- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
  • I
Lorne Bay było miasteczkiem dość spokojnym; największą zbrodnią, jakiej dokonano tu w ostatnich miesiącach, było porwanie najdroższego psa pani Humphrey, którego nigdy nie odnaleziono, zgodnie obarczając winą zgraję krokodyli okupujących brzeg rzeki. Przeniesienie się w tak idylliczne miejsce było zabiegiem w pełni przemyślanym i świadomym — jednocześnie czując potrzebę sprawdzenia się, pragnęła także chwilowego zdjęcia ze swoich barków przytłaczającej odpowiedzialności. Miała tu w spokoju rozwinąć obiecującą karierę, mającą doprowadzić ją na sam szczyt policyjnej hierarchii. Zawsze przecież mierzyła wysoko. Objęcie stanowiska detektywa w wydziale zabójstw nie było więc niczym szczególnie wyjątkowym — bo tutaj prócz zwierząt, nikt przecież nikogo nie mordował. Czy więc posadę tę można było nazwać awansem? Tylko w przypadku większej pensji. Pod względem wykonywanych zadań, jej praca niczym się nie różniła od uprzednio piastowanego stanowiska. A tak przynajmniej było dotychczas.
Wiele można było jej zarzucić, ale bycie punktualną — co do minuty — było jej sporym atutem. Dlatego też codziennie można było zobaczyć ją na nogach już o piątej rano. Zmianę zaczynała wprawdzie dopiero o siódmej, ale lubiła mieć trochę więcej wolnego czasu dla siebie. Ostatnim, czego potrzebowała w swoim zaplanowanym życiu, było przygotowywanie się do pracy w pocie czoła. Zazwyczaj o tej godzinie chodziła biegać, dobrą formę umieszczając na samym szczycie swoich priorytetów, ale tym razem okropna ulewa stanowczo ją do tego zniechęciła. Wzięła więc szybki prysznic, przygotowała potrzebne do zrobienia śniadania składniki, a kiedy Francis zawołał ją z sypialni, po krótkiej wymianie zdań zgodziła się wrócić do łóżka. Skoro nie poszła biegać, faktycznie miała więcej czasu, z którym teoretycznie nie miała co zrobić. Po kilku minutach na nogi zerwał ją jednak telefon od dowódcy, który polecił jej zjawić się w Carnelian Land. Natychmiast. Prędko wbiła się w komplet dopasowanej marynarki i spodni, mokre włosy związała w kucyka, przypięła pas z pistoletem i naciągnęła kaptur cienkiej kurtki na głowę. Po dziesięciu minutach była już w drodze do wskazanego miejsca, a kiedy tam dotarła, już na wstępie doszły do niej dziwne wiadomości — po pierwsze, znaleziono czyjeś martwe ciało. Po drugie, obsadzili kogoś na stanowisko, o które ona ubiegała się od dłuższego czasu. Kogoś spoza miasta, jakiegoś mężczyznę. Nie był to najlepszy początek dnia.
Po przedarciu się przez większość zespołu (jakim cudem dotarła tu tak późno?), w końcu udało jej się dotrzeć do miejsca zbrodni. Od razu rzuciła się jej w oczy drobna sylwetka spoczywająca na mokrej od deszczu ziemi, powykręcana w przeróżne strony w nienaturalnej pozie. Dopiero podchodząc bliżej dostrzegła, że obiektem powszechnego zainteresowania była młoda dziewczyna. Co więcej, mokra nie tylko od deszczu — jej ciało pokrywała nieprawdopodobna ilość ciemnobordowej cieczy; z początku wyglądało jej to na błoto, ale po chwili zrozumiała, że to krew. Ten widok nie był dla niej nowością. W szpitalu dokonywała przecież operacji, rozkrajając na stole ludzkie ciała w najróżniejszych konfiguracjach. Opatrywała ofiary wypadków, a nawet, w początkowych fazach kariery myła ich poszkodowane, umazane krwią sylwetki. Tyle tylko, że dawno jej nozdrzy nie podrażnił przykry fetor — nie rozkładu, gdyż na to było jeszcze za wcześnie, a kału i uryny, jak bywało to czasem przy gwałtownej śmierci. Przyłożyła dłoń do ust i starała się nie zwymiotować, w myślach dziękując za deszcz, który tłumił nieco ten okropny zapach. Podparła się o kolana i starała się uspokoić swój oddech, który nieoczekiwanie zaczął wariować. W tym całym chaosie nie zwróciła uwagi na mężczyznę, który stał niedaleko niej i uważnie przyglądał się ciału martwej dziewczyny.

