WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
[4]

Zdecydowanie ktoś powinien zadbać o bezpieczne warunki na drodze, gdy za kółkiem była Jedda – zresztą nie tylko za kółkiem, bo jak się miało okazać to również i na rowerze, bo ewidentnie stanowiła zagrożenie na drodze dla innych kierowców. Miała pecha, to fakt, ale żyła w pośpiechu i co więcej od czasu ostatniej stłuczki, która miała miejsce dwa tygodnie wcześniej, poruszała się raczej na rowerze. Poza tym zwykle jeździła tylko na krótkie trasy. Jak na przykład do pracy. Ale z tej czasem wracała o dziwnych porach i naprawdę w niesmak jej było to że brat „skonfiskował” jej samochód. Niby obiecał, że wyklepie jej pojazd, ale tak naprawdę bardziej przypominało to ban na samochód aniżeli dobry uczynek brata.
Kiedy wracała z pracy to po raz kolejny w swoim stosunkowo krótkim jednak życiu, zwątpiła w to, by cokolwiek bądź ktokolwiek nad nią czuwał. Możliwe, że trochę przyśpieszyła na ostatnim zakręcie, możliwe, że nagle sylwetka chłopaka przed nią wydawała jej się dziwnie znajoma, i całkiem możliwe, że przez krótką chwilę przewidziało jej się, że widzi Johanna. I nic dziwnego, że przyśpieszyła tak jakby ją coś goniło. Pedałowała ile sił w nogach i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to nie Johann; że facet, którego tak usilnie goni w niczym nie przypomina jej byłego-obecnego-chłopaka widmo. I nagle zahamowała gwałtownie wyjeżdżając z bocznej ulicy na główną, i to jej gwałtowne hamowanie okazało się błędem. Wpadła prosto pod kółka starego Chryslerem Valiant CM Regal. Rower zahaczył o maskę samochodu, na szczęście kierowca albo ją zauważył, albo jechał wyjątkowo ostrożnie, bo auto nie uderzyło z siłą w dziewczynę. Właściwie ledwie ją drasnęło, ale Jedda zahaczyła nogą o kółko roweru i poleciała do przodu. Wyciągnęła przed siebie ręce, co tylko sprawiło, że porządnie zdarła sobie nadgarstki. Przeklęła siarczyście i z wrogością spojrzała na kierowcę samochodu. Nie, żeby to była jej wina, prawda, ale z reguły wolała obwinić jednak kierowcę samochodu. Dobrze, że znała Demosa z policji… – Potrąciłeś mnie, ty … – warknęła, podnosząc się nieco chwiejnie. I nagle zastygła w bezruchu, patrząc wprost na wysiadającego chłopaka. Znała go. I to niegdyś nawet bardzo dobrze. – Zaraz… Archer? – mruknęła z niedowierzaniem i zaczęła pocierać obolałe nadgarstki. Nie do końca spodziewała się zobaczyć go akurat w takich okolicznościach.

Archer Brooks
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
04.


Czasem lubił tak po prostu wsiąść w samochód i bez celu pojeździć po mieście. Nie z jakąś zawrotną prędkością, bo na każdym zakręcie były jakieś ograniczenia, ale sam fakt, że mógł prowadzić samochód, słuchać ulubionej muzyki i wydzierać się bezkarnie na cały głos (bo dźwięków, które wydawał nie można było nazwać czystym śpiewem), wywoływało w nim niepohamowane uczucie wolności. Poza tym, o ile Archiemu można było zarzucić naprawdę wiele, to kierowcą był dobry. Może nie nieskazitelnym i czasem popełniał fakapy, ale miał dobrą orientację, odpowiedni refleks, a większość manewrów wychodziło ma za pierwszym razem.
Tylko na nic to się wszystko przydało, kiedy tak śmigał sobie jedną z głównych dróg, a nagle prosto pod koła wpakowała mu się rowerzystka. Dziewczyna miała dużo szczęścia, bo Brooks po wyjechaniu z ulicy podporządkowanej nie zdążył dobrze się rozpędzić. Ale za to zdołał nieźle się przestraszyć, gdy ta wariatka pojawiła się znienacka, zahaczyła o bok auta i wywinęła orła w powietrzu, po kilku sekundach lądując na asfalcie.
Archer natychmiast wcisnął hamulec i zgasił silnik. Przez chwilę tępo wpatrywał się przed siebie, jakby nie do końca zrozumiał, co właśnie się stało. Dopiero potem wziął kilka głębokich wdechów i wysiadł z pojazdu, ale oskarżenia rzucone w jego stronę sprawiły, że na jego twarzy pojawiło się wyraźne niezadowolenie.
