36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
4.

Sara ubrana w zwiewną sukienkę do kostek i czarne japonki przechadzała się wolnym krokiem po wilgotnych deskach wdychając zapach oceanu. Lekka bryza od wody dawała nadmierne poczucie wilgoci przez co jej włosy wydawały się bardziej pokręcone niż zwykle, ale kompletnie o to nie dbała. Nie mając pojęcia jak wygląda mężczyzna, z którym umawiała się przez wiadomości, podała mu jedynie informacje, że będzie mieć na sobie właśnie ów sukienkę w drobniutkie kwiatki na wypadek gdyby po okolicy kręciło się więcej osób. Trochę jak informacja na randkę w ciemno ale wszystko dla dobra sprawnego rozpoznania terenu (i jej samej).
Jak na złość (albo i szczęście) w pobliżu nie było nikogo z kim można by ją pomylić. Na dodatek na horyzoncie pojawiła się jakaś sylwetka, zdecydowanie męska. Smith zsunęła z nosa okulary obserwując zbliżającego się faceta. Mimowolnie uniosła brew widząc te wydzierane ręce.
Boże… jak ona szalała za tatuażami, miała na ich punkcie hopla a sama zbierała się na swój pierwszy od dobrych kilka lat.
- Cześć! – wyrwała pierwsza nie chcąc aby doszło do jakiejś mało komfortowej sytuacji. Sara Smith, to ja Cię nękałam wiadomościami, miło poznać osobiście – [/b] zapewne wymienili uścisk dłoni bo to podstawa podstaw.
Dlaczego wpadła na pomysł posiadania łodzi? To było bardzo proste a jednocześnie skrywane w ogromnej tajemnicy. Żaden sekret, że kierowca z niej bardzo kiepski więc wymyśliła, że może na wodzie będzie szło \jej lepiej a do tego sytuacja finansowa i moment w życiu sprzyjał do tego aby nabyć podobne cacko. Gdzie i z kim będzie pływała – to jeszcze było niewiadomą ale sformułowanie informujące o prywatnej łodzi brzmiało naprawdę imponująco. Oby i tutaj nie przydarzyło jej się żadne zarysowanie a broń Boże dachowanie bo to byłby szczyt.
– Nie bardzo umiałam określić co by mnie interesowało więc postanowiłam Ci pokazać. Przejdziemy się? – uśmiechnęła się miło zadzierając głowę do góry. W butach na płaskim obcasie nie miała najmniejszych szans aby dorównać wzrostowi Sky więc pozostało jej jedynie patrzenie ciut wyżej. – Nigdy nie miałam własnej łódki, kompletnie się na tym nie znam i nie ukrywam, że liczę na Ciebie w pełni. – chyba takie stwierdzenia mogły stresować ale jeśli rozmawia z profesjonalistą to powinien się cieszyć, że trafił na wymagającą klientkę.


Skyler Weston
dzielny krokodyl
Sara Smith
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Weston sam nie wiedział czy powinien brać kolejne zlecenie, zwłaszcza, że coraz poważniej myślał o odejściu ze stoczni i zaczęciu własnego biznesu. Z drugiej jednak strony, dodatkowy grosz na pewno mu nie zaszkodzi w tym przedsięwzięciu, więc… Tak, zdecydował, że przynajmniej spotka się z nową potencjalną klientką i dowie się jak właściwie miałby jej pomóc.
Stocznia i pora lunchu wydawały się dobrym miejscem i czasem na podobne spotkanie, Skyler wiedział, że wtedy przynajmniej będą mogli spokojnie porozmawiać, dogadać szczegóły i… No przy okazji też trochę się poznać. Prawda jest taka, że lubił znać ludzi, którym budował łódki. Każda z nich dzięki temu dostawała jakąś bardzo specyficzną, zindywidualizowaną cechę. Drobny gadżet, ledwie symbolikę niekiedy, ale… Tak, to dodawało smaczku. I raczej się ludziom podobało. No, ale!
Już z daleka widział czekającą na niego blondynkę, więc swobodnym krokiem podszedł bliżej, uśmiechnął się i uścisnął jej dłoń. – Hej, hej. Skyler Weston, fajnie, że wpadłaś. – w końcu byli umówieni, co nie? – Mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie długo…? – zapytał jeszcze, zanim ruszyli się z miejsca. Sam odruchowo też zerknął na swój zegarek i… Nie no, był punktualnie. Raczej nie zrobił pierwszego średnio fajnego wrażenia.
Kiedy szli spacerowym tempem po terenie stoczni, Weston wsunął ręce w kieszenie spodni i patrzył to na mijane łodzie, to na towarzyszącą mu blondynkę. – Będę bardzo niedyskretny jeśli zapytam skąd w ogóle taki pomysł? – o własnej łódce, skoro nigdy wcześniej żadnej nie miała…? – To takie trochę niespełnione nigdy wcześniej marzenie czy… – uśmiechnął się szerzej, błyskając nawet białymi kłami. – Droga zachcianka? – nie zamierzał ukrywać, że biznes łódkowy tani nie był. Sara musiała liczyć się z tym, że nawet najtańszy model był… No cóż, po prostu drogi. – Zdradzisz kto mnie polecił? No chyba, że to wasza tajemnica to… – potrząsnął głową i wzruszył ramionami. – Nie było pytania. – nie był z natury wścibski. Nie lubił też męczenia buły, dlatego jeśli Smith nie chciała mówić – w ogóle nie musiała. Sky nie miał z tym absolutnie żadnego problemu.

