płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
25. + Outfit

Sameen była słowną osobą. Kiedy składała obietnice to człowiek mógł mieć pewność, że zamierza obietnicy dotrzymać. W przypadku jej niepisanej umowy z Jamiem było dokładnie tak samo. Mimo, że do tej umowy doszło już jakiś czas temu i podejrzewała, że Rockwell mógł o niej zapomnieć, to miała jednak zamiar być tą, która swojej części dotrzyma. Gdzieś po cichu wierzyła jednak w to, że jest kobietą, którą raczej ciężko wyrzucić z głowy, jak już się tam zagnieździ.
Jaguara, którym jeździła na co dzień, zamieniła na Chevroleta Silverado. Oczywiście na potrzeby tego konkretnego spotkania. Za bardzo przyzwyczaiła się do swojego Jaguara, żeby go porzucać na rzecz brzydkiego pickupa. Potrzebowała tylko dostarczyć Jamiemu prezenty. Przywiozła mu kilka różnych winorośli. Z Francji i z Włoch, bo ostatnimi czasy miała okazję odwiedzić oba kraje. Krzewy trzymała w domu Prim, bo ta jednak miała do tego warunki i przestrzeń, a jak już przyszedł czas na wizytę w winiarni Rockwella to poprzenosiła winorośle do auta i skrupulatnie je przymocowała, żeby jednak nic się im nie stało. Nie po to opłaciła drogi, dodatkowy i bardzo ostrożny prywatny transport tych roślinek do Australii, żeby rozleciały się po pierwszej podróży autem.
Zajechała do winiarni, zaparkowała nieco bliżej budynku niż powinna, ale nie chciała żeby ludzie, którzy będą to wypakowywać robili niepotrzebne kilometry. Chciała im ułatwić pracę. Wysiadła z auta, przedstawiła się jakiemuś pracownikowi winiarni i poprosiła o spotkanie z właścicielem. Nawet odrobinkę skłamała, że byli umówieni. Dużo ryzykowała, bo nawet nie miała pojęcia czy Jamie jest na miejscu. Dziewczyna na szczęście łyknęła jej kłamstwo i powiedziała, że zaraz poprosi pana Rockwella. Sameen w tym czasie weszła na pakę auta i zaczęła ściągać linki zabezpieczające. Wyjrzała zza krzewów kiedy usłyszała kroki. Uśmiechnęła się na widok Jamiego. -Cześć. - Przywitała się i porzuciła ściąganie linek, zręcznie zeskoczyła z paki i podeszła do niego, żeby się przywitać. Pocałowała go zbyt blisko kącika ust, ale uznali, że ten temat mają już za sobą i mogła sobie na coś takiego pozwolić. -Nie wiem czy pamiętasz, ale obiecałam ci krzewy z Włoch. - Przypomniała i podeszła do auta. -Trochę zaszalałam i ten rząd masz rzeczywiście z Włoch, a tamten jest z Francji. - Obróciła się, żeby spojrzeć na jego reakcję.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
009
Nie lubił mieć zamieszania w życiu, a już na pewno nie w momencie, kiedy działo się coś tak ważnego. Jednak uprawianie życzeniowego myślenia, które za nic w świecie nie chciało się zgrać z rzeczywistością, wychodziło mu nad wyraz dobrze. Nie, żeby jego życie od zawsze tak nie wyglądało. Mimo wieku i tak nie mógł się do tego przyzwyczaić, a ciągłe oczekiwanie, że zaraz coś się wysra doprowadziłoby go do choroby psychicznej. Łatwiej było mu brać na klatę to, co właśnie się działo. Atmosfera w winnicy była napięta do granic możliwości, wszystko, co miało się dziać z okazji stulecia, robiło swoje. Przygotowania, nowe wina, nowe etykiety i wielka impreza. Nie, żeby do tego wszystkiego nie było jeszcze sporo czasu. Winobranie będzie dopiero w grudniu, a do samej imprezy został prawie rok, ale Jamie dostawał małego pierdolca, który udzielał się absolutnie wszystkim.
Nie mówiąc o powrocie Baby. Bez względu na go jak bardzo starał się, żeby wszystko było normalnie to było bardzo nienormalnie. Bolała go od tego głowa, tylko bardziej się stresował i za nic w świecie nie pozwalał namówić się na żaden urlop, chociaż tak naprawdę był to ostatni dobry moment na długi wypoczynek i naładowanie baterii. Wołami by go musieli zaciągnąć do samolotu.
Nie zapomniał o sadzonkach od pięknej blondynki w czarnym golfie. Nie wiedział, czemu tamten wieczór był tak pełen magnetyzmu, ale może było mu to potrzebne. Nie, żeby nie uwierzył jej na słowo, ale nie przywykł do tego, żeby obcy ludzie o nim pamiętali.