jude westbrook
ambitny krab
-
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
  • jeden
Kałuża krwi. Zaraz przestanie padać. Brudna, nowatorska robota. Trawa zielona, ziemia mokra, nic szczególnego. Brak sadystycznej precyzji, jednorazowa sprawa. A jednak od samego początku czuł w tym obrazie swego rodzaju fascynację, jakąś pewność, że nie doszło tu do przypadkowego działania. I chociaż starał się to ukryć, cholera, oczy na moment rozbłysły mu ekscytacją. Bo w końcu kto by się spodziewał, że w tej nudnej pracy poczuje tę samą ekscytację, co w wojsku?
Wyciągnął telefon, włączył dyktafon i począł tworzyć notatki. Jakoś nie czuł tego, co innych zmuszało do zakrywania twarzy dłonią — przyzwyczajony był do tego, że tego typu praca nie jest przyjemna. Tak, po Mazar-i Szarif i pustynnym incydencie nigdy już nie będzie w stanie skrzywić się z powodu martwego ciała. Zważając na nieumiejętne działania śledczych w takiej dziurze, czy po prostu fotografa, który zapewne po raz pierwszy ściągnięty został do tej roboty (gotów był pójść o zakład, że na co dzień ten sam człowiek wykonuje zdjęcia do paszportu, w weekendy bawiąc się na weselach), zawierzył całkowicie swej zdolności tworzenia wyrazistych opisów. A więc rany, opuchlizny, pęknięcia; nie, tego nabawiła się wcześniej, tak, tamto nastąpiło po śmierci. Wstał, polecił fotografowi wykonanie dodatkowych portretów (ignorując przy tym jego całkowitą niechęć) i z niemałym skrzywieniem rozejrzał się dookoła. — Na miłość boską — rzucił w eter, spojrzenie swoje koncentrując wyłącznie na Jane. Tego było za wiele; wszyscy tutaj – policjanci o wyższym i niższym stopniu – zachowywali się tak, jakby nigdy wcześniej nie widzieli ciała, ba — jakby wierzyli, że ich jedynymi zmaganiami w pracy będą źle zaparkowane samochody. — To jest miejsce zbrodni, niepotrzebne jest nam tu pani DNA — rzucił oschle, mając jednak nadzieję, że kobieta będzie w stanie się powstrzymać i nie zarzyga miejsca, w którym wciąż kryć mogły się jakieś poszlaki. Tak jakby on sam nigdy tego nie czuł, tak jakby całkowicie wzorowo trzymał się, gdy po raz pierwszy zobaczył ludzkie zwłoki… — Może lepiej już teraz przystąpić do zabezpieczania miejsca zbrodni, zanim wszystko zmyje ten paskudny deszcz — dodał, biorąc ją naturalnie za jednego ze spóźnionej grupy techników, bo... Jaki byłby inny cel jej przybycia? Przecież nie mogła być jego nową partnerką, bo... Nie tyle, że była kobietą, co już wystarczająco miało utrudnić rozsądne kierowanie tą sprawą, a... Nie, jednak nie. Nie lubił kobiet w tym fachu.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Ja myślę, że on nie lubił kobiet generalnie, a nie tylko w tym fachu...
Zamknęła oczy i starała się wyciszyć jakoś pulsujący w jej głowie, nieznośny hałas. To nie tak, że malująca się przed nią, przerażająca scena była pierwszym tego typu widokiem w jej całym prawie trzydziestoletnim życiu — na myśl od razu przychodziła jej ciotka, którą straciła w podobnej scenerii kilkadziesiąt lat temu; stąd też prawdopodobnie wziął się jej nagły odruch wymiotny. Docisnęła prawą dłoń do ust, będąc już na skraju załamania, popłakania się i omdlenia, kiedy to dotarł do niej nieznany głos. Niezwykle nieprzyjemny głos do tego. Otworzyła więc oczy i skierowała wzrok w górę, od razu odnajdując Pana Niespodziankę. Zacisnęła zęby, wciąż walcząc z nudnościami — nie mogła zwymiotować, nie w obecności nowego dowodzącego. Najwidoczniej już miał wyrobioną opinię o posterunku w Lorne Bay i uważał, że pracują tu sami prowincjonalni partacze i frustraci, którzy nie mieli aspiracji na lepszą fuchę. Cóż, poniekąd było to prawdą, ale nie zamierzała pozwolić na takie oszczerstwa podczas jej warty. Zanim jednak zdążyła cokolwiek mu odpowiedzieć, ten zdążył rzucić kolejnym nieprzyjemnym pouczeniem. Od razu się wyprostowała.