Sara Smith
zaradny kameleon
nah
brak multikont
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
– A… akurat przechodziłam obok – uśmiechnęła się szeroko bo oczywiście żartowała. Przebierała wręcz nogami licząc na to spotkanie. Łódka była czymś, wokół czego ostatnimi czasy kręciło się jej życie. To jak bardzo wyczekiwany samochód na zamówienie, który dopiero składają w fabryce. Doskonale pamiętała rozczarowanie kiedy okazało się, że to nie trwa tydzień ani dwa a możliwość wyczekiwania to nawet miesiące. Jak to się mówi „coś za coś” więc jeśli chciała otrzymać wymarzoną zabawkę, musiała uzbroić się w cierpliwość. Biorąc przykład z tamtej sytuacji miała świadomość, że może być podobnie więc nie będzie jęczała i wydzwaniała co drugi dzień „czy to już?”. W zamian dostanie dopracowany produkt – taki był plan i założenie bardzo możliwe do realizacji. Wystarczy tylko, że człowiek, z którym właśnie rozmawia ładnie się postara.
– Nie, dopiero przyszłam. Nie lubię spóźnialskich więc sama staram się zawsze być na umówioną godzinę. Szanuje czas innych – i sama tego oczekuję. To chyba nic dziwnego w czasach gdy każdy za czymś podąża, goni.
W uścisku dłoni odczuła zdecydowanie i wyważoną siłę. Szorstkość dłoni mężczyzny, który pracą fizyczną zarabia na życie spotkała się na chwilę z jej delikatną skórą i palcami dzierżącymi na co dzień przedmiot mogący odmienić los. Skalpel, bo o nim mowa, niby niepozorny nożyk przy pomocy którego uszczęśliwiała ludzi, przeważnie kobiety.
Ciekawe jakie było główne narzędzie pracy Skylera.
– Nie, to żadna tajemnica – machnęła lekko dłonią uznając, że i tak wszyscy wiedzą więc czemu jemu miałaby nie powiedzieć. – Jestem kiepskim, wręcz fatalnym kierowcą i pomyślałam, że może tutaj pójdzie mi lepiej. I ciężej jest dachować – nasunęła okulary dalej na nos ukrywając cień uśmiechu. Tak, teraz potrafiła się z tego śmiać bo podczas samego wypadku wcale do śmiechu jej nie było. Aktualnie nabrała dystansu, takiego zdrowego.
– Poza tym mieszkać w miejscu takie jak to i pozbawiać się świadomie możliwości wypływania na bezkres… Myślę, że to mnie będzie odprężać – chociaż nigdy wcześniej nie próbowała to na samo wyobrażenie czuła napływ spokoju. Oby tylko nie przysporzyła sobie żadnych kłopotów.
– Od kiedy wpadłam na ten pomysł to często się tutaj kręciłam, oglądałam, zastanawiałam się i któregoś razu zaczepił mnie starszy pan. Pytał czy szukam czegoś do kupienia. Od słowa do słowa, polecił Ciebie. Stwierdził, że, wybacz cytat „nie spierdolisz roboty”. To mi wystarczyło – więc tak naprawdę znajomy wcale nie był znajomym a przypadkowym rozmówcą.
– O, jesteśmy – założyła kosmyk włosów za ucho wskazując dłonią… mały jacht. – Takie coś bym chciała – biała łódź stała niemal nieruchomo. Drewniane dodatki nadawały jej szyku a czarne wykończenie nieśmiało wyłaniające się jakieś pół metra nad poziom wody było niczym wisienka na torcie.

Skyler Weston
dzielny krokodyl
Sara Smith
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prawdę powiedziawszy nigdy w życiu i od żadnego ze swoich klientów nie usłyszał „takiego” powodu chęci posiadania łódki. Być może nawet nie do końca rozumiał powiązania, ale… W zasadzie nie jemu to było oceniać, prawda? Z drugiej strony nie do końca też potrafił zweryfikować czy blondynka mówi serio-serio czy tylko sobie z niego żartuje. Tak czy inaczej, zostawił ten temat. Szczególnie, że wątek „mmieszkać tutaj i nie mieć łódki – co poszło nie tak” znacznie bardziej do niego przemawiał i… Tak. To rozumiał. To rozumiał doskonale.
Parsknął śmiechem słysząc sposób w jaki wspomniany „starszy pan” go zarekomendował. Wyszczerzył krótko kły i wzruszył ramionami, bo… - Co mam ci powiedzieć… Miał rację. Nie spierdolę tego. Po prostu. – był w tym co robił i co przy okazji kochał, zajebiście dobry i nie miał problemu z tym, żeby to całkiem wprost i otwarcie przyznać. Nie był głupio skromny, bo uważał, że jeśli chce się w jakiejś branży osiągnąć sukces to nie powinno się takim być. Oczywiście – w drugą stronę też nie wolno za bardzo zaszaleć, bo bezpodstawna „samochwała w kącie stała” wyrządzi takiemu fachowcowi więcej szkody niż pożytku. Niemniej – Weston wiedział ile jest wart, co potrafi i za co pracuje.
Dotarli do łódki – tej najwyraźniej dla Sary wymarzonej i mina Syklera mówiła sama za siebie. – Bardzo dobry wybór. – przyznał z uśmiechem i moment dłużej zawiesił wzrok na tym istotnie małym jachcie, przy którym spauzowali swoją wycieczkę. – Co prawda ten akurat model ma dość spory silnik i niestety wadliwą elektronikę… – znał tę łódź, znał firmę z jakiej wyszła i problemy z jakimi trafiła do nich. – Ale… Myślę, że jakoś to obejdziemy. – przeniósł wzrok na dziewczynę, a skinieniem głowy wskazał na jacht. – Chcesz zobaczyć jak to wygląda w środku? Swoją drogą… – teraz na to wpadł, bo… No, tknęło go. – Pływasz? Potrafisz? No wiesz, takimi jak ten tutaj? – jak łódź, przy której stali. Nie była najmniejsza, miała określoną zwrotność i wymagała pewnych umiejętności do sprawnego jej poprowadzenia. Weston marszcząc czoło i spoglądając na swoją towarzyszkę, a także potencjalną klientkę, zastanawiał się nad tym czy… No, mówię wprost, ona to ogarnie. Po prostu. – Na pewno nie chcesz czegoś mniejszego? Rozumiem, że nie będziesz pływać sama? – bo na tym jachcie spokojnie i z pewnością wraz z nią zmieści się ktoś jeszcze. A nawet więcej niż jeden taki ktoś. No cóż, Weston badał teren, bo być może – jak na dobrego fachowca przystało – znajdzie dla niej i doradzi jej coś domyślnie bardziej odpowiedniego.

