Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Coś było nie tak.
Taka myśl nie dawała jej spokoju od kilku dni, a dokładnie od tej dziwnej wiadomości, jaką na jej poczcie zostawił Alec. Tyle razy powtarzała mu, że na ten weekend zostawia córkę u jej ojca i razem z siostrami rusza na pieszą wycieczkę, gdzie będą odpoczywać i spać pod namiotami. Nic dziwnego, że na pobliskich wzgórzach nie miały żadnego zasięgu a wiadomość dotarła do niej dopiero po powrocie do domu. Jednak już wtedy nie odebrał od niej telefonu i nie odpisał na żadną wiadomość. Ciekawość zżerała ją od środka co takiego przyjaciel miał jej do powiedzenia, ale skoro nie dawał znaku życia nie zamierzała się narzucać.
To co nastąpiło kilka dni później jeszcze bardziej namieszało jej w głowie. To były zwykłe zakupy na ostatnią chwilę, bo Jerry jak zwykle zapomniał napełnić jej lodówkę, jednak to co zobaczyła przed pewną restauracją… Czy właśnie to chciał jej powiedzieć? Czy właśnie z tego robił taką tajemnicę? Przecież on i Kayla byli dla niej tak ważni, że zrozumiałaby nawet fakt, że przeszli z relacji przyjacielskiej na coś więcej. Ale czy na pewno? Czy widok tej dwójki trzymającej się za dłonie na pewno był jej obojętny? Chyba po części schowała swoje wypływające coraz mocniej uczucia z powrotem na dno serca. A tak bardzo chciała mu powiedzieć o tym wszystkim, zapytać się czy jest dla nich jakaś szansa, bo skoro są tak wspaniałymi przyjaciółmi to może zbudowaliby coś więcej? Wiedziała, że niesie za sobą spory bagaż a jej relacje z byłym partnerem nie są ani trochę proste i nieskomplikowane, ale w głębi serca liczyła, że Alec to wszystko zaakceptuje i będzie potrafił spojrzeć na nią jak na kogoś innego niż jedynie na przyjaciółkę. Tego wieczora wróciła do domu nieco przybita; jej dwójka przyjaciół spotykała się za jej plecami a ona nie była zła z powodu kłamstw i sekretów. Była szczerze zazdrosna.
Po kilku dniach milczenia ze strony najlepszego przyjaciela zaczynała się poważnie niepokoić, gdy jej telefon dalej milczał a on nie raczył odpisać nawet na poprzednie wiadomości. Niewiele myśląc złapała za kluczyki od swojego samochodu i pojechała w jedyne miejsce gdzie na pewno mogła go znaleźć – klinika. To był jego drugi dom i spędzał tutaj ogrom czasu nie tylko, jako właściciel, ale i lekarz. Przynajmniej tak było do tej pory, bo skoro miał już jakieś sekrety przed nią zmieniło się coś jeszcze? Uśmiechając się do znajomej recepcjonistki weszła do jego gabinetu i bez słowa zamknęła za sobą drzwi.
- Doszczętnie postradałeś już wszystkie zmysły? – skrzyżowała ręce na piersi w bojowym nastawieniu – Tylko nie wciskaj mi tutaj kłamstw na temat tego jak to miałeś ostatnio dużo pracy, i że po powrocie do domu padałeś na twarz zapominając odpisać na wiadomości. Mów co się dzieje, bo inaczej stąd nie wyjdę.

Alec Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
leczy kangury, kaczki i koale, po godzinach próbując zapomnieć o uczuciach do najlepszej przyjaciółki
Coś było nie tak.