- Potrąciłem cię, bo nawet nie rozejrzałaś się wyjeżdżając z bocznej drogi. Ty poważna jesteś, dziewczyno? Mogłem cię zabić - owszem, może to on ją potrącił, ale to ona bezpardonowo wpakowała mu się przed maskę. Niech się cieszy, że nie miała poważniejszych obrażeń niż te rany widniejące na wewnętrznej stronie obu dłoni. - Jedda? - zapytał niepewnie, rozpoznając w niej znajomą postać.
Jedda Corrente była rówieśniczką Archiego, a zarazem siostrą bliźniaczką jego dobre kumpla, którą widywał nie tylko w szkole, ale też poza nią. Wprawdzie nigdy nie byli jakoś blisko, raczej ich znajomość można skategoryzować do tej niezobowiązującej, bo ani się nie przyjaźnili, ani nie udawali, że się nie znają.
- Cholera, nic ci nie jest? - podskoczył do niej, żeby pomóc jej wstać, ale ta sama zdołała pozbierać się z betonu. - Bardzo się potłukłaś? Pokaż te nadgarstki - sięgnął po jej dłonie, a potem łypnął na rower; pokrzywione koło i wygięta rama, chociaż kolizja nie wyglądała poważnie. - Czekaj, nie możemy tak tutaj stać, blokujemy cały ruch. Wsiadaj, wrzucę twój rower do bagażnika - tak ta decyzja wydawała się najodpowiedniejszym sposobem, żeby uniknąć gapiów, którzy z zaintrygowaniem zerkali w ich kierunku. I jak powiedział, tak też zrobił, po czym wsiadł do samochodu i upewniając się, że Jedda zrobiła to samo, ruszył Chryslerem w jedną z bocznych uliczek.

Jedda Corrente
mistyczny poszukiwacz
-
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Gdyby to był ktokolwiek inny, to prawdopodobnie wyjechałaby z pyskówą, próbując obwinić tą drugą stronę konfliktu, ale w momencie, gdy uświadomiła sobie, że był to właśnie Archer, który kiedyś był bądź co bądź dobrym kumplem jej brata, to momentalnie spuściła z tonu. Zwłaszcza, że nie widziała go od jakiegoś czasu i mimowolnie pierwsze skojarzenie, jakie jej się nasunęło, to wydarzenie, po którym wylądował w szpitalu. Kiedyś był kumplem brata, bo obecnie chyba jej brat miał nieco inne, groźniejsze i bardziej nietypowe towarzystwo, któremu poświęcał swój wolny czas. Zluzowała na tyle, że nawet potrafiła wczuć się w jego buty i uzmysłowić sobie, jak potwornie musiał się przerazić, gdy tak mu nagle wyjechała przed maskę. Nawet w tej chwili zwątpienia i empatii zaczęła zastanawiać się czy to przypadkiem nie był jej błąd. Nie spodobał jej się ten protekcjonalny ton i sam fakt, że się na nią wydzierał, ale gdy podniosła głowę to już był ten moment, kiedy rozpoznała go na tyle, by nie kontynuować wzajemnego obwiniania się. – Jed – poprawiła go odruchowo. Nie cierpiała swojego oficjalnego i pełnego imienia, nie cierpiała tego, że Jedda oznaczało coś w stylu małej dzikiej gąski; uważała to za niezwykle uwłaczające i choć może to było dziecinne to wciąż poprawiała ludzi, gdy zwracano się do niej jej pełnym imieniem.
Nie, nie bardzo. Nic mi nie jest – powiedziała od razu. Chciała w zasadzie ukryć te rany na nadgarstkach, ale Archer sam już sięgnął po jej dłonie, więc niechętnie pokazała mu swoje „obrażenia”. Choć osobiście nie uważała, by faktycznie wymagała opatrzenia. O wiele gorzej miała się rzecz z jej rowerem. – Świetnie – mruknęła ironicznie pod nosem, podążając za jego wzrokiem i spoglądając na swój rower. Zdołała jakimś cudem w tak krótkim czasie zniszczyć kolejny swój pojazd i w tym momencie zaczęła zastanawiać się, jak wielkiego trzeba mieć pecha w życiu, by dopuścić do czegoś takiego. Przez myśl przemknęło jej, że teraz to już naprawdę będzie musiała się zgodzić na odwożenie z miejsca na miejsce przez jednego z kierowców aka ochroniarzy ojca. Co było chyba najgorszą z możliwych opcji. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk klaksonu samochodu i aż się wzdrygnęła na ten dźwięk, uzmysławiając sobie, że wciąż przecież znajdują się na ruchliwej ulicy. I nie pozostało jej nic innego jak przystać na jego propozycję, dlatego już po chwili siedziała na miejscu pasażera, zapięta pasem i przyciskająca mocno nadgarstki do spodek jeansowych. Westchnęła cicho i zerknęła na niego przelotnie. – Przepraszam za to. Chyba faktycznie wpakowałam ci się na maskę – powiedziała po chwili ciszy. – Coś mi się przewidziało i… wiesz, przyśpieszyłam – wyjaśniła dość wymijająco i ponownie popatrzyła wprost na niego.