Sara Smith
zaradny kameleon
nah
brak multikont
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
Kompletnie nie znała tego mężczyzny więc nie widziała absolutnie żadnych powodów aby go okłamywać. Fatalnie prowadziła auto, przy manualnej skrzyni potrafiła doprowadzić do takich obrotów, że dopiero zawodzenie zmuszało ją do wbicia wyższego biegu. Katowała auta, mężowie zawsze to powtarzali ale to nie było zamierzone. Zawsze było coś co ją skutecznie rozpraszało i odciągało uwagę od istotnych elementów. Muzyka, dobra nuta, rozmyślanie nad zabiegiem ale rozmowa przez telefon. Z tego też powodu rzadko decydowała się na zabieranie pasażerów. Jeśli miała kogoś świadomie narażać to jedynie siebie.
– Trafiłam więc doskonale bo właśnie na tym najbardziej mi zależy – odszukała spojrzenie mężczyzny i chwilę zawiesiła n nim wzrok mówiący, że już nie potrzebuje więcej atrakcji związanych z prowadzeniem czegokolwiek. Okej, szczerze liczyła na rzeczowego gościa, który nie musiał dobierać słów aby opisać stan rzeczy. To kompletnie nie miało znaczenia. Liczył się dobry kontakt, jeszcze lepsze wykonanie i oczywiście to aby był słowny i szczery. Lepiej było uprzedzić o zawaleniu terminu niż wymyślać niestworzone historie. Ale i o tym pewnie wspomni gdzieś w trakcie dyskusji. – Jasne, że chce! – zaświegotała nie mogąc się doczekać możliwości zajrzenia do środka. Będąc przygotowaną na sporą sumę pieniędzy, miała nadzieję, że wnętrze będzie odzwierciedleniem umiarkowanego przepychu a jeśli nie to zdecydowanie elegancji. Prostota i odpowiedni dobór elementów, wszystko w rękach specjalisty. Naturalnie były rzeczy, z którymi nie mogła dyskutować ale chętnie będzie uczestniczyć w wyborze tego co do wyboru było.
Uwaga na kolejną dawkę potwornej szczerości.
– Nie ale budowa nie trwa tydzień więc spokojnie, nauczę się – optymistka i to niepoprawna. Patenty nie były czymś co powinno sprawić jej problem a nawet jeśli do czasu oddania łódeczki nie uda jej się zdać tego co zdać powinna, wówczas będzie się posiłkowała kimś kto ma uprawnienia do prowadzenia podobnej jednostki.
– Sama? Jestem gadułą i lubię towarzystwo – z czego łatwo wywnioskować, że absolutnie nie miała chęci pływać w pojedynkę. – Myślę, że wiem co Ci chodzi po głowie – uśmiechnęła się łagodnie do mężczyzny. – Nadziana i naiwna blondynka wymarzyła sobie jacht nie mając zielonego pojęcia jak nim sterować – wzruszyła ramionami bo kompletnie nie robiło to na niej wrażenie. – Powinnam go mieć już od dawna więc i tak zbyt długo zwlekałam z decyzją. Życie jest zbyt krótkie żeby ciągle coś analizować i przesuwać w czasie – a ona ciągle była pewna, że jak wspomniał „ogarnie” wszystko na czas.

Skyler Weston
dzielny krokodyl
Sara Smith
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jacht, niewielki, bo niewielki, ale faktycznie jacht, który oglądali był odzwierciedleniem dobrego gustu jego twórcy. A w zasadzie to twórców, bo zgodnie z danymi, które Weston posiadał, było ich co najmniej kilku. Duży i niełatwy projekt, efekt bardziej niż zadowalający choć sam Skyler pewnie w paru miejscach ograłby temat inaczej. No cóż – tak zwane zboczenie zawodowe.
Nadziana i naiwna blondynka wymarzyła sobie jacht nie mając pojęcia jak nim sterować. Kiedy to usłyszał… Trochę zdębiał. Spojrzał szybko na Sarę i zaczął kręcić głową, ale… Cholera. Może faktycznie? W którymś momencie ich spotkania coś podobnego przeszło mu przez myśl? Sam momentalnie się za to skarcił, bo nie znosił w ludziach oceniania innych po okładce i sam już dawno obiecał sobie, że nigdy taki nie będzie, więc… Tak. Mentalnie splunął sobie w brodę i dał sobie po gębie. – Posłuchaj, jeśli chcesz mieć jacht i masz ku temu możliwości, to to jest tylko i wyłącznie twój biznes. Reszty świata to w ogóle nie powinno obchodzić czy umiesz nim pływać czy nie. Zapytałem dlatego, że… – uśmiechnął się i jednocześnie już pomagał wejść swojej nowej zleceniodawczyni na pokład jachtu, który sprowokował to spotkanie i tę rozmowę. – Ostrożnie, może być ślisko. Był pastowany. – wtrącił jeszcze zanim dokończył myśl z wcześniej. – O czym to ja… A tak. Zapytałem czy potrafisz prowadzić taką łódź dlatego, że… Powiedzmy w ramach naszej umowy mogę cię trochę podszkolić. Jeśli chcesz i jeśli to cię urządza to możemy się umówić kilka razy, przed lub po mojej pracy w porcie. Pożyczę od znajomego jego jacht, wytłumaczę ci najpierw co i jak… A potem potrenujesz. Nie będziemy daleko wypływać, tyle tylko, żebyś poczuła o co chodzi i potrafiła bezpiecznie wrócić do domu. Hm? Co myślisz? – chciał jej pomóc. Po prostu. Bez podtekstów i dziwnych akcji. Skoro chciała mieć swój jacht, a nie miała zielonego pojęcia o tym jak wypłynąć nim z portu – on po prostu ją tego nauczy. Na tyle, na ile zdąży i da radę bez zaniedbywania Ane i Lily. Tymczasem byli już na pokładzie jachtu, który podobał się blondynce, więc Sky otworzył drzwi do środka, żeby mogła sobie na spokojnie wszystko obejrzeć, zwiedzić, poznać, dotknąć… I ostatecznie zdecydować czy na pewno to kierunek, w którym powinni podążać. – Masz rację, wiesz? Z tym, że życie jest za krótkie, żeby ciągle coś analizować i odkładać na później. Dlatego… Chcesz jacht to ja ci taki zbuduję. I zrobisz nim furorę. Słowo marynarza. – uśmiechnął się i symbolicznie klepnął się po żołniersku dłonią w tors. Cały czas też obserwował Smith, ciekaw jej ostatecznego feedbacku. – Przepraszam. Jeśli poczułaś się, że... Jakkolwiek cię oceniałem, nie miałem takiego zamiaru, naprawdę. Dlatego przepraszam. - uważał, że przeprosiny po prostu jej się należały, a on nie miał problemu z przyznaniem się do błędu.

