Tancerka — Shadow
26 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej tańczyła balet, dziś tańczy w Shadow, uznaje tylko płynną dietę wysokoalkoholową i bije wszelkie rekordy w podejmowaniu złych decyzji!
six
let's drown in love, vodka or the sea

Dance, dance on little girl in the arms of someone new. Kiedyś uwielbiała tę piosenkę, odkryła ją lata temu na jednej z winylowych płyt, które razem z rodzeństwem znalazła na strychu. Podobno należały do dziadka, a może jego brata, ale ten był praktycznie głuchy, nie potrafiła wyobrazić sobie, by mógł docenić melodyjny głos Paula Anki! Jego kolekcja była naprawdę spora, znalazło się wiele perełek, które dziś przeżywały drugą młodość w klubach za sprawą sprzętu, który nawet nie śnił się — prawdopodobnie nieżyjącym już — autorom piosenek. Lubiła odkrywać je na nowo, piosenki dziadka, nawet w Shadow, potrafiły na moment odwrócić jej uwagę od… cóż, wszystkiego. Łapczywych spojrzeń klientów, którzy ledwo pochowali obrączki do kieszeni, ich niewybrednych komentarzy, a czasem wyzwisk.
Wciąż zadawała sobie to samo pytanie, co ja tu jeszcze robię? Tak samo często powtarzała, że rzuca tę pracę. Tym razem naprawdę, nie skończy się na słowach. Jak widać, nie dotrzymywała nawet tych danych samej sobie… Nie chodziło o pieniądze, nie chodziło o sławę ani rozgłos, nie miała imienia zarezerwowanego tylko na scenę, nie miała wielkich i głośnych zapowiedzi, nie rozbierała się, nigdy, nie spełniała życzeń. Po prostu, tańczyła. Lubiła to uczucie, gdy spojrzenia były skierowane na nią, skłamałaby, jeśli powiedziałaby, że jest inaczej. Lubiła mieć tę… kontrolę. Nad widownią. I sobą. To… skomplikowane, choć wydaje się płytkie jak kałuża.
Dzisiejszy dzień nie różnił się niczym od poprzednich, nie licząc tego, że był to jej ostatni dzień w tym tygodniu i miała absolutnie d o ś ć. Ach tak, być może miało to coś wspólnego z niezapowiedzianą wizytą Blackwella w klubie, lecz na ten moment, Yara robiła absolutnie wszystko, by wyrzucić ten moment z pamięci. Nie wydarzyło się. Nie przyszedł tutaj, nie zwabił jej do pokoju pod pretekstem prywatnego tańca, by z nią PORZMAWIAĆ. Nie. Wyjątkowo marnie jej szło, ale zaklinanie rzeczywistości na trzeźwo jest trudne!
Dlatego postanowiła zwinąć zza baru litrową butelkę… czegoś rosyjskiego, jak wiele razy wcześniej. Dziś nawet się zapowiedział, ale jedyną osobą, która ją słyszała była Julia, nie spodziewała się, że ta pobiegnie do szefa, nie musiała też długo jej namawiać, gdy wspomniała, że zamierza osuszyć ją w porcie, o tak, by tym razem nie pić na wycieraczce przed domem. Ładny widok łagodzi obyczaje, tak mówią!
Jeśli ktoś zacznie liczyć butelki — zaczęła cicho, mijając ochroniarza. — W tym miesięcy musi pomylić się o co najmniej dziesięć — skrzywiła się lekko, lecz zaraz po tym posłała brunetce uśmiech, gdy wychodziły z klub. Na całe szczęście, powietrze wciąż było ciepłe, choć wątpię, by pogoda powstrzymała ją przed pójściem na do portu. Ledwo przekroczyła próg, odeszła kilka kroków i sięgnęła do torebki po paczkę papierosów, nieco zmiętą przez ciężką butelkę.

Julia Crane-Hale
ambitny krab
m.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
outfit a co!

Shadow było miejscem, do którego uciekała ostatnio coraz częściej. Wiedziała jak w mieście nazywają to miejsce, jak rodzina Hale’ów reaguje alergicznie na jej pracę dla tego gangstera i sama Julia była za mądra, by nie zauważyć wszystkiego co działo pod otoczką nocnego przybytku rozkoszy, ale była wciąż sobą.
