25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.


Gdyby ktoś zapytał dzisiaj Florence Hale, jak się czuje, nie potrafiłaby odpowiedzieć na to pytanie. Targało nią mnóstwo emocji. Kilka dni temu, gdy spontanicznie spędzała noc w objęciach Alexandra, wydawało jej się, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie. Następny dzień nie był już jednak taki kolorowy, bo przecież zgodnie ustalili, że to nie może trwać dłużej. Rozstali się pod jej domem, gdzie odwiózł ją przed południem i od tej pory nie mieli żadnego kontaktu. Mogliby wrócić do swoich zajęć i pozwolić, by tamta noc pozostała jedynie miłym wspomnieniem. A jednak, nie było to takie proste, biorąc pod uwagę, co między nimi zaszło.
Na test ciążowy do niedawna było jeszcze za wcześnie. Dzisiaj wprawdzie mogła już go wykonać, ale strach niemal dosłownie ją paraliżował. Nie miała żadnych objawów, czuła się zupełnie normalnie i nic nie wskazywało na to, że zaliczyli wpadkę. W podobnych sytuacjach zawsze się stresowała, ale tym razem było inaczej — do tej pory byli razem i wiedziała, że jeśli zajdzie w ciążę i zdecyduje się urodzić dziecko, to wychowają je wspólnie i po prostu będą rodziną. Teraz zupełnie nie wiedziała, jak mogłoby to wyglądać. Nie miała nawet pojęcia, kiedy Alex planował ponownie opuścić miasteczko i czy chciał jeszcze wracać.
Mogłaby poradzić sobie z tym sama. Miała wsparcie rodziców i grono zaufanych przyjaciół. Na pewno jakoś by przez to wszystko przeszła, niezależnie od wyniku testu. Niemniej jednak, uważała, że stosowne było poinformowanie Alexandra o swoich obawach, bo jednak cała sytuacja dotyczyła również jego. No i, nie oszukujmy się, gdzieś w głębi duszy usilnie szukała z nim kontaktu, nawet takiego chwilowego. To jasne, że w tak małym miasteczku będą na siebie wpadać, ale każda chwila, podczas której mogli pogadać sam na sam, zdawała się być na wagę złota.
Zadzwoniła do niego rano i poprosiła go o spotkanie. Mogła zaprosić go do siebie — może nawet miałoby to większy sens — ale ostatecznie postawiła na neutralny grunt i wybrała kawiarnię. Nie miała ochoty na spacer w wysokich temperaturach, więc przyjechała na miejsce samochodem, kilka minut za wcześnie. Odczekała chwilę, po czym opuściła klimatyzowane wnętrze auta i weszła do środka. W kawiarni nie było zbyt wielu osób i panował przyjemny chłód. Było późne popołudnie, a złociste promienie słońca leniwie sączyły się po szybie. Zajęła jeden ze stolików przy oknie i usiadła na miejscu, z którego dobrze widziała drzwi wejściowe. Zamówiła wodę z owocami, czyli zdrowszą wersję sztucznej lemoniady i wyciągnęła z kieszeni telefon. Alexander wciąż miał jeszcze kilka minut, a ona z każdą upływającą sekundą odczuwała coraz większy stres. Przez chwilę zaczęła nawet żałować, że w ogóle zawracała mu głowę, zanim cokolwiek stało się pewne. Nie wiedziała jeszcze, jakiego rodzaju wsparcia od niego oczekiwała, ale liczyła na to, że jego obecność pozwoli jej się uspokoić.