- Nazywam się Jane Hemingway. Detektyw Jane Hemingway. Nie jestem technikiem - mruknęła, czując teraz cały wachlarz emocji — zażenowanie, podenerwowanie, przerażenie... cała paleta kolorów. Nie była pewna, czy o nazwisku swojego męża nie wspomniała celowo, obawiając się wysunięcia oczywistych wniosków ze względu na piastowaną przez niego pozycję, czy całkiem przypadkowo. Wyjęła zaraz potem lateksowe rękawiczki i próbowała nałożyć je na dłonie, co zdecydowanie utrudniał fakt, że były już całe mokre od deszczu. Uśmiechnęła się sama do siebie dość cynicznie, przekonana, że póki co z pewnością wywarła na swoim szefie powalające pierwsze wrażenie! Nie to jednak było tu teraz najważniejsze — a ta dziewczyna leżąca przed nimi w pozie wyrażającej pokłady okropnego bólu. - Och, ja... Ja chyba ją znam - stwierdziła, czując, jak serce podchodzi jej do gardła. Mimo wszystko liczyła, że ofiara będzie jej nieznana. - Tak, to... To córka Barbary i Eda. Delly Finley - dodała. Spojrzała jeszcze raz na niegdyś piękną, a teraz zdeformowaną przez śmierć twarz młodej dziewczyny, na której zastygło ogromne przerażenie. Często odwiedzała jej rodziców, dając kolejne pouczenia Edowi za bójki w barach, a teraz... Teraz miała spaść na nich wiadomość o śmierci ich jedynej córki? Coś się w Jane niespodziewanie zmieniło — zamiast omdlenia, teraz była bliska płaczu.

jude westbrook
ambitny krab
-
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
To nie tak, że kierowały nim teraz jakieś osobiste odczucia, że to miasto, ci ludzie, sama Jane, zrobili mu cokolwiek, że przypominali mu o czymś nieprzyjemnym czy, po prostu, prowokowali go do najprostszej, zwykłej irytacji „bo tak”. Jude nigdy ludziom nie ufał, nigdy nie pałał do nikogo sympatią, nie wmuszał w siebie uśmiechów czy jakichkolwiek pozytywnych reakcji. Nie szanował tego typu słabości, które nigdy, przenigdy, do niczego dobrego nie prowadziły. Na jego sympatię pracowało się miesiącami, czasem latami — przy czym uważał, że jak najbardziej jest to gra warta świeczki. Dla innych, mu pozostawało to obojętne.
I pozwoliła sobie pani na takie poważne spóźnienie? Nie mam pojęcia, jak funkcjonuje u was posterunek, ale na tytuł detektywa wypada zasłużyć — stwierdził, zerkając uprzednio na zegarek. Niechęć obiła się o jego myśli z odrażającą wręcz siłą. Kobieta. Niekompetentna. Spóźnialska. Oto co pogrąży jego szansę na awans. Westchnął, postanowił pominąć proces przedstawienia się (każdy powinien wiedzieć już, kim jest, skąd przybył i jak wiele dobrego zrobi dla tej komendy) i od razu skinął głową na znak, by przyjrzała się odnalezionemu ciału. — Chyba czy na pewno? — zapytał z cichą rezygnacją w głosie, nie odczuwając najmniejszej ekscytacji wobec tego, że kobieta jest w stanie owe zwłoki jakoś nazwać. Mimo to znów włączył dyktafon, powtarzając mu przytoczone mu przez nią nazwisko. Delly Finley. Na spekulacje co do tego, czy któreś z rodziców byłoby gotowe popełnić morderstwo było zdecydowanie za wcześnie, tak więc Jude uznał, że po prostu zapyta o to, co konieczne. Nawet jeśli nie spodziewał się jakkolwiek imponującej odpowiedzi. — Dobra Hemingway, mów, co tu widzisz — polecił, przyglądając się jej uważnie. To był ten idealny moment, ta jedyna chwila, kiedy mogła mu udowodnić swoją wartość, zaangażowanie i wiedzę. Jakakolwiek błazenada sprawiłaby, że wziąłby jej tytuł za awans uzyskany przez łóżko, co uważał za rzecz dość typową u kobiet.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Całe szczęście (dla Judah) Jane nigdy nie dawała się ponieść furii, która za sprawą czyichś słów czy czynów się w niej niespodziewanie pojawiała — taka prawdziwa (jej zdaniem nieludzka) wściekłość rzadko nią targała, a być może Hemingway nigdy tak naprawdę jej nie doświadczyła. Teraz była tego bliska, ale nie zamierzała pozwolić mu się sprowokować i sprawić mu tym samym satysfakcji. — Wyszłam z domu od razu po telefonie. Niestety nie mam wpływu na ruch uliczny — mruknęła. Poczuła się jak nastolatka — jakby cofnęła się piętnaście lat wstecz i znów musiała tłumaczyć swojej rozgniewanej matce, dlaczego nie wróciła na noc do domu i dlaczego nie mogła jej o tym powiadomić telefonicznie. To jakiś żart, nie zamierzała już z niczego się spowiadać temu palantowi. — Czyli to pan zwinął mi awans sprzed nosa — dodała jeszcze, z niekrytą niechęcią, ale najwyraźniej Panu Niespodziance było wszystko jedno, co Jane sobie o nim myślała.
