tancerz i choreograf — lorne bay
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
You’ve mistaken the stars reflected on the surface of the lake at night for the heavens
Odkąd tylko postawił pierwsze kroki, na nadszarpniętym zębem czasu linoleum w starym domu rodzinnym, pokochał bycie w ruchu. Pierwsze kroki bywały bolesne, ale z czasem nic nie sprawiało mu takiej przyjemności jak kołysanie się w rytm zasłyszanych w radiu utworów. Choć jako dziecko nie wiedział jeszcze, że nie tylko prywatna, a również profesjonalną ścieżką jego życia złączy się na dobre z tańcem, to bezsprzecznie pokochał harmonie, jaką jego ciało potrafiło stworzyć z muzyką. Z czasem inspiracją do zanurzenia się w świecie fouetté i Plié, stawało się praktycznie wszystko. Nawet w chwilach zwątpienia, których w okresie dorastania miewał wiele, potrafił wykrzesać z siebie tą ostatnią gasnąca iskierkę, którą pchnęłaby go na popołudniowy trening mimo choroby czy natłoku innych obowiązków. Taniec na przestrzeni lat stał się dla niego wszystkim, toteż odkąd tylko jego uszu obiegły plotki o kontuzjowanej tancerce, nie mógł przestać myśleć o Hazel. Popijając schłodzone latte, czuł się niezmiernie zasmucony na samą myśl o tym, z czym teraz musiała zmagać się brunetka. Dzisiejszy trening, którego zwieńczeniem był wypad do Once upon a tart to coś, nad czym nie zastanawiał się zbyt długo. Pakowanie się na trening i cała związana z tym przedsięwzięciem rutyna to coś, bez czego nie widział swojego życia. Dlatego, więc nie potrafił wyobrazić sobie jak ona się teraz czuła. Znali się wprawdzie przelotnie i nigdy nie byli szczególnie blisko, jednak to środowisko było małe. Na tyle małe by ten temat niejednokrotnie wałkowano w towarzyskich kręgach, które w sposób cyniczny skreśliły brunetkę i cały jej artystyczny dorobek. W jednej chwili jesteś i działać, w drugiej stajesz się tylko gasnącym wspomnieniem. Jednak on tak nie potrafił. Nie umiał i nie chciał przejść obojętnie nad tragedią, która w zasadzie mogła dosięgnąć i jego. Mogła spotkać każdego z nich. Może właśnie dlatego tak nalegał na to spotkanie? Chęć okazania jej wsparcia, mimo iż wykraczała poza strefę komfortu Vanderberga była tym, czego nie potrafił sobie odpuścić.

Hazel Ebenhart
ambitny krab
-
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
#1

Hazel ledwo co nauczyła się chodzi, gdy w telewizji zobaczyła transmisję z Jeziora Łabędzi. Powiedziała wtedy, że jak będzie duża, to zostanie „panią w śmiesznej sukience”. Długo naciskała dziadków mówiąc, że chce chodzić na taniec i w końcu ją zapisali – to była zapewne najlepsza i najgorsza decyzja, jaką mogli wtedy podjąć. Balet stał się całym jej życiem – poświęcała mu każdą wolną chwilę, bo to był jej sposób na wyrażanie siebie. Nie potrzebowała wypadów ze znajomymi na pizzę, nie marzyła o wspaniałym chłopaku, z którym pójdzie na studniówkę… W jej umyśle od najmłodszych lat był zakodowany jeden cel: zatańczyć Odettę w Jezioru Łabędzi właśnie – dopięła swego i to na deskach Sydney Opera House. Tamta rola otworzyła jej drzwi praktycznie wszędzie… To okazało się jednak bardzo kruche – wystarczyło trochę zawiści od osoby, z którą jeszcze piętnaście minut temu wesoło plotkowałaś i cały Twój świat upada w ciągu sekundy. Haze oczywiście nie odpuściła – jak trochę doszła do siebie, swojej oprawczyni wytoczyła proces, wygrywając go i wyciskając grube pieniądze w ramach odszkodowania. To jednak nie zwróci jej kariery – nawet najlepsze rehabilitacje nie sprawią, że będzie miała tę mobilność co kiedyś.
Z Marlonem znali się… no jak to z ludźmi z branży. Tancerze to było dosyć hermetyczne środowisko, nawet jeśli zajmowali się innymi gatunkami. Trzeba przyznać, że była trochę zaskoczona jego propozycją spotkania się na kawę, z drugiej strony nawet zrobiło się jej miło. I jako że specjalnie nie miała co robić po pracy – wciąż nie potrafiła przywyknąć do posiadania czasu wolnego – to się zgodziła.