Archer Brooks
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
W pierwszym momencie czuł się fatalnie z myślą, że potrącił siostrę jednego ze swoich najlepszych ziomków, ale szybko uświadomił sobie, że to ona bezpardonowo wpakowała mu się pod koła. I z tym wydzieraniem się to dziewczyna trochę wyolbrzymiała, bo Archie nawet nie podniósł głosu. Owszem, miał do niej pretensje, bo naprawdę mógł nieumyślnie wyrządzić jej krzywdę, ale nie można było mu zarzucić tego, że krzyczał. Bardziej to on się przestraszył niż zdenerwował, więc o wrzaskach nie było mowy.
- Jed - powtórzył po niej, kiedy już siedzieli w samochodzie. Zupełnie jakby chciał posmakować skrót od jej imienia językiem. - Miałaś wiele szczęścia, bo to mogło skończyć się znacznie gorzej - zauważył, zresztą całkiem słusznie. A co, jeśli trafiłaby na kierowcę, który nie przestrzegał ograniczenia prędkości? Wtedy rower nadawałby się na złom, a ona mogła poważnie pogruchotać sobie kości, czego Archie naprawdę jej nie życzył. Właściwie nikomu nie życzył spędzania czasu w szpitalu, bo sam dobrze wiedział z czym to się je.
Pokręcił głową, dając jej do zrozumienia, że nie miał jej tego za złe, a bladym uśmiechem chciał zagwarantować, że cieszy się z niegroźnych skutków kolizji.
- Wszystko kumam, tylko wiesz, że wyjechałaś z drogi podporządkowanej i wjechałaś na naprawdę ruchliwą drogę główną? Gdybym jechał kilkanaście mil szybciej, to nie byłoby tak kolorowo - nie chciał jej straszyć, jednak Jed powinna liczyć się z konsekwencjami, a przynajmniej mieć ich świadomość. - Co ci się przewidziało? - dopytał, nie zważając, że to wcale nie była jego sprawa, ale w tym wypadku należały mu się jakieś wyjaśnienia. No należały się, jak chłopu ziemia i psu kość. Była mu to winna po tym, jak napędziła mu niezłego strachu. Brooks naprawdę w pierwszej chwili myślał, że potrącił kogoś ze skutkiem śmiertelnym i dopiero jak Jedda podniosła się z asfaltu mógł nieco odetchnąć z ulgą.
- Chyba powinniśmy zajechać na ostry dyżur. Ktoś powinien cię obejrzeć - porozumiewawczo wskazał podbródkiem na pozdzierane dłonie dziewczyny, ale szybko wrócił spojrzeniem na drogę. Jeszcze tego brakowało, żeby znów ktoś wpakował mu się na maskę albo tym razem pod samego koła. A wiadomo, historię lubią się powtarzać, nieszczęścia chodzą parami i takie tam. Dlatego Archer skupił się na prowadzeniu pojazdu i czekał na to, co Corrente miała mu do powiedzenia. Później jeszcze będzie musiał wyspowiadać się jej bratu, a swojemu kumplowi z tego, że prawie ją przejechał, lekki wpierdol i do domu.

Jedda Corrente
mistyczny poszukiwacz
-
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jeśli chodzi o potrącenie siostry ziomeczka, to Jedda aż tak by się tym nie przejmowała na jego miejscu. W końcu jej brat prawdopodobnie zrugałby właśnie ją za nieodpowiedzialne postępowanie, aniżeli Archera. Zwłaszcza, że nic się jej przecież nie stało wielkiego, a jej brat mimo wszystko w ostatnim czasie stawał raczej w kontrze do niej, aniżeli chciał jej bronić przed złym światem. Ale zrozumiałe, że Archer mógł się tym przejąć. Pewnie gdyby sytuacja się odwróciła, to Jedda zdecydowanie nie chciałaby po takim wypadku natknąć się na któregoś z jego braci. O nie.