Wybałuszyła oczy na jego następne pytanie, nie mogąc uwierzyć, że on tak naprawdę. — Na pewno. Nie znałam jej na tyle dobrze, żeby wyobrażać sobie jeszcze za jej życia, jak może wyglądać jej twarz upaćkana krwią i zdeformowana przez śmierć — burknęła, a słowa te były prawdopodobnie szczytem jej umiejętności, jeśli chodziło o toczenie poważniejszych sprzeczek. Nawet jeśli był względem niej nieprzyjemny, i tak poczuła się fatalnie dając mu się sprowokować. Nie zamierzała dopuścić do tego po raz drugi, dlatego jego następne słowa przyjęła już z większym spokojem. Przykucnęła przy denatce i lekko rozchyliła jej włosy z tyłu głowy. — Wnosząc z ilości zadanych ran i wylewu krwi, dziewczyna zmarła z powodu krwotoku zewnętrznego. Rana z tyłu jej głowy została zadana ciężkim, nierównym przedmiotem, pewnie kamieniem, patrząc na miejsce, w jakim się znajdujemy. Tylko ją ogłuszyła, nie przyczyniła się do tak prędkiej śmierci. Poza tym nie jestem już w stanie nic powiedzieć. Przynajmniej nie teraz — powiedziała, próbując nie dopuszczać do siebie świadomości, że leży przed nią martwy człowiek. Martwa dziewczyna. Czyjeś dziecko. Wyprostowała się szybko, niekoniecznie z siebie zadowolona — wysuwanie takich przypuszczeń nie należało do jej mocnych stron, wolała skupiać się na faktach. Dobrze, że udało jej się powiedzieć cokolwiek — patrząc na to, że była to jej pierwsza taka sprawa, mogła równie dobrze stwierdzić "ta dziewczyna nie żyje, proszę pana".

jude westbrook
ambitny krab
-
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Wojenna służba na zawsze pozostawiła na nim swoje znamiona i bynajmniej nie chodziło tu o tę pustkę w oczach, które widziały śmierć tak wielu, zarówno bliskich mu jak i obcych osób. To ten charakter ukształtowany z przymusu, który raz na zawsze przysłonił to, jaki Jude był niegdyś, jeszcze w młodości. Tamten chłopak polubiłby Jane i stawałby w jej obronie zawsze wtedy, gdy byłoby to konieczne. Chroniłby ją przed nim samym, bo pewnym było, że Westbrookowi nie spodobałoby się to, kim się stał. Wszystko w obecnym świecie było dla niego bowiem czarne lub białe. Spóźnienie to spóźnienie, jawna niekompetencja. Brak profesjonalizmu. I niczym stara już osoba mógł tylko mówić ‘na froncie takie rzeczy byłyby niedopuszczalne’ nie zdając sobie sprawy, że nikogo te jego przytyki nie obchodzą.
— Czyli nie uważa pani, że ta praca zobowiązuje do bycia w stałej gotowości? Jakoś wyłącznie pani miała problem z rzekomymi utrudnieniami — odparł wyraźnie, akcentując co ważniejsze słowa, przy czym bacznie się jej przyglądał. — Jestem pewien, że nic nie było do hm, zwinięcia, skoro nieomal błagano mnie, żebym objął to stanowisko — rzekł, choć z niczego tłumaczyć się jej nie musiał. Gdyby była dobra w tym, co robi, posada byłaby jej. Nie ponosił odpowiedzialności za jej życiowe porażki.