Traktowała to jak zwykłe spotkanie towarzyskie, więc ubrała się w luźne, przewiewne, materiałowe spodnie w kolorze wina, dopasowane, czarne body z krótkim rękawkiem. Na stopach miała płaskie czółenka. Od czasu wypadku nie bardzo mogła chodzić na obcasach, co bardzo, ale to bardzo ją denerwowało.
Pojawiła się w umówionym miejscu dokładnie siedem minut przed czasem. Nie lubiła być spóźniona. Widząc Vanderberga, podeszła do stolika. Przez chwilę zastanawiała się co zrobić – uściskać, pocałować w policzek na przywitanie, podać rękę? Zupełnie nie miała pojęcia jak się zachować.
Hej, długo czekasz? – zapytała, postawiając jednocześnie na zwykły uśmiech, by następnie usiąść przy stoliku.
tancerz i choreograf — lorne bay
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
You’ve mistaken the stars reflected on the surface of the lake at night for the heavens
W zasadzie w całej tej miłości do tańca było wiele romantyzmu. Kochać coś tak nieprzewidywalnego i ulotnego nie było łatwo, ale może właśnie dlatego oboje tak desperacko łaknęli stanu, w który wprawiało ich uczestnictwo w tanecznych widowiskach? Ciężkie i niezwykle ryzykowne jest branie za pewnik i budulec swego dotychczasowego życia, czegoś, co może nam zostać odebrane w tak prosty sposób, ale wszelkie te obawy nie potrafiły ostudzić zapału Marlona i najpewniej z resztą samej Hazel.
Gdy jednak zjawiła się u progu kawiarni, sam nie wiedział jakim gestem powinien ją przywitać. W pierwszym odruchu wstał by uściskać baletnicę, lecz po chwili z uścisku pozostała tylko ręka położona na ramieniu i kolejny z uśmiechów, tym razem jeden z tych, którymi to rekompensował innym swoje towarzyskie niedociągnięcia. Zdecydowanie brakowało mu stanowczości w kontaktach międzyludzkich. Nienawidził się narzucać, a i wychodzenie z własnej strefy komfortu przychodziło mu z trudem. Zresztą nie byli nigdy zbyt blisko. Owszem, znali się, ale mimo całego współczucia, które odczuwał na myśl o przykrych doświadczeniach brunetki, wciąż nie łączyła ich szczególna zażyłość. Tak, więc nieco zawstydzony tym koślawym powitaniem, zajął miejsce przy stoliku, starając się sprowadzić to spotkanie na właściwie tory.
-Cześć! Dopiero przyszedłem.-odparł rozpromieniony, gdy zajmowała miejsce przy zajętym przez niego stoliku. Nawet gdyby przyszło mu czekać na brunetkę dobre pół godziny, przez myśl nie przeszłoby mu, by wytknąć jej to na wstępie ich tak długo wyczekiwanego spotkania. Wszystkie te wyuczone grzeczności, wyssane z mlekiem matki zachowania były tym, co składało się na całościowy obraz Marlona Vanderberga. Daleko było mu do szumnego awanturnika. Konflikty oglądał z boku, a niezadowolenie maskował serdecznym uśmiechem. Do którego to jednak tym razem zupełnie nie musiał się zmuszać.
-Dzięki, że znalazłaś dla mnie czas. Wiem, że ten okres był dla ciebie ciężki.- stwierdził po chwili, kończąc myśl nieco przedwcześnie. Nie wiedział, czy zrobił dobrze, poruszając tak prędko kwestię jej wypadku. Intencje z całą pewnością miał dobre, ale za to żadnej gwarancji, że brunetka nie odbierze tego za drażniąca ego litość. -Mają tu naprawdę świetne tarty! Czekoladowa znika z lady niemalże natychmiast.- stwierdził nieco pogodniej, przenosząc spojrzenie na przeszkloną witrynę, w której to roiło się od słodkości.
Hazel Ebenhart
ambitny krab
-
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Zapewne zaczynając profesjonalną karierę taneczną, każdy z nich się zastanawiał… co potem? Bo co jak co, ale w tym zawodzie się bardzo szybko odchodziło na emeryturę, nawet jeśli miało się trochę więcej szczęścia niż Hazel i nie dorobiło się kontuzji, która zupełnie cię wyklucza. Część ludzi myśli, że zostanie nauczycielem, wykładowcą… może choreografem? Nie każdemu się też to uda. Ciężko mówić, żeby przypadek Haze można było uznać za „szczęśliwy” – z desek Sydney Opera House przeniosła się do studio uczącego baletu przedszkolaki. I nie zrozumcie jej źle – dobry nauczyciel na samym początku przygody z tańcem był naprawdę bardzo ważną sprawą, jednakże to zdecydowanie nie był jej poziom ambicji. Jednocześnie wiedziała, że jako baletnica osiągnęła zbyt mało, żeby ją brano pod uwagę gdzieś na wyższym szczeblu. Zapewne w pewnym momencie życia przyjdzie się jej po prostu zupełnie przebranżowić.