Czy to źle, ale Alec doskonale zdawał sobie sprawę z tego co konkretnie było nie tak? Gdyby chciał przed samym sobą czemuś zaprzeczać, tej jednej rzeczy nie mógł - przez cały ten czas, gdy smsy i telefony od Mari nie spotykały się z jego odpowiedzią, miał cholerną świadomość tego, co w ostatnim czasie było nie w porządku. Trudno przecież, by było inaczej, gdy pośrednio sam się do tego przyczynił kasując każdą wersję roboczą nowego smsa czy blokując telefon w momencie, gdy o krok był od wybrania jej numeru. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że jego ciągłe ignorowanie każdej próby kontaktu ze strony Mari musi się w pewnym momencie skończyć. Zwyczajnie tego nie przemyślał. Zdążył ułożyć na pozór idealny plan niekontaktowania się ze swoją przyjaciółką, ale nie przemyślał kwestii tego, jak długo oboje będą w stanie trwać w zawieszeniu, nim któreś z nich posunie się o krok dalej i zrobi to, co nieuniknione - stanie twarzą w twarz z tym drugim. O ile byłby to Alec, szukając raz jeszcze Mari na jej ranczu, tak jak próbował to zrobić tamtej feralnej nocy, której zostawił też jedną z najbardziej nieprzemyślanych a przy tym niezapamiętanych wiadomości na jej poczcie głosowej, nie byłoby problemu. Ten pojawiał się, gdy rolę tę obierała Mari. Nie dając mu szans przygotowania listy argumentów, przetrawienia zbliżającego się spotkania czy, w ostateczności, kolejnej ucieczki. I choć prędzej czy później powinien spodziewać się, że do niego przyjdzie - zwłaszcza, gdy na jej miejscu sam zrobiłby to wcześniej i w zdecydowanie innych okolicznościach - widząc ją w drzwiach własnego gabinetu był szczerze zdziwiony.
Na tyle, by w pierwszym momencie automatycznym, wyuczonym ruchem dłoni odepchnąć się na obrotowym fotelu od biurka, jak gdyby jedyną rzeczą, jaką na widok Marianne mógł zrobić, było wstanie, otworzenie drzwi i wyjście z własnej kliniki. W drugim jednak zatrzymał się bez ruchu. Nie mógł uciekać przed nią w nieskończoność, niezależnie od tego jakie słowa usłyszała z jego ust tamtej nocy i czy tym razem przyjdzie mu tłumaczyć się z tego, dlaczego na temat swoich uczuć nie zająknął się przez tyle lat przyjaźni, a powiedział o wszystkim pod wpływem słabej jakości whisky i przez telefon, czy jedyne wyjaśnienia, jakie będzie jej winien, to te w kwestii ignorowania każdej kolejnej wiadomości, którą w ostatnim czasie dostał. Co by na niego nie czekało - zdawał sobie sprawę, że czas najwyższy wreszcie się z tym mierzyć.
– Nie – po dłuższej chwili ciszy odpowiedział z powagą wymalowaną na twarzy, choć w środku powoli zaczynał wrzeć. Mimo wyraźnych chęci kilka dni wcześniej, gdy odwagi i pewności siebie dodał mu alkohol przepełniający w znacznym stopniu jego żyły, nie był gotowy na taką rozmowę; jeszcze nie teraz. – Ale to nie... – kłamstwa? Nie, nie próbuj tej zagrywki, Al. – Nie zamierzam – dodał po chwili, cały ciężar swojego ciała przenosząc na oparcie fotela, dając tym samym wyraz swojego zrezygnowania. Zanim jednak powiedział coś więcej, wykazując się nieistniejącą w zwykłych okolicznościach anielską cierpliwością, wskazał miejsce na przeciwko, z kolejnym zdaniem czekając, aż Mari je zajmie. – Wytrzeźwiałem. Co innego miało się dziać? – wiele ryzykował idąc w tę stronę, ale póki nie był pewien całej treści nagranej przed kilkoma dniami wiadomości, nie mógł powiedzieć więcej. Więcej niż... – Przepraszam. Wiem, powinienem się odezwać. Przepraszam.
Powinien. Ale tym razem po to, by wyznać jej wreszcie prawdę, na jaką zasługiwała od dawna.

Marianne Harding
ambitny krab
-
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Spodziewała się czegoś zupełnie innego. Walki? Tłumaczeń? Alec zazwyczaj nie przyznawał się tak szybko do winy nawet jeśli oboje wiedzieli jaka jest prawda. Dlatego momentalnie opuściła skrzyżowane dotąd ręce na piersi pozwalając sobie również na nieco łagodniejsze spojrzenie. Była zła, że tak perfidnie ją odtrącał przez ostatnie dni, zwłaszcza że nawet nie domyślała się jaki może być ku temu powód. Że nie było jej wtedy na farmie? Że nie spotkali się i nie porozmawiali? Przecież to jego wina, że zapomniał o jej wyjeździe i może to Mari powinna być zła? Wzdychając ciężko zajęła wskazane przez przyjaciela miejsce i opierając się łokciami o blat biurka spojrzała na niego wyczekująco. Naprawdę miała w sobie dość niski limit cierpliwości, nawet pomimo od lat uprawianej medytacji, która miała pomóc jej kontrolować te wszystkie emocje, które wręcz kipiały z niej przy każdym geście. Marianne Harding zdecydowanie nie potrafiła ukrywać uczuć. Jej spojrzenie, ton głosu, żywa gestykulacja… Można było z niej czytać jak z otwartej księgi a Alec nigdy nie miał z tym problemów.
