lorne bay — lorne bay
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Uzależniony od siłowni historyk prowadzący program w TV i totalnie nie ogarniający znaczenia słowa "wierność".
#7

Zabawne jak niektóre opinie potrafią wpłynąć na podejmowane przez ludzi decyzję. Chandler wcześniej kochał swoje rude, długie włosy. Uważał, że wygląda w nich dobrze, a że nie brakowało mu atencji kobiet, to sądził, że wszystkim się taka fryzura podoba i nie ma co jej zmieniać. No aż do czasu gdy wpadł na Bexley. Nie wiedział czemu go tak ubodło to, że jej się nie podobały jego piękne loki, ale czuł sie z tym trochę źle. Głupie to było. Jak patrzył na siebie w lustrze to tylko przeklinał sobie pod nosem, słysząc gdzieś z tyłu głowy te uwagi, które kierowała w jego stronę Bex. To było tak idiotyczne, że aż poszedł do fryzjera i się obciął. Czy wyglądał teraz lepiej? Nie jemu było to oceniać, chociaż definitywnie nie wyglądał źle. Pewnie sądził, że nie jest to możliwe z taką twarzą i ciałem, bo sorry ale był hot damn.
Sam nie wiedział też czemu doszedł do wniosku, że musi się pochwalić swojej byłej tym, że posłuchał jej rady. Coś mu po prostu podpowiadało, że powinien się z nią zobaczyć. Nie wiedział niestety gdzie mieszka, ale miał pewien kontakt (jego mama), który udzielił mu informacji, że Bexley pracuje na latarni morskiej. Ruszył więc swoje boskie cztery litery, by któregoś pięknego popołudnia znaleźć się na miejscu. Nie żeby tam szedł kilka dni czy coś, tylko po prostu było już późno i nie wiem jakie konkretnie było to popołudnie, ale powiedzmy, że była to środa, bo środa minie tydzień zginie. No w każdym razie wiedział, że można sobie tu wejść i pozwiedzać, ale całe szczęście nie musiał daleko robić z siebie pajaca, bo zobaczył Bex stojącą przed wejściem.
- Hej - powiedział uśmiechając się do kobiety szeroko idąc w jej stronę. - Nie spodziewałem się Ciebie w takim miejscu - idiota, ale cóż, nic nie zrobisz, z głupotą nie wygrasz. Jakoś nie mógł się zmusić żeby powiedzieć, że przyszedł tu specjalnie dla niej. Oczywiście, że będzie szedł w zaparte, że wyszło zupełnie przypadkiem.

Bexley Sadlier
ambitny krab
catlady#7921
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
4.


Gdyby Chandler powiedział Bexley przy ostatnim spotkaniu, że wyrywa kobiety na swoje długie, rude włosy to zapewne dopiero dzisiaj przestałaby się śmiać. Absolutnie w to nie wierzyła. Jasne, była świadoma tego, że Chandler miał opinię kobieciarza. Czytała gazety, miała internet, googlowała go czasami. Ale wiedziała, że ma charyzmę, że jest dobry, przystojny i dobrze zbudowany. Chociaż tego ostatniego nie miała za bardzo okazji doświadczyć. Jasne, był dobrze zbudowany jak się spotykali, ale na pewno nie tak. Tak czy siak, długie i rude włosy były ostatnią rzeczą, które przyciągały do niego kobiety i ktoś musiał mu to powiedzieć. No chyba, że rzeczywiście były jakieś fetyszystki, które jarała ta konkretna fryzura. Wątpiła w to, ale co zrobisz. To w żadnym stopniu nie była jej sprawa.
No to miał zajebiste źródło informacji. Ale nie będę kłamać, większość informacji o nim, Bexley czerpała z tego samego źródła. Chociaż z panią Guillebeaux widywała się już coraz rzadziej, bo było jej po prostu głupio przychodzić do matki swojego byłego chłopaka z liceum. Już i tak w tym przypadku nadużyła gościnności. Bexley oczywiście, że była w pracy. Gdzie indziej mogłaby być? Nie miała gdzie się podziać. William miał swoje problemy, Steven miał i tak wiele na głowie, z Leonie dawno się nie widziała, a Bailey… cóż, Bailey już był przyszłością. Wybierała się nawet w piątek do miasta, żeby wynająć sobie adwokata i żeby rozwieść się z kimś kogo nawet nie było w mieście. Wolałaby to zrobić w inny sposób, ale niestety nic legalnego nie przychodziło jej na myśl. A nie miała za bardzo pieniędzy na coś nielegalnego.
