36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
~3~

Piątek, piateczek, piątunio. Dzień wyczekiwanego relaksu, na który czekał już od soboty, Uwielbiał swoje małe rytuały, a jednym z nich był cotygodniowy rejs w nieznane, jego małe sam na sam ze swoimi myślami. Czasem zabierał żonę, ale nigdy w piątek. Piątek był jego dniem relaksu i resetu. Nie bez powodu, bo tego dnia Beverly pracowała do późna, więc korzystał z okazji i uciekał z domu.
Tydzień w tydzień, punkt 16 zaraz po wyjściu z kancelarii udawał się do portu, gdzie stało zacumowane jego Maleństwo. Maleństwo, na które tak ciężko zapracował, i które było jego oczkiem w głowie. Oczywiście zaraz po żonie. Nawet o samochód nie dbał tak intensywnie, jak o ten jachcik. Ale czemu się dziwić, to była jego ostoja, jego sanktuarium. Tu się relaksował, odpoczywał, modlił. Czasem odpalał laptopa i oglądał filmy, z których musiał się potem spowiadać, ale tu wreszcie przez te kilka godzin mógł być sobą.
Odcumowywał właśnie swój jachcik, gdy dostrzegł go przy pomoście...
- Nie spodziewałem się, że przyjmiesz zaproszenie - przywitał się z Duncanem wyraźnie zaskoczony jego obecnością. Fakt, zapraszał go podczas bankietu, ale nie spodziewał się, że tak szybko się tu spotkają. Ba, że w ogóle przyjdzie! Wypili wtedy trochę szampana i od słowa do słowa ich rozmowa znowu zeszła na plażę, wodę i Rafę. To wtedy pochwalił się swoim Maleństwem pokazując mu zdjęcia w telefonie i oficjalnie oznajmił, że jeśli kiedyś będzie miał ochotę z nim wypłynąć, to w każdy piątek znajdzie go w marinie. Było to wyjątkowe zaproszenie, bo nikt nigdy nie dostąpił tego zaszczytu. Zabierał tu tylko żonę i czasem brata z rodziną, ale nikt więcej nie miał tu wstępu.
- Wskakuj - powiedział z uśmiechem i podał mu rękę, by pomóc mu wejść na pokład. Zapowiadał się ciekawy, miły dzień... No chyba, że znowu zaczną się sprzeczać o jakąś głupotę.
Zerknął z niepokojem w niebo, gdzie słońce co chwilę chowało się za jakąś małą chmurką. Wprawdzie nie zapowiadali na dziś opadów, ale ostatnie dni nie napawały optymizmem. Mały deszczyk to nie problem, bo chyba tylko największa burza zmusiłaby go do rezygnacji ze swojego małego rytuału, ale gdyby świeciło piękne słońce... Odsunął od siebie brzydkie myśli, które niebezpiecznie pogalopowały do olejku z filtrem i nagiego torsu Duncana.