Koślawy uścisk, który wprowadził ich obojga w zakłopotanie. Hazel nie miała pojęcia w sumie jak się powinna zachować, więc mimo wszystko cieszyła się, że to Marlon zrobił „pierwszy krok” – mimo że nieco niepewny. Siadając, uśmiechnęła się, zaczesując przy tym niesforne pasemko włosów za ucho.
To dobrze – odpowiedziała z wyraźną ulgą w głosie. Bardzo nie lubiła tego uczucia, że ktoś na nią zbyt długo czekał, nawet jeśli przyszła na czas i ta druga osoba była po prostu dużo wcześniej.
Hazel miała już od dawna wszystko ułożone w głowie. Prawdę powiedziawszy już w momencie, gdy ją zabierali do szpitala wiedziała, że najprawdopodobniej to koniec jej świetlanej przyszłości i przygotowywała się do tego psychicznie. Co jak co, ale umysł zawsze miała „mocarny”. Trenerzy byli zawsze bardzo surowi, często mówili słowa okrutne, które powodowały łzy u niejednej osoby. Haze jednak nigdy się nie dała stłamsić. Nawet gdy nazywano ją tłustą foką, słoniem w składzie porcelany czy cholera wie czym. Zawsze opanowana.
Prawdę powiedziawszy, odkąd się tutaj przeniosłam, to mam tyle czasu wolnego, że nie mam pojęcia co z nim zrobić. Nie przywykłam do tego – powiedziała zupełnie szczerze. Kto jak kto, ale Marlon powinien to zrozumieć. Każdy dzień tancerza był przepełniony treningami, a najgorszy to był czas tuż przed samą premierą; Hazel wzięła do ręki menu, przeglądając co mają ciekawego do zaoferowania. – Chyba się skuszę na tę czekoladową, skoro tak ją wychwalasz. I lemoniadę malinową. – Co prawda wciąż dosyć mocno przestrzegała swojej diety, jednakże raz na jakiś czas można sobie pozwolić na jakieś grzeszki. Nie musi przecież się martwić już, że za tydzień występ, a jej tutu jest nieco zbyt obcisłe. – Dziękuję, że mnie zaprosiłeś. To miłe z Twojej strony. – Uśmiechnęła się.

Marlon Vanderberg
tancerz i choreograf — lorne bay
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
You’ve mistaken the stars reflected on the surface of the lake at night for the heavens
Cóż, Marlon robił wszystko by nie myśleć o tym co potem. Nie chciał i nawet nie próbował zakładać, że będzie jakieś potem. On i taniec stanowili całość, niemalże nierozerwalną, której to wyjątkowości nie śmiał podważać. Wiedział odkąd, tylko rozpoczęła się jego taneczna przygoda, że musi zrobić wszystko by być w stanie ją kontynuować. Stąd też przyjęcie posady choreografa, która w pewnym momencie, wręcz spadła mu z nieba. Chciał żyć, póki mógł tańczyć, póki jego życie mogło kręcić się wokół tego światka. A co później? Jeśli nie byłoby to satysfakcjonujące, to wolał nawet nie rozważać tego typu posępnych scenariuszy.
-Nie dziwię się.- stwierdził kwaśno, bo nie widział sensu, by cackać się z nią jak z jajkiem. Nie znał zbyt wielu osób, które dobrze reagowały na litościwy ton, ciągłe współczucie i wspólne użalanie się nad marnym losem tej drugiej osoby. Mimo iż nie znał Hazel tak dobrze, jak większości swoich przyjaciół, był pewien już na pierwszy rzut oka, że pod wieloma aspektami jest do niego podobna. Do tego zresztą zobowiązywało bycie częścią tanecznego świata. Zadaniowe podejście do wielu kwestii, perfekcjonizm, w którym nie było zbyt wiele miejsca na kontemplacje. Nienawidził, gdy ktoś, zamiast motywować go do działania, spuszczał wzrok i przekazywał wyrazy współczucia za każdym azem gdy powinęła mu się noga. Nie widział, więc powodu, by na podobne doświadczenia skazywać Hazel. - Jakiś czas temu zająłem się układaniem choreografii i obiło mi się o uszy, że w Cairns szukają jeszcze kogoś.- dodał z łagodnym uśmiechem, licząc, że nie przeciąga struny. A w Cairns Performance Art Center faktycznie rozważano zatrudnienie drugiego choreografa. Od natłoku obowiązków jego grafik pękał w szwach, gdy nieco niezdarnie próbował połączyć prace nad układami z treningami do kolejnych występów. Spotkanie z Hazel nie było oczywiście zwykła próba odciążenia się po kolejnym tygodniu pracy, a chęcią zwykłej pomocy. Uważał, że może jej to pomóc, a i na samą myśl o wspólnym obmyślaniu choreografii do jednego ze spektakli uśmiechnął się w duchu.
