47 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem grabarzem z dwuletnim stażem.
Zwykle zajmowaliśmy się przypadkami z różnych stron kraju. Odnosiłem wrażenie, że moi forumowi znajomi mieszkają w różnych zakątkach Australii i najwidoczniej tak właśnie było, choć rdzeń napędzający klubowe działania tkwił gdzieś głęboko w zatoce Lorne Bay. Ściągał zaangażowanch w te same sprawy, właśnie w to miejsce. Nic dziwnego, że w końcu zaczęliśmy się skupiać na anormalnych przypadkach z okolicy i okazało się, że nie tylko ja i Malcolm mieszkamy tutaj.
Z Cromwellem już rozpracowywaliśmy historię "wampira", który psuł mi robotę i napoczynał świeżo zasypane kopczyki, ale to nie była jedyna "ciekawa" historia, która toczyła się w miejscu, gdzie wydarzeniem powinien być co najwyżej rozbłysk błyskawicy uderzającej niezmiennie w ten sam krzyż. Nie chciałem w to angażować Malcolma. Na pewno nie na tym etapie. Już wystarczało, że wyciągałem go nad ranem na wycieczki wśród alejek. Ta sprawa wydawała się być trochę subtelniejsza i nie powiązana. Świeże spojrzenie nie szukałoby na siłę podobieństw. Skoro już wiedziałem, że jedna z użytkowniczek również tu mieszka, umówiłem się z nią na mieście. Po moim ostatnim umówieniu się przez internet podchodziłem do tego z rezerwą, ale sprawa wydawała się być na tyle poważna, żeby udać, że coś takiego jak obawy nie istnieje.
Przyłożyłem się trochę do wyglądu,żeby nie straszyć i ostatniego papierosa wypaliłem przed wyjściem z chaty. Denerwowałem się trochę. Sprawa była delikatna, a ja już dawno temu oduczyłem się prosić kogoś o pomoc. Łatwiej było tylko dlatego, że nie dotyczyło to bezpośrednio mnie.
Umówiliśmy się przed kawiarnią, po wymianie zdjęć. Widziałem jak nadchodzi. Nagle zrobiło się jaśniej i cieplej. Emanowała jakąś wewnętrzną energią, która przyciągała i zjednywała sobie ludzi. Tak właśnie w tej chwili ją odbierałem.
- Cześć, after_midnight, - przedstawiam się forumowym nickiem. to znaczy, Billy.- dokonuję prezentacji. Podaję imię, którego używam na co dzień. Jestem bardziej spięty niż zwykle, gdy rozmawiam z nieznajomymi, przez co mój akcent wyróżnia się bardziej.
- Chcesz najpierw usiąść i porozmawiać czy przejdziemy się na miejsce, a ja po krótce opowiem ci czego udało mi się dowiedzieć, zanim zobaczysz to na własne oczy?- pytam. Nie zdołałem jej powiedzieć za dużo o sobie. Nie przybliżyłem za dużo o sprawie. Wiedziała tylko o trzech nagrobkach, które powstały miesiąc po miesiącu i dziwnych ludziach, którzy je odwiedzali. O tym, że często bywam na cmentarzu.


Calie Goldsworthy
powitalny kokos
Samir Ibn Sahim
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Snowtown11 – Uśmiechnęła się, co było nieodłącznym elementem jej aparycji. Miała pogodną aurę i nawet gdy pozytywny grymas nie zdobił jej twarzy, wydawała się uśmiechać całą sobą. Ciepło i przytulnie; gdyby była pokojem. – Calie. – Rzuciła okiem na kawiarnię, pod którą stali. Wiedziała, że brat nie pozwoliłby jej na spotkanie z obcą osobą, która również pałała się zbrodniami. O nic nikogo nie oskarżał, ale raz stwierdził, że kiedyś „na tym swoim forum” Calie pozna prawdziwego mordercę i wtedy będzie miała przechlapane. Czy się przestraszyła? Nie za bardzo. Jeżeli miała poznać punkt widzenia kogoś takiego, z chęcią to zrobi. Byłaby mniej odważna, gdyby stanęła z tą osobą oko w oko, ale dopóki to się nie działo, była spokojna. Na tyle spokojna, na ile może być osoba, która wciska nos w nie swoje sprawy. Ktoś, kto uwielbiał tę ekscytację i karmił się własnym strachem. Kiedyś się sparzy. Była tego świadoma, ale do tej pory nie zamierzała rezygnować ze swego hobby, nawet jeśli brat na widok after-midnighta stwierdziłaby, że głupia spotyka się na mieście z jakimś obcym starym typem. Dla niej takim nie był. Znała go z wirtualnego świata i nie ważne, gdzie pracował ani ile miał lat. Był człowiekiem, który pomógł w paru sprawach, podzielił znalezionymi informacjami oraz własnym punktem widzenia odmiennym od tych, które Calie czytała. Czuła w kościach, że mogli sobie pomóc nie tylko w wirtualnym świecie, ale także w realiach miasteczka skrywającego wiele tajemnic.