Duncan Winchester
ambitny krab
Harvey Winston
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Piątki zawsze były przyjemnymi dniami. Zwłaszcza chwile, gdy już dotarło się do południa. Duncan nigdy nie planował niczego konkretnego, bo zawsze chciał się nacieszyć ostatnimi godzinami tego dnia w spokoju. Weekendy nie zawsze bowiem były u niego spokojne. W końcu miał jeszcze studia, na które musiał się uczyć. Niemniej jednak piątki zawsze spędzał na łóżku oglądając jakieś filmy czy seriale albo czytając książki. Inaczej jednak było tego dnia. Coś go pokusiło, by udać się na spotkanie z Harveyem. Ich rozmowa na plaży nie przebiegła tak, jak można sądzić. Sam Duncan nie wiedział, co miał o niej myśleć i w sumie Harvey nie wywarł na nim zbyt dobrego wrażenia. Niemniej jednak ich spotkanie na przyjęciu mężczyzny wywróciło opinię Duncana o mężczyźnie o sto osiemdziesiąt stopni. Na imprezie przekonał się, że Harvey jest całkiem spoko facetem i od rozmowy o pogodzie przeszli do Wielkiej Rafy Koralowej i… i teraz właśnie Duncan stał na pomoście, wpatrując się w łódkę mężczyzny.
   – Jeśli mówię, że przyjdę, to przyjdę – uśmiechnął się. Nie był gołosłowny, skoro się umówili, to miał zamiar się pojawić. No i oczywiście chciał zobaczyć tę Wielką Rafę Koralową. Uwielbiał tamto miejsce, więc nigdy nikomu nie odmówiłby takiej wycieczki. Brał już udział w wielu takich wyprawach, jak również w wielu akcjach, które miały na celu ochronę tego miejsca. Harvey dobrze więc wiedział, co powiedzieć, żeby przyciągnąć tutaj Winchestera. Niewykluczone że ten sam się też wprosił.
   Udało mu się w końcu wejść na pokład. Lorcan miał swoją łódź, ale nie zabierał Duncana w dłuższe wycieczki. Czasem oczywiście tak robił, ale nie miało to miejsca zbyt często. Winchester był jednak z tych typów osób, które wolą siedzieć na łódkach i jachtach, niż pływać w wodzie. Miał więc nadzieję, że nic się nie stanie i nie wpadną nagle do oceanu. Duncan nie potrafił zbyt dobrze pływać, więc to wszystko na pewno nie skończyłoby się zbyt dobrze. Rozejrzał się dookoła, oglądając, co mężczyzna tu miał i musiał przyznać, że jacht był całkiem przyjemny.
   – Ładnie tu masz – przyznał. Wydawało mu się, że mógł skomplementować jacht mężczyzny, skoro ten był dla niego taki ważny. Na pewno sprawi mu to przyjemność.
Harvey Winston
przyjazna koala
Duncan Winchester
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miejmy nadzieję, że tym razem Harvey nie palnie czegoś, co znowu w jakiś sposób urazi dumę Duncana, alb znowu nie zaczną się sprzeczać o jakąś błahostkę. Bo jeśli tylko znowu nie zacznie pokrętnie wyrażać swoich uczuć, to wszystko powinno być w porządku.
- Nie myślałem, że tak szybko. Mogłeś dać znać, przygotowałbym się lepiej - odpowiedział z uśmiechem. Jakby się przygotował? No na pewno mentalnie na kolejne sam na sam z mężczyzną. Z drugiej strony, ostatnim razem na plaży był przygotowany i słabo to wyszło, więc może z zaskoczenia pójdzie mu lepiej i nie palnie jakiejś głupoty. No i zamiast gigabajtów pornoli przygotowałby sobie jakąś fajną playlistę. No i wziąłby więcej jedzenia.
- Dzięki. Ciasny ale własny - odparł z nutką dumy w głosie. Starał się, by jego mały jachcik zawsze wyglądał jak w dzień zakupu. Nie było tu jakoś przesadnie luksusowo, choć przeciętny zjadacz chleba tak właśnie mógłby się tu poczuć. Był mały grill i lodóweczka, wygodne kanapy, na dziobie leżaki, a pod pokładem dwa małe pokoiki, aneks kuchenny i mikro łazienka. Właściwie bez problemu mogły tu mieszkać przez dłuższy czas nawet 4 osoby.
- Jeśli chcesz, to w schowku pod siedziskiem - tu wskazał na narożną kanapę przy stoliku - są kamizelki. Może trochę rzucać - dodał jakby czytał mu w myślach. Dalej, na otwartych wodach fale były mniejsze, ale przy wyjściu z portu może być różnie. Nie chciałby mieć go na sumieniu, albo przyczynić się do powstania traumy.
- Nie masz choroby morskiej, prawda? - zapytał zerkając na Duncana podejrzliwie przez ramię, gdy sam podszedł odcumować łódkę. - Jakbyś miał rzygać, to błagam, do worka. Są tam w szafce - dodał wskazując na konkretną szafkę obok grilla. Harvey choroby morskiej nie miał, ale gdyby Duncan zaczął mu tu rzygać, to z cała pewnością szybko by do niego dołączył, bo był strasznie wrażliwy na odgłosy i zapach wymiocin. Byłby potwornie wściekły, gdyby zarzygali pokład, nad którego czystością tak ciężko pracował.
- Na dole masz też łazienkę, gdybyś potrzebował. I możesz znieść tam swój plecak, bo nie odpowiadam, jeśli się zamoczy - dodał dla pewności, bo przy dużych falach o zachlapanie nie trudno, a jeśli Duncan miał tam jakieś swoje cenne skarby, to lepiej, żeby plecak czekał sobie bezpiecznie pod pokładem.
- Chcesz płynąć, na rafę, tak? - zapytał z uśmiechem - Trochę jeszcze chłodno, żeby pływać, ale jeśli jednak chciałbyś, to mam piankę. Może być troszkę za duża, ale damy radę