Zerknęła w kierunku wejścia, gdzie akurat stłoczyła się grupka nastolatków. Ruszyli zaraz w kierunku lady, by kupić chłodne, orzeźwiające napoje. Flo przysunęła sobie swoją zimną szklankę i upiła łyk, wbijając wzrok gdzieś przed siebie.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Outfit

Wyczuł napięcie w głosie Florence, gdy rano z nią rozmawiał nie wiedział, jakie myśli krążyły jej po głowie od ich ostatniego spotkania, a te, chociaż miłe i przyjemne mogło zostać potraktowane jako błąd, ot chwilowa słabość i spodziewał się tego w gruncie rzeczy przygotowany na słowa, które paść musiały. On jednak im dłużej o tym myślał, o niej tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że przyjaźń w ich przypadku byłaby pomyłką. Jak nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, tak i nie zawiera się przyjaźni z byłą partnerką, a przynajmniej ta druga opcja wyglądała w jego oczach na totalny absurd zwłaszcza jeśli uczucie pozostało po jednej ze stron. Nie chciał zamykać się w klatce bez wyjścia nastawiony na bezsensowne trwanie w zawieszeniu, to byłoby okropne. Wolał już znacznie bardziej opcję, by spróbowali raz jeszcze, lecz czy tym razem im się ułoży? A może tak należało postąpić, by się całkiem wyleczyć z tego uczucia? Przekonać się na własnej skórze, że to, co było, już nie wróci i wówczas ze spokojem w sercu skupić się na teraźniejszości, miast babrać w przeszłości. Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Liczył w cichości ducha, że Florence będzie miała coś równie ciekawego do powiedzenia jeśli naturalnie rozważała to wszystko. Mógł się po niej spodziewać, dosłownie wszystkiego wiedział, że kiedyś gdyby ją poprosił, mogłaby rzucić przytulny domek i udać się za nim, a jednak nie prosił jej o to. Czuł, iż postąpiłby względem niej nieuczciwie, chcąc podporządkować sobie ją do jego nowego życia.
Im bliżej godziny spotkania, tym rozsądek powoli i sukcesywnie zaczynał dominować nad podszeptami roztrzepanego serca. Uznając za oczywiste intencje kobiety, która wszak wybrała neutralne miejsce za punkt spotkania. Idealne wręcz do tego, aby zakończyć pewną relację, tudzież stwierdzić, że jednak nie podejmie się tego ryzyka. Postępowała zaskakująco logicznie, jak na jego gust, bo sam mógłby zrobić podobnie, tyle że chyba nie względem niej. Teraz i tak sytuacja różniła się znacznie od tej, gdy to on ją zostawiał i wówczas tego typu rozwiązanie jawiło mu się jako okrutne. Nigdy celowo nie zamierzał narażać jej na atak, na poczucie, że jest osamotniona i znajduje się w centrum uwagi. To normalne, że emocje biorą w takich chwilach nad nami górę, stąd brało się jego postępowanie. Nastawione na opiekuńczość i pewien komfort psychiczny. Mniej w obawie o ewentualne sceny i krzyki, które wszak równie często są spotykane podczas rozstań. Oczywiście nie ma idealnego sposobu na zerwanie, tak aby nie zranić, ale zarówno tu, jak i na wojnie można ograniczyć straty tak we łzach, jak i ludziach.
Zameldował się punktualnie w wyznaczonym miejscu ubrany swobodnie, gdyż panował upał, bawił się w drodze do stolika kluczykami od samochodu, charakterystyczne logo uwiecznione w breloczku połyskiwało w promieniach słońca, robiąc wrażenie, jakby dopiero co zostało wyciągnięte z pudełka, a nie miało tych lekko licząc trzydziestu lat.
Bez słowa usiadł naprzeciwko niej i poprosił kelnerkę o szklankę wody. – Słabo wyglądasz, dobrze się czujesz? – zapytał, by przerwać ciszę, a jednocześni, aby zakomunikować, że faktycznie wyglądała dość blado.

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Całkowicie naturalne było to, że spodziewał się, iż chciała porozmawiać o nich. Po ich ostatnim spotkaniu powinni przegadać ten temat, ale chyba brakowało jej do tego odwagi. Ustalili, że to tylko jedna noc i wydawało jej się, że to upoważniało ich do braku dalszych rozmów. Oczywiście nie chciała poprzestawać na tamtej nocy, ale to było zdecydowanie najrozsądniejsze wyjście. Nie wyobrażała sobie, by mogli stworzyć coś trwałego po tym wszystkim, co przeszli — zbyt wiele ich już chyba dzieliło. Oboje nie chcieli wymagać radykalnych zmian od drugiej strony, a to było nieuniknione, jeśli mieliby spróbować raz jeszcze. Odpuszczając, szli po linii najmniejszego oporu, ale czasem w życiu tak właśnie należało postąpić.
Tylko że tematem, który chciała dzisiaj podjąć, nie była stricte ich relacja. Na razie trapiło ją coś innego — test ciążowy szybko rozwiązałby ten problem, ale gdy już miała go zrobić, stchórzyła. Wciąż była tą samą Flo, którą czasem trzeba było opiekuńczo objąć ramieniem i poprowadzić za rączkę.
