archeolog — can't be tamed
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
jesteś o tyle spojrzeń ode mnie, jest mi o tyle Twych spojrzeń samotniej


Orszak żałobny zdawał się nie mieć końca, roztrzaskując w drobny mak płonne nadzieje o szybkim powrocie do domu. Plamy wszechobecnej czerni zlewały się ze sobą, tworząc ponury obraz, który wydawał się być nie na miejscu, bo przecież...
To był taki piękny dzień. Gdyby nie wleczący się powoli kondukt, gdyby nie rozlegające się od czasu do czasu szlochy uciśnionych krewnych, docenienie wysoko zawieszonego na niebie słońca czy lekkiego, orzeźwiającego wiatru byłoby wręcz wskazane. Tymczasem przez tragiczne okoliczności aż marzyło się, by z ciemnych chmur lunął deszcz; by natura cierpiała wraz ze zgromadzonymi na cmentarzu żałobnikami. Fakt że na nic takiego się nie zapowiadało, był jedynie kolejnym poświadczeniem o przemijalności ludzkiego bytu. Choć jedno życie przedwcześnie dobiegło końca, to jednak wszystko inne nadal trwało i wbrew apokaliptycznym przepowiedniom fałszywych proroków, nie miało nagle zgasnąć.
Ale mogłoby. Może wtedy Farren przestałaby się czuć jak na preludium do własnego nieszczęśliwego epilogu, co tak nawiasem mówiąc, było prawdziwym przejawem egoizmu z jej strony. Dlaczego nie wsłuchiwała się w żałobny wydźwięk odprawianych modłów? Dlaczego nie podniosła wzroku, gdy skromna, drewniana trumna została złożona do grobu? Dlaczego z taką starannością unikała kontaktu wzrokowego z innymi żałobnikami? Doskonale wiedziała dlaczego. Jednak nie zamierzała teraz uciekać się w te przygnębiające rozmyślania; za to zorientowawszy się, iż większość zgromadzonych opuściła już cmentarz, podeszła do świeżej mogiły i zawiesiła swoje spojrzenie na czarnej tabliczce przybitej do krzyża. Och, Melody. Czy to przeszłość stanęła w Twoich drzwiach, domagając się zapłaty za jeden błąd młodości? Czy niedługo miała i zapukać do Farren?

coen peverell
ambitny krab
NO TAKI BLOKER JEDEN
pływak olimpijski — australijska reprezentacja
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Where there is thunder—
there is rain.
Sometimes it falls,
sometimes in heart,
it tears the world apart.
#1

for everything dies, so does memory
and why, am I still surprised?


Poranek nie pachniał wcale - była to jedna z pierwszych myśli, która uderzyła w niego niedługo po przebudzeniu. Wyglądając przez okno sypialni, nie dostrzegał tańczących przy podmuchach wiatru liści na gałęziach. Świat zamarł, a on sam został wrzucony na granicę życia i śmierci - swoistego czyśćca, w którym zostało pisane mu pokutowanie przez minuty, godziny, dnie, tygodnie, miesiące, lata... Sam na sam z własnymi myślami, schwytany przez nie w coraz to mocniej zacieśniające się sznury. I tak na tym nieustającym pół wdechu przygotowywał się do ostatniego pożegnania z dawną przyjaciółką - pasmo mechanicznych ruchów, by spoglądając w lustro, dostrzegł mężczyznę w czarnym garniturze z przygaszonym spojrzeniem. Krótka wymiana informacji w rozmowie telefonicznej z matką zmarłej kobiety prawie zwaliła go z nóg, przytłaczając niespodziewanym scenariuszem. Tym pisanym przez los dla ich pozostałej trójki; ponowne spotkanie nad grobem kolejnej osoby.
Melody, czemuż to Atropos zapragnęła tak prędko przeciąć Twoją nić życia utkaną przez swoją młodszą siostrę? Pytanie bez odpowiedzi towarzyszyło mu początku pogrzebowego marszu, który w rytm łkania najbliższych wędrował w kierunku miejsca ostatecznego spoczynku. Trzymał się na końcu pożegnalnego orszaku, na krok od innych - a jakby w zupełnie innym świecie. Dopiero na samym cmentarzu pojawił się nieoczekiwany łącznik z rzeczywistością, kołyszący się z każdym ruchem ciemny kucyk kobiety znajdującej się przed nim wśród innych żałobników. Nawet nie dostrzegając twarzy, potrafił rozpoznać w tej sylwetce w oddali Farren. Nie powinien być zaskoczony... prawda, Coen?
Odejdź - krzyczał zdrowy rozsądek mężczyzny, gdy zebrany nad grobem tłum zaczął powoli się rozchodzić. Sam nie pojmował, z jakiego powodu nogi poniosły go do boku dawnej przyjaciółki. Nieprzyjaciółki. - Dawno się nie widzieliśmy... - po chwili odezwał się ściszonym głosem, ze wzrokiem nadal utkwionym w świeżo usypaną mogiłę. Żadne słowa nie wydawały się właściwe - nie w tej sytuacji i nie z przeszłością czającą się za ich plecami. Nie dało się zaprzeczyć, że od lat odgradzali się od siebie grubym murem bolesnych wspomnień. Niechętne spojrzenia rzucane z daleka przy przypadkowych spotkaniach w rodzinnym miasteczku, ciągle żywy w sercach żal oraz niesłabnące poczucie winy - dlaczego to właśnie przydarzyło się ich paczce? Obietnice składane przez czwórkę małych przyjaciół - Wiesz co się właściwie stało? - Wtedy. - etap życia okryty mgłą niewiedzy powinien zostać pogrzebany tam, gdzie go zostawili, za morzem wylanych łez i urazy pielęgnowanej latami. Jednakże nie wgłębiając się o to, co czaiło się między wierszami, pytał o niespodziewaną śmierć Mel - zbyt młodej na cokolwiek co czekało za bramami śmierci.