-Świetnie, poczekaj tu, a ja zaraz wszystko przyniosę.-zaoferował z entuzjazmem, po czym żwawo ruszył do kawiarnianej lady. Przy kasie zeszło mu się wprawdzie dłużej, niż przypuszczał, ale już po kwadransie wracał do swojej towarzyszki uzbrojony w tacę, która wręcz uginała się pod ciężarem tych wszystkich pyszności.
-Nie ma sprawy, przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że w końcu mogliśmy się poznać.- odparł szczerze i bez cienia kokieterii. Naprawdę zależało mu na tym spotkaniu i w żadnym wypadku jego działaniami nie kierowała tylko wymuszona grzeczność lub, co gorsza litość.

Hazel Ebenhart
ambitny krab
-
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Zapewne wielu ludzi z ich branży się nie zastanawiało, co potem… gdy w końcu osiągną wiek, w którym dyrektor wezwie Cię na dywanik, bardzo dobitnie sugerując, że powinno się pójść na emeryturę. I zwykle to się dzieje jeszcze przed czterdziestką, więc naprawdę wcześnie. Wiele osób potem nie jest w stanie sobie poradzić. Hazel była pod tym względem szczęściarą, że dosyć szybko się pozbierała i poukładała w głowie dalszy plan. Po wyjściu ze szpitala jej priorytetem było pociągnięcie za sobą osoby, która się przyczyniła do końca kariery Ebenhart. Poświęciła naprawdę sporo pieniędzy na prawników, ale to co dostała z odszkodowania zdecydowanie zwróciło koszty, które poniosła i nie żałowała.
Gdyby nie fakt, że nie mogę trzymać zwierząt w mieszkaniu, to bym adoptowała psa, bym na spacery z nim chodziła, a tak… muszę sobie zajęcia trochę na siłę szukać. – W sumie cieszyła się, że Marlon się z nią nie cackał, nie obchodził jak z jajkiem. Już się nasłuchała tych wszystkich wyrazów współczucia, po których przecież nic nie miała. Co z tego, że komuś było przykro? To nie zwróci jej pełnej sprawności, która umożliwiłaby powrót do profesjonalnego tańczenia. Pogodziła się, życie toczy się dalej. – Choreografia, ciekawy, trochę inny punkt widzenia na taniec. Po części teraz tym też się zajmuję, bo uczę nowe pokolenie baletu aktualnie. Ma być jakiś występ za miesiąc i musiałam ułożyć cały układ. Masz jakieś rady dla początkujących, panie choreografie? – Uśmiechnęła się nieco zawadiacko. Nie wiedząc czemu, ale się trochę rozluźniła. Może przez fakt, że miała o czym z Marlonem porozmawiać, bez tłumaczenia wszystkiego jak to zwykła robić ludziom spoza branży? – Pomyślę, ale jak już to raczej dorywczo, bo się zżyłam już z tymi dzieciakami. – Na twarzy Hazel pojawiła się… błogość? Uczenie dzieci może nie było szczytem jej ambicji, jednakże miało to swoje plusy. Te dzieci były tak wdzięczne, a jednocześnie tak kochane!
Przytaknęła jedynie głową i się uśmiechnęła, na znak że może poczekać, bo Marlon wszystko przyniesie. Nie śpieszyło się jej specjalnie, więc nie miała żadnego problemu z tym, że realizacja zamówienia trochę potrwała.