Duncan Winchester
ambitny krab
Harvey Winston
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Uśmiechnął się słabo. Wbrew wszelkim pozorom, Duncan bardzo cenił sobie ludzi, którzy mieli inne opinie niż on sam. Oczywiście były takie jednostki i sprawy, z którymi musieli się zgadzać jego rozmówcy, żeby Duncan był w stanie z nimi wytrzymać. Nie wiedział jednak, czy próba otaczania się ludźmi, z którymi zgadzałby się w stu procentach, była dobra. Poza tym, jak na prawnika przystało, lubił się spierać i dowodzić swoich racji. Ot, było to takie jego zboczenie zawodowe, dlatego rozmowa z Harveyem na plaży, chociaż nie przebiegła tak pomyślnie, jak obaj by tego chcieli, to oczywiście nie zostawiła w Duncanie złego wrażenia o mężczyźnie. Sam chłopak odebrał to jako cenną lekcję stania i upierania się swojego.
   – Mogłeś powiedzieć, żebym przyszedł jakiegoś konkretnego dnia, a nie kiedy chcę – powiedział, a na usta wkradł mu się zadziorny uśmiech. Z resztą nie wiedział, jak niby mężczyzna miał się przygotowywać. Duncan nie był kimś wyjątkowym, żeby się stroić specjalnie dla niego, a poza tym mieli płynąć na Wielką Rafę Koralową. Jasne więc było, że Winchester mógłby tam popłynąć nawet zwykłą tratwą, byle tylko móc pobyć w tak wyjątkowym miejscu. Nie mówiąc już o tym, że mógł czas ten spędzać w ciekawym towarzystwie.
   – Spokojnie, to nie mój pierwszy rejs – stwierdził, machając dłonią. Nie potrafił pływać zbyt dobrze, ale na pewno nie bał się choroby morskiej. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek wymiotował na pokładzie, a jeśli już to na pewno w grę wchodziło nieświeże jedzenie. Na statkach czuł się wyśmienicie, tak długo jak nie musiał z nich schodzić do wody. – Postaram się wszystko zatrzymać w żołądku – zażartował, bo tylko na takie żarty było go stać w tym momencie. Musiał na początku nieco się rozluźnić. W końcu ciągle rozmawiał ze swoim szefem, więc musiał się nieco rozgrzać, zanim pozwoli sobie na opuszczenie tej granicy. Na szczęście nie przychodziło mu to z trudnością, w końcu mieli już pewne doświadczenia ze sobą. Duncan zdążył się przekonać, że Harvey nie był takim złym facetem i całkiem przyjemnie mu się z nim rozmawiało.
   – Tak, na Rafę, ale nie musimy pływać – zaśmiał się. Wystarczyło mu po prostu wpatrywanie się w Rafę. Było to piękne i inspirujące miejsce, które chłopak bardzo lubił odwiedzać. Zgodził się jednak z tym, że lepiej było zanieść plecak we wskazane przez Harveya miejsce. Miał w nim kilka ważnych rzeczy, których faktycznie nie chciał narazić na zamoczenie. Po kilku minutach powrócił już na pokład.
   – To co masz do jedzenia? – zapytał. To nie tak, że przychodził tutaj żeby Harvey go dokarmiał, ale faktycznie był głodny.
Harvey Winston
przyjazna koala
Duncan Winchester
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Mogłeś napisać godzinę temu, że wpadniesz - odpowiedział przekomarzając się z nim. Nagłe pojawienie się Duncana nie było problemem samym w sobie. Problemem było to, że mogło się okazać, że ma za mało prowiantu. No bo hej, nigdy nie wypływał na godzinę i dziś też miał zamiar wrócić późnym wieczorem. Czasem nawet nie wypływał specjalnie daleko. Rzucał kotwicę gdzieś niedaleko plaży i sobie dryfował w ciszy i spokoju zażywając zbawczej samotności. Mógł wtedy pobyć sam na sam ze swoimi myślami, mógł sobie poukładać wszystko, mógł pomedytować albo się pomodlić. A czasem pływał w kółko ścigając się z falami, bo miał akurat kiepski nastrój i szybkością odreagowywał stres i złość. Albo odpalał gejowskie
porno i grzeszył korzystając z okazji, że na otwartym morzu nikt go nie nakryje. I to był jego plan na dzisiejsze popołudnie, nawet sobie laptopa przygotował w sypialni, a tu mu Duncan pomieszał szyki.
- No mam nadzieję. Bo jak się zrzygasz, to przysięgam, że ja obrzygam Ciebie. I będziesz sprzątał - zagroził mu. Naprawdę nie straszne mu były sztormy, kolejki górskie ani kręte wyboiste drogi, ani nawet obrzydliwe filmy czy widoki, ale wystarczyło, by zobaczył usłyszał, albo chociaż poczuł wymioty, a jego żołądek wywracał się na lewą stronę. No reakcja łańcuchowa będzie nieunikniona, więc lepiej, żeby to nie były jego przechwałki i Duncan naprawdę okaże się wytrawnym żeglarzem.
- No co Ty? Być na rafie i nie nurkować, to jak pójść do klubu ze striptizem i siedzieć tyłem przy barze - zażartował. On tak kiedyś zrobił, gdy dawno, dawno temu jego starszy braciszek, Mick Winston zabrał go do takiego klubu. Tłumaczył się wtedy, ze to grzech przeogromny, i chyba starszy to kupił, bo więcej go nie zmuszał.
Harvey zwijał właśnie cumę, gdy Duncan zapytał go o żarcie. No tego się właśnie obawiał, choć nie
przypuszczał, że nie zdążą nawet wypłynąć z portu.
- Eeem. Porcję domowej lasagne? - mruknął odcumowując łódź. W prawdzie miał lodówkę pełną piwa, a w kuchni pod pokładem trochę suchego prowiantu i jakieś chińskie zupki, ale no bez przesady, nie będzie karmić tym Duncana, bo zapewne wiele z tych rzeczy było już dawno po terminie. Musi zrobić z tym kiedyś porządek, bo to takie rzeczy "na wszelki wypadek", których zapewne nigdy nie tknie z własnej woli. No poza batonikami, bo te zdarzało mu się podjadać. Na szczęście Beverly nie żałowała mu jedzenia i tą jedną porcją makaronu bez problemu najedzą się obaj. Chyba.
- Jeśli chcesz już zjeść, choć wolałbym, żebyś jednak poczekał, aż wypłyniemy na spokojniejsze wody, to odgrzej sobie. Pudełko jest w lodówce na dole. Albo poszukaj sobie w szafkach jakichś chrupek czy ciastek. Tylko patrz na daty - uśmiechnął się lekko zakłopotany i powoli przeszedł do kokpitu, gdzie uruchomił silnik. Ostrożnie wyprowadził łódź zgłaszając przez radio chęć wypłynięcia z mariny, a gdy otrzymał zgodę powoli ruszył w stronę wyjścia z portu.