- Przejdźmy się. Wolę od razu to zobaczyć. – Nie chciała tracić czasu na rozmowę, którą przecież mogli przeprowadzić w trakcie drogi. Nie lubiła też zbyt długo siedzieć w miejscu. To ją męczyło.
- To dziwne, bo właściciel cmentarza nie zgłaszał niczego takiego – stwierdziła tak, jakby podsłuchiwała każdy telefon w mieście. – Mam dobre stosunki z tutejszą policją. Kawa z kawiarni i parę słodkich przekąsek sprawiają, że są bardziej rozmowni. – Na forum nigdy nie zdradzali swoich źródeł ani tego jak zdobywali informacje. Nie o to chodziło. Każdy robił swoje i liczyło się tylko to – z jakim skutkiem. – Wspomniałeś o trzech nagrobkach, które nagle się pojawiły? Brzmi trochę jak legenda o miejskim ołtarzyku. – Czuła, że nie musiała mu przybliżać tej historii. Każdy z forum mieszkający z okolicy Lorne Bay znał tutejsze legendy. Podobnie było z jej forumowym nickiem odwołującym się do jedenastu ofiar tzw. Snowtown Murder lub jak kto wolał Bodies in Barrels Murders.

Samir Ibn Sahim
mistyczny poszukiwacz
Lorde
47 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem grabarzem z dwuletnim stażem.
Przyjmuję jej decyzję ze zrozumieniem. Właściwie sam nie mam ochoty siedzieć po kawiarniach, gdy dzieje się coś niepokojącego. Tuż obok, w tych samych okowach czasu ktoś tka intrygę, a osobą, która może ją rozwikłać jestem właśnie ja. To jest zbyt ekscytujące, by siedzieć w miejscu i pić kawę. Słucham jej i poznaję metody działania. Kierujemy się w stronę cmentarza. Walczę ze sobą, żeby nie sięgać po tytoń.
- Pewnie dlatego, że nic nie wie. - uśmiecham się pod wąsem, ale na razie nie spieszę z wyjaśnieniami. Tym bardziej, że widzę, że chce jeszcze coś dodać. Z właścicielem cmentarza sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Nad tym miejscem, to ja sprawuję opiekę i jeśli jest jakiś problem informuję o tym odpowiednie służby. Ratusz, policję, a nawet jak trzeba - przedstawicieli związków wyznaniowych. Przeważnie, bo na razie nie wiedziałbym o czym poinformować. O tym, że ludzie umierają i ktoś odwiedza ich groby? Nawet ja uznałbym to za niedorzeczne.
- Doceniam, że nie chciałaś przekupić mnie w ten sam sposób.- żartuję. Odnoszę wrażenie, że często musi tam przebywać. Być może jest nawet żoną policjanta. Szybki ogląd za obrączką raczej to wykluczył. Staram się jej za bardzo nie przyglądać, co jest ciężkie, gdy widzisz kogoś pierwszy raz w życiu, chociaż znasz go od dawna. Zawsze wyobrażałem ją sobie jako nieco starszą i bardziej przygarbioną. O jaśniejszych włosach i okularach zsuwających się na nosie, jakby miała je za chwilę zgubić. Wszystko inne pokrywało się z założeniami, a przynajmniej mieściło w marginesach błędów.
