piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Dłuższy czas próbowała otworzyć tajemniczą skrzynkę, ale z jakiegoś powodu jej się to nie udawało. Być może była faktycznie zamknięta na jakiś klucz, być może coś się zacięło. Była jednak tak ciekawa, że w pewnym momencie sięgnęła po jakiś większy odłamek skalny i zaczęła uderzać w skrzynkę. W pewnym momencie, jak znowu ciągnęła za wieko, to zamek w końcu puścił i skrzynka z impetem się otworzyła, a Joyce na moment odpłynęła do tyłu, wpadając w jakieś długie rośliny, po czym znowu dotarła do skrzyni i zajrzała do środka. Wewnątrz znajdowały się tylko jakieś, na pierwszy rzut oka, zniszczone przedmioty, których nawet nie potrafiła nazwać. Trochę się zawiodła, ale wzruszyła ramionami. Trudno, może innym razem znajdzie coś ciekawszego. Spojrzała w stronę, w której wcześniej kręcili się ludzie, ale nikogo nie mogła dostrzec. Może gdzieś się przenieśli? Najbardziej ją niepokoiło, że dalej nie widziała Duke’a. A jeżeli coś mu się stało? Czuła się jednak coraz bardziej niepewnie. W końcu mieli się nie spuszczać ze wzroku, a najlepiej pływać, trzymając się za ręce. Tak, tak powinno być. Tak chyba ustalili, prawda? Mniej więcej.
Szkoda, że nie mogła go zawołać. Zazwyczaj to właśnie robiła, jak byli gdzieś razem, a tracili się z oczu. Może to dziecinne, ale nie nie zostało jej zbyt dużo czasu w Lorne, więc chciała go wykorzystać najlepiej jak mogła i jeżeli chciała być wtedy z Dukem, to chciała i już. Bardzo uparta z niej kobieta.
Czas najwyższy wyruszyć na poszukiwania. Poza tym miała wrażenie, że czas pod wodą dobiega końca, bo chyba kończył się tlen. Zaczęła płynąć do góry, aby wypłynąć zza rafy koralowej, ale coś ściągnęła ją w dół. Okazało się, że jakieś rośliny zaplątały się w jej sprzęt i nie miała nawet jak tam dosięgnąć. Próbowała z całej siły je zerwać, ale to też nie przynosiło skutku. Powoli zaczęła wpadać w panikę, a im szybciej oddychała, tym miała większe wrażenie, że brakuje jej tlenu i że się dusi.

Duke Buckley
wystrzałowy jednorożec
Myre
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Nie spodziewał się, że Joyce odłączy się od grupy, aby spróbować go znaleźć. Ani też tego, że dziewczyna wpadnie w kłopoty pod jego nieobecność.
Rozglądając się na boki, Duke nie dostrzegł żadnej sylwetki, która wpasowała by się w jej kształty. Uniósł swoją głowę do góry, a potem spojrzał na wodoodporny zegarek, który wskazywał, że pod wodą znajdywali się już dłuższy moment i lada chwila będzie koniec zabawy. Być może postanowiła już zakończyć zabawę? Nie myśląc zbyt wiele (żadna nowość w sumie) począł powoli płynąć na powierzchnię, mając nadzieję, że nie za bardzo dostanie mu się za to po głowie. W końcu zostawił ją całkiem samą ma dłuższy moment.
Gdy się wynurzył, wyjął dłoń spod tafli, a następnie pozbył się z ust rurki z tlenem.
Zaraz za nim pojawiały się kolejne sylwetki. Podpłynął do brzegu łodzi i złapał się o rurkę, po czym odetchnął. Wiatr przyjemnie uderzał o jego twarz, a ciepłe powietrze łaskotał go w brodę. Dźwignął się wreszcie i usiadł na drewnianej posadzce, rozchlapując drobiny chłodnych kropki dookoła. Zdjął maskę i fragment pianki, a następnie rozczochrał sobie włosy i potrząsnął swoją głową, aby odetkać uszy.
- Przepraszam, czy może Joyce już się przebrała? - zapytał, zdejmując ze swoich nóg płetwy i spojrzał na mężczyznę, który pomagał słabszym osobom wydostać się z wody. Sam nawet wyciągnął rękę, aby przejąć od kobiety w wieku jego matki, okulary. Odłożył je na bok.
- Mówi pan o swojej dziewczynie? Tej piosenkarce? - upewnił się instruktor, a gdy brunet potaknął, zaraz dodał:
- Nie wypłynęła jeszcze. Zaraz się pojawi. Ma jeszcze chwilę - Duke zmarszczył nos i spojrzał na głęboką wodę w wyczekiwaniu. Czy rzeczywiście był aż tak ślepy, aby nie rozpoznać kogoś, z kim sypiał?