Sara Smith
zaradny kameleon
nah
brak multikont
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
Jeśli Sara miałaby wskazać jakąś ze swoich cech, która w pewnym stopniu odróżnia ją od reszty społeczeństwa, a przynajmniej od sporej części, to byłaby to prawdomówność. Nie mylona naturalnie z głupotą i chamstwem, bo nie chodziło o to aby paplać to co nam ślina na język przyniesie ale o to aby swobodnie wyrażać własną opinię na dany temat. Jednym to odpowiadało i potrafili to docenić, inni niekoniecznie. Owszem, bywała wymagająca ale w równym stopniu odnosiło się to również do niej samej więc Sky już niebawem odczuje na własnej skórze od kogo przyjął robotę. Skoro inni jak i on sam uważał się za fachowca to nie powinien absolutnie obawiać się żadnych pytań, które mogą padać od niedokształconej w danej dziedzinie blondynki.
– Już nieważne – ucięła niewygodny temat podając mężczyźnie dłoń aby bezpiecznie przedostać się na pokład niewielkiego jachtu. Faktycznie podłoga sprawiała wrażenie niekoniecznie przeznaczonej do biegania więc Sara stąpała po niej z należytą rozwagą ale też bez zbytniej przesady mogącej nasunąć na myśl skojarzenie, że „podłoga to lawa”.
Słysząc niecodzienną propozycję obróciła głowę za siebie spoglądając jednocześnie na mężczyznę przez ramię. – Tak, oczywiście, świetny pomysł. Jeśli to nie będzie kolidowało z twoimi zajęciami to bardzo chętnie – patenty swoją drogą ale to co zaproponował Weston miało sens, dużo sensu. W końcu nie ma lepszego nauczyciela pływania jachtem niż człowiek, który własnymi rękoma je tworzy. – Będę musiała tylko odpowiednio ustalić swoje dyżury tak żeby zgrać się z Tobą w czasie – i tutaj zaczynały się realne schodki. Nie ma rzeczy niemożliwych. Trochę główkowania, może krótki urlop, zamiana w pracy i z pewnością uda jej się wyrwać na krótką przejażdżkę. Cieszyła się, bardzo, ale nie zwykła okazywać radości w głośny sposób więc w ramach podziękowania obdarowała mężczyznę jedynie uśmiechem, cholernie szczerym uśmiechem.
– Skoro tak, to ja Cię za to słowo trzymam marynarzu – puściła mu oczko dotykając dłonią chwilę później gładkiej powierzchni wnętrza. – Wszystko w kolorach brązowego drewna. Mogę mieć na to wpływ? Wolałabym oklepane szarości – zadarła głowę, oceniła otaczające ją sprzęty. To czego najbardziej chciała dotknąć znajdowało się z przodu. W żadnym wypadku koło do kierowania nie przypominało steru z filmów o piratach. Nowoczesna kierownica otulona elektroniką. – Mnóstwo miejsca do opalania, lodówka, duże łóżko do spania, można wypłynąć na kilka dni… podoba mi się – zadarła nieco sukienkę siadając na miejscu niewątpliwie przeznaczonym dla właściciela muskając kierownicę opuszkami palców. – To świetny pomysł – utwierdziła się w tym przekonaniu. – W ramach kary – zmierzyła wzrokiem wysokiego mężczyznę z pozycji siedzącej. – Nie będziesz na mnie krzyczał gdy coś zrobię źle. Twoją karą będzie cierpliwość – pogroziła mu palcem wstając jednocześnie. – Ile potrzebujesz czasu i ile wyniesie mnie taka przyjemność – słowem – pora na konkrety. Bo to też ceniła w życiu.