- To by było za proste. - stwierdzam, chociaż pojawiający się nie wiadomo skąd ołtarz nie jest ani prosty do zrozumienia ani tym bardziej do wyjaśnienia. Zwłaszcza, że raz zniszczony powraca. Trochę jak bumerang. Niszczy przy okazji to, co napotyka po drodze. Ku przestrodze albo za karę. Mój uśmiech wygląda trochę sztucznie. Może ma to związek, może nie ma. Na razie nie myślę o tym w takich kategoriach. Patrzę na to z mojej perspektywy. Grabarza. Człowieka, który nie wierzy w zabobony ani magię. Myśli wybiegają za bardzo do przodu, a słowa za nimi nie zdążyły jeszcze podjąć pościgu. - Początkowo, wydawało się, że wszystko przebiega normalnie. - teraz mogłem wykazać się zdobytymi informacjami. Poczułem się pewniej, głos przestał brzmieć nerwowo. Nawet potrzeba zapalenia zelżała. - Pojawiają się w odległości czasowej dokładnie miesiąc i dzień. - wydaje mi się, że zacząłem już łapać schemat, chociaż jeszcze ciężko stwierdzić, że coś takiego istnieje. - Żałobnicy nie są tacy, jak przeważnie. - przeczesuję włosy, taki odruch, gdy mówię z przejęciem i zaangażowaniem. - Nie widać w nich smutku czy żalu. Raczej da się wyczuć dziwne napięcie. - sam jeszcze tego nie potrafię nazwać, ale potrzebuję świadka. - Termin kolejnego pochówku się zbliża. Dwa, trzy dni i powinni już wystawić nekrologi. - wertuję je ciągle, ale nie znalazłem żadnych powiązań. - Nie są to jakieś znane osoby. Szeregowe nazwiska. Wydawać by się mogło, że nie spokrewnione. Jednak ciągle na pogrzebie spotykają się te same osoby, jakby to była jakaś rodzina. - zawieszam na chwilę opowieść. Wertuję pamięć, po czym dodaję - ale to nie może być rodzina. - skąd to wiem? Wiem, bo sprawdzałem, gdy zaczęły nachodzić mnie wątpliwości. Gdy zacząłem się podejrzewać o to, że znudzony umysł zaczyna wymyślać mi łamigłówki, dla rozrywki i rozluźnienia. - Przedostatni trup nie miał w ogóle rodziny. Ostatni był tu tylko przejazdem... - słyszę jak to brzmi wypowiedziane na głos. Właśnie dochodzimy do starszej części cmentarza. - A jednak na każdym z nich pojawia się "wdowa" - tak ją sobie nazwałem. - Ta sama kobieta z czarnym woalem. Chociaż wygląda za każdym razem inaczej. - gdyby nie ona nie zwrócił bym uwagi na resztę towarzystwa. Dochodzimy do nagrobka., przy którym się zatrzymuję. Charles McCoy. zm. 30.06.2021

Calie Goldsworthy
powitalny kokos
Samir Ibn Sahim
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Dotrzymywała mu kroku słuchając uważnie i starając się za bardzo nie skupiać na tym, żeby przypisać niski głos oraz akcent do nicku. Dziwnie było go wreszcie usłyszeć. Niby kogoś znasz, a jednak w tej chwili wydaje się kimś innym. Nie obcym, bo zna się jego myśli, ale ciało jest zupełnie oderwane od rzeczywistości. Od czegoś, do czego nie ma się dostępu w świecie wirtualnym. Nie zastanawiała się jednak nad tym zbyt długo z podobnym zaangażowaniem co na forum analizując wypowiadane przez Billy’ego słowa.
Patrzyła na niego i pod nogi, gdy wreszcie weszli na cmentarz. Pozwoliła się prowadzić z ciekawością zerkając na daty na mijanych nagrobkach, aż wreszcie dotarli do jednego z trzech.
- Charles McCoy – przeczytała na głos i od razu wyjęła telefon. Zrobiła zdjęcie z odległości i ze zbliżeniem nagrobka.
- Skąd wiesz, że jeden z nich nie miał rodziny a drugi był tylko przejazdem? – zapytała teraz, bo wcześniej nie chciała mu przerywać. Wolała wszystko zakodować i zastanowić się, z czym mogli mieć do czynienia. Niestety, jak na razie brzmiało to bardzo tajemniczo. – Czemu nikt go nie szuka? – Na moment opuściła telefon patrząc na Billy’ego. – Chyba, że on też nie miał bliskiej rodziny – dodała nim usłyszała odpowiedź na temat ostatnich zwłok.
Obeszła nagrobek robiąc zdjęcia z każdej strony. Uważała, że każdy szczegół był ważny. Że jeśli nie zauważy czegoś teraz, to może zrobi to przeglądając fotografie. Była dziennikarką. Wolała mieć wszystko udokumentowane.
Kwiaty już dawno wyschły. Nikt ich nie posprzątam, ale także zasłużyły na to aby trafić do galerii telefonu. Może później pogrzebie i dowie się co to był za gatunek.