Nie komentowała jego słów, gdy już siedzieli w samochodzie. Nie prosiła się o pogadankę i dlatego milczała, nieco rozdrażniona, że i tak ją dostała. Zresztą w międzyczasie próbowała się rozglądać po poboczu za tym typem, którego tak usilnie próbowała doścignąć. Jasne, że wiedziała, iż mogło jej się gorzej trafić, ale w tym momencie zaczęła naprawdę myśleć o tym, czy nie wolałaby, żeby gość nawet się nie zatrzymał, tylko ją wyminął i odjechał. Ale Archer posłał jej ten delikatny uśmiech i Jedda musiała odpuścić te głupie myśli. W duchu przyznała przecież, że totalnie miał rację. – Wiem o tym, naprawdę – powiedziała ze zrezygnowaniem i miała nadzieję, że chłopak odpuści, ale zamiast tego zadał jej pytanie, którego się naprawdę nie spodziewała. No, bo nie pomyślałaby, że Archer naprawdę będzie dopytywał i chciał wiedzieć. Zerknęła na niego przelotnie, ciekawa tym razem czy pytał z ciekawości, czy po prostu mimochodem dla potrzymania rozmowy. Zawahała się. – Przewidziało mi się, że widzę kogoś, kto jakiś czas temu zniknął z mojego życia i… no wiesz, wydało mi się bardzo podejrzliwe to, że nagle widzę go na uliczkach Lorne Bay – powiedziała ogólnikowo. – Ale to nie był on – dodała szybko, unikając jego wzroku.
Nie. Daj spokój, to nic aż tak poważnego. Zwykłe przetarcia. Zagoi się – oznajmiła ze wzruszeniem ramion. Nie widziała powodu, by zawracać sobie głową ostrym dyżurem. I zamierzała przy tym obstawać jak długo tylko mogła. – Naprawdę… Po prostu możesz mnie podwieźć do domu, to wszystko – dodała jeszcze i posłała mu delikatny uśmiech. Ostry dyżur to chyba jednak przesada, a oni mieli w domu swoje sposoby na radzenie sobie z takimi ranami.

Archer Brooks
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Nic się nie stało, ale mogło, więc nic dziwnego, że Archer trochę się cykał o to, jak jego kumpel, a zarazem brat bliźniak Jeddy zareaguje na całe zdarzenie. Fakt, to ona wpakowała się rowerem pod samochód, a właściwie rozlała się na masce, więc Brooks nie powinien mieć sobie niczego do zarzucenia, a jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Co, jeśli nastawi się, że ziomek nie da mu po pysku, a finalnie skończy z podbitym okiem? No nie życzył tego sobie.
- I co? Mknęłaś jak szalona, żeby go dopaść czy zaczęłaś przed nim wiać? - niby nie miało to większego znaczenia, ale Archiego zżerała zwykła ciekawość i chciał wiedzieć, co kierowało Corrente, że prawie przypłaciła to życiem. No dobra, trochę wyolbrzymiał, ale zdrowie to na pewno, bo większa prędkość ze strony Brooksa i serio mogło skończyć się złamanymi kończynami albo zbitą wątrobą.
Nie podobało mu się, że dziewczyna nie chciała być obejrzana przez specjalistów, ale nie mógł decydować za nią ani nagabywać, żeby poddała się takim oględzinom. On wykazał inicjatywę, a jego pomoc została odrzucona, więc nie miał zamiaru bardziej naciskać.
- Okej, skoro nie chcesz - wzruszył lekko ramionami, cały czas obserwując bacznie drogę przed sobą, jakby obawiał się, że znów coś wyskoczy zza rogu i rozkwasi się na masce Chryslera. Swoją drogą, będzie musiał pewnie zerknąć czy lakier był cały, bo jak nie to... To będzie musiał pobić Jedd. A tak serio, po prostu poprosił wuja o pomoc przy tych niewielkich rysach. - W takim podrzucę cię prosto do domu. A i twój rower - zerknął przez ramię na jednośladowiec, którego przednia część wystawała z bagażnika i zahaczała o tylne siedzenie. - Chyba teraz nie za specjalnie nadaje się teraz do jazdy. Całe koło ci wygięło, sama spójrz - nie dało się ukryć, że trzeba było zająć się naprawą, bo z dalszych przejażdżek nici. Może to i lepiej, bo Jedda sprawiała na drodze zagrożenie, kiedy tak wyjeżdżała znienacka z drogi podporządkowanej prosto na tą główną, bezpardonowo pakując się niewinnym kierowcą na maskę, po czym odbijała się od niej niczym piłka i lądowała z obdartymi dłońmi na asfalcie. Ni dobra, nie było powiedziane, że robiła tak notorycznie i że jeszcze kiedykolwiek to się powtórzy, ale stu procentowej pewności, że tak się nie stanie również nie mieli.