Joyce Lewis
sumienny żółwik
13#9694
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
W myślach powtarzała tylko przekleństwa, które miały określić w jakich kłopotach się znalazła. Przecież ktoś musiał chyba się zorientować, że jej nie ma? Na pewno ktoś lada chwila się tu pojawi. Przecież ci wszyscy instruktorzy od czegoś byli, prawda? To nie było spotkanie zaawansowanych nurków, a zwykłych ludzi, którzy nie mieli super doświadczenia w nurkowaniu, jak na przykład Duke. Nawet on powinien, a w sumie szczególnie on, powinien zorientować się, że kogoś mu brakuje, tak? A jego również nie widziała. Wokół pływały tylko ryby i kilka tych słodkich koników morskich.
Szarpnęła się jeszcze kilka razy, ale te rośliny nie chciały jej puścić. Nawet zaczęła sobie wyobrażać w panice, że to wcale nie rośliny, a ktoś ją po prostu przytrzymuje. Może jakiś potwór wodny, żyjący w tych głębinach, który wściekł się, że ktoś zakłócił jego spokój i być może chciał go nawet okraść, bo kto wie, może to jego skrzynia ze skarbami.
Jednocześnie Joyce zaczynała się dusić, bo faktycznie tlen się wyraźnie kończył. Znowu szarpnęła ciałem, chcąc się uwolnić, ale nie miała już tyle siły, co na początku. Próbowała głęboko odetchnąć, ale powoli nie miała czym. Musiała się poważnie zastanowić co zrobić, bo jeżeli taki stan rzeczy się utrzyma, to prawdopodobnie się tutaj utopi. Nie tak to sobie wyobrażała. Nie tylko to, że jej mała wycieczka się nie uda, ale że w ogóle może dołączyć niedługo do ojca i zamiast jednego pogrzebu Lewisów w tym roku, odbędą się dwa. Ojciec i córka, kto by pomyślał.
No i co z Dukem, z którym tak dobrze się jej układało? Złapała się na tym, że chyba naprawdę myślała o nim i relacji z nim bardzo poważnie. Chciała to ciągnąć, chciała związku, nawet jeśli na odległość, bo on po prostu był tego wart. Dobry, opiekuńczy, przystojny facet, który nie tylko postanowił zaopiekować się córką brata, jak własną, ale i codziennie ryzykuje życie, aby chronić innych ludzi. Poza tym mieli naprawdę wiele wspólnego i znali się stosunkowo długo, nawet jeśli wiele lat nie mieli ze sobą kontaktu. Chciała odbudować z nim relację, wzmocnić ją i przenieść na wyższy poziom. To mógł być ktoś, z kim mogła ułożyć sobie nawet resztę życia. A wyglądało na to, że może to życie stracić, zanim jeszcze zbuduje cokolwiek poważnego. Zrobiło jej się przykro i nie tylko dlatego, że w ogóle może zaraz odejść z tego świata, ale i dlatego, że jej ostatnie emocje i wspomnienia to smutek i poczucie niesprawiedliwości.

Duke Buckley
wystrzałowy jednorożec
Myre
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Wraz z kolejnymi osobami, które przecinały tafle wody, Duke odczuwał coraz to większy niepokój. Jego serce zaczęło bić coraz szybciej, a napływ adrenaliny zmusił go do tego, aby się podnieść.
Czuł się jednocześnie fatalnie, bo gdyby trzymał się w jej pobliżu, to na pewno nie przyprawiłyby siebie o zawał, ani jej na żadne niedogodności.
Uniósł dłoń i zacisnął pięść, znów spoglądając na zegarek. Butle tlenowe nie były wielkie - tak więc powietrza nie mogło wystarczyć na bardzo długo. Istniało spore prawdopodobieństwo tego, że Lewis już mogła poczuć się gorzej lub zemdleć. Jeśli działo się coś złego, mogła zacząć się hiperwentylować i tym samym zmniejszać szansę na to, aby wypłynąć całą i zdrową.
Nie tylko on zaczął się denerwować. Za swoimi plecami słyszał szmer gawiedzi, która wychylała się za burty w poszukiwaniu zaginionej. Instruktor również, stanął u boku strażaka, a kiedy upłynęły kolejne minuty, postanowił zrzucić z siebie ubranie. Buckley nie zamierzał czekać na nagrzanej lodzi, w słońcu oraz z wlepionym w niego spojrzeniami. Kucnął i chwycił maskę do nurkowania oraz ustalił z mężczyzną co dalej. Początkowe opory instruktora odeszły do lamusa, kiedy w kilku słowach przedstawił swoje umiejętności i to, że znacznie lepiej byłoby zejść we dwójkę pod wodę.