Duncan Winchester
ambitny krab
Harvey Winston
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   – Och, mogę wrócić do domu skoro tak narzekasz – powiedział, wywracając oczami. Wiedział, że Harvey się z nim przekomarzał, więc nie mógł mu się nie odpłacić tym samym. Poza tym świetnie się bawił podczas ich pierwszej rozmowy na plaży. Z resztą jakby nie patrzeć, mężczyzna sam powiedział mu, że ten może przyjść kiedy tylko będzie chciał. Tak też zrobił. Nie zostało mu powiedziane, że musi się zapowiedzieć. Uśmiechnął się jednak dość szybko aby znów nie wprowadzać niepotrzebnych spięć. Zszedł również pod pokład, żeby się ogarnąć i pozbyć zbędnego bagażu z pleców. Miał tylko nadzieję, że nie zapomni o swoim plecaku, bo miał tam wszystkie swoje rzeczy.
   Na całe szczęście nie wiedział nic o planach mężczyzny, więc nie czuł się w ogóle niezręcznie przychodząc tutaj. Chciał po prostu spędzić miło czas i popatrzeć się na Wielką Rafę Koralową. No i może nieświadomie chciał pobyć z Harveyem sam na sam, gdzie mógł porozmawiać i lepiej się poznać. Bardzo mu zależało właśnie na tym ostatnim. Harvey budził w nim respekt już od samego początku pracy Duncana w kancelarii. Jak wiadomo, był właścicielem całego przybytku, więc na pewno ogarniał z czym wiąże się prawnicze życie. Młody Winchester mógł się od niego wiele nauczyć. Ich pierwsza rozmowa prywatna na plaży nie przebiegła zbyt pomyślnie, nawet jeśli nie była ona najgorsza. Wszystko zmieniło się jednak podczas imprezy, gdzie panowie mogli się lepiej poznać, a Duncan, poza szacunkiem, skierowanym w stronę mężczyzny, zaczął uważać go za szalenie interesującego.
   – Spokojnie, obejdzie się bez sprzątania – zapewnił. Nie było to jego pierwsze spotkanie z łodziami. Pływał dość często, jeśli nie na różnych rejsach wycieczkowych, to z bratem na jego prywatnej łodzi. Jak więc można się spodziewać chłopak był przyzwyczajony do bujania i kołysania. Jego żołądek nie zbuntował się jeszcze ani razu. Oczywiście mógł teraz kusić los, ale był jednak pewny swojej wytrzymałości. Nie mówiąc już o tym, że nie chciałby zrobić złego wrażenia na mężczyźnie, którego darzył jakimś tam szacunkiem.
   – Ależ proszę, jeśli będziesz chciał ponurkować, to nie będę stać na twojej drodze – powiedział. On sam nie był fanem pływania. Potrafił pływać, to oczywiste, ale nie należał do świetnych pływaków. Uważał, że w razie wypadnięcia za burtę statku byłby w stanie dopłynąć do miejsca, w którym by nie utonął. Tak przynajmniej myślał. Nie chciał jednak kusić losu, więc nie pakował się do wody, jeśli nie musiał tego robić. – Poza tym, do klubów każdy chodzi z własnych powodów – uśmiechnął się. On sam wiele razy widział, jak ludzie siedzieli przy barach zamiast bawić się na parkiecie. Duncan sam nie był fanem klubowania, ale jeśli już decydował się na takie wyjście, to korzystał na całego. Starał się jednak nie upijać za bardzo. Był chyba zbyt spokojny i zbyt porządny jak na swój wiek.
   – Wytrzymam – odpowiedział szybko, gdy tylko łódź ruszyła naprzód. Musiał przyznać, że niesamowicie lubił czuć ten delikatny wietrzyk na twarzy, gdy stał na pokładzie płynącej łodzi. Uśmiech sam wkradł mu się na usta.
   – To przychodzisz tu by uciec przed czym albo kim? – zapytał z czystej ciekawości. Bo przecież każdy facet miał swoją męską jaskinię. Dla wielu facetów najczęściej był to garaż albo jakaś szopa, w której mogli sobie coś posklejać lub ponaprawiać. No a bogatsi mieli najwidoczniej swoje własne łodzie.
Harvey Winston
przyjazna koala
Duncan Winchester
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Nawet mi się nie waż! - pogroził mu palcem, ale efekt zepsuło puszczone Duncanowi oczko i uśmiech błąkający się w kąciku ust. Cieszył się, że dotrzymał słowa i go odwiedził i mimo przeciwności nie zamierzał go wyganiać. Gdyby jednak się zapowiedział, nawet tę chwilę wcześniej... No ale wziął go z zaskoczenia, więc jakoś będą musieli sobie poradzić.
Owszem, ich rozmowa na plaży nie przebiegła po jego myśli i wypadła nawet trochę niezręcznie, ale to wszystko przez nerwy. Biedny tak się zestresował bliskością mężczyzny, że tracił grunt pod nogami. Wciąż nie mógł pojąć, czemu mężczyzna tak na niego działa. Na swej drodze spotykał wielu przystojnych mężczyzn i nic. Na siłowni, na której pojawiał się regularnie było ich na pęczki; na plaży, gdzie chodził serfować było ich jeszcze więcej. A jednak tracił głowę tylko przy tym tu obok. A przecież nie łączyło ich zupełnie nic, poza służbową relacją. Duncan nie był nikim wyjątkowym, a jednak sprawiał, że krew się w nim gotowała. To było niepojęte.

- Samemu to żadna frajda. Poza tym, to Ty chcesz płynąć na rafę, ja dziś nie miałem w planach pływania - odparł z uśmiechem. Latem, gdy słońce prażyło nie odmawiał sobie kąpieli. Znajdował sobie wtedy miłe miejsce na jakiejś płyciźnie z dala od tłocznych plaż i relaksował się w wodzie, ale dziś było jeszcze nieco za chłodno na takie moczenie dupska dla samego moczenia.

