organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
13.

Tu muzyka i tu słowa

Kościół od zawsze był jej bezpiecznym miejscem. Nie urodziła się święta, a raczej przyszła na świat splamiona nie tylko grzechem pierwszych ludzi, ale już swoim własnym, w wyniku którego jej matka zginęła. Można by powiedzieć, że ze wszystkich istot tego świata, najmniejsze miała szanse na życie w zgodzie z Bogiem, a mimo to była tutaj, czując, że nigdzie indziej nie mogłaby się podziać. Szczególnie teraz, kiedy jej niewielka chata pośrodku lasu, była nawet gorszym schronieniem, niż dotychczas. Miała wrażenie, że tylko w murach Bożego domu, nie spotka jej nic złego i jak te zranione zwierzę, niestrudzenie tu wracała, do tych chłodnych ścian i kamiennych posadzek. Ta noc nie była w niczym różna od wielu wcześniejszych, podczas których już po północy zakradła się na balkon z organami. W jej domu było jej zbyt gorąco, nie chciała się przed sobą przyznać, że temperatura jej ciała niepokojąco skoczyła w górę, gdyby sama przyznała się do takiej słabości, najpewniej za tym jednym potknięciem, poszłyby kolejne, a na to nie mogła sobie pozwolić. Oddychała więc chłodnym, kościelnym powietrzem, ignorując ból łydki, który tego dnia stawał się szczególnie uciążliwy, wolała o tym nie myśleć, nie poddawać się temu, to kolejna próba, co by się nie działo, będzie cierpiała, ale ostatecznie z tego wyjdzie. Zawsze wychodziła. Bóg jedynie sprawdzał, czy nadal mu ufa. Ufała... chociażby temu, że tak łatwo nie skończy tego, z czym nie radziła sobie od przeszło dwudziestu lat. Chcąc zająć czymś myśli, otworzyła klapę instrumentu, pozwalając na to, by budynek, jak i jego okolice wypełniła muzyka, jej największa miłość i radość. Miała chociaż tyle i nie planowała przestawać, aż nie poczuje się lepiej. Przynajmniej takie były założenia, w których trwała ponad godzinę, aż w końcu palce przestały trafiać w klawisze. Za którąś z fałszywych nut, odeszła od instrumentu, czuję, że w tym stanie niegodna jest go dotykać. To miejsce nie powinno być świadkiem jej słabości i chociaż zawsze czuła się tu bezpieczna, tym razem wiedziała, że musi wrócić do domu, przetrwać chwilę próby. Powoli stawiała stopy na kolejne stopnie, krzywiąc się nieznacznie, gdy ranna noga stawała się głównym punktem podparcia. W domu weźmie zimną kąpiel, to pomoże na gorączkę... rana się jątrzyła, ale w jej przypadku nawet najmniejsza skaleczenia lubiły długo się ślimaczyć. To po prostu kolejna próba, nic więcej. Kościół o tej porze zdawał się być wyjątkowo przerażającym miejscem, w dodatku drzwi zaskrzypiały groźnie, gdy Divina delikatnie je uchyliła, aby wydostać się na zewnątrz. Nie bała się... ludzie boją się miejsc takich, jak kościoły, czy cmentarze, dlatego, że te po zmroku są zwykle puste. Bardzo to niezrozumiałe... bać się odosobnienia, kiedy to ludzie najczęściej byli źródłem wszelkiej krzywdy. Tym razem jednak niedane było jej cieszyć się samotnością, a chociaż w tym stanie jej wzrok był rozmazany, była pewna, że zna doskonale osobę, której sylwetka wybijała się na tle ciemnej nocy. Westchnęła cicho. Nie rozumiała, ale akceptowała jego obecność. Z drugiej strony... może tym razem skróci jej męki? Szczególnie tej nocy nie miałaby nic przeciwko. Póki co jednak ruszyła w stronę bramy, wiedząc, że będzie musiała koło niego przejść. Kiedy to nastąpiło, nie okazała żadnego zaskoczenia, jakby co najmniej się go tu spodziewała.