Wyszła właśnie przed latarnię, żeby wymienić żarówkę nad drzwiami. Zdążyła zejść z drabinki kiedy usłyszała przywitanie. Obróciła się i zmarszczyła brwi na widok Chandlera. –Hej. – Przywitała się i nawet nie kryła swoje zdziwienia. Nie wyglądał na kogoś kto wybrałby się na randomowe zwiedzanie latarni morskiej. –To moja latarnia. Kupiłam ją. Pracuję tutaj. – Wyjaśniła nadal skonfundowana, bo jednak w całym miasteczku ludzie wiedzieli, że latarnia była jej i że była jedynym latarnikiem. Zaraz jednak odłożyła swoje zdziwienie i podejrzenia na bok i uśmiechnęła się do niego. –Ja nie spodziewałam się ciebie w takim miejscu. – Wyznała i odstawiła na bok składaną drabinę. Zaraz jednak ją podniosła i wsadziła do środka po czym zamknęła drzwi. –Sprowadza cię tu coś konkretnego czy nogi cię tu przyprowadziły? – Zagaiła z czystej ciekawości.

Chandler Guillebeaux
ambitny krab
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Uzależniony od siłowni historyk prowadzący program w TV i totalnie nie ogarniający znaczenia słowa "wierność".
- Oh... naprawdę? - No przecież wiedział, bo matka mu powiedziała, ale lepiej było udawać idiotę. Trudno. Rude się zmieniło na blond więc nie ma się czego po nim spodziewać, a już na pewno nie niczego dobrego, bo teraz może już być tylko gorzej. - To super, moje gratulacje... chociaż szczerze mówiąc spodziewałem się po Tobie jakiejś pracy na dnie oceanu czy coś - dopiero jak już powiedział to co powiedział to zrozumiał jak źle mogło to zabrzmieć. - Nie żebym Ci życzył bycia na dnie oceanu - nie chciał żeby się utopiła, to nie o to chodziło! Myślał, że zainwestowała w batyskaf i robi jakieś głębinowe badania. Tego jej zawsze życzył i też dlatego wiedział, że dziewczyna nie może z nim wyjechać do UK, tu czekała na nią przyszłość, praca w zawodzie i duże możliwości. Najwyraźniej życie nie potoczyło się tak jak to zakładał on, czy jej matka. - Byłem na spacerze i zobaczyłem latarnię, dawno tu nie byłem to pomyślałem, że na chwilę wpadnę zobaczyć widoki i cóż, nie zawiodłem się - widoki miał ładne, w końcu mógł patrzeć na Bexley, chociaż może ponownie nie powinien tego mówić, bo jednak nie wiedział jak jego była może to odebrać. - Wiesz, że lubię takie stare miejsca - no w Austalii średniowiecznych zabudowań to raczej nie uświadczy więc musiał cię posiłkować tym co miał. Budowla była piękna i okazała, a to mu wystarczyło. - Może mnie oprowadzisz? Nigdy nie byłem w środku - no i chuj, wprosił się, czemu nie. - Chyba, że nie masz czasu to oczywiście zrozumiem - dodał jeszcze żeby nie wyjść na jakiegoś napastliwego gnoja.

Bexley Sadlier
ambitny krab
catlady#7921
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skinęła głową. Jasne, latarnia nie była spełnieniem jej marzeń, zrobiła to na złość rodzicom. Ostatecznie jednak pokochała ją, jak już ją sobie wyremontowała po swojemu i w ogóle odnowiła. Co prawda musiała ogarnąć życie i na własną rękę wyleczyć się z depresji, bo przecież nie przyzna przed nikim, że przez złamane serce nabawiła się depresji.
-Ja też się tego po sobie spodziewałam. – Przyznała i posłała mu smutny uśmiech. –Plany mają to do siebie, że nie zawsze wypalają. – Wyjaśniła, ale nie robiła mu tutaj jakiś pretensji, nawet mu nic nie sugerowała. Kto wie, może nawet jakby byli razem to nie pracowałaby na dnie oceanu, bo jeździłaby z nim po świecie czy coś. Bóg jeden wiedział. Parsknęła śmiechem jak wytłumaczył to co mogło źle zabrzmieć. Nie odebrała tak tego, ale no nie dało się ukryć, że marzyła o tym, żeby być na dnie oceanu. Niekoniecznie w kontekście pracy.
Przyglądała mu się przez chwilę jak powiedział o tych widokach i widziała, że wcale się nie rozgląda tylko gapił się na nią, ale wolała uznać, że znowu sobie wszystko interpretuje. W końcu nie bardzo miał prawo, żeby mówić jej takie rzeczy. –Powinieneś przyjść tutaj o zachodzie słońca. Jest jeszcze lepiej. – Uśmiechnęła się. –Albo nie. Polecam bardziej wschód. Ludzie tutaj przychodzą na zachody i ciężko poczuć klimat miejsca. Ale wschody? Nikomu nie chce się tak wcześnie wstawać, więc masz wszystko dla siebie. – Machnęła nawet ręką i spojrzała na linię horyzontu. Ona często miała te wschody tylko dla siebie, bo jednak często musiała tutaj być o tej godzinie. No i dawała sobie kilka chwil na to, żeby nacieszyć się widokiem. Z zachodem w jej przypadku też było łatwo, bo mogła sobie wejść na wieżę, a wiadomo, tam turyści wstępu nie mieli. –Jak widzisz trochę ją wyremontowałam. – Powiedziała i nawet poklepała ścianę. Co prawda nie zrobiła tego samodzielnie, bo wynajęła profesjonalistów, ale wszystko inicjowała ona.
