28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
#2

Wieczór z wolna zmieniał się w noc, słońce już zaszło, a za jedyne światło służyła jej łuna na wschodzie, nieśmiałe światło księżyca i reflektory jej samochodu. Rain wracała z Cairns z uniwersytetu. Czasem myślała, że padła na głowę, decydując się na studia. Wiedziała jednak, że weterynarz na farmie się przyda, a gdyby okazało się, że ten cały "rodzinny" biznes nie wypali, to też było jakieś zabezpieczenie. Oczywiście wciąż mogłaby rozesłać swój życiorys do przychodni i szpitali. Po zakończeniu zajęć miała jeszcze kilka rzeczy do załatwienia w mieście. Padała z nóg, całe szczęście, że siedziała. Oczy jej się przymykały, pomimo wypitej kawy. Skupiała się na drodze przed sobą, chociaż znała ją na pamięć. Gdy tylko jej powieki stawały się ciężkie przypomniała sobie o wypadku rodziców. Żal po ich stracie, ale też obawa, że mogłaby zostać uwięziona wśród pogiętego, nadpalonego wraku skutecznie ją rozbudzały. Zjechała z asfaltu na nieutwardzoną drogę, zbliżając się w stronę farmy McLeodów. Farmy, która należała do jej rodziny od kilku pokoleń, farmy dla której porzuciła wielki świat w Brisbane, obiecującą karierę. Tym co ją dobijało, byłfakt, że poza pracą tak naprawdę nic nie trzymało ją w wielkim mieście. Myślała, że ma kochanego faceta, snuła plany na przyszłość, a on ją zdradzał. Ta myśl sprawiła, że mocniej wdepnęła pedał gazu akurat na zakręcie. Koła toyoty zabuksowały i auto zjechało z wytyczonej drogi, na szczęście zatrzymując się przed najbliższym drzewem i nieco dalszym ogrodzeniem pastwiska.
- Cholera. - warknęła do siebie Rain, dobywając telefonu i wysiadając z samochodu, chcąc się zorientować w sytuacji. Nie mogło jej się to przytrafić tylko z powodu akceleracji. Oświetliła samochód, na szczęście nie dojrzała żadnych usterek. Chwilę później jej stopa znalazła się w wielkiej dziurze. W kostce coś jej strzyknęło i miała tylko nadzieję, że jej nie skręciła. Miała już odpowiedź co się stało, ale skąd na środku drogi powstała dziura, na której mogło podskoczyć koło? Chwilę póżniej sama aż podskoczyła słysząc pisk za swoimi plecami, pisk, który trochę przypominał kocie prychanie. Snop jej latarki padł na rozwścieczonego wombata. Serio?
- Oszalałeś? Mogłam cię przejechać! - zawołała. Tak, Rain była typem człowieka, który rozmawiał ze zwierzętami: ze swoim kotem, koniem, ulubioną owcą. Oczywiście nie była doktorem Dolittle i nie rozumiała tego co zwierzęta miały jej do powiedzenia. Ten wombat był z pewnością niespełna rozumu, nacierając na Rain ze swoim bitewnym piskiem.
Kobieta odskoczyła, opierając się o otwarte drzwi samochodu. To nie tak, że bała się wombatów. Nauczyła się radzić sobie z niektórymi dzikimi zwierzętami, ale ten ją zaskoczył. Na pewno nie był normalny. Może miał wściekliznę?
- To ty kopiesz dziury na środku drogi? - posłała pytanie w przestrzeń, a chociaż było one niby skierowane do wombata, to naturalnie nie oczekiwała zrozumiałej odpowiedzi. Zerknęła do środka samochodu w poszukiwaniu czegoś, czym mogłaby się obronić przed szarżą wombata. Mogłaby po prostu jednym susem wskoczyć do środka i odjechać, ale istniała możliwość, że zwierzę znalazłoby się pod kołami pojazdu, a tego by nie chciała.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
mamabear
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Nie, nie był oazą spokoju ani kwiatem lotosu na cichym jeziorze ani nie znajdował się również w wagonie pełnym medytujących mnichów. Jak w ogóle kogoś miał uspokoić taki tekst?! Jak można było być zrelaksowanym, jeśli myślało się, że na świecie są ludzie, którzy wierzą, że odrodzą się jako pierdolone strusie? Jak można czuć się dobrze, będąc strusiem albo inną pandą? Wszystko jedno, właśnie spalił piątego papierosa i szukał po paczkach jeszcze jednego kiepa, ale oczywiście, jak ostatnia szumowina, żyd i menda nie zostawił sobie zapasów.
