35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Sommelier posiadający udziały w winnicy swego wuja. Miłośnik drogich win, samochodów, garniturów i piękna. Poszukuje czegoś... Sam jeszcze nie wie czego konkretnie! Nie wierzy w ludzi ani miłość.
Samir Ibn Sahim

Na szczęście dla Samira Malcolm nie spał. Na nieszczęście dla Malcolma nie spał i mógł od razu przeczytać wiadomości od "natrętnego budzika". Kolejna bezsenna noc, szukanie idealnego miejsca i pozycji w wielkim, podobno bardzo wygodnym łóżku. Miliony myśli, które nadpływały do głowy, tysiące skojarzeń i dziwnych pomysłów... próby wyciszenia się... medytacji, choć gdzieś w tle cicho odzywał się złośliwy chochlik. Koszmary mogą wrócić. Obrazy z dzieciństwa i okresu dorastania znów mogą dać znać... choć przecież ostatnio bywało spokojnie! Przecież przesypiał te parę godzin i funkcjonował w miarę ok! Czemu znów przewraca się z boku na bok nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca? Niby mógłby wziąć leki na sen. Mógłby wejść w ten dziwny stan ogłupienia, kiedy sny na pewno nie przyjdą. Pozostanie jedynie nicość. Ciemność, która go spowije i otumani. Chemiczna chwila spokoju i odpoczynku od dosłownie wszystkiego. Nie znosił tego stanu, choć czasami nie było innego lepszego wyjścia. Wybierał mniejsze zło. Wybierał coś pomiędzy koszmarem, a ciszą, która nie koiła. Ułuda spokoju... kłamstwo, które czasami chciał sobie wmawiać.
Pomiędzy kłamstwem, a prawdą... Uczuciami, które nigdy nie powinny się pojawić w sercu, ani umyśle... Gdzieś pomiędzy ciekawością, a potrzebą snu. Czytał wiadomości od Samira zastanawiając się jak bardzo ciekawość będzie silniejsza od zdrowego rozsądku. Nawet nie zdawał sobie sprawy kiedy zaczął się pośpiesznie ubierać, zaś smsy pisał już wychodząc z apartamentu. Szybko założona koszula, spodnie, buty i płaszcz. Włosy w nieładzie i papieros w ustach. Jednak to wszystko przecież nie miało najmniejszego znaczenia. Podobnie jak podkrążone, od braku snu, oczy Malcolma. Takie detale, które pewnie by miały jakiś wpływ na niego, gdyby był normalniejszy! W idealnej wersji tego pana, zapewne teraz by spał, a rano poszedł pobiegać, by po prysznicu, idealnym śniadaniu wyjść do pracy. Może nawet po drodze pocałowałby na pożegnanie żonę/dziewczynę/kogoś? Może nawet myślałby o dzieciach, albo już by je miał. Zamiast wypoczętej, przystojnej twarzy, za kierownicą samochodu, który zbyt szybko jechał, można było zobaczyć kogoś zmęczonego... nie tylko przez brak snu. Zmęczenie życiem? Coś o wiele więcej, o wiele bardziej przygnębiającego. Uśmiech, który pojawił się na ustach mężczyzny, kiedy wysiadał z samochodu, by potem przejść te parę metrów w stronę Samira, zupełnie nie docierał do oczu. Był wyuczony, prawie naturalny i sympatyczny. Wszystko prawie! Tak samo jak jego głos. Prawie radosny!
-Co masz dla mnie? - z kieszeni płaszcza wyciągnął rękawiczki, a po założeniu ich również mała latarkę. Ot tak na wszelki wypadek. Niby słońce niedługo zacznie wschodzić, ale odrobina więcej światła nie zaszkodzi! Szczególnie w takim miejscu. Ostatnia rzeczą jakiej pragnął to potknąć się o coś!
-Brzmiałeś jakbyś tęsknił. Uważaj. Bo uwierzę! - ostatnie słowa wypowiedział już stojąc praktycznie przy mężczyźnie. Ot takie sympatyczne powitanie!
niesamowity odkrywca
Silver Cat
47 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem grabarzem z dwuletnim stażem.
