, bo Lizzie naprawdę nigdy nie chciała być dziewczyną, która rozwala cudze związki, to po prostu jakoś samo wychodziło. Coś tak czuła, że karma się kiedyś na niej zemści i to nie będzie przyjemne. W sumie jakiś przedsmak tego miała te kilka lat temu, gdy wyjechała z Lorne Bay na studia sama sobie łamiąc serce zostawiając Viggo.
- Pewnie się da taką kupić na Alliexpress - rzuciła rozbawiona, bo tam wszystko można było znaleźć. - O to jest dobry pomysł! Nauczysz mnie strzelać? - No, bo Lizzie była jak ta większość ludzi i nigdy w życiu nie miała broni w ręku, więc całkiem prawdopodobne, że byłaby osobą, która ten wypadek na strzelnicy mogłaby wywołać.
Elizabeth chyba powinna się nauczyć kilku podstawowych umiejętności, które mogłyby jej pomóc w takich sytuacjach. Czuła się teraz bardzo głupio, że nie ma pojęcia jak działa jej własny samochód. - Czasem wystarczy go sobie nie komplikować na siłę - teraz już nie koniecznie mówiła o aucie. Jeżeli ktoś chciał się nauczyć jak komplikować życie sobie i innym to może śmiało dzwonić do blondynki. Mogłaby prowadzić o tym seminaria.
- Teraz jestem zaintrygowana - uśmiechnęła się - musisz mi coś teraz zdradzić, bo umrę z ciekawości, a już ustaliliśmy, że powinnam to zrobić od kuli na strzelnicy - była ciekawa co przed nią jeszcze skrywa i dlatego mu się przyglądała bardzo uważnie. - Tylko nie mów, że masz małe kotki w piwnicy, bo w to nie uwierzę - dodała żartobliwie, bo jak na kogoś kto jeszcze chwilę temu był wybitnie wkurwiony, miała nagle bardzo dobry humor. Ciekawe dlaczego.
- To tak na przyszłość, gdzie ten filtr jest? - Zapytała i podeszła bliżej żeby zobaczyć tą małą część, która kosztowała ja tyle nerwów. - Gdzie to się wsadza? - Nawet się pochyliła nad otwartą maską samochodu żeby wyłapać gdzie tam brakuje jakiejś części, ale cóż, ona się na tym naprawdę nie znała.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Viggo przynajmniej tym razem był wolny, więc nie było ryzyka rozwalenia żadnego związku... Chyba, że to ją w tym wszystkim pociągało najbardziej, jak jakiś zakazany owoc. Ten dreszczyk emocji i świadomość, że potrafiła uwieźć zajętego faceta? Może o to chodziło?
Ta, kupić na Alliexpress i skończyć w kajdankach? - uniósł brew, zerkając na nią. - No, chyba że o to właśnie chodzi, ale kajdanki się da załatwić bez wpisu w kartotekę. - zażartował, śmiejąc się pod nosem. On by jej to chętnie załatwił, wystarczyło tylko powiedzieć i wcale nie trzeba było się dopuszczać żadnych przestępstw... Niby tylko żartował, ale chyba oboje wiedzieli jak cienka była ta linia w tej sytuacji. Wszystko zależało od odbioru żartu przez Lizzie. — Ale tak, z chęcią cię nauczę. - przytaknął jeszcze. Sam był dobrym strzelcem, a i zawsze był pretekst, by się znów spotkać. Zawsze coś ciekawszego niż siedzenie w knajpie z piwem.
Zajął się dokładnym szorowaniem kurzu i innego syfu, kiedy usłyszał jej stwierdzenie.
Zawsze mówisz takie mądre rzeczy, chyba powinienem się do ciebie zgłaszać za każdym razem, kiedy potrzebuję życiowej rady. Serio tym razem. - powiedział, całkiem poważnie i nawet z nutą podziwu. Niektóre te mądrości naprawdę nadawałyby się do tych aplikacji, które podają ci codziennie jakiś mądry cytat. Także tu miała kolejny sposób na zmonetyzowanie swoich doświadczeń.
Niestety nie mam nawet piwnicy, ale mógłbym załatwić małe kotki w mieszkaniu. - roześmiał się, po czym obejrzał filtr pod światło, co by sprawdzić czy jego szorowanie coś dało. I tak było do wymiany, ale powinno dać radę na kilka dni... - A tak serio, to jakiś rok temu odkopałem gitarę. Sam nie wiem czy mi idzie dobrze, ale jakoś idzie. - detektyw, mechanik i do tego gitarzysta. Niezłe combo, aczkolwiek gitara była jedynie rozrywką i nie planował już zakładać zespołu, by grać hałas. Bo inaczej ich muzyki nie można było nazwać - czwórka licealistów, którzy sami się uczyli grać na instrumentach i krzyczeli w mikrofon. Dlatego im się nie udało, ale przynajmniej było powodzenie u dziewczyn i dobra zabawa, a o to przecież chodziło.
O tutaj, po prostu się go wsuwa. Powinnaś go wymienić, bo ten jest po prostu już zużyty, nie powinno to być jakieś drogie i właściwie to sama to możesz zrobić. - wyjaśnił, pokazując palcem i przetarł jeszcze część, by nie pobrudziła sobie rąk, po czym podał jej, by sama włożyła go z powrotem. - Teraz tylko sprawdź czy odpali i mam nadzieję, że więcej winowajcy nie trzeba będzie szukać. - uśmiechnął się, wycierając ręce w szmatkę.