Może dlatego, że nie sądził, że powrót Polly będzie taki brzemienny w skutkach. Jednym nierozważnym gestem zgubił ich relację, przedstawiając się jej z tej najgorszej strony. Wąsatego wujka, która przystawia się do ciebie po flaszkę. Właściwie jeśli nie pójdzie do fryzjera to właśnie tak będzie wyglądał. Prychnął. Miłość mu się skomplikowała, więc co mu zostało?
Niedługo na palcach obu rąk nie policzy tych wszystkich prób znalezienia sobie szczęścia i co z tego?
Koniec końców był samotny jak ten pojedynczy palec, który właśnie wystawił kierowcy z naprzeciwka. Chętnie by komuś sprzedał potężny cios w zęby.
Tak na odstresowanie.
Zamiast tego pędził w kierunku domu, zastanawiając się kogo w nim zastanie. Miejscowe plotkary już mu doniosły kto wrócił do miasta. Syn marnotrawny, który pięć lat zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach i stanowił powód jego wędrówki do miasta.
Kupił deski na piękną trumnę.
Jeśli Adam będzie grzeczny, to mu je ohebluje, żeby nie zarył o nią dupą. Jeśli nie to trudno. Palcami wystukuje rytm jakiejś skocznej pioseneczki o gwizdaniu w gwizdek, podczas gdy drewno miarowo uderza o tył jego starej przyczepy.
Wszystko jest pięknie. Wszystko jest dobrze. A jeśli karma faktycznie istnieje i właśnie jego kompas moralny niebezpiecznie przechylił się w stronę spłaty tych wszystkich etycznych zobowiązań?
- Mam cię, ty skurwielu! – znajduje wreszcie na dywaniku ostatniego pogiętego papierosa i od razu kieruje wzrok ku górze, by złożyć dzięki Wszechmocnemu za owoce jego trudy i nikotynę. Mało brakowało, a nie zauważyłby samochodu i dobił do niego.
W ostatniej chwili naciska hamulec i wkurwiony (dokładnie, właśnie taki) wychodzi z auta.
- Czy ciebie nie poje… - ale nie kończy swojej elokwentnej wypowiedzi, bo jest ona – dziewczyna, która zawsze mu się w jakiś sposób podobała – i jest też wombat.
I warczy, pluje, cokolwiek robi to jest to groźne.
Od razu jednym ruchem ciągnie za rękę Rain za siebie, a on wystawia się na pierwszy strzał.
Pieprzona Australia, jak on miał być normalny, jak wszystko planowało go tu zjeść?
- Cześć – niewiadomo do kogo mówi, ale rozgląda się za jakąś bronią. Czy wombaty da się jakoś przyprawić? Czy to na pewno nie jest jego stary nauczyciel, który również przeszedł reinkarnację? Tyle pytań, a zębiska coraz bliżej.
A Rain tak kurewsko dobrze pachnie.

Rain McLeod
towarzyska meduza
enchante #8234
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Całkiem zapomniała o tym, że drogą mogą poruszać się również inne samochody, a jej toyota stanęła tylko trochę w poprzek drogi i trudno byłoby przejechać obok niej obojętnie, zwłaszcza, jeśli się zauważyło Rain w starciu z wombatem. Rain oczywiście zauważyła nadjeżdżający samochód, ale nie zdążyłaby po prostu wskoczyć do swojego i wykręcić na tyle, by nie stwarzać zagrożenia. Nadal mogłaby - nie, żeby specjalnie, ale zwyczajnie przez nieuwagę - przejechać wombata i co prawda skubaniec na nią prychał, ale nie wiedziała jak mogłaby się pokazać w Wildlife Sanctuary, gdzie pracowała jako wolontariusz, ze świadomością, że przejechała wombata.