Koncentrując się jednak na ich rozstaniu, czasem zastanawiała się, czemu nigdy nie zaproponował, by wyjechała z nim. Nie miała przecież żadnych zobowiązań: skończyła studia i wiecznie wymigiwała się od pracy w rodzinnej kancelarii. Mogłaby bez zastanowienia wyprowadzić się z nim i dziś ich życie pewnie wyglądałoby inaczej. Mimo to, nie uniknęliby licznych rozłąk, co mogłoby nieco osłabić ich stosunki. Dzisiaj pozostało już tylko gdybanie, bo nigdy nie przekonają się, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby wtedy podjęli inne decyzje.
Nie miała mu dzisiaj do powiedzenia niczego mądrego ani porywającego. Nie zamierzała dać ani odebrać mu nadziei, pokazać, że jakkolwiek się waha. Ta rozmowa nie miała dotyczyć tak do końca ich, co z jednej strony było dobre, a z drugiej sprawiało, że wciąż tkwili w zawieszeniu. Nie lubiła tego uczucia. Zawsze wolała mieć jasność i wiedzieć, na czym stoi, niż dumać, analizować i szukać drugiego dna. To było ponad jej siły, zwłaszcza teraz, gdy działo się zbyt wiele, a rozszalałe myśli nieustannie krążyły po jej głowie.
Dostrzegła go od razu, gdy wszedł do środka. Gdyby stała, pewnie ugięłyby się pod nią kolana. Zawsze bardzo jej się podobał; poza klasyczną przystojnością miał w sobie coś uroczego i nonszalanckiego. Nie potrafiła znieść myśli, że dziś już nie był jej chłopakiem i nie mogła tak po prostu się do niego przytulić, złapać go za rękę czy zaproponować weekendowego wypadu.
Dobrze, znaczy… — urwała, zastanawiając się, jak ubrać myśli w słowa. Za każdym razem brzmiało to żałośnie. — Boję się, że jestem w ciąży.
Nie wysiliła się na poetyzm i finezję. Wyrzuciła z siebie strach, dzieląc się nim z Alexandrem, ale nie ulżyło jej ani trochę. Powiedzenie mu o obawie niczego nie rozwiązywało. Mógł teraz obiecać, że zaopiekuje się nią i dzieckiem, jeśli przypuszczenia okażą się prawdziwe, a ona i tak byłaby przerażona. Nie potrafiła zająć się czasem samą sobą i absolutnie nie czuła się gotowa na macierzyństwo. Oczywiście na razie mocno dramatyzowała, rozpatrując najczarniejsze scenariusze, ale ryzyko było spore. I mimo wszystko, gdyby miała wybór, chyba podjęłaby je jeszcze raz.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Nigdy nie lubił trwać w niewiedzy to zawieszenie i poczucie dojmującej bezsilności, sprawiało, że czuł narastającą frustrację. Lubił pewną harmonię w takich sytuacjach i jasne deklaracje, być może bywał zbyt stanowczy pod wieloma względami, a to ze względu na takie, a nie inne wychowanie, lecz uważał, że lepiej oderwać plaster raz szybko i porządnie, niżeli bawić się w łagodzenie bólu i odrywać go na raty. Spodziewał się zatem dość ostrych słów może nie tyle, co nacechowanych negatywnie, jak po prostu rozwiewających mgłę niepewności, w jakiej tkwił od kilku dni. Mogli dać sobie szansę, uważał, że warto spróbować, acz czy to się uda to już inna kwestia. Zmienili się przez te kilka lat, co też może rzutować na ich zachowanie i decyzje oraz priorytety w życiu. On skupiał się na pracy, gdyż okres, w jakim się znajdował był jednym z tych najbardziej wymagających i chciał osiągnąć, jak najwięcej przy tym zdobywając bezcenne doświadczenie. Mało przebywał w domu i nie mógł pozwolić sobie na taką swobodę jak niegdyś. Lecz wychodził z założenia, że jeśli jest uczucie i faktycznie zależy im na sobie, to nie powinny takie niedogodności stawać na drodze do szczęścia.