- Nie powinien pan tu przebywać o tej porze - zauważyła jedynie i nawet się nie zatrzymała. Już i tak wystarczająco wiele kosztowało ją to, by iść względnie prosto, nie zwracając uwagi na nogę. Szczególnie przed nim nie chciała pokazać swojej słabości, chociaż bycia wyśmianą nigdy jej nie przerażało. Wręcz do tego przywykła. - Dobranoc - dodała jedynie, nawet nie zerkając w jego kierunku. Tak było lepiej, tym bardziej, że nie miała teraz sił wdawać się w żadne dyskusje. Wolała też nie dopuszczać do siebie myśli, że mogłoby ją to wszystko ciekawić. Co tutaj robił? Jak długo tutaj był? Czy słuchał jej gry i śpiewu? Każdy wierny mógł to robić podczas większości mszy, ale rzadko kiedy spotykała tu kogoś, kto w środku nocy pozwalała sobie na upust emocji.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Kolejna bezsenna noc. Nathaniel przywykł już do tego, że sen zwykle łapał dopiero o brzasku, gdy zmęczony umysł nie był wstanie nadążyć za gonitwą myśli. Właściwie to często wieczorami wiedział już o tym, że nie zmruży oka. Czasem nawet nie próbował, bo drażniło go przewracanie się z boku na bok, by pozbyć się dręczących jego umysł obrazów. Może gdyby coś wziął, byłoby mu łatwiej, ale odkąd Eleonore zjawiła się pod jego drzwiami drżąc ze strachu przed tym co chciała uczynić... Nate nie umiał sięgnąć po narkotyki; jakby w obawie, że dałby tym samym i jej przyzwolenie na ćpanie, a przecież nie miało to żadnego znaczenia. On już nic nie mógł zrobić, poza rozpościeraniem nad nią swoich skrzydeł, ale ich cień nie sięgał już wszędzie...
Wyjście z domu było dobrym rozwiązaniem, ale Hawthorne sam nie wiedział czemu wsiadając do auta od razu skierował się w stronę kościoła. Chciał sobie wmówić, że to przypadkowa trasa, ale okłamywał samego siebie, bo osobo Diviny Norwood nawiedzała jego myśli coraz częściej. Nie miał pojęcia, czy zastanie ją w świątyni, ale jego ludzi często raportowali mu o tym, że przychodziła tam nocami. W sumie nie wiedział, czy był zadowolony z tego, że dosłyszał płynącą z kościoła muzykę, czy jednak melodia grana przez Norwood przerażała go... Zupełnie tak samo jak świadomość, że młoda dziewczyna spędza czas w tak osobliwy sposób.
Nie pierwszy raz słyszał głos DIviny, ale tamtej nocy, przerywająca ciszę muzyka była zupełnie inna od tej, którą słyszeć można w kościele za dnia. Nate wszedł do świątyni, ale nie ujawnił swojej obecności. Stał w bocznej nawie i słuchał, a gdy koncert dobiegł końca wyszedł, nim Divina uczyniła to samo.
- Ty także - odpowiedział, po czym stróżka dymu opuściła jego usta. Ponownie zaciągnął się kilka chwil wcześniej odpalonym papierosem i podążył wzrokiem za mijającą go w ciemnościach dziewczyną. -Po co kłamiesz... - Rzucił, a kącik jego ust uniósł się lekko ku górze. - Ani tobie nie będzie ona dobrą, ani mi jej nie życzysz - dodał, po czym zerknął w dół na nogę Diviny. Oczywiście nic nie widział, ale nie umknęło jego uwadze to jak Norwood niepewnie szła. Poza tym znów miała na sobie tę samą, starą i okropną spódnicę. - Nie masz innych łachmanów? Czy specjalnie kreujesz się na takiego Hioba? - Zakpił, a zaraz potem podszedł bliżej, by móc w bladym świetle ulicznej latarni stojącej kawałek dalej, dostrzec oblicze Diviny. - Jak twoja noga? - Zapytał angle, zupełnie tak jakby przed kilkoma sekundami nie wydrwił tego jak wyglądała i się zachowywała.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Na początku nie zrozumiała jego słów, ale sama nie wiedziała, czy to dlatego, że ich sens był dla niej obcy, czy to może przez gorączkę, która skutecznie ograniczała jej zdolności poznawcze. Całe szczęście sam Nathaniel zdecydował się wyjaśnić, a chociaż Divina nigdy nie chciała wdawać się w żadną dyskusję, nie potrafiła tego w żaden sposób nie pokomentować. Naprawdę było to dla niej dziwne... chcieć cokolwiek odpowiadać na zaczepki.