- Bardzo żałuję, że nie było mnie wtedy w domu. Może wybiłabym Ci z głowy te wędrówki po farmach w takim stanie. I w ogóle co to za impreza beze mnie? – widać było, że z każdą chwilą jest coraz mniej zła na jego zachowanie. Nigdy wcześniej nie unikał jej przez tyle dni, nawet gdy poważnie się o coś pokłócili i powiedzieli o kilka słów za dużo. – Chyba wiem o czym chciałeś ze mną wtedy porozmawiać, Al. W niedzielę po powrocie z wycieczki musiałam pojechać do miasta na zakupy i widziałam Ciebie pod restauracją – sekrety zawsze prędzej czy później wypływały na wierzch, zwłaszcza między nimi, bo (przynajmniej Mari była tego pewna) nie mieli przed sobą tajemnic. – A więc Ty i Kayla? Nie miałam pojęcia, że w ogóle myślisz o niej w takich kategoriach – chciała by jej głos brzmiał w miarę łagodnie i przyjaźnie. Nie mogła go krytykować za podejmowane decyzje, nawet jeśli myślała, że są one zbyt impulsywne i nie przyniosą niczego dobrego. Czy było tak w tym przypadku? Nie wiedziała do końca co o tym myśleć. Dwójka jej przyjaciół postanowiła zacząć umawiać się na randki, więc czy w tym duecie było jeszcze miejsce dla niej trzeciej? Czy będzie teraz piątym kołem u wozu, które tylko stało się niepotrzebnym balastem.
- Alec mów co się dzieje, nie chce wyciągać z Ciebie wszystkiego siłą, ale mnie nie oszukasz. Znamy się nie od dziś i wiele razem przeszliśmy – zerknęła na niego z tym swoim ciepłym i pełnym uroku uśmiechem i nachylając się nieco nad biurkiem chwyciła jego dłoń. Jeśli tym nie skłoni go do zwierzeń to nie miała już pomysłu co mogła tutaj więcej zdziałać. Niestety mężczyzna, równie mocno jak ona, był uparty i jeśli coś sobie wbił do głowy nie łatwo było mu to wyperswadować.

Alec Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
leczy kangury, kaczki i koale, po godzinach próbując zapomnieć o uczuciach do najlepszej przyjaciółki
Jeśli Alec popełnił w ostatnim czasie jakiś błąd, zdecydowanie było nim niedocenienie zdolności dedukcji Mari. Marianne Harding prędzej czy później rozumiała wszystko. Nie potrafił trzymać przed nią sekretów i nie było wyolbrzymieniem stwierdzenie, że takich nigdy przed sobą nie mieli. Oprócz jednego. Tego samego, który ciążył nad Carnegie od wielu lat i tego samego, który ich prostą, niczym nieskomplikowaną przyjaźń przerzucał do kategorii to skomplikowane. Tylko dlatego, że Al nie umiał zapanować nad swoimi uczuciami.
Tak jak teraz nie potrafił udawać, że nic się nie działo.
– Wiesz? – zaskoczenie niemal od razu wymalowało się na jego twarzy, przez krótki moment świetnie kryjąc skrywany głęboko lęk, że Mari naprawdę wie o co chodzi. Że naprawdę powiedział jej tamtej nocy, co przez ostatnie lata czuł. – Pod restauracją? Pod jaką restauracją? – chwila konsternacji odebrała Carnegie słowa, choć to nie teraz, a dosłownie przed sekundą powinien zmagać się z wielką gulą w gardle, jeszcze nim Mari na głos wypowiedziała całe zdanie, którego koniec z miejsca rozwiał jego wątpliwości. Nie wiedziała tego, co sądził, że zdążyła się dowiedzieć - swoją drogą z jego nieocenioną pomocą, czy może raczej dzięki jego głupocie, którą wykazał się dzwoniąc do niej pijany. Wiedziała coś zupełnie innego. Poznała jego sekret, ten drugi, ten mniej ważny; ten sam, którego wyznanie zeszło na boczny tor, gdy pojawił się cień wątpliwości, czy przez głupią nieuwagę nie poznała już pierwszego. – Nie wierzę – odezwał się po dłuższej chwili ze zrezygnowaniem, nie kryjąc głupiego uśmiechu, który mimochodem wkradł mu się na usta. Zanim jednak powiedział cokolwiek więcej, ich kąciki ponownie wykrzywiły się do dołu, a ciało Ala przeszedł dreszcz, gdy na ręce poczuł ciepło dłoni Mari. I choć w pierwszym odruchu chciał cofnąć się do tyłu, znów pod wpływem chwili decydując się na ucieczkę - ostatecznie i tego nie był w stanie zrobić.