Zsunął się po drabince i nałożył okulary. Nie odczuwał chłodu morskiej toni. Chciał ją znaleźć całą i zdrową. Zapatrzoną w koniki morskie, albo na żółwie, które po wylegiwaniu się na plaży wreszcie postanowiły się wykąpać.
Zanurzyli się po chwili, ustalając jeszcze kilka ewentualności. Woda wypełniła mu uszy, a oddech utknął, bo nie wziął ze sobą butli z tlenem. Począł się rozglądać po jasnym dnie, w poszukiwaniu czegoś, co odstawało od normy.
Znalazł ją po trzecim wypłynięciu w celu zaczerpnięcia oddechu. Unosiła się już bezwładnie, będąc splątaną jakimiś glonami. Buckley poczuł jak żołądek wywraca się na lewą stronę. Przyspieszył, aby dostać się do niej i pomóc wydostać się na powierzchnię. Jej ciało przypominało w tej chwili bezwładną kukiełkę.
Wyjął jej z ust rurkę oraz zdjął gogle. Była blada i miała sine wargi. Czas uciekał.
Bez cienia zawahania rozkazał jednemu z mężczyzn złapać ją pod pachy i wciągnąć na pokład. Instruktora poprosił o wykonanie telefonu na pogotowie.
- No już, mała, nie możesz. Nie możesz tak po prostu sobie znowu iść - rozpiął zamek, aby nic nie uciekało jej klatki piersiowej i ułożył w odpowiedniej pozycji. Sprawdził, czy bije jej serce oraz czy żebra unoszą się do góry. Gdy dostrzegł brak oznak życia, po prostu wziął się do wykonywania resuscytacji. Wiedział, że mu się uda. Musiało. Nawet jeśli plonelyby jego mięśnie i opadł z sił.
Nie ma mowy, Lewis. Nigdzie już nie zwiejesz.

Joyce Lewis
sumienny żółwik
13#9694
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Myliła się. Ostatnie myśli nie skupiały się na przykrych rzeczach ani na analizie negatywnych emocji, które czuła. Ostatnim, o czym myślała to to, aby się nie męczyła. Miała nadzieję na omdlenie, jeszcze zanim woda wedrze się boleśnie do jej nosa i płuc. Nie chciała, żeby bolało i żeby panika zawładnęła jej ciałem podczas końca. Tuż po tej myśli wszystko zgasło, a Joyce straciła przytomność i zawisła bezwładnej wśród chłodnej wody, przytrzymywana przed wypłynięciem na powierzchnię roślinami, które zdecydowały się zatrzymać ją tu na zawsze.
Wystarczyła chwila nieuwagi i kilka niesprzyjających czynników, aby doprowadzić do tragedii, w której tak naprawdę nikt nie był winien. Niespodziewane zdarzenie mogło w krótkim czasie zakończyć jedno życie i wywrócić do góry nogami kilka innych, w tym Duke’a, organizatora wycieczki i instruktora, czyli również opiekuna grupy na tej wycieczce. Poza tym była jeszcze rodzina Joyce, a przynajmniej niektórzy z jej członków, którzy w jakimś sensie mogli się przejąć oraz inni jej przyjaciele i znajomi, nie mówiąc już o fanach i współpracownikach kobiety.
Ciekawe czy znalazłyby się osoby, które nie pogodziłyby się z jej śmiercią i przyjęły, że została upozorowana i Joy żyje gdzieś pod fałszywym imieniem i nazwiskiem, na jakiejś tajemniczej tropikalnej wyspie, całe dnie tylko się opalając i popijając drinki z naczynia wydrążonego w skorupie po kokosie.
Co do Buckleya, to aż strach pomyśleć jak wyglądałoby po tym jego życie, pełne wyrzutów sumienia i obwiniania się za śmierć panny Lewis. Długo by cierpiał? A może szybko by się pozbierał, zważając na to, że ma pod opieką Molly i po prostu nie może się załamać. A może po prostu by po jakimś czasie naturalnie zapomniał? Za kilka lat pamiętałby ją jak przez mgłę. Była sobie raz kobieta o imieniu Joyce, ale ten romans nie był długi. Nie ma o czym mówić.