Jej słowa sprawiły, że niemal udławił się wodą, którą postanowił zwilżyć gardło. Odetchnął głęboko i przeanalizował w myślach jej słowa. Nie była w pełni pewna tego, a co za tym idzie, była szansa, że to fałszywy alarm. – Robiłaś test? – zapytał ściszonym głosem w pełni świadom, że wygląda w tej chwili dość niekorzystnie. Musiał odetchnąć, aby rumieńce z twarzy zeszły, a oczy przestały się szklić. Policzył do dziesięciu w myślach, bo jej słowa zachwiały jego pewnością stabilizacji i mogły lada moment obrócić cały świat do góry nogami. Wpadka, byłaby bolesnym ciosem tak dla niego, jak i dla niej, co do tego nie miał złudzeń. Być może uczucie, które tliło się między nimi, miałoby szansę rozwinąć skrzydła w normalnych okolicznościach, w przypadku ciąży stanowiłoby istny chaos, nad jakim ciężko zapanować i połapać się na ile strach przed nagłą odpowiedzialnością odbiera możliwość logicznego myślenia.
Jeśli faktycznie jesteś, to nie martw się, nie zostawię cię z tym samej – pod tym względem był uparty, jak diabli. Nie mógł inaczej, a odpowiedzialność spływała na ich barki. Mogła go już nie darzyć uczuciem, lecz to nie zmienia faktu, iż miałby ją zostawić.
Wiedział, że ma rodziców, którzy zaopiekowaliby się nimi, wątpił, aby decydowała się na aborcję, acz nie omieszkałby zaprotestować, nawet jeśli miałby sam w przyszłości wychowywać, ów owoc wycieczki do motelu. I jego rodzice, chociaż mniej zamożni pomogliby, bez słowa, a nawet z wielką radością. Owszem nie był na to gotowy, jednakże czy kiedykolwiek będzie? To znacznie inna odpowiedzialność, niż ta, jakiej podejmuje się w pracy. Tutaj musiałby stanowić wzór i przykład całą dobę, bez przerwy. Byłoby trudno, ale poradziłby sobie tego był pewien. Najpierw jednak zmitygował się w myślach i uspokoił ponownie, muszą wiedzieć, czy coś jest na rzeczy. Spojrzał na nią z troską i pytaniem malującym się na twarzy. Czyżby czekała na niego z tym?

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Wiele wskazywało na to, że ich uczucia były wystarczająco silne, żeby poradzić sobie z przeciwnościami losu. To nie tak, że Alexander znikałby z domu na długie miesiące; po prostu nie wracałby do niego codziennie. Czasem mogłaby przecież latać razem z nim i zwiedzać piękne miejsca na całym świecie — oczywiście dopóki nie zdecydowałaby się na podjęcie jakiejś pracy. W dobie internetu wiele rzeczy można jednak robić zdalnie, więc niewykluczone, że i praca nie stanowiłaby problemu. Jedyną przeszkodę dla tego pięknego scenariusza stanowił jednak fakt, iż oboje nie mieli w sobie wystarczająco dużo odwagi, by wyjść z taką inicjatywą. Na ten moment nie byli chyba nawet na etapie przyjaźni, więc skok na głęboką wodę mógł być lekko stresujący. Flo czuła się trochę, jakby musiała poznawać go całkiem od nowa. Jakby nie był już tym samym człowiekiem, którego żegnała kilka lat temu, próbując się nie rozpłakać, żeby nie utrudniać mu i tak niełatwego kroku, jakim był wyjazd i zostawienie za sobą wszystkiego.
Pytanie o test było bardzo trzeźwe i miało sens. Żałowała, że nie zrobiła tego wcześniej. Znając wynik, mogłaby powiedzieć mu coś więcej… Ale gdyby test wyszedł negatywny, nie miałaby absolutnie żadnego powodu, by zainicjować to spotkanie.
Nie, jeszcze nie robiłam… Chciałam, ale stchórzyłam, bo boję się wyniku — odparła zgodnie z prawdą. Od liczby kresek na plastikowym patyczku mogło zależeć całe jej dalsze życie. Nie wyobrażała sobie dziewięciu miesięcy w ciąży i wszystkich związanych z tym problemów oraz ograniczeń. Później, gdy dziecko przyszłoby na świat, też nie żyłoby się jej kolorowo. Na ten moment w ogóle nie zastanawiała się nad macierzyństwem i absolutnie nie miała go w planach. Nie wiedziała, co zrobiłaby w takiej sytuacji, ale to był chyba idealny argument ku temu, by ona i Alexander nie kombinowali i dali sobie nawzajem spokój. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego.