farren bishara
ambitny krab
morana#5229
archeolog — can't be tamed
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
jesteś o tyle spojrzeń ode mnie, jest mi o tyle Twych spojrzeń samotniej
Przez jeden bardzo samolubny moment miała przemożną chęć wymówienia się z obecności na pogrzebie dawno niewidzianej przyjaciółki. W końcu od niezliczonych lat - kłamiesz, Farren, przecież wiesz, że było to prawie dziesięć długich wiosen - ich ścieżki się nie przecięły, a łącząca je więź została rozmyta przez czas, nie pozostawiając po sobie niczego (niczego prócz tamtego panicznego strachu, którego ciężki oddech budził ją w środku nocy z gwałtownie bijącym sercem).
Ale przecież brak jej osoby w tłumie żałobników zostałby z całą pewnością odnotowany, a do niemającej końca listy grzechów zostałby dopisany jeszcze jeden. A poza tym... Czy Mel nie zasługiwała na godne pożegnanie? Na krzepiące wersy modlitwy, nawet jeśli wypowiedziane najbardziej nieprzekonującym tonem na świecie?
Nie zdążyła jednak wcielić myśli w życie, ponieważ samotne trwanie przy grobie nie było jej pisane. Dawno się nie widzieliśmy. Słowa, choć rozbrzmiały cicho - zmarłym należał się błogi spoczynek - i tak spowodowały, że Bishara zauważalnie drgnęła, ale nie oderwała wzroku od tabliczki, zupełnie jakby za sprawą spojrzenia pragnęła wypalić w niej dziurę, która pozbawiłaby tę mogiłę osobliwości. Albo...
... zwyczajnie wolała uniknąć bezpośredniego zmierzenia się z kolejnym, aczkolwiek tym razem żywym, duchem. Dwa lata spędzone z dala od Lorne Bay pozbawiły ją konieczności ciągłej czujności, ilekroć przemierzała ulice miasteczka; wymazały ten opanowany do perfekcji nawyk unikania. Teraz jednak, tkwiąc przy grobie zmarłej, nie miała nawet możliwości, by do niego powrócić. Dlatego wysunąwszy nieznacznie podbródek do przodu, postanowiła ostatecznie zaszczycić spojrzeniem swojego towarzysza. - Długo mnie tu nie było - oznajmiła w odpowiedzi, uznając to za wystarczające wytłumaczenie, choć oboje wiedzieli, jak niewiele to miało wspólnego z trwającą od lat zmową milczenia. Ba, przeczuwała, że gdyby zostali zmuszeni do przebywania na jednej przestrzeni, i tak wynaleźliby sposób, by uniknąć konieczności wymiany choćby i najgłupszych uprzejmości. Udając jednak, że nie poczęstowała go właśnie hipokryzją, przed odpowiedzeniem na kolejne pytanie Coena, rozejrzała się jeszcze ostrożnie na boki. Ot, paranoja, kolejny owoc tej przeklętej, letniej nocy. - Oficjalnie? Wypadek samochodowy - rzuciła lakonicznie, po czym odrobinę nerwowo oblizała wargi i objęła się ciasno ramionami w pasie. - Na prostej drodze, Coen - uściśliła, będąc jednocześnie poważnie roztargnioną łatwością, z jaką przyszło jej użycie jego imienia. Mimo że od dawna było dla niej obce i stanowiło przy tym coś zakazanego. Coś, do czego nie chciała wracać.