Dziękuję – powiedziała, gdy mężczyzna postawił przed nią zamówioną lemoniadę oraz tartę. – Wygląda bosko. Mam nadzieję że będzie tak samo smakować, wywindowałeś moje oczekiwania względem tej tarty. – Zaśmiała się, by wziąć widelczyk do lewej ręki i dziubnąć kawałeczek. Trzeba przyznać, że Hazel była pod wrażeniem, rozpływała się w ustach wręcz. – Dobra, miałeś rację, jest genialna – przyznała. – Też się cieszę. Wcześniejsze życie nie pozwalało mi zbyt często gdziekolwiek wychodzić i poznawać ludzi, ale skoro teraz mam więcej czasu, to chyba nie ma w tym nic złego? – Nie do końca była tego pewna. Mimo wszystko miała wrażenie, że… „grzeszyła”, pozwalając sobie na trochę relaksu, że wyszła z domu, zjadła ciastko, którego przecież w życiu by nie kupiła, gdyby wciąż tańczyła. Albo że wstała o dziewiątej, zamiast o piątej rano. To może się wydawać głupie, ale Hazel naprawdę miała z tego powodu wyrzuty sumienia.

Marlon Vanderberg
tancerz i choreograf — lorne bay
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
You’ve mistaken the stars reflected on the surface of the lake at night for the heavens
Właśnie dlatego Marlon starał się tym nie zadręczać. Od małego zyskał cel, który pragnął w pełni zrealizować. Sprostowanie oczekiwaniom trenera, ekipy i najsurowszych sędziów, jakimi byli jego rodzice, stanowiło wyzwanie. Ciągłe treningi, pilnowanie diety i udzielanie się w mediach społecznościowych celem usatysfakcjonowania śledzącej go świty, nie pozostawiało zbyt wiele wolnego czasu, który to mógłby spożytkować na tego typu rozważania. Co w zasadzie było ogromnym plusem, bowiem niekontrolowane napady melancholii, w które miał w zwyczaju wpadać były w stanie wyprowadzić go z równowagi na długie tygodnie. Był dużo bardziej kruchy, niż przypuszczał. A pod maską spełnionego, utytułowanego tancerza skrywało się wiele mrocznych myśli. Myśli, które chcąc nie chcąc szybko rozbiłyby ten skrzętnie budowany stan rzeczy.
-Z tego samego powodu sam się waham. Chociaż skłaniam się ku kotu, one nie potrzebują spacerów i są w stanie spędzić parę godzin w odosobnieniu. - wyznał po chwili namysłu, wracając wspomnieniami do czasów, w których to pragnął przygarnąć czworonoga. Nie raz, nie dwa chodziło mu po głowie zdecydowanie się na zaadoptowanie psiaka, ale zawsze rezygnował z tego przedsięwzięcia z powodów podobnych do tych, którymi kierowała się Hazel. Gdyby zdecydował się na adopcję chciałby mieć możliwość spędzania z nowym przyjacielem tyle czasu na ile ten by zasługiwał. A przecież nie mógł dać mu takiej gwarancji, prawda? Choć aktualnie jako niemalże pełnoetatowy choreograf spędzał większość czasu w jednym miejscu, toteż słowa brunetki po raz kolejny roznieciły w nim chęć skierowania się do najbliższego schroniska. Może to właśnie, ten czas?
-Och, nauczanie. Brzmi trudno, nie wyobrażam sobie robić czegoś podobnego. Zdecydowanie nie mam tyle cierpliwości do innych.- wyznał, ze śmiechem na ustach. Nie raz słyszał już, że ma ciężki charakter jeśli w grę wchodził taniec. Mimo spokoju ducha i wręcz potulności na co dzień, zamieniał się w Hulka, gdy jego dobre imię mogło zostać wystawione na szwank. A do tego w gruncie rzeczy sprowadzało się niepodołanie stworzonym przez niego choreografiom. Jak, więc mógłby przymykać oko, na drobne będą młodych tancerzy? Po kilku godzinach współpracy obie strony miałyby się serdecznie dosyć. - A co do rady to przede wszystkim bądź dla siebie wyrozumiała. Nie wszystko będzie perfekcyjne i nie wszystko musi takie być. - odarł po chwili, udzielając jej radę, którą ktoś powinien ofiarować mu, zanim podjął się pracy choreografa. To naturalne, że oboje chcieli wykonywać zadania, których się podjęli w stu procentach, ale nie zawsze było to realne. Momentami Marlon marzył tylko o tym, by cisnąć wszystko w kąt i zaszyć się w najciemniejszym zakamarku mieszkania, ale z czasem przyszła ta pokora, której potrzebował już dawno temu.