Dziewczyną, którą bawiła pruderia społeczeństwa, która nakazywała traktować ją jak wyklętą z powodu tatuaży, motocyklu czy pracy za konsolą. Niegdyś jej obrazy były tymi, które łamią wszystkie tabu… i o Boże, jak wówczas dobrze się bawiła! Obecnie flirtowała zawzięcie z wizerunkiem ułożonej i bogatej żony, przemieniając się w klubową bestię z tylko lekko rozmazanym eyelinerem. Zwykle w cieniu, rozkręcała niejedną imprezę i obserwowała wszystko uważnie. Dawno już nie szkicowała w przerwach, ale dziś z jakąś nietypową dla siebie ochotą powracała do znanych sobie nawyków.
Ile tu już lat tutaj?
Siedemnaście, przed oczami stanęła jej tamta dziewczynka i natomiast zajęła się przenoszeniem jej ołówkiem na papier. Rzadko szkicowała autoportrety, właściwie wcale, więc z zaskoczeniem przyjęła fakt, że kreska dziś wyjątkowo jej idzie. Dopiero, gdy zdała sobie sprawę, czemu znowu zajęła się tym, wzięła i zmięła ją zawzięcie.
Adam. To dlatego pół wieczoru wpatrywała się z niepokojem w drzwi. Miała przeczucie, że prędzej czy później przywieje go tu z jakąś lafiryndą, a Julia już miała dość po jednej kolacji z nim i z Jordan. Nathaniel miał rację – nie mogła spaprać sobie życia, które poza tym nieszczęsnym epizodem było perfekcyjnie ułożone.
Tylko czemu to było takie trudne, czemu znowu poczuła, że żyje i stwierdziła, że pracownia to nie taki zły pomysł? Kręci głową, gdy ochroniarz daje jej znak, by kończyć na dziś. Jest wcześnie, ale najwyraźniej nie potrzebowali dziś za dużo świadków.
Po tylu latach tutaj wiedziała kiedy udawać, że się nie widzi tego co się dzieje. Złota zasada lojalnej pracowniczki – nie mieszać się w niepotrzebne interesy, chyba że szef poprosi.
I nie kraść alkoholu.
Widzi, że Yara zwija pod pazuchę butelkę czegoś wyjątkowo mocnego i uśmiecha się lekko. Nie, nie zamierza jej wydać, bo jest przekonana, że Nathaniel wie. Znała go na tyle, by wiedzieć, że nic w jego klubie nie dzieje się bez jego wiedzy. Zresztą Crane zdaje sobie sprawę, że jest za wcześnie, a ona właśnie skończyła pracę.
Ethan ma dyżur, a ona nie ma się gdzie podziać. Niegdyś lubiła te nieobecne wieczory, sama ze sobą, ale odkąd Polanski jest w mieście wie, że już nie zaśnie spokojnie, więc wychodzi razem z tancerką, uśmiechając się do Liama.
- Wiesz, że złodziejkom ucinało się palce? – pyta pro forma, śmiejąc się cicho, bo nagle przypomina sobie zupełnie inną zimę, w innym mieście, w której jako szesnastolatka także kradła alkohol. Kiedy to było, jak to było? Kręci głową, zdecydowanie potrzebuje się upić, bo robi się zbytnio sentymentalna. Zapala swojego papierosa, patrząc za długo na zapalniczkę z napisem SAVE ME i stwierdza, że chyba postradała zmysły, ale picie w towarzystwie Yary wydaje się świetnym pomysłem. – Kiedyś ukradłam jedną, miałam chyba z dwadzieścia lat… Nathaniel wziął mnie na rozmowę wychowawczą i potem już nigdy… - krztusi się ze śmiechu, ledwie kończąc połowę papierosa i już zapalając kolejnego. – To co,idziemy ją opróżnić czy trzeba z tobą chodzić, żebyś dała pić z gwinta? – zaczepia ją,ale chyba nie chce pić litra na łebka?!
Zwłaszcza że Julia jest w ogromnej potrzebie.