coen peverell
ambitny krab
NO TAKI BLOKER JEDEN
pływak olimpijski — australijska reprezentacja
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Where there is thunder—
there is rain.
Sometimes it falls,
sometimes in heart,
it tears the world apart.
Nienawidził cmentarzy - z całego serca żywił do tego miejsca same negatywne uczucia, nie pojmując ludzi odnajdujących tu spokój, bądź jakąś przyciągającą tajemniczą aurę. Tu znajdowała się wyłącznie śmierć - wszystko było po prostu martwe; miłość dawnych kochanków, rodzinne więzy i zakopane sześć stóp pod ziemią ludzkie marzenia. W nostalgicznym wzdychaniu nad mogiłą nie dostrzegał żadnego ukojenia dla duszy, a wyłącznie rozgrzebywanie starych bądź dopiero co zasklepionych ran. Nie interesowało go również czy z takim podejściem stawał się również automatycznie egoistą - życie dostarczało mu wystarczająco dużo bolączek, by on sam mu w tym pomagał.
Długo mnie tu nie było - ... więc gdzie byłaś? Pytanie od razu cisnęło się na usta, lecz niewypowiedziane utkwiło gdzieś porzucone w okolicach serca. Rodzinne miasto najwidoczniej nie tylko dla niego stało się tych kilka lat temu przeraźliwie obce; niczym wpędzeni z bliskich stron przez błąd przeszłości. Cholerny błąd rzucający cień na wszystko, co kiedyś posiadali - przyjaźń, błogie wspomnienia oraz bezpieczną oazę. Przepadło, a on nie potrafił w żaden odpowiedni sposób skomentować. Pogratulować, pocieszyć? Oderwał wzrok od świeżo usypanej mogiły, wędrując nim w stronę rozmówczyni. Zmarszczył brwi, początkowo nie rozumiejąc, o czym się teraz wypowiadała.
- Do reszty postradałaś zmysły, Farren? - szepnął pełnym oburzenia głosem, gdy spostrzegł, w którym kierunku biegną jej myśli. W głębi duszy liczył, iż nie rzucił tego zbyt głośno; jedyne, na czym mu teraz jeszcze zależało to przyciągnięcie rozgniewanych spojrzeń rodziny Melody. Nawet jeśli pozostali żałobnicy już powoli oddalali się na stypę, to nadal nie czuł się komfortowo z wykrzykiwaniem takich rzeczy mad grobem zmarłej przyjaciółki.
- Idź, powiedz jej matce te chore teorie spiskowe - irytacja powoli przejmowała nad nim kontrolę, więc kolejne uszczypliwości wręcz same wydobywały się z ust Coena. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak czułaby się matka dziewczyny, gdyby przypadkiem usłyszała ich dywagacje nad przyczyną śmierci Mel. Pokręcił głową, starając się odrzucić od siebie te wizje i przy okazji rozejrzeć się za potencjalnymi słuchaczami tej nieszczęsnej rozmowy.
- Na prostej drodze też zdarzają się wypadki... wiesz, warunki pogodowe lub zmęczenie - westchnął ciężko, gdyż pełna wyparcia postawa Farren kompletnie do niego nie przemawiała. Rozpacz potrafiła zaprowadzić ludzi do przeróżnych rozmyślań, lecz to była zapewne ostatnia droga, którą pragnął teraz podążać. Nie powinien nawet próbować ciągnąć z nią tego tematu, dostrzegając, po jak cienkim lodzie właśnie stąpał.


