31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
zupełnie nie radzi sobie po wyjściu z więzienia, dlatego razem z laurissą chowają się przed światem na jego kutrze
  • 3
Słońce dopiero co wschodziło, rzucając na gładkie, jak stół morze, kolorową poświatę. Było za wcześnie, by Lorne Bay tętniło życiem i może dlatego tak lubił tę porę, gdy poza lokalnym ptactwem nic więcej nie mąciło ciszy. Czasem tylko inny rybak krzyknął coś w formie pozdrowienia, ale tutaj w porcie większość zajęta była swoją pracą. Finnegan z resztą też skupiony był bardziej na rozplątywaniu sieci, niż na obserwacji otoczenia, nie bez powodu zacumował na uboczu. Łajba kołysała się lekko, gdy przechodził z jednej burty na drugą, ale poza tym nic miało nie zachwiać tego wszechobecnego spokoju. Był nieco zmęczony nocnym połowem, bo dzień, po tym, jak już odeśpi pracę, chciał spędzić z Laurissą. Może nieco jej zadośćuczynić zszargane nerwy, bo wiedział, jak się denerwuje, gdy łowił przed wschodem. Poza tym miał wrażenie, że ostatnio wyglądała na strapioną, ale nie było czasu, by poruszyć ten temat, a nie chciał poświęcać mu jedynie kilku wolnych sekund między jedną sprawą, a drugą. Zbuchtował jeszcze linę, którą miał ze sobą zabrać z kutra, bo kompletnie nie była mu tutaj potrzebna i trochę bezmyślnie, przyzwyczajony do tego, że jest tutaj sam, zamachnął się, rzucając ją na pomost przy którym cumował. Jakie więc było jego zdziwienie, kiedy zamiast głuchego uderzenia o drewnianą powierzchnię, do jego uszy dotarł kobiecy pisk.
- Cholera - wyrwało mu się jeszcze zanim uniósł spojrzenie na nieznajomą postać, której lina musiała wpaść prosto pod nogi, zmuszając ją do wykonania kilku bliżej nieokreślonych kroków, podczas których wyraźnie traciła równowagę. - Ostrożnie! - zdążył krzyknąć, wyciągając ręce, bo oczami wyobraźni już widział, jak z jego winy kobieta wpada do wody, albo się wywala. I jeno i drugie niekoniecznie było mu na rękę, ale niewiele mógł zrobić. Tyle tylko, że zbliżył się do burty, wskakując na znajdującą się w kokpicie ławeczkę jeszcze bardziej wyciągając ręce, a kiedy kobieta miała już zaliczyć bliskie spotkanie z krawędzią pomostu, a co za tym idzie także z wodą, udało mu się jej dosięgnąć i przytrzymać. - Cholera - powtórzył nieświadomie, jakby dopiero teraz dotarło do niego, co zaszło. - Przepraszam, nie popatrzyłem. Zwykle nikogo tu nie ma - miał nadzieję, że chociaż trochę go to usprawiedliwi. Na pewno nie planował udawać, że całe to zamieszanie nie wzięło się z jego winy.