-Cóż, mam nadzieję, że sprosta twoim oczekiwaniom.- naprawdę ulżyło mu, gdy Hazel w końcu się uśmiechnęła. Przy czym warto dodać, że była to zupełnie spontaniczna radość, a nie wymuszone grzeczności, którymi to katujemy się wzajemnie, gdy dochodzi do pierwszego nieco skrępowanego spotkania. Wtedy każdy stara się być życzliwy, uśmiecha się półgębkiem i uważa na słowa, jak gdyby miały odgrywać kolosalne znaczenie w przebiegu dalszej znajomości. A przecież nie zawsze tak jest. -Ulżyło mi, naprawdę.- roześmiał się perliście, upijając pokaźnego łyka gorącej czekolady. Cieszył się z tego spotkania i z możliwości podniesienia Hazel na duchu. Mimo iż początkowo planował, swoją osobą pomóc brunetce to był pewien, że ich znajomość pomogła także jemu. Odludek, który na rzecz pasji gotów był alienować się przed całym światem, w końcu zaczął uczyć się towarzystwa innych ludzi. - Rozumiem doskonale. Jeszcze parę lat temu, gdy rówieśnicy imprezowali i zarywali noce w klubach ja ćwiczyłem podskoki a jedyne smsy, jakie dostałem były od rodzeństwa i operatora komórkowego.- wywrócił oczami, bo taka była prawda. Nigdy nie był szczególnie towarzyski, a obsesyjne dążenie do celu tylko pogłębiało ten stan.
Hazel Ebenhart
ambitny krab
-
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Próba nie zadręczania się takimi sprawami była jakąś opcją – i prawdę powiedziawszy, Hazel sprzed wypadku robiła podobnie. Nie myślała o tym, co będzie, jeśli coś się stanie. Po prostu żyła z dnia na dzień, starając się sprostać wszystkim oczekiwaniom, które były przed nią stawiane. Miała trochę więcej szczęścia jeżeli chodziło o rodzinę – wychowywana była przez dziadków, którzy zawsze chcieli dla niej jak najlepiej i wspierali w każdej decyzji, jaką podejmowała, mimo że wybór kariery baletnicy brzmiał naprawdę ryzykowanie… to wiedzieli, że to było coś, czego Haze pragnęła, więc opłacali jej szkołę baletową, studia, pomagali utrzymywać się na początku, zaraz po przeprowadzce do Sydney. Jednakże gdy zaczęła dostawać coraz bardziej poważne role, starała się im odpłacać – co prawda dziadkowie nigdy nie przyjęliby od niej pieniędzy, to zawsze miała dla nich prezent, gdy na święta przyjeżdżała do Lorne Bay… choć teraz miała wrażenie, że dla nich najlepszym podarkiem było to, że po prostu przyjechała i mogli z nią spędzić czas. Dziadkowie Ebenhart to są złoci ludzie i Hazel zapewne będzie im wdzięczna do końca życia.
Koty są bardziej samodzielne, to fakt. Słyszałam że najlepiej wziąć dwa, to się wtedy zajmą same sobą i w ogóle człowieka do szczęścia nie będą potrzebować. – Żaden z niej znawca zwierząt – kochała je całym serduszkiem i z chęcią pomagała czy to w schronisku, czy w Rezerwacie Koali, no ale nigdy specjalnie nic na ten temat nie czytała. Co nie zmieniało faktu, że posiadanie zwierzaka byłoby fajne, no ale wynajmowała mieszkanie i jej właścicielka nie życzyła sobie żadnych psów czy kotów w domu. Może rybki mogłaby mieć, bo te nie hałasują, nie brudzą…
Praca z dziećmi mnie nauczyła zdecydowanie cierpliwości… To zupełnie inne doświadczenie. – Musiała się przestawić z myślenia, że dzieciaki już wszystko wiedzą… bo tak nie było. Bo to że od niej tego wymagali w Sydney Opera House nie oznaczało, że ma stawiać ten sam poziom przed jakimiś szkrabami. I choć wydawało się jej dziwne, że np. dziecko, które od trzech lat trenuje balet nie wie czym jest pozycja druga, to musiała jakoś to przegryźć i iść do przodu. – To będzie ciężkie. Perfekcjonizm to moje drugie imię – przyznała. Ona zawsze podchodziła do wszystkiego na poważnie i musiało być idealne i ciężko było jej odpuścić, gdy okazywało się, że wcale takie nie było.
Uśmiechanie się wbrew pozorom nie było rzeczą taką oczywistą – okazywanie uczuć nie przychodziło Hazel łatwo, jeżeli nie było się członkiem jej rodziny. Jedynie przy Nevie czy dziadkach czuła się w stu procentach swobodnie. I choć spotaknie z Marlowem nie należało do najluźniejszych i oboje czuli się nieco skrępowani… to jednak ten uśmiech i radość jak najbardziej była prawdziwa.
