żałobnik, kiedyś pianista — cmentarz
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
what about sleeping a little longer and forgetting all this nonsense?
#1

Rozgrzane powietrze po upalnym dniu nadal dawało się we znaki, prędko rozganiając do domów pogrążonych w żałobie. Mniej wytrwali już w połowie pogrzebowej ceremonii przystępowali z nogi na nogę, przecierając co raz chusteczką spocone czoło. Nie dziwił się więc, że przy takich piekielnych pogodach ludziom już brakło sił na łzy. Na szczęście pod sam wieczór pojawiła się ostatecznie zbawienna bryza, przywracając normalność australijskiej zimy. Czy tylko z takiego powodu nie zdecydował się po kilku godzinach pracy na opuszczenie cmentarnych granic? Podmuchy wiatru przemykające między nagrzanymi nagrobkami, liście na mizernych drzewach tańczące z szelestem - szczegóły, w których pragnął zatracić się na chwilę... dwie, trzy i tak do zatarcia granic pomiędzy jego jestestwem a otoczeniem powoli pochłanianym przez nocny mrok. Błądził niczym wiatr po wydeptanych ścieżkach, wodząc przy tym niewidzącym wzrokiem po nagrobnych tablicach. Imiona i nazwiska zlewały się w ciąg, z którego w takim zamyśleniu z trudem wyłapałby znajome personalia. Nie musiał - dzień w dzień przemierzając cmentarne tereny powoli stawał się jednym z nich - przesiąknięty śmiercią wszystkich, a tylko nie swoją; cóż za wyborny żart losu.
Zapomniał jak żyć? Nie teraz i nie tutaj, gdyż dawno wpadł w sidła półżycia. Jednakże teraz własną egzystencję czuł dość wyraźnie, kiedy zmęczony tym parnym powietrzem opadł na chyboczącą się drewnianą ławeczkę przed świeżo to wykopanym dołem. O tyle życie się do niego uśmiechnęło, iż nie przyszło mu samemu mierzyć się z kopaniem przyszłego miejsca pochówku, a wyłącznie poprawić potencjalne niedociągnięcia po grabarzu.
W mroku rozświetlanym tylko przez delikatne światło pojedynczych zniczy nie potrafił porządnie przyjrzeć się zbliżającej postaci. Dopiero po kolejnych pokonanych przez nieznajomego metrach, ocenił, iż sylwetka była potencjalnie męska i dość smukła. Lekko zaintrygowany niespodziewanym gościem, obserwował w ciszy pokonywaną przez niego drogę - tułaczkę duszy po świecie śmiertelników? Myśl o ujrzeniu ducha wydawała się na tyle wciągająca, że pochłonięty własną wyobraźnią Phineas zdawał się nie dostrzegać potencjalnego zagrożenia dla tej biednej duszyczki. W tym transie sennych marzeń trwał do wcale to nie takiego nagłego zbliżenia się ducha do otwartego grobu. - Hej, uważaj... - rzucił z niewielkim opóźnieniem, nadal zastanawiając się, ileż to życia jest w tej nocnej marze. Uniósł się z niewielkiej ławeczki, bez przerwy obserwując męską sylwetkę balansującą zbyt blisko świeżo wykopanej mogiły. Zbłąkana duszo, to nie dla Ciebie to miejsce wiecznego spoczynku - pragnął jeszcze dodać w przypływie jakiegoś poetyckiego zrywu serca. Sam nie wiedział, dlaczego reagował tak irracjonalnie; emocjami niepasującymi do majaczącej wizji nieprzyjemnego wypadku.

Duncan Winchester
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Pogrzeby były uroczystościami, których Duncan nie lubił. Jeśli mógł to unikał przychodzenia na takie, niemniej jednak bardzo lubił cmentarze, które uważał za niezwykle klimatyczne. Może było to dziwne, że lubił przychodzić w takie miejsca i oglądać groby nieznanych mu ludzi. No ale uważał to za niesamowicie inspirujące. Widok pozapalanych zniczy, rozświetlających na różne kolory wszystko dookoła. Wyglądało to bardzo pięknie, z odpowiedniego miejsca dało się dostrzec morze kolorów przykrywające ten niewielki kawałek ziemi. Oczywiście w takich sytuacjach nie myślał o ryzyku wystąpienia pożaru, co w sumie powinno skłonić ludzi do myślenia, biorąc pod uwagę nie tak dawny pożar.
   Dzisiejszy dzień nie zachęcał do wychodzenia z domu. Było niesamowicie gorąco, więc Duncan na wycieczki zdecydował się dopiero wtedy, gdy Słońce zaczęło zachodzić. Wtedy właśnie postanowił wyjść i pospacerować. W trakcie tego spaceru zdecydował, że uda się na cmentarz. Wiedział o odbywającym się tam wcześniej pogrzebie, więc był przekonany, że pojawią się nowe znicze, które będzie można poobserwować. Jak postanowił, tak też zrobił.
   Droga na cmentarz nie była wyjątkowo długa. Szybko przekroczył bramy cmentarne. Nie pomylił się, zewsząd ogarnęły go różnorakie kolory i kształty, które zlewały się w przyjemną kolorową masę mrugających światełek. Było sucho i ciepło. Dało się poczuć zapach topionego, rozgrzanego wosku. Szedł przed siebie, spoglądając na nagrobki ludzi, których nigdy nie znał. Wątpił, żeby na tym cmentarzu leżał ktoś mu bliski. Na szczęście mógł się pochwalić tym, że wszystkie bliskie mu osoby, poza rodzicami, mieli się dobrze.
   W całym tym zachwycie nad koncertem kolorów, który się przed nim rozciągał, a należało przyznać, że pewnie nie był pozbawiony działania pewnych czynników, w końcu lubił palić swoje skręty, nie był zbyt uważny, więc nie do końca wiedział, gdzie idzie. Pozwolił porwać się chwili. Ze swojego zamyślenia wyrwał go dopiero czyiś głos. Otrzeźwiło go to, bo nie spodziewał się nikogo o tej porze na cmentarzu. Wystraszył się więc, że właśnie w tym momencie wyrosła przed nim sylwetka jakiegoś ducha, chociaż w te nie wierzył. Nie wykluczał jednak ich obecności.
   – Zawsze uważam – odparł zjawie, gdy ta zaczęła zbliżać się w jego stronę. Coś wypadło u z ręki, więc gdy tylko spojrzał w dół zobaczył, jak blisko krawędzi się znajduje. Zrobił więc kilka kroków w tył. – Widzisz, wszystko pod absolutną kontrolą – odparł.

phineas woodsworth
przyjazna koala
Duncan Winchester
ODPOWIEDZ