Rain obróciła się na chwilę w stronę samochodu, który się zatrzymał i z którego wysiadł Jebbediah, z przekleństwem na ustach. Nie żeby go obwiniała. Oczywiście na chwilę straciła koncentrację i zainteresowanie wombata, który znalazł się prawie u jej stóp, zapewne z zamiarem wbicia zębisk w jej kostki. Rain odskoczyła, zanim zwierzęciu się to udało.
- Kurwa, jaki masz problem ze mną? Ja ci kazałam kopać na drodze? - warknęła w stronę rozzłoszczonego wombata. Następne co poczuła, to palce Jebba owinięte wokół jej nadgarstka, gdy mężczyzna przyciągnął ją za siebie, a ta nieoczekiwana bliskość.
- Cześć. - dopiero wtedy wysapała, zakładając, że mówi do niej, a nie do wombata. Nie wszyscy muszą być nienormalni i prowadzić jednostronne rozmowy ze zwierzętami. Przynajmniej znów dzielił ją bezpieczny dystans od zwierzęcia, a Jeb był jej dobrowolną "tarczą". Wombat nie wydawał się bardziej wystraszony Jeba - który w końcu był o wiele postawniejszy od niej - nie miał też zamiaru zaniechać ataków. Co tu zrobić? Przypomniała sobie, że wombaty nie lubią silnych zapachów, jednak nie miała pomysłu jak tą wiedzę wykorzystać, raczej nie rzuci w niego swoim butem, który po kilku godzinach nieustannego noszenia mógł odrobinę cuchnąć.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
mamabear
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
W Australii już za dzieciaka uczą, że większość zwierząt należy unikać, bo są śmiertelnie niebezpieczne. Jebbediah wiedział, że gdyby nie ten przeklęty strach przed lataniem to już dawno poszukałby kontynentu, na którym muchy są po prostu irytującymi stworzeniami, a nie śmiertelną bronią biologiczną. Niestety utkwił w tej dziurze, otoczony kangurami, rekinami i jakimiś wyrośniętymi gremlinami, które szczerzyły do niego kły.
Ciekawe, czy ten skurwysyn miał wszystkie szczepienia.
Może to był jego wujek, który od zawsze wykazywał silne zainteresowanie zrobieniem komuś krzywdy, więc po wiosce krążyła plotka, że babcia pewnie dnia wzięła go odstrzeliła jak wściekłego psa. Oczywiście, bujda, ale jak się niosło!
Zupełnie jak jego krzyk, gdy wombat postanowił zatopić zęby jednak w jego kostce, wyszarpując z niej spore kawalątko mięsa. A mamusia mówiła, żeby tak nie żłopał tyle piwska, bo będzie gruby i żadna dziewczyna nie zwróci na niego uwagi. Może jakby się ta mała gadzina udławiła kością, to by przestała go podgryzać!
- Ty pierdolony chuju, transwestyto ochujały, to bolało! – oczywiście, mówił do tego drapieżnika, którego obecnie usiłował zrzucić ze swojej pulchnej kosteczki, machając nogą jak młotem i nie zastanawiając się gdzie to kochane zwierzątko pierdolnie.
Miał nadzieję, że w takie drzewo, że już się nie pozbiera.
Chyba wombat miał podobne obawy, bo przyssał się do niego jak dziwka do jego penisa i zrozumiał, że to przegrana walka. Tamta gwiazda też go ugryzła. Ostatkiem sił wyjął Old Spice’a z torby. Jak już to nie cuchnęło, to byli straceni.

Rain McLeod
towarzyska meduza
enchante #8234
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Rain ich nie unikała. To znaczy owszem uciekała przed wężami i robalami, ale niekoniecznie przed wombatami. Poza tym to on jej się napatoczył na drogę, ona tylko przejeżdżała drogą i prawie zderzyła się z drogą przez dziurę, którą ten głupi wombat postanowił wykopać na drodze, najwyraźniej nie obawiając się, że jakiś samochód może go przejechać. I na pewno nie miał wszystkich szczepień, Rain nawet się zastanawiała, czy czasem nie ma wścieklizny, ale nie toczył piany z pyska, więc może nie.