Dlatego, kiedy usłyszał, że jakaś blondynka go szuka wyszedł z biura rozglądając się za wspomnianą gościnią.
Uśmiechnął się na jej widok, ale niestety to oczu zapaliły mu się jak lampki choinkowe, kiedy zobaczył krzewy, a jeszcze bardziej mu urosły, kiedy usłyszał skąd je przywiozła. Szurnięty pasjonat.
- Żartujesz? – Zapytał, nie do końca dowierzając w to co widzi. Wskoczył na tył pickupa, żeby sprawdzić i obejrzeć przywiezione krzewy:
- Doskonałe – gdyby był kobietą to pewnie właśnie piszczałby z radości: - Co za to chcesz? Oddam wszystko, chyba na czele z duszą. – Zeskoczył z samochodu i uśmiechał się szeroko. Zdecydowanie poprawiła mu właśnie humor.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zauważyła jak oczy mu się rozjaśniły na widok krzewów i sama nie mogła się powstrzymać od szerokiego uśmiechu. Domyślała się, że zależało mu na tych roślinach, ale nie była świadoma, że aż tak bardzo. Tym bardziej ucieszyła się, że mogła pomóc mu w spełnieniu takiego marzenia.
-Nie żartuję. – Uśmiechnęła się i obserwowała jak wskakuje na naczepę. Sama podeszła do auta i stała obserwując Jamiego i winorośle. –Starałam się wybierać takie, które dopiero co wypuściły, albo będą wypuszczać. – Wyjaśniła i stanęła nawet na palcach, żeby pokazać mężczyźnie kiełkujące roślinki. –We Włoszech doradzili, że takie będzie łatwiej przetransportować no i szkoda, żeby zniszczyły się w samolocie. A wiadomo jak ci ludzie rzucają bagażami. – Przewróciła oczami. Winorośle dotarły do Australii prywatnym samolotem, więc tak czy siak podróż miały luksusową. Wielu ludzi nie podróżowało w takich warunkach.
-Nic nie chcę. – Odparła z uśmiechem i zmarszczyła brwi. –To za to, że pozwoliłeś mi kupić jedno ze swoich unikatowych win. – Poklepała go po ramieniu. –Prezent w podziękowaniu. Mówiłam, że często podróżuje i nie jest to dla mnie żadnym problemem. – Machnęła jeszcze ręką i podeszła do auta od strony pasażera. Wyciągnęła stamtąd niewielki karton, który postawiła na naczepie i kiwnęła głową na Rockwella, żeby do niej dołączył. –To mini gratisy, które dostałam na plantacjach. – Wskazała na kilka nieco grubszych ulotek. –To są wskazówki prosto od tamtejszych plantatorów odnośnie hodowli tych winogron. Są w języku angielskim. – Wyjaśniła, a za chwilę podała mu niewielki słoik. –To są ziarna kawy. Nie wiem czy wiedziałeś, bo ja nie, ale we Francji są też plantacje kawy. Dali mi na spróbowanie. Tak jak dali mi to. – Wskazała na trzy niewielkie roślinki. –To są szczepy tej konkretnej kawy. – Wskazała ponownie na słoik, który trzymał Rockwell. –Nie mam zielonego pojęcia czy da się w klimacie Australii uprawiać kawę, ale skoro lubisz się w to bawić to możesz sobie spróbować. Albo ewentualnie zrobić z tego roślinę doniczkową. – Wzruszyła ramionami. Jej nie było za często w domu i nie miałoby sensu trzymanie takiej rośliny w jej pustym mieszkaniu. Szybko by umarła. Jamie natomiast mógłby zrobić z tego użytek.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Powiedzieć, że ekscytował się jak dziecko to tak, jakby nie powiedzieć nic. Naprawdę się cieszył, nie wiedział, na co się patrzeć, a już na pewno nie wiedział jak dziękować Sameen za pomoc z tym wszystkim. Właśnie otrzymała w jego mniemaniu status Bogini i obawiał się, że ciężko będzie to przebić. Ktokolwiek będzie chciał go w jakikolwiek sposób zadowolić, obawiał się, że blondynka postawiła poprzeczkę bardzo wysoko.
- Normalnie wiszę ci jeszcze jedną całą skrzynkę tego wina i kolację. Co ty na to? – Spojrzał na nią, bo na pewno wpiszę ją w specjalnej księdze, którą szykował na setne urodziny winiarni. Jako kogoś, kto przyczynił się do rozwoju tego miejsca, mimo że nie był z nim związany rodzinie. Miał kilka pomysłów na wydarzenie i atrakcji, które będą temu wszystkiemu towarzyszyć.