Yara Vanderberg
Tancerka — Shadow
26 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej tańczyła balet, dziś tańczy w Shadow, uznaje tylko płynną dietę wysokoalkoholową i bije wszelkie rekordy w podejmowaniu złych decyzji!
Wszyscy wiedzieli, że neonowy napis Shadow, dobiegająca zza drzwi muzyka i alkohol, który mącił ludziom w głowach to jedynie przykrywka do czegoś większego. Wiedziała i Yara, na długo zanim zaczęła tam pracować. Kilka lat temu, zdaje się, że niewiele ponad trzy, nawet nie obejrzałaby się na drzwi, przyśpieszyłaby kroku i minęła stojący przed lokalem tłum spowity papierosowym dymem. Co najwyżej poprosiłaby o papierosa, bo wtedy prosiła, dziś wyciągała rękę, zniecierpliwiona. W niczym nie przypominająca dawnej siebie… Dawna Yara przepadła, i nie trzy lata temu, gdy pierwszy raz przekroczyła próg Shadow, ale wcześniej, dużo wcześniej…
Co powiedziałby jej brat, gdy zobaczył ją w tym miejscu? Ilekroć to pytanie pojawiało się w jej głowie — zawsze zaskakując, jakby słyszała je po raz pierwszy — znajdowała w sobie niemożliwe pokłady siły, by odpowiedzieć: nic.
Nie powiedziałby nic, nie żyje, nie ma go. Nie zobaczy niczego.

To jedyny moment, gdy pozwalała sobie tak brutalnie sprowadzić się do rzeczywistości. I choć na co dzień trudno temu zaprzeczyć, jakimś cudem jej się udawało! To zdecydowanie nic zdrowego.
Nie kradnij. Które to przykazanie? Siódme? Och, grzechów głównych też jest siedem, jeden z nich mówi o nieumiarkowaniu w jedzeniu i picu, drugi o nieczystości, a jeszcze inny o gniewie… Wszystkie składały się na to, co codziennie oglądała w lustrze, nie zaprzeczyłaby — cienie pod oczami, spierzchnięte wargi, zmęczenie i ciągły… głód. Niedosyt.
Nie kradnij. Sięgając po butelkę, nigdy nie myślała o swoim szefie — może powinna? — wbrew temu, co mówili o nim inni, nie widziała w nim… cóż, widziała w nim jedynie człowieka, który wypisywał jej czeki. I nie zadawał pytań, gdy powiedziała, że chce tańczyć. Tylko tańczyć. To prosty układ, zdaje się, że nie wszystkim się podobał, ale nie dbała o to. Dbała o siebie, to nie grzech. Przynajmniej nie jeden z siedmiu.
Zmarszczyła brwi, słysząc co powiedziała o ucinaniu palców! [ wiedziałam, że znajdziemy na to miejsce! ] Niestety, cierpiała na przypadłość, która objawiała się tym, że słysząc coś, natychmiast wyobrażała to sobie z najmniejszymi szczegółami! I długo nie potrafiła wymazać tego obrazu z pamięci.
Masz wszystkie? — zapytała roześmiana, łapiąc brunetkę za rękę, jakby spodziewała się, że ta zaraz schowa je za placami. Gdy ostatnim razem sprawdzała, sama miała wszystkie, dzięki bogu, bo gdyby ktoś w Shadow usłyszał o takich praktykach, przyciski w windach musiałaby wciskać tyłkiem. I wiesz, od razu wszystkie piętra, coś okropnego! — Mnie nigdy nie zaszczycił rozmową. — odarła z papierosem w ustach i wzruszyła lekko ramionami, gdy przystanęła na moment, by przytknąć do niego płomień zapalniczki. Spojrzała na brunetkę kątem oka, gdy tak się śmiała, a przed oczami stanęło jej to, jak mogła wyglądać ta „rozmowa wychowawcza”. — Przełożył cię przez biurko? — zapytała, unosząc wysoko jedną brew. Uśmiech jaki malował się na jej twarzy zdawał się mówić, że bez względu na jej odpowiedź, uznaje za prawdziwą wersję w której to zrobił! HA!