– Nie rozumiem. Co ma się dziać? – wzbraniać się próbował tylko krótką chwilę, nim wzrokiem przesunął po ich dłoniach i mimowolnie, niewiele przy tym myśląc, chwycił Mari za rękę, splatając ze sobą ich palce. – Musisz zawsze od razu wiedzieć, że coś się dzieje? Przyznaj się, nauczyłaś się czytać mi w myślach – mimo, że nadal nie był skory do żartu, tym razem zdobył się na cień bladego uśmiechu, który z perspektywy osoby trzeciej nie mógł zwiastować niczego dobrego. Niczym dobrym w końcu nie było ukrywanie przed najlepszą przyjaciółką nowego, choć aktualnie sypiącego się przez wyjazd związku, czy wielu lat uczuć, które próbując tworzyć inne relacje spychał na boczny tor. Zawsze jednak stamtąd wracały, przypominając mu o tym, jak ciężko jest zapomnieć o kimś, kogo naprawdę się kochało. – Nie wiedziałe... Nie wiedzieliśmy jak Ci powiedzieć – zupełnie tak, jak teraz Al nie wiedział w jaki sposób przekazać jej nowinę o wyprowadzce Kayli i tym, że to, co zdążyła zauważyć przed tamtą restauracją, jest już nieaktualne. – Jesteś zła? – dopytał niepewnie po chwili, bez udziału świadomości nieco mocniej ściskając jej dłoń.

Marianne Harding
ambitny krab
-
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Nie podobało jej się udawane zdziwienie przyjaciela. Naprawdę miał w planach w pierwszym odruchu zaprzeczać temu wszystkiemu? Przecież widziała ich na własne oczy, nie mogła ich pomylić z kimś innym a szansa, że źle odczytała tamtą sytuację były minimalne. Nie rozumiała też dlaczego przyjaciele chcieliby przed nią ukrywać takie informacje, przecież oboje byli wolnymi ludźmi, którzy mieli prawo umówić się na randkę i stworzyć coś więcej niż tylko przyjaźń. A może aż przyjaźń?
- Chciałabym czytać Ci w myślach, wszystko byłoby znacznie prostsze, bo dalej nic nie rozumiem – wyjechała zaledwie na kilka dni a oni wpadli sobie w ramiona? Przecież całą trójką znają się od lat i nigdy nie zauważyła by było pomiędzy coś więcej. A może jednak trwało to dłużej tylko Mari była tak zajęta swoim życiem, że nie dostrzegła zmiany pomiędzy dwójką przyjaciół?
Uśmiechnęła się delikatnie, gdy splótł ich palce ze sobą. Te ostatnie dni, gdy Alec tak skutecznie ignorował jej próby kontaktu były straszne i miło było poczuć, że nie zamknął się na nią całkowicie. Chociaż jego pytanie wprawiło ją w nie małą zadumę. Czy była zła? – Trochę jestem. Nie o to co się wydarzyło. Jesteście dorosłymi ludźmi i możecie robić to, co Wam się podoba a ja nie mam prawa tego oceniać. Jest mi przykro, że sam nie powiedziałeś mi o tym wszystkim – była z nim całkowicie szczera, bo przecież wpadła do jego gabinetu niczym huragan, więc zapewnianie przyjaciela o tym, że nie jest na niego zła było bezcelowe. Zresztą nigdy nie umiała ukrywać przed nim swoich prawdziwych emocji, bo prędzej czy później Alec wyciągał z niej całą prawdę. Oboje mieli ten dar, że rozumieli się bez słów, więc tym bardziej było jej przykro, że nawet nie zauważyła kiedy powstała pomiędzy nimi ta bariera.