-W porządku. Nie ma problemu. – Pracowała sama dla siebie, więc nie miała nawet validnej wymówki, żeby mu odmówić. Otworzyła drzwi i zaprosiła go do środka. –Tutaj piszę raporty. – Wskazała biurko i starą, opasłą księgę. –Oczywiście robię to też elektronicznie, ale jest coś… nie wiem, magicznego?, w tym, że mogę to robić ręcznie. Ale to bardziej dla siebie. – Machnęła ręką, bo to taka głupotka. –Chcesz się czegoś napić? – Zapytała. Normalnie nie proponowała tego turystom, ale on nim nie był.

Chandler Guillebeaux
ambitny krab
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Uzależniony od siłowni historyk prowadzący program w TV i totalnie nie ogarniający znaczenia słowa "wierność".
Gdyby głupi Chandler wiedział co się przez niego i jego decyzję wydarzyło to pewnie postąpiłby inaczej. Nie dałby się namówić jej matce na to, by zniszczyła życia im obojgu. Czasem, gdy miał chwilę, by porozmyślać nad swoim życiem i przeszłością to snuł jakieś zabójcze wizje tego jakby wyglądało jego życie, gdyby nie zdecydował sie na taką, a nie inną decyzję. Pewnie, gdyby tu został razem z Bexley byliby szczęśliwym małżeństwem i ona też musiałaby się martwić czy właściwie wpisuje nazwisko na kartce w urzędzie. To był odwieczny stres Chandlera. Nazywano by ich Państwem ze zbyt skomplikowanym nazwiskiem. Kto wie, może mieliby już dzieci i byliby szczęśliwi, a tak? On tkwił w swoim dziwnym życiu dużego chłopca i nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie w stanie spoważnieć na tyle, by stać się mężczyzną z jakim kobiety rzeczywiście chcą spędzać resztę swoich dni, a nie tylko kilka nocy. Co jeżeli jego narzeczona też niedługo się rozmyśli, a on zostanie sam jak palec? Nie mógłby się jej dziwić po tym co odpierdalał.
- Tak, to wciąż tylko plany - kiwnął głową. - Ale podoba Ci się ta praca? Jesteś tu szczęśliwa? - No, bo to było ważne, jeżeli lubiła to co robiła, to chyba wszystko było w porządku i mógł mieć chociaż odrobinę mniejsze wyrzuty sumienia. - Może przyjdę i na zachód i na wschód, wtedy ocenię, które lepsze - nie spieszyło mu się nigdzie, miał trochę czasu żeby pozwiedzać, a to miejsce było piękne. Nie wiedział czy to zasługa latarni i samej miejscówki, czy Bexley, która promieniowała opowiadając mu o tych pięknych widokach. Nawet się uśmiechnął gdy tak ją obserwował. - Wygląda bardzo dobrze, widać, że musiałaś tu władować dużo serca, czasu, pracy i pieniędzy - powiedział patrząc na tą latarnię i kiwał z uznaniem głową. On, by pewnie nie wiedział od czego ma tu zacząć.
- A dziękuję, może być herbata - skoro już proponowała. - Fascynujące, że zapisujesz notatki ręcznie, teraz to mało spotykane - przyznał i uśmiechnął się. - Pewnie za kilkaset lat, albo kilkadziesiąt, jakiś historyk będzie bardzo szczęśliwy z Twojej pracy - on to tak widział. Każda zapisana informacja była cenna dla kolejnych pokoleń badaczy, a Chandler uważał, że słowo pisane w takiej tradycyjnej formie przetrwa więcej niż pamięć laptopa. Już teraz jest problem żeby odczytać dane ze starej dyskietki. - Wszystko tu wygląda zachwycająco - nie tylko samo wnętrze, ale ona też. Widział, że było to dla niej komfortowe środowisko.

Bexley Sadlier
ambitny krab
catlady#7921
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bexley miała nadzieję, że Chandler nigdy się nie dowie ile przez niego wycierpiała. Miała nadzieję, że między nim, a jego mamą nigdy nie dojdzie do rozmowy na temat Sadlier i tego jak często bywała u jego matki i ile razy płakała w jej ramionach. W końcu był taki moment kiedy jego mama była jej bliższa niż jej rodzice. Chociaż o to nie było trudno, bo dosłownie kasjerka z supermarketu jest dla niej bliższą osobą niż jej własna matka. Nie ubliżając w tym momencie pani Guillebeaux, bo to nie tak, że Bexley z każdym była blisko. Po prostu ją znała tak długo i bywała tam tak często, że czuła się już jak członkini rodziny. Kto wie, może nawet by nią była gdyby Chandler nie odjebał jakiejś słabej ucieczki. Eh.