- Wisz, do klubu ze striptizem chodzi się zazwyczaj z jednego powodu, ale Ty pewnie jesteś za porządny na takie wycieczki. W ogóle to są u nas gejowskie kluby ze striptizem? - zapytał nim zdążył ugryźć się w język. Gdy wtedy brat zabrał go na pokaz zastanawiał się, czy gdyby oglądał mężczyzn spodobałoby mu się bardziej. Nigdy jednak nie odważył się nawet sprawdzić, czy takie miejsca są gdzieś w okolicy. Bo co, gdyby ktoś go przyłapał?

Gdy tylko opuścili teren portu przyspieszył gwałtownie tak, że ten delikatny wietrzyk smagający ich twarze zmienił sie w ostrą bryzę targającą im włosy, a szum zagłuszał ich słowa, gdy łódź skakała po grzbietach fal.
- Musisz podejść bliżej! - wykrzyczał pokazując mu gestem, że nie słyszy, a potem wskazał mu miejsce obok siebie przy sterach. Czyżby to było celowe działanie, by Duncan się zbliżył? Może... A przed kim uciekał?
- Przed żoną - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Przed sobą. Przed wszystkimi. Czwartek to mój święty dzień resetu. Musisz więc pomóc mi się zrelaksować - zażartował. No ale w końcu to był jego pierwszy święty czwartek, którego nie spędzał tu w samotności.


Duncan Winchester
ambitny krab
Harvey Winston
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   – Cudownie – ucieszył się, że jednak nie musiał opuszczać łodzi. Cieszył się na tę wyprawę, nawet jeśli nie była ona zbyt dobrze zaplanowana. Wiadomo, że gdyby uprzedził mężczyznę, to pewnie rejs byłby przyjemniejszy i nie ogarniany tak na szybko, ale Duncan postanowił pozwolić sobie na tą spontaniczność, która jednak zbyt rzadko gościła w jego życiu. Wolał mieć wszystko zaplanowane i lubił być przygotowanym na każdą ewentualność. Przez właśnie takie podejście uważał się za nudnego. Być może dobrze było od czasu do czasu zrobić coś, nad czym nie myślało się zbyt długo. No ale wszystko drobnymi kroczkami i właśnie teraz postawił pierwszy z nich.
   – A jakie miałeś plany? – zapytał z ciekawości. Spędzanie czasu samemu na jachtach kojarzyło się Duncanowi jedynie z odpoczynkiem. Nie wyobrażał sobie, że byłby w stanie upić się tutaj i zasnąć samemu na pokładzie, bo pewnie nie byłby w stanie nawet zasnąć. Bałby się, że ktoś by wszedł na pokład, albo że jacht by odpłynął gdzieś daleko i Duncan nie wiedziałby, gdzie się znajduje albo zacząłby lunatykować i wypadłby za burtę. Za dużo kryło się tu zagrożeń, by pozwolił sobie na takie samotne nocowanie. Zakładał, że Harvey miał już w takich rzeczach doświadczenie, więc pewnie to zależało właśnie od tego, jak ktoś był obeznany z wodą i wszelkiego rodzaju statkami. No i znów wychodziła wrodzona nudna natura Winchestera.
   – Pewnie są… nie wiem, nie chodzę do takich. A chcesz się wybrać do jakiegoś? – zaśmiał się. Wiedział, że mężczyzna miał żonę, ale zaczął podejrzewać, że uderzał on do obu bramek. Harvey wyglądał na takiego. Duncan nigdy nie krył się ze swoją orientacją, ale też nigdy nie poszukiwał romansów, w które mógł się wkręcić. Jeśli już coś się trafiało, to zazwyczaj nie było to nic poważnego i nie zawracał sobie tym głowy zbyt długo. Uważał bowiem, że druga połówka rozpraszałaby go. Był młody i miał jeszcze czas na miłość, a przynajmniej tak mu się w tym momencie wydawało. Nigdy też nie dał się omamić głosami ludzi, którzy mówili mu, że pora sobie kogoś znaleźć i związać z kimś. Pewnie w przyszłości przyjdzie mu pożałować tych decyzji, z czego oczywiście zdawał sobie sprawę.
   Gdy wypłynęli i zaczęło wiać bardziej, to dystans między nimi zaczął się zmniejszać, zanim Harvey powiedział, żeby Duncan podszedł bliżej. Winchester nie lubił krzyczeć, a wiatr zagłuszał prawie wszystkie słowa. No ale nie przeszkadzało mu to. Był już przyzwyczajony do takich warunków, bo nie był to jego pierwszy rejs, chociaż nie pływał wieczorami. Było to więc dla niego coś nowego, a każde takie doświadczenie było na wagę złota.
   – Czemu chcesz uciekać przed żoną? No ale rozumiem, sam mam czasem ochotę gdzieś zniknąć, ale zazwyczaj po prostu zamykam się w pokoju i udaję, że mnie nie ma – odpowiedział. No ale jego życie było pewnie dużo prostsze niż Harveya, bo ten musiał dzielić swoje życie z żoną, a przed taką osobą ciężko było ukryć się w domu i taki prywatny azyl rzeczywiście wydawał się dość rozsądną opcją. – I czemu akurat czwartek? – zapytał. Natura prawnika nie pozwalała mu zostawić pewnych rzeczy bez odpowiedzi.
Harvey Winston
przyjazna koala
Duncan Winchester
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
//haha, w pierwszym poście był piątek, więc tan... poprawiam xD //