- Kawa? – Spojrzał na nią zaskoczony i nie ukrywał tego, o czym świadczyła jego mina. Wsadził nos w słoik, żeby odrobinę zaciągnąć się zapachem. Zaraz jednak jego uwaga przeskoczyła na kawowe roślinki, które skrupulatnie badał. Jeżeli udałoby mu się jej wsadzić gdzieś niedaleko plantacji to mogłyby mieć naprawdę dobry wpływa na glebę jak i same winoroślą.
- Przetestuje, ale jedną na pewno przygarnę jako roślinę doniczkową. Podobno nieźle oczyszcza powietrze. – W sypialni, gdzie panowała odpowiednia wilgotność będzie jak znalazł.
Zagwizdał, tylko żeby nie musieć krzyczeć i poinstruował kilku pracowników odnośnie tego, co mają zrobić z winoroślami i wszystkimi gratisami, kazał też przynieść skrzynkę wina dla Sameen – tego samego, którego wzięła od niego ostatnio.
- To jak z kolacją? Dzisiaj wieczorem, znam jedno fajne miejsce w Port Douglas. Tak w ramach podziękowania, bo na pewno kosztowało cię to sporo pieniędzy i energii, żeby to załatwić. – Podziwiał ją i bardzo mus poszła na rękę, a on nie miał zamiaru być niewdzięczny. Nie tak go ojciec wychował.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Absolutnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że kilka krzaczków może komuś sprawić tyle radości. Prawdopodobniej cieszyła się bardziej niż on, bo zaczynała wierzyć, że zrobiła jeden tak dobry uczynek, że był on w stanie wymazać chociaż część złych rzeczy, których Sam miała nieprzyjemność dopuścić się w życiu. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że to tak nie działało, ale na chwilę chciała udawać, że jednak tak właśnie jest.
-To… – Odparła nieco zaskoczona. –Zdecydowanie za dużo. Oczywiście skrzynkę wina chętnie przyjmę, ale jak mi je sprzedasz. – Wyjaśniła. Wiedziała, że Jamie z tego się utrzymuje i że sprzedawał jej wino, które jak wspominał, nie jest dostępne dla wszystkich. Nie miałaby sumienia, żeby przyjąć to jako prezent. Tym bardziej, że na spokojnie mogła sobie pozwolić na opłacenie czegoś takiego. Pieniądze nie stanowiły dla niej żadnego problemu. –Na kolację chętnie przystanę. – To natomiast wydawało się tak normalne i zwykłe, że z pewnością uzna to za rekompensatę za „zamieszanie” jakie miała w związku ze sprowadzeniem tutaj tych krzaczków.
-Tak. – Pokiwała głową obserwując jak zaciąga się zapachem ziaren. –Okazuje się, że Europa pozazdrościła Ameryce Południowej i tam też próbują hodowli tego cudeńka. – uśmiechnęła się. Było to rzeczywiście coś nowego, ale z tego co miała okazję obczaić na francuskiej plantacji to szło im bardzo dobrze. Także może i tutaj, w Australii, Jamie będzie w stanie zrobić z tego coś naturalnego dla tego regionu.
-Roślinki i kawa są twoje, więc możesz z tym śmiało działać według swojej woli. – Ona absolutnie nie znała się na plantacjach, więc nawet nie chciała mu sugerować co mógłby robić. Mogła się tylko podzielić wskazówkami, które dostała od plantatorów z Włoch i Francji, a które już przekazała mu w ulotkach i zapiskach.
-Tak jak mówiłam, Jamie. To naprawdę żaden problem. – Uśmiechnęła się serdecznie. –Jakbyś potrzebował czegokolwiek to możesz do mnie uderzać, a spróbuję ci to załatwić. – Jeśli miała przy tym oglądać prawdziwą radość, to nie miała nic przeciwko temu. –Dzisiaj wieczorem jak najbardziej mi pasuje. – Nie miała żadnych planów, a miała świadomość tego, że Jamie był raczej zapracowanym człowiekiem, więc nie chciała mu komplikować życia wymyślając jakieś inne terminy, albo przekładając kolację. –Powinnam się wystroić w sukienkę? – Zapytała z uśmiechem, bo jednak nie przyjdzie w dżinsach i golfie do eleganckiej restauracji. A jednocześnie nie chciałaby się wystroić w drogą sukienkę do restauracji, w której ludzie pojawiają się w dżinsach. Lubiła być ubrana odpowiednio do okazji.

Jamie Rockwell
ODPOWIEDZ