- Nie mam powodów, by źle panu życzyć - rzuciła z westchnieniem, ale nie zatrzymała się, ani na niego nie spojrzała. Po co tu był? Znów chciał ją straszyć, czy jedynie obrażać? Odruchowo spojrzała na swoją spódnicę, nawet nie zauważyła tego, że stale miała przy nim tą samą... tak się złożyło, chociaż faktycznie nie miała zbyt wielu ubrań. Nie udawała, że jest inaczej, z resztą był w jej domu, wiedział, że jest biedna. Nie wiązało się to z żadnym wstydem ze strony Norwood. Po prostu tak było i tyle. - Czekał pan tyle czasu, by obrażać moje ubranie? - po co go o to pytała? Jak nic to wina gorączki. Musiała czym prędzej sobie stąd pójść. Dlatego też lekko machnęła dłonią, przed oczami widząc bramę, do której się zbliżała. - Z resztą... może pan robić, co chce, proszę sobie nie żałować - podsumowała, bo przecież o obelgach pod jej adresem wiedziała naprawdę wiele. Nie miały one większego znaczenia. jej spódnica może i nie była w najlepszym stanie, ale Divina ją lubiła. Poza nią miała jeszcze dwie i jedną sukienkę... miała jeszcze jedną, ale jakiś chłopak kiedyś z ramach żartu ją rozdarł. Próbowała ją zszyć, ale materiał był zbyt sfatygowany. Mimo tych braków starała się dbać, o to co miała. Może nie były to rzeczy piękne, ale na pewno czyste, więc chociaż przed biedą uciec nie mogła, to nie pozwalała sobie na chodzenie niedomytą. Jej buty też nie były najgorsze... trochę za duże, ale za to skórzane. Ktoś oddał je w datku, a ksiądz powiedział, aby je sobie wzięła. Miały już dwa lata, a nadal doskonale się trzymały, wypchała czubki watą, dzięki czemu leżały dość dobrze, chociaż teraz, nawet w tych porządnych butach czuła, że ledwo chodzi.
- Proszę wracać do siebie i się mną nie przejmować - nie chciała kłamać, że z jej nogą dobrze, ale nie chciała też mówić mu prawdy. Najrozsądniej było więc zignorować jego pytanie. Wolałaby spacerować nieco wolniej, ale skoro był obok, musiała przyspieszyć tempa, mając wrażenie, że za siłę poruszającą jej mięśniami, odpowiada jedynie adrenalina, wywołana tym nieoczekiwanym spotkaniem. Był środek nocy, zwykle była tu sama, nie przywykła do towarzystwa, a już tym bardziej nie chciała spotykać tego człowieka. Nie rozumiała czego od niej chciał, już bardziej się w tym odnajdywała, gdy jej groził, bo wtedy przynajmniej jego zamiary były dla niej jaśniejsze. Obawiała się więc, że wciąż jej nie ufa i w zasadzie całkiem słusznie, bo i dlaczego miały? Tylko, że Divina nie zamierzała na niego donosić, chciała jedynie spokoju.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
- Nie masz też powodów, by życzyć mi dobrze - odpowiedział, bo głównie o to mu chodziło. Aczkolwiek Nathaniel nie zdziwiłby się, gdyby Divina w swoich modlitwach prosiła swego boga o przyniesienie mu udręk i męki za to jakim był człowiekiem. Z drugiej strony poznał Norwood na tyle, by dostrzec jak głupio dobra była dla innych, siebie często (a w zasadzie zawsze) stawiając na ostatnim miejscu.
Nie odwracał od niej spojrzenia. Przekonany był o tym, że gdy wychodziła z kościoła utykała znacznie bardziej, a teraz jakby wszelkie ułomności jej ciała przestały być tak bardzo zauważalne. Mimo tego Nathaniel doskonale pamiętał jak okropnie wyglądała rana na jej nodze. Nie wierzył w to, że po zaledwie kilku dniach jej stan mógł ulec tak wielkiej poprawie, by Norwood mogła poruszać się sprawnie i lekko. Zresztą samo spojrzenie na twarz dziewczyny wystarczyło, by Nate zrozumiał, że cierpiała. Widział kropelki potu na jej czole i zauważył, że oczy miała jeszcze bardziej podkrążone niż zwykle.