Chyba nieświadomie Cię zestresowałam, przepraszam. – Haze żartowała o tych wygórowanych oczekiwaniach, jednakże reakcja mężczyzny wyglądała, jakby się tym bardzo przejął i teraz Ebenhart było trochę głupio, że tak to wyszło. Zaśmiała się na następne słowa. – Miałam dosłownie tak samo. Nigdy nie zapomnę, jak od operatora dostałam na urodziny życzenia i propozycję nowej umowy. – Dla niektórych to mogło się wydawać nieco… smutne, jednakże dla Hazel była to nieco komiczna sytuacja, którą wspominała po latach właśnie z uśmiechem na twarzy.

Marlon Vanderberg
tancerz i choreograf — lorne bay
30 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
You’ve mistaken the stars reflected on the surface of the lake at night for the heavens
Była opcją, która nie zawsze jest wykonalna. Nie martw się na zapas. Słyszał to zdanie tak, wiele razy, a wciąż działało na niego równie odpychająco co za pierwszym podejściem. Nienawidził z całego serca tego typu złotych rad, które na nic się nie zdawały. Wraz z każdą porażką, która nieuchronnie pojawiała się na jego drodze, przyszło mu wysłuchiwać tym podobnych frazesów, które miały pełnić funkcję pocieszenia. Nienawidził litości równie mocno co wysłuchiwania tak absurdalnych stwierdzeń. Mimo iż wiedział, że czasem lepiej skupić się na chwili obecnej to nie zawsze potrafił się od nękających go niczym cień przemyśleń.
-Koty są bardzo inteligentne i zaradniejsze niż niejeden człowiek.-przyznał z uśmiechem, kierując swe spojrzenie w stronę Hazel.- Naprawdę? W takim razie chyba poważnie przemyślę zaadoptowaniu dwójki.- stwierdził po chwili namysłu. Chęć zaadoptowania kociaka z lokalnego schroniska krążyła po jego myślach od dłuższego czasu. Kochał zwierzęta i na samą myśl o dzieleniu czterech ścian z poczciwym czworonogiem robiło mu się ciepło na sercu. Niegdyś, gdy jego kariera była na pełnych obrotach nie mógł pozwolić sobie na opiekę nad zwierzęciem, ale teraz ta wizja stawała się coraz to bardziej realna. Poza tym zawsze był typem kociarza tak, więc rozmowa z Hazel tylko utwierdzała go w przekonaniu, że może być to najlepsza decyzja jego życia.
-Och, cierpliwość.- zaśmiał się cicho i nieco kwaśno. Była to cecha, którą zaszczepił w sobie dopiero po wielu latach. Niegdyś w gorącej wodzie kompany, niecierpliwy i impulsywny, zmuszony był nieco spokornieć, by wprawnie wywiązywać się z obowiązków, które wiązały się z profesjonalnym podejściem do tanecznej kariery.-Dla mnie byłoby to za wiele. Tym bardziej podziwiam.- przyznał z uznaniem, upijając pokaźny łyk napoju ze swojej filiżanki. Praca z dziećmi była bez wątpienia wartościowa i interesująca, sęk w tym, że nie każdy się do tego nadawał. Mimo iż miał się za osobę niezwykle empatyczną i otwartą na drugiego człowieka to miał też pełną świadomość tego, w jaki sposób reagował pod wpływem stresu lub będąc potężnie poirytowanym. Zdecydowanie nie byłby gotów przebrnąć przez pierwsze taneczne kroki dzieci, których ruchy z pewnością nie byłby tak doskonałe, by wywołać zadowolenie na twarzy Marlona. -Coś tym, wiem, ale spokojnie będziesz miała dość wszystkiego tylko na samym początku, później to przejdzie.-stwierdził, bo kto jak nie on mógł najlepiej zrozumieć drugiego chorobliwego wręcz perfekcjonistę? Oboje z Hazel nakładali na siebie oczekiwania, którym nie sposób było sprostać i nie widzieli w tym nic nadzwyczajnego. Ot, typowy system pracy dla każdego z nich. Tylko czy na dłuższą metę nie okaże się to wyniszczające nie tylko fizycznie, ale i psychicznie?