Skyler Weston
dzielny krokodyl
Sara Smith
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tknęło go kiedy Sara wspomniała o „ustalaniu dyżurów”. Korciło go też, żeby zapytać, ale zanim… Przyglądał jej się przez moment uważnie, samemu próbując odgadnąć czy była lekarzem, pielęgniarką albo w ogóle jej praca nie wiązała się z ochroną zdrowia a… No nie wiem, nauczyciele przecież też miewali dyżury, prawda? Wariantów było co najmniej kilka, ale Weston jednak obstawiał ten pierwszy. Pani doktor. Z tego lekkiego i bardzo płytkiego zastanowienia wyrwało go pytanie blondynki. Uśmiechnął się i natychmiast przyznał: - Oczywiście, że możesz mieć na to wpływ. To przede wszystkim tobie ta łódź ma się podobać, więc jeśli chcesz oklepane szarości to będą oklepane szarości. – bo jak to mówią „klient nasz pan” czy coś podobnego, analogicznego i w ogóle w ten deseń. Oczywiście Sky jako prawdziwy spec od dostarczania solidnych produktów, nie wyraziłby zgody na jakieś, za przeproszeniem, życzenie z dupy. No, gdyby miała naprawdę głupią albo nierealną do zrealizowania zachciankę – nie trudną, z trudnymi nie miał problemu, trudne były wyzwaniem, a on lubił wyzwania – prawdopodobnie by jej odmówił. Jeśli miał coś robić, musiał przede wszystkim w to wierzyć. Na szczęście z Sarą i jej wizją na jacht nie miał najmniejszego problemu. Sam też rozejrzał się po wnętrzu łodzi, na której pokładzie pozostawali. Uśmiechnął się pod nosem widząc tych kilka drobnych szczegółów, drobnych rzeczy, które on – gdyby miał na to wpływ przy produkcji tego modelu – zrobiłby po prostu inaczej. Ostatecznie jego wzrok „osiadł” na zajmującej miejsce za sterami Sarze. Sam w zabawnym zaskoczeniu musiał przed sobą przyznać, że… W sumie to nawet całkiem jej było z tym jachtem do twarzy. – Tylko tyle? – w ramach kary. Smith jeszcze go nie znała i nie wiedziała, że on generalnie cierpliwości miał… W huk! I pewnie nawet więcej. No chyba, że kogoś nie lubił. Tak po prostu nie lubił. Wtedy, no cóż, nawet specjalnie się o tę cierpliwość nie starał. – To dorzuć do tego jeszcze przeprosinową kawę. Będę miał czystsze sumienie. – mrugnął do niej wymownie i skoro przechodzili do konkretów, to zaraz też naturalnie spoważniał. Znów łypnął po otaczającym ich nieprzesadnym przepychu. – Nie powiem ci tego teraz. Nie jestem tani, ale to pewnie już wiesz… – od tego znajomego, który wcale nie był znajomym, ale mimo to polecił go jako gościa, który sprawy nie spieprzy. – Ale… Umówmy się tak: dzisiaj wieczorem w domu usiądę do excela, rozpiszę cały kosztorys, wykaz materiałów, części, podzespołów, harmonogram prac, wszystko, wszystko, dodatkowo zaproponuję umowę między nami, wyślę ci to na maila i jeśli uznasz, że temat wygląda w porządku - zacznę nawet jutro. A jeśli będziesz chciała coś ponegocjować… – uśmiechnął się trochę cwanie. – To bez przekupnej kawy nie wróżę ci sukcesu. – w tych negocjacjach oczywiście! Ale spokojnie, żartował. Był, jakby nie było, gościem biznesu. Znał go od podszewki, bo sam produkował swój produkt. Wiedział co sprzedaje i wiedział za co pracuje. Nie odmawiał negocjacji, bywały nawet takie zlecenia, które realizował jedynie za koszty materiałów albo w ogóle za darmo (szczególne przypadki, zwykle mocno sentymentalne). Najważniejsze było bowiem dla niego to, żeby to co stworzy… To czemu odda kawałek siebie i kawałek swojego serca, a przy okazji sto procent swoich umiejętności, wiedzy i pasji do tego jak i czym zarabiał na chleb, miało dobre życie – jakkolwiek absurdalnie mogłoby to zabrzmieć. W końcu mówimy o łodziach, nie o zwierzątkach, prawda? Nie prowadził hodowli psów tylko budował łodzie. A jednak każdą z nich traktował bardzo osobiście. I czule! – Aha, jeszcze jedna sprawa… Bez imienia się nie obejdzie, więc zacznij szukać już dzisiaj. – imienia dla jachtu oczywiście! – Moje dzieci nie mogą być bezimienne, ok? Nazwij mnie wariatem, ale… Kocham te łodzie, po prostu. Pamiętam każdą jedną żaglówkę, każdy jeden jacht, każdy jeden katamaran… Wszystkie, pamiętam je wszystkie… – te, które oczywiście sam zbudował. – Nie odwalam maniany. Gwarantuję ci, że ta twoja też będzie szczególna. I posłuży ci przez lata, a potem prawdopodobnie też i twoim dzieciom, a potem i ich dzieciom… – nie robił szitu, no. Po prostu. – Masz dzieci? – zapytał jak gdyby nigdy nic, choć to prawdopodobnie w ogóle nie jego sprawa, prawda? Ale zapytał. A czy ona odpowie?

Sara Smith
zaradny kameleon
nah
brak multikont
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
Uchwyciwszy to spojrzenie przekrzywiła nieco głowę na prawą stroną marszcząc ciekawsko brwi. Gdy ktoś nad czymś się zastanawia, nie ma pewności albo analizuje sytuacje i przekroczy magiczną granicę kilku sekund – to widać. I tym razem Sara bez większego trudu zarejestrowała konsternacje w twarzy Westona. – Jeśli chcesz o coś zapytać to śmiało – dodała mu pewności siebie dorzucając przy okazji czarujący uśmiech, który zawsze stosowała na swoich zestresowanych pacjentach. Trudno to wyjaśnić ale pozytywnie nastawiona blondynka skłaniała do uzewnętrznienia się i wzbudzała większe zaufanie niż brunetka i szatynka. Jakby zagłębić się w podstawy takiego stanu rzeczy to najprostszy przykład znajdziemy w telewizji i bajkach dla najmłodszych. Dobra wróżka zawsze ma złote włosy, a zły charakter to typowa kruczowłosa dama.
Idąc tym tropem Sky mógł śmiało pytać czarodziejki mającej na co dzień za różdżkę skalpel, czym tak naprawdę się zajmuje. Odpowie z największą przyjemnością.
– Świetnie. Do tego jeszcze daleka droga więc w domu spokojnie sobie wszystko przemyślę. Deska kojarzy się z drugiej strony typowo z łodzią – myślała głośno ostatecznie wlepiając spojrzenie w mężczyznę jakby szukała odpowiedzi na pytanie. To on był specjalistą i wiedział jaki jest aktualny trend. –A Ty co o tym myślisz? – kwestie wyposażenia i kolorystyki były jej decyzją ale skoro mogła już wykorzystywać specjalistę to dlaczego miała tego nie robić?