Spontaniczność również nie była mocna strona Harveya. Owszem, czasem zdarzało mu się zrobić coś na "hurra", ale zdecydowanie bardziej cenił sobie zorganizowanie i porządek, dlatego tez jego planer często pękał w szwach, bo zapisywał w nim nawet takie duperele jak przerwa w pracy, albo sobotnie zakupy z żoną rozpisane konkretnie na każdy odwiedzany sklep.
- Chciałem wypłynąć daleko w morze i oddawać się przyjemności bycia samemu ze sobą. Cisza, spokój i szum fal - odpowiedział zgodnie z prawdą pomijając drobne szczegóły. Bo przecież nie powie mu, że chciał oglądać porno, a potem walczyć z wyrzutami sumienia. Bo zawsze kończyło się tak samo - chwila przyjemności, obwinianie się, szczery żal, spowiedź, obietnica poprawy, chwilowa wstrzemięźliwość i dawaj od nowa. I jakoś to jego życie sobie płynęło od trzepanka do trzepanka, od spowiedzi do spowiedzi... I wszyscy byli szczęśliwi.
I choc Harvey miał bogato wyposażoną w trunki lodówkę, to nigdy nie upił się do nieprzytomności na morzu. Był odpowiedzialnym człowiekiem. Owszem, zdarzały się tu małe rodzinne imprezki i bratem, żoną i szwagierką, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. No czasem małym palcem lewej nogi za tą granica, ale zawsze wszystko pod kontrolą!

- Co? Nie, nie! Czy ja wyglądam na kogoś, kto szlaja się po takich przybytkach? - zaprotestował może nieco zbyt gwałtownie. Serio Harvey wyglądał mu na grającego na dwa fronty? Przecież tak bardzo starał się to ukryć, że czasem sam o tym zapominał. Czyżby ten mityczny gej-radar naprawdę istniał? Czy jakimś cudem Duncan dostrzegał coś, co wydawało mu się dobrze zamaskowane? Może zbyt często gapił się na niego tym swoim wygłodniałym wzrokiem?

- Wiesz, w nawet najlepszym małżeństwie potrzebna jest odrobina własnej przestrzeni i prywatności - odparł spokojnie. Już nawet nie chodziło o jego "małą tajemnicę" i uciekanie w pornografię z daleka od żony. Po prostu potrzebował czasem chwili wytchnienia od wszystkiego. Od pracy, od problemów, od zgiełku miasta. No a ponieważ był niezwykle poukładanym człowiekiem, to zawsze odpoczywał w ten jeden konkretny dzień tygodnia, niezmiennie od wielu lat. Gdy nie miał jeszcze łodzi po prostu przesiadywał samotnie na plaży, albo szedł na jakiś spacer do dżungli, ale odkąd ma swój mały jachcik ten święty dzień zawsze wyglądał tak samo.
- Zamknięcie się w swoim pokoju może działa, gdy jest się singlem. W małżeństwie zawsze znajdzie się coś, co Cię z tego pokoju wyciągnie albo nie da Ci odpocząć. A to pytanie o obiad, a to cieknący kran, który natychmiast wymaga naprawy, a to brzęczący odkurzacz albo mikser w kuchni - skrzywił się. Już nie mówiąc o tym, że taką wolną chwilę Bev z pewnością chętnie wykorzystałaby na małżeńskie obowiązki. - Nie zrozum mnie źle, kocham żonę, ale czasem muszę od niej odpocząć. No i są rzeczy, których przy niej nie robię - dodał nieco ciszej. Każdy ma swoje małe tajemnice i grzeszki, które chce ukryc nawet przed najbliższą sercu osobą, a Harvey to już szczególnie.
- Bo piątek to weekendu początek? - wyszczerzył się wesoło - I Beverly pracuje do późna, więc nie mam wyrzutów sumienia, że siedzi sama - dodał. Tak, był pantoflarzem i nigdy specjalnie tego nie ukrywał. Naprawdę robił wiele rzeczy, by zagłuszyć swoje sumienie sprawiając, by niczego jej nigdy nie brakowało.

- Stałeś kiedyś za sterami? - zapytał zmieniając nagle temat, by nie rozmawiać więcej o swojej żonie, od kórej chciał tu przecież dziś odpocząć. - Jak chcesz, to Cię nauczę - zaproponował z uśmiechem i od razu zrobił mu nieco miejsca zapraszając go jeszcze bliżej. Tak bliżej, że już bardziej sie nie da.