Oczywiście, że trzeba ze mną chodzić! — odparła, przewracając teatralnie oczami. — Kupować kwiaty i robić palcówki, skoro niebawem stracę palce. — Mam nadzieję, że Julia przywykła do tego, że Yara jest… cóż, sobą. I grzeszy szczerością nawet, gdy jest trzeźwa.

Julia Crane-Hale
ambitny krab
m.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Ledwo pamiętała czym było Shadow, gdy po prostu przybłąkała się po całym dniu szukania pracy. Była zbyt niewinna i naiwna, by myśleć, że to podejrzane, że nikt nie pyta jej o referencje. Po prostu szukała miejsca, gdzie można zostać na dobre i jakkolwiek jej życie się potoczyło, była gotowa tutaj pracować. Nie na stałe (rzecz jasna), ale lubiła muzykę, lubiła wspomnienia z tego klubu (Adam czekający aż skończy) i jakoś wrosła w atmosferę tego miejsca, czując, że tu jest u siebie.
Dziwne, bo w jej rodzinie nie gloryfikowano takich przybytków, wręcz przeciwnie. Julia z domu Crane nigdy nie znalazłaby się w tym miejscu rozpusty, gdyby żyła wedle ściśle określonych reguł swoich rodziców. Bogatych snobów, którzy dla reputacji poświęcili swoją córkę.
Nic więc dziwnego, że zamiast szukać ekskluzywnych salonów ich córka wylądowała niemalże dosłownie w rynsztoku.
Ba, nawet sobie w nim wygodnie pościeliła, choć wizja, którą roztaczała przed Yarą trochę temu przeczyła. Chciała ją nastraszyć?
Bynajmniej!
Macha jej przed oczami dziesięcioma palcami.
- Mam konsolę, nie mogę grać bez! – wyjaśnia z uśmieszkiem, to było wygodne tłumaczenie, ale Julia wódki nie kradła. Diamenty, biżuterię, owszem, ale gdzie tam jej do alkoholu. Z jej urodą wystarczyło się uśmiechnąć, a już dostawała bezpłatne drinki. Sprawdzony patent, zawsze i wszędzie.
Widzi, że kierują się w stronę portu, więc uśmiecha się beztrosko, najwyżej o świcie wyłowią dwie wariatki.
- Ale że Nate? – reaguje zaskoczona na jej słowa, myślała, że akurat on o personel dba, cokolwiek to miało znaczyć i pewnie powiedziałaby jej więcej o tym jak to jest, gdy ma się osiemnaście lat i dwie lewe ręce, ale bardzo chce się pracować, gdy dociera do niej to co powiedziała. Wybucha śmiechem. – Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Ja go traktuję jak… - i nagle urywa, bo ten ojciec nie pasuje jej do poranka pełnego jakiegoś dziwnego napięcia, o którym nie wie nikt poza Julią. Postanawia jak najszybciej zostawić ten temat, właściwie dla niej od samego początku nie ma tematu, więc przytrzymuje jej drobną dłoń w swojej i zanim cokolwiek więcej powie, puszcza się biegiem w stronę portu.
Co jest karkołomne dla wszystkich posiadaczek szpilek wielkości tych Crane- Hale, ale jak świat stoi światem to nie widział dziewczyny na płaskich obcasach. Zapewne nawet na siłownię (jeśli by kiedykolwiek ćwiczyła) zabrałaby swoje ulubione buty od Birmana.
- Kupować kwiaty? A to wódka nie wystarczy? – pyta w biegu. – I czekaj, palcówka? Ty wiesz, że ja umiem w guziczki, nie? – szczerzy się, gdy w końcu zatrzymują się nad samą wodą.
Siada na pomoście, wiatr delikatnie muska jej długie włosy i jest niemalże romantycznie, więc zanim cokolwiek zacznie mówić durnego wyciąga dłoń po kradziony spirytus.
- A popitkę wzięłaś czy przepalamy papierosem? – pytanie retoryczne, posyła jej pełen zrozumienia uśmiech i bierze łyka, zastanawiając się nad wieloma rzeczami.
Nad tym, że znowu chce malować. Nad tym, że żałuje, że nie ma lustrzanki. I nad tym, że potrzebuje dobrego i długiego seksu, niekoniecznie z mężem.