Rain aż podskoczyła na tę wiązankę przekleństw, połączonych z okrzykiem bólu i dopiero wtedy dostrzegła, że wombat z dzikim popiskiwaniem zaatakował nogę Jeba. Wcześniej słyszała, że zwierzę się zbliża, ale nie widziała jak bardzo.
- Jezu! - wyrwało jej się i poczuła jak spada na nią ciężkie poczucie winy. Co prawda nie prosiła Jeba o pomoc, sam wkroczył do akcji, ale gdyby wcześniej wzięła się w garść i poradziła sobie z wombatem Ashworth by nie ucierpiał, więc tak, czuła się winna. Właśnie to poczucie winy popchnęło ją do działania, gdy w dłoni Jeba (który wciąż miał u nogi wombata) dostrzegła Old Spice'a. To się nada- pomyślała, delikatnie odbierając z jego dłoni dezodorant, co pewnie jej się udało, bo Jebbediah się raczej tego nie spodziewał. Wyskoczyła zza Jeba otwierając dezodorant i gdzieś odrzucając zawleczkę, aby z rozpędu przykucnąć kilkadziesiąt centymetrów obok zwierzęcia (i kostki Jeba), co nie było proste biorąc pod uwagę jak Jeb miotał swoją nogą i wombatem. Z całej siły wcisnęła "spust" tej broni, mając nadzieję, że wombatowi pójdzie prosto w oczy. Spsikała go całego, a poza tym siebie, Jeba, drogę, ich samochody i wszystko co było w pobliżu. Chyba wypsikała całe opakowanie. Przykuc oczywiście nie był najstabilniejszą pozycją, więc straciła równowagę, a usiłując ją złapać, zaczęła się chwiejnie cofać do tyłu i pewnie by klapnęła na tyłek, gdyby nie lekkie zderzenie z bokiem jego samochodu. Następne co dało się usłyszeć to jej kaszel, bo Old Spice'a miała w płucach. Wszystko tym śmierdziało. To na pewno był ładny zapach, ale było go po prostu za dużo. Miała wrażenie, że stworzył mgiełkę wokół nich, spośród której próbowała dostrzec, czy podziałało.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
mamabear
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Owszem, Jebbediah był prostakiem i do kobiet miał raczej przedmiotowe podejście, ale jeśli chodzi o obronę niewiasty przed wściekłym wombatem to zadział instynkt. Potomkowie dawnej krwi rycerskiej podszepnęli mu, że musi uratować to dziewczę nawet kosztem amputacji własnej nogi. Nie było to za rozsądne bądź przemyślane, ale halo, nie była to najgłupsza rzecz, jaką zrobił we własnym życiu.
Właściwie takiego wściekłego wombata można by było porównać do metodysty. Oni też zachowywali się bez sensu i często toczyli pianę z ust, wpierdalając się gdzie popadnie. Typowe szkodniki, żadne drapieżniki. Nie wiedział tylko czy jakiś członek Kościoła z taką lubością wgryzłby mu się w kostkę.
I tak nienawidził starego dobrego Old Spice’a, że wreszcie puścił go i pognał w przeciwną stronę.
Ashworth poczuł niesamowitą ulgę, jeśli to słowo pasuje, kiedy kostka puchnie w zastraszającym tempie, a krew leci tak obficie, że współczuł okresu każdej babie.
Co za koncertowo spieprzony dzień!
Na przyszłość, gdy zobaczy jakąkolwiek damę w potrzebie, to przyśpieszy, ewentualnie ją przejedzie. Nie przejmuje się już konwenansami, siada ciężko na żwirze i ociera kropelki potu, bo machanie tym zwierzęciem zmęczyło go niemal tak bardzo jak orka na roli.
