Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
005
Sapphire River nie miało zbyt dobrych opinii wśród mieszkańców Lorne Bay. Obecność rzeki i niebezpiecznej fauny nie było jedynym problemem z którym mieli do czynienia obywatele tego osiedla. Ludzie byli nękani przez dość wysoki wskaźnik przestępczości, najgorsze menty miasta zbierały się w okolicznych barach i pubach ze względu na cenę, która była dość niska.
Brunet, przechadzając się wieczorem ulicami, nie miał zbyt wielu obaw. Wystarczyło na niego spojrzeć, by przekonać się, że nie warto go zaczepiać, nawet idiota, na pierwszy rzut oka mógłby dojść do wniosku, że nie warto. Butna postawa i dziarski, pewny siebie chód, którym się przemieszczał pozwalał na wyciągnięcie wielu wniosków, emanowała od niego aura nieprzystępności, którą rozsiewał wokół. Zachowywał się spokojnie, raczej nie szukał zwady, lecz gdy ktoś go zaczepił, odpowiadał chłodnym, wyjątkowo nieprzyjemnym spojrzeniem, nie mając zupełnie ochoty na jakiekolwiek towarzystwo.
Tego wieczora, wracał z jednego z okolicznych barów. Nie ryzykował jazdą samochodem, będąc po d wpływem alkoholu i być może, innych środków psychoaktywnych, nawet jeśli coś wziął, nie odczuwał pobudzenia, ani spokoju, być może schodziła z niego faza, ale szczerze, miał to w dupie. Szedł ciemną alejką, popalając papierosa. Obserwując te zaniedbane uliczki dochodził do wniosku, że ludzie mieszkający tutaj to jakieś... Dziwne społeczeństwo. Przed domami stały graty, które kojarzyły mu się z nieudaną wyprzedażą garażową, a z niektórych śmietników naprawdę nieprzyjemnie pachniało. Smutne, że niektórzy mieli tak wyjebane na swój wizerunek i nie potrafili nawet wyczyścić kosza na śmieci. Przechodniom, takim jak Dean, milej spędzałoby się czas, a o mieszkańcach pomyślałby, że mieszkają tu porządni ludzie, ale jedyne co widział to banda brudasów.
Doszedł do drewnianego, niezbyt dobrze wyglądającego mostku, który ciągnął się nad pseudo odłamem rzeki. Nie wyglądał zachęcająco, ale Washington wiedział, że był to skrót. Mógł przejść tędy, by wyjść z tego zasyfiałego Sapphire River, bo nieopodal znajdował się punkt z taksówkami. Wystarczyło tylko przejść przez mostek, kawałek lasu i... Tyle dzieliło go od upragnionego łóżka do którego chciał wrócić, by dalej prowadzić swoją marną egzystencję.
Podkuszony jednak przez instynkt, nie wiedzieć czemu, zatrzymał się jednak w miejscu, nieco podirytowany faktem, że ktoś za nim szedł. Gdyby to było chwilowe, to nawet nie zwróciłby uwagi, ale był całkiem czujny i dostrzegał kątem oka sylwetkę, która ewidentnie szła za nim i to niekrótką chwilę. Wywalił peta, dociskając go butem, żeby te pseudo deski nie spłonęły i wsunął dłonie do kieszeni ciemnych spodni, czekając aż kobieta, bo po sylwetce mógł to śmiało wywnioskować, znajdzie się bliżej niego.
— Śledzisz mnie, czy o chuj Ci chodzi? — Zapytał bez owijania w bawełnę, zaciskając dłonie wewnątrz kieszeni.
Patrząc na warunki pogodowe, był naprawdę z siebie dumny, biorąc dość ciepłą, wsuwaną bluzę z kapturem, bo wiał chłodny wiatr. Nie powinien się dziwić, wszak było grubo po północy, a on odczuwał jeszcze alkoholowy zawrót głowy, który powoli go puszczał, wywołując nieprzyjemny chłód. Spacer w takich okolicznościach był jak najbardziej wskazany, wolał zniknąć na dłużej, niż wrócić do mieszkania śmierdzący mieszanką różnych alkoholi.

Inej Marlowe
sumienny żółwik
blueberry
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#7

Niebezpieczna dzielnica miasta? Nie obchodziło jej to, bo co mogliby jej zrobić? Pogrozić nożem? Straciliby wszystkie palce. Postraszyć bronią? Nie wróciliby do domu. Marlowe nie bała się niczego, nie dlatego, że miała się za niezniszczalną, a dlatego, że na niczym jej nie zależało. Co złego się mogło stać? Najwyżej ją zabiją, chociaż nie ukrywajmy, że przeciętne złodziejaszki czy gangsterzy mogli jej co najwyżej podskoczyć. Jedyną osobą, która rzeczywiście mogłaby jej zaszkodzić była Sameen, a przynajmniej Marlowe tak sądziła. No, bo kto inny miałby na tyle doświadczenia w mordowaniu, torturach i pobiciach, co ta wysoka blondynka? Tak, gdyby ktoś miał zabić Inej to zdecydowanie byłaby to Sam.
Wątpiła jednak w to, by Sameen kręciła się gdzieś po Australii, pewnie robiła miesięczne podchody pod jakąś misję, w której i tak Inej ją prześcignie, jak to miała w zwyczaju. Ona przychodziła, odwalała swoją robotę i wychodziła. Nie potrzebowała do tego specjalnych przygotowań. Sprawdzała sobie swój cel wcześniej, gdy była jeszcze w domu, a później wszystko już szło bardzo szybko. Nie tylko ludzi do eliminacji lubiła sobie sprawdzić, robiła to też przy znajomych lub ludziach, którzy w jakiś sposób ją zainteresowali i tak właśnie było tym razem. Dlatego teraz szła sobie ciemną uliczką za mężczyzną, którego już poznała jakiś czas temu. Czy jakoś wybitnie się kryła z tym, że go śledzi? Nie. Gdyby chciała to nigdy nie dowiedziałby się, że ktoś za nim idzie. Miała jednak inne plany.
- Tak, lubię oglądać dobre męskie tyłki - oczywiście o takiej porze i oświetleniu to niewiele widziała, ale miała całe szczęście bujną wyobraźnię. Zrobiła jeszcze kilka kroków w jego stronę, na tyle, by mógł w końcu zobaczyć jej twarz i nawet posłała mu ładny, niewymuszony uśmiech. - Akurat w tym wypadku raczej nie o chuja chodzi - dodała żartując sobie w ten sposób. - Od pewnego czasu jestem ciekawa jednej rzeczy... jak to jest kogoś zastrzelić hmm? Było ciężko? - Głupia, przecież doskonale wiedziała jak to jest, ale chciała żeby jej opowiedział! Była bardzo ciekawa jakie on ma w tym temacie doświadczenie, nie musiał wiedzieć skąd blondynka ma o nim takie informacje.