Spojrzała na niego i dała sobie zbyt długą chwilę, żeby się zastanowić nad odpowiedzią. Nie widzieli się zbyt długo, żeby mogła mu wyznać prawdę, że ostatni raz była szczęśliwa kiedy byli razem. Teraz mieli status… kogo? Starych znajomych? Starych znajomych nie obarcza się takimi informacjami. –Tak, podoba mi się. Na początku było ciężko. Oczywiście musiałam się nasłuchać jak to nie jest praca dla kobiety, mimo, że nie ma tutaj absolutnie nic ciężkiego do robienia. – Pokręciła głową zirytowana. –Ale teraz też myślę, albo robię sobie nadzieję, że ludzie nie wyobrażają sobie kogoś innego na tym stanowisku. – Lorne było małe więc wiadomo kto dowodził latarnią. Bexley była przy tym miła, przyjazna i podchodziła do pracy poważnie, więc cieszyła się sympatią wśród mieszkańców i turystów odwiedzających jej latarnię. –Zapraszam. – Uśmiechnęła się ładnie. –Nie zapomnij zabrać narzeczonej! – Dodała szybko, żeby sobie nie pomyślał, że go zaprasza na wspólne oglądanie, a jednak w porę zreflektowała się, że Chandler był w związku.
-Nie było łatwo. – Przyznała, bo rzeczywiście włożyła w latarnię dużo pieniędzy, pracy i czasu. Często kosztem swojego prywatnego życia. –Ale było warto. – Dodała chociaż zdeka kłamała, bo gdyby wiedziała, że teraz będzie przyszłą rozwódką to skupiłaby się na związkach czy małżeństwie zamiast ratować upadającą latarnię.
Skinęła głową i zabrała się za nastawienie czajnika i przygotowania dwóch kubków. Też się napije, żeby nie było mu głupio, że siorbie samotnie. –Mam nadzieję. – Zaśmiała się. –Ale spójrz sam na tą księgę. – Zaprosiła go gestem ręki i podeszła do biurka gdzie leżał ten opasły tom. Przerzuciła strony na początek księgi. –Tu są wpisy sprzed sześćdziesięciu lat. Wstydem byłoby nie kontynuowanie tego. – Księga miała jeszcze setki niezapisanych stron i Bexley miała zamiar zapisać ją całą. –Dzięki. – Odparła i wsadziła ręce do tylnych kieszeni spodni. –Zrobię herbatę i wejdziemy na górę. – Wskazała schody, żeby sobie nie myślał, że wycieczka to tylko ta izdebka. –Ty masz teraz jakąś przerwę w pracy czy kręcisz coś w okolicy? – Zapytała, bo nie wiedziała jak wygląda praca w telewizji.

Chandler Guillebeaux
ambitny krab
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Uzależniony od siłowni historyk prowadzący program w TV i totalnie nie ogarniający znaczenia słowa "wierność".
Prychnął. - Ludzie zawsze będą komentować wszystko co tylko burzy ich światopogląd - bo jak to kobieta latarnik! No przecież to się nie mieściło w głowach zatwardziałych konserwatystów. Żyli jednak w XXI wieku, wszyscy powinni robić to na co mają ochotę, dopóki nie krzywdzą tym innych i jeżeli Bexley chciała pracować na latarni to powinna to robić... jakby chciała pracować pod latarnią, to też powinna móc. Wszystko, byle spełniać swoje marzenia. On miał tą możliwość, by w pewnym sensie te swoje spełnić. Teraz tylko musiał zapłacić za to cenę. - Na pewno tak jest, myślę, że dla dużej liczby osób, które tu przychodzą jesteś swego rodzaju gwiazdą... wiesz, jedyna kobieta latarnik w okolicy - dodatkowo taka, na którą miło było oko zawiesić, ale tego już nie mówił na głos. Nie wypadało. W sumie ciężko mu było teraz jakoś oddzielić to co wypada, od tego czego mówić nie mógł. - Jasne, jak będzie chciała to czemu nie - miał nadzieję, ze nie będzie chciała. - Chociaż takie poranne wstawanie nie jest jej mocną stroną - dodał pośpiesznie, bo cóż, on sam zapominał, że jest w związku, więc Bex nie musiała się czuć winna w razie co.
- Widzę właśnie, piękne miejsce - powiedział kiwając głową, bo naprawdę było tu w środku magicznie. Można było poczuć tego ducha historii, którego Chandler szukał w wielu miejscach, w których bywał i, z których nakręcał swoje programy. Może powinien nakręcić jakiś o pani latarnik pracującej w tak pieknej budowli.