- Miesiąc i jeden dzień.. – Zamyśliła się chowając telefon do kieszeni spodni. – Czyli to nie ma związku z pełnią. – Pierwsze co mogło przyjść do głowy. – Może z jakimś innym kalendarzem? – Albo to tylko przypadkiem. Tylko czy parę takich przypadków to już nie jest norma? Tak. Dlatego dumała na głos w myślach wpisując to na listę rzeczy do sprawdzenia. Należało brać pod uwagę wszystkie opcje i tak, wierzyła Billy’emu, że jego teoria o identycznej odległości czasowej między jednym a drugim nagrobkiem, była prawdziwa. Nie mówiliby jej tego, gdyby nie był pewien. Przynajmniej after_midnight by tego nie zrobił.
- Kolejny nagrobek? – zasugerowała chcąc aby poprowadził ją dalej. – Jeszcze jedno, skąd pewność, że żałobnicy nie są rodziną? – Była tego ciekawa. Zresztą jak wszystkiego. Już wiedziała, że jutro zejdzie do archiwów gazety i poszuka czegoś podobnego, co mogło mieć miejsce na innych cmentarzach lub w samym Lorne Bay, lecz parę lat wcześniej. Nie zamierzała próżnować, bo to o czym mówił Billy nie było tylko dziwne, ale zarazem sugerowało, że być może zbierające się przy grobach osoby były powiązane ze zgonami denatów.

Samir Ibn Sahim
mistyczny poszukiwacz
Lorde
47 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem grabarzem z dwuletnim stażem.
- Nazwiska się powtarzają. To akurat było łatwe. - odpowiadam. - Resztę wiem od księdza. Zna tu chyba wszystkich i wie o nich o wiele więcej niż powinien. - zastanawiam się przez dłuższą chwilę. - Jego znajomość najbliższych krewnych pierwszej denatki - Agnes Krichton, wykluczała pojawianie się wdowy w woalu. Agnes miała męża, którego, z tego co mi się wydaje, nie było podczas ceremonii. - drapę się po karku. Jak mogłem nie zapamiętać żałobników? Wyraz ich twarzy był dziwnie nie pasujący do pogrzebu. Jakby ktoś ich opłacił? To nie miało sensu, bo co wtedy by się stało z mężem? I dlaczego widziałem jak ludzie po pogrzebie odwiedzali ten nagrobek? Odpłynąłem przez chwilę w swoje myśli, ale nie trwało to długo. Chyba. Raczej. Nie straciłem wątku, więc musiała to być chwila.
- Może ktoś go szuka, tylko. - zastanawiam się przez chwilę. - Skoro został pochowany przez "rodzinę", to przecież nie figuruje w policyjnych bazach jako n.n. - i nagle dobiego do mnie kolejna myśl. - A może to nie jest Charles McCoy, tylko ktoś zupełnie inny? Może Charles McCoy w ogóle nie istnieje? albo właśnie siedzi w parku i dokarmia gołębie? - dlaczego wcześniej o takiej możliwości nie pomyślałem? Pewnie przez klechę.
- Nie ma. - mechanicznie przyznaję jej rację, chociaż sądzę, że po prostu głośno myśli i może nawet nie słyszeć tego, co nie wnosi czegoś nowego.
- Kolejny nagrobek jest tam. - wskazuję ręką w kierunku północno-zachodnim. Trzy kwatery do przodu, dwie w bok i łukiem omijamy ogrodzony płotkiem krzyż. Keith Martin, zm.29.05.2021 - A pierwszy trzy nagrobki od lewej. - wskazuję ten, od którego wszystko się zaczęło, a na którego zwróciłem uwagę dopiero po pogrzebie Keitha. Agnes Krichton, zm.28.04.2021
- Skąd pewność? - powtarzam pytanie. - Informacje od księdza i rozmowy z ludźmi. Starsze wdowy są bardzo rozgadane i uważne. - wzruszam ramionami, jakby to było nic. Dla mnie w sumie chleb powszedni. Nie wymaga za dużo wysiłku. - I mają zawsze dużo do powiedzenia nieboszczykom. Jakby ci nieszczęśni mężowie czy koleżanki słyszeli je przez tony ziemi. - to prawda. Słychać je niemal z drugiego końca. Zwłaszcza, gdy pada sakramentalne, "ale mówię tylko tobie". Powiedziałbym, że to smutne, ale nie smutniejsze od monologu wewnętrznego, który prowadzę codziennie sam ze sobą.