Duncan Winchester
ambitny krab
Harvey Winston
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Spontaniczność była dla niego pojęciem czysto abstrakcyjnym. Nie wiedział, jak to jest zrobić coś od tak, nie zastanawiając się nad tym. Nie potrafił czegoś takiego i zawsze, gdy coś robił, to musiał się nad tym odrobinę pozastanawiać, czy aby na pewno jest to dobry pomysł. Z doświadczenia wiedział, że lepiej jest wszystko przemyśleć. Nie umiał również ogarnąć, skąd brali się ludzie, którzy byli tak wyluzowani, że potrafili żyć zgodnie z zasadą carpe diem. Winchester dostawał dreszczy, gdy tylko przyszło mu zrobić coś spontanicznie. No ale pomimo tego, swoje stopy na jachcie mężczyzny postawił całkowicie nie myśląc o tym, co robił i jakie mogło to mieć konsekwencje.
   – No tak, rozumiem potrzebę samoizolacji – kiwnął głową z przekonaniem. O ile ludzie byli gatunkiem, który należał do zwierząt stadnych, to jednak każdy od czasu do czasu potrzebował odrobiny samotności. Duncan oczywiście zaliczał się do tych osób, które uwielbiały przebywać samemu. Uważał, że nie potrzebował nikogo do szczęścia, chociaż przelotne znajomości wydawały mu się wyjątkowo przyjemne. Oczywiście miał swoich przyjaciół i bliższych znajomych, z którymi lubił spędzać swój czas, ale nie codziennie. Cenił sobie prywatność i spokój, w którym mógł odpocząć i przeanalizować niektóre rzeczy. Oglądanie filmów pornograficznych nie zawsze jednak wchodziło w plan.
   – Już się tak nie oburzaj – powiedział, uśmiechając się lekko. Podobno w klubach dla homoseksualistów bawiły się też pary heteroseksualne. On sam nie miał problemu w odwiedzaniu różnych klubów, chociaż rzadko jakieś odwiedzał. Oczywićie preferował te, które były przyjazne dla osób jego orientacji, bo w pozostałych zawsze istniało ryzyko, że od kogoś może dostać w zęby. No ale takie były już uroki tego życia, nic nie mógł na to poradzić, poza pilnowaniem się i uważaniem. Na całe szczęście nigdy nie pakował się w kłopoty. Spojrzał jednak na swojego towarzysza.
   – Już mnie tak nie czaruj, gdybyś chciał uciec tylko od żony, to byś mnie tak nie namawiał na imprezie, żebym tu przyszedł – odparł. Wiedział, że mężczyzna kręcił i to ostro. Nie podejrzewał go oczywiście o bycie gejem, bo przecież miał żonę, a Duncan wolał żyć w świecie, w którym homoseksualiści nie wiązali się z osobami innej płci, tylko po to by zadowolić innych ludzi i wkupić się w łaski społeczeństwa. Oczywiście był w tym myśleniu okropnie naiwny, ale cóż miał na to poradzić? On sam z całą pewnością nie miał zamiaru się do tego dostosowywać. Miał żyć po swojemu i nie miało dla niego znaczenia, czy inni będą to popierać, czy też nie. Szybko odchrząknął jednak, żeby przerwać ciszę, która nastała, nawet jeśli nie była ona długa. Nie chciał wprowadzać Harveya w zakłopotanie, bo nie o to tutaj chodziło.
   – No tak, ale chyba zdawałeś sobie sprawę z tego, że tak będzie, gdy się żeniłeś – stwierdził, bo przecież nie pytał o to. Małżeństwo było piękną rzeczą, ale jednocześnie czymś, co Duncanowi było obce. W młodym wieku stracił rodziców, a więc ciężko mu było przekonać się, jak wygląda życie małżeństw. Przez brak odpowiednich wzorców małżeństwo stało się instytucją bez jakiegokolwiek znaczenia. Nie chciał wychodzić za mąż, bo uważał to za niepotrzebne. Sam umiał o siebie zadbać, żadne papierki nie były mu też potrzebne do tego, by z kimś spędzić resztę życia.
   – O nie, ja nawet nie lubię prowadzić samochodu, a co dopiero jakąś łódź, od razu byśmy utonęli – zaśmiał się, niemniej jednak zbliżył nieco. Nie było mu jednak śpieszono do tego, by stanąć za sterami, nawet jeśli Harvey był obok i na pewno nie pozwoliłby, żeby cokolwiek stało się jego łodzi.
Harvey Winston
przyjazna koala
Duncan Winchester
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Każdy potrzebuje czasem pobyć sam - odparł z lekkim uśmiechem. Nie wyobrażał sobie życia w samotności. Gdyby nie siedział w szafie i nie ożeniłby się z Bev z pewnością chciałby stworzyć z kimś związek, bo samotność była dobijająca. To dlatego zdecydował się na małżeństwo z Beverly. No i po to, by zamknąć usta rodzicom naciskającym na to, by sobie znalazł dziewczynę i się ustatkował. Z drugiej strony nie dałby rady być z kimś 24/7. Każdy potrzebował chwili wytchnienia bez względu na to, jak bardzo szczęśliwy tworzył związek. I nie, wcale nie chodziło tylko o porno! Bo to nie tak, że każdy czwartek spędzał tu na fantazjowaniu i samogwałcie. Najczęściej właśnie medytował albo się modlił, albo analizował zakończone sprawy.

- Nie oburzam - oburzył się. Może to nic niezwykłego, że w klubach LGBT bawiły sie też pary hetero, ale spotkanie tam kryptogeja byłoby chyba główna jak wygrana w lotto. Dwa razy z rzędu. Nie, tacy jak on unikali takich miejsc. Za duże ryzyko zdemaskowania.
- Nie jesteś moją żoną, nie przed Tobą tu uciekam - zaśmiał się cicho. Niestety, Duncan żył w bańce naiwności. Choć wśród młodszych pokoleń ukrywanie swojej orientacji było coraz mniej powszechne, to wśród tych nieco starszych wciąż się to zdarzało. Jego rodzina była bardzo konserwatywna i miała konkretne zdanie na temat homoseksualizmu. Gdyby jako nastolatek przyznał się przed nimi do swojej orientacji z pewnością wylądowałby na bruku. Gdyby zrobił to później... Nie, nie mógł tego zrobić. Przez całe życie wpajano mu, że to złe, że to grzech i plugastwo. Za każdym razem, gdy mijali na ulicy mężczyzn okazujących sobie czułość, albo w telewizji pokazywano paradę jego ojcec wybuchał wściekłością i wygłaszał godzinne kazanie na temat metod "leczenia tego wynaturzenia". Często potarzał, że powinno się zesłać wszystkich homoseksualistów na bezludną wyspę, żeby mogli parzyć się z dala od normalnych - w jego mniemaniu - ludzi. Jak niby miał się im przyznać do swojej orientacji? Łatwiej było udawać.