– Mało?! – zdziwienie na jej twarzy wymieszało się z wesołością bowiem gdyby wiedział jak wiele zdrowia stracił przy niej instruktor nauki jazdy, z pewnością nie byłby rządny większego wymiaru zadośćuczynienia. Póki Sara nie zobaczyła jak to jest prowadzić łódź, ciągle łudziła się, że to ma mało wspólnego z autem i pójdzie jej o niebo lepiej.
Im częściej powtarzamy kłamstwo, tym szybciej zaczynamy w nie wierzyć i taką taktykę też obrała.
– Przeprosinowa kawa na pokładzie czy poza nim ? – bo to zasadnicza różnica a Smith chociaż mogła wyglądać niepozornie to lubiła konkrety i jasne sytuacje. – Okej, rozumiem, jasne – pokiwała głową i odpowiedź jaką usłyszała bardzo ją satysfakcjonowała. To nie chirurgia plastyczna gdzie można podać widełki albo wręcz konkretną kwotę biorąc pod uwagę dany rodzaj zabiegu i pobyt w klinice jeśli zachodzi taka potrzeba. W jej zawodzie i specjalizacji wszystko miał swoją ustaloną cenę, która zmieniała się nieznacznie najczęściej z początkiem roku. Nie ma wielu wariantów kombinowania z krzywym nosem czy odstającymi uszami, a jacht? To inna bajka gdzie może zażyczyć sobie chociażby lodówkę, mikrofalę i kuchenkę średniej jakości, a może wybrać te najbardziej „wypasione”. Nie wspominając już elementów które są najdroższe jak np. silnik. Na tym nie znała się wcale a wcale.
– Liczę na jakiś gratis – rzuciła pół żartem pół serio czując, że może sobie na to pozwolić. Skyler nie miał nic wspólnego z mężczyznami, którymi otaczała się do tej pory. Jego dłonie wyraźnie wskazywały, że zarabia nimi na życie, a liczne tatuaże prawie krzyczały o braku pokory właściciela. A może to tylko pozory skrywające grzecznego chłopca zarabiającego pasją na życie? Trudno określić po kwadransie rozmowy a Smith nie miała najmniejszego zamiaru umieszczać go w jakiejś lepszej lub gorszej od reszty kategorii.
– A jak to jest. Tylko się nie śmiej – wycelowała w niego oskarżycielski palec bo pytanie, które chciała zadać serio dla niej nie było takie oczywiste. – To moja pierwsza łódka więc – upewniła się, że Sky zachowuje powagę… – U psów każdy miot ma swoją literkę. Tutaj też coś mnie ogranicza? – bo może czas na „Q” a ona na „Q” pomysłu nie miała. Nie miała żadnego pomysłu ale lepiej wiedzieć czy jej wyobraźnia ma zostać przez coś ograniczona czy absolutnie nie.
– Akurat tego nie byłabym taka pewna – pogładziła pasmo włosów swobodnie opadające na pierś wstając zza steru. Pozwalając sobie na bardzo wolny spacer podczas którego pieściła dotykiem jeden z elementów gładząc jego idealną taflę, odpowiedziała wydawać by się mogło zwiewnie i bez cienia wyrzutu. – Mam dwójkę byłych mężów i węża ale nie, dzieci nie posiadam – cóż za fatalny zbieg okoliczności. Jak na złość ostatnio sporo o tym myślała burząc swój światopogląd i stwierdzenie, że jest jej dobrze. A teraz jeszcze to niewygodne pytanie. – Ale mam świetny kontakt z córką mojego ex’a. Ma 19 lat, jest pyskata i na ten moment woli mnie od niego więc jest okej – przynajmniej Sara nie mogła narzekać na nudę. – A Ty? Dzielisz czas między stocznie a zmianę pieluch ? – obróciła się przodem do mężczyzny idealnie odgrywając rolę zadowolonej z życia pani doktor. – Tacy duzi panowie zawsze rozkosznie wyglądają z maluchem na rękach – gdyby nie temat, który podjęli, to był ten moment kiedy zerknęłaby na ręce Sky szukając obrączki lub śladu po niej. W obecnej sytuacji zdecydowała się jedynie na kontakt wzrokowy.


Skyler Weston
dzielny krokodyl
Sara Smith
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Co myślał o ewentualnej stylistyce łodzi, którą miał dla niej zbudować? Akurat z Westonem sprawa była prosta. – Dla mnie zawsze im mniej fikuśnie, tym lepiej. Dodałbym kilka drewnianych elementów, tak dla ocieplenia całości i pozostał w raczej jasnych kolorach, żeby nie przytłaczać i tak dość niewielkiej przestrzeni. Także twoje szarości moim zdaniem się sprawdzą. Dobry odcień plus drewno… Jak dla mnie bomba. – uwielbiał minimalizm, zdrowy minimalizm. Nie lubił jarmarcznych wariacji, rustykalnych zdobień albo… Zwykłego kiczu. Liczył na to, że Sara też była po dobrej stronie barykady, jeśli chodziło o te sprawy.
Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. – Jeśli znasz w okolicy takie miejsce, w którym kawa smakuje jak prawdziwa kawa… To może być nawet poza pokładem. – nie widział przeszkód, absolutnie. Prawda jest taka, że nieczęsto miał czas chodzić do kafejek lub kawiarni, do knajp wybierał się tylko z Ane i Lily, ale to już raczej porą kolacyjną, niekoniecznie na kawę. Tę pijał zwykle przyrządzaną ekspresem w domu. Tak czy inaczej, kwestię gratisu Weston skomentował zabawnym prychnięciem. Wyszczerzył krótko kły i cicho pod nosem się zaśmiał. Istotnie nie był typem, który… No… Miał w tyłku kij. Zwykle był dość lubiany w towarzystwie, bo nigdy nikogo nie wprawiał w zakłopotanie, a i sam w większości przypadków też się tak nie czuł. Swoboda, luz, dobry humor, żart ze smakiem… To zawsze robiło robotę, a w jego przypadku było bardzo naturalnym zjawiskiem. Co do tatuaży na jego ciele… Całym ciele… Heh. Nie był niepokorny, ale nie był też przesadnie ułożony. Był… Dobrym miksem odrobiny szaleństwa i zdrowego rozsądku. Miał zahamowania, własnego zasady, których przestrzegał, był bardzo słowny i jeśli się za coś brał, to przykładał się do tego maksymalnie. Nie na sto, a na dwieście procent. Był mega punktualny i łatwo frustrował się, kiedy ktoś taki nie był. Poza tym był do bólu lojalny. Powierzona tajemnica była u niego bezpieczniejsza niż w rządowej agencji. Był też szalenie wyrozumiały i z zasady uważał, że nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Dlatego pytanie Sary o potencjalne imię dla łódki wcale nie sprawiło, że się zaśmiał, absolutnie! – Jedyne co cię ogranicza to twoja własna wyobraźnia. Nie ma zasad, cokolwiek ci się spodoba i cokolwiek uznasz, że pasuje do tego co dla ciebie zbuduję… – będzie. I się przyjmie. Po prostu.