Znowu nie mogę spać. Zasłyszana historia, jakoby po cmentarzu szalał jakiś wampir spędza mi sen z powiek. Dobrze, przyznaję. To nie to mi zabiera sen, ale historia jest niewiarygodna i warta uwagi. Ktoś na forum podjął ten wątek. Malcolm pewnie też to zaważył. Czy on mógłby czegoś nie zauważyć? Pomyślmy przez chwilę. Raczej wątpię. Pewnie nawet pamięta w którą stronę odwrócone były drobinki kurzu, gdy wychodził ze swojego wypasionego apartamentu. Co za irytujący koleś.
Idę przez noc w stronę cmentarza. Niebo jest czyste. Widać gwiazdy. Czasem jakiś obłok przemknie gasząc blask księżyca, który po chwili znowu barwi jaśniejącą srebrzystością atrament nocy. Nie chcę znowu spędzać kolejnej samotnie. Oczy bolą od czytania. Nocne życie dziczy, w której mieszkam sprawia, że ciszę dostrzegam nawet w brzmieniu świerszczy. Jej krótkie interwały, przerywane miarowym pomrukiem. Nie jest mi z tym wygodnie. Zbliża się rocznica jej śmierci. To nigdy nie jest łatwe. Wtedy wszystko jest bardziej. Nienawidzę tego, gdy moje myśli uciekają właśnie w tamtym kierunku. Skup się Samir, przypomnij sobie o czym czytałeś. O tym, co teraz jest istotne. Wyjmij tą komórkę i napisz. Ja wiem, że nie powinieneś. Powinieneś o nim zapomnieć. Iść dalej. Naprzód. Wszystko w nim jest takie irytujące. Ten jego cholerny, australijski akcent. A jednak wyciągam ten cholerny telefon i piszę. W przerwie między jednym, a kolejnym esemesem odpalam peta. Sam je skręcam łudząc się, że w końcu z tym skończę, że to rzucę. Ale nie, nie potrafię. Przynajmniej mam jakieś zajęcie na bezsenne noce i samotne wieczory. Jestem już w połowie drogi, gdy przychodzi odpowiedź. Ej, no za raz. Jakie u ciebie? Malcolm, ty zaspany suśle. Nie do mnie, tylko na Cmentarz. Ale ten cholerny smartfon odmawia posłuszeństwa. Ekran czernieje i się wyłącza. Stukam go ręką w obudowę, ale udaje, że skończyła mu się energia. Nie mam wyjścia. Wracam do domu. Pójdziemy razem. Przyspieszyłem kroku, gdy byłem na wysokości chatki, akurat podjeżdżał samochód. Ostatnia prosta i wyglądam jakbym wyszedł mu na spotkanie. Pięknie! Klnę pod nosem, cicho, do siebie, po swojemu.
- Idziemy sprawdzić te śmieszne doniesienia o grasującym po cmentarzu wampirze. - odpowiadam przyglądając się po co mu te rękawiczki? Natrafiam na źródło światła i odwracam głowę rażony blaskiem. Teraz przez chwilę nie widzę nic. Białe plamy światła, czarne halo.
- Za tobą? Nie żartuj!- obruszam się. Co też on sobie wyobraża. - To dobra pora, żeby sprawdzić takie doniesienie. - odpowiadam zmieniając temat, nawet nie jestem zmieszany. Z resztą, przecież o to chodzi, o śledztwo. O nic więcej. - Dzisiaj wykopując ziemię pod grobowiec zauważyłem niepokojące ślady kilka kwater dalej.Jakby faktycznie ktoś się dobierał do świeżego grobu. - gaszę resztkę peta, wdeptując go w tutejszą florę. - A wiem, że stało się to wczoraj w nocy, między 3, a 6. - nie muszę tłumaczyć, że byłem tam wczoraj koło 3 i nic nie widziałem. Głupi nie jest i sam się domyśli.
- Wyglądasz jak śmierć. - wyrywa mi się, gdy wreszcie odzyskuję wzrok i przyglądam się temu jak wygląda. - Znowu nie spałeś. - cieszę się, że tu przyjechał, ale równocześnie niepokoi mnie, że zachowuje się tak irracjonalnie i wcale o siebie nie dba. - Dlaczego nie wziąłeś nic na sen? - wkurza mnie jego nieodpowiedzialność, więc nie szczędzę mu wyrzutów.
powitalny kokos
Samir Ibn Sahim
ODPOWIEDZ