Miała wiele pytań dotyczących ich relacji, ale czuła się dziwnie. Zazwyczaj nie była wścibska, nawet gdy chodziło o życie jej najbliższych. Nie była też osobą nadzwyczaj zazdrosną, ale w tym momencie chciała cofnąć czas o kilka tygodni i wcześniej zrozumieć, że sama chciałaby być na tym miejscu. Im dłużej ostatnio o tym myślała tym bardziej zdawała sobie sprawę, że jedynym mężczyzną, z którym mogłoby jej się ułożyć po rozstaniu z Jerrym, to był właśnie jej najlepszy przyjaciel, który zawsze był u jej boku, zwłaszcza gdy najbardziej tego potrzebowała.
- Głupek jesteś wiesz? – w końcu i na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech – Zasługujesz na wszystko, co najlepsze a Kayla to świetna dziewczyna. Tylko w tym momencie muszę zachować totalną neutralność. W każdym sporze pomiędzy Wami będę jak Szwajcaria – zerknęła na niego z rozbawieniem już teraz wiedząc, że i tak nie uda jej się tego dokonać i gdyby musiała wybierać jedną ze stron zawsze będzie stała za nim murem.

Alec Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
leczy kangury, kaczki i koale, po godzinach próbując zapomnieć o uczuciach do najlepszej przyjaciółki
Problem polegał na tym, że Alec nie wiedział co ma w planach. Nie był do tej rozmowy w żaden możliwy sposób przygotowany, a widok stojącej w drzwiach od gabinetu Mari utwierdził go tylko w przekonaniu, że to jeszcze nie teraz. Nie spodziewał się jej tu zobaczyć, choć powinien; powinien też przygotować się na taką rozmowę, rozważyć za i przeciw każdego słowa, którego miałby zamiar użyć, aż wreszcie powinien sam się do niej odezwać, wyjaśnić, przeprosić i doprowadzić do tego, by pijacka wiadomość sprzed kilku nocy odeszła w zapomnienie. Nie powinien natomiast na szybko kalkulować w głowie kłamstw, które jako pierwsze przejmowały jego myśli, ani unikać tematu, który jego przyjaciółka próbowała podjąć - a w tym jak dotąd też świetnie mu szło.
Blady uśmiech rozświetlił na moment twarz Ala, choć nie skomentował słów Mari, nie wiedząc która wersja byłaby dla niego lepsza; ta, która zakładała, że Harding nigdy nie odczyta jego myśli, czy druga, dzięki której mogłaby wreszcie dowiedzieć się, co Alec do niej czuł czuje. Przez krótką chwilę pewien był, że wszystko byłoby prostsze, gdyby już dawno jej o tym powiedział, a co za tym szło - gdyby dawno temu mogła wyczytać z jego myśli, że z biegiem czasu przestała liczyć się dla niego wyłącznie jako przyjaciółka.
Do czasu, aż na powierzchnię powrócił temat Kayli.
– Chciałem. Cholera, Marianne, chciałem powiedzieć ci o wszystkim – odparł w odpowiedzi, zdanie - zupełnie nieświadomie - kończąc przez lekko zaciśnięte zęby. Nie zwrócił też uwagi na to, w którym momencie wszystkie jego mięśnie się spięły, jak gdyby ciałem Carnegie zawładnęła irracjonalna obawa, że Mari dostrzeże drugie dno tej krótkiej wypowiedzi. Nie bez powodu przecież na sam jej koniec dodał o wszystkim; ale Harding nie mogła o tym wiedzieć. – To nie było takie proste. Nie mówię o słowach, które powinnaś usłyszeć od nas dawno temu - hej, Mari, musisz coś wiedzieć. Spotykamy się. Mam na myśli... tę relację. Nie była taka prosta – lekkie wzruszenie ramion podsumowało kilka krótkich zdań, na których Alec powinien w tym temacie poprzestać. Od kiedy związek z Kaylą ze względu na jej wyjazd otrzymał status zakończony, zanim tak na dobre się rozpoczął, nie czuł potrzeby mówić o nim ludziom dookoła; nawet jeśli siedząca tuż obok Mari nie wiedziała jeszcze, że użyty w zdaniach czas przeszły nie znalazł się tam bez powodu. – Żadne z nas nie wiedziało, czy za jakiś czas nie okaże się zwykłym błędem na ten moment Alec był już świadomy, że słowo błąd w kategorii określeń, których mógłby użyć odnosząc się do zmiany na płaszczyźnie jego relacji z Kaylą, znajdowało się na ostatnim miejscu. O wiele lepiej pasowało natomiast do tego, że nie mówił Mari całej prawdy - ani przez ostatnie lata, ani tym bardziej teraz. – Nie martw się. Nie będziesz musiała – mruknął pod nosem, siląc się na uśmiech na wzór tego, który rozświetlał twarz Marianne. Nie było to jednak proste, gdy w jego świadomość po raz kolejny uderzała myśl, że po części znowu ją okłamuje; o ile ukrywanie całej prawdy można było postrzegać w kategorii kłamstw.