Gdy zaprosiła go do biurka to podszedł i z zafascynowaniem przyglądał się staremu woluminowi. Uwielbiał książki, które miały na sobie widoczny już upływ czasu. - Bardzo lubię oglądać jak zmieniał się sposób pisania przez lata.. zobacz na początku, widać, że pan miał atrament, który nie był jakiś nad wyraz wybitny, bo zaczyna powoli blaknąć - z czasem pewnie wszystko stawało sie bardziej trwałe. Tak podejrzewam. - Ja teraz pracuje nad merytorycznym przygotowaniem tematów na kolejne odcinki, muszę znaleźć i wybrać jakieś ciekawe miejsca, opracować tekst, skontaktować się z lokalnymi przewodnikami... a później już wysyłam wszystko do studia i reszta zajmuje się dograniem terminów, transportem i noclegami. - Lubił swoją pracę, zarówno tą filmową jak i tą na uczelni, którą miał, gdy jeszcze mieszkał w Edynburgu. - Zastanawiałem się nad powrotem na uczelnie, prowadziłem kilka zajęć w Szkocji i może spróbuje tez tutaj swoich sił - przyznał, chociaż nikomu jeszcze nie zwierzał się z tych planów, także Bex była pierwsza. - A Ty nie zastanawiałaś się nad powrotem do badań? Gdzie ten batyskaf, który tak chciałaś? - Zapytał, bo wiedział jak bardzo ją to kiedyś jarało i był ciekaw czy dalej tak jest.

Bexley Sadlier
ambitny krab
catlady#7921
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-Prawda. – Pokiwała głową. –Wyobrażasz sobie, że po tym jak już fizycznie kupiłam tą latarnię i należała do mnie, to została wystosowana petycja, żeby usunąć mnie ze stanowiska. – Spojrzała na niego rozbawiona. –Petycję podpisało 6 osób. Okazało się, że byli to seniorzy tego uroczego miasta. Oczywiście mężczyźni. – No bo kto inny mógłby się wkurwić, że kobieta wykonuje dosyć męski zawód. Tylko i wyłącznie umierający, biali, heteroseksualni mężczyźni. Na szczęście petycja została wyśmiana i zapewne nawet jakby zebrano odpowiednią ilość podpisów to nie można byłoby nic zrobić, bo latarnia już należała do Bexley.
Zaśmiała się. –W sumie ciekawe czy są inne kobiety, które są latarnikami. – Zmarszczyła brwi. Pewnie gdyby była jakąś dziennikarką to chciałaby napisać artykuł o jedynej kobiecie, która jest latarnikiem. Ale no nie miała pewności czy rzeczywiście była jedyną. –Jeszcze nikt mnie nie poprosił o autograf w sumie, więc daleko mi do celebrytki. – Na razie to o autograf poprosiła ją jej prawniczka, ale ten składała z przyjemnością, bo mogła się odciąć od męża i jego brzydkiego nazwiska.
-Super. – Ucieszyła się na zewnątrz, ale wewnątrz nie była pewna tego czy chciałaby oglądać jego narzeczoną w swojej latarni. –W sumie to… – Zaczęła nienawidząc samą siebie za ten pomysł. –Co roku urządzam w latarni halloweenową imprezę, więc… jeśli będziecie mieli ochotę wpaść to czujcie się zaproszeni. – Zaproponowała. Pewnie była to taka trochę imprezka otwarta gdzie mogli się pojawić też ludzie z miasta, ale jednak chciała, żeby Chandler czuł się jej gościem.
-Prawda. – Potwierdziła jak komentował tusz i jak przeglądali tą księgę. –Mam nawet schowane pióro i kałamarz, których używał. – Uśmiechnęła się. Nie była jakimś graciarzem, ale potrafiła wyczuć kiedy przedmiot miał jakąś wartość. Niekoniecznie kolekcjonerską. Po prostu niektóre przedmioty skrywały historie i miały dusze. Tak jak cała ta latarnia. Bexley nie mogłaby pozwolić sobie na wyrzucenie tego.
-Wow. Nie wiedziałam, że sam to przygotowujesz. To absolutnie zmienia moje postrzeganie twojego programu. – Pokiwała głową z uznaniem. –Byłam pewna, że jesteś po prostu twarzą programu. – Wyznała. Pewnie nie ona jedna miała tak mylne zdanie o jego programie. –I planujesz teraz wykładać na uczelniach w okolicy czy znowu Szkocja? – Tak, trochę podpytywała, żeby wiedzieć czy zostaje tu na stałe.
-Cały czas o tym myślę. – Przyznała z lekkim uśmiechem. –Po prostu na razie, finansowo nie mogę sobie na to pozwolić. W dodatku mam też… pewne prywatne sprawy do załatwienia. – Może przy okazji rozwodu będzie mogła pomyśleć o tym mocniej.