— Czy to twój pierwszy trup, Hemingway? — spytał tylko, w odpowiedzi na potok słów, jakim go obdarzyła. Poza lekką dozą irytacji, nie odczuwał względem niej większych uczuć; wracając myślami do wojska, myślał po prostu o tym, że tam było lepiej. Ludzie zdawali się bardziej... przystosowani. Dobrze, że na tym etapie nie wiedział jeszcze, kim jest jej mąż. — Oczywiście, że nie — potwierdził wzdychając, po czym wyciągnął notatnik i to w nim zapisał kilka słów, uznając, że dyktafon na tym etapie na nic się nie zda. — Twoje pierwsze przypuszczenia, Hemingway. Co podręczniki mówią o tego typu sprawach? — zadane pytane sprawdzić miało jej faktyczną wiedzę, bo sam swoje przypuszczenia już dawno uporządkował w myślach. Oczywiście liczyły się tu suche fakty, ale póki nie otrzymają raportu koronera, muszą sporządzić wstępną listę podejrzanych.

jane hemingway-winfield
- — -
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
-
Obrazek

Czymże jednak okazałoby się jego wsparcie i opieka, jeśli Jane pałała do takiż wybawców czystą pogardą? Traktowali ją przecież jak niespełna rozumu dzieciaka, niepotrafiącego zabrać głosu samodzielnie i przeciskającego się wiecznie przez tłum wyższych, dojrzalszych i niepodważalnych - zazwyczaj - mężczyzn. Jakże ona ich nienawidziła!
- To, czy byłabym tu dziesięć minut wcześniej, ani nie wróciłoby życia denatce, ani nie przybliżyło nas do odnalezienia mordercy - mruknęła z ciężkim westchnieniem, gromiąc go wzrokiem i pozwalając irytacji przejąć nad nią stery. Czy on naprawdę był przeklętym mizoginem? Była tego coraz bardziej pewna. - Poza tym pan tak świetnie już sobie poradził. Czy pan już rozwiązał tę sprawę, skoro był tu wcześniej? - zapytała z udawaną ekscytacją, unosząc brwi i z nadzieją wbijając w niego wyczekujące spojrzenie. Być może sobie grabiła, być może ryzykowała teraz utratą posady, ale przyzwalanie na podobne poniżające i bezpodstawne docinki było dla niej gorszą hańbą niż ściągnięcie z piersi odznaki. Czy raczej wyciągnięcie jej z kieszeni lub wyszarpanie z szyi, jest to przecież nieistotne. Równie nieistotne jak próba wbicia jej szpilki poprzez wysyczenie parszywego słowa błagali, też jej coś! Gardząc przemocą, teraz najchętniej wymierzyłaby mu pięknego i soczystego, prawego sierpowego. Ale tego nie zrobiła. Tylko w myślach, tak trochę…
Czy to jej pierwszy trup. Pierwszy trup. O mało nie parsknęła mu w twarz, w myślach powtarzając sobie bezładnie: nie trać na niego swoich nerwów, niemądra, po prostu dosyp mu pewnego popołudnia do kawy arszeniku. - Nie, ale dziękuję za troskę - wbrew wszystkiemu podziękowania te nie były nasączone morderczym jadem! Jad ten bowiem umiejętnie zakryła wrodzoną życzliwością, którą tylko gdzieś na moment wcześniej zgubiła. - Jane - poprawiła go w pierwszej kolejności, gdy wymrukując pod nosem jej nazwisko, począł wypytywać ją jak żółtodzioba. A w myślach tylko przepadnij złam kostkę wpadnij do rowu, bo przecież śmierci życzyć nie wypadało, nie była okrutna! - Że to ktoś znajomy, znający harmonogram jej dnia lub obserwujący od jakiegoś czasu ii niepotrafiący okiełznać gniewu, więc podejrzane jest całe miasteczko - to ostatnie miało być żartem, choć prawdopodobnie nie takim do końca najlepszym, ale mówiła już cokolwiek, by tylko zmusić się do wypowiedzenia ostatecznie jednego. Przegryzła wargi o mało nie doprowadzając do przedarcia zębami skóry i zacisnęła dłonie. - I naturalnie za wcześniejsze przepraszam, widzę, że wiele się od pana będę mogła nauczyć - na przykład jak być baranią dupą, heh. Sentencję tę doprawiła jednak promiennym uśmiechem, a potem podzieliła się jeszcze kilkoma spostrzeżeniami dotyczącymi sceny śmierci, w myślach jednak wciąż życząc Westbrookowi wiele wypadków. A przeprosiny oczywiście szczere nie były, choć tego chyba tłumaczyć nie trzeba?

koniec, no :lol:

jude westbrook
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