- Poza tym, przy drugim i trzecim pochówku zwróciłem uwagę na żałobników. Przykuł ją niebywale nie pasujący do sytuacji wyraz twarzy. - trudno mi to wyjaśnić, więc trochę się plączę w zeznaniach. - I wtedy skojarzyłem, że to ci sami ludzie, tylko nieco przebrani. - nie wytrzymuję, chociaż walczę ze sobą. Sięgam po papierosa. - Będzie ci przeszkadzać jeśli zapalę? - pytam. - Jestem grabarzem, jeśli jeszcze się nie domyśliłaś. - wolę powiedzieć to na głos, bo słuchając się z boku. Koleś, który chodzi na pogrzeby i wypytuje księdza o zmarłych.. Muszę przyznać, że nie brzmi to za dobrze.
- Pracuję tu około dwóch lat i nie zauważyłem wcześniej nic podobnego.
Calie Goldsworthy
powitalny kokos
Samir Ibn Sahim
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Podążyła za Billy’m znów wyciągając komórkę z kieszeni. Pierwsze zdjęcie zrobiła dwa metry przed wskazanym nagrobkiem, a później sfotografowała każdą jego stronę zauważając, co akurat było łatwe, że konstrukcja obu była identyczna. Musiały zostać wykonane w tym samym miejscu zważając na nietypową czcionkę, która również była taka sama acz inna niż na pozostałych nagrobkach znajdujących się wokoło. Tak jakby czcionka była podpisem, odznaczeniem tych konkretnych miejsc od całej reszty. Na wszelki wypadek Calie przesunęła parę zdjęć w galerii i porównała pierwsze z tym, przy którym stała. Nie myliła się. Były takie same. Mężczyzna na pewno też to zauważył. Przynajmniej tak czuła a on zapewne o tym nie mówił, bo wiedział, że sama zwróci na to uwagę.
- Śmiało – machnęła ręką na znak, że palenie jej nie przeszkadzało, chociaż gdyby lekki wiaterek skierował dym w jej kierunku, pozwoliłaby sobie odejść dalej albo stanąć po drugiej stronie. Nie miała nic przeciwko zapachowi, ale przez względu na swój aktualny stan wolała uniknąć biernego palenia. – Nawet gdybyś był tylko stałym bywalcem cmentarzy, to byś mnie nie zdziwił – stwierdziła z czułym uśmiechem. – Może wtedy co najwyżej napisałabym do brata, żeby do mnie zadzwonił dając wymówkę do szybkiego wycofania się. – Pozytywny grymas poszerzył się w szczerym rozbawieniu, bo oczywiście, że tylko sobie żartowała. Nie miała podstaw, żeby nie wierzyć Billy’emu ani żeby brać go za wariata. Wiele osób nazwałoby ją naiwną (i nazywało), ale Calie się tym nie przejmowała.
- Skoro tyle wiesz, to zgaduję, że znasz też przyczyny zgonów? – zapytała, chociaż nie oczekiwała, że dogrzebał się aż do takich informacji. Z drugiej strony ksiądz raczej wiedział takie rzeczy tak samo, jak mężczyzna raczej domyślił się, że gdy Goldsworthy ruszyła dalej w stronę kolejnego nagrobka, to mógł iść za nią. Chciała zrobić kolejne zdjęcia, a potem je porównać, przejrzeć na spokojnie i znaleźć wszystkie miejsca, w których robiono podobne płyty.
- Ciekawi mnie jednak – po co? Po co ta cała farsa? Gdyby wziąć pod uwagę, że ich śmierć nie była naturalna, to po co ich grzebać? Wydawać pieniądze, bawić się w pogrzeb i.. – Przerwała na chwilę oddając się pewnej myśli. – ..płacić za przygotowanie zwłok lub ich kremację. Czy były skremowane? – zapytała, bo ta jedna rzecz przez chwilę nie dawała jej spokoju. Jeżeli zostali skremowani to skąd pewność, że to nie jacyś bezdomni? Z drugiej strony, jeżeli pochowano ich w tradycyjny sposób, to czy dałoby się sprawdzić, czy w środku rzeczywiście leżały tam wskazane na płytach osoby? Calie zostawiła te myśli dla siebie uznając, że im więcej pytań za da, tym sama bardziej poplącze się w tym wszystkim.
Po kolei.

Samir Ibn Sahim
mistyczny poszukiwacz
Lorde
ODPOWIEDZ