aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
:crab: 4 :crab:

Kiedy kolejny lokal, w którym Chandra próbowała czegokolwiek dowiedzieć się o Lorganie, okazał się stratą czasu, Ginsberg robiła się coraz bardziej zniechęcona. Zaczęła rozważać, czy dalej jest sens bawić się w podchody, czy może to już ten moment, by rozpocząć oficjalne poszukiwania, przy okazji ujawniając swoje personalia i to samo nazwisko, które po ślubie jej matki z ojcem Lorgana przyjęła także Chandra. Tylko, czy to byłby dobry ruch? A jak go spłoszy? Albo nie uda jej się dopiąć swego i cały trud włożony w przeżycie w Australii, okaże się nadaremny? Dobrze wiedziała, że nie umiałaby pogodzić się z taką porażką.
Chociaż Lorne Bay nie było dużym miastem, Amerykanka wciąż się w nim gubiła; szczególnie gdy zapadał zmrok uliczki i mijane budynki wydawały jej się takie same. Nic więc dziwnego, że skręciła w nie tę uliczkę co trzeba i musiała później nadrabiać drogi.
- A mogłam skorzystać z podwózki - mruknęła pod nosem, przypominając sobie brodatego motocyklistę, który oferował jej miejsce za swoimi plecami. Pewnie miałaby niemałą zagwozdkę jak go objąć, żeby nie spaść podczas jazdy… ale teraz byłaby już w hotelu!
Pogrążona we własnych myślach nawet nie spostrzegła, że od pewnego czasu ktoś za nią idzie. Typek najwyraźniej miał wprawę i wiedział jak pozostać w cieniu, by nie dało się dostrzec jego twarzy.
- Apaszka! Zapomniałam apaszki! No, nieee! - Chandra gwałtownie się zatrzymała, by wykonać szybki obrót na pięcie i ruszyć tam, skąd przyszła. Nie mogła pozwolić, by jej własność trafiła w jakieś brudne łapska miejscowych obdartusów. Przyspieszyła kroku, po drodze niechcący potrącając nieznajomego, który ją śledził.
- Uważaj jak łazisz, ślamazaro! - odezwała się, niemal pewna, że to chłopak na nią wpadł, a nie ona zboczyła z kursu. Ledwie go minęła, postanowiła sprawdzić czy idzie w dobrym kierunku. Sięgnęła więc po komórkę, ale zamiast tego napotkała pustą kieszeń, na dodatek dziurawą!
- Co jest? - zapytała samą siebie, pewna, że jeszcze chwilę temu miała telefon, bo sprawdzała wiadomości od matki. - Hej, ty! - Obróciła się i zwróciła do typka, który dopiero co ją minął, a był wciąż w zasięgu jej wzroku. Zmarszczyła brwi, gdy dostrzegła, że nijak nie zareagował na jej nawoływanie. -Hej! Stój! - krzyknęła głośniej i ruszyła w jego stronę.

Valentin Jardinier
chandra ginsberg
◠‿◠