Lucille Blanchard
powitalny kokos
martyna
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Lorne Bay ma być miejscem gdzie zacznie życie na nowo, ale wydarzenia z przeszłości nadal trzymają ją w miejscu. Snuje się od motelu do Sanktuadium, gdzie dorabia jako pomocnik i w zasadzie nie wie co dalej...
To nie tak, że przyzwyczaiła się do wczesnego wstania i nie sprawiało jej ono problemów. Raczej życie zmusiło ją do tego, by zapomniała o tym, jak to jest wylegiwać się w łóżku nieco dłużej, albo przynajmniej do jakiejś względnie normalnej pory. Poza tym tego dnia znów spędziła noc w pokoju socjalnym w sanktuarium, więc musiała wstać zanim ktoś ją przyłapie i stracić się z pracy do czasu, aż nie zacznie się jej zmiana. Udało jej się przynajmniej wziąć tego dnia prysznic, więc była względnie zadowolona, o ile przy takim stylu życia można mówić o zadowoleniu. Lubiła tutejszy port. Perth było wielkim miastem, więc miejsca takie jak to dawały całkiem inne wrażenie, nie urzekały swoim kameralnym pięknem. Poza tym tam zawsze był tłok, a tu mogła na chwilę się uspokoić i wyciszyć, jakoś przeczekać czas, którego miała za dużo, jak na życie pozbawione znaczących zajęć i poudawać przez moment, że wszystko jest w porządku. Przynajmniej taki miała plan, ale nie sądziła, że przejście się po pomoście szybko go pokrzyżuje. W jednej chwili normalnie stawiała krok, a w drugiej poczuła, jak coś uderzało ją w kostkę i to wcale nie było w tym wszystkim najgorsze. Sapnęła, bo ból nie był zbyt dotkliwy, ale gdy chciała się ruszyć, zrozumiała, że zaplątała się w jakąś linę i traci równowagę. Ktoś coś mówił, dopiero teraz zauważyła blondyna na kutrze obok którego stała, ale nie było czasu. Oczami wyobraźni już widziała, jak wpada do wody, a mimo to nie sięgnęła do wyciągniętych rąk, pamiętając doskonale o lęku, który był w niej taki żywy. Zabawne, że wolała wylądować w morzu, niż przezwyciężyć fobię przed dotykiem, ale ostatecznie zamiast spaść z pomostu i tak poczuła, jak ktoś ją łapie. Krew szumiała jej przez chwilę w głowie, serce dudniło i potrzebowała dłuższej chwili, by zrozumieć, co nieznajomy do niej mówi.
- Nic się nie stało - przełknęła ślinę, otwierając szerzej oczy. Nie było to do końca prawdą, ale co innego miała powiedzieć. Potrzebowała głębszego oddechu, ale żeby sobie na ten pozwolić, poczekała, aż mężczyzna weźmie ręce. - Nic się nie stało... - powtórzyła, tym razem bardziej do siebie, niż do niego. - To ja powinnam przeprosić - albo i nie? Była mocno skołowana i dopiero teraz spojrzała na linę. - To pana, prawda? - głupie pytanie, ale zadane głównie po to, by powiedzieć cokolwiek.

finnegan broussard
powitalny kokos
Borsuk
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
zupełnie nie radzi sobie po wyjściu z więzienia, dlatego razem z laurissą chowają się przed światem na jego kutrze
Życie Finnegana również nie było usłane różami. Głównie z powodu matki, która uniosła się honorem i postanowiła wychować dziecko samodzielnie, nie mówiąc ojcu chłopca o jego istnieniu. Co za tym idzie, również był przyzwyczajony do wczesnego wstawania. Chciał jakoś wspomóc swoją rodzicielkę, a przynajmniej, mieć coś na swoje zachcianki, by nie obciążać tym kobiety, więc przed szkołą wyprowadzał psy sąsiadów, roznosił gazety i pomagał na farmach. Pokochał wtedy obcowanie z naturą i przebywanie na świeżym powietrzu o wschodzie słońca. Zdecydowanie te kochał bardziej, aniżeli zachody. Mógłby je oglądać codziennie. Nic dziwnego, że wybierał głównie nocne połowy. Jeszcze bardziej polubił to, kiedy wyszedł z więzienia. Miał dosyć hałasów, towarzystwa ludzi, z którymi nie potrafił złapać kontaktu. Ustanowił tam sobie jakąś pozycję, tylko dzięki temu, że był znany w środowisku bokserskim. Już zapomniał o swojej karierze, dzięki której stał się dość popularny. Jego sława rozdmuchnęła się bardzo szybko, kiedy oskarżono go o pobicie kobiety, a teraz już chyba nie miał możliwości, by tam wrócić. Zresztą, czy rzeczywiście chciał żyć w blasku fleszy? Przecież nienawidził tego. Wtedy cieszył się tylko z możliwości boksowania, nie z całej tej otoczki. Walczył i to się dla niego liczyło. Coraz mniej, kiedy założył rodzinę, aż wcale, kiedy urodziła się Teddy. Robił to wyłącznie, by zapewnić swojej rodzinie byt. Ale teraz to kuter był jego miejscem na ziemi. Nie chciał wracać do pustego domu, dlatego przebywając tam, głównie spał, jadł i wracał na łajbę albo szedł do Laurissy. Jego życie było wyjątkowo proste, dlatego, najwyraźniej, jego świadomość spragniona była komplikacji.
Natychmiast puścił kobietę, kiedy tylko złapała równowagę. Nie chciał, by poczuła się przez niego osaczona. Zresztą, miał jakiś uraz. Na szczęście, gdzieś w pobliżu byli rybacy, więc raczej nie groziło mu kolejne oskarżenie. Tym razem miałby świadków. – Tak, moje, powinienem zacumować łódź – powiedział. – Ale jeśli nie ma pani nic ciekawszego do roboty, to mogę ten mały wypadek wynagrodzić nienajlepszą kawą z termosu – uśmiechnął się. Słabo się zareklamował, ale to nie miało znaczenia.

Lucille Blanchard
powitalny kokos
martyna
ODPOWIEDZ