-Daj spokój, dam sobie radę.- on również roześmiał się w rewanżu. Musiał przyznać, że to spotkanie było prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Nie często miał okazję spotkać kogoś, kto patrzył na świat w podobny do niego sposób. Niewiele osób rozumiało go tak dobrze jak Hazel, choć z niektórymi znali się przecież szmat czasu. -Przynajmniej nie musiałem przejmować się, że urażę kogoś, przebierając między ofertami sylwestrowych domówek.- westchnął, bo z perspektywy czasu wydawało mu się to naprawdę przezabawne. Jednak kiedyś spędził wiele nieprzespanych nocy na rozmyślaniu nad swoją nieistniejącą paczką przyjaciół, która to zabierałaby go na tego typu wypady i imprezy.
Hazel Ebenhart
ambitny krab
-
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Hazel nie przejmowała się na zapas, nie zastanawiała się co będzie jeśli będzie musiała przestać tańczyć. Myślała, że to jej tak szybko nie będzie dotyczyło, jak wiele osób w ich zawodzie. Musiała się zmierzyć jednak z brutalną rzeczywistością. Po wyjściu ze szpitala, jej pierwszym celem było pociągnięcie osoby odpowiedzialnej za koniec jej kariery do odpowiedzialności. Niektórzy mówili, że w pewnym momencie przebrało to już nawet formę niezdrowej… chęci zemsty? Być może tak było – skoro ona nie mogła błyszczeć na deskach Sydney Opera House, to jej oprawczyni tym bardziej. Haze nie interesowało to, w jaki sposób będzie spłacać zarządzone odszkodowanie, które było… cóż, wysokie. Nie żałowała pieniędzy na prawników. Po prostu wyciągnęła z tej kobiety, ile tylko była w stanie. W pewnym momencie jednak osiągnęła to co chciała – ta dziewczyna już nigdy nigdzie nie dostanie żadnej roli, nie po takim skandalu. Pisały o tym wszystkie branżowe czasopisma, plotki również się w środowisku bardzo szybko roznosiły. Gdy cel został spełniony zaczęła się zastanawiać co dalej ma robić ze swoim życiem, z czasem wolnym, którego posiadała naprawdę dużo. Jedyne co potrafiła robić to tańczyć… trochę się jej poszczęściło z tą pracą – poprzednia nauczycielka postanowiła pójść na emeryturę, więc się po prostu zwolniło stanowisko. Nie była to praca marzeń Haze, jednak… lepsze to niż robienie czegoś zupełnie niezwiązanego z baletem, który był jej miłością.
Ogólnie to „odziedziczyłam” te dzieciaki po poprzedniej nauczycielce. No i niektóre z nich tańczą już parę lat. I wiesz, tydzień wcześniej robiły wszystko super, a na następnych zajęciach zapominają jak wygląda pozycja pierwsza. – Na początku ją to denerwowało i nie rozumiała tego. Musiała się jednak przestawić, że większość tych dzieci nie wiązało przyszłości z baletem. Chodzili na zajęcia jako formy aktywności fizycznej. – Aczkolwiek mam w grupie jednego chłopca, który ma ogromny potencjał i widzę, że bardzo go to interesuje. Jego mama to cudowna kobieta i go wspiera, ale ojciec… dramat. Bo wiesz, balet jest mało „męski” – Wywróciła oczyma. Zawsze ją denerwowało takie dzielenie rzeczy na „chłopięce” czy „dziewczęce”. Jeżeli dziewczynka chciała grać w piłkę nożną, zostać astronautką czy robić rzeczy, które stereotypowo uchodziły za „męskie” to nie powinno być z tym żadnego problemu, choć rzeczywistość wyglądała niestety zgoła inaczej.
Nie wiedzieć czemu Hazel czuła się naprawdę swobodnie w towarzystwie Marlona i się cieszyła, że koniec końców postanowiła dać się namówić na ten wypad i wspólną kawę, choć jeszcze nie tak dawno takie spotkanie musiałby zostać z nią umówione co najmniej z miesięcznym wyprzedzeniem.
To dobrze, bo dręczyłyby mnie wyrzuty sumienia – odpowiedziała, nie kryjąc jednak rozbawienia i uśmiechając się. Fajnym uczuciem było, że ktoś inny miał podobnie do niej i nie była aż tak wielkim dziwakiem, za jakiego czasem siebie miała. – Wolny sylwester brzmi surrealistycznie. Zawsze na nowy rok były jakieś występy. – Westchnęła z lekką nutą nostalgii, jednakże nie była przygnębiona, nic z tych rzeczy! Po prostu… jakoś dziwnie było sobie pomyśleć, że w tym roku będzie mogła go spędzić jak chce. – Masz już swoją drogą plany na sylwestra? – zapytała. Może jeszcze trochę czasu było, ale wbrew pozorom to minie szybciej, aniżeli mogłoby się wydawać.

marlon golightly
ODPOWIEDZ