Nie chodzi o zostawianie mnie z tym. Ja po prostu nie chcę mieć dziecka ani nie chcę być w ciąży — wyjaśniła swój punkt widzenia, nie zastanawiając się nad tym, czy brzmiało to okrutnie, czy nie. Może i ostatnio nie wykazali się zbytnio rozsądkiem, ale i tak możliwe konsekwencje lekko ją przerastały.
Upiła łyk przyjemnie chłodnej wody i wbiła wzrok za okno. Poziom stresu wzrastał z każdą chwilą i powoli traciła już resztki nerwów. Bała się, że za chwilę wybuchnie i rozpłacze się, nie radząc sobie z nadmiarem emocji.
Wsparcie ze strony rodziców było ważne, ale to też nie było takie zero-jedynkowe. Na pewno wiele nasłuchałaby się na temat swojej nieodpowiedzialności, a Hale’owie wykorzystaliby okazję do przypomnienia jej, iż wielokrotnie ostrzegali, że Alex nie jest dla niej odpowiednim mężczyzną. Florence nie potrzebowała teraz nagany i „a nie mówiłam?”, ale niczego innego się nie spodziewała. Jedyną osobą, która mogła zapewnić jej realne i bezwarunkowe wsparcie, był właśnie Alexander, ale miała pewne opory, by tego od niego oczekiwać.
Przeniosła wzrok na siedzącego przed nią mężczyznę i spojrzała na niego badawczo.
Na jak długo przyjechałeś?

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Trochę ją rozumiał, nie miał pewności, jakby postąpił na jej miejscu, chociaż mu taka sytuacja się nie wydarzy, to też mógł sobie swobodnie gdybać, podczas gdy ona przechodziła prawdziwy kryzys.
Cóż lepiej zrobić i wiedzieć, na czym się stoi, niżeli trwać w tej niewiedzy i skazywać się na stres – stwierdził. Było to najprostsze rozwiązanie i najrozsądniejsze w tym przypadku. Być może był, to tylko fałszywy alarm i nic się nie stało, w głębi serca miał taką nadzieję. Jeśli chodziło, o tego typu fałszywe alarmy to zawsze mieli szczęście i unikali odpowiedzialności za nierozwagę, tudzież zapominalstwo. Czasem było to celowe, a czasem przypadkowe, to normalne w związku, gdy czujemy, że mamy oparcie w drugiej osobie. Nigdy nie poruszył poważnie tematu dzieci, co prawda te go lubiły i często słyszał, że ma do nich rękę, acz sam Alexander za nimi nie przepadał, ot co najwyżej tolerował. Zdecydowanie bardziej wolał zwierzęta i ich towarzystwo, niżeli bandę wyjących wniebogłosy smarków. Perspektywa, wiedział to zmienia się, gdy chodziło o własnego brzdąca, lecz i tutaj się nie spieszył. Miał wymagającą pracę, pewne zobowiązania finansowe, które musi uregulować, a także był młody i chciał korzystać jeszcze z tych uroków wolności. Prawdę mówiąc, nie wyobrażał sobie się w roli ojca i bez tego wiedział, że mógłby osiągnąć pełnie szczęścia z odpowiednią partnerką, a nawet i bez. Wszak życie jest piękne i należy z niego czerpać pełnymi garściami, a miłość i wszystko inne przyjdzie w swoim czasie.
Uwierz, że i mi to się nie uśmiecha, mówię tylko, że nie zostawiłbym cię z tym kłopotem samej – w głosie mężczyzny zabrzmiała nutka stanowczości, która na próżno chowała się za fasadą troski. Chciał dodać jej otuchy, a nie utwierdzić w przekonaniu, że ewentualna ciąża to nic złego i że w sumie, byłoby cudownie. Nie, nic z tych rzeczy. Wiedział, że jej rodzice nie zostawiliby na nim suchej nitki, wylewając całą frustrację i jad na niego. Już wcześniej czuł się niezbyt akceptowany i czytał nieme sygnały, iż jest intruzem w ich idealnym życiu, a wszak był normalnym chłopakiem, z normalnego, ba bardziej przyjaznego domu i czuł się z tą wizją nieprzyjemnie. Czy mu to jednak przeszkadzało, aby się spotykać z Florence, a skąd! Nie odczuwał przy tym uczucia satysfakcji, że gra jej staruszkom na nosie, ale był zadowolony, że ich córka wykazywała większą tolerancję i odporność na idiotyzm.