Gdy otworzyła oczy, była bardzo zdezorientowana. Nie miała pojęcia gdzie jest i co się właściwie dzieje. Czy była jeszcze pod wodą? Widziała wszystko bardzo niewyraźnie, jakby przez mgłę. Dźwięki też były jakieś zniekształcone. W pewnym momencie poczuła silne duszności i zaczęła gwałtownie kaszleć, próbując odkrztusić płyn, znajdujący się w jej płucach. To uczucie było wyjątkowo nieprzyjemne. Zaczynała jednak rozumieć, że pod wodą na pewno już nie jest.

Duke Buckley
wystrzałowy jednorożec
Myre
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Był zły na siebie za to, że zostawił ją samą i nie zadbał o jej bezpieczeństwo. Odrzucał od siebie te wszystkie natrętne myśli, w której to nie udało mu się jej uratować. Rodzina Joyce, reporterzy, on sam. Wszyscy wieszaliby na nim psy, a jego życie i dotychczasowe osiągnięcia obróciliby się w pył. Nic, ani nic nie byłby w stanie tego naprawić, gdyby odeszła.
- No rusz się! - warknął, rzecz jasna nie do kobiety, a jej serca. Wykonywał resuscytację machinalnie. W pracy narobił się jej wyjątkowo dużo. Dwa wdechy, trzydzieści uciśnięć. Powtarzać do skutku. Do pieprzonego skutku, w którym to Lewis się ocknie.
Usłyszał jak próbuje zaczerpnąć tchu na długo przed tym, kiedy otworzyła oczy. Przerwał czynność, mając cichą nadzieję, że nie uszkodził jej żeber mi mostka.
Złapał ją za ramiona i dzięki mocnemu szarpnięciu pomógł jej się podnieść.
- Wypluj wszystko, mała, wszystko - poprosił miękko, drżącym od emocji głosem. Pogładził ją po plecach, czując jak do oczu napływają łzy. Zamrugał.
- Już jest dobrze. Jesteś cała i zdrowa - usiadł na tyłku obok niej i uniósł na moment swój wzrok na instruktora. Nie musiał nic więcej mówić: ten w pospiechu podał koc i pomógł okryć dziewczynę, a następnie zniknął by ruszyć do brzegu.
- Tak mi przykro, Joyce. Tak strasznie przykro.
sumienny żółwik
13#9694
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Na przemyślenia Joyce odnośnie tego całego zdarzenia pewnie przyjdzie jeszcze czas. Na pewno dojdzie do wniosku, że Duke musiał czuć się po prostu potwornie i postara się dobitnie mu wytłumaczyć i przekonać go, że to nie jego wina i ona absolutnie, nawet przez sekundę, tak nie pomyślała. Co prawda przyznałaby rację, że mieli trzymać się razem i gdyby ktoś był w pobliżu, to nie zrobiłoby się tak niebezpiecznie, ale w końcu ona sama postanowiła się oddalić tam, gdzie nikogo nie ma, a o bezpieczeństwo przede wszystkim powinien zadbać ich przewodnik, opiekun. Nie Duke.
W każdym razie teraz nie to siedziało jej w głowie. Była wyjątkowo zdezorientowana, było jej słabo, a zmysły płatały jakieś figle. Przez kilka, może kilkanaście minut miała wrażenie, że zasypia i zaraz silny kaszel znowu ją budził. Poczuła się lepiej dopiero w połowie drogi do brzegu, chciała usiąść, ale zakręciło jej się w głowie, więc zrezygnowała z tego.
Zmrużyła oczy, aby lepiej widzieć i starała się odszukać wzrokiem Buckleya. Na pewno tu był, pamiętała jego głos. — Duke? — mruknęła z lekką chrypką i znowu kaszlnęła.
Szczerze powiedziawszy, to nie uśmiechało jej się jechać do szpitala. Cały ten wypadek nie był jej na rękę. Jak ktoś ogarnięty się dowie, a na pewno tak będzie, to jej zdjęcia i plotki najwcześniej wieczorem ukażą się na portalach plotkarskich i w gazetach. Będzie musiała z managerem wymyślić jakieś sprostowanie, tylko tego by brakowało, aby tuż po pogrzebie ojca, wokół czego i tak było sporo szumu, zostać dodatkowo jakąś drama queen.
Wyciągnęła dłoń, mając nadzieję, że mężczyzna jest w pobliżu. Czuła się źle i było jej chyba zimno. Nawet nie bardzo wiedziała w której części jachtu się znajduje.

Duke Buckley
wystrzałowy jednorożec
Myre
Komendant — lorne bay fire station
34 yo — 202 cm
Awatar użytkownika
about
Moje barwy to czarny, od zawsze z nimi w ponurej parze
Życie każe być twardym i sprawnie farbuje palety po czasie
I tylko myśli o Tobie malują mi w głowie w kolorze pejzaże
Ja odliczam już chwile aż głębokie wody zamienię na basen
Martwił się. Tak cholernie martwił się, że mogłoby się z nią stać coś złego, choć uparcie wypierał swoje emocje na rzecz działania. Pilnował, aby się nie wychłodziła i by przypadkiem nie zadławiła się wymiotami, gdy próbowała złapać kolejny wdech.