Typowe myśli młodej mężatki.

Yara Vanderberg
Tancerka — Shadow
26 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej tańczyła balet, dziś tańczy w Shadow, uznaje tylko płynną dietę wysokoalkoholową i bije wszelkie rekordy w podejmowaniu złych decyzji!
Nikt, myśląc o miejscu takim jak Shadow, nie ma nadziei, że to „na stałe”, tak przynajmniej myślała, i taką miała nadzieję, bo to co z pozoru wydawało się być Eldorado — łatwe pieniądze, niewiele w zamian — w rzeczywistości było pełne złota głupców. I samych głupców, szukających Bóg jeden wie czego, za drzwiami miejsca, o którym nikt nie był w stanie powiedzieć nic dobrego.
Yara nie była niewinna czy naiwna. Ani zdesperowana. Potrzebująca to zupełnie inne słowo. Potrzebowała… czegoś innego. Potrzebowała poczuć cokolwiek. Coś co nie było bolesnym odrętwieniem czy otępieniem, które trwało tygodniami, nierzadko miesiącami… jak na ironię, Shadow dało jej to wszystko, razem z przyjemnym dreszczem, a przede wszystkim poczuciem, że jest tutaj, bo tego chce. Nie musi.
Wbrew pozorom, były do siebie bardzo podobne, a pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to niepokorne.
Mam konsolę, nie mogę grać bez!
Zmarszczyła brwi, jakby sens tych słów miał spory problem z dotarciem do wnętrza jej głowy, głównie dlatego, że głos postanowiła zabrać inna myśl, prawdopodobnie zabawna tylko w jej mniemaniu, ale…
Wszystkiego można się nauczyć — odparła, uśmiechając się pod nosem, odrobinę złośliwie, po czym wzruszyła lekko ramionami, chcąc dodać swoim słowom niewinności, co oczywiście przyniosło odwrotny efekt.
Roześmiała się, słysząc zaskoczenie w jej głosie. Wydawało jej się odrobinę… cóż, za głośne, za szybkie, wszystkie cechy, jakie mogła przypisać wylądowały poza skalą — takie odniosła wrażenie — stąd ten głos z tyłu głowy, który w tym momencie postanowiła przypisać intuicji podpowiadał jej, że… Nie, nie, że kłamie, ale nie mówi wszystkiego, a gdy urwała w połowie zdania, oczy brunetki zaświeciły się jak bożonarodzeniowe drzewko, bo chciała wiedzieć WSZYSTKO.
Nie, nie, nie — powtórzyła za nią, uśmiechając się pod nosem złośliwie jak mały chochlik, którego jedynym celem w życiu jest łapanie ludzi za słówka! Cóż, jakby nie patrzeć… to jedno z jej hobby. — Jeśli myślisz, że Ci uwierzę, odpowiedź brzmi: nie. Jeśli myślisz, że to tak zostawię, zgadnij, odpowiedź brzmi: nie! Czekaj… Nie! — Zdążyła krzyknąć, gdy tylko zorientowała się, że brunetka rzuciła się do biegu, co więcej, nie zamierzała jej tak po prostu zostawić w tyle, choć nie miałaby jej tego za złe, bo buty które miała na sobie nie były stworzone dla biegania! I chyba to próbowała jej powiedzieć, gdy wycelowała w nią palec, bo niestety, straciła na moment zdolność mówienia, gdy trzymając się za bok, próbowała złapać oddech. Dawno nie biegała, ok? Poza tym, dążyła na prędko wyjąć papieros z między ust. No i śmiała się jak wariatka, słysząc słowa dziewczyny.
To naj… najgłupszy sposób na uniknięcie tematu. Wiesz o tym? — zapytała, siadając obok, i jak gdyby nigdy nic, zdjęła buty i wrzuciła do torby, najpierw jeden, potem drugi, by po chwili sięgnąć głębiej i wyciągnąć — z najwyraźniej magicznej torby bez dna, a raczej z dwoma — butelkę rosyjskiej, tak zgadywała, wódki. — Możemy przestać udawać, że jesteśmy, hm, lady like — mruknęła, i rzuciła jej kolana nieotwartą jeszcze paczkę papierosów. — A więc? Nie opowiesz mi żadnych pikantnych historii z zaplecza Shadow? Tylko dla nich żyję — powiedziała, zerkając na brunetkę kątem oka, z wyjątkowo paskudnym uśmiechem na ustach. Nie były jeszcze pijane, w dodatku, nie znały się tak dobrze, lecz dla Yary nie miało to żadnego znaczenia. Dziś miała myśleć o wszystkim — i wszystkich — tylko nie o sobie!