Nie wiem mam umowę, co jakiś czas wylatuję. Zapewne do czasu, aż mnie nie zwolnią lub sam nie odejdę, wątpię, aby mnie gdzieś indziej przenieśli – odparł, chociaż zmiana tematu, była dla niego dość drażniąca. Chciał z nią porozmawiać, a może nawet bardziej przebywać w jej towarzystwie, ale najpierw wolał uspokoić nerwy, a odwlekanie tego w nieskończoność było dla niego złym pomysłem.

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Miał rację — nie było sensu odwlekać nieuniknionego. A jednak tak bardzo bała się wyniku, że próbowała za wszelką cenę grać na zwłokę i zyskać na czasie, jakby miało to jakkolwiek złagodzić problem. Rzecz w tym, że nie łagodziło, a jedynie potęgowało i wydłużało stres. Gdy okaże się, że znowu mieli farta, chyba już do końca życia będzie trwała w celibacie. To chyba najmniej zawodny rodzaj antykoncepcji, który zdecydowanie chroni przed strachem i niepewnością. Cóż, w tym momencie zdecydowanie przydałby jej się taki parasol ochronny.
Wiem, ale… No, nie tutaj. A jeszcze nie wypiłam lemoniady — wskazała na niemal pełną szklankę z wodą, owocami i miętą, po czym wygładziła nerwowo rąbek swojej czarnej sukienki. Pogoda wskazywała, że zdecydowanie bardziej pasowałby jej jakiś zwiewny, kolorowy strój, jednak nie miała na to nastroju. Czarna sukienka doskonale oddawała jej wisielczy nastrój.
Upiła kolejny łyk swojego napoju, wzmacniając ślad czerwonej szminki na szklance. Zachowywała się nieco infantylnie, gdy tak ostentacyjnie grała na czas, ale w tym momencie w ogóle się tym nie przejmowała. Liczyło się tylko to, żeby uspokoić się choć na chwilę. Właśnie dlatego wpadła na pomysł zmiany tematu.
Nigdy w swoim życiu nie czuła potrzeby bycia matką. Mogła zająć się czyimś dzieckiem przez chwilę, uważała, że brzdące są naprawdę słodkie, jednak na dłuższą metę czuła irytację. Kompletnie nie wyobrażała sobie zajmowania się bobasem przez całą dobę, nocnego wstawania, rezygnacji z pełnej wolności i niezależności. Teraz nie musiała się długo zastanawiać, jeśli chciała wyjechać ze znajomymi na weekend, ale gdyby miała dziecko, nie byłoby już tak łatwo. Wiadomo, mogłaby korzystać z usług niani, ale to zdecydowanie nie to samo. Trudno byłoby jej się chyba w pełni wyluzować, nie wspominając już o tym, że zostawianie dziecka z opiekunką z czasem mogłoby zacząć spotykać się z krytyką. Wniosek był jeden: Florence nie dorosła jeszcze do bycia matką.
Każda kobieta doceniłaby wsparcie, jakie zapewniał Alexander. Flo również je doceniała, ale niestety wcale jej to nie uspokajało. Koniec końców, większość obowiązków spada zwykle na matkę, szczególnie, gdy dziecko jest malutkie. Nawet z jego wsparciem, ciąża oznaczałaby koniec jej dotychczasowego życia, a taka opcja jej nie odpowiadała.
Czyli… Właściwie wracasz na stałe? — uniosła lekko brwi. Ta informacja ją zaskoczyła. Czy ucieszyła? Trudno powiedzieć. W pierwszej chwili poczuła buzującą w sercu euforię, jednak szybko dotarło do niej, że niczego to nie zmienia. Nie byli razem i nie mieli do siebie wrócić. Niczego to nie zmieniało, czy był w miasteczku, czy poza nim. Może nawet taka opcja była dla nich gorsza, bo utrudniała im całą sytuację?