- Jesteś cała? – pyta pro forma, to jemu leci krew… i ktoś powinien się tym zająć! Może lekarz?! – A jeśli on miał wściekliznę? Chyba ta kostka zaczyna puchnąć… Chyba umieram! – nie zdąży jej wspomnieć, że jest hipochondrykiem pierwszej wody, ale przecież poświęcił się.
Teraz czas na jej reakcję, bo on tu umiera! Pomocy!

Rain McLeod
towarzyska meduza
enchante #8234
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Na szczęście cala puszka Old Spice'a wypsikana na wombata i na wszystko wokół niego podziałało i zwierzę odessało się od kostki Jeba, w którą do tej pory uparcie się wgryzało i w podskokach, piszcząc z niezadowoleniem i oburzeniem przeciął drogę i zniknął gdzieś w krzakach. Rain postanowiła kupić Old Spice'a i zawsze mieć go pod ręką, gdyby wombat, lub jego krewniacy postanowili się zemścić.
Odetchnęła głęboko, w płuca wciągając jeszcze więcej powietrza przesyconego duszącym zapachem, więc znowu zakaszlała, potem jednak poderwała się, podchodząc do swego obrońcy, który poświęcił dla niej swoją kostkę i zmęczony tą walkę opadł na drogę.
- Ja? Pytanie co z tobą? - odpowiedziała i znowu powróciły do niej wyrzuty sumienia, że przez nią Jebbediah jest ranny. - Nie ciekła mu piana z pyska. - pocieszyła go, nie dodając, że piana na pysku, zez, niedowład kończyn pojawiają się w ostatniej fazie wścieklizny, przynajmniej u psów, nie wiedziała jak to przebiega u wombatów.
- Nie umierasz. - zapewniła go, z lekkim, nieco nerwowym uśmiechem. Ta nerwowość nie wynikała jednak z tego, że ukrywała przed Jebem, że najprawdopodobniej trzeba mu będzie amputować nogę, po prostu głupio jej było, że Jeb został ranny, próbując jej pomóc. - Poczekaj tu. - poprosiła, chociaż domyślała się, że raczej nigdzie się nie wybiera. Pobiegła do swojego samochodu, w którym jak przykładny kierowca i były lekarz trzymała dobrze zaopatrzoną apteczkę. Wzięła ją całą ze sobą, a także butelkę wody, którą podała Jebowi. Nie dlatego, że musiał pilnie uzupełnić płyny, ale przynajmniej biedak się czymś zajmie. Nie piła też wcześniej z tej butelki, więc nie musiał się bać, że załapie od niej jakiegoś syfa. Apteczkę położyła na żwirze obok Jeba, dobywając z niej kawałek gazy i środek antyseptyczny.
- Zapiecze! - ostrzegła, przykładając nasączoną gazę do jego poranionej kostki, rozglądając się na boki, czy czasem nie zbliża się do nich całe stado wombatów, albo czy na przykład nie jedzie w ich stronę jakiś samochód, w końcu zatarasowali prawie jezdnię, a niektórzy kierowcy nie mieli pomyślunku.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
mamabear
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Nie umierasz, i tak miał jej uwierzyć na słowo? Miała to gdzieś na piśmie, najlepiej z pieczątką świętego Piotra i herbem z kluczami? Może i był wierzącym i dobrym chrześcijaninem, ale przez kilka minut usiłował sobie przypomnieć wszystkie ziemskie grzeszki i przewinienia… i musiał stwierdzić, że bilans nie wychodził na jego korzyść. W jego głowie odbywała się istna karuzela z madonnami… z kobietami jego życia, a było ich tak dużo, że od tego zrobiło mu się duszno.
A może to był Old Spice. Wyglądał jednak cokolwiek śmiesznie, kiedy próbował w powietrzu łapać wizerunki pań w pamięci, mamrocząc ich imiona. Zawsze wiedział, że te baby prędzej czy później go wykończą, ale nie sądził w najśmielszych przypuszczeniach, że wszystko zacznie się od wściekłego wombata.
W zasadzie – jeśli chce być precyzyjny – rozpoczęło się od kobiety, ale nie zamierzał jej tego wypominać. Najwyżej zajmie jej miejsce w korowodzie, który właśnie przetaczał się przez jego głowę, powodując wymioty.