Jedda Corrente
mistyczny poszukiwacz
-
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Ta pierwsza opcja brzmi jakbym była desperatką, a druga jakby była wariatką – stwierdziła, marszcząc brwi i posyłając mu wymowne spojrzenie. – A nie jestem żadną z nich – dodała jeszcze, tak jakby go musiała o tym zapewniać, a przecież wcale nie powinna. Nawet przewróciła oczyma, ale po chwili uporządkowania myśli Jedda wzruszyła lekko ramionami. – Jeśli musisz wiedzieć, próbowałam go dogonić. Chciałam coś sprawdzić – powiedziała powoli. Choć z drugiej strony, kompletnie sobie nie wyobrażała jak miałoby wyglądać to spotkanie gdyby okazało się, że ten gość, za którym tak pędziła, to naprawdę Johann. Co miałaby mu powiedzieć? Pewnie w pierwszej chwili tylko by go mocno trzasnęła i zaczęła krzyczeć, a dopiero później domagałaby się wyjaśnień. Taki charakterek, co poradzić.
Kurwa – mruknęła pod nosem, również oglądając się przez ramię. Westchnęła ciężko. Bardzo nie w smak jej było to, że straciła swój dwukołowy pojazd. Zwłaszcza dlatego, że bat skonfiskował jej wózek i teraz to już naprawdę będzie musiała chodzić do pracy, co ani trochę jej się nie podobało, bo jednak jeżdżenie samochodem było bardzo wygodne. – Masz rację – dodała jeszcze i wówczas uświadomiła sobie, że jeśli jeszcze nie chce codziennie pokonywać drogi do pracy i do innych miejsc pieszo, to będzie musiała prawdopodobnie wyciągnąć z garażu stare rolki albo – co było tysiąc razy gorsze – poprosić jednego z goryli ojca, by robił za jej szofera. Nie miała zamiaru jednak zniżać się aż do tego poziomu. – Nie mogę w to uwierzyć. Dwa tygodnie temu miała stłuczkę samochodową, teraz to… Czy to karma? Bo jeśli tak to naprawdę przepraszam za złe uczynki – wymamrotała z rozgoryczeniem i ponownie skupiła wzrok na drodze. Nie uważała tego za ani trochę sprawiedliwe, ale widocznie sprawiedliwość nie miała tutaj nic do rzeczy. – Nieważne – powiedziała nagle z grymasem i odgarnęła włosy z twarzy. – Jestem taka okropna, że nawet nie zapytałam co u ciebie słychać, a przecież dawno się nie widzieliśmy. Poza tym co u twoich przystojnych braci? – zagadnęła po chwili, chcąc najwyraźniej już zmienić temat i poniekąd odciągnąć myśli od tego niefortunnego wypadku. Poza tym nie chciała już wysłuchiwać z jego strony na temat tego jak niebezpieczne było jej zachowanie i jak kiepsko mogło się skończyć dla niej samej – jak i dla niego.

Archer Brooks
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Aktualnie w jego oczach Jedda była wariatką, która chwilę temu przekoziołkowała przez jego samochód. Mógł ją zabić! Dobra, trochę dramatyzował, ale miał do tego prawo, w końcu nie codziennie ludzie rozlewają mu się na masce. Co innego, gdyby był do tego przyzwyczajony, ale nie był i to pierwszy raz, kiedy kogoś potrącił. Bo chyba można to tak nazwać, nie? Niby dziewczyna sama wparowała rowerem na ulicę, ale Archer i tak nie mógł powstrzymać się od wyrzutów sumienia.
- Nie mogła sprawdzać, prowadząc rower poboczem? - zapytał trochę zgryźliwie, ale dalej buzowała w nim adrenalina, której jakoś nie umiał się wyzbyć. Przez to nawet nie zerkał na Jedd, po prostu zaciskał palce na kierownicy i wpatrywał się prosto przed siebie, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś znienacka postanowił pojawić się na drodze. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Karma? - uniósł brwi, a po zerknięciu w lusterko, zjechał na lewy pas. - Nieźle musiałaś komuś podpaść, skoro ciągle prześladują cię jakieś przykrości. Może warto zrobić rachunek sumienia, hm? - rzucił zaczepnie, chociaż nie przypuszczał, aby Jedda miała coś na sumieniu. No dobra, każdy miał, ale ona wyglądała tak niepozornie - bujne loki, ładne oczy i uśmiech, który pewnie skradł niejedno serducho. Czy taki ktoś mógł grzeszyć w nadmiarze? Chyba, że to tylko pozory, wtedy temat podlegał większej dyskusji.
Zatrzymał pojazd na czerwonym świetle i dopiero teraz spojrzał na swoją towarzyszkę, przybierając przy tym nieco posępną minę.