Przesunęła się niespokojnie na krześle i zerknęła na swoją niedużą torebkę, w której znajdowały się trzy opakowania testów ciążowych. Dla pewności zamierzała wykonać je wszystkie, choć może nie jednocześnie. Odgarnęła ciemne, pofalowane dziś włosy i ponownie przeniosła wzrok na Alexa.
Gdzie mieszkasz? Znaczy… Możemy iść do ciebie? Nie chciałabym, żeby rodzice przypadkiem się czegoś dowiedzieli, dopóki nie będziemy mieć pewności — wyjaśniła. Wolała oszczędzić sobie rodzicielskich wykładów i umoralniających gadek.

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
27 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation
Oczywiście, że nie tutaj – odparł, z uśmiechem na twarzy łączącym w sobie rozbawienie ze szczerym wyrazem sympatii. Chciał i owszem jak najszybciej uporać się z tą niewiadomą, aby odetchnąć, chociaż w gruncie rzeczy ta wiadomość jeszcze nim tak nie wstrząsnęła, co nią. Co prawda to tylko podejrzenie, ale zawsze lepiej dmuchać na zimne, prawda? Wolał ją zdecydowanie bardziej, taką, jaka była kilka dni temu, niżeli zmartwioną i zestresowaną. To było raczej oczywiste, ale jednak gdy się tak przejmowała, czuł się bezsilny i to go doprowadzało do frustracji.
Wyglądała ślicznie w czarnej sukience, wręcz idealnie dopasowana do jej figury podkreślała wszystkie jej atuty i zapewne gdyby jej nie znał, to nie omieszkałby przy sprzyjającej okazji zagadać i może wyciągnąć numer lub zaprosić na kolację. Gdy byli razem kilkakrotnie łapał się na myślach, że Florence jest kobietą z innej ligi, a on jest szczęściarzem, co skradł jej serce. Nie postrzegał się nigdy za klasycznie przystojnego faceta, a przez raczej stonowany stosunek do ludzi jego mniemanie o sobie pozostawało raczej skromne. Dziecięce rysy zdecydowanie były autem jeśli idzie o pozostawanie dłużej młodym, ale brak bujnego zarostu, czy mocniej zarysowanej szczęki sprawiał, że daleko było mu do stereotypowych ulubieńców nastolatek. Jasne prezentował się całkiem nieźle zwłaszcza na plaży, gdy się rozebrał. Sport w jego życiu był obecny od niemal zawsze, a surfowanie i pływanie polubił do tego stopnia, że można tu mówić o pasji.
Mógł patrzeć na nią godzinami, jak urzeczony, była w jego oczach idealnym obrazem, który potrafił wkomponować się w każde otoczenie. Wypił niemal całą zawartość szklanki, jednakże nie prosił o dolewkę. Ugasił pragnienie, a i miał przeczucie, że powoli będą uciekali.
Tak, można tak powiedzieć – stwierdził, badawczo przyglądając się Florence, miał ochotę dotknąć jej dłoni pogłaskać i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Wzbraniał się przed takimi gestami świadom, że gdyby nie to podejrzenie raczej by się z nim nie spotkała tak prędko. Czuł narastający głód teraz bardziej, niżeli przedtem spragniony jej bliskości był zdecydowanie bardziej podatny na irytację i popadanie w melancholię. To było dziwne uczucie, z którym dopiero się oswajał, a jednak już zdążył je obdarzyć wątpliwą sympatią. Gdy się rozstawali, miał kilka tygodni naprawdę kiepskich, zarwane nocki spędzane na wyrzutach sumienia stanowiły normę, lecz wyszedł z tego dołka i zaczął żyć. Teraz naturalnie było nieco inaczej, ale zduszone emocje ponownie kotłowały się w garze gotowe w każdej chwili eksplodować.
Jasne, chodźmy – słowa padły tak gwałtownie, jakby tylko czekał na tę propozycję. Wyciągnął z portfela pieniądze za wodę i lemoniadę i wstał z miejsca. – Masz wszystko? Zresztą po drodze możemy kupić – spoglądał na nią, wyczekując reakcji, aż w pewnym momencie nieświadomie wyciągnął ku niej dłoń. – Pojedziemy moim autem, dobrze? – Uśmiechnął się ujmująco, nie żeby bał się z nią jeździć.