- Czekałem tyle czasu, by ciebie zobaczyć - przyznał zgodnie z prawdą. Nie chciał tylko rozmyślać o powodach, dla których w środku nocy pomyślał właśnie o Divinie i udał się (kierowany jakby intuicją) do miejsca, w jakim miał nadzieję ją zastać. - Znudziło mi się obrażanie ciebie wprost... Nie ma to sensu, tym bardziej, że chcę ci pomóc - to także była prawda. Nathaniel zaciągnął się papierosem i podszedł bliżej praktycznie zrównując się Norwood krokiem. - Bardziej ciebie frustruję dając ci powody byś nie myślała o mnie jak o największym skurwysynie tego świata i to mnie bawi - wyjaśnił, a potem zapytał o nogę i nie zaskoczyła go jej odpowiedź. Tylko, że nie miał zamiaru ustąpić i zamiast pozwolić dziewczynie odejść, złapał za jej przedramię i pociągnął lekko w tył, przez co musiała ponownie stanąć na zranioną nogę i to z impetem. Prawdopodobnie nie było to dla niej najprzyjemniejsze, a to nie umknęło jego uwadze i westchnął głośno odrzucając papierosa na bok i przygniatając go butem.
- Nie masz prawa mi mówić co mam robić, a czego nie - warknął niezadowolony, bo w tym samym czasie złapał za fragment spódnicy Diviny i uniósł go na tyle, by dostrzec zakrwawiony bandaż na jej łydce. - Powinien zobaczyć ciebie lekarz - dodał, gdy ponownie wymierzył swoje błękitne spojrzenie na jej twarz. - Przestań pierdolić, dobrze? Chyba, że chcesz trafić do piekła przede mną... Nie powiem, ale mocno by mnie to wkurwiło - rzucił niby pół żartem, ale był naprawdę zły. Dlaczego? Też nie chciał o tym myśleć, ale nie podobało mu się to jak Divina traktowała siebie samą. W dumie miał, że nie chciała jego pomocy. Potrzebowała jej, więc czy tego chciała, czy nie Nathaniel ją jej udzieli, a na jakich warunkach to już inna sprawa.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie miała powodu, aby wielu osobom życzyć dobrze, ale zwykle to właśnie robiła, bo tak należało zgodnie z jej światopoglądem. Niekoniecznie chciała mu jednak o tym mówić. Nie teraz, kiedy czuła, że każdy krok z osobna odbiera jej siły. Wzrok jej się rozmazywał, czuła, że ciało pokryte ma potem, a włosy, nawet pomimo upięcia, nieprzyjemnie przyklejają jej się do czoła. W zasadzie najchętniej puściłaby się biegiem, chcąc dotrzeć do siebie, póki miała na to siły, ale niestety Nathaniel jej to uniemożliwiał.
Zaskoczyły ją jego słowa, w ustach takiego człowieka brzmiały jak wybitna abstrakcja. Nie chciała im zaufać, myśleć o miłych aspektach tej wypowiedzi. To byłoby głupotą. Może i chciał ją zobaczyć, ale na pewno wiązało się to z jakimiś niecnymi planami.
- Nie chcę pomocy od kogoś, kto jeszcze niedawno mi groził. Absolutnie pana nie rozumiem - przyznała zgodnie z prawdą, chociaż każde nowe słowo sprawiało jej trudność. Naprawdę nie był to dobry czas na rozmowy z kimkolwiek, a już na pewno nie z nim. Utwierdziła się w tym przekonaniu, w chwili, w której z impetem nią szarpnął. Stęknęła w sposób, którego szybko pożałowała i posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie.