Przyznaję, mógł zrobić na chwilę i przez chwilę trochę głupią minę, kiedy usłyszał o tym, że Sara była podwójną rozwódką. Naprawdę… Nie spodziewał się tego! Choć właściwie… Czemu nie? Sam teraz zadał sobie to pytanie w myślach. – Ja? – uśmiechnął się i pokręcił głową. – Nie zmieniam pieluch… Jeszcze, choć z Ane, moją narzeczoną myślimy o drugim dziecku. Ane ma córkę, czterolatkę, wychowujemy ją razem i… To cudowna dziewczynka. Naprawdę jestem cholernym szczęściarzem, że je mam. – zawsze kiedy mówił o swoich dziewczynach, oczy świeciły mu się trochę bardziej. Ożywiał się wtedy mocno, bo był w nich bez pamięci zakochany. Do bólu! – Naprawdę masz dwóch byłych mężów? – zapytał wprost i nie ukrywał swojego tym faktem zaskoczenia. – Będę bardzo niedyskretny jak zapytam co poszło nie tak? Faceci pewnie ustawiają się do ciebie w kolejce, więc… Po prostu lubisz mieć wybór, nowe doświadczenia, nowe bodźce czy…? Oni spieprzyli? - czego właściwie, prawdę mówiąc, Weston się spodziewał. – I… Węża? Czekaj… Chcesz mi powiedzieć, że w kraju, w którym możesz iść na spacer do parku i z niego nie wrócić, bo ukąsi cię wąż… – i to taki ze śmiercionośnym jadem. – Ty masz w domu węża? Sara, błagam! – zaśmiał się i kręcił głową. Zaskakiwała go! Coraz bardziej!

Sara Smith
zaradny kameleon
nah
brak multikont
36 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
36 letnia panna z odzysku po dwóch rozwodach. Szczęśliwa, promienna i pewna siebie. Na ogół uśmiechnięta i zadowolona. Zdecydowanie warto ją poznać bliżej. Może dostaniesz rabat na jakiś zabieg???
Sara pokiwała głową z uznaniem po części dla odpowiedzi Sky, a po części dla własnego pomysłu, który okazał się nie taki głupi jak pomyślała po chwili zastanowienia. Faktycznie przestrzeń na dole była bardzo ograniczona bo to miejsce na łóżko, niewielki kącik do gotowania i toaleta. Właściwie nic więcej nie było jej potrzebne bo na ten moment nie wyobrażała sobie wypłynąć na dłuższy rejs, podczas którego miałaby spędzić na wodzie kilka dni. Na dobry początek i popołudniowe wyprawy będą bardzo dobre a z czasem, gdy jej umiejętności MOŻE będą większe, zdecyduje się na bardziej poważne przejażdżki. – Nie mogę się doczekać – dziwny dreszcz zelektryzował jej ciało na samą myśl, że mogłaby nazwać się właścicielką jachtu. Przecież nie była to najdroższa zabawka na jaką mogłaby sobie pozwolić, w okolicy było ich naprawdę wiele ale coś sprawiało, że im dłużej rozmyślała o własnej łodzi tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że jej potrzebuje.
Do czego? Cholera wie.
– Brzmi jak jakieś nieprzyjemne wspomnienie. Naciąłeś się gdzieś na lurę albo przeterminowane mleko? Chociaż zaraz, pewnie nie pijesz z mlekiem – Weston wyglądał na takiego co nie rozcieńcza kawy ani białym płynem ani nie rasuje jej cukrem. Cóż, nie powinna się zdziwić jeśli wysunięty osąd był mylny – w końcu nie ocenia się książki po okładce, prawda?!
– Dobrze, na pewno coś wybiorę – i choć najchętniej zabrałaby się za to już w tej chwili, to najpierw będzie musiała zająć się paroma innymi, bardziej istotnymi rzeczami. Poza tym kwestia imienia dla jachtu nieodłącznie kojarzyła się z czymś jeszcze, a na samo wspomnienie uśmiechnęła się do siebie pod nosem. – Będzie rozbijać o nią szampana? – jak to w tych wszystkich filmach z chrztem łodzi miało miejsce. Gdy jacht będzie już jej, będzie mogła o niego rozbijać szampana, wino, piwo a nawet wódkę ale Sky za wszelkie uszczerbki na wyglądzie nie odpowie, bo z jakiej racji.
– W takim razie musisz im wybudować łódź – i w tych okolicznościach faktycznie przekazywanie jej z pokolenia na pokolenie miało racje bytu i sens. Bo u niej? Wątpliwa sprawa.