– To jak było pod tymi namiotami?

Marianne Harding
ambitny krab
-
Weterynarz — Animal Wellness Center
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach odkurzyła swój dyplom i wróciła do weterynarii, przejęła klinikę, którą chciałaby wykupić a do tego wychowuje pięciolatkę i wciąż próbuje zacząć wszystko od nowa.
Próbowała postawić się w jego sytuacji by nieco lepiej ją zrozumieć, ale za każdym razem nie mogła znaleźć chociażby małego powodu, dla którego mieliby ukrywać swój związek. Chociaż może słowo związek to było ogromne nadużycie? Zazwyczaj celnie oceniała sytuację, jednak wtedy pod restauracją może dała się ponieść własnym emocją, które zaskakująco towarzyszyły jej od tego weekendowego wypadu z siostrami? W końcu jedynie trzymali się za ręce. W jej oczach wyglądali na zakochanych, ale zasłonięta nie małą zazdrością może chciała to widzieć?
Szybko wyrzuciła te natrętne myśli, bo ostatnio sabotowanie jej własnego szczęścia przychodziło jej bardzo łatwo. Widząc ich razem stwierdziła, że nie ma u niego szans i Alec nigdy nie spojrzy na nią inaczej niż na najlepszą przyjaciółką, którą zna od kilku lat. W dodatku Kayla również nie była obcą dla niej dziewczyną i wchodzenie pomiędzy nimi byłoby bardzo egoistyczne. Po jego słowach upewniła się tylko w przekonaniu, że była to dobra decyzja, bo chyba serce by jej pękło gdyby Alec kiedyś użył to określenie wobec niej – błąd.
- Albo za dobrze się z tym kryliście, albo ja okazałam się fatalną przyjaciółką, że nic nie zauważyłam – westchnęła, bo skoro trwało to już jakiś czas to musieli wysyłać jakieś sygnały. Spotykali się w większej grupie znajomych a ani Kayla ani Alec nigdy nie zdradzili się ze swojego małego sekretu. Nie mogła dłużej się na niego gniewać, więc posłała w jego stronę delikatny uśmiech, który miał być dowodem na to, że wszystko się stara zrozumieć. Potrzebowała swojego najlepszego przyjaciela i koleje ciche dni pomiędzy nimi ją wykończą. Nie miała zielonego pojęcia, że kolejny raz dała się oszukać. Jak widać opowiadanie kłamstw przychodziło mu coraz lepiej… Albo to Mari dalej była zbyt naiwna?
- Męcząco – zaśmiała się, bo kochała swoją rodzinę, ale na dłuższą metę, gdy spędzało się z nimi cały weekend nie mogąc nigdzie przed nimi uciec czuła się zmęczona. Było głośno, panował totalny chaos a oni dalej kłócili się jakby wciąż mieli naście lat. – Chciałabym powiedzieć, że odpoczęłam, ale to nie prawda, znasz moje siostry, potrafią dać w kość. Jerry zabiera Lily na kilka dni na wycieczkę za miasto, więc będę sama. Wpadnij jutro wieczorem, zrobię jakąś dobrą kolację i wszystko mi opowiesz – zerknęła na przyjaciela, bo nie mogła zajmować mu więcej czasu. W końcu był w pracy i nawet jako właściciel kliniki nie mógł sobie pozwolić na takie przerwy. Wstając ze swojego miejsca obeszła biurko i bez wahania nachyliła się by przytulić się do pleców przyjaciela i złożyć na jego policzku delikatne muśnięcie. – Przynieś jakieś dobre wino – uśmiechnęła się ponownie i tak jak wpadła do jego gabinetu tak szybko z niego wypadła nie dając mu możliwości wyrażenia jakiegokolwiek sprzeciwu.

zt.

Alec Carnegie
towarzyska meduza
kwiatek
ODPOWIEDZ