- Sugerujesz, że moi bracia są przystojni, a ja to już nie? No proszę - pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem. - Nie dość, że bezpardonowo wpadła pod mój samochód, to jeszcze taka bezczelna. Kto to słyszał, żeby takie rzeczy - westchnął najciężej na świecie i nacisnął na klakson, bo mimo że światło zmieniło się na zielone, auto przed nimi dalej nie ruszyło. - NO JEDŹ, PALANCIE - z Archera był straszny nerwus, trzeba przyznać. Nie miał w sobie ani krzty cierpliwości, ale to było silniejsze od niego i nie mógł nic na to zaradzić. - U mnie standardowo praca, weekendami wypady ze znajomymi. A u mich braci... Sama powinnaś ich zapytać. Pewnie wiem niewiele więcej niż ty, bo niektórzy już dawno wyprowadzili się z rodzinnego domu - wzruszył ramionami i choć pozostawał z rodzeństwem w stałym kontakcie, to jednak nie zawsze dokładnie wiedział, co się u nich działo. - A u ciebie jak? Oprócz tego, że pakujesz się ludziom pod koła? - skręcił w jakąś boczną drogę, która prowadziła na obrzeża miasta, bo dobrze wiedział, że Jedd mieszkała w lesie, w końcu nie raz bywał w tych rejonach.

Jedda Corrente
mistyczny poszukiwacz
-
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Jeśli to był jego pierwszy raz, kiedy kogoś potrącił, to dobrze, że chociaż nie ze skutkiem śmiertelnym. Taki suchy żarcik. Aczkolwiek chyba naprawdę trochę dramatyzował. Chociaż pewnie na jego miejscu Jedda reagowałaby tak samo i jeszcze by się uparła, że swojego poszkodowanego musi koniecznie zawieźć do szpitala. Na szczęście chociaż w tym temacie Archer jej odpuścił.
Nie – odparła bezczelnie i wzruszyła ramionami. Czy on nie rozumiał, że dla niej wówczas liczyła się każda sekunda i pościg był istotnym elementem tego wszystkiego? Dlatego jechała w ten sposób, że jej celem było dogonienie tego typa. Inna sprawa, że dość późno zorientowała się, że zupełnie niepotrzebnie tak ryzykowała swoim życiem. Zresztą, nie zamierzała wchodzić w szczegóły, dlaczego jej tak mocno zależało na dogonieniu go. Wydawało jej się, że i tak zdradziła zbyt wiele Archerowi. A musiała przecież pamiętać o tym, że Archer był kumplem jej bliźniaka. Posłała mu natomiast gniewne spojrzenie na ten całkiem niewybredny komentarz o rachunku sumienia. – Znasz mnie chyba. Jestem grzeczną dziewczynką – oznajmiła ironicznie. Akurat do grzecznej dziewczynki było jej bardzo daleko, bo choć faktycznie jej wygląd był raczej niewinny, to jednak Jed potrafiła pokazać pazurki, gdy wymagała tego sytuacja. Właściwie…. Jedda uzmysłowiła sobie, że to może karma ją dopadała za to, że tak zwodziła tego policjanta tylko po to, by dostać akta, które nie powinny znaleźć się w jej łapkach. Znaczy dobra, gość nie był bez winy, bo ewidentnie wyglądał na takiego, co zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Ale Jed była w tej relacji najgorsza – wykorzystywała to, że ją szczerze lubił na swoją korzyść. Przełknęła ślinę i skzywiła się lekko. Jeśli to o to chodziło, to faktycznie te przykre wypadki jej się należały.
No ba. Wiesz, że zawsze kraszowałam Adonisa – powiedziała z rozbawieniem. No cóż, starszy Brooks był totalnie w jej typie. Co z tego, że trochę starszy? To nawet lepiej. Aczkolwiek z ręką na sercu musiała przyznać, że każdy z braci był bardzo przystojny i seksowny i generalnie było na czym oko zawiesić. I możliwe, że próbowałaby się nawet koło któregoś zakręcić, gdyby nie poznała Johanna. Ale jednak tamto spotkanie Johanna i Tilly wiele zmieniło w jej życiu. Z zamyślenia wyrwał ją nerwowy głos Archera. Widząc jego zachowanie na drodze i pretensje wobec innych kierowców, zaczynała wątpić czy to na pewno jej wina, że wpadła pod jego samochód, ale postanowiła tego wspaniałomyślnie teraz nie komentować skoro na chwile przestał być zgryźliwy. Aczkolwiek coś tam mu jeszcze zostało z tego dogryzania, jak się szybko okazało. – Głównie praca. I to nie tak, że mam zwyczaj pakować się ludziom pod koła – oznajmiła ostro i przewróciła oczyma. – Bardziej z buciorami w życia, ale to inna kwestia – mruknęła ironicznie i znacznie ciszej i wsparła się łokciem o okno, przyglądając się widokom za nim.