Chandler Guillebeaux
ambitny krab
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Uzależniony od siłowni historyk prowadzący program w TV i totalnie nie ogarniający znaczenia słowa "wierność".
- Serio? - Zapytał zdziwiony. Już dawno nie spotkał się z takim przejawem szowinizmu. To było okropne. On sam, kochał kobiety, uważał, że są o wiele, wiele lepsze niż mężczyźni w prawie każdej sprawie. Gorzej było, że on te kobiety uwielbiał tak bardzo, że nie potrafił oprzeć się ich wdziękom, przez co ta jego jedyna kobieta musiała cierpieć. Nie był z tego dumny i kiedyś starał się to zmienić, ale chyba już zaakceptował to, że jest podłym sukrwysynem. - Przykro mi Bexley, że Cię to spotkało. Nikt nie powinien być w ten sposób traktowany ze względu na płeć - mówił bardzo szczerze. Można było kogoś nie lubić ze względu na ogólne spierdolenie, ale nie za płeć, to nie XX wiek.
- Trzeba byłoby to sprawdzić, mogłybyście zrobić sobie jakąś grupę na fb, czy coś, żeby wymieniać się spostrzeżeniami i radami jak radzić się z, prawdopodobnie bardzo szowinistycznym i podstarzałym, środowisku latarników. - No, bo chyba dobrze było mieć taką grupę wsparcia, która mierzyła się w podobnymi problemami. Rudy miał na przykład całą społeczność innych rudych ludzi. - Mogę zrobić mój program o tej latarni, opowiesz trochę o historii tego miejsca, o tym jak wygląda życie latarniczki, kto wie, może to przyciągnie tu turystów i będziesz mieć jakiś fanów - nie żeby jego program był popularny jak jakiś taniec z gwiazdami, bo nie był, ale ktoś go tam jednak oglądał.
- Ohh... to bardzo miłe z Twojej strony - trochę go zaskoczyła tym zaproszeniem, bo nie spodziewała się tego zupełnie. - Jasne, myślę, że możemy wpaść. Chyba nie mamy jeszcze żadnych planów - nie pomyślał o tym, że mogłoby być niesamowicie niezręcznie. Nie musiał przecież mówić swojej narzeczonej, że Bex była kiedyś jego dziewczyną, mógł ją nazwać swoją hmmm... znajomą ze szkoły. Znając Chandlera, to pewnie swojej ukochanej nigdy nie opowiadał o nieudanych związkach z młodości.
- Nie wiedziałem, że oglądasz mój program - zauważył z uśmiechem, bo miło mu się zrobiło, że typiara pomimo całej ich nieprzyjemnej historii jednak oglądała te jego telewizyjne wypociny. - Jestem niezwykle przystojną twarzą tego programu, ale też mózgiem operacji, nie chciałbym żeby mi narzucali jakieś nudne tematy, bo to totalnie bez sensu. Nie czułbym się z tym komfortowo i cały program nie wypadałby tak realistycznie - bo teraz to on się autentycznie jarał tematami poruszanymi w programie i miał nadzieję, że było to widać. - Podoba Ci się? - Program oczywiście, a nie jego niezwykle przystojna twarz. - Tak, myślałem o Cairns, na razie nie planujemy wyjeżdżać z Lorne na stałe więc powinienem się rozejrzeć za czymś pewnym - bo jednak jego program mógł być zdjęty z anteny w każdej chwili, dlatego ta uczelnia była dość kusząca. - Brzmi poważnie, coś się stało? Coś z rodzicami? - Zapytał, chociaż może nie była to jego sprawa. Jakoś nie wpadł na to, że to problemy z mężem, bo gdy widzieli się ostatni raz to nie wyglądała na załamaną, gdy chwaliła się małżeństwem.

Bexley Sadlier
ambitny krab
catlady#7921
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-Serio. – Potwierdziła z uśmiechem na ustach i bezradnie rozłożyła ramiona, no bo co mogła z tym zrobić? Wystosowali taką petycję i srogo zawiedli. Nie miała zamiaru rozpaczać z tego powodu. Przynajmniej miała fajną historię do opowiedzenia. Teraz jakby wystosowali taką petycję i więcej osób by ją podpisało i może by doszło do tego, że musieliby zabrać Bexely tą restaurację, to pewnie miasteczko by się nie wypłaciło. W końcu ona za swoje pieniądze odnowiła ją i doprowadziła do stanu użytkowania i dzięki temu turyści i mieszkańcy chętniej to miejsce odwiedzali. Parsknęła śmiechem i machnęła ręką. –Daj spokój. To taka głupota, że nawet się tym nie przejmuje. – Bexley nie miała zamiaru płakać z tego powodu i narzekać jakie to niesprawiedliwe jest bycie kobietą. Wiedziała o tym, każda normalna kobieta miała tego świadomość. Ale atakując mężczyzn, świata nie zmienią.