Rzadko odczuwał wyrzuty sumienia, był na to zanadto doskonały, ale nie sądził, że w takim wieku (nawet Jezus tyle nie dożył) będzie samotny. Zawsze marzył o dzieciach, o tej jedynej, a teraz był… samotny. Nie mówił tego głośno zbyt często, ale teraz to do niego dotarło. W towarzystwie sąsiadki, którą zawsze darzył szacunkiem i respektem. Już samo to było dziwacznie, a już picie wody wydawało mu się przeżyciem ekstremalnym.
Alkoholu nie ma? Boże, co za kobieta. Nie wiedział czy to w tej chwili mu zaimponowało czy go przeraziło śmiertelnie, ale wziął tę wodę, czując, że powinien być jej wdzięczny. I był, szalenie, do momentu w którym nie przyłożyła mu gazy do kostki.
Nie mógł się powstrzymać i wypluł na nią całą wodę, którą właśnie się poił.
- O kurwa, to faktycznie piecze! – mruczy, czując się jak uczniak, który właśnie zrobił z siebie debila. To wszystko jej wina.
Whisky by mu tego nie zrobiła. Uśmiecha się do niej nieporadnie, nie tak rozmawia się z kobietami.

Rain McLeod
towarzyska meduza
enchante #8234
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Piętnastu chłopa na "Umrzyka Skrzyni", - Ho-o-aj-ho! W butelce rum! Pij za zdrowie, resztę czart uczyni. - Ho-o-aj-ho! W butelce rum!
Nie, nie miała tego na piśmie z pieczątką od świętego Piotra i w ogóle wszystkimi świętymi jakich da się znaleźć. Miała za to dyplom ukończenia medycyny, chyba, że Jeb był jedną z tych osób, które zdawały się jedynie na boską opatrzność, a nie na osiągnięcia naukowe, z których przecież każdego dnia korzystał. Oczywiście nie mogła być stuprocentowo pewna, że ten wombat nie miał wścieklizny, le nie chciała, żeby Jebbediah panikował i może jeszcze odwalił kitę na środku drogi. Wyrzuty sumienia byłyby wtedy kolosalne i pewnie nie mogłaby ze sobą żyć. Z lekkim zmarszczeniem brwi i rozbawioną miną przyglądała się jego dziwnym gestom i mamrotaniu. Czyżby już delirka? No raczej nie. Jeśli coś go dusiło, to na pewno Old Spice, od którego powietrze wciąż było ciężkie. Gdyby wiedziała, że jest hipochondrykiem to od razu jego zachowanie zyskałoby o wiele więcej sensu.
Z lekkim uśmiechem skwitowała, że przyjął od niej wodę. Z pewnością alkohol byłby lepszym znieczuleniem na ból, ale takiego pod ręką ona przynajmniej nie miała. Zdecydowanie nie spodziewała się tego, że Ashworth po prostu opluje ją wodą, kiedy nasączona bakteriobójczym środkiem gaza dotknęła jego ciała. Spojrzała na niego z politowaniem, jakby chciała powiedzieć "no serio?", na chwilę zostawiając gazę na jego kostce i nie przejmując się jego mękami, aby bez zastanowienia podwinąć materiał swojej koszulki i chociaż trochę osuszyć twarz.
- Przecież ostrzegałam. - odpowiedziała, z delikatnym wyrzutem, bynajmniej nie na niecenzuralne słownictwo, ale wiadomo, chodziło o to oplucie wodą. Rain zdarzali się trudni pacjenci (zarówno zwierzęta jak i ludzie), ale jeszcze żaden człowiek jej nie opluł, w każdym razie nie podczas wykonywania czynności medycznych. W końcu zakończyła jego cierpienia odejmując gazę od ranki (chociaż pewnie jeszcze przez chwilę go piekło) i wyjmując z apteczki bandaż, który miał uciskać kostkę i zatamować krwawienie. Tyle mogła zrobić doraźnie, na środku drogi.