Archer Brooks
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
A jak miał nie dramatyzować, skoro rzeczywiście to był jego pierwszy raz, bo do tej pory nigdy nie miał żadnej, nawet najmniejszej kolizji drogowej. Nigdy w nikogo nie wjechał swoim samochodem ani nikt nie wjechał w niego swoim. Zero otarć, zadrapań lakieru, wgniecionego zderzaka. Można śmiało stwierdzić, że z Archera był przykładny kierowca i mimo że nieczęsto myślał o swoim bezpieczeństwie, to jednak bardzo dbał o chevroleta, którego odziedziczył po zmarłym ojcu.
- Jasne, że jesteś grzeczna - mruknął, nie odwracając wzroku od drogi, choć co jakiś czas kątem oka zerkał na Jed, żeby wychwycić jej reakcję. - Szkoda tylko, że tylko wtedy jak śpisz i jeść nie wołasz - dodał nieco złośliwie, ale dziewczyna musiała wychwycić żart, bo Archie uśmiechnął się pod nosem zadowolony z tego dogryzania. Lubił się droczyć, szczególnie z ładnymi dziewczynami. Nawet, jeśli te ładne dziewczyny były siostrami jego kumpli. Nie miało to jednak nic wspólnego z flirtowaniem, taki obrót spraw na pewno nie spodobałby się wcześniej wspominanym kolegom.
Wywrócił ostentacyjnie oczami. No tak, Adonis. Nic dziwnego, że rodzice dali mu takie imię, skoro pewnie od razu po wyjęciu z łona matki był pięknym, nieskazitelnym dzieckiem. I tak już mu zostało. Dziewczyny od zawsze wodziły za nim maślanymi oczami, więc wizualnie to Archer nie sięgał mu nawet do pięt.
- Jakoś mnie to nie dziwi - odparł, a z racji tego, że w Tingaree nie można było wjeżdżać w głąb lasu, gdzie znajdowały się domy, skręcił na parking, a po tym jak bezproblemowo znalazł miejsce parkingowe, zgasił silnik i odpiął pas. - Ale sama musisz przyznać, że Brooksowie mają dobre geny - musiał sobie jakoś pochlebić, bo niby z jakiej racji Adonis miał mieć przypisane wszystkie zasługi? Żadnemu z siedmiu braci niczego nie brakowało, poza piątą klepką.
Pokręcił głową, dając Jed do zrozumienia, że nieładnie tak pakować się w cudze życia z buciorami. I to bardzo nieładnie. Zwłaszcza, jeśli ktoś wcale o to nie prosił.
- Świetnie. Inaczej mogłoby wydawać się to trochę dziwne, gdybyś tak z premedytacją i czystą radością wpadała pod samochody w ramach zainteresowań. Bardzo nietypowe hobby - podsumował i zerknął w kierunku, gdzie za drzewami znajdował się dom Corrente. - Odprowadzić cię? - zapytał i chyba rzeczywiście wolał to zrobić. Tak na wszelki wypadek, jeśli Jedda miałaby mu zemdleć gdzieś po drodze.

Jedda Corrente
mistyczny poszukiwacz
-
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Parsknęła śmiechem i zerknęła na niego przelotnie. – Ciekawe czy to samo możesz powiedzieć o sobie – droczyła się. Jasne, że wychwyciła żart – zresztą tego typu dogryzki nieszczególnie robiły na niej wrażenie. Wiedziała przecież, że Archer raczej nie mówi tego w całej swej podłości, a po prostu się droczy. I nie było w tym niczego złego ani dziwnego. Jej sama zdecydowanie bardziej odpowiadała właśnie taka forma rozmowy, aniżeli jakieś poważne kazania na temat jej wpakowania się pod koła. Już nawet na ten moment zapomniała, co tak naprawdę było powodem tego, że w pierwszej kolejności wjechała pod samochód Archera. Przynajmniej na ten moment zapominała, bo wspomnienie tamtego mężczyzny miało do niej jeszcze kilkukrotnie powrócić w najbliższym czasie.