farren bishara
ambitny krab
morana#5229
archeolog — can't be tamed
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
jesteś o tyle spojrzeń ode mnie, jest mi o tyle Twych spojrzeń samotniej
Och, słodka ironio! Podczas gdy Coena wypełniała (w pełni uzasadniona) nienawiść wobec miejsc wiecznego spoczynku, korytarze tętnic pod skórą Farren zdawały się żywiej pulsować, bo...
... przecież jej życiową pasją było rozgrzebywanie mogił przeszłości. Nie czuła więc chłodu przenikającego do szpiku kości, a rąk nie pokrywała gęsia skórka. Była... spokojna. Może nawet zbyt obojętna jak na aktualne okoliczności. Czy to nie na pogrzebach ludzie wyrażali nieme przyzwolenie, by twarz rzeczywiście stała się zwierciadłem duszy? Czy cmentarz w swojej ponurości nie okazywał się być tą jedną jedyną warunkową, wybaczającą ukazanie namiastki człowieczeństwa? Wszakże empatia była bolączką współczesności; niechcianym gościem na balu maskowym, wyraźnie niepasującym do jednakowego tłumu z tą swoją szczerością i prawdziwością.
Jesteś jeszcze prawdziwa, Farren? zmieszało się z ostrymi słowami Coena przyzywającymi ją do rzeczywistości. Nie skrzywiła się na niezbyt uprzejmy zarzut niepoczytalności, a jedynie leniwie uniosła brwi i wygięła wargi w kpiącym uśmiechu, który dosadnie kontrastował z wszechotaczającą żałobą. - Lata temu - przez moment spojrzenie ciemnych oczu spoczywające na mężczyźnie było zimne; niemal tak zimne jak słowa, które wypowiedziane były z rozmysłem i nawiązywały przy tym do dzielonej przez nich przeszłości. Czy szaleństwo nie ogarnęło nas wszystkich tamtego pamiętnego lata? - Zawsze byłeś taki... sceptyczny. Wydaje Ci się, że jeśli coś graniczy z niemożliwością, to nie może zaistnieć, a jednak powinieneś już wiedzieć... To nie ma znaczenia - zignorowawszy jego uszczypliwy komentarz, szeptem odwdzięczyła się krytycyzmem i pokręciła ciężko głową. Nie zamierzała dzielić się swoimi obawami z kimkolwiek innym; do diabła, nawet nie rozumiała, dlaczego powiedziała o nich Coenowi. Przez wzgląd na te nici, które kiedyś podstępnie splotły ze sobą ich losy? Jeśli tak - to równie dobrze mogła się nazwać idiotką, skoro pozwalała, by głupi sentyment odgrywał tu jakąkolwiek rolę. - Może masz rację. Może to był jedynie wypadek. Miejmy nadzieję, że to był wypadek - poprawiła się po namyśle, znów wbijając wzrok w smętną tabliczkę. Ach, gdyby tylko potrafiła uwierzyć we własne słowa, a jej sercem nie szarpał w tym momencie niepokój! Pogrążona we własnych rozmyślaniach, Farren pozwoliła, by znów zawisła między nimi cisza (wzajemnych oskarżeń?; niedopowiedzeń?). - Jeśli jednak coś by się wydarzyło, wolałabym, żebyś dał mi znać - odezwała się ostatecznie, nie patrząc jednak na niego, a sama ta prośba przyszła jej z wielkim trudem.
Nie chciała go o nic prosić. Już nigdy.

coen peverell
ambitny krab
NO TAKI BLOKER JEDEN
pływak olimpijski — australijska reprezentacja
29 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Where there is thunder—
there is rain.
Sometimes it falls,
sometimes in heart,
it tears the world apart.
Różnili się - wiedział to wtedy i również teraz był tego w pełni świadom. Jednakże stojąc między mogiłami, nie przejmował się światem widzianym cudzymi oczami - być może i egoistycznie malował go wyłącznie własnymi emocjami. Nie zamierzał wnikać w głębię kryjącą się za jej obojętnością do tego miejsca, gdyż wielce odbiegała od jego nieprzyjemnego napięcia czającego się pod skórą. Nie lubił również tak cichych miejsc - śmiertelnie chciałoby się rzec, gdyż z trudem dostrzegał tu jakieś życie. Ten niecodzienny spokój budził w nim wyłącznie nienazwane w pełni obawy.
Wywrócił oczami, gdy do jego uszu doszła uwaga kobiety. Lata temu i on wariował, czując oddech śmierci na własnym karku. W tym momencie wydawało się jednak to tak odległe, że prawie już nie pamiętał smaku przerażenia rozpływającego się po języku - wiążącego słowa i przyprawiającego o bolesny galop serca. Nie zamierzał tego pamiętać, lecz samo jej spojrzenie niosło w sobie obrazy przeszłości.
- Bo nie wierzę w fikcję? Ona jest dobra w książkach, ale nie w normalnym życiu... nie jesteśmy już dziećmi, Farren - Prawie to przecedził przez zęby każde wypowiedziane słowo, niezmiernie irytując się tym, jak dopasowywała jego wypowiedzi do swojej wersji. Co według Ciebie miało znaczenie, Bishara? Zapytał siebie tylko w myślach, by ostatecznie uniknąć jeszcze bardziej zawiłej odpowiedzi. Niebezpiecznej, gdyż mogłaby zbliżyć się zbyt blisko do zakopanych w przeszłości dni - pogrzebanych w popłochu w ich młodzieńczych latach. Byliśmy tacy głupi, mógłby dodać, lecz tego nie trzeba było już nigdy więcej dodawać.
- A co nasz nadzieja w tym zmieni... - ...ona nadal będzie martwa. W ostatniej chwili powstrzymał się przed dokończeniem zdania, nadal obawiając się podsłuchujących osób. Wszakże już tylko ich dwójka wytrwale stała nad świeżo usypanym grobem, szepcząc coś nad nim zawzięcie. Nie dało się ukryć, iż w takiej scenerii wyglądali co najmniej podejrzanie i to tym bardziej martwiło Coean. Nie pragnął ściągać na siebie żadnych plotek; nawet jeśli miały krążyć wyłącznie w obrębie najbliższej rodziny Melody. Naiwna nadzieja - takie rzeczy prędzej czy później wypływały na wierzch, a z jego nieszczęściem stałoby się to w najmniej odpowiednim momencie.
- Nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz. Co się wydarzyło? Mam dać Ci znać jak złapię gumę? Dostanę skurczu na basenie? - ironizował zmęczony przedziwną grą, którą właśnie prowadziła dawna przyjaciółka. Utkwił wzrok w profilu brunetki, błagając w duchu, by ta prośba nie była prawdą - niech nawet żartuje, do cholery!