Dean Washington
towarzyska meduza
catlady#7921
Fotograf — BEAST DAYLIGHT PHOTO STUDIO
30 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Manipulant i hazardzista
Stara się nie wtrącać w życie innych
Bo z łatwością potrafi je spieprzyć
Podziwiał ludzi, którzy nie odczuwali strachu i choć sam niczego się nie bał, tak wiedział, że trzeba zachować ostrożność. Życie było kruche, przesypywało się między palcami, jak ziarnka złotego piasku. Nie bał się chodzić tymi uliczkami, bo czuł się bezpiecznie, choć na miejscu normalnej kobiety, tędy by nie przeszedł. Główną ulicą jeszcze tak, ale tego drewnianego mostu trochę by się obawiał. Kobiety nie potrafiące się obronić były idealnym celem dla gwałciciela, albo mordercy. Brunet nie wiedział, ile naiwnych kobiet doświadczyło w tym miejscu nieprzyjemności i zastanawiać się nad tym nie chciał. Nie było to proste, bo te myśli już krążyły mu po głowie, gdy stał na tym mostku, zerkając w ciemną wodę płynącą niżej. Nie, żeby to była jego sprawa, kto którędy chodzi, ale to były już takie... Naleciałości z pracy, lubił myśleć o takich rzeczach, po prostu. Niejednokrotnie oglądał zwłoki wrzucone do wody, które były już w naprawdę ciężkim stanie.
Paradoksem znajomości z Inej było to, że kilka lat wcześniej łapał takich ludzi jak ona i wsadzał za kratki, czy zainteresował się tą kobietą, gdy poznał ją w kasynie? Zainteresował, nie tylko ona znała sztuczki dzięki którym sprawdzała ludzi. On miał znajomości, jedne szemrane, inne mniej, ale gdy przychodziło co do czego, potrafił wydobyć informacje które były mu, w pewnym sensie, potrzebne.
Uśmiechnął się nawet delikatnie, gdy wspomniała o męskim tyłku.
— Zabrzmiało to jak komplement, dobry start — Przyznał z uznaniem, chowając dłonie do kieszeni. Znając życie, ten dobry start miał być tylko dobrym startem, bo później w trakcie rozmowy coś się spieprzy. Teraz czekał tylko na to, by powiedziała mu, czego chce. Nie trudziłaby się ze śledzeniem go, gdyby faktycznie interesowała się tylko i wyłącznie jego tyłkiem. Nie oszukujmy się — takie rzeczy się nie zdarzały — pozostało mu czekać, aż kobieta dojdzie do sedna sprawy. Wspomniała coś o tyłku, wyjaśniła, że o chuja też nie chodzi, więc sprawa była inna. Na pewno chciała go o coś zapytać, przykładowo o numer telefonu, na pewno tak było. Pewnie była nieśmiała i przez całą drogę próbowała zagadać.
Dobra, w takie coś by nie uwierzył, głupi nie był.
Pytanie z którym w końcu wyjechała, trochę zbiło go z tropu, ba — sprawiło, że zrobił się czujniejszy. Policja ją wysłała, żeby w końcu go przyskrzyniła, bo uznali, że morderstwo to morderstwo i powinien zostać poddany karze, lub osadzony w więzieniu? Zmarszczył więc brwi, pytająco i wyczekująco.
— Nie wiem o czym mówisz — Odparł, przyjmując obojętny ton głosu i wzruszył ramionami. Będzie grał na zwłokę, co innego mu zostało? Kto by pomyślał, że Washington będzie kiedyś obawiał się o to, że pójdzie do więzienia. Dwa lata wcześniej miałby to w dupie, ale teraz, gdy ponosił odpowiedzialność za dwoje innych ludzi... Oj, niedobrze, niedobrze.
— Tak zapytam... Prowadzisz kanał o sprawach kryminalnych, jesteś poszukiwaczką morderczych smaczków, czy utajoną psychopatką? — Zapytał, posyłając kobiecie delikatny uśmiech. Pytał, oczywiście, bo był ciekawy. Kto wie, może rozmawiając z nią i udzielając wywiadu będzie sławny?

Inej Marlowe
sumienny żółwik
blueberry
ODPOWIEDZ