Wyszczerzyła się do niego triumfalnie, gdy tylko wywrócił ostentacyjnie oczyma. Może i powiedziała to trochę przekornie, ale właściwie nie mijało się to wcale z prawdą! Adonis był jej niewielkim kraszem, ale czy ktokolwiek mógłby jej się dziwić? Raczej nie, co zresztą sam Arch jej po chwili przyznał, co tylko sprawiło, że uśmiech Jed stał się jeszcze bardziej promienny. – Przyznaję – powiedziała, śmiejąc się radośnie i przewracając oczyma. No jednak to jedno musiała mu przyznać, bo jakby nie patrzeć każdy z Brooksów prezentował się, powiedzmy, nie najgorzej i jakby się uprzeć to mogłaby kraszować każdego z nich. Nawet Archera – gdyby nie to, że ten był kumplem jej brata, a to jakoś sprawiało, że spoglądała na niego przez pryzmat dziwnego człowieka, który przyjaźnił się z jej irytującym bratem. Tak było kiedyś, bo przecież teraz wiele by oddała, by odnowić swój kontakt z bratem bliźniakiem. Potrząsnęła głową i sama też odpięła pasy, ignorując jego kolejną kąśliwą uwagę. Miała już wyjść z jego samochodu, gdy nagle zadał jej pytanie, które sprawiło, że zastygła na chwilę w bezruchu, nieco zażenowana taką propozycją, bo przecież czuła się świetnie i zdecydowanie nie potrzebowała z jego strony już więcej pomocy. Tylko lekko się potłukła i tyle, nadgastki się zagoją, a jej nawet nie kręciło się w głowie po tym wypadku. – Po co? – spytała, marszcząc czoło i posyłając mu spojrzenie pełne powątpiewania. – Nie musisz. No chyba, że chcesz spotkać się z moim bratem – dodała jeszcze z obojętnym wzruszeniem ramion i zerknęła na niego przelotnie. Choć może nie powinna być tak bardzo zaskoczona jego propozycją – w końcu ją tutaj podwiózł, a nawet chciał zabrać do szpitala i cokolwiek by sobie o nim nie myślała, to jednak Archer był z tych dobrze wychowanych. Jak chyba wszyscy Brooksowie. – Zresztą, jak chcesz – powiedziała po chwili jeszcze bardziej obojętnie niż przed momentem, po czym wysiadła z jego samochodu, kierując się w stronę bagażnika, bo tam właśnie znajdował się jej rower.

Archer Brooks
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
Archer, mimo nieodpowiedzialności, która czasem przejawiała się w jego zachowaniu, tak naprawdę nie był szczególnie problemowy. Czasem, całkiem przypadkiem, pakował się w jakieś kłopoty, ale to nie była jego wina, ok? On się o to nie prosił. Wprawdzie gdyby nie jego durne pomysły, to niejednokrotnie tych kłopotów uniknąłby, ale i tak nie dałby sobie wmówić, że był niegrzecznym chłopcem.
- Nie chcę spotkać się z twoim bratem, widziałem się z nim wczoraj - odparł, a poza tym chyba bezpieczniej było unikać kumpla, bo kiedy ten dowie się, że jego ziomek potrącił jego siostrę, może nie uwierzyć w prawdziwą wersję wydarzeń. Bo szczerze mówiąc, gdyby Archiemu ktoś powiedział, że któryś z jego braci wpakował się na maskę cudzego auta, to on początkowo byłby święcie przekonany, że tak naprawdę ktoś w niego wjechał. Tak na logikę, nie? Kto normalny wpierdala się pod koła samochodu? Chyba tylko Jedda. - Ale przynajmniej pomogę ci z rowerem - wyskoczył z chryslera i raz dwa wyciągnął z bagażnika jednośladowca dziewczyny. - Hm - przyjrzał się uważnie ramie i kołom. - Trochę pokrzywiony. Szczególnie tylne koło ma scentrowane - zauważył, kiedy tak prowadził rower w kierunku domu Corrente. Nie miał zamiaru tam wchodzić, chciał tylko odstawić Jed pod drzwi. Tak na wszelki wypadek, gdyby zrobiło jej się słabo czy coś. No przecież miałby ją na sumieniu, jeśli po tym, co się wydarzyło, nie odstawił jej w jednym kawałku na miejsce. Może trochę wyolbrzymiał, w porządku, ale lepiej wyolbrzymiać niż mieć na wszystko wylane ciepłym moczem, bo później różne kwiatki z tego wychodzą.
- Nie wiem, chyba będzie nadawał się tylko na złom - dodał, bo wyklepanie jednośladowca graniczyło z cudem. I niby Brooks nie jechał szybko, więc strach pomyśleć co by było, gdyby zapierdalał. Wtedy to z roweru nie zostałoby nic oprócz opon i kilku szprych. - Po prostu nie wiem czy w ogóle warto inwestować w naprawę, czy bardziej opłaca się kupić nowy - mówił całkiem poważnie, bo tak na jego oko, to nie wyglądało zbyt kolorowo i zamiast wkładać kasę w naprawę, lepiej było dorzucić stówkę i kupić sobie nówkę sztukę nieśmiganą. I to jak najbardziej miało sens.

Jedda Corrente
mistyczny poszukiwacz
-
ODPOWIEDZ