47 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem grabarzem z dwuletnim stażem.
Bezludna cisza. Szum wiatru w koronach drzew. Zieleń bijąca po oczach spokojem. Aksamitny dotyk traw. Przede mną samotność. Za mną spokój. Pod bosymi stopami dywany traw. Wdycham powietrze. Powoli. Czuję, jak napełnia mnie harmonia. Idę w stronę portu. Lubię patrzeć na rozkołysane na spokojnych falach łodzie. Robię to często. Zbyt często uciekam od ludzi. Spędzam czas przyglądając się życiu z boku.
Port nie należy do najcichszych miejsc. Słychać nawoływania, rozkrzyczane ptactwo. Nie docierają do mnie jednak wyraźne słowa. Mogę skupić się na własnych myślach. Nie ukierunkowałem ich. Przepływają przeze mnie coraz nowsze stwierdzenia. Odpływają dalej niesione na skrzydłach nadbrzeżnych wiatrów. Ślizgają się po materiale rozwiniętych żagli.
W oddali dostrzegam ludzi. Zajęci swoimi sprawami w pośpiechu przemieszczają się po porcie. Zapatrzyłem się na życie, które toczy się obok. Jakbym stał przed ekranem, na którym ktoś wyświetla film o tym, co mnie omija. O miejscach, w których nigdy nie byłem i nigdy nie będę. Nie czuję żalu. Pozbyłem się go dawno temu. Zapomniałem o wielu rzeczach przez które nie mogłem ruszyć naprzód.
Idę pomostem, przy którym nie ma łodzi. Nic nie zasłania mi widoku. Siadam. Bryza rozwiewa moje włosy, poranne słońce razi zmęczony wzrok. Oddycham. Morska woda uderzając o pale pomostu rozbryzguje się i rosi moje stopy zwisające nad jej ruchomą taflą. Siedzę tak dłuższą chwilę, aż coś odciąga moją uwagę od spoglądania przed siebie na wypływające z portu żaglówki. Odwracam głowę i szukam źródła hałasu, który nie pasuje do otaczającego mnie spokoju. Przerzucone przez ramię tenisówki opadają na drewniane deski z przytłumionym hukiem. Nie wiem jeszcze na czym się skupić. Na tenisówkach, by nie dać ich porwać poddenerwowanemu morzu czy temu hałasowi, który mnie zaintrygował.


Josephine Hirsch
powitalny kokos
Samir Ibn Sahim
30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
You saved me life….Not forever, not for good. Probably just temporarily. But you saved my life, and now I’m yours. The me that’s me right now is yours. Always.
Była zagubiona. Przeprowadzka na drugi koniec świata, praca w nowym szpitalu zaledwie po zrobieniu specjalizacji, poważne stanowisko i nowe otoczenie, a do tego zupełnie nowa życiowa rola z dziwnie… ciążącą obrączką na palcu. To wszystko odbijało się na jej psychice. Była nerwowa, była kłótliwa i naprawdę niewiele brakowało, żeby (kolejny raz w swoim życiu) przeżyła poważne załamanie nerwowe. Nie lubiła okazywać słabości, bo nie tak została wychowana. A nawet nie tylko wychowana, co wykształcona… więc, że się łamała – też wyprowadzało ją z równowagi. Błędne koło totalnej rozsypki.
Normalnie pewnie odreagowywałaby to zapracowywaniem się na śmierć, imprezami, przygodnym seksem i prochami. Starała się jednak nie wpadać znowu w tryb autodestrukcji i musiała odreagowywać jakoś inaczej. Dlatego wróciła do regularnej i intensywnej aktywności fizycznej. Korzystała z pięknej pogody i pięknych okoliczności przyrody – mając nadzieję, że podczas biegania nic jej nie zje, nie zaatakuje, nie ukąsi albo po prostu nie obrzydzi.
Bieganie pozwalało jej się wycieszyć, zebrać myśli i zapanować nad nerwami, żeby opóźnić wybuch. Atomowy. Starała się wybierać odosobnione miejsca, nie chciała szukać znajomości, gdy była zgrzana i zmęczona. Zamiast ludzkiego towarzystwa wybierała szum oceanu. Gdy jednak dobiegła do ulubionego portu – nie miała pojęcia, że tym razem nie tylko ona miała taki plan. Jej samotność została zachwiana… Zatrzymała się gwałtownie, gdy na końcu pomostu zauważa męską sylwetkę – Wybacz… zazwyczaj bywam tutaj sama. Nie spodziewałam się towarzystwa. – wyjaśniła swoje dość… głośne wejście, gdy po prostu wbiegła na drewniany pomost i zatrzymała się gwałtownie jakby co najmniej zobaczyła ducha. Jednak mimo wszystko uśmiechnęła się do mężczyzny, nie była takim gburem jak się mogło wydawać – Ale nie przeszkadzam. – rzuciła od razu i zrobiła krok w tył, żeby się wycofać. Skoro ona zazwyczaj pojawiała się w takich miejscach uciekając od wszystkiego i wszystkich – prawdopodobnie on miał podobną motywację. I nie miała zamiaru mu tego burzyć.

Samir Ibn Sahim
ambitny krab
nie#5225
ODPOWIEDZ