Julia Crane-Hale
ambitny krab
m.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Julia już była za stara, by być głupią, ale potrzeba adrenaliny gnała ją bez końca w znajome progi klubu. Ilekroć przeżywała głośne kryzysy twórcze (a bez Adama sztuka nagle umierała), to zjawiała się w drzwiach Shadow i czując się tu zupełnie jak u siebie. Przez lata wykształcili z Nathanielem na tyle dobrą symbiozę, że nigdy o nic nie pytał, po prostu przyjmował ją do siebie i znowu dawała ponieść się tłumowi i elektryzującej muzyce.
To wszak był również rodzaj sztuki, choć zapewne nie takiej jak ta wysoka, którą przelewała na płótno bądź kliszę aparatu. Tak to sobie wszystko zgrabnie tłumaczyła i teraz też nie chciała wyjaśniać, co sprawiło, że niemalże się zarumieniła.
Przez moment nawet miała lekkie obawy (bądź czuła podekscytowanie), że ktokolwiek widział tę scenę przed klubem, ale wiedziała, że o tej porze była tylko ona i on, nikt o świcie nie pali papierosów, wszyscy uciekają do domu.
Tylko oni oboje nie śpieszyli się zanadto, bo niewiele ich tam czekało.
- Ty naprawdę chcesz stracić palce! – postanawia więc ją żartobliwie postraszyć. – A poza znam tego człowieka siedemnaście lat – plus minus, ale uśmiecha się, gdy do niej dociera. Spędziła w tym miejscu rozpusty praktycznie dwie dekady. – Jak go poznasz bliżej to zrozumiesz, że to raczej nie jest puchaty miś albo chłopak do przypadkowego bzykania w kiblu! – odkrzykuje, czy w ten sposób ucięła temat?
Pytanie na ile dla Julii to zagadnienie w ogóle zostało ucięte, a ile wyszczerbione mocnymi pocałunkami, które sprawiły, że trochę się zatarła granica między pracownikiem a szefem. Nie znała odpowiedzi na żadne z postawionych sobie pytań, więc wolała biegnąć aż do utraty tchu. Jak na osobę, która częściej wkładała papieros do ust niż pokarm stały była całkiem gibka i sprawna. Mogłaby nawet zażartować, że uwielbia inne sporty… ale utknęła w małżeństwie tak sztywnym, że sama siebie czasami żałowała.
Tęskniła za etapem zupełnej beztroski, ta jednak minęła bezpowrotnie i niemal mogła przyklasnąć pomysłom Yary, by zapomnieć o butach, mężach i kochankach – byłych, niedoszłych i przyszłych.
- Tak dla ścisłości. Miałam dwie dziewczyny – wyjaśnia, oddając jej butelkę i patrząc jej dłużej w oczy. – Nikt ci nie zrobi minety tak jak druga laska, polecam – objaśnia nadal fachowo, jeśli miały rozmawiać to chyba nie na takie tematy jak praca?! Zastanawia się jednak nad jej prośbą. Co ona wiedziała o Shadow?
- Kayleigh bzyka się z dealerem – ścisza głos konspiracyjnie, a potem wybucha śmiechem. Przecież jej nie powie, że cały klub to jedna wielka ściema dla czegoś zupełnie innego i ta pralnia brudnych pieniędzy może kiedyś runąć, a one będą pokazywane w dziennikach.
Chyba naprawdę pod rękę prowadzała się z autodestrukcją, bo miała to zupełnie gdzieś.
- A ty? Czemu tańczysz? Czemu akurat do mojej muzyki? – szturcha ją ramieniem, wiadomo, że nikt tak nie miksował jak Crane.

Yara Vanderberg
ODPOWIEDZ