Lizzie Blackford
sumienny żółwik
maximoff
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Lizzie w tym wszystkim pociągało najbardziej przebywanie z kimś kogo lubiła i kto jej się podobał. Nie szukała sobie specjalnie zajętych facetów, z którymi mogłaby flirtować, aż tak złym człowiekiem to nie była. To po prostu jakoś samo wychodziło! Zawsze starsi mężczyźni wydawali jej się ciekawsi do rozmowy niż faceci w jej wieku, a że Ci starsi często mieli już jakieś partnerki Ti wychodziło jak wychodziło. Ważniejszym pytaniem było to, co ona miała w sobie, że zajęci faceci chcieli z nią zdradzać swoje ukochane, a na to akurat Viggo mógłby jej odpowiedzieć i kto wie może kiedyś go zapyta. Pewnie to był jakiś sluty vibe.
- Naprawdę? I co, chce mnie Pan zakuć w kajdanki Panie Władzo? - Zapytała unosząc lekko brew i przyglądała mu się z lekkim rozbawieniem sama zażenowana tym co przed chwilą powiedziała. - Super, cieszę się. Czyli w czwartek? - Lizzie już tak miała, że jak coś mówiła to zawsze to robiła i była w tym wszystkim naprawdę bardzo konkretna, nie lubiła słów rzucanych na wiatr.
- Polecam się, mogę Ci zrobić taki kalendarz do wyrywania karteczek z mądrościami od Lizzie - zaśmiała się, bo cóż, ona od zawsze wiedziała, że jakby się ktoś jej posłuchał to, by źle na tym nie wyszedł. Szkoda, że sobie radzić nie potrafiła i pakowała się w dziwne relację, które kończyły się dla niej zlamanym sercem.
- Myślę, że Twój pies mógłby mieć jakieś obiekcje jakbyś mu przyprowadził dużo małych kotków - pewnie nie byłby zadowolony z tego, że ktoś mu odbiera możliwość bycia zwierzęcym jedynakiem. - Chłopiec z gitarą, laski w szkole średniej musiały na Ciebie lecieć - ona pewnie, by leciała na typów z licealnych bandów, gdyby akurat wtedy nie była zainteresowana dojrzalszymi panami. - I co planujesz tylko sobie grać w domowym zaciszu? - Dopytała ciekawa, bo pewnie sama chętnie, by posłuchała i oceniła uchem zupełnego laika.
Kiwnęła głową I rzeczywiście spróbowała sama wsadzić część do środka samochodu. Juz się czegoś nowego nauczyła. - Dobra to idę - no i wsiadła do auta odpalając silnik, który cale szczęście zaczął działać więc blondynka odetchnęła z ulgą. - Dzięki za pomoc - rzuciła gdy ponownie opuściła pojazd. - W ramach podziękowania zapraszam na piwo - dzięki niemu zaoszczędziła sporo kasy na lawecie, więc chociaż tyle mogła teraz zrobić.

viggo kidman
przyjazna koala
catlady#7921
35 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Babe, there's something wretched about this, something so precious about this. Oh what a sin.
Viggo zapewne chętnie by jej odpowiedział, gdyby kiedykolwiek pytała. W końcu wciąż miał sentyment do ich relacji. A czemu tak? Cóż, nie mógł ukrywać, że dogadywał się z Lizzie dużo lepiej niż z ówczesną narzeczoną. Trochę była powiewem świeżości, bo te 10 lat różnicy jednak robiło swoje… no, ale przede wszystkim chodziło mu o to, jak się przy niej czuł. Był w stanie zapomnieć o całym świecie, o narzeczonej, o jakichkolwiek problemach. Po prostu był w niej zakochany i tyle. I trochę nadal to czuł.
Mam prawo zachować milczenie. - zaśmiał się. Niby nie powinien zaczynać z tymi kajdankami i owszem, wyszło trochę żenująco, ale chyba oboje znali jego odpowiedź. Gdyby mógł i gdyby tylko chciała - bardzo chętnie by się tego podjął. Jedyny problem był taki, że w sumie to ledwie zaczęli ze sobą rozmawiać po długiej rozłące i rozstaniu, a on nie chciał, żeby wyszło dziwnie. Jeszcze by zaczęła go unikać czy coś.
W takim razie czwartek. Zabookuje strzelnicę i dam ci znać o której się spotkamy. - uśmiechnął się. Lubił strzelać i rzadko kiedy miał okazję kogoś uczuć, więc zdecydowanie to była pierwsza rzecz, którą zrobi jak tylko dojedzie do domu. Dobrze wiedział, że Lizzie będzie go trzymać za słowo.
Oj poproszę, przyda mi się. - odparł całkiem serio, slysząc pomysł o kalendarzu. Mądrości Lizzie na każdy dzień roku? Tak, to jest zdecydowanie coś, czego potrzebował. Serio.
Zamknął maskę samochodu, po czym przysiadł na masce, próbując wyczyścić dłonie z lepkiego smaru i kurzu z silnika.
Pokręcił głową, na myśl o przyprowadzeniu małych kotków.
I tutaj znów masz rację. Fox byłby zbyt zazdrosny. - przytaknął. – A co do gitary, to tak, nie narzekałem w liceum. - puścił jej oko. - Nie wybieram się na żadne festiwale, tak sobie brzdąkam. Może kiedyś posłuchasz. - podążył za nią wzrokiem, kiedy siadła za kołkiem i odsunął się kilka kroków, oczekując na ten dźwięk zwycięstwa, jakim był zapalamy silnik.
Wiesz, że alkoholu nigdy nie odmawiam. Tylko wymień ten filtr! - krzyknął jeszcze na pożegnanie i pomachał jej, po czym sam wsiadł do swojego grata i skierował się w stronę domu.

Lizzie Blackford

zt x2
sumienny żółwik
maximoff
ODPOWIEDZ