Florence Hale
sumienny żółwik
Alex
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę rozpieszczona córeczka tatusia, która boi się samodzielności. Ma jednak dobre serce i lubi pomagać. Sprzeniewierza czas oraz pieniądze na imprezach i leczy serce po niespodziewanym powrocie miłości swojego życia.
Tak naprawdę każde miejsce, w którym znajdowała się toaleta, dawało możliwość wykonania testu ciążowego. Być może w domu było lepiej, bo i większa prywatność, no i jednak jakoś higieniczniej, ale dla Florence był to tylko kolejny pretekst do grania na zwłokę. Mimo obecności i wsparcia Alexa, nie czuła się w pełni komfortowo. Swoją drogą, nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś poczuje się tak w jego obecności. Ich ostatnia wspólna noc była wyjątkiem, ale nie przypuszczała, by coś takiego miało się szybko powtórzyć. Być może w ogóle nie powinni pozwolić sobie wtedy na tę chwilę zapomnienia. Wtedy była jednak zupełnie inna niż dziś. Nie towarzyszył jej stres, raczej nerwy związane z tym, że Alexander bez żadnego ostrzeżenia ponownie pojawił się w jej życiu i postanowił namieszać. Nie była na to gotowa, choć w pewnym sensie chyba właśnie tego potrzebowała.
Dla niej był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie. Nie wiedziała, czy wpisywał się w kanon i czy mógłby być modelem; nie interesował jej jego wzrost ani waga, kolor włosów czy oczu. Podobał jej się i kręcił ją — tak było przez całe liceum i nie zmieniło się to również po jego wyjeździe. Przez cały ten czas nie zwróciła większej uwagi na jakiegokolwiek innego mężczyznę. Nic nie wskazywało na to, by ten aspekt miał ulec zmianie, a już na pewno nie teraz, gdy okazało się, że Alex wrócił do miasteczka praktycznie na stałe.
Nic nie mogło być dobrze w takim stanie rzeczy. Jej niemal idealny światek, szczęśliwa bańka, rozpadł się, gdy miłość jej życia podjęła decyzję o wyjeździe. Z jednej strony cieszyła się jego szczęściem, a z drugiej trudno było jej zaakceptować ten łamiący serce wybór. Tęskniła za nim jeszcze zanim po raz ostatni zniknął jej z oczu, a rozdzierające uczucie nie mijało wcale wraz z upływem dni, miesięcy i lat, choć starała się zagłuszać je na różne sposoby. Kiedy już wydawało jej się, że jest nieco lepiej, chłopak wrócił i sytuacja znowu się komplikowała.
Zerknęła na niego zaskoczona, gdy tak ochoczo podjął temat wyjścia. Nie zdążyła nawet wyciągnąć telefonu, a on już uregulował całą płatność. Zarzuciła więc na ramię torebkę na długim pasku i wstała, po krótkiej chwili wahania podając mu dłoń.
Mam trzy testy, chyba wystarczą — odpowiedziała i pokiwała jedynie głową, gdy zarządził, że pojadą jego samochodem. Niekoniecznie chciała tu zostawiać swojego mercedesa, ale nie miała ochoty się z nim kłócić. W takim stanie rzeczywiście nie powinna prowadzić.
Wyszli z przyjemnie chłodnego wnętrza na duszne powietrze. Lubiła ciepło i w sumie nigdy nie znosiła go źle, ale w połączeniu z silnymi nerwami odczuwała je jakieś trzy razy silniej. Odgarnęła włosy z pleców na dekolt po prawej stronie i ruszyła z Alexem w kierunku jego samochodu. Gdy weszli do środka, wyciągnęła z torebki jedno z opakowań testu, otworzyła je i zaczęła czytać instrukcję. Trudno było zrobić to źle, ale chciała mieć absolutną pewność, że nic nie będzie zrobione niepoprawnie i nie da przekłamanego wyniku. Chociaż wizyta u lekarza pewnie też by nie zaszkodziła. Zatopiła się w lekturze i nawet nie zwróciła uwagi na to, kiedy odjechali sprzed kawiarni.

/ zt. x2

Alexander Goodnight
ambitny krab
x
ODPOWIEDZ