– Tak jakoś wyszło – ściągnęła nieco brwi spoglądając na mężczyznę badawczym spojrzeniem. W tych czasach to żaden rekord więc nie bardzo rozumiała jego zdziwienie, a co za tym idzie – sama chciała zgłębić co jest w tym takiego niesamowitego. Oparta o jeden z metalowych elementów słuchała pytań i już wtedy wiedziała, że jej odpowiedź nie będzie taka prosta i oczywista. – Widzisz, za bardzo lubię swoją pracę i nie do końca w pierwszym przypadku umieliśmy iść na kompromis pod tym względem, a za drugim razem pojawiła się myśl o dziecku i to nie z mojej inicjatywy więc … Nie jestem kimś kto zmienia zdanie aby uszczęśliwiać resztę. Nie żyje za kare i polecam to innym więc jeśli nie mogliśmy się dogadać… - wzruszyła ramionami zdając sobie sprawę jak mógł to odebrać jej rozmówca. Owszem, nie raz spotkała się ze stwierdzeniem, że goni królika, którego nigdy nie złapie albo obudzi się gdy już będzie za późno, a wokół nie będzie nic prócz czterech ścian. Okej, może cierpiała na zbyt mało godzin w dobie, może to faktycznie ostatni dzwonek na to żeby ułożyć sobie życie ale myślenie o tym wpędzało ją w obniżony nastrój. To co miała, jak mijały jej dni i czym się zajmowała sprawiało jej frajdę więc na cholerę wszystko psuć, tylko po to żeby wpisać się w stereotyp książkowej rodziny z obrazka.
Może za jakiś czas…
– Nie wybieram, przebieram w facetach. Nie bardzo mam nawet kiedy chodzić na randki – a układ, w którym co jakiś czas znajdywała sobie partnera tylko i wyłącznie do fizycznej miłości, najbardziej jej odpowiadał. Często po pewnym czasie zaczynali chcieć czegoś więcej więc niczym modliszka odcinała głowę tej nietypowej znajomości skracając złudną nadzieję do minimum. Tak mniej bolało.
– Mówisz tak bo nigdy go nie widziałeś – dzięki wyjątkowemu umaszczeniu jej pupil wydawał się niezwykle przyjazny i ciężko było przejść obok niego obojętnie. Przynajmniej ona była w nim zakochana i z pewnością nie dałaby mu zrobić krzywdy. – To wąż zbożowy, Jakub. Dla przyjaciół Kuba – powiedziała nieco ciszej, prawie konspiracyjnie uśmiechając się przy tym szeroko. – Dotykałeś je kiedyś? – panuje mylna opinia, że węże są wilgotne i nieprzyjemne w dotyku ale to bzdury, a jej gdy tylko była taka okazja, pełzał swobodnie po mieszkaniu.

Skyler Weston
dzielny krokodyl
Sara Smith
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Weston zaśmiał się pod nosem, bo prawda jest taka, że jak sięgnął pamięcią do tych wszystkich łodzi i jachtów, które wyszły z jego warsztatu – ani jedna butelka szampana nie była o żadne z nich rozbita. Może warto więc wprowadzić taki trend? Ale banalny szampan zastąpić czymś oryginalniejszym?
Szybko zorientował się, że dla Sary jego zdziwienie jej… Karierą rozwódki było… Heh, dziwne! I może faktycznie takie było, biorąc pod uwagi okoliczności tego świata, tych czasów, trendów i… W ogóle, wszystkiego co dzisiaj, tu i teraz. Ludzie zwykli zepsute wyrzucać, a nie naprawiać, więc pod tym względem Skyler był do bólu staroświecki. Ale… Od niedawna! Sam przecież miał „renomę” nie tyle łamacza kobiecych serc, bo nigdy w życiu nie miałby w sobie na tyle próżności, żeby tak o sobie powiedzieć, ale… Sprawił przykrość niejednej. Głównie tym, że nigdy – aż do Ane – nie potrafił się w związek zaangażować. Dawał z siebie konieczne minimum, a czasami nawet i mniej. To po prostu nie miało szansy przetrwać, z czego dzisiaj on w zasadzie się cieszył. Wszystko po to, żeby mógł spotkać kobietę, z którą dzisiaj planował wspólną przyszłość. Zaangażowany nie na sto, a na dwieście procent. Niemniej, słuchał z uwaga tego co mówiła blondynka i gdzieś tam nawet ją rozumiał. – Jeśli o mnie chodzi to… Popieram tę twoją… Mogę to nazwać życiową dewizą? – uśmiechnął się, ale co jasne – pił do „nie żyję za karę i polecam to innym”. Miała rację i słuszność w tych słowach. Jeśli pracę i swoją niezależność kochała bardziej niż swoich mężów, to wybór był prosty i nikt nie powinien z tym dyskutować. – Jeśli tak wybrałaś, to na pewno był to dobry wybór. A może małżeństwo jako takie po prostu nie jest dla ciebie? – zasugerował? Nieee, nie tyle. Znali się za krótko i za mało, żeby mógł cokolwiek jej sugerować. Raczej pytał. Tylko tyle.
Zmrużył ślepia i zrobił minę, jakby mocno powątpiewał w to co właśnie od Sary usłyszał. – Ok, w to, że nie masz kiedy chodzić na randki wierzę, ale w to, że nie przebierasz w facetach…? Sara, serio? – bujać to my, ale nie nas, co Weston? Sapnął rozbawiony pod nosem i pokręcił głową z takim trochę pseudo ojcowskim upomnieniem „nie kręć, bo ja i tak wiem swoje”. Była ładna, bystra, miło się z nią rozmawiało – może sama tego nie widziała, znał to przecież z doświadczenia swojej Ane, ale faceci na pewno zawieszali na niej spojrzenie i to na dłużej niż by wypadało.
Co do węża… Przewrócił oczami. – Węże zbożowe tu żyją? To brązowe, pustynne, tygrysie, te takie z czerwonym brzuchem… To za mało? – Australia zaskakiwała go coraz bardziej. – Nie, nie dotykałem. Mam psa, ok? Dotykanie jego futra obstawiam, że jest dużo przyjemniejsze niż głaskanie… Węża. – jakkolwiek mogło to zabrzmieć! Uśmiechnął się i jeszcze dodał: – Swoją drogą… Jesteś lekarzem, tak? Dobrze zgaduję? – wspomniała o dyżurach i o oddaniu swojej pracy – pomysł z białym fartuchem nasuwał się sam.

Sara Smith
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