- Niech mnie Pan nie dotyka! - mimo bólu odskoczyła do tyłu, czując jak jej nogą przez to cierpi. Jakim prawem śmiał unosić jej spódnice? Jak w ogóle śmiał zakłócać jej przestrzeń osobistą, jak gdyby nigdy nic. Znów zapominała do czego zdolny jest ten człowiek, powinna trzymać się od niego jak najdalej. - Nie polecał mi Pan lekarskiej wizyty, kiedy zgasił Pan na mojej nodze papierosa! Jak można być tak niekonsekwentnym? Nie proszę o rady, nie chcę od Pana noc, poza świętym spokojem. Niech mi go Pan da, albo faktycznie pójdę na policję - nie poszłaby. Oczywiście, że nie. Normalnie też nigdy by mu nie groziła, ale była w kropce, a przy tym gorączka robiła swoje. Czuła, że ledwo stoi na nogach, że musi wyjść poza teren kościoła, a potem skryć się między drzewami i odetchnąć, może usiąść na moment. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek tak źle się czuła, ewidentnie musiała zrobić coś złego i los dawał jej nauczkę. Przez to wszystko nawet nie obruszyła się na słowa, zgodnie z którymi miałaby pójść do piekła. Po prostu odwróciła się na piecie i ruszyła przed siebie szybciej, a każdy krok był jak mordęga, ale adrenalina działała na tyle, by jeszcze mogła iść, stawiać kolejne kroki, jeszcze trochę, tylko odrobinkę. Przy drzewach będzie bezpieczna, w ich ciemności nikt jej nie znajdzie.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
On sam siebie nie rozumiał, a raczej bał się podążać w głąb swoich myśli szukając powodów, dla których znalazł się tamtej nocy o tak później porze przed kościołem szukając Diviny. Gdyby zaczął analizować kierujące nim motywy, zapewne i tak nie byłby wstanie przyznać się do nich przed samym sobą. Pozbywał się więc natrętnych myśli i robił p prostu to co uważał za słuszne, a raczej to co chciał robić. Chciał zaistnieć w życiu Norwood, bardziej niż wcześniej. Chciał na nią wpłynąć, sprawić by przejrzała na oczy i przestała topić się w gównie, które sama na siebie sprowadzała. Wkurwiało go to jak postępowała, a z drugiej strony wkurwiało go to jak wszyscy postępowali wobec niej. On sam nie był lepszy, ale przynajmniej jako zapewne jeden z niewielu poczynił wysiłek by lepiej poznać Divinę. Może z początku kierowały nim inne powody, ale z czasem wszystko się zmieniło i chyba właśnie z tym największy problem miała Norwood.
- Przestań tak przezywać tę przeszłość. Było minęło - prychnął poirytowany. - Cóż... Może nie wywarłem na tobie najlepszego pierwszego wrażenia, ale ty na mnie także nie - przyznał szczerze. - Miałem ciebie za wariatkę z lasu, której należy się pozbyć, a teraz... - Zatrzymał się na moment, bo właściwie za kogo miał ją teraz? Za osobę, z którą konwersacje sprawiają mu niebywałą przyjemność? Za kogoś o kogo chce powalczyć, bo w jego życiu w zasadzie zwolniło się miejsce... Nie. Takiej roli jej nie przypisywał, ale jednak... Coś w postaci Diviny, w tym jak się zachowywała, jaka była, jak wyglądała urzekało Natahniela. Jakby idealnie wpasowywała się w typ kobiet, do których zawsze miał słabość, ale które także niszczył, albo z obawy przed tym po prostu uciekł... - Teraz zależy mi na twoim życiu bardziej niż tobie samej... Wszystko się zmienia i przykro mi, że ci to nie odpowiada - dokończył, oczywiście wcale nie zgadzając się ze swoimi ostatnimi słowami.
Miał w dupie to, czy była niezadowolona, czy też nie. Zmusi ją do tego, czego ona chce, bo tak już postanowił. Nie potrzebował się nikomu tłumaczyć, nawet jeśli powinien, bo w końcu sam przed sobą bał się szukać odpowiedzi...
- Zaczynasz mnie już wkurwiać, wiesz? - Syknął, bo o ile on starał się być w miarę uprzejmy o tyle Norwood niekoniecznie. To zaś uderzało w ego Nathaniela, a to powodowało w nim złość i frustrację, z którą nie umiał sobie poradzić. Nic więc dziwnego, że zamiast pozwolić Divinie odejść, jeszcze bardziej pragnął postawić na swoim. - I co im powiesz? Że ci, kurwa, chciałem pomóc? Nie masz żadnych dowodów, a wręcz przeciwnie... Zresztą - rzucił i oczywiście ruszył z miejsca za Norwood by już po paru krokach złapać ją za przedramię. - Stój do chuja! Nie skończyłem z tobą - rozkazał, ale jak nie trudno się domyśleć, dziewczyna wcale nie chciała współpracować. - Zamknij pysk! - Dodał, bo nie potrzebował żadnych świadków tego ich nocnego spotkania. - Uspokój się, chce ci tylko pomóc - tłumaczył, ale na marne. Zaczął się z nią szarpać i w końcu przyciągnął ją do siebie, stając za nią i unieruchamiając ją w potężnym uścisku. - Bądź, że cicho do kurwy nędzy - wysyczał wprost do ucha Norwood, ale w tej całej szamotaninie jakoś nie ufał też temu, że Divina go posłucha. Nie odsunął więc dłoni od ust, które przysłonił. Co więcej uniósł ją wyżej, odcinając dziewczynie całkowicie dopływ tlenu.

Divina Norwood

zt x2 -> kontynuacja tutaj.
ODPOWIEDZ