- I po bólu. - odpowiedziała pocieszająco, zdając sobie doskonale sprawę, że to nie do końca prawda, ale i na to mogła coś poradzić. Schowała resztkę bandażu do apteczki, z której następnie wyciągnęła lek o działaniu przeciwbólowym, przeciwzapalnym i przeciwgorączkowym. - Chcesz? - spytała, po czym uśmiechnęła się pocieszająco, już trochę przebaczając mu to oplucie wodą, chociaż twarz wciąż miała mokrą, podobnie jak włosy i ubranie. - Myślę, że będziesz żyć. Oczywiście wizyta w szpitalu nie zaszkodzi. - jako lekarz (chociaż już były) zawsze doradzała profilaktykę. Następnie wstała z klęczek, z apteczką pod pachą i podała mu rękę, chcąc pomóc mu w powstaniu, chyba, że miał ochotę dalej siedzieć na ziemi, to co kto lubi.

Jebbediah Ashworth
powitalny kokos
mamabear
zostanie pastorem — ale na razie studiuje teologię
42 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miał wszystko, ale Bóg doświadczył go jak Hioba i stracił rodzinę, ziemię, ukochaną dziewczynę, na skutek czego postanowił zostać pastorem i oddać się służbie Najwyższemu
Rzadko zachowywał się jak kretyn przy kobietach. Właściwie to był znawcą niewiast wszelakiego rodzaju i jeśli chciał, by któraś zdjęła przed nim majtki czy ugotowała obiad, to wystarczyło kilkanaście minut, a każda jadła mu z ręki. Nie wiedział, czy to kwestia jego cudownie niskiego i radiowego głosu, dobrej farmy ze zwierzętami czy może jego gadki, ale zazwyczaj udawało mu się oczarować każdą.
Nie były to tylko czcze słowa – posiadał dowody rzeczowe w postaci organizowania ślubów tyle razy (stracił rachubę ile ich było dokładnie) oraz… te wszystkie wspomnienia z randek ze śniadaniem, ale o tym dżentelmen i protestant nie mówi za głośno.
Tym dziwniejsze więc, że tutaj, przy tej dziewczynie robił z siebie debila do nieskończoności. Czuł się jak pierdolony idiota tak bardzo jak wiele liczb po przecinku ma liczba Pi, najwyraźniej wombat jednak był czymś skażony i przemienił go w zombie bez inteligencji czy poczucia umiaru. Nie posiadał go wprawdzie nigdy za wiele, ale przynajmniej przy kobietach się hamował. Nie pluł zazwyczaj żadnej w twarz.
- Przepraszam – zaczyna nieporadnie. – Jestem trochę… - szuka odpowiednich słów, do wyboru ma nieszczęśliwy, nieporadny, bezczelny, niestety trzeźwy, skazany na szaleństwo – nieodporny na ból. Właściwie to cykor ze mnie, jeśli chodzi o moje zdrowie – wyjaśnia w sposób bardzo rzeczowy, darując sobie opowieść o tym, że niedawno przeszedł zawał i że jego miłość życia wróciła do miasta i nawet się tym nie przejęła.
Patrzy na środek przeciwbólowy i zanim dziewczyna zdąży zareagować, zabiera cały blister. Wsuwa od razu do ust cztery tabletki. Każdy wiedział, że są one dla dzieci i że można je łykać tak jak dziwka łyka spermę klienta.
Bez końca, bo to dobre na cerę.
Nie przepija wodą, zajmując się wstawaniem. Był mężczyzną, więc powinien odrzucić jej pomocną dłoń (to takie męskie i szowinistyczne), ale podejrzewał, że jego kostka i on mają obecnie ze sobą spory konflikt i powinien pójść na kompromis. Pozwala więc się pociągnąć do góry i uśmiecha się lekko.
- To może pogadajmy o farmie. Co u was? – szczerzy ząbki, plotki są różne, a on szuka gwałtownie tematu do small talku, skoro już przeżyli atak krwiożerczego gumisia z Australii.

Rain McLeod
towarzyska meduza
enchante #8234
ODPOWIEDZ