lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Patrzył na nią i było mu szczerze przykro. Traktowała go teraz tak jak traktowali go wszyscy. Jak zwykłego debila, który niczego nie rozumiał. No i okej, Cole nie rozumiał wielu rzeczy i wielu rzeczy po prostu nie chciał zrozumieć. Nie interesowało go to. Jednak w tym przypadku chciał naprawdę stanąć na wysokości zadania i zrozumieć co się właściwie stało. No i wiedział już tyle, że Raine myślała, że przez ostatni rok byli parą. Teraz tylko Demos chciał zrozumieć czemu właściwie tak myślała. Nie był typem, który wmawiał laskom jakiś związek, albo rzucał teksty, które mogłyby sugerować jakieś jego bezgraniczne oddanie. Wręcz przeciwnie. Zawsze był szczery wobec swoich zamiarów. Może błędem jego relacji z Raine było to, że najpierw się przyjaźnili, a dopiero później zaczęli ze sobą sypiać. –Skoro ty jesteś taka dorosła to mogłabyś wyjąć głowę z własnej dupy i mi powiedzieć jakim cudem to wszystko jest moja wina skoro nigdy nie nazwałem cię w żadnym momencie moją dziewczyną. Nie przypominam też sobie, żebyś zwracała się do mnie mój chłopak. – Syknął wkurwiony, bo skoro ona rościła sobie jakieś dziwne prawo dzięki któremu mogła na niego naskakiwać to nie miał zamiaru pozostać jej dłużnym. Nawet taki Cole miał granice, a Raine je właśnie przekraczała. –No ewidentnie z tobą nie można rozmawiać o niczym. – Wzruszył ramionami, bo przeszła mu ochota na jakąkolwiek rozmowę. Zgodziła się na spotkanie z nim tylko po to, żeby się okazało, że żadnego spotkania nie będzie. W dodatku to spotkanie, którego miało nie być było tylko kolejną okazją do tego, żeby jednak na biednego Cole’a ponaskakiwać. Wtedy na imprezie pełnej ludzi, a teraz w miejscu publicznym. Eh. Przykre.
Dlatego był tak skryty jeśli chodziło o wyznawanie jakichkolwiek uczuć. Nie było w tym żadnego sensu. Człowiek stawał przed kimś trzymając swoje serce w dłoni i zostawał właściwie z niczym. Jeszcze dostawał mentalnego plaskacza w twarz. Albo czasami nawet i takiego fizycznego. Objął się ramionami, bo poczuł się bezbronny i bezsilny.
-Nie wiem. Widocznie mamy dwie różne wizje tego jak wyglądała nasza przyjaźń. – Jej wizja była spierdolona, bo patrzyła na wszystko przez pryzmat związku, który on spierdolił, a w którym nawet nie wiedział, że jest. Parsknął słysząc jej kolejne słowa. –Jest za późno, bo nie robisz nic, żeby pomóc mi zrozumieć. – Westchnął ciężko, wsadził dłonie w kieszenie spodni i spojrzał gdzieś w bok kręcąc głową.
-Ja nas nie przekreślam. – Powiedział w końcu. –Za jakiś czas znowu się do ciebie odezwę. Spróbuję jeszcze raz. Ostatni raz. – Rzucił i nawet już na nią nie spojrzał. Nie było sensu. Nie chciał przez następne tygodnie mieć wizji jej twarzy pełnej nienawiści i pogardy wymierzonej prosto w niego. Nie czekając na reakcję z jej strony, nie żegnając się nawet, po prostu obrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę. To chyba najlepsze co mógł dla niej zrobić.

/ztx2

Raine Barlowe
sumienny żółwik
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