- Jestem. Tutaj - ułożył dłoń na jej kolanie i pochylił się do przodu, by mogła go zauważyć. Uśmiechnął się przy tym, aby dodać jej otuchy. Był przy tym blady, niczym chmury nad ich głowami, które przesuwane przez bryzę przesuwały się za ich plecy, gdy wreszcie jacht ruszył w stronę brzegu.
- Nieźle mnie nastraszyłaś, Mała - mruknął, chociaż nie wiedział czy powinien sobie teraz stroić żarty. Nie znał jeszcze jej na tyle, by mieć pewność, że tego typu słowa przypadkiem jej nie urażą. Ale rzeczywiście: to już drugi raz, odkąd był przerażony myślą, że mógł kogoś stracić. Pierwsze miejsce należało do Molly, która pół roku temu fiknęła ze szczytu schodów i uderzyła się w głowę, łamiąc przy tym swoją pokrytą piegami rączkę. Dziś poczuł się dokładnie tak samo. Z poczuciem winy wymalowanym na twarzy, z bijącym sercem w klatce piersiowej, pełen obaw, ale również i radości, że Lewis nie zeszła z tego świata.
Nie tak łatwo było się jej pozbyć najwyraźniej.
- Zaplątałaś się w coś i skończył Ci się tlen. Stanęło Ci serducho, dlatego jedziemy do szpitala, aby Ci się przyjrzeli - miał głęboko w dupie to, że dziennikarze dowiedzieliby się, że coś się jej stało. Mogli nawet zrzucić winę na niego. Mogli znów błysnąć mu fleszem w twarz, a następnie nazywać „byczkiem”. Najważniejsze, że była tu i oddychała.
sumienny żółwik
13#9694
piosenkarka, autorka tekstów — Los Angeles
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Wieczory długie i złe - krótkie dnie. Więc całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie
Złapała jego rękę i ścisnęła ją, przynajmniej na tyle silnie, na ile mogła. Dla niego to było pewnie jak uścisk dziecka, ale nawet jakby bardzo chciała, nie mogła włożyć w to więcej siły. Dobrze, że tam był, przy niej. Poczuła się lepiej, pewniej, że teraz na pewno nic się jej już nie stanie. Może jednak nie powinna opuszczać Lorne i jego? Przez chwilę miała poczucie, że bez niego będzie odczuwała irracjonalny strach, że coś może się jej stać. Jakby gwarancją bezpieczeństwa byłoby to, że on jest w zasięgu chociażby wzroku. W końcu odetchnęła głęboko i powoli, bez potrzeby kasłania. Czuła ucisk na klatkę piersiową i zdawała sobie sprawę, że na pewno są tak resztki wody i pewnie będzie kaszleć jeszcze jakiś czas, ale nie był to tak paniczny i nieprzyjemny kaszel, jak jeszcze chwilę temu.
Umarłam? — spytała trochę zdziwiona, jakby nie wierzyła, że coś takiego właśnie ją spotkało. Poza tym nie czuła się tak, jakby właśnie przez chwilę po prostu była martwa. Podobno widzi się jakieś rzeczy podczas takiego stanu. Jakiś tunel, światło, innych zmarłych. Być może to tylko jednak głupie plotki albo jakieś dziwne sny. Ona nic nie pamiętała. Totalną ciemność, krótką przerwę, tak jak podczas snu. Zasypiasz, budzisz się i nie pamiętasz co działo się przez cały ten czas. Było tam po prostu wielkie nic. — Nic mi nie jest — dodała, sugerując że może jednak nie trzeba jechać do szpitala. Z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że może jednak warto sięgnąć po każdą możliwą pomoc. Dlatego dała się przekonać.
Do brzegu dopłynęli jakiś czas później, a na lądzie czekała już karetka pogotowia. Pewnie nie skończy się na samej wizycie w szpitalu, bo wypadki podczas takich zaplanowanych atrakcji muszą być dokumentowane i prawdopodobnie czeka ją kilka sesji przepytywania. Duke pojechał z nią i został na noc, kiedy zatrzymali ją na obserwacji.
Czy kiedykolwiek zdecyduje się na kolejną podobną wycieczkę z nurkowaniem? Skoro miała jednak więcej żyć, to czemu nie.
koniec
wystrzałowy jednorożec
Myre
ODPOWIEDZ