-To absolutnie nie brzmi jak coś w czym chciałabym brać udział. -Pokręciła głową rozbawiona. –Ale dziękuję za pomysł. – Bexley nie widziała się na takiej grupie rozmawiając z innymi kobietami o pracy w latarni. Ona z tej swojej latarni zrobiła taki swój mały azyl. Nawet jak w domu miała nieciekawą sytuację to wykręcała się tym, że musi iść do pracy. A tak naprawdę to przychodziła tutaj po prostu siedzieć. –Nie wiem czy kogokolwiek by to zainteresowało. – Uśmiechnęła się delikatnie. Nie wydawało jej się, żeby cokolwiek z tego było interesujące na tyle, że ludzie chcieliby to oglądać. No chyba, że ludzie jak mój ojciec, którzy oglądają wszystko co telewizja zaproponuje.
-Super. Prześlę ci maila ze wszystkimi szczegółami. Albo twojej agentce, albo agentowi. Nie wiem jak się w sumie z tobą skontaktować. – Trochę tak sobie z niego robiła podśmiechujki, aczkolwiek serio nie wiedziała czy może mu to dać bezpośrednio. –Miałam ulotki, ale wszystkie już rozdaliśmy. – Westchnęła, ale jeszcze poszła do jakiejś szuflady sprawdzić, ale niestety nic nie znalazła.
-Oglądam. – Przyznała, a na jej twarzy pojawił się jakiś rumieniec. Nie opowie mu przecież, że najczęściej to ogląda będąc pod wpływem alkoholu i komentując jaki jest durny i że jej złamał serce. –Prawda. Na bank byłoby widać, że robisz coś czego robić nie chcesz. – Zgodziła się z nim w tej kwestii. Też wolałaby zajmować się czymś co naprawdę ją interesowało zamiast mówić o czymś dla samego zarabiania hajsu. –Jest interesujący. – Dla takiego laika jak ona program był przyjemny. Potrafił ją zainteresować na tyle, że pomimo często upojenia alkoholowego wynosiła z niego jakieś informacje.
Pokiwała głową. Nie wiedziała jak poradzi sobie z tym, że prawdopodobnie będzie go widywała dosyć często. Jeszcze w towarzystwie jego narzeczonej. W dodatku w momencie jej życia kiedy jej własne małżeństwo właśnie się sypało.
-Nie, nie. – Pokręciła głową, bo ostatnią rzeczą jaką chciała robić to rozmawiać z nim o swoich problemach. –Z rodzicami nie rozmawiam, więc… nie stanowią żadnego problemu. – Dodała jeszcze i spojrzała w stronę kuchenki. –Oh, herbata. – Uśmiechnęła się, ale wcale herbata nie była jeszcze gotowa, ale chuj tam.

Chandler Guillebeaux
ambitny krab
alemalpa#7279
lorne bay — lorne bay
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Uzależniony od siłowni historyk prowadzący program w TV i totalnie nie ogarniający znaczenia słowa "wierność".
- Zawsze do usług - powiedział z uśmiechem, bo służył pomysłami jeżeli będzie taka potrzeba. Oczywiście, nie zawsze te jego pomysły musiały być dobre i się sprawdzać, czasami nawet nie warto ich było wprowadzać w życie. Był taki jeden jego wybitny plan, którego nigdy w życiu nie powinien realizować, bo wiązał się z zostawieniem Bexley samej. No, ale cóż, wtedy w jego głowie były inne rzeczy, co było w chuj smutne. - Myślę, że znaleźliby się chętni - przyznał, bo ludzie lubili takie ciekawostki, a przynajmniej niektórzy, ale Ci co go oglądali to na bank. W końcu jego program był jednym wielkim zbiorem najróżniejszych ciekawych informacji o miejscach, które akurat odwiedzał. - Nie mam ani agenta, ani agentki - zaśmiał się i pokręcił lekko głową, a później wyciągnął z portfela swoją wizytówkę, bo to akurat posiadał. - Możesz mi napisać sms, to wystarczy - numer pewnie miał zupełnie inny niż wtedy gdy się ze sobą spotykali, w końcu minęło sporo lat, był za granicą... rzeczy się zmieniają i osoby też. Cieszyło go to, że po tylu latach mógł sobie z nią względnie normalnie rozmawiać i jeszcze spotkać się na imprezie. Myślał, że nie ma mu już za złe tego co się wydarzyło w przeszłości i w sumie tak to trochę z jego perspektywy wyglądało.