farren bishara
ambitny krab
morana#5229
archeolog — can't be tamed
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
jesteś o tyle spojrzeń ode mnie, jest mi o tyle Twych spojrzeń samotniej
Owszem, nie byli już dziećmi, Farren była tego w pełni świadoma. W natłoku spraw życia codziennego zdarzało jej się tęsknić do czasów tej naiwnej beztroski, która nienaznaczona była jeszcze obowiązkami dorosłości. Czy chciałaby do nich wrócić? Może. Ale tylko na chwilę. Bo z drugiej strony kochała też wolność wynikającą z wyfrunięcia rodzinnego gniazda; tą jedyną w swoim rodzaju możliwość stanowienia o sobie.
- To nie jest fikcja - zaprzeczyła uparcie, znów zaciskając usta w wąską linię i z irytacją odwracając od niego na moment spojrzenie, będąc przy tym niezmiernie złą, że zdawał się nie rozumieć. Nie dostrzegać. Oskarżał ją o niestworzone wymysły, koloryzowanie rzeczywistości, gdzie zwyczajnie starała się być otwarta na różne opcje, nawet te najbardziej ponure. Choć może powinna ulec tej pewności, z jaką wygłaszał swoje myśli - może powinna uwierzyć, że faktycznie przypadek zakończył niedługi żywot Mel. Ale czy potrafiła?
Wsunąwszy dłonie do kieszeni czarnej kurtki, dyskretnie rozejrzała się na boki. Wbrew pozorom i ona nie pragnęła, by tłum gapiów zwrócił na nich uwagę; to nie był ich dzień. Rozchodziło się o godne pożegnanie Melody i przez sekundę Farren poczuła się winna, że w ogóle rozpoczęła temat, na którego omawianie nie był to czas i miejsce. - Jej to już nie pomoże - ...ale nam może chciała uzupełnić, aczkolwiek widząc sceptyczne nastawienie Coena, darowała sobie ten komentarz, który mógłby wywołać kolejną nieprzyjemną wymianę zdań, a ona natomiast przyciągnąć spojrzenia osób wciąż obecnych na cmentarzu. Z rozdrażnieniem prychnęła na następne słowa swojego towarzysza i z trudem powstrzymała się od przewrócenia oczami. - Nie bądź śmieszny, Peverell - rzuciła odrobinę oschle, krzyżując z nim wzrok. - Możesz wierzyć w przypadki i zrządzenia losu, ale na Twoim miejscu zachowałabym też czujność. Potraktuj to jak dobrą radę na odchodne - nic więcej nie dodając, ostatni raz zlustrowała szybkim spojrzeniem czarną tabliczkę, a następnie ruszyła w stronę bramy wyjściowej, chcąc zachować resztki godności. Co tak trochę nie pykło, bo po drodze prawie wpadła do świeżo wykopanego grobu, ale na to miłosiernie spuścimy zasłonę milczenia.

coen peverell

// zt x2
ambitny krab
NO TAKI BLOKER JEDEN
ODPOWIEDZ