- Owszem. Ale małżeństwo ma też swoje plusy. I wbrew pozorom jest ich więcej niż minusów - uśmiechnął się ciepło. Samotność była smutna., a w małżeństwie zawsze był obok ktoś, kto czekał w domu, kto się troszczył i martwił. Z kim można dzielić pasje, radość i smutki.

- Oj daj spokój. Nie ma tu gór lodowych - zażartował. Kierowanie motorówką było wbrew pozorom bezpieczniejsze niż jazda samochodem, bo na drodze było znacznie mniej przeszkód. - Ruch jest dziś nieduży. To naprawdę proste, a ja będę cały czas za Tobą - dodał zmniejszając prędkość do minimum i przyciągnął chłopaka do siebie. - Powinieneś umieć wrócić do brzegu, gdybym wykorkował na środku Rafy - wyszczerzył się wesoło. Nie ma co, ładne żarty się go trzymały.


Duncan Winchester
ambitny krab
Harvey Winston
21 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Pokiwał głową, bo oczywiście zgadzał się z tym stwierdzeniem. On sam jednak odbierał dość sporą przyjemność z faktu przebywania samemu. Bycie z innymi ludźmi było miłe i często przyjemne, niemniej jednak żeby móc czerpać z tego przebywania z kimś całkowitą frajdę, trzeba było znaleźć odpowiednią osobę. Na świecie przebywało wiele osób, z którymi Duncan niespecjalnie chciał przebywać. Najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że na całym świecie było więcej osób z tej drugiej kategorii.
   – Ja lubię być sam – odpowiedział. Zgadywał, że nie było to oświadczenie, które każdy słyszał często, bo jednak ludzie byli gatunkiem stadnym i niesamowicie społecznym. W końcu ustanowienie społeczeństwa przez pierwsze grupy ludzkie było jednym z największych osiągnięć. Dało to początek wszystkim najważniejszym odkryciom, więc udawanie aspołecznego nie należało do ludzkiej specjalności. Duncan lubił jednak robić wszystko na przekór. Uśmiechnął się.
   – Oburzasz się nawet wtedy, gdy mówisz że się nie oburzasz – poszerzył mu się uśmiech. – Masz prawdziwy talent – stwierdził z przekonaniem. Nie chciał mu niczego udowadniać, ale nawet Harvey musiał mu przyznać w tym rację. Co do uciekania przed żoną nie chciał kontynuować tematu, bo w sumie ostatnie co potrzebował, to mieszać się w czyjeś małżeństwo, chociaż obstawiał, że małżeństwo jego szefa nie było takie jak z obrazka. No ale chyba żadne małżeństwo takie nie było. Z resztą co on tam wiedział, nie miał swoich rodziców, więc nie miał pojęcia, jak miałoby to wyglądać. Mieszkał przez jakiś czas ze swoim wujostwem tu w Australii, ale gdy tylko Lorcan się usamodzielnił i dostał pieniądze po rodzicach, to usamodzielnili się i zamieszkali sami. Jego brata często nie było w domu, więc zdążył się już przyzwyczaić do samotności. – Pytanie tylko, czemu chcesz uciekać przed żoną – zagaił, ale oczywiście nie oczekiwał żadnej odpowiedzi na to. – Nie musisz odpowiadać – dodał szybko, zanim zrobiło się zbyt niekomfortowo.
   – Nie mam doświadczenia w małżeństwie, więc uwierzę – zdecydował. No i w sumie spodziewał się, że jeśli miało się spędzić ze swoim małżonkiem resztę życia, to małżeństwo musiało mieć więcej plusów niż minusów. WW końcu małżonka się wybierało, więc musiał on spełniać jakieś konkretne wymagania, w przeciwieństwie na przykład do rodziny, którą się po prostu miało i nie zawsze można się było z nią dogadać. Duncan miał rodzinę rozsypaną po całym świecie. Część była tutaj w Australii a część w Europie i z wieloma osobami utrzymywał kontakt, jednak bliższe relacje miał z zaledwie garstką osób.
   – Jakbyś wypadł to zadzwoniłbym po kogoś, kto by nam pomógł – stwierdził. Widział kilka rozwiązań tej sytuacji, nie musiał uczyć się jak radzić sobie z prowadzeniem jachtu, ale w sumie taka umiejętność mogła się rzeczywiście wydać przydatna. Chwycił więc niepewnie stery. Nie denerwował się, bo domyślał się, że jeśli coś by się działo, to Harvey szybko wszystko naprawi. No i nie ciążyła nad nim żadna odpowiedzialność, bo mężczyzna sam chciał go uczyć, więc jeśli zatoną to będzie wina mężczyzny i nikogo innego. – Lepiej nie korkuj tutaj – powiedział jednak.
Harvey Winston
przyjazna koala
Duncan Winchester
ODPOWIEDZ