- To teraz muszę się bardziej postarać, skoro wiem, że mam tak istotnego widza - puścił jej oczko i się ładnie uśmiechnął, prawie tak jak przed kamerami. - Staram się żeby wszystko było autentyczne, mamy niby jakiś przygotowany scenariusz, ale tak naprawdę jest tam dość sporo improwizacji. Jestem naprawdę dumny z tego co udało mi się osiągnąć przez ten czas - pracował na uczelni, miał swój telewizyjny program, był naprawdę ogarniętym facetem, w większości przypadków. Nie potrafił tylko się określić czego chce od życia w strefie prywatnej, szczerze mówiąc nie był do końca szczęśliwy w sytuacji w jakiej się znajdował, ale co miał zrobić? Było jak było. Dobrze, że mógł się poświęcić pracy.
- Jak to? Pokłóciliście sie o coś? - No on z jej mamą też nie miał najprzyjemniejszej ostatniej rozmowy. W sumie to ona była głównym powodem, dla którego samotnie opuścił Lorne Bay. - Co się dzieje? - Zapytał marszcząc czoło, bo znał ją długo, wiedział kiedy coś jest na rzeczy. - Wiem, że pewnie nie jestem idealną osobą od zwierzeń, ale jakby co to możesz mi powiedzieć o czym tylko chcesz - mógł jej wysłuchać, może nawet coś doradzić i być wsparciem, jeżeli tego, by potrzebowała.

Bexley Sadlier
ambitny krab
catlady#7921
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Lorne Bay nie słyszał o Lorne Bay. Tego Bexley była pewna. Ale też absolutnie nie winiła ludzi. Ona też nie znała jakiś wiosek wypierdówek, które istniały w zachodniej części Australii. –No może mieszkańcy Lorne. – Uśmiechnęła się, bo naprawdę nie widziała w tym potencjału na odcinek jego programu, a jednak czasami ten jego program oglądała, więc wiedziała o czym mówi! –Poważnie? Sam załatwiasz swoje sprawy? – Trochę jej zaimponował, bo ona to podejrzewała, że on jest tak zabiegany, że ma nawet osobę, która mu podciera dupę, albo ociera pot z czoła. Może niekoniecznie w tej kolejności i nie ta sama osoba, ale po prostu ktoś taki. Poza tym odnosiła wrażenie, że osoby mniej znane od niego od razu inwestowały w asystentki, agentów i całe zespoły tylko po to, żeby im później nie płacić za ich usługi. Dużo przecież jest takich afer. Zwłaszcza z gwiazdami, które jednak finansowo mogą sobie na takie osoby pozwolić.
-Nie sądzę, żebym miała twój numer. – Powiedziała co było dla niej zajebiście niezręczne. Nawet jeśli nigdy nie zmieniłby numeru to Bexley go nie miała. Dzwoniła i pisała do niego kiedy ją zostawił, ale nigdy nie odbierał połączeń od niej. W końcu numer usunęła i zapomniała ten konkretny ciąg cyfr.
-Spokojnie, odwalasz kawał dobrej roboty, więc w mojej opinii nie musisz niczego zmieniać. – Pewnie po pijaku, poza wyzwiskami, krzyczała, żeby zdejmował częściej koszulkę. Tego jednak mu nie powie, bo raczej jej nie wypadało. Była mężatką, a i on był w stałym, niestabilnym związku, lol.
Pokiwała głową uśmiechając się przy tym. –Cieszę się, że udało ci się to osiągnąć. – Co prawda w chuj bolało ją to, że mogłaby trwać u jego boku przy spełnianiu jego marzeń, ale trzeba przyznać, że jej słowa były szczere. Może i tak powinno być, może powinni zerwać po to, żeby on mógł się rozwijać i być szczęśliwym, a ona żeby mogła… po prostu sobie trwać w tej swojej niedoli. Chciała mu powiedzieć, że ona też jest z niego dumna, ale jakie to miało znaczenie. Nawet chciała mu powiedzieć, że jego mama, brat i ojczym też są dumni, ale czuła, że to nie jest temat, który akurat ona powinna poruszać. Nie jej sprawa.
-To po prostu… nie wiem jak to powiedzieć… długoletni konflikt? – Nigdy nie miała dobrych relacji z rodzicami. –Mieli wobec mnie inne plany, a ja niekoniecznie chciałam żyć jako spadkobierczyni ich obleśnego imperium. Nie podobało im się dosłownie wszystko co robiłam, więc po prostu się odcięłam. – Wzruszyła ramionami. Zdążył poznać jej rodziców i powinien wiedzieć, że zawsze mieli jakieś chore ambicje i wymagania odnośnie swoich córek. Bexley nie chciała żyć pod ich wpływami.
-Dzięki. – Odparła z uśmiechem jak zalewała już tą herbatę. –Ale nie jest to nic o czym tak naprawdę nie wiesz. – Wyjaśniła. O małżeństwie nie chciała gadać, bo to jednak był Chandler. Jej Chandler. –Słodzisz? – Zapytała i miała nadzieję, że jak słodzi to cukrem, bo nie miała żadnych ksylitoli czy erytroli czy kurwa chuj wie co.

Chandler Guillebeaux
ambitny krab
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